Kiedyś myślałam, że sny są opisem naszej podświadomości i że opowiadają innymi słowami o tym co dzieje się w naszym życiu. Ostatnio jednak przekonałam się, że nie tylko.
Mam przyjaciela, który przyśnił mi się pewnej nocy. Sytuacja była dość dziwna, bo we śnie przyszedł do mojego domu i nic nie mówił, położył się tylko na moim łóżku a wokół niego kręciły się koty. Z tego co pamiętam to były to dwa kotki. Jedna z nich kociczka - biało-ruda mocno się do niego łasiła a on ją głaskał. Nie zdziwił mnie ten sen zwłaszcza, że często śnią mi się koty, poza tym bardzo lubię te zwierzątka.
Kilka dni po tym miałam okazję z nim rozmawiać i powiedziałam, że mi się przyśnił. Nie powiedziałam mu nic o kotach. Za chwilę zaczyna mi mówić, że dwa zabłąkane koty, którymi się zajmował zniknęły i że albo wrócą albo nie żyją. Zapytałam jakiego koloru był jeden z nich, bo pamiętałam tylko jednego, na co on mi odpowiedział:
"biało-rudy." Po tym śnie stwierdził, że pewni już nie wrócą...
Co sądzicie o czymś takim? Zdarzyło Wam się kiedyś coś podobnego?