Żony alkoholików! - dylematy zostawić czy życ z nim? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Żony alkoholików! - dylematy zostawić czy życ z nim?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 12 ]

Temat: Żony alkoholików! - dylematy zostawić czy życ z nim?

Witam wszystkich! Jestem żoną alkoholika od 19 lat. Dotarło do mnie jakis czas temu, ze wyszłam juz za chorego człowieka. Mimo wszystko mam dylematy i wątpliwości, targaja mna rózne uczucia. Mąż pracuje za granicą. Wpada do domu raz na miesiąc lub dwa. Mamy dom, dwojke dzieci (17 i 18 lat). Mąż jest pracowity, złota raczka. Niestety jest bardzo skryty, czesto zadasany, pełen pretensji do świata, ze musi pracować, wszyscy są przeciwko niemu. Najgorsze jest to, ze jak przyjezdza to pije, czasem mniej, czaem wiecej, ale raz w roku zdarza mu się wpadać w ciąg tygodniowy. Ja czekam na męża gdy wrozi, bo przecież się nei widujemy a on popija, bo twierdzi, ze mu wolno, za e[anuje nad sytuacją. Powinna m sie cieszyc ze przyjezdza po miesiacu aja sie poprostu boje. Zycie moje polega na lęku i kreci się wokół picia męża, tzn, kiedy znowu bedzie ciag, i czy bedzie chodzi w domu podpity. A jak jest pijany to gada bzdury, pretensje wygłasza, spac sie nie da, bo chodzi po nocy, wstaje zeby sie napic. A jak juz sie podniesie z picia po detoksie to zabiera sie do roboty. Złozyłam pozew o rozwód, rozprawa w lutym 2016r. On się zaszył i mysli , ze sprawa załatwiona, rozmawiac ze mna o problemie nie chce. Jak wyjezdza czyje sie  spokojna. Mimo wszystko mama obawy, wiem, ze to bedzie wielka zmiana, rewolucja w zyciu, ze przestane byc jego zona. Z jdenej strony ciesze sie spokojem i brakiem leku a z drugiej zal mi tego, ze miałam przy sobie człowieka pracowitego, ktory dbał o dom. A i jeszcze jedno, jak mu tlumaczyłam, ze jestem nieszczesliwa, to on tego nie rozumie, twierdzi, ze mam wsztystko , kase, dom, samochod inie rozumie tego, ze potrzebuje milosci, bezpieczenstwa i spokoju, i trzezwego męża. On mnie zapewnia, ze mnie kocha, bo przecież mam takie luksusy. Zupełna blokada, brak porozumienia. Prosze Was, może ktora ma takie samo doświadczenie, napiszcie coś.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Żony alkoholików! - dylematy zostawić czy życ z nim?

Jedno pytanie, czy ty pracujesz?

3

Odp: Żony alkoholików! - dylematy zostawić czy życ z nim?
Ediszon napisał/a:

Zycie moje polega na lęku i kreci się wokół picia męża, tzn, kiedy znowu bedzie ciag, i czy bedzie chodzi w domu podpity. A jak jest pijany to gada bzdury, pretensje wygłasza, spac sie nie da, bo chodzi po nocy, wstaje zeby sie napic.

Nie masz życia poza tym jak wraca do domu ??
że piszesz że Twoje życie się kręci wokół jego picia ??

To co tworzycie to trochę imitacja małżeństwa, Ty zapewne masz pretensje że dzieci na głowie, dom, On że zarabia pracą poza domem

Obydwoje w stresie, nerwach, na własną rękę poniekąd
Niestety materialne kwestie nie zastąpią tego co do funkcjonowania związku jest fundamentem, to o czym piszesz to zamienniki niestety

Ediszon napisał/a:

On mnie zapewnia, ze mnie kocha, bo przecież mam takie luksusy

Bo on Cię kocha na swój sposób sad "chory"


Ediszon napisał/a:

Mimo wszystko mam obawy, wiem, ze to bedzie wielka zmiana, rewolucja w zyciu, ze przestane byc jego zona

Jeśli tylko go straszysz tym rozwodem, nie będziesz konsekwentna, to tylko i wyłącznie podkopujesz sama siebie, tyle dodam

Szczerze to jaka to będzie rewolucja, byłaś większość czasu sama, teraz będziesz w zasadzie tak samo, co to będzie za rewolucja

Rewolucją może być to żebyś zrozumiała co chcesz, i zaakceptowała to, krótko mówiąc trzeba się pozbyć obaw

pozdr

4

Odp: Żony alkoholików! - dylematy zostawić czy życ z nim?

Mam 41 lat, pracuje, mam znajomych i wielka chęć cieszenia się z życia. Tylko jak myślę o nim od razu ogarnia nie przerażenie, właściwie to, życie z nim jest przygnebiające. Nigdzie razem nie wychodzimy, teraz to juz nawet na zakupy nie jeździmy razem. O pożyciu małzeńskim to nawet juz nie wspomnę, wygasło jakieś parę miesięcy temu. Kiedyś jeszcze gdy był trzeźwy jakoś go znosiłam, teraz to nawet gdy jest trzeźwy nie mogę na niego patrzeć. W czasie ciągów alkoholowych zachowuje się agresywnie i ma omamy. Podejmował leczenie już wiele razy. Polegało ono na wizycie u lekarza, który przepisywał mu leki typu anticol, oraz na wątrobe i chyba na depresję. Jak poczuł sie lepiej, to leki odstawiał i znowu zaczynała się jazda alkoholowa. Wiem, ze zaszycie to nie leczenie. O mitingach nie chce słyszec, proponowałam mu terapie wspólną, to mnie wyśmiał. No i tak powoli oddalilismy się od siebie. Łączą nas sprawy majatkowe i dzieci. Złożyłam pozew rozwodowy, bo juz nie miałam siły tego znosić, wysiadałam powoli psychicznie. I nie zrobiłam tego żeby go straszyć, choć on tak myslał, do czasu. Rozmawiałam z nim już wiele razy na temat rozwodu, uprzedzałam go, że jeżeli to sie nie zmieni to musimy się rozstać. Wiem, że powinna zrobic to wczesniej, ale zawsze była nadzieje, że się poprawi sytuacja.

"Tenniedobry2" - ja bardzo dziekuje ci za te opinie. Wiesz, ja nigdy nie miałam do niego pretensji o to ze mam wszystko na głowie, ja zawsze się cieszylam z tego co mam. Doceniałam jego pracę. Zaakceptowałam taki układ. Lubie zajmowac sie domem, tylko chciałabym miec w tym domu faceta, który zrozumie i tak samo jak ja bedzie się cieszył z życia. Wyczekiwałam jego przyjazdu, a jego picie doprowadziło do tego, że nie moglam doczekac się kiedy znowu wyjedzie. najbardziej bolało mnie to, że nie chciał rozmawiać. Jemu było dobrze, tak jak było. Masz rację rewolucji wielkiej nie bedzie, bo i tak praktycznie zyłam sama. Zdałam sobie sprawe, że on się nie zmieni, nie wykazuje checi porzucenia nałogu, nie pomagały prosby, grozby, płacz. Wiem, że nie chce z nim zyć, bo wielokrotnie mnie zawodził. A jak usłyszałam od niego, że każdy kto pije alkohol jest alkoholikiem, to już nawet nie było sensu prowadzic rozmowy. Pozdrawiam serdecznie.

5

Odp: Żony alkoholików! - dylematy zostawić czy życ z nim?
Ediszon napisał/a:

Podejmował leczenie już wiele razy. Polegało ono na wizycie u lekarza, który przepisywał mu leki typu anticol, oraz na wątrobe i chyba na depresję. Jak poczuł sie lepiej, to leki odstawiał i znowu zaczynała się jazda alkoholowa. Wiem, ze zaszycie to nie leczenie. O mitingach nie chce słyszec, proponowałam mu terapie wspólną, to mnie wyśmiał.

jeden gość w necie fajnie o tym mówi, obrazuje to mniej więcej tak że siedzi się w swoim własnym gównie, i usilnie "prosi" żeby żeby nikt nie "kołysał" żeby te "fekalia" się nie wlewały bo buzi
żeby wyjść z tego "gówna" to trzeba samemu chcieć, żebyś nie wiem co robiła, nie wyciągniesz, taka masa ma bardzo wielką siłę przyciągania, trzyma za każdą część człowieka do której się może przykleić
to o czym piszesz w moim przekonaniu, to tylko zamiennik, bez czegoś więcej nie dziwne powroty do alko

Ediszon napisał/a:

Łączą nas sprawy majątkowe i dzieci.

wiążą ręce chyba

dokładnie identyczny przykład mam w swoim otoczeniu, od roku gościa nie widziałem(pewnie się gdzieś pląta za granicami Polski "oburzony" na świat), potrafił przez 3 lata akceptować romans żony, żeby tylko komfort picia mieć

zresztą po co szukać przykładów, przykład właśnie pisze do Ciebie smile
ja dość szybko się kapnąłem że nie alkohol jest jest moim problemem, pewnie uniknąłem tym samym odwyki, anticole, i inne półśrodki, ponad rok walczyłem nie wiedząc z czym (pijane myślenie, ciasnota emocjonalna)

samo to nie przyszło  każdym razie

wszystkiego dobrego Ci życzę !!!!

6

Odp: Żony alkoholików! - dylematy zostawić czy życ z nim?

Witam, postanowiłam zapytać Was żony alkoholików aby móc zrozumieć... Mój ojciec jest alkoholikiem. Nie potrafię zrozumieć mojej mamy, kocham ją najmocniej na świecie ale nie umiem pojąć jej zachowań, może Wy pomożecie mi zrozumieć. Mam siostrę obie jesteśmy dorosłe ja mam kochanego męża ona również jest mężatką i dodatkowo mamą. Jestesmy dorosłe, kiedys mama mówiła ze nie rozwiodła się bo praca, małe dzieci... teraz juz nie może tego powiedzieć Mieszkają w domu który należy do niej , on stracił pracę własnie przez picie, ona pracuje i świetnie sobie radzi, więc nie chodzi tu o środki materialne. Wiele razy po jego piciu powtarzała ze to ostatni raz, że weźmie z nim rozwód - wiele razy a za każdym jednak dawała szanse,  razem z siostra juz sił nie mamy wbijamy do głowy jej zeby sie go pozbyła po co on jest? ja zaczełam go nienawidziec poukładałam sobie w głowie to choc było ciężko, na poczatku próbowałam pomóc żeby poszedł sie leczyc , rozmowy itd juz wiem ze to nic nie da. Mam w środku żal do mamy że pozwoliła by nasze dzieciństwo było jakie było. Ojciec jak nie pije nie jest zły, ale to jest chory człowiek ja sie poprostu boje zeby nie doszło do tragedii. 
Proszę Was wyjaśnijcie mi jej zachowanie, dlaczego Wy tkwicie w takich związkach?
Dlaczego ona jeszcze się go nie pozbyła z życia swojego i naszego?
Mnie alkoholizm ojca nauczył tylko jednego - nigdy nikomu nie dam się poniżać, nigdy nie bede z mężczyzną który jest uzależniony, chce miec normalne życie wracac do domu i sie tym cieszyc, tak też mam i nie wyobrazam sobie jak kobiety mogą byc z kims kto niechce pomocy i stwarza problemy niszczy życie.  Czy któraś z Was może mi odpowiedzieć, wyjaśnić zachowanie mojej mamy, kobiety której moąż jest alkoholikiem?

7 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-05-28 13:13:04)

Odp: Żony alkoholików! - dylematy zostawić czy życ z nim?
kirakira1 napisał/a:

(...) Czy któraś z Was może mi odpowiedzieć, wyjaśnić zachowanie mojej mamy, kobiety której moąż jest alkoholikiem?

To proste. Twój ojciec jest uzależniony, Twa matka - współuzależniona.




Edycja:
Odszukaj stronę Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA), na niej zakładkę "Rodzina, dzieci" - pierwszy link to informacje o współuzależnieniu.

8

Odp: Żony alkoholików! - dylematy zostawić czy życ z nim?
Wielokropek napisał/a:
kirakira1 napisał/a:

(...) Czy któraś z Was może mi odpowiedzieć, wyjaśnić zachowanie mojej mamy, kobiety której moąż jest alkoholikiem?

To proste. Twój ojciec jest uzależniony, Twa matka - współuzależniona.




Edycja:
Odszukaj stronę Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA), na niej zakładkę "Rodzina, dzieci" - pierwszy link to informacje o współuzależnieniu.


Wiele o tym czytałam wiem, że jest współuzależniona. Myślałam, że któraś z Was pomoże mi zrozumieć co ona myśli, co Wy myślicie dlaczego nie potraficie podjąć konkretnych decyzji odizolować się od człowieka pasożyta - przepraszam inaczej nie umiem tego nazwać. Ona ma wsparcie, bez niego byłoby jej lepiej nie byłaby samotna ma nas, moja siostra mieszka zaraz koło niej ja trochę dalej. Dlaczego te kobiety tak się zachowują, czytałam o współuzależnieniu ale to nie jest wyjaśnione, może któraś z Was powie mi co czujecie i co powinnam zrobić żeby wkoncu pozbyć się go z naszego życia, żeby dotrzeć do swojej mamy - bo pozbyć się go może tylko ona.

Jeśli mogę Wam coś poradzić jako dziecko wychowane z alkoholikiem - lepiej dla dziecka mieć tylko jednego rodzica, to dziecko jak dorośnie będzie mieć do Was żal że nic nie zrobiłyście by życie wygladało inaczej, poprostu normalnie. Ja zawsze bede DDA i to brzemię, będzie miało wpływ na mnie do końca życia.

9 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-05-28 20:12:49)

Odp: Żony alkoholików! - dylematy zostawić czy życ z nim?

Nie jestem ani żoną alkoholika, ani osobą współuzależnioną.

Dlaczego część współuzależnionych nie odchodzi od osoby uzależnionej? Bo myślą sobie między innymi, że:
- ślubowali wspólne życie na dobre i złe,
- nie może zostawić, bo się kochają,
- uzależniony jest dobrym człowiekiem, gdy jest trzeźwy,
- uzależniony nie poradzi sobie bez niej/niego,
- on/ona nie poradzi sobie bez uzależnionego,
- nie jest tak źle, inni mają gorzej,
- on/ona tak dużo nie pije,
- on/ona/ ma powody, by pić,
- każdy facet pije,
- it.p.
(Tak, wiem. Z boku to tak absurdalne myślenie, że wydaje się niemożliwe. Podobnie jest np. z kompleksami: dopóty są to kompleksy innych, to są one irracjonalne, inaczej w przypadku własnych - te mają swe uzasadnienie wink ).

Pomóc osobie współuzależnionej można (tak samo jak uzależnionej) tylko wtedy, gdy ona tej pomocy będzie chciała. Paradoksalnie (podobnie jest w przypadku uzależnionych), pomoc działa demobilizująco, dzięki niej osoba współuzależniona niczego w swym zachowaniu nie zmienia: złapała oddech, może brnąć dalej. Poza tym, dla osoby mającej lat 50 i więcej uświadomienie sobie tego, że jej całe dorosłe życie było kiepskim, jest ekstremalnie trudne i bolesne.

10

Odp: Żony alkoholików! - dylematy zostawić czy życ z nim?
kirakira1 napisał/a:

Jeśli mogę Wam coś poradzić jako dziecko wychowane z alkoholikiem - lepiej dla dziecka mieć tylko jednego rodzica, to dziecko jak dorośnie będzie mieć do Was żal że nic nie zrobiłyście by życie wygladało inaczej, poprostu normalnie.

Też tak uważam. Jako DDA powtarzam to każdej współuzależnionej, ale to nic nie da. Współuzależniona nie rozumie, bo też jest chora sad .

Majac na uwadze tłumaczenia mojej mamy jest tak:

Wielokropek napisał/a:

- ślubowali wspólne życie na dobre i złe,
- uzależniony jest dobrym człowiekiem, gdy jest trzeźwy,
- on/ona nie poradzi sobie bez uzależnionego,

Dodam do tego:
- to jest choroba, a człowieka w chorobie się nie zostawia
- to nie po Bożemu wyrzucić człowieka jak psa
- nie zostawię majątku, wszystkiego na co pracowałam całe życie, to moja krwawica, którą on roztrwoni, a ja się z dziećmi będę tułać po noclegowniach
- dzieci muszą mieć pełna rodzinę (to nic, ze patologiczną wink )
- Bóg go będzie rozliczał, nie mnie oceniać
- co ludzie powiedzą gdy odejdę lub go wyrzucę
- rodzina się wyrzeknie, a rodzina jest najważniejsza

Wielokropek napisał/a:

Pomóc osobie współuzależnionej można (tak samo jak uzależnionej) tylko wtedy, gdy ona tej pomocy będzie chciała. Paradoksalnie (podobnie jest w przypadku uzależnionych), pomoc działa demobilizująco, dzięki niej osoba współuzależniona niczego w swym zachowaniu nie zmienia: złapała oddech, może brnąć dalej. Poza tym, dla osoby mającej lat 50 i więcej uświadomienie sobie tego, że jej całe dorosłe życie było kiepskim, jest ekstremalnie trudne i bolesne.

Zgadzam się. Mój ojciec już nie żyje kilka lat, ale mama do dziś jest współuzależniona. Zachowuje się jakby ojciec był wspaniałym człowiekiem, biega na grób codziennie, dba o nagrobek (świeże kwiaty, zapalone znicze, czystość), msze co najmniej raz w roku i domaga się, by dzieci chodziły często na cmentarz. Już się nie zmieni. Gdy ojciec umarł to myślałam, ze mama odżyje... zacznie się cieszyć życiem, korzystać z niego. A mama przez 2 lata rozpaczała, że mało pieniędzy, że nie ma kto jej pomóc, że on by to naprawił, on by poszedł załatwić, on by i tamto. Jakby był niezastąpiony.
Tłumacze to w ten sposób: Nie umie sobie poradzić bez pośrednika alkoholu jakim był ojciec, bo teraz ją nic nie łączy z nałogiem, a jako współuzależniona... ma pociąg do nałogu. Sama się nie napije, bo się brzydzi, ale pośrednio ciągnie ją do tego życia z alkoholikiem. Dlatego nie umie inaczej żyć i nawet nie chce, bo nie zna innego życia. A nowe wzbudza w niej lęk, wiec się nie podejmuje innego-nowego życia. Błędne koło.

11

Odp: Żony alkoholików! - dylematy zostawić czy życ z nim?
tajemnicza75 napisał/a:
kirakira1 napisał/a:

Jeśli mogę Wam coś poradzić jako dziecko wychowane z alkoholikiem - lepiej dla dziecka mieć tylko jednego rodzica, to dziecko jak dorośnie będzie mieć do Was żal że nic nie zrobiłyście by życie wygladało inaczej, poprostu normalnie.

Też tak uważam. Jako DDA powtarzam to każdej współuzależnionej, ale to nic nie da. Współuzależniona nie rozumie, bo też jest chora sad .

Majac na uwadze tłumaczenia mojej mamy jest tak:

Wielokropek napisał/a:

- ślubowali wspólne życie na dobre i złe,
- uzależniony jest dobrym człowiekiem, gdy jest trzeźwy,
- on/ona nie poradzi sobie bez uzależnionego,

Dodam do tego:
- to jest choroba, a człowieka w chorobie się nie zostawia
- to nie po Bożemu wyrzucić człowieka jak psa
- nie zostawię majątku, wszystkiego na co pracowałam całe życie, to moja krwawica, którą on roztrwoni, a ja się z dziećmi będę tułać po noclegowniach
- dzieci muszą mieć pełna rodzinę (to nic, ze patologiczną wink )
- Bóg go będzie rozliczał, nie mnie oceniać
- co ludzie powiedzą gdy odejdę lub go wyrzucę
- rodzina się wyrzeknie, a rodzina jest najważniejsza

Wielokropek napisał/a:

Pomóc osobie współuzależnionej można (tak samo jak uzależnionej) tylko wtedy, gdy ona tej pomocy będzie chciała. Paradoksalnie (podobnie jest w przypadku uzależnionych), pomoc działa demobilizująco, dzięki niej osoba współuzależniona niczego w swym zachowaniu nie zmienia: złapała oddech, może brnąć dalej. Poza tym, dla osoby mającej lat 50 i więcej uświadomienie sobie tego, że jej całe dorosłe życie było kiepskim, jest ekstremalnie trudne i bolesne.

Zgadzam się. Mój ojciec już nie żyje kilka lat, ale mama do dziś jest współuzależniona. Zachowuje się jakby ojciec był wspaniałym człowiekiem, biega na grób codziennie, dba o nagrobek (świeże kwiaty, zapalone znicze, czystość), msze co najmniej raz w roku i domaga się, by dzieci chodziły często na cmentarz. Już się nie zmieni. Gdy ojciec umarł to myślałam, ze mama odżyje... zacznie się cieszyć życiem, korzystać z niego. A mama przez 2 lata rozpaczała, że mało pieniędzy, że nie ma kto jej pomóc, że on by to naprawił, on by poszedł załatwić, on by i tamto. Jakby był niezastąpiony.
Tłumacze to w ten sposób: Nie umie sobie poradzić bez pośrednika alkoholu jakim był ojciec, bo teraz ją nic nie łączy z nałogiem, a jako współuzależniona... ma pociąg do nałogu. Sama się nie napije, bo się brzydzi, ale pośrednio ciągnie ją do tego życia z alkoholikiem. Dlatego nie umie inaczej żyć i nawet nie chce, bo nie zna innego życia. A nowe wzbudza w niej lęk, wiec się nie podejmuje innego-nowego życia. Błędne koło.

To chyba prawda, że pomóc można tylko jeśli ta osoba będzie chcieć. Jeśli chodzi o moją mamę to napewno nie chodzi o to, że wyrzeknie się rodzina, że sobie ona nie poradzi, czy że ślubowała. Nie umiem jej pomóc, a mogłaby być jeszcze szczęsliwa żyć spokojnie, a nie czekać jak co jakiś czas zaczyna pić. To straszne że osoba najbliższa gotuje nam taki los. Nie umiem się od tej sprawy odciąć nie raz mówiłam niech robi co chce, ale ciągle mam to w głowie. Mam 30 lat a czuję się jak dziecko we mgle. Nie umiem tego zaakceptować w głowie mi się to nie mieśći.

12

Odp: Żony alkoholików! - dylematy zostawić czy życ z nim?
Wielokropek napisał/a:

Nie jestem ani żoną alkoholika, ani osobą współuzależnioną.

Dlaczego część współuzależnionych nie odchodzi od osoby uzależnionej? Bo myślą sobie między innymi, że:
- ślubowali wspólne życie na dobre i złe,
- nie może zostawić, bo się kochają,
- uzależniony jest dobrym człowiekiem, gdy jest trzeźwy,
- uzależniony nie poradzi sobie bez niej/niego,
- on/ona nie poradzi sobie bez uzależnionego,
- nie jest tak źle, inni mają gorzej,
- on/ona tak dużo nie pije,
- on/ona/ ma powody, by pić,
- każdy facet pije,
- it.p.
(Tak, wiem. Z boku to tak absurdalne myślenie, że wydaje się niemożliwe. Podobnie jest np. z kompleksami: dopóty są to kompleksy innych, to są one irracjonalne, inaczej w przypadku własnych - te mają swe uzasadnienie wink ).

Pomóc osobie współuzależnionej można (tak samo jak uzależnionej) tylko wtedy, gdy ona tej pomocy będzie chciała. Paradoksalnie (podobnie jest w przypadku uzależnionych), pomoc działa demobilizująco, dzięki niej osoba współuzależniona niczego w swym zachowaniu nie zmienia: złapała oddech, może brnąć dalej. Poza tym, dla osoby mającej lat 50 i więcej uświadomienie sobie tego, że jej całe dorosłe życie było kiepskim, jest ekstremalnie trudne i bolesne.

Wiele mądrych rzeczy napisałaś, chciałabym żeby była szczęśliwa ale nie pozwala sobie pomóc.

Posty [ 12 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Żony alkoholików! - dylematy zostawić czy życ z nim?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024