Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MOJA NIESAMOWITA HISTORIA » Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 161 z 161 ]

131

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Dokładnie to mialam na myśli, Arleto.
A jak widać, gdy się im zwróci uwagę, jest się posądzanym o osobę która wszczyna burzę w szklance wody.
Jeśli dalej tak pojdzie, zostaną moderatorzy, redaktorzy działow oraz najbardziej aktywni (uzależnieni) uczestnicy forum, ciekawe ile trolli wtedy wytropią lol

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Moim zdaniem dobrze robisz, ja też jestem z kimś kogo nie kocham to uczucie wygasło dawno temu. Jestem z nim z powodu naszej córeczki.

133

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą
Vian napisał/a:
alaclaudie napisał/a:
madoja napisał/a:

Za tym, że historia jest nieprawdziwa, świadczy słowo "schizofremia" użyte przez autorkę.
Gdyby chora była jej matka, autorka nie napisałaby tego wyrazu z takim błędem.

Protestuję.
Jeżeli autorka nie jest wykształcona, nie bedzie wiedziała jak pisać to słowo.
Nawet jeżeli jest, nie musi wiedzieć jak się ta choroba nazywa <poprawnie>.

Racja, to bardzo częsty błąd, podobnie jak "dyslekcja".

Ostatnio zamiast skupiać się na sensie scricto opowieści, zwierzeń, problemów stajecie się sędziami, detektywami którym coś pasuje badz nie do waszych własnych puzzli.
Wyluzujcie i wyciągcie wnioski z tego co ktoś miał ochotę i czas wam napisać. Szanujcie się i bliznich.

Myślę, że właśnie się szanujemy i dlatego, nawykli do wszelakich trolli i prowokacji, staramy się krytycznie podchodzić do tematów.

Popularnie sie mowi o tym chorobach bo czesto wystepuja i raczej sie malo kto zastanawia jak sie pisze, sam nawet nie wiedzialem, ale teraz wiem, bo sprawdzilem i podaje prawidlowa powszechnie wystepujaco pisownie rozumiana na calym swiecie, bo mysle, ze wielu  nie wie i boi sie do tego przyznac!
SCHIZOPHRENIA      DYSLEXIA
nie jest latwo zapamietac... naskakiwanie na kogos z tego powodu jest zalosne....

134

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Weroniko, nie wiem czy się jeszcze odezwiesz, ale może chociaż przeczytasz?

Uderzyły mnie i zaniepokoiły w Twojej historii dwie rzeczy:

- piszesz, że jesteś szczęśliwa, bo Twoje dzieci mają co jeść i dach nad głową i nie muszą słuchać kłótni, czy to naprawdę tak wiele? Czy powinno być powodem do szczęścia? Wg mnie to jest minimum z minimów.

- czy wiesz jakim kosztem zapewniasz dzieciom to minimum? Nie sprzeciwiasz się, zostawiasz mężowi prawo głosu w ważnych sprawach, żeby nie było awantur. Skąd wiesz, że gdy przedstawisz swoje zdanie będzie awantura? Zgadzasz się na każdy seks /rozumiem, że jak nie masz siły lub ochoty też/ i jeszcze pozwalasz mu się poniżać. Piszesz, że usiłuje obniżać Twoją wartość od 16 lat. Na dodatek próbuje Cię izolować od innych wmawiając, że ludzie są fałszywi. Chyba mu się to zresztą udało.

Nie bez powodu pytasz o to czym jest szczęście. Człowiek który go doświadcza nie pyta.

135

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Ja chciałabym się spytać autorki, czy ona czasem nie traktowała od dzieciństwa bycia zakonnicą jako bardziej zawód niż powołanie... Jak to było? Pisałaś, że nie wiedziałaś czemu ale chciałaś nią być. Rozeznałaś to wewnętrzne powołanie? Rozmawiałaś o tym z innymi, miałaś duchowego pomocnika, który czuwał nad twoją spowiedzią i pomagał w rozeznaniu? Bo jak czytałam twoją opowieść to jakoś miałam takie odczucie, że bardziej poniosła cię idea zakonu niż miłość do Boga.

No i nie kumam, jak to się stało, że przespałaś się z facetem, nie dość, że w zakonie, twoim ukochanym miejscu, nawet jego dobrze nie znałaś (pomagał ci ale okazał się palantem, zwykle w małych rzeczach widzi się jak ktoś przybiera maskę, ufałaś mu w 100%?), po prostu przyszedł do ciebie i stało się? Nic ci w głowie nie krzyczało: "Co ty wyprawiasz? To grzech. Złożyłaś ślub, obietnicę samemu Bogu, codziennie go wielbisz, chodzisz na Eucharystię a uprawiasz seks w zakonie, gdzie obok śpią siostry?" I tak w ogóle, bez skrępowania? Że was ktoś nakryje? Ja rozumiem, że często ludzi potrafią ponieść emocje ale ta sytuacja, zwłaszcza, że byłaś (chyba) głęboko wierzącą chrześcijanką zakrawa trochę na hipokryzję. Mam nadzieję, że cię nie uraziłam, po prostu dla mnie to brzmi jak coś mechanicznego, bez myślenia i naprawdę chcę to zrozumieć. Ja także jestem wierząca i może przez to jest to dla mnie tak abstrakcyjne, nie jestem święta, nieustannie upadam i się podnoszę ale pewnych granic świadomie nie potrafiłabym przeskoczyć, od razu wszystko by we mnie krzyczało, chyba musieliby mnie czymś znieczulić, dać jakieś dragi czy coś, żeby mi świadomość znikła.

Co do obecnej sytuacji... Myślisz, że dzieci nie zauważą mistyfikacji jaką tworzysz z życia rodzinnego, braku twojej miłości do męża? To się czuje na kilometr, dzieci zawsze to czują. Myślisz, że mimo to są szczęśliwe? Ja bym nie była gdybym żyła w domu w którym wszystko jest pozorem. Nie wiem czy bardziej je tym uszczęśliwiasz czy niszczysz.

To, jak opisujesz swoją historię jest jakieś takie... mechaniczne, jakbyś się poddała życiu, zero sprzeciwu, jakaś taka bezradność, uległość bije z postów, jakbyś nic nie oczekiwała od życia. Podziwiam cię bo ja bym nawet tygodnia w takim związku nie wytrzymała.

Chcę, żebyś wiedziała, że życzę Ci jak najlepiej ale jestem po prostu ciekawa twojego punktu widzenia bo nie potrafię zbytnio zrozumieć czasem twojego postępowania.
Mam nadzieję, że poprzez te zdarzenia - dobre i złe - odnajdziesz siebie i świadomość swojego istnienia oraz sens takiej historii swojego życia.
Pamiętaj, nigdy nie jest za późno na zmiany na lepsze, wystarczy chcieć. Wydaje mi się też, że straciłaś wiarę w siebie. Jak będziesz tylko pragnęła, żeby ci Bóg wybaczył to ci wybaczy bo cię kocha pomimo wszytko. Pozdrawiam i czekam na twój punkt myślenia. smile

136

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Droga Weroniko.
Przeczytałam twoją opowieść i przyznam, że kilka rzeczy mnie zdumiało. Sama przez kilka lat byłam w zakonie i nigdy nie słyszałam, by przełożeni zachęcali do złożenia ślubów, by później zrezygnować (nawet jeśli by to miały być śluby czasowe). Jeśli ktoś ma wątpliwości czy chce złożyć śluby lub z jakichś powodów nie może, to daje się takiej osobie więcej czasu lub pozwala odejść. Z tego co przeczytałam to byłaś po ślubach czasowych (w Polsce, ale  pewnie  również poza naszymi granicami, nie składa się od razu ślubów wieczystych). Prawdopodobnie byłaś z nich zwolniona w momencie powrotu do domu, więc nie ma tu mowy o złamaniu ślubu czystości. Chociaż jak sama dobrze wiesz seks pozamałżeński sam w sobie jest grzechem ciężkim.

137

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Co za bajki! I do tego brak w tym logiki. Na drugim spotkaniu wskakuje facetowi do łóżka, a wcześniej pisze o złożeniu ślubów (w tym czystości). Jak to się ma do deklaracji, że jest głęboko wierzącą chrześcijanką?! Bujdy, bujdy i jeszcze raz bujdy. Żeby chociaż to była dobra proza...

138

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Czytalam z zapartym tchem te historie mialam nadzieje ze autorka powroci do zakonu a tu facet na horyzoncie i wiadomo juz bylo jak to sie potoczy...szkoda bo sama mam w rodzinie ciocie ktora byla zakonnica tyle ze musiala zrezygnowac z powodu choroby ale mimo tego pozostala osoba swiecka nie ma meza ani dzieci

139

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą
Cleopatra napisał/a:

Weroniko, nie wiem czy się jeszcze odezwiesz, ale może chociaż przeczytasz?

Uderzyły mnie i zaniepokoiły w Twojej historii dwie rzeczy:

- piszesz, że jesteś szczęśliwa, bo Twoje dzieci mają co jeść i dach nad głową i nie muszą słuchać kłótni, czy to naprawdę tak wiele? Czy powinno być powodem do szczęścia? Wg mnie to jest minimum z minimów.

- czy wiesz jakim kosztem zapewniasz dzieciom to minimum? Nie sprzeciwiasz się, zostawiasz mężowi prawo głosu w ważnych sprawach, żeby nie było awantur. Skąd wiesz, że gdy przedstawisz swoje zdanie będzie awantura? Zgadzasz się na każdy seks /rozumiem, że jak nie masz siły lub ochoty też/ i jeszcze pozwalasz mu się poniżać. Piszesz, że usiłuje obniżać Twoją wartość od 16 lat. Na dodatek próbuje Cię izolować od innych wmawiając, że ludzie są fałszywi. Chyba mu się to zresztą udało.

Nie bez powodu pytasz o to czym jest szczęście. Człowiek który go doświadcza nie pyta.

Po wielu miesiącach,bogatsza w nowe doświadczenia,postanowiłam odpisać osobom,które zadały mi ostatnie pytania.Cleopatro,to co wypisałam,to nie jest wszystko co zapewniam moim dzieciom.Tutaj wymieniłam tylko podstawowe sprawy.Co do tego jakim kosztem to robię,to zdaje sobie doskonale sprawę,ale chyba już nic nie dam rady z tym zrobić.Nie wiem,czy jeszcze tu zajrzysz,ale z tego co widzę Ty byłaś jedyną osobą,która zrozumiała to co chciałam powiedzieć.
Otóż mój mąż wie,ze Go nie kocham i wie dlaczego.Całe życie dawałam Mu to co daje mężowi kochająca żona.On natomiast nie liczył się z moimi uczuciami w ogóle,a twierdził,że mnie kocha.Otóż wiem,ze jak przeciwstawię się Jego zdaniu,to będzie awantura.Jestem z Nim już prawie 18-ście lat.Początkowo chciałam mieć własne zdanie.Niestety ciągłe awantury,które wysłuchiwały moje dzieci,zmieniły mnie.Niestety nie do końca mi się udało stworzyć sielankę w domu.Mój mąż pyta mnie o zdanie bardzo często,nie wyraża swojego,albo powie,ze z nim się zgadza,a po jakimś czasie,gdy okaże się,iż coś było nie tak,to ja jestem wszystkiemu winna.Mało tego:ostatnio rozmawialiśmy na pewien temat.Chodziło o pieniądze i wydatki.Przytaknęłam Mu,że ma rację,ale musimy zrezygnować z czegoś innego,co można będzie zrealizować na wiosnę.Mało tego przytaknęłam,że to może poczekać,bo sytuacja nas nie nagli.Niestety parę tygodni temu powiedziałam,ze to bardzo by nam się przydało i mój mąż zrezygnował ze swojego planu.Jakim kosztem?Od kilku dni nie odzywa się do mnie więcej,jak tylko wtedy,gdy naprawdę musi.Gdybym chciała całkowicie Mu dogodzić,to musiałabym mówić jak On i myśleć jak On.
W dalszym ciągu nie mam przyjaciół,bo gdy ktoś do mnie do domu przychodził,to mąż siadał i słuchał o czym rozmawialiśmy,a potem było:a po co to mówiłaś,a poco tamto.

Muzykaduszy dziś wiem,ze błądziłam.Byłam szczeniarą i nie rozumiałam wszystkiego.Nie wiem,może po prostu czułam się kochana przez Boga,czego w domu rodzinnym nie doświadczyłam?Uciekłam do kogoś kto mnie kochał,żeby po prostu być kochanym,a nie dorosłam do odwzajemnienia tego bez granic?

Verona,to był klasztor z małą iloscia zakonnic.One nie chciały bym odeszła,ale nie odebrały mi prawa wyboru.Miały jednak nadzieje,że wrócę,zresztą ja też tak myślałam.Po powrocie nie musiałabym w tym wypadku przechodzić od nowa formacji i byłabym do pracy,a nie tylko do nauki.

Wodniczka jestem tylko grzesznym i słabym człowiekiem.Nie umiem być tak jak co niektórzy doskonała we wszystkim.

140

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Witaj Weroniko,
Twoja historia jest heroiczna nawet jeśli zakleszczyłaś się w miejscu, z którego nie widać szczęścia. Szczęście jest nietrwałe i ulotne. Wszyscy zaledwie miewamy szczęście. Często też w życiu zataczamy koło podświadomie zmierzając do punktu wyjścia czyli zaszczepionych w nas wzorców z dzieciństwa... A tych nie wybieramy sobie! Dostajemy je w prezencie, czy spadku. Potem najwyżej trochę walczymy...
Współczuję Ci tłamsiciela w domu. On pewnie też żyje z bagażem własnych doświadczeń i Twoim kosztem leczy własne kompleksy. Na szczęście nie musimy przeżywać już tego samego. Życie trwa i zmienia się, dla Ciebie też przez dzieci na pewno. Na lepsze.
Piszesz, że dziś wiesz, że błądziłaś, że kiedyś byłaś szczeniarą i nie rozumiałaś wszystkiego, że jesteś tylko grzesznym i słabym człowiekiem, nie umiesz być jak co niektórzy doskonała we wszystkim...
Ja widzę poprzez te słowa w Tobie mądrą, bogatą doświadczaniem życia, cierpliwą i pokorną kobietę. Same Boskie cnoty! Nie ma się co zastanawiać czy w klauzurowym zakonie wypracowałabyś je tak doskonale, ważne że są :-)
Jeśli chcesz napisz mi na priva gdzie mieszkasz, może mogłabyś czasem pozwolić sobie na kawkę z koleżanką;)

141

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Dzięki za mile słowa!Po Twoim wpisie powinnam dodać,że nie żałuję tego,iż nie jestem w klasztorze.Mam wspaniałe dzieci i dla Nich żyję.Jeżeli dożyję,a dzieci usamodzielnią się i nie będę Im potrzebna,to po prostu zaszyję się w jakimś domu opieki z kaplicą i będę miała namiastkę tego,co było kiedyś moim marzeniem.Spełniam się jako matka i jestem z tego dumna.

142

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Weroniko szczerze wspolczuje twojmu męzowi, być z kimś kogo sie nie kocha jest okrutne. Przyswięca ci szczytny cel - dobro dzieci, ale nie zdajesz sobie sprawe z tego ze je krzywdzisz wychowując w domu bez milosci. Dzieci obserwują, sluchaja , podpatrują wzorce od rodzicow i stworzą rownie "patologiczny" model rodziny co ty i mąż. Nie ważne co im bedziesz mowic i jak bardzo sie starac, glupie nie są. Twoja postawa zyciowa to "wieczna cięrpiętnica" -nie zaslugujesz na szczescie ,wybralas niepelnosprawnego partnera, zyjesz bez milosci, bez przyjaciol. Brakuje ci tego by mąż cię jeszcze bił to będziesz w siodmym niebie. Zastanawialas sie czasem nad swoim skrajnie niskim poczuciem wlasnej wartosci?

143

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Witaj Weroniko, zaglądam tu czasem. Jakbyś chciała pogadać to napisz.

144

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Autorka pisała że była w zakonie klauzurowym ,nie ma takiej opcji żeby osoby postronne a zwłaszcza mężczyzna mógł przenocować w zakonie.Weroniko mogłaś to sprawdzić zanim napisałaś te bajki.

145

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

...i tu się grubo mylisz.Każdy zakon i klauzurowy też ma pokoje gościnne.Mam koleżanki w klasztorach.Nocowałam w takich pokojach.

146

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Weroniko-43 bardzo zaintrygowała mnie Twoja historia. Życzę Ci powodzenia smile

147 Ostatnio edytowany przez PluszowaZebra (2015-09-25 01:26:38)

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą
Cynicznahipo napisał/a:
mortisha napisał/a:
Cynicznahipo napisał/a:

Nie wiem, czym tu się zachwycać.
Z braku laku Autorka żyje z facetem, którego wykorzystuje, bo inaczej się tego nazwać nie da.

Cynicznahipo napisał/a:

Wiemy na pewno, że autorka wyszła za mąż bez miłości, dla wygody.
Czy to jest godne pochwały...?

To sie nazywa wyrachowanie, no ale nie mnie tu jakies osądy wydawac
Jak jej tak wygodniej i jest to zgodne z jej "chrzescijanskim poboznym sumieniem" (???) to niech tak sobie żyje
Choc od wielu lat przekonuje sie że najciemniej pod latarnią

Oczywiście, masz rację.
Po prostu nie lubię, gdy wybiela się ludzi, którzy na to nie zasługują.

(Cyt. Z 2 str.)
A Ty skąd mozesz wiedzieć które osoby zasługują na wybielanie, a które nie?!
Czasem jak wchodzę na forum i czytam wypowiedzi niektórych osób to nóż mi się w kieszeni otwiera...

Autorko wątku, historia bardzo ciekawa i inna;) szkoda, że nie dłuższa i bardziej opisowa. Ale szanuje Twój czas i dziękuję za wstawkę.
Pozdrawiam:)

148

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą
PluszowaZebra napisał/a:
Cynicznahipo napisał/a:
mortisha napisał/a:

To sie nazywa wyrachowanie, no ale nie mnie tu jakies osądy wydawac
Jak jej tak wygodniej i jest to zgodne z jej "chrzescijanskim poboznym sumieniem" (???) to niech tak sobie żyje
Choc od wielu lat przekonuje sie że najciemniej pod latarnią

Oczywiście, masz rację.
Po prostu nie lubię, gdy wybiela się ludzi, którzy na to nie zasługują.

(Cyt. Z 2 str.)
A Ty skąd mozesz wiedzieć które osoby zasługują na wybielanie, a które nie?!
Czasem jak wchodzę na forum i czytam wypowiedzi niektórych osób to nóż mi się w kieszeni otwiera...

Autorko wątku, historia bardzo ciekawa i inna;) szkoda, że nie dłuższa i bardziej opisowa. Ale szanuje Twój czas i dziękuję za wstawkę.
Pozdrawiam:)

Nie bulwersuj się tak - każdy ma prawo do swojej opinii.
Dla mnie osoba, która wyszła za faceta i żyje z nim z LITOŚCI - nie zasługuje ani na szacunek, ani na wybielanie.
Czy w przeszłości była zakonnicą, czy adwokatem, czy panią z mięsnego - dla mnie to osoba bez większej wartości.
Mam prawo tak myśleć i wypowiedzieć się. Dopóki mówię o tym kulturalnie i nie łamię regulaminu, pozwól, że będę kontynuować.

149

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Widzę tu jak pokutuje ten nieszczęsny "tradycyjny" model rodziny i przekonanie, że kobieta sama bez faceta nie da sobie rady i niewiele znaczy.
A do tego jeszcze panna z dzieckiem. Więc portki do domu należy za wszelką cenę zdobyć.
Wasza rodzina, Autorko, jest poprawna z zewnątrz: tata, mama, dwoje dzieci. A w środku pusta. Dzieci dobrze widzą jak tata traktuje mamę i jaka jest rola mamy - cierpliwie się poświęcać. Jemu wolno wrzeszczeć i obwiniać Cię, Tobie nie. Są duże szanse, że Twoja córka wybierze takiego samego faceta jak jej ojczym i wejdzie w podobnie nieszczęśliwą relację. I tak, oprócz męża, Ty będziesz za to odpowiedzialna, bo nie opuściłaś patologicznego związku. Bo przecież jesteś prawdziwie-wierząca i rozwodów nie uznajesz. Prawda? Wazniejszy jest i był wobec tego dla Ciebie  psychiczny komfort związany z tym, że żyjesz wedle zasad, w które wierzysz, niż dobro dziecka.

150

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Temat stary, autorki dawno już tu nie ma, a wy dyskutujecie. Trochę to śmieszne.

151

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą
zbytdelikatna napisał/a:

Temat stary, autorki dawno już tu nie ma, a wy dyskutujecie. Trochę to śmieszne.

Wiem, że to stary temat, ale zobaczyłam nową wypowiedź skierowaną do mnie, więc się odniosłam.

152

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

CYNICZNAHIPO- NO pewnie, że masz prawo do wyrażania własnej opinii, tak jak ja do ICH komentowania.
Ty piszesz co Ci się nie podoba, ja piszę co mi się nie podoba....
A wracając do tematu, piszesz: "... wybiela się ludzi, którzy na to nie zasługują.", nie rozumiem skąd Ty możesz wiedzieć kto zasługuje, a kto nie...   
opinia kojarzy mi się bardziej z: moim zdaniem ta kobieta nie postępuje dobrze, ponieważ myślę 'inaczej'
A stwierdzenie: ona nie zasługuje na wybielanie! Jest zła i postępuje źle...

153 Ostatnio edytowany przez PluszowaZebra (2015-09-27 16:31:19)

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą
zbytdelikatna napisał/a:

Temat stary, autorki dawno już tu nie ma, a wy dyskutujecie. Trochę to śmieszne.

To, że temat jest stary tzn, że już nie może kogoś zaiteresowac?
Nie widzę tu nic śmiesznego


Sprostuje:
Wiele nowych tematów się powiela, nie wzbudza mojego zainteresowania, bądź tyle osób już się wypowiedzialo, że nie mam nic więcej do dodania (myślę podobnie), tak więc jeżeli jakiś wątek, choć jest sprzed 3lat , a przyciągnie moja uwagę to się do niego po prostu włączam...

154 Ostatnio edytowany przez Czarna Kotka (2015-09-27 19:34:25)

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

TWOIM zdaniem zasługuje? smile
Czy nie podjęłaś aby tej samej decyzji, tylko w odwrotnym kierunku?

155

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą
Czarna Kotka napisał/a:

TWOIM zdaniem zasługuje? smile
Czy nie podjęłaś aby tej samej decyzji, tylko w odwrotnym kierunku?

Nie do końca Cię rozumiem, jeżeli się sprecyzujesz na pewno będzie mi łatwiej udzielić odpowiedzi
Na ten moment odpowiem na 1/2 Twojego pytania: czy moim zdaniem zasługuje? - nie mi to oceniać, ale moja opinia na temat związku Weroniki jest taka, osobiście nie postapilabym tak jak owa kobieta, nie neguje jej, ponieważ to jej decyzją i nie wierzę w to, aby jej partner o tym nie wiedział, bądź tego nie zauważył...

156

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

witajcie,
dzisiaj dopiero przeczytałam posty z tego wątku i również chcę się wypowiedzieć, mimo, że pierwsze posty są sprzed 3 lat.
Oczywiście wszystkie wypowiedzi, głownie autorki wątki bardzo mnie zainteresowały i dały mi wiele do myślenia i na temat samej autorki opowiadania o swoim życiu, wypowiedzi innych forumowiczek, jak również na temat mojego życia, moich przeżyć i doświadczeń i tych jako córka, jako partenrka ( bo nigdy nie byłam mężatka), jak również tych jako mama dwójki uroczych dzieci.

Po pierwsze gratuluję autorce za opisanie swoich przeżyć. Twój tytuł wątku, od razu zrozumiałam, po przeczytaniu Twoich postów.
"Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą" - uważam, że chciałaś przez to powiedzieć, że mimo, że nie wróciłaś do klasztoru, Twoje życie jest cały czas jakbyś była zakonnicą. Twój ramowy plan dnia jest dzień, w dzień taki sam, jakbyś żyła w zakonie. Codziennie to samo i codziennie o tej samej godzinie.
I rozumiem Ciebie bardzo dobrze, że chciałaś poznać kogoś nowego, kogoś z kim będziesz mogła porozmawiać, żeby być może wnieść do swojego życia coś innego. Bo przecież być może mogłabyś rozmawiać z kimś innym każdego dnia, nigdy byś nie wiedziała, kto do Ciebie napisze dzisiaj, czy jutro...
Również rozumiem Twoje całkowite poświęcenie się dzieciom, dążenie do tego, aby najpierw jedno, potem drugie dziecko miało tatę. Kiedyś usłyszałam , że jak ma się dzieci, to decyzje jakie się podejmuje potrafią zaskoczyć nas same, że gdyby tych dzieci nie było, pewnie i decyzje byłyby inne. Że jak są dzieci, zapomina się o swoich priorytetach, przekonaniach. Myśl automatycznie skierowana jest na dzieci i co dla nich będzie najlepsze, mimo, że tak naprawdę bardzo często są to decyzje niezbyt dobre, ani dla dzieci, ani dla nas samych. Dzisiaj na pewno myślisz sobie, że właśnie dlatego, ze tak kiedyś zdecydowałaś masz wspaniałe drugie dziecko dzisiaj i pierwsze ma rodzeństwo.
Co do wypowiedzi forumowiczek, cieszę się, że są osoby, które podtrzymują Ciebie na duchu i podziwiają i jako kobietę i jako mama - ja również należę do tych osób.
Co do wypowiedzi forumowiczek, które uważają, że Twoje dzieci będą kiedyś żyły takim życiem jak Ty, nie zgodzę się, każdy ma z nas wybór i znam wiele dzieci alkoholików, którzy nie piją i mają cudowne rodziny, znam również takie rodziny gdzie te dzieci w dorosłym życiu faktycznie równiez nadużywają alkohol-wtedy mówi się, bo to sa dzieci alkoholików ( dzieci DDA ), a na te dzieci , co nie piją, nie ma już psychologicznego określenia.
Myślę, że życie każdego człowieka, to indywidualna sprawa i sam podejmuję decyzję jak będzie chciał żyć, jeśli nie ma dobrych wzorców naśladowania w domu, to ma ich mnóstwo dookoła.
Tak samo jeśli dziecko nie zazna miłości w domu rodzinnym i pożniej źle traktuje swoje dzieci, to mówimy, bo rodzice go nie kochali, ale jak takie dziecko stworzy normalną oźniej rodzinę i bardzo kocha ich członków-znów brakuje określenia psychologicznego.

Ja powiem wam na swoim przykładzie, miałam mamę , ktróra owszem, dbała o mnie i o brata, ale było to wszystko takie minimum socjalne ( przepraszam takie moje określenie ), mimo, że on nas dbała, były również bardzo często chwile dyktatury z jej strony, jak również przemoc słowna i fizyczna. Mimo, to kocham moje dzieci nad życie, nie ma dnia, żebyśmy sobie nie powiedzieli jak bardzo się kochamy, nie ma dnia bez przytulań, śmiechu, zabawy, troski o drugą osobę. Nie ma dnia, żebym użyła przemocy wobec swoich dzieci, mimo to, moje dzieci są grzeczne i bardzo dobrze wychowane. Są słodkie, milusie i do schrupania przez każdego, kto pozna moje dzieci.
Natomiast ojciec dzieci pochodzi z podobnej rodziny jak moja i on już nie potrafi przelać miłości na swoje dzieci, niby mówi, że je kocha, ale zaraz mówi, że nie ma potrzeby kontaktu z nimi. Jest tak samo dyktatorem jak jego tata, lubi trzymać ludzi w garści i rządzić. Natomiast bardzo nie lubi jak ktoś mu się sprzeciwia. Od razu ma potrzebę zemsty na tej osobie. Ja oczywiście należę również do tych osób. Odeszłam od niego, teraz płacę bardzo wysoką cenę za to. On chodził po psychologach i ma dokument, że jest dzieckiem DDA, dlatego tak sie zachowuje, a ja? jaki ja mogę mieć dokument?
Muszę to wszystko znosić i czekać, aż wreszcie sie to wszystko skończy.
Zawsze byłam silną i niezależną kobietą, mimo, że w jednym domu mama dyktator, w drugim domu - partner dyktator. Teraz niestety już tej siły mam coraz mniej i wreszcie zostałam zmuszona szukać pomocy , żeby siła nie zgasła do końca ( opisałam Wam dziewczyny część swojej historii w innym temacie, tutaj już tego nie będę robić ) Ale wiecie, kiedy mam tej siły najwięcej? - jak widzę swoje uśmiechnięte dzieci, jak usłyszę od nich słowa KOCHAM CIĘ, jak jedno przez drugie włazi na mnie, żeby się przytulić, jak razem rysujemy, oglądamy bajkę, czy jemy obiad. I dla tych chwil, nie zmieniłabym wcześniejszych swoich decyzji, mimo, że wiedziałam, że nie były one najlepsze.

I tak samo jak napisała autorka, że dla niej nagrodą są właśnie uśmiechnięte dzieci - tak właśnie jest.

Więc jeśli osoby, które tutaj pisały, że autorka oszukuje, że postępuję niewłaściwie, to , albo te osoby nie mają dzieci, albo mają, tylko los nigdy je nie doświadczył.

Drogie Panie ja kiedyś też miałam swoje ZASADY ŻYCIA i konsekwentnie się ich trzymałam, ale tylko do czasu, zanim na świat przyszła moja córeczka.

I dzisiaj ojciec dzieci zniszczył mnie materialnie, ale na szczęście tylko materialnie, z niewielką pomocą wstanę i odrobię się, bo mam ręce do pracy, ale nigdy nie zniszczy mnie duchowo, nie będzie miał takiej mocy, żeby odebrać mi moją miłości do dzieci i miłość dzieci do mnie. Takie rzeczy można sobie tylko samemu odebrać swoim postępowaniem, nikt obcy nie jest w stanie to zrobić.
I tak jest właśnie w moim przypadku również, moja mama sama się pozbawiła mojej miłości do niej swoim postępowaniem. Ale ja nie tłumaczę się , że jestem dzieckiem DDA i kocham moje dzieci miłością bezgraniczną.
I widzę, że autorka postu robi dokładnie tak samo.

Więc proszę dziewczyny , nie powinnyście oceniać, jeśli nie macie pojęcia o życiu innych, autorka, wszystko co ważne zamieściła w swoich postach.

pozdrawiam cieplutko wszystkie forumowiczki
dziękuję, że jesteście
a

157

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą
Weronika-43 napisał/a:

Droga Walcząca z wilkami ! To,że Bóg jest,to jest we mnie zakorzenione.Nie ma dla mnie takiej możliwości,żeby było inaczej.Jednak to nie znaczy,że jestem Mu wierna całe życie.Do dzisiejszego dnia nie wiem tak na 100 %,czy dobrze zrobiłam odchodząc z zakonu.Po ślubie spotkało mnie również wiele cierpienia.Nie wiem,czy Bóg to cierpienie i to od wypadku zesłał mi dlatego,żeby mnie ukarać,czy dlatego,ze wysłuchał mojej modlitwy i w ten sposób chciał mnie doprowadzić do świętości.Wiem jedno,że w pewnym momencie wystraszyłam się tego,że całe moje życie będzie pasmem cierpień i że przez to moi bliscy też będą cierpieć.Dlatego przestałam prosić Boga o świętość,przestałam z Nim rozmawiać i przestałam chodzić do kościoła.Było mi z tym bardzo źle,ale nie chciałam,żeby moje dzieci przez moja wiarę miały ciężkie życie.Moja rodzina przeszła wiele.Ostatnio znaleźliśmy się na dnie z różnych przyczyn i boję się tego,że to jest moja wina.Dlatego jestem ostrożna.Żeby rzucić się na nowo w ramiona Boże musiałby chyba stać się cud.

Witaj...na poczatku pisałaś,że chciałaś cierpieć jak Jezus,mieć swój krzyż. Wiec...miałaś,ale odniosłam wrażenie,że obraziłaś się na Pana Boga. Za to,że jest Ci źle,że cierpiałaś. Ale w końcu na tym chyba polegała wiara Jezusa w Boga. Bo jeśli wierzymy w Niego tylko wtedy gdy jest w zyciu ok,to niezbyt w porządku. Tak samo jest jeśli liczymy w złych chwilach na pomoc z nieba,a gdy jest ok,to Boga nie widzimy. Nie wiem czy byłaś gotowa byc zakonnicą. Pozdrawiam.

158

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą
Weronika-43 napisał/a:

Opowiem Wam swoją historię i liczę na to,że znajdę przyjaciółki /a może nawet takie-nie koniecznie,które mają te same wspomnienia co ja/.
  Od najmłodszych lat chciałam być zakonnicą.Nie wiem czym to było pokierowane,ale jeżeli ktoś zapytał mnie kim będę jak dorosnę,zawsze odpowiadałam to samo:zakonnicą.
  Od kiedy sięgam pamięcią to mama prowadziła mnie do kościoła i wiecznie przekonywała do tego ojca,który był uparty i odpowiadał,że zacznie chodzić do kościoła jak pójdzie na emeryturę.Lubiłam uczyć się religii,bo miałam fajnych katechetów.W ósmej klasie zaczęła mnie uczyć siostra zakonna.W parafii prowadziła również Kółko Maryjne,na które oczywiście uczęszczałam z zapałem.Siostra Anna /tak się nazywała zakonnica/,była dla mnie największym autorytetem i to co powiedziała było święte.Biegałam na spotkania jak szalona,a moim jedynym celem jeszcze bardziej umocnionym było być zakonnicą.
  Siostra organizowała również wyjazdy na rekolekcje.To były dla mnie ogromne przeżycia,bo spotkania te /kilkudniowe/,były organizowane w domu w którym odbywała się formacja zakonnic.Miałyśmy więc do czynienia /ja i inne koleżanki w moim wieku/z młodymi,pełnymi energii i zapału kobietami.Gdy odjeżdżałam,serce mi pękało z bólu tak bardzo chciałam tam zostać.Jednak przeszkodą był mój młody wiek,bo to zgromadzenie zakonne przyjmowało dziewczęta od 18 roku życia.
  Po szkole podstawowej poszłam do Liceum Medycznego.Bardzo dużo było nauki,a w dodatku w domu miałam szereg obowiązków.Mimo,że moja mama nie pracowała,musiałam zajmować się moim dużo młodszym rodzeństwem.Musiałam sprzątać i prasować pieluchy.Do lekcji siadałam późnym wieczorem i często uczyłam się do 2-3 w nocy,a wstawałam o 5 lub 6 rano,by dojechać do szkoły.Moje wyniki niestety nie były imponujące,a sytuacja w jakiej się znajdowałam była delikatnie mówiąc męcząca.
  Wakacje spędziłam na poszukiwaniu zakonu,który przyjąłby mnie w wieku 16 lat.Pojechałam na rekolekcje,które organizował zakon,który przyjmował dziewczęta od 15 roku życia.Oczywiście od razu zakochałam się w siostrach i wiedziałam,ze znalazłam swoje miejsce na ziemi.

                              cdn.

159

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

cześć, widzę ze jesteśmy w podobnej sytuacji, a wiec
mozesz skontaktować
się i sobie trochę popiszemy wink

160 Ostatnio edytowany przez Bland44 (2018-03-14 22:45:25)

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Wątek sprzed lat, ale może autorka się odezwie, jestem ciekawa jak potoczyło się dalsze życie.
Pozdrawiam cieplutko smile

161 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2018-03-28 11:03:13)

Odp: Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Do Weroniki-43:

umieszczanie linków, oraz odnośników do zewnętrznych stron na forum, jest niezgodne z regulaminem

P.s. Pan Bóg jest dobry. Kościół jest święty. Ale ludzie w nim - niestety - grzeszni:( Okultyzm jest straszny - szatan na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci potrafił zwieść nawet kapłanów. A teraz Ty cierpisz:( Zły duch - tak jak wirus - nie pyta, czy chcesz, by Cię zaatakował. Po prostu niszczy, jeśli ktoś znajdzie się w jego strefie wpływów (tu - bioenergoterapia) sad  Polecam pilnie spowiedź z całego życia i zerwanie ze skutkami okultyzmu. Bóg Cię bardzo kocha :-* To nie Bóg zniszczył Ci życie! To szatan.

Bóg cały czas na Ciebie czeka...

Posty [ 131 do 161 z 161 ]

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MOJA NIESAMOWITA HISTORIA » Miałam być zakonnicą-byłam zakonnicą

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024