post dr Ewy Dąbrowskiej - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 35 ]

Temat: post dr Ewy Dąbrowskiej

Czy któraś z Was była na poście dr Dąbrowskiej? Jestem już 30 dzień (z małymi wpadkami) i naczytałam się o niezwykłych efektach, które albo mnie ominęły albo też wcale nie jestem tak "zatruta" i dlatego nie mam spektakularnych zmian. Nie schudłam w ogóle, przy czym jadłam tyle, aby się najeść- może przesadzałam z ilością, ale czułam jak brakuje mi energii. Najczęściej gościły u mnie jabłka, pewnie to kwestia cukru.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej
kleopatra.reneewa napisał/a:

Czy któraś z Was była na poście dr Dąbrowskiej? Jestem już 30 dzień (z małymi wpadkami) i naczytałam się o niezwykłych efektach, które albo mnie ominęły albo też wcale nie jestem tak "zatruta" i dlatego nie mam spektakularnych zmian. Nie schudłam w ogóle, przy czym jadłam tyle, aby się najeść- może przesadzałam z ilością, ale czułam jak brakuje mi energii. Najczęściej gościły u mnie jabłka, pewnie to kwestia cukru.

Jeśli przez 30 dni jedząc same warzywa i owoce nic nie schudłaś to znaczy, ze być może za dużo było tych jabłek.
Owoce w tej diecie mają stanowić znikomą ilość w stosunku do reszty pożywienia. I tylko kilka z nich można jeść.
A do tego jeśli były te wpadki  w postaci zjedzenia czegoś innego niż warzywa i owoce to tak jakby tego postu nie było.

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

Ojć jakie to zero-jedynkowe co piszesz. Myślę, że wytrwanie i podjęcie wyzwania mimo wpadek to i tak sukces. Jabłka to efekt tego, że nie miałam fizycznej siły co mnie zaskoczyło, ponieważ jestem na tej diecie 3 raz. Może to nie do końca dobra pora, bo wcześniej robiłam to w drugiej połowie sierpnia, czyli byłam nasycona owocami i słońcem smile Tym razem po raz pierwszy dłużej niż 3 tygodnie. Nawet jeśli nie będzie to pełny sukces to w każdym kolejnym to doświadczenie wytrwałości w nie jedzeniu różnych innych produktów zaowocuje. Ten kto nie próbuje nigdy się nie przekona.

4

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

Kleoma ma racje. W tym poście leczniczym chodzi o to, aby organizm przestawił się na odżywianie endogenne, czyli wewnętrzne. Wszelkie odstępstwa w trakcie postu lub jego nieprawidłowe stosowanie, jak choćby za dużo jabłek przerywa lub  zaburza ten proces stad często brak efektów a człowiek chodzi osłabiony i głodny bo trudno w normalnym trybie funkcjonować przez poltora miesiaca na 400- 600 kaloriach dziennie dostarczanych z zewnątrz. Staje sie to tylko drakonska dieta oslabiajaca cialo i nic poza tym. Organizm przechodzi w tryb oszczędzania i spowalnia maksymalnie metabolizm.

5

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

A mnie naszła inna myśl. Obecnie warzywa są napchane syfem, oczywiście lepiej się odżywiać warzywami niż chińskimi zupkami, ale mimo wszystko czy coś tak napchane syfem może w ogóle oczyszczać?

6

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

Małpka, oczywiście, ze idealnie byłoby aby wszystko, co wkładamy do japki i trawimy było najlepszej jakosci.  Ale w rzeconym poście to nie warzywa grają pierwsze skrzypce i nie one oczyszczają. One służą do jedzenia, żebyś z głodu nie umarła wink bo nie każdy jest na siłach przez miesiąc pić tylko wodę i funkcjonować na w miarę normalnych obrotach.. Dlatego  maja być maksymalnie ubogie w tłuszcze, białka  i weglowodany. One maja nie zaburzać odżywiania endogennego, w wyniku którego następuje oczyszczanie. Wtedy organizm czerpie energie zużywajac stare zwyrodniale komórki, złogi białkowe, tluszcze itp. Zjada siebie, piszac w skrocie, ale nie bezmyslnie, tylko najpierw tak, by nie zaszkodzic sobie, wiec zbedny balast.  Dopiero potem, gdy post sie przedluza  dobiera się do zdrowych mięśni, ale tez najpierw w kolejności takiej, ze najważniejsze organy zostawia na koniec.
Gdybyśmy jedli mniej i zdrowo, tresciwie w sensie odzywczo, stosując okresowe krótkotrwałe posty jak nasi przodkowie, nie musielibysmy się oczyszczać w radykalny sposób, chcąc pozbyć się chemii i calego tego syfu, który czesto bezmyślnie w siebie pakujemy, jedząc wysoko przetworzona żywność, która szkodzi i tuczy, zamiast odzywiac. Ale w dobie cywilizacji i smieciowego jedzenia, gdzie większość ludzi jest mniej lub bardziej otyla i przekarmiona a  jednoczesnie, co za paradoks, duzo  ma anemie z niedożywienia,   takie głodówki są najlepsza kuracja dla zdrowia, jaka człowiek może sobie podarować.  Od dawna wiadomo bowiem, ze lepiej  nie dojadac, niż się przekarmiac.

7

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

Coz, dziewczyny maja racje - jablka maja wiecej kalorii niż coca-cola smile
4 jablka dziennie to jak 1,5 l butla coli smile

przy takiej ilosci cukru w ubogiej diecie nie da sie nie czuc oslabionym i glodnym tongue

8

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej
Iceni napisał/a:

przy takiej ilosci cukru w ubogiej diecie nie da sie nie czuc oslabionym i glodnym tongue

Możesz to rozwinąć? To że cukier to puste, zbędne kalorie, to oczywiste, dlaczego szybko odczuwamy głód - także, ale nie rozumiem dlaczego duża ilość cukru powoduje osłabienie? Chodzi o wahania jego poziomu czy energię zużywaną, by się z tym cukrem rozprawić?

9

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

Organizm wkłada mnóstwo wysiłku by się z dużą ilością cukru uporać. Ale z porównaniem jabłek do coli ja osobiście bym nie przesadzała. Ja po jabłkach mam dobre cukry, jabłko ma pektyny które wpływają na przyswajanie cukru.

10 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-03-19 03:06:35)

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej
Olinka napisał/a:
Iceni napisał/a:

przy takiej ilosci cukru w ubogiej diecie nie da sie nie czuc oslabionym i glodnym tongue

Możesz to rozwinąć? To że cukier to puste, zbędne kalorie, to oczywiste, dlaczego szybko odczuwamy głód - także, ale nie rozumiem dlaczego duża ilość cukru powoduje osłabienie? Chodzi o wahania jego poziomu czy energię zużywaną, by się z tym cukrem rozprawić?

W tym chodzi wlasciwie o dwie kwestie. Nie wiem czy kojarzysz zasady diety, na której byłam - niskoweglowodanowa-wysokotluszczowa. Sprawa polega na tym, że organizm w krytycznych momentach braku pozywienia ma mozliwosc przestawienia sie na spalanie wyłącznie tluszczu. I poki ma tkanke tluszczowa - nie umrze. Na tej zasadzie dzialaja wszelkie posty. Nie rozpisując się za bardzo - w czasie glodowki lub dlugotrwalego niedoboru weglowodanow organizm przechodzi w faze ketogeniczną lub bliską ketozie - jego paliwem jest wtedy tluszcz. Nie jest to szkodliwe dla zdrowia, proces ketozy umozliwia tez wytworzenie niezbednej dla mózgu ilosci glukozy. Czyli od tej strony jest w pelni zabezpieczony. Idac dalej - niedobor bialka organizm uzupelnia "recyklingujac" zużyte komórki (pamietac nalezy też, że komorki rakowe odzywiaja sie weglowodanami, dlatego diety niskoweglowodanowe i posty calkowite hamują rozwój raka) dzieki temu "recyklingowi" bialkowemu organizm się oczyszcza - zuzyte, stare, chore komórki idą "do pieca" a co się da odzyskac z tych komorek organizm przeznacza na regeneracje.

Owoce zawieraja duza ilosc cukru, co powoduje, że organizm nie jest ani w fazie postu (jakby nie było kilogram jablek to 500 kcal), a wiec przynajmniej polowe minimalnej dawki energii dostaje, ani nie jest w fazie dostatku pokarmowego. Prowadzi to do tego, że może zacząć spalać nie tylko komórki uszkodzone, ale i zdrowe mięśnie (i jest to typowe zjawisko w dietach niskokalorycznych nieograniczajacych weglowodanow - 25% straty na wadze stanowia miesnie zamiast tluszczu) poniewaz organizm nie przechodzi w faze glodu a jedynie niedożywienia. Trawienie bialka jest dla organizmu obciazajace, tym bardziej jezeli trawi swoje wlasne miesnie tongue to obciaza organizm i powoduje oslabienie poniewaz organizm chce przede wszystkim podtrzymac funkcje zyciowe, a nie sprawic bys poczula sie lekko i rześko. Mozg wtedy stara sie ciebie spowolnic by te energie oszczedzac wiec wysyla sygnał "połóż się i poczekaj aż pojawi się pozywienie".

Druga sprawa to fakt, że w jablkach jest duzo fruktozy. Fruktoza jest w zasadzie najgorszym rodzajem cukru. (znaczy sa jeszcze gorsze; ale wystepuja w znacznie mniejszych ilosciach tongue ) Po pierwsze fruktozy, w przeciwienstwie do glukozy organizm nie potrafi magazynowac nigdzie indziej oprocz watroby. pojemnosc watroby jest ograniczona. Co akurat maskuje problem. (Fruktoza jest trawiona w wątrobie jak... alkohol.. dlatego ma niskie IG )Osoby pijace przez cale zycie duze ilosci sokow owocowych pod koniec zycia maja watroby stluszczone jak alkoholicy. No i teraz obrazowo - wyglodnialy organizm dostaje co jakis czas taką "bombe" cukrowa - polowa z tego to glukoza, ktora jst trawiona szybko i sprawnie, wiec w zasadzie od razu powinna wejsc do krwi, ale w tym samym czasie musi uporac sie z fruktoza, ktorej mozliwosc przechowania na pozniej ma bardzo mala mozliwosc.

O wiele lepszym rozwiazaniem zamiast jablka bylby ziemniak lub kawalek niedojrzalego banana (skrobia), ktora trawi sie do samej glukozy, lub pozostanie przy warzywach i ograniczeniu weglowodanow w ogole.

I trzecia sprawa tak juz dodatkowo - jak sie przyjrzysz zawartosci skladnikow odzywczych jablka, to sie okaże, że ma ich zupelnie niewiele w stosunku do jego kalorycznosci. W miejsce takiego jednego jablka mozna zjesc prawie 5 razy tyle lisci lub ze 2-3 razy wiecej owocow jagodowych. Korzysc witaminowa jest nieporownywalnie wieksza.

11

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

Wow, Iceni, jeśli już, to spodziewałam się krótkiej odpowiedzi, a Twoja to cały wykład - dziękuję smile. Swoją drogą jabłek zjadam bardzo dużo i ostatnio zaczęłam zastanawiać się, jaki ma to realny wpływ na mój organizm. No i te wszystkie zależności niezmiennie mnie fascynują, przy okazji nierzadko też zaskakując.

12

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

Haha.. Miałam ciężki tydzien i jedyne co od piątku robiłam to jadlam i spalam i wczoraj wieczorem w koncu zregenerowalam akumulatory, a że ciężko jest zacząć porządki w domu o drugiej nad ranem to musiałam czymś zająć czas. No i jakos tak się rozpisałam...

Jabłka są dobre, jeżeli chodzi o pektyny i błonnik w ogóle, ale ich wartość sama w sobie nie jest jakos szczegolnie nadzwyczajna. Głownie jest to spowodowane tym, że teraz uprawia się właśnie odmiany deserowe, duże i słodkie. W naturze takie owoce nie występują.

Zresztą nie tylko jabłka - większość owoców jest uszlachetniana w kierunku podnoszenia zawartosci cukru.

13

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej
Iceni napisał/a:

Zresztą nie tylko jabłka - większość owoców jest uszlachetniana w kierunku podnoszenia zawartosci cukru.

No i niestety to nas bardzo gubi, bo co prawda "dosłodzenie" owoców podnosi ich walory smakowe (choć jest to rzecz względna, bo osobiście wolę te nieco mniej słodkie), ale tego cukru ogólnie we wszystkim jest zbyt dużo. Mało tego, z jego obecności w wielu produktach przeciętny człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, choć przecież jego tańszy zamiennik, syrop glukozowo-fruktozowy, jest tak w pieczywie, jak i wędlinach czy różnego typu dodatkach. Pomijam przy tym kwestię, że pakuje się go na przykład do jogurtów, wmawiając społeczeństwu, że są zdrowe yikes.

14

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

Ja kupuję tylko jogurty bez cukru i dodaje sobie coś do nich, ostatnio sok z cytryny, pychotka.

15 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-04-05 10:20:57)

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

Ja właśnie zaczęłam post. Trzeci dzień jestem.  Moje przykładowe dzienne menu - śniadanie 3 marchewki, II śniadanie pęczek rzodkiewek, obiad pol główki gotowanej  młodej kapusty z koperkiem, podwieczorek grejpfrut, kolacja swiezy szpinak parzony z czosnkiem.
Do picia niegazowana woda, zielona herbata, czystek.
Dzisiaj na śniadanie jadlam kiszone ogórki, niedługo przegryze pomidora. Jak wrócę do domu zrobię sobie na obiad leczo z cukini, papryki, cebuli, pomidora. Na podwieczorek będzie zielony koktajl z selera naciowego, salaty, natki pietruszki i jarmużu. Kolacja - sałatka z roszponki, rukoli i pomidora.  I w podobnych klimatach tak do polowy maja... Bede miala fajne swieta big_smile
Głodu nie odczuwam.  Ale o dobrym steku juz rozmyślam smile

16

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

adiaphora - pisz, pisz, będę chętnie śledzić Twoje poczynania smile W maju-czerwcu planuję również przeprowadzić post Dąbrowskiej i jestem bardzo ciekawa, jak długo uda mi się wytrwać. Od pół roku jestem już na restrykcyjnej diecie, ale na samych warzywkach to jeszcze nie próbowałam żyć.

Mogę zapytać, z jakiego powodu stosujesz post? Masz jakieś konkretne dolegliwości, z którymi chcesz sobie w ten sposób poradzić, czy to tak dla oczyszczenia lub - o zgrozo - odchudzenia? wink

17

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

Ja to bym się tych nowalijek bała.

18 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-04-05 11:32:16)

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

Będę co jakiś czas informować czy daje rade smile
Na poście jestem, bo chce gruntownie oczyścić organizm. Odchudzac się w sumie nie mam z czego, ale na pewno parę kg mi zleci. Pierwszy post przeprowadziłam rok temu. Nie mam pewnosci, ale byc moze dzieki niemu ominal mnie szpital, bo jakos co roku zapychaly mi sie przewody zolciowe a w zeszlym roku nic. Zero objawow, ze cos jest nie tak. Mam tez male guzki na tarczycy, chce zobaczyc czy w tym roku bedzie jakas zmiana - czy się zmniejsza a moze całkiem znikna. Podobno czasem za drugim lub trzecim razem są bardziej widoczne rezultaty, jeśli komus cos konkretnego dolega.  Za pierwszym razem nie zawsze da się wszystko wysprzatac, zwłaszcza, gdy sie nazbieralo tych śmieci. Tak ogólnie to jestem zdrowa, czuje się dobrze i na nic się nie uskarzam.
Po pierwszym oczyszczaniu zauważalna gołym okiem była na pewno poprawa kondycji cery i włosów.  W ogóle całej skory, była gładka i aksamitna, nawet na dłoniach. Pierwszy raz w okresie jesienno zimowym nie miałam z nimi problemu. Wczesniej od wielu lat wyskakiwalo mi cos na kształt egzemy - zaczerwienienie i chropowatość, na dodatek swedzialo jak diabli,  bez maści sterydowej nie było szans na przywrócenie im normalnego wyglądu.  No a w tym roku nic, zero problemu. Może wiec to  po zeszlorocznym poście cos się wyregulowalo i naprawilo, nie wiem smile

Edit: Z nowalijek to te kapustę zezarlam tylko smile Reszta przeciez caly rok jest w sprzedazy, wcinam i żyje smile

19

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

Ja już tak nie robię, raz zjadłam taką kapustę... nigdy więcej.

20

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

A co Ci się stało?

21

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

sranko i rzyganko mówiąc kolokwialnie tongue

22

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

Acha, czyli z dwururki  wink  Znam ten bol. Raz się strulam malinami.
Po kapustce bez sensacji, nawet wzielam dokladke, mniam smile

23 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-04-05 12:30:12)

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

To ja pragnę przypomniec, ze jest wiosna i pelne nowalijek sa łąki : )))

Mniszek lekarski poki nie kwitnie to mlode liscie -mozna jesc jak szpinak albo salate, potem paki kwiatowe i korzen (korzen mozna gotowac jak marchew) - ogolnie mniszek poprawia prace watroby wiec na tej diecie jak znalazl

Podbial- mlode liscie do lata - jak szpinak lub bardzo mlode jak salate

Krwawnik i pokrzywa - mlode liscie poki nie kwitna

STOKROTKI ! Dzikie - przez caly rok mlode liscie i kwiaty

Mlode pedy palki wodnej -  mlode mozna na surowo, potem z czasem staja sie coraz bardzoej twarde i wlokniste (chodzi o tę czesc, ktora chowa sie pomiedzy lisciami jak ta miekka czesc wyciagnietego klosa trawy)

Bratek polny - mlode roslinki cale, potem kwiaty

Smacznego jakby co smile

24 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-04-06 10:11:12)

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

No wlasnie, tyle jedzonka marnuje sie na łąkach smile Miałam sobie kupić książkę Łukasza Łuczaja, który jest ekspertem w temacie i jadł juz chyba wszystko co tylko możliwe :-)
Na działkę jade dopiero w maju, nazrywam wtedy kilka reklamówek pokrzyw, ile się da zjem na bieżąco a resztę zaleje alkoholem. Będę potem mogła używać do wcierek na skalp, albo po prostu pić dla zdrowotnosci.  Na reszcie  ziół  niezbyt się znam.

W temacie postu - dzisiaj nic jeszcze nie jadlam i nie wiem czy zjem, bo jedzenie jest ostatnia na liscie rzecxy, o ktorych mysle.  Dziwne, ale czuje jakby sytość.  Rano miałam tylko półgodzinny kryzys. Słabo się czulam, w sensie - taka ciężka i powolna, wysiłek sprawiało mi nawet ubranie się. Wypilam kubek słabej zielonej herbaty, pojechałam do pracy i jest ok. Czuje nawet przypływ energii i taką rześkość. Głowa mnie nie boli, w brzuchu mi nie burczy...  W tym roku jakoś zdecydowanie lepiej ten post przechodze.  Może dlatego, ze nie jem w ogóle jablek. Rok temu jednak te 2-3 jabłka dziennie jadlam, może to było za dużo? Teraz tylko same warzywa, wiekszosc na surowo. Gotowane czy duszone zreszta nie zachwycaja  gdy na samej wodzie bez  odrobiny chocby masla czy oliwy.  Jednak robi roznice taki kalafiorek na samej wodzie a taki polany buleczka tarta z maselkiem smile To samo z salatkami. Mój dresing to woda, sol, pieprz ziolowy i czosnek.  Zero nawet kropli oliwy.
Musze policzyc ile mi dzienna stawka kaloryczna wychodzi. Pewni nie więcej jak 500 kcal.
Waga 2 kg w dol, ale na tym etapie to głównie woda i pustoszejace kiszki :-)
Napisze za tydzień, może będzie jakiś zwrot akcji.

25

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej
adiaphora napisał/a:

To samo z salatkami. Mój dresing to woda, sol, pieprz ziolowy i czosnek.

Do dressingu można chyba dodać trochę soku z cytryny, prawda? A ocet jabłkowy jest dozwolony czy nie?

Swoją drogą czy za pierwszym razem od razu przeprowadziłaś pełny 6-tygodniowy post, czy jednak krótszy?

26 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-04-06 12:42:57)

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

Masz racje,  można.  Zapomnialam  :-)
Rok temu tak naprawde na pelnym (z zachowaniem rygoru) bylam miesiac, reszte juz tak ciagnelam z luzami  - a to coraz czesciej lyzke oblizalam po sosie, gdy gulasz dla rodziny robilam a to orzecha schrupalam jednego, a to migdałka malutkiego... Tak się rozgrzeszalam, ze malutki to nie zaszkodzi wink  Dwa dni przed końcem juz wyjadlam z garnka 3 łyżki gęstej  zupy. Co za uczta!  Boże, nie przypuszczalam nawet, ile radości mogą sprawić  3 łyżki zupy big_smile Oblizywalam się jeszcze godzinę po...

27

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

No właśnie boję się, że nie wytrwam na poście tyle ile bym chciała (czyli te 4-6 tygodni) wink Już teraz odczuwam bolesne skutki długotrwałej diety (mam dużo obostrzeń i jem bardzo mało węglowodanów) w postaci strasznej, ustawicznej chcicy na coś niedozwolonego (w życiu nie uwierzę, że do restrykcyjnej diety można się przyzwyczaić tongue). Co prawda mam obecnie silną niechęć do jedzenia mięsa i jego brak raczej nie będzie mi doskwierał w trakcie postu, ale zupełnie nie umiem sobie wyobrazić, jak można nie chodzić wściekle głodnym na diecie 400-500 kcal, składającej się z samych wodnistych warzywek...

28

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

A nie lepiej zamiast takiej restrykcyjnej diety pomyslec o calkowitym poscie? Efekt ten sam, a znacznie krocej. No i przy poscie calkowitym cierpi sie tylko przez 2-3 dni smile potem juz luzik tongue

29

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej
Iceni napisał/a:

A nie lepiej zamiast takiej restrykcyjnej diety pomyslec o calkowitym poscie? Efekt ten sam, a znacznie krocej. No i przy poscie calkowitym cierpi sie tylko przez 2-3 dni smile potem juz luzik tongue

Całkowity post jest absolutnie nie dla mnie - próbowałam kiedyś i wytrzymałam (i to z wielkim trudem i cierpieniem) 1,5 dnia. Bardzo źle znoszę niejedzenie, czuję się fatalnie zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Ja źle znoszę nawet niejedzenie przez 4 godziny big_smile Jestem przyzwyczajona do jedzenia małych porcji co 2-3h.

Poza tym czy tak krótki post (dwu- lub trzydniowy) zdoła oczyścić organizm, który jest mocno "zasyfiony" i schorowany?

30 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-04-06 13:03:19)

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

Iceni, masz na mysli post tylko o wodzie, w sensie, ze żadnych stałych pokarmów?

Anemonne, ja jestem mięsożercą i o ile bez słodyczy mogę się obejść, jesli juz musze, to bez mięsa nie. W poprzednim poście najbardziej mi brakowało właśnie mięsa. Ciągle w głowie mi się przewijał jakiś schabowy, stek czy inny gulasz.  Na słodkie w ogóle nie miałam ochoty a nawet miałam awersie, gdy patrzylam na batony czy inne wafle.
Teraz na szczęście aż tak dotkliwie tego braku mięsa nie odczuwam, choć jak o nim  pomyśle, to czuje, jak mi kubki smakowe zaczynają pracować smile
Najgorsze przy takich dietach jest to, ze człowiek musi gotować dla reszty rodziny.  Jak się nawącham i napatrze na te obiadki to zaczynam się litowac nad sobą, ze muszę sałatę wcinac i trochę mi kiepskawo się robi na duszy. Albo na żołądku chyba wink
A oni mi w tym nie pomagają, mówiąc - nie bądź  'mientka' albo:  ćwicz silna wole. Ha, ha, ubaw po pachy. ;-)

31

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

Tak, mam na mysli taki tylko na wodzie tongue

Anemonne - nie mialam na mysli 3-dniowego postu, tylko że przez 3dni siè cierpi big_smile (przynajmniej ja tak mialam - pierwszy dzien luzik, drugi to juz dosc silny glod, trzeci masakra a czwartego dnia czulam sie jakbym miala galopujaca grype, taki kryzys,  a  nastepnego dnia obudzilam sie jakby na haju  //teraz podejrzewam, ze to byl efekt ketozy// i juz bylo spoko). Potem , po tych 4 dniach, zoladek wchodzi w stan uspienia (nie wiem jak to fachowo sie nazywa, ale chodzi o to, ze w zoladku wytwarza sie taka warstewka, ktora chroni zoladek przed strawieniem samego siebie tongue) i wtedy uczucie glodu znika i juz mozna ciagnac spokojnie kilka nastepnych dni  - o ile dobrze pamietam to na poczatek nie powinno sie przekraczac 10 dni, ja na pewno bylam krocej, ale to juz tak dawno bylo, ze nie pamietam jak dlugo)

No i wlasnie trick jest taki, ze na samej wodzie /herbaty tez sa dozwolone/ przez to, ze zoladek wchodzi w faze uspienia latwiej jest przetrwac niz na takiej baaardzo niskokalorycznej, gdzie to uczucie glodu moze nie zniknac wcale, bo zoladek mimo wszystko ciagle bedzie trawil

32

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej
adiaphora napisał/a:

Najgorsze przy takich dietach jest to, ze człowiek musi gotować dla reszty rodziny.  Jak się nawącham i napatrze na te obiadki to zaczynam się litowac nad sobą, ze muszę sałatę wcinac i trochę mi kiepskawo się robi na duszy. Albo na żołądku chyba wink
A oni mi w tym nie pomagają, mówiąc - nie bądź  'mientka' albo:  ćwicz silna wole. Ha, ha, ubaw po pachy. ;-)

Haha, nie pozabijałaś ich jeszcze? big_smile
Ja również powolutku przymierzam się (póki co temat nabiera mocy urzędowej wink) do przeprowadzenia jakiejś diety oczyszczającej i coraz poważniej zastanawiam się właśnie nad wersją dr Dąbrowskiej. Zależy mi wyłącznie na efekcie zdrowotnym, bo tracić na wadze nie mam potrzeby, za to czuję, że organizm wymaga już solidnego oczyszczenia.
Jednak, że żeby sobie oszczędzić tego, co opisałaś, już teraz moich mężczyzn uprzedziłam, że podwójnie katować się nie zamierzam, więc jak kiedyś w końcu podejmę decyzję, to co najmniej przez miesiąc z gotowaniem będą musieli radzić sobie sami. Obaj najpierw z przerażeniem popatrzyli na siebie, a potem doszli do wniosku, że chyba da się zrobić. No! big_smile

Iceni, ile na takim poście wytrzymałaś?

33

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej
adiaphora napisał/a:

Najgorsze przy takich dietach jest to, ze człowiek musi gotować dla reszty rodziny.  Jak się nawącham i napatrze na te obiadki to zaczynam się litowac nad sobą, ze muszę sałatę wcinac i trochę mi kiepskawo się robi na duszy. Albo na żołądku chyba wink

Uhh, podziwiam - ja bym zaprotestowała jak Olinka big_smile Na szczęście nie muszę gotować mojemu partnerowi, ale za to muszę patrzeć (i wąchać) na to, co czasem jada "bo może". Czyli pizza, kebab, naleśniki, zapiekanki. Jak któregoś wieczora rozpachnił mi całe mieszkanie naleśnikami z serem, to autentycznie się popłakałam z frustracji lol

Iceni napisał/a:

Anemonne - nie mialam na mysli 3-dniowego postu, tylko że przez 3dni siè cierpi big_smile (przynajmniej ja tak mialam - pierwszy dzien luzik, drugi to juz dosc silny glod, trzeci masakra a czwartego dnia czulam sie jakbym miala galopujaca grype, taki kryzys,  a  nastepnego dnia obudzilam sie jakby na haju  //teraz podejrzewam, ze to byl efekt ketozy// i juz bylo spoko). Potem , po tych 4 dniach, zoladek wchodzi w stan uspienia (nie wiem jak to fachowo sie nazywa, ale chodzi o to, ze w zoladku wytwarza sie taka warstewka, ktora chroni zoladek przed strawieniem samego siebie tongue) i wtedy uczucie glodu znika i juz mozna ciagnac spokojnie kilka nastepnych dni  - o ile dobrze pamietam to na poczatek nie powinno sie przekraczac 10 dni, ja na pewno bylam krocej, ale to juz tak dawno bylo, ze nie pamietam jak dlugo)

Hahahaha, no nie, całkowitego postu trwającego dłużej niż 3 dni to już w ogóle sobie nie wyobrażam w moim wykonaniu tongue Może gdybym była gdzieś odizolowana bez dostępu do jedzenia, ale mieszkając z takim smakoszem i łakomczuchem jak wyżej opisałam to chyba bym się po 2 dniach powiesiła na rajstopach... Poza tym nie jestem pewna, czy przy mojej chorobie głodówka byłaby dobrym pomysłem.

34

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

Ach, no jesli w gre wchodzi choroba to glodowka moze byc ryzykowna. Oczywiscie w zaleznosci od tego jaka to jest choroba, ale owszem - wtedy trzeba to robic pod okiem doswiadczonego lekarza, a takich jest niewielu.

Olinko - nie pamietam dokladnie ile dni to bylo, ale cos okolo tygodnia, potem musialam przerwac z powodow ode mnie niezaleznych (niespodziewany wyjazd).

35 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-04-07 09:52:07)

Odp: post dr Ewy Dąbrowskiej

zabijam ich wzrokiem, ale malo skutecznie  wink
Wczoraj Iceni mnie natchnela, ze moze warto przejsc na te glodowke, 10 dni szybko zleci (i szybciej bede mogla zjesc steka wink  zwłaszcza, ze, jak wczoraj pisalam,  nic jeszcze nie jadlam i wcale mi się nie chciało. Ale jak wróciłam do domu to mi się ssanie włączyło i się poddalam.  Leczo warzywne sobie zrobilam.
Nie moglabym chyba tylko na wodzie funkcjonowac. Może potem faktycznie jest juz bezproblemowo, ale jednak te 4 dni trzeba przeżyć zanim żołądek przestanie piszczec.

Raz glodowalam 3 dni, ale z przymusu, nie własnej woli, najpierw musiałem pościc przed zabiegiem, potem po... Pacjenci na sali wcinali te cienkie  szpitalne obiadki kręcąc nosami a ja miałam ochotę zjeść wszystko łącznie z talerzami. Nic mnie nie bolalo, czulam się świetnie a musialam tylko wodę pić. Jak na złość, kiedy juz mogłam jeść suchary i pić rozwodniona herbate to lekarz zapomniał wpisać do karty i kolejnego dnia na śniadanie znowu jadlam wodę.  Z głodu i desperacji  zrobilam scene, ze jak nie dostane obiadu to pójdę do szpitalnego bufetu na frytki  big_smile
No frytek to bym sobie nie kupiła, ale serio, gotowa byłam iść i cokolwiek zjeść, bo woda juz mi nosem się ulewala a w żołądku tak piszczalo,  ze było chyba słychać w promieniu kilometra.
Obiad w koncu dostalam, piguly nakazały mi tylko zjeść trochę i powoli, parę łyżek zupy, łyżkę drugiego dania...  No jasne. Wrąbalam wszystko, łącznie z kompotem ledwie drzwi się za nimi zamknęły.
Także ja, podobnie jak Anemonne,  jestem chyba za mientka na głodówkę.  Lepiej się czuje jak cos w tym żołądku jednak leży, choćby same warzywa przez półtora miesiąca.

Poza tym, na czas takiej głodówki to trzeba byłoby urlop wziąć, bo czytalam, ze język strasznie obłożony się robi, trzeba nalot zeskrobywac, i ogolnie czlowiek po prostu podsmierduje. Jak się gloduje ponad 2 tygodnie (ci zaprawieni w bojach  dociągają do miesiaca) to jest to nawet konieczne.
Ale miesiąc... Miesiac na wodzie???  Dla mnie to tak odlegle wyobrażenie jak wycieczka na Marsa.

btw, czytalam gdzieś o odżywianiu się energia słoneczną. Idzie lato, nic, tylko wcinać tongue

Posty [ 35 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024