Cześć,
Mam mały (dobra, duży) problem. Nie mam pojęcia co chciałabym robić, nic mnie nie interesuje, a robić coś trzeba! Konkretnie chodzi mi o zdobycie edukacji. Już tłumaczę, o co chodzi - generalnie zawsze byłam dość zahukana i skrajnie nieśmiała. Do liceum nie chciałam iść, bo i zresztą cóż miałabym tam robić? Przedmioty ścisłe wchodzą mi baaardzo ciężko, typową humanistką też nie jestem. Do szkoły chodziłam w małym miasteczku gdzie nie było większego wyboru, zdecydowałam się na technikum. Oczywiście nie dla mnie żaden z oferowanych kierunków, więc wybrałam ten, który wydawał mi się najłatwiejszy (czyli nie był ścisły ). Nawet rok nie minął, a ja już skończyłam na nienawiści do przyszłego zawodu. Nawet chciałam się przez chwilę przenieść do tego nieszczęsnego liceum (póki miałam zaliczone przedmioty ogólne), ale uparłam się że skończę tą szkołę. Chwilami było okropnie ciężko... Ale udało się! W tym roku zdałam maturę oraz egzaminy zawodowe... Ale skoro zawód nie dla mnie to trzeba było podjąć jakąś decyzję co dalej - studia! Zdecydowałam się na filologię - język który zawsze mi się marzył, nie należący do bardzo "egzotycznych", niemniej w moim małym miasteczku nie był nauczany. W tym roku zaczęłam studia... i już mam mieszane uczucia. Fakt, lubię się uczyć tego języka, ale mam problemy z kilkoma przedmiotami (niezbyt ciekawe oceny), w dodatku w mojej grupie panuje niezdrowa atmosfera - mimo nieśmiałości staram się normalnie rozmawiać z osobami z roku, ale porobiły się grupki i odpadłam, zostałam gdzieś z boku (Na samym początku trzymałam się z jedną sympatyczną dziewczyną, niestety zrezygnowała). W dodatku większość osób już się uczyła tego języka i czasem gdy muszę coś publicznie powiedzieć to aż chce mi się płakać, mam wrażenie że robię z siebie błazna. Na samym początku żyła we mnie moja "głupia ambicja" ze szkoły średniej że jakoś to będzie, ale obecnie jest tylko gorzej. Jeśli zostanę, to na większości przedmiotów czekają mnie drugie terminy, co dodatkowo mnie zniechęca - na przeniesienie się jest za późno, zresztą nie mam żadnych zainteresowań więc inny kierunek nie wchodzi w grę (mam przyjaciółki z technikum, ale studiują kierunki których w życiu nie wzięłabym pod uwagę). Jestem kompletnie rozbita i nie wiem, co robić. Rzucić te studia czy tymczasowo zrezygnować i wrócić za rok (a przez ten czas podszlifować język), a może poszukać czegoś innego? Pomocy...
Pozdrawiam