Dwa tygodnie temu rozwiodłam się i nie żałuję tego kroku może jedynie tego, że tak późno to nastąpiło. Mój problem to postawa mojej mamy, nie rozumiem jej, a może po prostu przesadzam? sama nie wiem. Z moim mężem nie układało się mi od początku. Nigdy nie dorósł do roli męża ani później ojca. Miał manię wyższości. Dostał od ojca mieszkanie z prezentu ślubnego spłaciliśmy jego siostrę, a potem z wielką pomocą moich rodziców remontowaliśmy gdyż była to kompletna ruina. On uważał, że ja nie mam nic wszystko jest jego. Oszukał mnie akt darowizny spisano w tajemnicy przede mną i nie odnotowano nigdzie owej spłaty. Gdy się o tym dowiedziałam prosiłam o sprostowanie, ale bez skutku. Przed moimi rodzicami grał wspaniałego męża, ale mi w domu robił piekło wyzywał od najgorszych wyrzucał z domu bo nie mój tylko jego, traktował jako służącą. Opieka nad dzieckiem to był tylko mój problem bo on jest facetem i to wszystko tłumaczy. Oczywiście pracowałam bo zniszczyłby mnie już całkiem. Na początku nie skarżyłam się nikomu, ale później zaczęłam mojej mamie. Chciałam odejść prosiłam mamę o pomoc nie miałam gdzie mieszkać bo jak na wynajem mnie nie było stać, a mój szanowny małżonek zaczął się ze mnie wyśmiewać, że on mi kasy żadnej nie da. Moja mama nie chciała mi pomóc mieszka sama z ojcem w trzy pokojowym mieszkaniu. Miała warunki. Prosiłam błagałam dla dobra dziecka, ale była nie ugięta. Ja Ci męża nie wybierałam, więc czego ode mnie chcesz. Mój mąż wtedy zniszczył mnie okropnie zaczął drwić, że moja mama tak się zachowała. Popadłam w straszną depresję spowodowałam wypadek samochodowy, byłam cieniem i w końcu mama się zlitowała, ale cały czas czyniąc wyrzuty. Swoje zachowanie tłumaczyła chęcią ratowania naszego związku za wszelką cenę.
Uwierzyłam jej, że to ja jestem w tym związku ta zła i zaczęłam ratować to małżeństwo. Mój syn też się załamał zresztą moja mama wielokrotnie robiła mu na złość w końcu nie chciał do niej chodzić miał żal, że babcia nie chce nas zabrać do siebie. Byłam tak skołowana, że wróciłam do domu. W domu na początku było bez wyzwisk, ale reszta bez zmian. Mój małżonek skłócił mnie z jego rodziną odpowiadał mu ten stan, bo mógł opowiadać na mój temat różne kłamstwa oni mu wierzyli. Chodził do nich sam na różne imprezy, najważniejsze zdanie to było tylko jego rodziny to co ja powiedziałam było głupie i jak wielokrotnie słyszałam nie dorastam jego rodzinie do pięt. Podjęłam decyzję, że muszę zrobić coś dla siebie do jego rodziny nie muszę chodzić a i korona z głowy mi nie spadnie jeśli nie otrzymam od niego pomocy. Radziłam sobie sama z samochodem drobnymi naprawami dbałam o dom i dziecko o wszystko mój małżonek nie interesował się już niczym. Poszłam na studia i była to najlepsza rzecz jaką uczyniłam. Oczywiście jego rodzina zaczęła mnie wyśmiewać. Ale dzięki pomocy koleżanek przyjaciółek ze studiów już mnie to nie bolało. Po roku zaczęłam mu w domu przeszkadzać ja i dziecko. Gdyby nie my mógłby wynająć mieszkanie lub go sprzedać. Wniósł pozew o rozwód, bo chciał realizować swoje plany. Ja chciałam rozwodu z orzeczeniem o winie i zgodziłam się tylko na taki. Wielokrotnie mamie się skarżyłam z płaczem, że mnie mąż uderzył, wyzywa, wyrzuca, że ma zły stosunek do syna. Widziała to. Chciałam aby to w sądzie zeznała. Ale zaczęła jak może, ona tego nie widziała, że może ja to sobie wymyślam ona lubi mojego męża oczywiście na rozprawie zeznawała, ale bez przekonania uważa, że inne kobiety mają gorzej i że ja przesadzam. Na pytanie sądu odpowiedziała, że chce abyśmy się zeszli ze sobą. Zawsze byłam jestem uczciwa mój mąż mnie zniszczył zniszczył moje życie, a dziecku dawał zły przykład nie szanował mnie. W krótkiej rozmowie z psychologiem usłyszałam, że tata jest dla syna autorytetem i skoro ojciec ma takie podejście do mnie to syn nie widzi w tym nic złego. Syn chcąc aby tata zaczął się nim interesować pochlebiał mu. Ja musiałam być dla syna i matką i ojcem więc musiała też ukarać jak była potrzeba. Teraz trochę nastawienie syna do mnie się zmienia, ale mam z synem spore problemy wychowawcze. Sąd orzekł rozwód z winy obojga. Po części obwiniam mamę, że mi nie wierzyła że mój mąż jest taki jaki jest, że go tłumaczyła, kiedyś mi powiedziała, że tak naprawdę widziała tylko to co chciała widzieć. Nie umiem jej wybaczyć. Jeśli ktoś to przeczytał do końca to proszę powiedzcie przesadzam? Jak dać sobie z tym radę. Matka tak nie postępuje chroni swoje dzieci.
Nie przesadzasz ! Faktycznie twoja mama zachowała się okropnie, powinna Ci pomagać !
Powinnyście zacząć ze sobą dużo rozmawiać , bo przecież Ona i Ty jesteście dorosłymi kobietami.
A mama przecież nie powinna być wrogiem , lecz przyjaciółką.
Musisz , pomyśleć i przebaczyć mamie - bo gdy ona odejdzie Ciebie mogą dręczyć jeszcze większe wyrzuty sumienia.
Bardzo dobrze, że jesteś silna i rozstałaś się z swoim mężem !
Nie jest warty ani jednej łzy !
Agnesse - jak zacząłem czytać Twoją opowieść to w połowie sprawdziłem, kiedy się zarejestrowałaś. Bo zacząłem myśleć, że czytam posta osoby, o której pisałem w swoim wątku. I dlatego też gratuluję Ci przede wszystkim tego, że potrafiłaś odejść zacząć działać na własną rękę. To naprawdę ja osobiście bardzo doceniam. Może, dlatego że ja nie umiałem i nie umiem wyrwać z takiego bagna osoby, która w czymś takim żyje. Mimo że zaoferowałem jej wszystko, co mogłem.
A ja się z myszkaa__18 nie zgodzę. Mi jak by mama lub tata coś takiego zrobili to już by mnie więcej nie oglądali. Miałem raz w swoim życiu taką sytuację. Mama moją przyszłą żonę nazwała "włóką". Gdy się o tym dowiedziałem to powiedziałem. Że albo przeprosi moja narzeczoną albo już więcej mnie nie będzie oglądać. I przeprosiła. To nie oto chodzi by drzeć koty z rodziną. Ale prawdę ludzie mówią, że: bardziej Ci obcy pomoże niż rodzina. Ja nie miałbym najmniejszych skrupułów. Jasno postawić sprawę matce. Co ona na siłę chciała zrobić? Doprowadzić do tragedii twojej i twojego dziecka? Wtedy by powiedziała, że przecież nic nie wiedziała o problemach jej córki tak?
Jedno, co mi się tu i nie tylko tu nie podoba. To to, dlaczego wszędzie się przewija kasa. Chodzi Agnesse o mieszkanie itp. A czy nie lepiej dla Ciebie i tysięcy innych matek. Byście mieszkały w gorszych warunkach bytowych. Może bez jakiś wygód. Ale w rodzinie z miłością? W rodzinie, która nie tylko się nazywa rodzina, ale też przejawia wszystkie czynniki rodziny. Począwszy od otwartego okazywania sobie uczuć poprzez wspólne rozwiązywanie problemów dnia codziennego. A na przyjemnościach skończywszy. Czy dla dwojga ludzi zdrowych w dzisiejszych czasach trudno jest znaleźć pracę by zapewnić byt truj osobowej rodzinie. ? No chyba nie. Pod warunkiem oczywiście, że się tego chce. Nie umiem zrozumieć, dlaczego ludzie nie dbają o wspólną miłość. O to by byli z osobą, która daje im radość, miłość, wsparcie. Tylko tkwią w chorych związkach i jedyne, co potrafią to narzekać jak im to jest źle. Więc dla ciebie Agnesse za słuszną i odważną decyzję chylę czoła... Naprawdę jesteś wielka.
Pozdrawiam
Marek
To nie tak z tą kasą. Kasa szczęścia Ci nie da, ale może pomóż w życiu. Ja gdybym miała gdzie pójść to nie zwlekałabym tak długo. Może z moją matką nie doszłoby do takiego konfliktu. Na początku chciałam tylko spokoju, czasu na poukładanie tego wszystkiego nakreślenie jakiegoś planu działania to miała być pomoc przejściowa. Nigdzie nie mogłam tego spokoju znaleźć moja mama uważała, że mam od męża odebrać to co nam dała i kupić dla siebie jakieś lokum, a on się śmiał, że się mi marzy, ile razy słyszałam tekst to jej krwawica, a ja tak chcę to wszystko zostawić. Wtedy gdy mi się życie waliło maja mama poszła do prawnika z pytaniem jakie ona mam prawa chodziło o te nakłady na M. Pracując wychowując dziecko dbając o dom nie dorobiłam się niczego, kiedy potrzebowałam azylu, domu i go nie znalazłam to bolało to nadal boli i pewnie będzie bolało długo, a może i do końca. Teraz moja psychika jest już inna. Stanęłam prawie na głowie i mam już własne M jeden pokój malutkie, ale moje nikt mnie z niego nie wyrzuci, a może za jakiś czas uda się i syn będzie miał swój pokój. Czy to materializm? Ja uważam, że nie. I jeszcze jedno ja nikomu swej pomocy nie odmówię nawet za cenę swej ciasnoty. To moja matka staram się zrozumieć, myślę że mnie jednak kocha na swój dziwny sposób, ale nie umiem wybaczyć. Ona nawet teraz tego nie rozumie co zrobiła dodam że jest katoliczką wielką katoliczką to powoduje, że to co robiła boli jeszcze bardziej.
Bardzo ci współczuję agnesse. To naprawdę trudna sytuacja jeżeli nie masz dokąd pójść,przecież gdzieś musiałaś mieszkać. Ja naprawdę nie widzę tutaj -------przewijania sie kasy-------
Gratuluję odwagi!!! A zachowanie mamy-cóż bez komentarza.
6 2010-02-17 15:12:41 Ostatnio edytowany przez Vera (2011-01-05 13:32:05)
ssssss
Mnie się wydaje, że to było ograniczenie możliwości wyboru, podjęcia decyzji. To mama za mnie tę decyzję podjęła ratować związek na siłę nie ważne było, że ja już spisałam go na straty. Straciłam w ten sposób tylko trzy lata życia. Wg mnie matką i człowiekiem jest się zawsze. Nawet dorosłym ludziom się pomaga. Matka kiedyś też tej pomocy będzie potrzebować czy dlatego, że jest dorosła mam tej pomocy nie udzielić. Vera te argumenty mnie nie przekonują.
Moje zdanie jest takie; Twoja mama Agnesse udzieliła Ci wsparcia i pomocy tylko może nie wtedy i nie takiej jakiej oczekiwałaś. Rodzice dorosłych dzieci nie mają obowiązku się nimi zajmowac, zwłaszcza wtedy jeśli założyli rodzinę i mają własne życie .
Cieszę się z tego, że to tylko Twoje zdanie. Bo słusznie zauważyła Agnesse, że człowiekiem jest sie przez całe życie. Już nie mówię, że to matka. Czy bez względu na to czy to córka czy ktoś obcy. Nie powinniśmy osobie w potrzebie pomóc? Bo ona wybrała takie lub inne zycie? Każdy ma prawo do błędu, jesteśmy tylko ludźmi. A tym bardziej rodzicem jest sie do śmierci. Myślę, że Agnesse nie chodziło głownie o pieniądze. Tylko o to by matka (zapewne najbliższa osoba) ją wysłuchała przytuliła (mimo wieku) i starała się sie zrozumieć jej sytuację. Agnesse jest na tyle silną osoba, że pokonała barierę (odeszła z małżeństwa, które je niszczyło). Ogromna tylko szkoda, że musiała znoś to przez kolejne lata.
Twoja mama chce żebyś Tysama odpowiadała za decyzje które podejmujesz.
Tak, może dobra metoda wychowawcza. Jednak chyba nie w tym wieku się wychowuje dzieci.
Kiedy poczułaś się skrzywdzona , uważałaś jak mała dziweczynka ,że rodzice mają obąwiązek nadal Cię chronic.
Nie obowiązek, zapewne Agnesse nie czuje, że jest to obowiązek matki. Tylko po prostu zwróciła sie ze swoim problemem do niej ( jak by miała kogoś innego zapewne by jej nawet nie wspomniała o swych problemach.). Licząc na zrozumienie. A dostała po prostu kopa. I słusznie sama zauważyła, że może przyjść taka chwila i dla jej matki. Ze jej będzie potrzebna pomoc. I co wtedy?
Ludzie w dawnych czasach oddawali życie za kolegę, sąsiada. A teraz na matkę nawet nie można liczy. To obrzydliwe, w jakim kierunku idzie świat. Nawet osoby zakładające to forum miały na celu pomoc innym. Zupełnie obce osoby! A tu matka taki numer wycina. Ale co się dziwić skoro Vera jest tego samego zdania. Więc mogę się tylko cieszyć że moi rodzice tacy nie byli. I dziękuję Im za to.
Teraz z tym żalem musisz sama poradzic i spróbowac wybaczyc tzn zrozumiec czyjeś postępowanie.
Właśnie znowu sama musisz. A może by tak zapytać czy aby ja nie mogę Ci jakoś pomóc? No, ale poco skoro lepiej posiać ziarno krytyki. Niech sie kobieta dołuje. Przecież zasłużyła sobie na taka matkę. Nie!?
Ps. Nie przejmuj sie Agnesse wypowiedziami niektórych osób. Zapewne osoby, które wchodzą tu na forum mają jakiś cel. Zazwyczaj maja jakieś nastawienie. Ukierunkowane na swoje osobiste problemy. Ja osobiście bym sie nie przejmował tym. Wieże, że poradzisz sobie z tym, bo jesteś silna to widać. Potrzeba Ci zapewne osoby, która by Cię zrozumiała i w złych chwilach wspierała. A wówczas strach się bać, co możesz osiągnąć. Bo zapału to Ci nie można odmówić...
Pozdrawiam
Marek.
Agnesse - jak zacząłem czytać Twoją opowieść to w połowie sprawdziłem, kiedy się zarejestrowałaś. Bo zacząłem myśleć, że czytam posta osoby, o której pisałem w swoim wątku. I dlatego też gratuluję Ci przede wszystkim tego, że potrafiłaś odejść zacząć działać na własną rękę. To naprawdę ja osobiście bardzo doceniam. Może, dlatego że ja nie umiałem i nie umiem wyrwać z takiego bagna osoby, która w czymś takim żyje. Mimo że zaoferowałem jej wszystko, co mogłem.
A ja się z myszkaa__18 nie zgodzę. Mi jak by mama lub tata coś takiego zrobili to już by mnie więcej nie oglądali. Miałem raz w swoim życiu taką sytuację. Mama moją przyszłą żonę nazwała "włóką". Gdy się o tym dowiedziałem to powiedziałem. Że albo przeprosi moja narzeczoną albo już więcej mnie nie będzie oglądać. I przeprosiła. To nie oto chodzi by drzeć koty z rodziną. Ale prawdę ludzie mówią, że: bardziej Ci obcy pomoże niż rodzina. Ja nie miałbym najmniejszych skrupułów. Jasno postawić sprawę matce. Co ona na siłę chciała zrobić? Doprowadzić do tragedii twojej i twojego dziecka? Wtedy by powiedziała, że przecież nic nie wiedziała o problemach jej córki tak?
Jedno, co mi się tu i nie tylko tu nie podoba. To to, dlaczego wszędzie się przewija kasa. Chodzi Agnesse o mieszkanie itp. A czy nie lepiej dla Ciebie i tysięcy innych matek. Byście mieszkały w gorszych warunkach bytowych. Może bez jakiś wygód. Ale w rodzinie z miłością? W rodzinie, która nie tylko się nazywa rodzina, ale też przejawia wszystkie czynniki rodziny. Począwszy od otwartego okazywania sobie uczuć poprzez wspólne rozwiązywanie problemów dnia codziennego. A na przyjemnościach skończywszy. Czy dla dwojga ludzi zdrowych w dzisiejszych czasach trudno jest znaleźć pracę by zapewnić byt truj osobowej rodzinie. ? No chyba nie. Pod warunkiem oczywiście, że się tego chce. Nie umiem zrozumieć, dlaczego ludzie nie dbają o wspólną miłość. O to by byli z osobą, która daje im radość, miłość, wsparcie. Tylko tkwią w chorych związkach i jedyne, co potrafią to narzekać jak im to jest źle. Więc dla ciebie Agnesse za słuszną i odważną decyzję chylę czoła... Naprawdę jesteś wielka.
Pozdrawiam
Marek
Zgadzam sie z toba w zupelnosci.Rowniez kiedys potrzebowalam pomocy od mamy ale......
10 2010-02-18 10:12:30 Ostatnio edytowany przez Vera (2011-01-04 17:27:37)
jjjjjjjjjjjj
Bardzo mnie podniosły ciśnienie wypowiedzi twoje Vero. Agnesse szukała oparcia w swojej mamie, mówisz że ona ponosi za własne wybory wine i musi sama sobie radzić, i radzi przecież. Ale w jej sercu rana zostanie że bliska osoba odepchnęła ją jak potrzebowała kilka słów,,jestem po twojej stronie córeczko cokolwiek zrobisz" . Tylko tyle aż tyle.
Moja matka całe życie od początku mnie nienawidziła, jako dziecko 8 przyszłam do niej po pomoc bo molestował mnie ktos olała to wolała nie zwracać na to uwagi. Spałam dwa lata w łachmanach,bałam się ludzi, wyrywała mi włosy wiele razy,biła drutem do krwi. Używała narzędzi do bicia, a ja zawsze mimo to szukałam jej akceptacji. nie doczekałam sie do dziś.
Nie ma serca ,złamała mi 25 lat życia dla niej jestem śmieciem, mieszkam nadal i będę mieszkać z nią na jednym podwórku.
Nie długo będzie potrzebować mojej opieki powiedz mi Vero za takie życie mam obowiązek jej pomóc?
Mam zajmować się nią tak jak ona zajmowała się mną?
Jest takie powiedzenie <,Jak dzieci wychowamy tak one nas dochowaja na starość.">
To dzieci powinny mieć oparcie w rodzicach, dostawać ciepło i wsparcie zawsze z powiedzeniem jestem przy tobie mimo wszystkich twoich wyborów będę cie wspierać.Wtedy jej mama mogła by liczyć na to samo z jej strony.
Nie mozna niczego żądac i jeszcze oczekiwac że podejmą za nas trafne decyzje a jak nie wyjdzie nam tp na dobre, obarczac odpowiedzialnością.
Czy z wypowiedzi Agnesse gdzieś wynika, że ona oczekiwała od matki by ta za nią zdecydowała? Ja bynajmniej tego nie wiedze. Wręcz przeciwnie to Agnesse męczyła się by było jak matka chciała. By siedziała w tym związku bez żadnych perspektyw.
Na tym polega dojrzałośc człowieka, ze bierze pełną odpowiedzialnośc za swoje życie......
.......ale kiedy tego braknie trzeba samemu stawic czoła i nie obwiniac nikogo jeśli coś się nie uda bo to są nasze ,, lekcje do odrobienia''.
I właśnie Agnees wzięła odpowiedzialności za siebie i za swoje dzieci. Więc czego się jeszcze czepiasz?
Gdzie Ty widzisz moment w postach Agnees obwiniania przez nią matkę za jej nieudane decyzje?
za to ,że dałas im to co mogłas dac , starałas się i kochasz mimo wszystko.
Właśnie dała im wszystko, co mogła dać. Nie ważne czy to dobre słowo czy przytulenie, pocieszenie. A od swojej matki, co otrzymała?
pozdrawiam,
13 2010-02-19 10:00:48 Ostatnio edytowany przez Vera (2011-01-05 13:31:06)
ssssssssss
Czekałam na twoja odpowiedz. Tobie się zdaje że ja bym chciała się zemścić na mojej matce? Nic bardziej mylnego, nie zniżę sie do jej poziomu żeby dręczyć bezbronną osobę.
Dzięki jej udziale żyję, przygarnęła mnie babcia i wychowała na mądrą osobę. Mam ogromny szacunek do starszych ludzi i uwielbiam przebywać w ich towarzystwie, opiekowałam się babcią latami aż do jej śmierci na raka.Widziałam dużo cierpienia w swoim życiu i sama nie zamierzam być taka jak ktoś był dla mnie.
Za to jaka była dla mnie moja matka ponoszę konsekwencje chorób ,mam zniszczone zdrowie długoletnie życie w stresie
zniszczyło mnie. Nerwice różne, depresja i to ja musiałam się zmagać z tymi rzeczami nie osoba która mi to zrobiła..
Ironia losu moim zdaniem.
Jestem wrażliwa osobą,mysle mądrą i zawdzięczam wszystko co mam sobie i jestem dumna że nie jestem jak moja matka.
Chodze do niej i ona do mnie,rozmawia żali się na swoje życie a ja patrze na nią i smutno mi że przez taka osobę zniszczona
cała nasza rodzina.
Na wigili dzielę się opłatkiem,uśmiecham się skladajac jej życzenia, moja mama bedzie kiedys tak samotna jak kiedys ja i tylko zostanie jej wspominanie jak puste miała życie.
Zrobię swoje obowiązki córki oczywiście ale nigdy nie usłyszy ode mnie kocham cie mamo, bo ona mnie tylko urodziła i całe lata odpychała. Teraz już nie czekam na jej ciepło, nie dla mnie ono ale rana w sercu zostanie na zawsze.
Piszesz że starzy ludzie nie maja wyboru , a ja bedąc dzieckiem tez nie miałam wyboru i wpływu na to co zrobiła ze mną moja matka, to ona miała wybór zmienić swoje życie.Nawet teraz gdyby mnie przeprosiła za te wszystkie krzywdy , wymazała bym je w sekundę ale ona nie zrobi tego żyje nadal w nienawiści do własnego dziecka.
Chodzi do kościoła i nie wiem jak może przyjmować komunie mając na sumieniu takie życie.
Ja taka nie bedę i nie jestem. I za to jej mogę podziękować że dała mi przykład jakim człowiekiem nie można być.
różyczka- Nic dodać nic ująć. Jedynie należy Cię wspierać w przekonaniu, że dobrze robisz. Tak trzymaj..
Przeczytałam uważnie ten temat . I wydaje mi się, ze Vera nie do konca rozumie co pisze Agnesse.
Rolą matki nie jest podejmowanie za nas decyzji i nikt tego nie oczekuje. Agnesse oczekiwa ła wsparcia a co dostała? Słowa, które bolą. Bo ważne było ile dała córce pieniędzy.
Przepraszm Vera ale Cię nie rozumiem. Wszyscy bywamy na zakretach życia. I do kogo się wtedy udajemy po wspracie? Do osób , nam najbliższych, które powiedzą dobre słowo, które podniosą na duchu, być może doradzą z racji swojego życiowego doświadczenia. Czy to tak wiele?
Dziękuję Wam wszystkim za Swoje wypowiedzi są dla mnie bardzo cenne. Długo gryzłam się z myślami, czy nie za wiele oczekiwałam od mamy. Teraz myślę, że owszem dużo, ale nic ponad to, co mogła mi dać. Opowiem mojej historii ciąg dalszy. Pisałam wcześniej, iż sąd orzekł rozwód z winy obojga. Byłam zdruzgotana. Z rozmowy z moim prawnikiem wynika, że mojej winy nie ma. Odwołałam się od tego wyroku. Tu pojawia się moja mama mówi: chciałam w sądzie jeszcze powiedzieć, że Twój mąż choć nie chorował na alkoholizm to jednak alkohol był u niego na jednym z pierwszych miejsc, ale BAŁAM SIĘ CO SĄD POWIE, ŻE CI NIE POMOGŁAM. Nie wiem co o tym myśleć. Prawdę powiedziawszy wolałabym tego nie wiedzieć. Dochodzę do wniosku, że ja i moja mama mamy zupełnie inne priorytety. Mój i najważniejszy to spojrzeć w lustro bez krępacji, niczego nie ukrywać, ale też nie skarżyć się, postępować tak aby nie musieć się bać. Mama kieruje się tym co powiedzą ludzie. Teraz jest ze mnie dumna, bo walczę coś osiągnęłam. Ale choć piszecie, że jestem silna to powiem, iż nie mam już siły, jestem zmęczona w gruncie rzeczy poniosłam porażkę życiową. I choć głęboko wierzę, że już wkrótce zamknę tamten rozdział życia to przychodzi taki czas, że mam już wszystkiego dość.
18 2010-02-20 17:37:59 Ostatnio edytowany przez Vera (2011-01-04 17:26:26)
hhhhhhhhhhh