Odłożyłam siebie na bok,
nie potrzebny za ciasny but
którym jest moje własne ciało,
jak zużyty, oklapły fiut
Ciasno mi tu i niebezpiecznie
robi się, gdy miłości mi brak
wtedy w złości kopię kwiatuszki
i wyrzekam na cały świat
Ja nie mogę doprawdy zrozumieć
po co męczyć się tak idiotycznie
można przecież polecieć w nieznane
i zachłysnąć się ekstatycznie
Te kolory i zapach wolności,
powiew wiatru już niemal czuję
lecz mnie nagle coś w dół mocno ściąga
sama siebie udręką znów szczuję.
I się wciskam w to ciało zbolałe,
duszy każę wierzyć że jej
jest to wszystko takie niechciane,
ten samotny i ciemny lej
Spuszczam głowę pokornie
i oddala się szał dzikich pól
do pracy drepczę chodnikiem grzeczniutko
ogrywając kolejną z mych ról