W każdym prawie związku jest tak, jak w aurze: Raz zaświeci słońce -- czasem zbyt mocno grzeje, a raz popada albo porządnie zagrzmi. Nie każdego roku jest pogodnie. W związkach trzeba się dotrzeć, by wyładować swoje żale. Czasem zaboli, urazi dumę... Ale potem się rozpogadza Lecz co zrobić, jeśli ta piękna pogoda nie następuje? Czy nadal mamy tkwić w toksycznym związku, bo wstyd przed rodziną (sama sobie winnam), bo... Dużo można mnożyć przykładów. A może lepiej jest się rozstać dla dobra sprawy?, a nie dla rodziny, bowiem tak nie wypada? Dzieci? Moim zdaniem, lepsze jest rozstanie niż ciągła kłótnia obojga rodziców. Mniej cierpią.
Małżeństwo Klary uległo rozpadowi przez toksycznego męża. W ich związku zabrakło wyrozumienia, wspólnych rozmów. Kobieta nabawiła się nerwicy serca. Przychodzi taki dzień, że poznaje Juliana. Staje się inną kobietą, i czuje się kobieco. Jest kochana i kochająca.
Ta powieść nie jest moją historią, ale jedną z wielu, jakie można usłyszeć czy przeczytać. Za wszelkie niedociągnięcia lub błędy -- przepraszam. Jestem nowicjuszką. Kocham czytać i pisać.
***
Mąż Klary był wyniosłym typem. Takim, który uważał, iż pozjadał wszystkie rozumy świata: złośliwym i nie znoszącym sprzeciwu własnej żony. Dla niego stała się pionkiem w nieczystej grze. Klara, by nie przekroczyć granicy jego wrogości stała się apatyczna i lękliwa. Dopiero po pięciu latach odważyła się na otwarty bunt.
Pewnego dnia znalazła na strychu stary serwis obiadowy z fajansu i ustawiła w dolnej szafce w kuchni. Okazja wyładowania złości zjawiła się szybko.
-- Mam już dość takiego życia! Zaraz oszaleję, jeśli stąd nie wyjdę! -- rozpaczliwym wzrokiem wodziła po kuchni, po której walały się skorupy. -- Nie wytrzymam z tobą ani sekundy dłużej!
Jej mąż, siedząc na krześle patrzył na żonę z przerażeniem w oczach, ale nie zrobił nic, by ją powstrzymać. Odezwał się nader spokojnym tonem:
-- A dokąd to, jeśli nie tajemnica?
-- Nie twój zasrany interes! -- wrzasnęła nieludzko. -- Już nie. Twoje zainteresowanie moją osobą powinno zniknąć z twojej głowy. Od teraz. Nie interesowały cię moje potrzeby, tylko dbałeś o własny... rozporek.
-- Rozporek...? Potrzeby? Jestem mężczyzną, ty moją żoną, więc...?
-- Jasne! Żoną. Musiałeś wyładować swoje chuci, nie czekając na mnie, tfuj! Jestem kobietą, a nie tylko kochanką i służącą w jednym. Miałam marzenia... -- Ponownie złapała za talerze. Tłukąc je poczuła się silniejsza. To było wspaniałe uczucie!
Marek siedział w bezpiecznym miejscu, ale -- na wszelki wypadek -- odsunął się. Po chwili podszedł do Klary.
-- Nie urządzaj scen. Dość tego! -- Złapał żonę za łokieć i mocno usadził w krześle. -- Robisz z siebie psychopatkę.
Szarpała się przez dobrą chwilę, po czym zerwała się jak furia.
-- Odpokutujesz za wszystko -- zaczęła szlochać. -- Nigdy mnie nie kochałeś. Zauroczyłam cię, bo jestem o dziesięć lat młodsza i byłam biedna jak mysz kościelna. Mylę się. -- Powoli spojrzała w jego oczy.
Uniósł brwi ze zdziwienia.
-- Biedna? To fakt, ale nie tylko. Wciąż jesteś uroczą kobietą, a twoje ubóstwo ani też brak zawodu nie było powodem. Pokochałem cię taką, jaką byłaś. Zauroczyłaś mnie swoją bezgraniczną dobrocią i oddaniem, ale -- niestety -- zmieniłaś się po śmierci naszego synka. Stałaś się zgorzkniała i niedostępna. Próbowałem ci pomóc wyrwać się z tej otchłani, lecz... -- Nie mógł dłużej mówić. W jego gardle urosła spora gula.
-- Nie wierzę... Podeszła do okna. Ogarnięta smutnymi myślami o tym, co przed chwilą usłyszała, patrzyła na krajobraz, który już jej nie zachwycał. Westchnęła ciężko i odwróciła się w jego stronę. -- Gdybym to... Gdybym ja... Nie ważne teraz. -- Machnęła lekceważąco dłonią.
cdn
Proszę o konstruktywną ocenę. Dziękuję
ps. jeśli coś nie działa jak należy w tekście nie moja wina. Edytor ten dopiero poznaję. Nie ma tu justowania?