Witam. W innym wątku pisałam jakiś czas temu o relacji z partnerem, tu potrzebuje wsparcia, jeśli chodzi o jego dzieci. Może ktoś z Was, bardziej doświadczony, również mi poradzi.
Nie jesteśmy z sobą długo- idzie 8 miesiąc. Partner ma 3 dzieci z poprzedniego związku. Nastolatek mieszka jeszcze z nim, drugi syn i córka są dorośli, mieszkają osobno. Chłopaki nie mają problemu z "nowa panią", ale córka (19lat) już tak. Rozumiem, że dla wszystkich może to być trudna sytuacja, że córka potrzebuje czasu. Z drugiej strony obawiam się, że może zawsze protestować, gdy mam być obecna na jakimś rodzinnym spotkaniu. Na razie nie chciała, bym była na urodzinach młodszego syna, ostatnio-na wspólnym obiedzie (miał być partner, ja, dzieci), ale zaznacze, że byliśmy już na wspólnym wyjściu z okazji urodzin partnera (ja, parter i dzieci)...Teraz parter chciał, bym była na przedświątecznym spotkaniu rodzinnym, miałam poznać mamę i siostrę. Ale córka znów protestuje.
Co radzicie? Z jednej strony wiem, że to jeszcze krótki czas minął, że może się jeszcze wszystko zmienić i córka pogodzi się z moją obecnością. Z drugiej strony - dzieci są dorosłe , nie muszę być dla nich druga mama, nie chce się wiecznie usuwać. Nie chce też psuć atmosfery....Pomożecie?
Jak córka argumentuje swój sprzeciw żebyś pojawiała się na spotkaniach rodzinnych?
3 2018-12-05 09:56:11 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-12-05 09:56:59)
Niech tatuś z córcią pogada i jej uświadomi, że fochy w tym wieku o pierdoły już by mogła sobie darować.
To jego rola.
Niech tatuś z córcią pogada i jej uświadomi, że fochy w tym wieku o pierdoły już by mogła sobie darować.
To jego rola.
Poza tym, nie ma prawa decydować o życiu ojca. Niech córka zajmie się swoim.
Cyngli napisał/a:Niech tatuś z córcią pogada i jej uświadomi, że fochy w tym wieku o pierdoły już by mogła sobie darować.
To jego rola.Poza tym, nie ma prawa decydować o życiu ojca. Niech córka zajmie się swoim.
To swoją drogą... Może czuć się zraniona w jakiś sposób, zazdrosna, ale bez przesady.
Nie ma prawa dyktować ojcu kogo i gdzie zaprasza. A ojciec nie powinien jej na takie zachowanie pozwalać.
Jak córka argumentuje swój sprzeciw żebyś pojawiała się na spotkaniach rodzinnych?
Właśnie jutro mamy o tym porozmawiać. Partner chce poznać moje zdanie - tzn. czy mimo to chce iść na spotkanie. A ja właśnie nie wiem, jak zdecydować, stąd ten wątek. No i właśnie chce go dokładnie dopytać, jakie argumenty podaje córka.
jjbp napisał/a:Jak córka argumentuje swój sprzeciw żebyś pojawiała się na spotkaniach rodzinnych?
Właśnie jutro mamy o tym porozmawiać. Partner chce poznać moje zdanie - tzn. czy mimo to chce iść na spotkanie. A ja właśnie nie wiem, jak zdecydować, stąd ten wątek. No i właśnie chce go dokładnie dopytać, jakie argumenty podaje córka.
Twój Partner jest gotowy, by poznać Cię z jego rodziną. To chyba ważna rzecz. A Ty chcesz żyć w ukryciu? Głowa do góry! Kto jest dla Ciebie ważny, on czy jego córka? Nie daj się, on wybrał. Jeśli teraz jej ulegniesz, będzie to robić notorycznie.
Cyngli napisał/a:Niech tatuś z córcią pogada i jej uświadomi, że fochy w tym wieku o pierdoły już by mogła sobie darować.
To jego rola.Poza tym, nie ma prawa decydować o życiu ojca. Niech córka zajmie się swoim.
Partner ostatnio rozmawiał z dziećmi, że ostatni raz jest sytuacja, że miałam być na obiedzie z nimi, a w konsekwencji niezgody córki nie byłam. Że sobie chce życie na nowo ułożyć.
Tak, zdaje sobie sprawę, że córka może czuć się dziwnie i potrzebować czasu na odnalezienie się. A ja też nie chce się wiecznie usuwać, to byłoby za trudne.
Chodzi tylko o to, że: 8 miesięcy naszej znajomości to nie jest bardzo długo, 2. Teraz będzie tradycyjnie przedświąteczne spotkanie rodzinne i nie wiem, czy iść, skoro córka nie chce (z tego co wiem, nikt inny nie ma z tym problemu- ani pozostałe dzieci, ani mama czy siostra partnera). Pytanie. - poczekać, dać córce czas na oswojenie z sytuacją, czy też jak będę się usuwać, to mogę liczyć się z sytuacją, że zawsze będzie tego po mnie oczekiwac? Szczerze - chciałabym iść, poznać mamę i siostrę partnera...ale obawiam się też zwazonej atmosfery ze strony córki...
Pytanie. - poczekać, dać córce czas na oswojenie z sytuacją, czy też jak będę się usuwać, to mogę liczyć się z sytuacją, że zawsze będzie tego po mnie oczekiwac?
Jak długo chcesz czekać? 8 miesięcy powinno wystarczyć na oswojenie się z sytuacją.
Ona nim manipuluje i tyle. Zawsze będzie przeciwko.
Jego matka chce Cię poznać, to nie jest dla Ciebie wystarczający powód, by tam iść?
Ja bym poszła na Twoim miejscu. Niech córka zobaczy, że partner jest po Twojej stronie i jesteś dla niego równie ważna.
hagith napisał/a:jjbp napisał/a:Jak córka argumentuje swój sprzeciw żebyś pojawiała się na spotkaniach rodzinnych?
Właśnie jutro mamy o tym porozmawiać. Partner chce poznać moje zdanie - tzn. czy mimo to chce iść na spotkanie. A ja właśnie nie wiem, jak zdecydować, stąd ten wątek. No i właśnie chce go dokładnie dopytać, jakie argumenty podaje córka.
Twój Partner jest gotowy, by poznać Cię z jego rodziną. To chyba ważna rzecz. A Ty chcesz żyć w ukryciu? Głowa do góry! Kto jest dla Ciebie ważny, on czy jego córka? Nie daj się, on wybrał. Jeśli teraz jej ulegniesz, będzie to robić notorycznie.
Tak, to dla mnie ważne, że chce mnie poznać z rodziną. I nie chce żyć w ukryciu. Fakt. I owszem, obawiam się, że córka notorycznie może tak robić. Tylko sobie myślę - trochę co innego wspólny obiad u partnera, a co innego tradycyjne przedświąteczne rodzinne spotkanie. Nie chce psuć atmosfery (z tego, co wiem, synowie, mama i siostra partnera nie mają z tym problemu). Nie wiem, czy to nie za wcześnie i czy za jakiś czas nie będzie lepiej...
Widzę, że w trakcie pojawiły się nowe odpowiedzi, które odpowiadają na moje dylematy z ostatniego posta:) Dziękuję za Wasze porady i szybką reakcję. Można na Was liczyć. Jak ktoś jeszcze chce zabrać głos, będę wdzięczna. Póki co widzę (i też czuje), że powinnam mimo wszytko iść..
Widzę, że w trakcie pojawiły się nowe odpowiedzi, które odpowiadają na moje dylematy z ostatniego posta:) Dziękuję za Wasze porady i szybką reakcję. Można na Was liczyć. Jak ktoś jeszcze chce zabrać głos, będę wdzięczna. Póki co widzę (i też czuje), że powinnam mimo wszytko iść..
Według mnie powinnaś iść na spotkanie rodzinne swojego partnera. On zapraszając Cię pokazał że Mu na Tobie zależy i traktuje związek z Tobą bardzo poważnie. Ty pojawiając się na spotkaniu pokażesz rodzinie (w tym córce) że to ważna dla Ciebie relacja, a córka musi zrozumieć że ojciec ma prawo ułożyć sobie życie na nowo.
Na razie niestety córka nie rozumie, że tata chce sobie ułożyć życie...A raczej nie chce tego przyjąć. Rodzinie zapowiedziała, że jeśli ja przyjdę na spotkanie, to ona nie przyjdzie. W związku z tym siostra i mama partnera stwierdziły, że jak ona nie przyjdzie, to one też nie...Więc ostatecznie spotkanie się odbyło, tylko ja z partnerem zostaliśmy w domu.
Trochę blado to dla mnie wygląda. Córka wygląda na klasyczną "córeczkę tatusia". Mimo, że niby mieszka osobno, pracuje na siebie, niby się usamodzielniła, to pojawienie się partnerki taty odbiera jako zagrożenie dla swojej relacji z tatą. Na zasadzie konkurowania o czas i uwagę tatusia, bo "tatuś jest mój i ta pani chce mi go zabrać". I myślę, że takie sytuacje będą się powtarzać, bo do tej pory były 3 razy. I będzie dalej tupać nogą, jak się mam pojawić i szantażować rodzinę. Trochę patowa sytuacja jak dla mnie...
Wszyscy tam widać nadskakują 19-letniej niedojrzałej smarkuli.
Współczuję sytuacji, bo nic nie możesz zrobić, niestety.
Wszyscy tam widać nadskakują 19-letniej niedojrzałej smarkuli.
Współczuję sytuacji, bo nic nie możesz zrobić, niestety.
Myślę sobie, że jak mnie mama i siostra poznaja w innych okolicznościach (tzn. nie na spotkaniu całej rodziny), to z czasem zmienia nastawienie i nie dadzą się tak córce manipulować. Chociaż na razie średnio w to wierzę. Tak czy tak, na ten moment wygląda to faktycznie na pat...
Czasem mam ochotę wygarnąć córce, żeby dorosła;) Oczywiście tego nie zrobię, ale niedojrzała smarkula to chyba bardzo adekwatne określenie...
Nie wiem, jakie tam były relacje między rodzicami, a nią, ale uważam, że 19-latka powinna być na tyle dorosła, by zrozumieć, z po rozwodzie rodziców, każde ma prawo ułożyć sobie życie na nowo. Nie ma w tym nic złego.
Na razie niestety córka nie rozumie, że tata chce sobie ułożyć życie...A raczej nie chce tego przyjąć. Rodzinie zapowiedziała, że jeśli ja przyjdę na spotkanie, to ona nie przyjdzie. W związku z tym siostra i mama partnera stwierdziły, że jak ona nie przyjdzie, to one też nie...Więc ostatecznie spotkanie się odbyło, tylko ja z partnerem zostaliśmy w domu.
Trochę blado to dla mnie wygląda. Córka wygląda na klasyczną "córeczkę tatusia". Mimo, że niby mieszka osobno, pracuje na siebie, niby się usamodzielniła, to pojawienie się partnerki taty odbiera jako zagrożenie dla swojej relacji z tatą. Na zasadzie konkurowania o czas i uwagę tatusia, bo "tatuś jest mój i ta pani chce mi go zabrać". I myślę, że takie sytuacje będą się powtarzać, bo do tej pory były 3 razy. I będzie dalej tupać nogą, jak się mam pojawić i szantażować rodzinę. Trochę patowa sytuacja jak dla mnie...
A jak odnajduje się Twój Partner w tej całej sytuacji? Może to on powinien zadecydować i postawić sprawę jasno że jeżeli córka stawia "ultimatum" to on też może. Tak na prawdę liczy się tutaj zdanie Twojego faceta, a tym że On pojawi się na spotkaniu bez Ciebie pokaże córce że będzie mogła nadal używać takiego szantażu. Przykra ta sytuacja i wiem co czujesz bo sama nie znam rodziny swojego partnera i doskonale rozumiem jakie to bolesne.
hagith napisał/a:Na razie niestety córka nie rozumie, że tata chce sobie ułożyć życie...A raczej nie chce tego przyjąć. Rodzinie zapowiedziała, że jeśli ja przyjdę na spotkanie, to ona nie przyjdzie. W związku z tym siostra i mama partnera stwierdziły, że jak ona nie przyjdzie, to one też nie...Więc ostatecznie spotkanie się odbyło, tylko ja z partnerem zostaliśmy w domu.
Trochę blado to dla mnie wygląda. Córka wygląda na klasyczną "córeczkę tatusia". Mimo, że niby mieszka osobno, pracuje na siebie, niby się usamodzielniła, to pojawienie się partnerki taty odbiera jako zagrożenie dla swojej relacji z tatą. Na zasadzie konkurowania o czas i uwagę tatusia, bo "tatuś jest mój i ta pani chce mi go zabrać". I myślę, że takie sytuacje będą się powtarzać, bo do tej pory były 3 razy. I będzie dalej tupać nogą, jak się mam pojawić i szantażować rodzinę. Trochę patowa sytuacja jak dla mnie...A jak odnajduje się Twój Partner w tej całej sytuacji? Może to on powinien zadecydować i postawić sprawę jasno że jeżeli córka stawia "ultimatum" to on też może. Tak na prawdę liczy się tutaj zdanie Twojego faceta, a tym że On pojawi się na spotkaniu bez Ciebie pokaże córce że będzie mogła nadal używać takiego szantażu. Przykra ta sytuacja i wiem co czujesz bo sama nie znam rodziny swojego partnera i doskonale rtozumiem jakie to bolesne.
Partner zaznaczył, że przed spotkaniem chciał o tym że mną porozmawiać, zanim podejmie decyzję. Powiedziałam mu to, co tu napisałam, takze- że jeśli nie pojedzie na spotkanie, będzie to sygnał dla córki, że jej manipulacje na tatę nie działają i może następnym razem sama dwa razy się zastanowi, zanim znowu zechce stosować szantaż. W konsekwencji oboje na spotkanie nie pojechaliśmy...
Mam wrażenie, że dla partnera jest to tak samo trudno sytuacja, sam do końca nie wie, jak się zachować, ze względu na mnie jest mu przykro. Cenię to, że chce przed podjęciem decyzji że mną porozmawiać. - o czym mu powiedziałam. Ja sama staram się przedstawić mój punkt widzenia, bez narzucania...zdaje sobie sprawę, że to delikatna sprawa, ale łapie się na tym, że zwyczajnie złości mnie niedojrzałe zachowanie córki i jej mącenie....W rozmowie z dziećmi zapowiedział, że teraz chce sobie ułożyć na nowo życie i musi na to mieć też czas.
Współczuję tobie, że nie mogłaś poznać rodziny partnera..
Może partner powinien pogadać z córką, zapewnić ją że Wasz związek nie oddali ich od siebie i że to absurd, że dorosły facet przez równie dorosła córkę ma sobie nigdy życia nie ułożyć? Niech córka zatem powie jak ona to sobie wyobraża - że będzie zawsze singlem, że wróci do jej matki czy co?
Nie chcę oceniać pochopnie, nie podałaś bardzo wielu inf ale wygląda mi to na sytuację, gdzie córka nie jest przeciwna Tobie bo coś jej się w Tobie konkretnie nie podoba a że z zasady jest przeciwna jakimkolwiek relacjom ojca z kobietami. Jeśli tak jest to w gestii Twojego partnera, nie Twojej jest to z córką ustalić i ustawić ją do pionu.
Jeśli natomiast córka ma jakiś powód żeby Cię nie lubić to uważam, że masz prawo o tym wiedzieć - poproś partnera żeby wybadał sytuację. Może okaże się, że nie byłaś świadoma co rani jego córkę i będziecie mogły/mogli polubownie to jakoś rozwiązać.
Rozumiałabym to bardziej gdyby córka Twojego partnera była młodsza. Dla dziecka może być faktycznie trudne, że jego rodzic układa sobie na nowo życie. Ale ona jest dorosła, nawet w domu już nie mieszka, a wydaje jej się, że może dowoli manipulować ojcem. To co, ma on teraz czekać na to by łaskawie wyraziła aprobatę? Bez kawałów.
Uważam, że powinien z nią porozmawiac i wyjaśnić, że nie do niej należy wybór jego partnerki.
Zachowanie córki jest naganne, ale...
Może zamiast walczyć ze skutkiem (czyli przekonywaniem córki na siłę i pojawianiem się gdzieś tam wbrew jej woli - bo to zaostrzy jej nienawiść), powalczcie z przyczyną?
Czemu nie możecie spotkać się we troje (tata, ona, Ty), albo nawet pobyć we dwie? Niech Cię pozna. Prawdopodobnie zna Cię głównie ze słyszenia (i źle się do Ciebie nastawiła) albo ze sztywnych spotkań gdzie niewiele ze sobą rozmawiałyście. Po prostu się poznajcie. Pokaż jej że jesteś zwykłą kobietą, unikaj określeń "my z ojcem uznaliśmy / czujemy się...", itd. mów tylko o sobie.
Wcale jej nie bronię, po prostu kolejna rada w stylu "pokażcie smarkuli gdzie jej miejsce" nie rozwiąże Waszego konfliktu.
Tu nikt niczego na córce wymuszać nie chce. Chodzi o to, by nie szantażowała i nie chciała, bym się wiecznie usuwała, bo jej to nie pasuje. Mówiłam partnerowi, że w ten sposób nigdy nie oswoi się ze mną, z moją obecnością. Córka nie podaje żadnych argumentów, nie chce się spotkać "bo nie". Miałyśmy do tej pory za mały kontakt, by: 1. Miała coś przeciw mojej osobie, 2. Miała okazję oswoić się z moją osobą. Ona po prostu na propozycje spotkania mówi "nie" , a jeśli jej tata chce mnie zabrać na spotkanie rodzinne, nowi, że w takim razie ona nie przyjdzie, trzymając w szachu całą rodzinę. Zgadzam się, że nie powinna wymuszac na tacie, gdzie może zabrać swoją partnerkę...Latwo więc powiedzieć- żeby się spotkać we dwie czy w trójkę, skoro na to musiałaby przestać się zapierać na zasadzie "nie bo nie"...
Madoja obawiam się że córka może nie mieć najmniejszej ochoty na spędzanie czasu we dwie z autorką skoro sama jej obecność na obiedzie jest dla niej takim problemem. Obawiam się że takie spotkanie we dwie nie miałoby szansy wypalić.
No, cóż, może byc tak, że zajmie jej kilka lat przekonanie się do Ciebie. Albo nigdy to nie nastąpi. W takim wypadku chyba trzeba przeprowadzić rozmowę z rodziną partnera i racjonalnie wyjaśnić w jaki sposób dorosła córka kapryśnie skłóca wszystkich. Najlepiej by było gdyby w przypadku następnej imprezy rodzinnej, kiedy nie chce przyjść na nią- w końcu to jej decyzja- spotkać się i tak, kompletnie ją ignorując. Pokaże jej to, że nie ma asa w rękawie i nikt nie będzie jej nadskakiwał.
No, cóż, może byc tak, że zajmie jej kilka lat przekonanie się do Ciebie. Albo nigdy to nie nastąpi. W takim wypadku chyba trzeba przeprowadzić rozmowę z rodziną partnera i racjonalnie wyjaśnić w jaki sposób dorosła córka kapryśnie skłóca wszystkich. Najlepiej by było gdyby w przypadku następnej imprezy rodzinnej, kiedy nie chce przyjść na nią- w końcu to jej decyzja- spotkać się i tak, kompletnie ją ignorując. Pokaże jej to, że nie ma asa w rękawie i nikt nie będzie jej nadskakiwał.
Ja wlasnie mialam nadzieje ze tym razem da sie tak zrobic - isc na impreze, mimo, ze corki nie bedzie. tylko, ze nie ma imprezy, jak mama i siostra partnera zapowiedzialy ze jak ona nie przyjdzie, to one tez nie...Wiec nawet w takiej sytuacji nie ma szans pokazac jej konsekwencji jej uporu...Jasne, biore pod uwage, ze nie wiadomo, czy sie przekona do mnie, a raczej nie tyle personalnie do mnie, co do faktu, ze musi z jakas pania dzielic czas przy tacie...Po prostu nie wyobrazam sobie ciagle sie usuwac...Coz zawsze takie spotkanie z nia moge partnerowi zasugerowac i zobaczyc, co ona na to. Moze faktycznie niekoniecznie sam na sam tylko razem z tata. Bez zadnego nacisku...
27 2018-12-11 11:53:21 Ostatnio edytowany przez anderstud (2018-12-11 11:55:12)
Moja była żona związała się z facetem, który też ma córkę w podobnym wieku i jest dokładnie identyczna sytuacja.
Są już razem ponad dwa lata i nie pomogły ani długie rozmowy, ani próby przekupstwa (wspólne wyjazdy na zakupy)
ani nawet wynajęcie tej córce samodzielnego mieszkania w dużym mieście, żeby była bliżej ukochanego tatusia,
bo oboje pochodzą z wiochy zabitej dechami, skąd ta moja żona praktycznie jedno i drugie wyciągnęła do ludzi w świat.
Niewdzięczna gówniara dalej jest niezadowolona i bez przerwy robi jakieś cyrki z każdego byle gówna, nawet z wyjścia na pizze,
tatusia oczywiście ma w tyłku i wcale nie o niego tutaj chodzi, tylko o niechęć do nowej partnerki ojca, która nie zniknie z czasem
i nie ma co czekać nawet na ten dzień, bo on nigdy nie nadejdzie. Autorka będzie sobie flaki pruć i tyłek rozrywać,
a rozwydrzona księżniczka będzie dalej fochy stroić i nic się w tej kwestii nie zmieni. Moja rada - ignorować, nawet nie reagować.
Im więcej będziecie z nią rozmawiali i na rzęsach stawali, tym bardziej ona będzie stawać okoniem, nie z przekonania, a dla zasady.
Nie chce się spotykać, to się nie spotykaj, nie proponuj, nie nalegaj. Spotkaj się z nimi sama osobno i nawet nie wspominaj, że jest Ci przykro,
a najlepiej wymyśl jakąś przekonującą historyjkę, że i tak nie mogłaś wcześniej przyjść, bo coś tam się ważnego stało
i dopiero teraz znalazłaś czas na spotkanie z rodziną tego faceta, a nieobecność jego córki akurat kalafiorem Ci wisi, bo nie do niej przyszłaś.
Sytuacji to i tak nie zmieni, ale mina gówniary bezcenna jak tylko to do niej dojdzie, a dojdzie z całą pewnością.
Oczywiście że to nie są proste sprawy i często żadne rozwiązanie nie jest dobre, ale role w przyrodzie zostały tak rozpisane,
że to dorośli decydują o tym z kim i kiedy będą się spotykać, a nie dzieci. Zadaniem dzieci jest chodzić do szkoły, sprzątać w pokoju
i znać swoje miejsce w szyku, a nie wtrącać się w sprawy dorosłych i mieszać im w życiu, bo muchy w nosie, że tata ma nowa laskę.
Popieram anderstuda. Czasem się po prostu nie da. Istnieją na tym świecie osoby, które zawsze mają jakieś wonty i lubią bruździć w rodzinie, uważając, że mogą machać każdym jak kukiełką. Taka córcia może mieć nawet 45 lat, a nie 19, a ciągle uważa się za ośrodek decyzyjny dla ojca.
No cóż, zachowanie córki mi się widzi jako zaborcze, na zasadzie niezgody na to, by tata miał panią, w kierunku zachowania status quo. Czyli najlepiej, jak tata będzie tylko dla niej, co z tego, że chce sobie życie ułożyć. A więc patrzy tylko na siebie, a że tata też ma prawo do szczęścia, to co z tego. W tym kontekście rada anderstuda wydaje się faktycznie bardzo trafiona.. Czyli nie nadskakiwac, nie zabiegać, a konsekwentnie robić swoje...
A co się stało z matką dziewczyny? Żyje? Z tego co zrozumiałam, jeden niepełnoletni syn mieszka z ojcem, więc przypuszczam, że jego matka nie żyje. Kiedy umarła?
Jeśli zaś żyje, to czemu/kiedy się rozwiedli. Co/kto był przyczyną rozwodu?
To ważne... Może coś powie o motywach dziewczyny...
A co się stało z matką dziewczyny? Żyje? Z tego co zrozumiałam, jeden niepełnoletni syn mieszka z ojcem, więc przypuszczam, że jego matka nie żyje. Kiedy umarła?
Jeśli zaś żyje, to czemu/kiedy się rozwiedli. Co/kto był przyczyną rozwodu?To ważne... Może coś powie o motywach dziewczyny...
W pierwszym poscie zaznaczylam, ze nie jest to moj pierwszy watek na tym forum i nie chcialam sie dublowac. Ale skoro tutaj padlo pytanie, to sie powtorze.
Rodzice sie rozwiedli, dzieci, w tym corka, nie za bardzo maja z mama dobre relacje. Stad najmlodszy syn zostal z partnerem. Jak widac, nie tylko smierc mamy jest powodem, ze dziecko moze zostac przy ojcu. Przyczyna rozwodu to rozpad wiezi i choroba psychiczna matki. Z ojcem dzieci maja bardzo dobry kontakt. Stad miedzy innymi moja obserwacja, ze corka wdala sie w rywalizacje ze mna, nawet, jesli personalnie nic do mnie nie ma. Chodzi o sam fakt konkurencji. Jest nowa kobieta w zyciu ojca, a do tej pory byla jedyna kobitka, czyli ona, bo rodzenstwo to dwoch braci...I poczula sie irracjonalnie zagrozona stad chce mnie wygrysc, wyautowac. Moze sobie nawet do konca ze swoich odruchow i intencji nie zdawac sprawy. Ale tak mi to wyglada, bo podpytywalam partnera, czy corka podaje jakies argumenty - no i nie jest w stanie podac, nie chce tej pani widziec, bo nie. Tak sobie to pod katem plci jakos rozkminiam, bo bracia inaczej podchodza do sytuacji, choc przeciez tez nie jest dla nich lajtowa. Biore tez pod uwage kwestie jej niedojrzalosci - 19 lat to nastolatka, jedna noga w dzieciectwie, druga w doroslosci. Na razie w tej sytuacji wybrala reakcje dziecieca, czyli tupanie noga bo tatus jest moj. A dorosla reakcja, ktora by wszystkim pomogla (i tez jej) - to proba zdystansowania sie i dania tacie prawa do szczescia i ulozenia sobie zycia. Ale rozumiem tez ze nie musi dla niej byc latwe odnalezc sie w nowej sytuacji..
P.S. Przepraszam za brak polskich znakow.
Zapytałam, bo jeśli to byłaby śmierć, to mogłaby być to zbyt świeża sprawa, by pogodzić się, że tatuś kogoś ma. Jeśli zaś rozwód to interesowało mnie, czy przyczyniłaś się do rozpadu związku, czy już wtedy się znaliście i córka mogła jakoś winić Ciebie za rozwód rodziców. Wówczas w zasadzie rozumiałabym ją. Sama nie sądzę, bym mogła wybaczyć komuś, kto przyczynił się do rozpadu mojej rodziny.
Z tego jednak co piszesz, nic z tych rzeczy.
Córka jest już dorosła, więc niczym prócz czystego egoizmu tłumaczyć się jej zachowania nie da. Sama miałam dużo mniej lat od niej, gdy zmarł mój tato i niespełna rok po tym (mimo że bardzo kochałam ojca) namawiałam mamę na randkę. Nawet wtedy jako dziecko nie chciałam, by mama była sama. Za to obserwuję niedaleko sytuację, gdzie dorosła - mężata, dzieciata - kobieta ewidentnie nie zaakceptowała kolejnego związku jej owdowiałego ojca. Najpierw było, że za szybko się z kimś związał, ale później też bardzo niechętnie i z dużą niechęcią (czy wręcz dokuczaniem) traktowała partnerkę ojca.
Niestety, skończyło się na tym, że partnerka nie bywa u niej w ogóle. No poza ślubem córki i chrzcinami wnuczek. Ojciec też zresztą jest u niej bardzo rzadko. Takie działanie więcej jej przyniosło szkody niż pożytku. Przecież wiadomo, że żaden dorosły człowiek nie zrezygnuje z partnera, bo się dziecku on nie podoba... i to dziecku dorosłemu, które ma swoją rodzinę i swoje życie. Ile ona mogłaby realnie poświęcić czasu ojcu?
Wydaje mi się, że z córką powinien porozmawiać i ojciec, ale może i łatwiej byłoby dotrzeć do niej babci czy cioci. Tyle że one same musiałby być przekonane do słuszności jego związku, a wygląda na to, że i one mają jakiś dystans, skoro odwołały spotkanie przez córkę. Ojciec powinien może odwołać się do jej empatii (może jakąś ma) i zapytać, jak ona zatem widzi jego przyszłość. Czy gdy zostanie sam, będzie w stanie poświęcać mu tyle uwagi, ile będzie potrzebował...? Czy może zatem liczyć, że w przyszłości zrezygnuje dla niego ze związku? No skoro chce mieć tatę tylko dla siebie, to powinna też być dla niego w takim samym stopniu.
I rzeczywiście na pewno nie można pozwalać jej na manipulacje. Szkoda, że tamte odwołały spotkanie. Najlepiej pokazać, że życie będzie się toczyć dalej - z nią lub bez niej. Choć też przy okazji można jej nadmienić, że brakuje jej Wam na spotkaniach.
A 8 miesięcy co już całkiem sporo. To nie liceum. Po roku ludzie czasem przecież biorą ślub. Mnie by nawet nie zdziwiło gdybyście święta ze sobą chcieli spędzić.
Dziękuję ci bardzo za twój wpis i podzielenie się swoimi doświadczeniami. Zresztą dzięki wszystkim tu udzielajacym się.
Może zabrzmi to staroświecko, ale mam swoje zasady i nie mogłabym budować szczescia, rozbijając czyjeś małżeństwo. Tak więc poznaliśmy się już po rozwodzie partnera.
Jest sporo słuszności w tym, co piszesz. Na razie po prostu poczekam na rozwój wypadkow. Na pewno fajnie by było, gdyby można było liczyć na współpracę babci i cioci...Tutaj muszę uzbroić się w cierpliwosc...
Partner już rozmawiał w ten sposób z dziećmi.
Niedawno doświadczona zyciowo osoba powiedziała mi, że często tak się dzieje z córkami, że rywalizują z nową partnerką ojca - do momentu, aż same się nie zakochają i nie związą z kimś. Na to m.in. liczę, choć z tego co piszesz, niczego to gwarantować nie musi....
Masz nosa - Święta spędzamy razem:)