Hej.
Jestem w kropce krótko krótko mówiąc.
Rok wcześniej poszłam na studia dla "zapchania czasu" bo "coś mi się na pewno przyda na maturze". Efekt był taki, że części przedmiotów na drugim semestrze nie zaliczyłam. Złożyłam papiery na studia, które są zbliżone do moich wymarzonych, jednak dostałam się na uczelnię bardzo daleko mojego domu (około 400 km). Minął niecały tydzień od kiedy tu przyjechałam, a ja już nie wytrzymuję.
Jestem typem introwertyka, a mieszkam w akademiku gdzie ciągle jest hałas, a ludzie nawet nie są mili. Jestem bardzo zżyta z rodziną i jak w zeszłym roku nie było takiego problemu tak w tym jest i to ogromny. Nie umiem się przystosować do tego środowiska, bo ludzie są albo za bardzo rozrywkowy, albo po prostu drętwi.
Dodatkowo jestem w związku na odległość, a że zawsze byłam sama tak teraz chciałabym mieć chociaż jego blisko...
Chciałabym zrobić sobie rok przerwy, poprawić maturę i startować na uczelnię która jest blisko mojego domu, plus w między czasu pójść do pracy żeby zdobyć jakieś doświadczenie.
Przeprowadziłam wstępną rozmowę z mamą tylko problem jest w tym, że... Ona nie chce słyszeć o roku przerwy, o kolejnym zmieniano uczelni i cały czas mówi, że będę żałować.
Możecie mi poradzić jak z Nią przeprowadzić rozmowę? Tak żeby był wilk syty i owca cała...