patryk.trier napisał/a:W wieku 16 - 18 lat chorowałem na trądzik piorunujący. Jeżeli ktoś myśli, że mam na myśli jakąś głupią wysypkę to niech spojrzy na zdjęciach w google. Okres, w którym ludzie poznają nowych znajomych, znajdują dziewczyny, przeżywają swój pierwszy raz... ja spędziłem nie mogąc patrzyć na siebie w lustro. W kompletnej samotności, depresji, płacząc co noc w poduszkę.
Obecnie mam 22 lata i wprawdzie trądzik udało mi się wyleczyć całkowicie izotekiem, za to całe plecy i klatkę piersiową mam w ogromnych, ohydnych bliznach. Twarz jakoś się uchowała i chyba tylko dlatego ze sobą nie skończyłem. Mam także ogromne blizny na psychice. Chyba nikogo nie zaskoczy to, że od tamtej pory nie miałem dziewczyny, znajomych. Egzystuje z dnia na dzień. Jestem na studiach, ale codziennie zastanawiam po co to wszystko.
Sam nie wiem dlaczego to piszę. Czy ktoś miał podobne doświadczenia? Jak wam udało się wyjść na prostą.
Nie miałam nigdy trądziku, ale zakochałam się w facecie, który miał tę postać trądziku na twarzy. Zupełnie w niczym mi to nie przeszkadzało, ale pamiętam, że moja matka miała problem z tym, jak on wygląda. Nic sobie z tych blizn nie robiłam, bo uwierz lub nie - nie dla każdej osoby taki wygląd będzie problemem, jeśli pod innymi względami się dopasują.
Come on, ludzie mają trądzik. Ludzie mają rozstępy. Ludzie mają blizny po wypadkach. Ludzie rodzą się z niepełnosprawnościami.
Twoim problemem nie jest trądzik - choć nie wątpię, że jest trudno z nim żyć i że nie ułatwia spraw. Problemem jest to, że ty sam nie akceptujesz swojego wyglądu. Powiem ci, że ten facet, o którym pisałam miał takie normalne poczucie własnej wartości, że po prostu przez większość czasu nawet nie widziałam, że coś z jego cerą jest nie tak.
Czyli - masz trądzik czy nie, będzie ci trudno w relacjach z ludźmi, jeśli nie zbudujesz poczucia własnej wartości na innym, solidnym i niezmiennym fundamencie.
Są osoby, które mogą ci w tym pomóc.