On tam, ja tu - czyli związek na odległość... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ZWIĄZEK NA ODLEGŁOŚĆ, MIŁOŚĆ PRZEZ INTERNET » On tam, ja tu - czyli związek na odległość...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 6 ]

1 Ostatnio edytowany przez lady.annm (2018-08-27 01:12:00)

Temat: On tam, ja tu - czyli związek na odległość...

Witam, od dawna śledzę forum, wiele osób znalazło tu pomoc więc i ja postanowiłam opisać swoją historię i prosić o rady...

Moja historia zaczęła się 3 lata temu, to właśnie wtedy poznałam Go na pewnym portalu.  Dzieli nas odległość blisko 600 km. Na początku to była zwykła wymiana zdań o wszystkim i o niczym. Nie szukałam faceta, po prostu chciałam porozmawiać. Po pewnym czasie wymieniliśmy się numerami telefonów. Nigdy nie zapomnę naszej pierwszej rozmowy, połączenie trwało blisko 3h i żadne z nas nie chciało nacisnąć czerwonej słuchawki... Od tego momentu takie rozmowy były codziennością. Każdego dnia wieczorem dzwonił, każdego dnia opowiadaliśmy jak minął nam dzień, tak zaczęliśmy się poznawać. Rozmawialiśmy o tych dobrych i złych momentach naszego życia, dzieliliśmy się smutkami i radościami, problemami w rodzinie i pracy.  Z biegiem czasu przyzwyczaiłam się do tych rozmów, czekałam z niecierpliwością, kiedy usłyszę ten upragniony dzwonek telefonu...

Po pewnym czasie zaproponował spotkanie, ja jednak podchodziłam do tego z dystansem. Bałam się, że mogę się mu nie spodobać (wiedział jak wyglądam, należę jednak do osób z kompleksami i mimo, że wiele osób powtarza mi, że niepotrzebnie je mam to obawa była). Propozycji spotkania z jego strony przez ten czas padło kilka, ja mimo że bardzo chciałam poznać go osobiście, zawsze odmawiałam, lub odwlekałam je w czasie.  Wiedziałam, że jest mu z tego powodu przykro, mimo wszystko w dalszym ciągu codziennie wieczorem odbierałam od niego upragniony telefon.

W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że jestem uzależniona (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Zawładnął moimi myślami, z niecierpliwością czekałam na wiadomość czy telefon. Czułam zazdrość, kiedy podczas rozmowy wspominał o koleżance z pracy czy sąsiadce, która próbowała go podrywać. Często zasypialiśmy z telefonem przy uchu, kto pierwszy się przebudził ten kończył rozmowę. Oprócz tych dobrych chwil zdarzały się i takie, w których pod wpływem emocji ktoś powiedział o parę słów za dużo i wtedy następowała cisza... Cisza której nienawidziłam, zdarzało się, że z tego powodu nie spałam całą noc.

Tak minął rok, drugi, prawie trzeci i w końcu podjęłam decyzję, chce się spotkać. Po trzech latach... Emocje, które wtedy mną targały są nie do opisania, z jednej strony cieszyłam się, że w końcu będę mogła go dotknąć, z drugiej zaś cały czas była ze mną obawa (nie przed tym, że może zrobić mi krzywdę) to był strach, że ta znajomość się skończy, czego nie byłam w stanie sobie wyobrazić... W końcu nadszedł ten dzień, wsiadłam w samochód i pojechałam na drugi koniec Polski do mężczyzny, którego znałam ze zdjęć, głosu  i rozmów.  6 dni.... 6 najlepszych dni w moim życiu. Nie obchodziło mnie nic co działo się wokół. Było obok, na wyciągniecie ręki, mogłam go przytulić, pocałować. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy, wróciłam do domu i nie poznaję siebie, jeszcze nigdy w życiu nie tęskniłam tak bardzo za drugą osobą, płaczę z byle powodu, nie mogę zebrać myśli, nie śpię w nocy. Jednak mam o wile większe zmartwienie... Mam wrażenie, że od  mojego powrotu zmieniła się nasza relacja, niestety w gorszym kierunku. Wymieniliśmy kilka wiadomości, napisał ze nie spodziewał się, że tak to wszystko się potoczy, podobno bardzo za mną tęskni i nie może sobie z tym poradzić, przyznał też że trapi go jedna sprawa...  w jednej z wiadomości zapytał mnie, jak ja widzę naszą relację na taką odległość (600 km)??. Powiem szczerze, że nie wiem co mam mu odpowiedzieć.  Bardzo chcę, żeby z tej naszej znajomości zrodziło się coś poważnego, zależy mi na nim... Problemem jest jednak odległość, na tą chwilę nie wchodzi w grę przeprowadzka kogoś do drugiej osoby ( ja kończę ostatni rok studiów, on ma dobra pracę). Dzisiaj zadzwonił  po raz pierwszy od mojego powrotu (właśnie minął tydzień) wiem, że to przez natłok pracy, ale ta rozmowa, nie daje mi spokoju... Oboje boimy się wyznać prawdę o naszych uczuciach, bo obawiamy się reakcji drugiej osoby. Podczas spotkania nie padły żadne wyznania. Jedak wiem, że musimy wyjaśnić sobie pewne sprawy bo inaczej oszaleje...

Może ktoś z Was był w podobnej sytuacji i może podzielić się co zrobić w takiej sytuacji???
Z góry dziękuję za pomoc, pozdrawiam.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: On tam, ja tu - czyli związek na odległość...

Kochana, strasznie ciężka sytuacja... Ja myślę, że najlepszym rozwiazaniem bedzie ppgadanie z nim o tym i powiedzenie tego co nam tutaj. Jeśli jemu też zależy to może kiedyś po studiach dałabyś rade sie przeprowadzić, a na razie widywalibyście sie co jakiś czas (np co dwa tygodnie) Co prawda nie ja, ale moja koleżanka miała faceta, z ktorym przez dwa lata musiała żyć na odległość (9h jazdy) i widywali sie właśnie tak, jak napisałam smile Zazwyczaj ona jechała do niego na weekend, bo studiowała, wiec weekendy miała wolne, a czasem on jak tylko mógł smile Teraz od roku mieszkają razem, a za tydzień wybieram sie na ich ślub (jestem świadkową big_smile) i powiem Ci, że nie znam lepszej pary! Grunt to rozmawiać- im też było ciężko, ale relacje, ktore w 90% polegają na rozmowie i poznawaniu siebie potrafią przerodzić sie w milosc na całe życie! Rok to nie długo, pogadaj z nim, zapytaj, jak on to widzi i może uda wam się dojść do jakiś wniosków i wspólnych decyzji smile i nie boj sie tego! Szczerość jest dobra smile

3

Odp: On tam, ja tu - czyli związek na odległość...

Nie bardzo rozumiem w czym jest problem. Od trzech lat znasz faceta telefoniczno-korespondencyjnie. Dowiedziałaś się że na żywo ani on ciebie ani ty jego z łóżka nie wygonicie. Kończysz studia za klika miesięcy i będziesz szukać pracy. Czemu nie w jego okolicy?

4

Odp: On tam, ja tu - czyli związek na odległość...

Ja też nie rozumiem w czym jest problem.
Jak sie toczą sprawy?

5

Odp: On tam, ja tu - czyli związek na odległość...

Jeśli po tylu latach nie macie ustalonego czasu na zlikwidowanie odległości to nie krzywdzcie siebie nawzajem i rozstancie się. Byłem w tym dwa lata i walka z myślami jak to poskładać do kupy w szczególności gdy jedna osoba tak myśli a druga jest zahartowana w odwiedzinach i to jej pasi jest ciężkie. Na jego pytanie czy ma sens to wszystko przez tą odległość też się nie dziwię. Też jak ci zależy myślisz że lepiej jak odejdzie do innej i będzie szczęśliwy gdyż wydaje ci się że to nie ma sensu. Ale ty masz idealna sytuację poznać się jeszcze przez rok i razem zamieszkać jak skończysz studia.

6

Odp: On tam, ja tu - czyli związek na odległość...
lady.annm napisał/a:

Moja historia zaczęła się 3 lata temu, to właśnie wtedy poznałam Go na pewnym portalu.  Dzieli nas odległość blisko 600 km...

Bałam się, że mogę się mu nie spodobać (wiedział jak wyglądam, należę jednak do osób z kompleksami i mimo, że wiele osób powtarza mi, że niepotrzebnie je mam to obawa była).

Po trzech latach...
   6 dni.... 6 najlepszych dni w moim życiu. Nie obchodziło mnie nic co działo się wokół.

Jednak mam o wiele większe zmartwienie... Mam wrażenie, że od  mojego powrotu zmieniła się nasza relacja, niestety w gorszym kierunku. Wymieniliśmy kilka wiadomości, napisał ze nie spodziewał się, że tak to wszystko się potoczy, podobno bardzo za mną tęskni i nie może sobie z tym poradzić, przyznał też że trapi go jedna sprawa...  w jednej z wiadomości zapytał mnie, jak ja widzę naszą relację na taką odległość (600 km)??.

Problem leży zapewne w tym, że autorka ma poważne kompleksy.
Dlatego wybór faceta był nieprzypadkowy- 600 km pozwala długo odkładać pierwsze spotkanie.
Spotkanie w realu wspaniałe, ale podejrzewam że przyszłość relacji była przesądzona już w momencie, kiedy Ona podjęła decyzję o spotkaniu. Musiała wiedzieć, że kompleksy zniekształcą odbiór sygnałów jakie wysyłał ten chłopak po spotkaniu na tyle, by mogła z czystym sumieniem z nim zerwać i schować się ponownie do swojej skorupy.
Autorko, czy warto dla sześciu dni marnować 3 lata życia? Na dodatek nie tylko swojego? Nie będziesz mieć wyrzutów sumienia?

Posty [ 6 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ZWIĄZEK NA ODLEGŁOŚĆ, MIŁOŚĆ PRZEZ INTERNET » On tam, ja tu - czyli związek na odległość...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024