WuWuś, bez obrazy, bo wiesz, że Cię lubię, ale jestem bardzo rozczarowana tym, że bajerujesz mężatkę. Wiem, że to nie moja sprawa i tak dalej, jednak moim zdaniem powinieneś dać jej i sobie spokój, tak dla upewnienia się, że nie wyniknie z tego nic złego. Jest tyle wolnych kobiet na świecie, w końcu któraś się trafi również Tobie, a ona może przez te flirty za dużo sobie wkręcić i sam znasz zakończenie. Za dużo rodzin rozbiło się z tak głupich powodów. Nie przyczyniaj się do tego. Fajny facet z Ciebie, stać Cię na więcej
A co do mnie, to wiesz, dla osób, które dłużej chodzą po tym świecie i które się już kierują trochę innymi zasadami, to może wydać się głupie, śmieszne, dziecinne, ale uważam, że zrobiłam dobrze. Nie muszę znać idealnych słów, które powinno się używać w takiej sytuacji, nie są potrzebne. Na pewno jednak głupotą byłoby dla mnie udawanie, że jest wszystko okej, bo to nie było okej. Kolejna sprawa, że ja wolę być szczera. Nauczyłam się reagować, gdy mi coś nie pasuje, bez względu na to, co druga strona o tym pomyśli. Ludzie za większe pierdoły potrafią mieć o nas złe zdanie, więc czym tu się przejmować tak po prawdzie? Odpowiednia osoba zrozumie przekaz takich wiadomości i zareaguje pozytywnie. Nieodpowiednich w swoim życiu nie chcę trzymać.
Poniedziałkowa, nie no, nie przesadzajmy. Nie ma co się tutaj obrażać z kimkolwiek. WuWuś napisał to, żeby coś mi pokazać i ja jestem wdzięczna, bo nie musiałby mi poświęcać swojego czasu ani tego tutaj pisać, wiedząc, że zaraz kobiety się na niego rzucą przez tę mężatkę.
Co do komfortu psychicznego, to szczerze mówiąc, wolę żałować kiedyś, że zapytałam niż żałować, że olałam sprawę. Ludzie są teraz moim zdaniem strasznie dziwni z tym ukrywaniem swoich myśli. Wielu woli udawać, że nic się nie stało, zapomnieć niż normalnie ze sobą porozmawiać. W taki sposób rodzą się różne nieporozumienia, albo po latach okazuje się, że obie osoby były pewne, że druga strona jest o coś zła, nikt nie miał odwagi się odezwać i tak to się skończyło. A on? Może mnie oleje, może napisze coś głupiego, może pomyśli, że jestem desperatką. Jeśli i tak zamierza już ze mną nie rozmawiać, to się tym przejmować nie będę. Tyle różnych rzeczy ludzie już o mnie w życiu mówili, czy myśleli, że naprawdę to jest moim najmniejszym zmartwieniem.
Aga, masz inną sytuację ode mnie, ale nie oceniam. Chciałaś coś wiedzieć i zapytałaś. Grzecznie, bez pretensji. Skoro odpowiedź była potrzebna, byś przestała to rozkminiać, to w porządku i okej. Przecież nie zamierzasz pisać do niego co drugi dzień, pytając o to samo i narzucając się. Tylko właśnie teraz jest ten moment, gdy więcej nic nie wolno Tobie pisać, bo później możesz czuć się tak, jak pisała Krejzi.
Nie odpisał nic, ale podejrzewam, że teraz jest na uczelni, więc napisze coś wieczorem jak już.
Krejzi, ale ja nie napisałam którejś z kolei przecież. To jedyna, którą napisałam w tym czasie i więcej ich nie będzie. Nie jestem zdesperowana. Już nie raz i nie dwa byłam w podobnej sytuacji. Ja pytam tylko raz. Jestem dorosłym człowiekiem, jak mi ktoś nie potrafi odpowiedzieć od razu i konkretnie, to odpuszczam. Teraz też tak będzie. Kolejna sprawa, że jesteśmy tylko ludźmi. Nie widzę powodu, by sobie wyrzucać, że próbowałam ratować znajomość, na której mi w jakiś sposób zależało. Co w tym złego?
No z tym to akurat sama wiedziałam, że pewnie napiszę jak mnie to za bardzo zmęczy, tylko starałam się wytrzymać jak najdłużej, ale tak jak pisałam już wielokrotnie, ja piszę tylko raz. Niedawno mi się trafił podobny przypadek, chyba nawet gorszy, bo tam gość przez miesiąc się wpychał sam z buciorami w moje życie. Pisał dzień w dzień, siedział do późna, chociaż rano wstawał do pracy. Cały czas to się tak toczyło, aż pewnego dnia kompletnie mnie olał, zniknął. Napisałam normalną wiadomość, nic przez długi czas. Zażartowałam coś, nadal nic. Tutaj pozwoliłam sobie i tak na więcej, bo on też tak robił. Też się dobijał, gdy mnie nie było nawet jeden wieczór. Dlatego mnie zaskoczył. Najpierw myślałam, że nie ma czasu, bo wtedy wyjechał na jakiś czas do pracy i miał tam słaby internet. Ale minął termin, gdy miał wrócić, więc zrozumiałam co jest grane. To napisałam grzeczne pożegnanie, on odpisał jakoś głupio i od tamtej pory minęło już dużo czasu, a uwierz mi, że nawet mi do głowy nie przyszło, by znowu pisać. Powiedziałam swoje, dla mnie sprawa skończona.
Kłamca, wiadomość wyglądała moim zdaniem normalnie. Zresztą jestem jedną z najbardziej ugodowych i kulturalnych osób, jakie znam. Nie lubię się kłócić, ani rzucać pretensjami. Wolę na spokojnie coś z kimś przegadać, bo w ten sposób dowiem się więcej, a poza tym zaoszczędzę sobie nerwów. No i tak jak mówisz, to było PÓŁTOREJ MIESIĄCA rozmów. Nie widzę nic dziwnego w grzecznym zapytaniu czy coś się stało i jak mam rozumieć nagłą ciszę.
P.S. Krejzi, wiem, że się martwisz, dlatego powtarzam. Nie napiszę ponownie. Znałam już tylu mężczyzn w życiu. Był tylko JEDEN, z którym robiłam wyjątek, ale to była chora relacja, więc i ja nie zachowywałam się normalnie. Poza tym odpuszczałam ZAWSZE. Także tutaj mogą wszyscy odetchnąć, bo to pierwsze i ostatnie podejście. I naprawdę nie rzucałam pretensjami. Gdyby mi tak ktoś napisał, a LUBIŁABYM GO i ZALEŻAŁOBY MI, to stwierdziłabym, że się zwyczajnie martwił, po czym napisała zgodnie z prawdą, dlaczego zniknęłam na tyle czasu. Jedynie jakby to był jakiś natręt i desperat, który mnie męczy miesiącami i nie daje mi normalnie żyć, to bym mogła stwierdzić, że znów mi gitarę zawraca.