Witam.
Bardzo dlugo walczylem ze soba, zeby nie pisac takiego tematu.
Doszedlem do momentu, gdzie juz znikad szukac pomocy.
3 miesiace temu poznalem jedna dziewczyne. Nazwijmy ja Paulina. Wprowadzila sie na moje osiedle.
Na poczatku byla zupelnie luzna gadka, bez zadnych zobowiazan czy nawet mysli o tym, zeby cos stworzyc.
Zaczelismy ze soba spedzac coraz wiecej czasu, w koncu kazdy jeden dzien zajmowalismy sie soba, od rana do nocy, i od nocy do rana. Kupa smiechow, pomyslow jak spedzic wieczor, wypadkow na miasto, tance i glupkowate rozmowy lezac w lozku. Zaczelismy sypiac ze soba, kochac sie, calowac i trzymac za reke i robic te wszystkie inne, zobowiazujace gesty. Ostatnie 2 miesiace minely jak sen i letarg, z ktorego nigdy nie chcialbym sie obudzic.
Zaczelo mi na niej bardzo zalezec, uznalem, ze powinienem jej o tym powiedziec, ze jest kims waznym w moim zyciu. Bez wielkich deklaracji, bez oczekiwan, ze cos sama odpowie. Chcialem zeby o tym wiedziala. Od tego momentu wszystko sie posypalo, z dnia na dzien.
Jednego dnia jest dobrze, jakby nic sie nigdy nie stalo, drugiego jest absolutnie odwrotnie, mowi, ze nie chce mnie ranic, ze lepiej to skonczyc, bo ona nie wie czego chce. Minelo kilka dni i spotkalismy sie porozmawiac o tym wszystkim. Cala rozmowa to praktycznie wzruszanie ramionami, nie wiem, przepraszam. Moze nie powinienem tego robic, ale kiedy zasnela otworzylem jej messengera.. Wystarczyla mi przeczytac jedna rozmowe z jej kolezanka, gdzie okazalo sie, ze jest jeszcze ktos inny. Powiedzialem jej o tym, ze wiem, i ze chcialbym zamknac temat i albo moc zostac z nia, albo odejsc w swoja strone.
Mijaja juz 2 tygodnie tej mordegi, 2 tygodnie kiedy raz jest dobrze i w moim sercu odzywa nadzieja, tylko po to zeby nastepnego bylo znow zle i znow musial sluchac to niezdecydowanie, proby odstraszenia mnie, pytan dlaczego sobie nie odpuszcze i, ze nie wie z kim ona chce byc. Wiem tylko, ze on pojawil sie wczesniej, mieszka 500km dalej i widzieli sie z 5 razy co mnie jeszcze bardziej dobija.
Ja juz naprawde nie wiem co zrobic, chcialbym po prostu zamknac facebooka i zapomniec o niej w tej samej chwili, ale wiem, ze to sie nie wydarzy, za bardzo mi na niej zalezy.
Chce w jakis sposob walczyc o nia, zrobic cokolwiek, a przy tym nie chce wyjsc na desperata, ani sie narzucac. Jestem w kropce.
Pozdrawiam
Gosc