Witam. Post będzie długi, więc jeśli ktoś dotrwa do końca, będę bardzo wdzięczna.
8 letni związek. Dwoje dzieci. On cpun? No właśnie, nie wiem kiedy zaczyna się ta granica. Bynajmniej trawa na początku dziennym. Zaczynał i kończył dzien tym, nawet w nocy potrawil wstać na wiaderko. W ciągu dnia kilka krotnie palił. Nie cierpiałam jak palił, smród i jego zamulebie. Jak nie palił nerwowy, tak bardzo że czasem czekałam żeby zapalił i się skończyło. Do tego co jakiś czas amfetamina. Za każdym razem mówiłam, że to ostatni raz, następnym odejdę. Ponad to koledzy, dzień w dzień. Ale bywał też naprawdę kochany, dbający...
W ciąży była sytuacja, że jechałam po niego. Były godz popołudniowr, jeszcze nic nie jadłam, nie vhvialam iść, bo gdyby wrócił o musiał czekać był by zly. Więc gdy wrócił, poprosiłam go, to krzyczał że mogłam sobie pójść, że on z pracy wrócił etc. Nie poszedł. Innym razem też prosiłam żeby poszedł, do sklepu to też się nasluchalam. Więcej nie prosiłam..
Urodziło się dziecko. Na porodowce po marihuanie. Później pojechał odsypiac. Gdy wróciliśmy, oczywiście kolega przyszedł pić i jarac.. Innego razy pojechał i nie było go długo. Wtedy akurat przepraszal. Gdy dziecko miało ok 15 dni pojechał na koncert, nacpal się. Było mi bardzo przykro, płakałam. Na następny dzień, przyszedł zjazd. On nie obecny, potrzebowałam jego czułości u nic. Kazałam mu pójść, poszedł się nawciagac. Gdy wrócił powiedziałam, że się pakujemy, że miał to być ostatni raz. Na następny dzień rzucił przepraszam. Wprowadziliśmy się. Od razu pisał do swojej wielkiej miłości. Bolało. Ale po tym coś próbowaliśmy spotkaliśmy się w hotelu, było cudownie. Ale po paru h stwierdził, że musi wracać do domu, ja ze myślałam że z nami chce spędzać jak najwięcej czasu. On że tam jego dom. I tak przyjeżdżał raz na tydzień, na dwa. Znów ona.. Piękne, czule wiadomości. Umarłam. Powiedziałam pierwszy raz przykre słowa. Później opowiadał że jak ona przyjedzie to coś, że jeszcze nie wie co z tego będzie. Później zaczęł się wypierac znajomości z nią, że chce niby że mną. Napisałam do niej. Zaczął mnie wyzywać, od tępych, nirbornalnych, że mam śpier.. Ze go nie obchodze, blokować mnie, pokazywać jej nasze wiadomości. Nie wyszło im. Znów zaczął być miły, spotykać się że mną na sex. Wiele kłamał w tym czasie, bardzo się wypieral i tak prawda wychodziła Pojawiła się nowa obcokrajowa kobieta. W tym czasie i ja się z kims spotkałam. Ale nie była to odpowiednia osoba.. Później mój kochany, znów spotkał się że mną na sex. I zaproponował kolejny raz, nie zgodziła się. Powiedziałam że ma ją żeby jej się trzymał. W ten dzień wprowadziła się do niego. Na następny dzwoniłam do niego. I już bardzo mnie wyzywal, powiedziałam że zniszczył mi życie. On że to moja wina. Sama sobie jestem winna. Bo co z tego że on brał jak nie latał, powiefzialam, że od razu poleciał do swojej miłości. On że mam patrzeć na siebie bo święta nie jestem, tłumaczyła że ja się spotykałam dopiero, jak Ona Ona i znów Ona.. Ze ja mu powiedziałam że go nie kocham, że żałuję, po tych wszystkich słowach, że tak naprawdę nie powinnam z nim rozmawiać, a nigdy go nie potraktowałam jak on mnie. Nie oczywiście.. Kazał mi sobie kogoś znaleźć, bo już ma mnie dość. Rozlaczylam się, wydzwanial. Nigdy już nie odebrałam i się nie odezwałam. Było to dla mnie jak cios w policzek... Jak szmata do sexu, a do kochania inna..
Teraz pytania :
Czy na prawdę nie miałam powody żeby odejść?
Czy to ze brał ale '' nie latał '' powinnam faktycznie przrtrzymac?
Nie normalna, taka stałam się naprawdę, wydzwanialam jak opetana, płakałam, on mnie wyzywal. Jak to wybaczyć sobie? Jak sprawić, żeby mnie za taką nie miał?
Czy faktycznie jestem na równi z nim, że mu źle mówiłam, że się z kimś spotykałam?
Czy jestem rozpadowi związku?
Czy on faktycznie się dużo starał po rozstaniu, a ja za dużo wymagałam?
Jeszcze bezszczelnie stwierdzil,zd jej nie zdradził. Nóż kurcze, gdybym tam nie była może bym uwierzyła. Po rozstaniu poznałam go od innej strony, strasznie klamliwego, chociaż zawsze miał z tym problem. Osobę która potrafi zdradzać, tego bym sie nie spodziewała, stał mi sie dziwnie obcy