Oki - człowiek nie jest istotą doskonałą. Ślub i rota przysięgi..?? heheheh - nie rozśmieszajcie mnie. Człowiek przysięga, jest pewien, przypuszcza, ma wielką nadzieję, widzi zę nie wszystko doskonałe, ale wszystko da się poukładać, dopasować dotrzeć.... Gdybyśmy wszystko o wszystkich wiedzieli, ślubów byłoby bardzo mało.
Związek to cały czas jakieś emocje - pozytywne,negatywne, to ścieranie się charakterów, przyzwyczajeń i światopoglądów i wszystkiego co nas różni i nie zdołało już na wstępie nas rozdzielić lub łączy do końca życia.
Najważniejsze by odnaleźć się w tym wszystkim i stworzyć związek, w którym da się oddychać dla dwojga. Gdy do tego jeszcze dojdzie motyl w brzuchu, to człowiekowi nic więcej już do szczęścia nie trzeba. Dobrze wiemy, że życie nie jest łatwe, a na jego poziom wpływ setki czynników, które u każdego z nas mogą mieć zupełnie inne znaczenie.
W nawiązaniu do wypowiedzi adiaphory ,to teraz pokrótce skąd u mnie ta zmiana.
adiaphora napisał/a: Jeszcze pół roku temu pisał, że jego żona jest typem bracza, który nic od siebie nie daje i prosił, żeby go zastrzelić, bo ma dość życia z takim beznamiętnym typem od ktorego wszystko się odbija i do którego nie można dotrzeć.
Jeszcze pół roku temu i nawet kilka tygodni temu , był przeświadczony, że problemem jest tylko żona i to ona bez namiętności idzie z nim do łóżka. Bo Maniek widział tylko rozwiązanie w zmianie postawy żony. Gdy jednak po analizie faktów i podpowiedzi innych zaczął szukać problemu u siebie wyszukał coś, co może być przyczyną takiego stanu rzeczy.
Poczytajcie cytat z pewnego artykułu.
"Warto jednak dodać, że niektóre osoby, które żyją w ciągłym napięciu i niepokoju, mogą też odczuwać zwiększoną potrzebę bliskości z partnerem/partnerką i mieć większą ochotę na seks.
Warto również dodać, że osoby cierpiące na zaburzenia nerwicowe są bardzo skoncentrowane na sobie i dolegliwościach płynących z własnego ciała. Egocentryzm ten nie sprzyja dobremu współżyciu. Osoba z nerwicą może mieć nadmierne oczekiwania wobec partnera i reagować agresywnością na niezaspokojenie własnych potrzeb."
Czy to nie zmienia znacząco perspektywy z jaką można w chwili obecnej spojrzeć na istniejący problem. Od dawnych lat miałem możliwość przebywania w środowisku, w którym ładnie ujęte - niepokój i napięcie było chlebem powszednim. Najpierw dzieciństwo, potem praca zawodowa. Nigdy nie brałem pod uwagę, że sytuacje stresowe mogą mieć wpływ na podwyższenie libido. Zawsze myślałem, że jest odwrotnie - stąd teżmoje wielkie zdziwienie gdy doczytałem się o tym po raz pierwszy na tym forum. To zaintrygowało mnie do dalszych poszukiwań i drążenia tematu. teraz już wiecie, skąd ta zmiana.
adiaphora napisał/a: A teraz wychodzi, że te jego jak najbardziej normalne oczekiwania było próbą przeprogramowania żony na swój model, że robił źle, bo oczekiwał ludzkich odruchów od kobiety, którą kocha.
Właśnie to robił przeświadczony, że to ona jest problemem, a on nie. Nie miał świadomości, ze problem może wynikać z niego samego i jego "zaburzeń" - o których myślał, że są tylko i wyłącznie wysokim temperamantem, do którego żona nie może się dostosować.
adiaphora napisał/a: Zaraz maniek dojdzie do wniosku, że ona w ogóle nie musi nic mu dawać ani się starać. Po prostu jest bo jest. Stoi, siedzi, leży, oddycha... A on nie ma prawa mieć zadnych oczekiwań w związku. Będzie chciała, to go przytuli, będzie chciała to go pocałuje, będzie chciała to się z nim poseksi.
Dziwne trochę.
Niestety tak nie będzie. Maniek miał rozmowę z żoną i w końcu po wielu latach staneliśmy razem z problemem oko w oko. Teraz zupełnie inaczej patrzymy na to co było wcześniej. Ja mam świadomość, że nie do końca miałem rację, oczekując od żony zrównania do mojego poziomu potrzeb twierdząc, że nie ma w niej namiętności. Oczywiście nie zamierzam sam się odstawić do lamusa i czekać łaskawie na to co spadnie mi z "pańskiego stołu" ale wiem, że nie mogę dusić, bo mam czegoś za mało i byle jak, tylko mam tego na prawdę wiele, a chciałbym jeszcze więcej z racji tego, że gdzieś mam delikatnie walnięty soft, który wymaga wgrania nowych sterowników.
Może jeszcze jakiś specjalista w tym wszystkim okaże się dla mnie pomocny, gdybym jednak sam tego nie był w stanie ogarnąć.
Summa summarum - idzie ku lepszemu. Nie zamierzam totalnie poddać się dobrej woli małżonki i oczekiwać jej chęci lub nie. Potrafię sobie teraz wyjaśnić, że to niekoniecznie brak namiętności z jej strony jest przyczyną mojej frustracji, a moje nadmierne oczekiwania wobec niej i agresywność na niezaspokojenie własnych potrzeb.
PS. Też przez jakiś czas miałem odczucie, że poległem w walce o siebie. Zrezygnowałem ze wszystkiego o co walczyłem na tym polu jako facet i mąż. Teraz jednak myślę, że chyba walczyłem nie na tym froncie co trzeba i nie z tym kim trzeba.
Być może za chwile pojawią się głosy, które stwierdzą, że z racji wojny której nie mogłem wygrać, znalazłem wytłumaczenie swojej przegranej zrzucając wszystko na swoje barki i przyjmując winę na siebie. Uwierzcie mi broniłem się przed tym bardzo - lecz nigdy nie brałem pod uwagę, że rozwiązanie może być właśnie takie i że tak bardzo może się zmienić perspektywa z jakiej teraz patrzę na ten problem. Nie wiem nawet czy trafiłem z tą diagnozą tak na 100%, ale czuję, że tak właśnie jest, bo zbyt wiele faktów z mojego życia i sposobów postępowania pokrywa się z tym co faktycznie definiuje ten problem.