Mamy poważny dylemat - otrzymałem propozycję wyjazdu na dwuletni kontrakt do Włoch. Moja partnerka nie zna włoskiego, a ja podczas rekrutacji jasno stawiałem sprawę - sam nigdzie nie jadę. Firma zaoferowała pomoc w postaci bezpłatnego kursu językowego dla mojej partnerki (100godzin).
Zgoda na wyjazd wiązałaby się dla mnie z poprawą sytuacji finansowej, dla mojej partnerki - z rzuceniem obecnej pracy i ogromnymi trudnościami z jej znalezieniem we Włoszech. Kilka lat temu mieszkałem we Włoszech, znam dobrze język, więc wiem czego się spodziewać i jak się tam poruszać. Dla partnerki to krok w nieznane i ogromny stres. Mam 31 lat, ona jest rok po studiach, więc teoretycznie nie ma nic do stracenia, a nauczyłaby się włoskiego, wcześniej czy później znalazłaby pracę.. Teoretycznie. W praktyce, każdy kto był dłużej zagranicą wie, że czasem psychika "siada" i jedyne o czym się myśli, to żeby wrócić do kraju.
Nie chcę kiedyś mieć poczucia, że zniszczyłem życie zawodowe komuś, kogo kocham i sam już nie wiem co robić. Ona też strasznie się miota, a decyzję musimy podjąć w ciągu kilku dni.
Co Wy na to?