Witam, mam nadzieję, że na tym forum dostanę informacje które mnie "gnębią" Przybliżę najpierw moją sytuację. Pracowałam w firmie ok 6 lat. W lutym tego roku dostałam umowę na czas nieokreślony. Na początku kwietnia okazało się, że oddział w którym pracowałam zostaje zamknięty z powodu wypowiedzenia szefostwu umowy najmu. Wprost było powiedziane, że ja zostaję przerzucona na inny oddział, a reszta idzie do zwolnienia. Za jakieś dwa tygodnie dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Nie zdążyłam powiedzieć w pracy, bo praktycznie na pierwszej kontroli okazało się że mam ciąże zagrożoną. Więc przyszłam do szefostwa z informacją i zwolnieniem lekarskim na 2 tyg. Wtedy usłyszałam od nich wiele przykrych słów, że ich naciągłam, że będą musieli na mnie płacić, że bezczelnie zaciążyłam... I usłyszałam że nie mam czego u nich szukać... Po dwóch tygodniach okazało się, że ciąże straciłam. Bardzo mnie to załamało, nie dość że straciłam ciąże to jeszcze prace... Obecnie przebywam nadal na zwolnieniu, leczę się na depresję. Oprócz tego staram się o drugie dziecko. W grudniu minie mi 182 dni chorobowego, więc kończę zwolnienie pod koniec listopada. Moje wypowiedzenie ma miesiąc. Więc do końca roku mam de facto prace. Dokładnie od 22 listopada do końca roku będę przebywać na urlopie (stary + ten rok).
Nie ukrywam że bardzo liczę na ponowne zajście w ciąże. Stąd w końcu moje pytania:
Czy jeśli podpiszę wypowiedzenie, a np. dowiem się w grudniu o ciąży czy pracodawca ma obowiązek przywrócić mnie do pracy? Lub jeśli w ciąże zajdę jeszcze w grudniu a zorientuję się dopiero w styczniu?
I czy potrzebuję mieć jakaś przerwę od zwolnienia lekarskiego? Czy w ciąży nie obowiązuje coś takiego?
Powód na wypowiedzeniu likwidacja miejsca pracy (co poniekąd jest prawdą) Firma poniżej 20os.
Bardzo liczę na rzetelne odpowiedzi. Pozdrawiam
