Jak żyć bez namiętności..??? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SEKS, SEKSUALNOŚĆ, PSYCHOLOGIA » Jak żyć bez namiętności..???

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 95 z 95 ]

66 Ostatnio edytowany przez Facet79 (2016-11-22 23:00:10)

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
Xymena napisał/a:

@facet79
Tym razem obserwacja bardzo trafna. W takim małżeństwie nie ma żadnej miłości.

No ale jak to ? Przecież ślubowali sobie Miłość ( a więc i doskonały seks, bo jak podkreślają często zwłaszcza kobiety miłość i seks to jedno i jak jest Miłość to jest doskonały seks), czyż nie ? Więc kłamali śłubując sobie Miłość ? Hm..

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-11-22 23:29:08)

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
Facet79 napisał/a:

No ale jak to ? Przecież ślubowali sobie Miłość ( a więc i doskonały seks, bo jak podkreślają często zwłaszcza kobiety miłość i seks to jedno i jak jest Miłość to jest doskonały seks), czyż nie ? Więc kłamali śłubując sobie Miłość ? Hm..

jedno może kłamać, jedno może być nie świadome co ślubuje, warto wiedzieć co się "ślubuje" big_smile
nie muszą od razu obydwie strony kłamać

68

Odp: Jak żyć bez namiętności..???

Czyli, że nie da się wyczuć czy ktoś naprawdę kocha i jest Miłość i będzie więc doskonały seks ? Wszystko jest loterią i zdaniem na zaufanie ? I choć się żenisz to nie masz nigdy jasności czy to nie będzie białe małżeństwo ? Jak chodzenie po polu minowym ?

69 Ostatnio edytowany przez adiafora (2016-11-22 23:25:44)

Odp: Jak żyć bez namiętności..???

ja tam życzę mankowi jak najlepiej, żeby mu się w końcu ulożyło z żoną i w łóżku był ogień, ale dziwi mnie, że maniek zaczął się obwiniać. W końcu nie wymagał od żony Bóg wie czego, ale oczekiwał i pragnął trochę namiętności, ktorej ze swojej strony jej nie żałował. To on był inicjatorem wszelkich zblizeń, to on starał się robić nastrój a żona tylko ulegała, dla świętego spokoju najczęściej pewnie. Jeszcze pół roku temu pisał, że jego żona jest typem bracza, który nic od siebie nie daje i prosił, żeby go zastrzelić, bo ma dość życia z takim beznamiętnym typem od ktorego wszystko się odbija i do którego nie można dotrzeć.  A teraz wychodzi, że te jego jak najbardziej normalne oczekiwania było próbą przeprogramowania żony na swój model, że robił źle, bo oczekiwał ludzkich odruchów od kobiety, którą kocha.  Zaraz maniek dojdzie do wniosku, że ona w ogóle nie musi nic mu dawać ani się starać. Po prostu jest bo jest. Stoi, siedzi, leży, oddycha... A on nie ma prawa mieć zadnych oczekiwań w związku. Będzie chciała, to go przytuli, będzie chciała to go pocałuje, będzie chciała to się z nim poseksi.
Dziwne trochę.

70

Odp: Jak żyć bez namiętności..???

Nie wiem skąd to zdziwienie... Małżeństwo jest społeczną formą usankcjonowania związku, a nie wyrazem miłości. Nie słyszałeś nigdy o małżeństwach aranżowanych i mezaliansach?
W pewnym wieku jest duża presja społeczna, aby wstąpić w związek małżeński i tak się to potem kończy.
Trzeba po prostu umieć rozpoznać czy kochamy kogoś ze wzajemnością.

71 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-11-22 23:39:08)

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
adiaphora napisał/a:

Zaraz maniek dojdzie do wniosku, że ona w ogóle nie musi nic mu dawać ani się starać.

w następnej kolejności że się "żona" przebudziła, tylko On "wystygł" w między czasie, albo "stygnie gdzie indziej" sad
a to będzie utwierdzenie że   "Miłość" to mrzonka

72

Odp: Jak żyć bez namiętności..???

no właśnie, maniek już jakby ostygł nieco, już krew się w nim nie burzy, nie wyje do księżyca, po prostu trochę pogodził się z sytuacją, w sensie, że szkoda sobie żył wypruwać, pozostał tylko cud.
Ale jedno jest pewne, maniek żonę wciąż kocha. Za co? Za nic. Kocha się za nic. Czy miłość nie jest piękna? smile

73

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
adiaphora napisał/a:

maniek żonę wciąż kocha. Za co? Za nic. Kocha się za nic. Czy miłość nie jest piękna? smile

czy oby na pewno??

sądzę że on szuka "miłości"

wcześniej próbował poprzez zmianę partnerki, nic nie robiąc ze sobą
teraz chce siebie zrozumieć, zmienić, w domyślę oczekując/żywiąc nadzieję że partnerka też się zmieni

jedyne co kocha to siebie big_smile

więc ten stan "kocha się za nic", jak się tu ma??

gdyby kochał za nic, już by to miał i to by mu wystarczyło

nie za bardzo czuje potrzebę pisania mankowi głębszych refleksji
najlepiej gdy sam to rozkmini, bo to jego życie, jego "miłość"

gdzieś jak czytam ten wątek to jakby o mnie
różne obierałem kierunki w życiu, żaden nic nie wniósł,
nie które dołożyły chociażby ucieczkę w alkohol na jakimś etapie

skłaniam się do tego że każdym z nas, rządzi taka zależność
"lęk przed życiem, jest zarazem lękiem przed śmiercią" i to jest ten sam lęk,  ma taką samą moc, nie występuje osobno, chodź pewnie w większości widzimy tylko jedno stronę medalu

oczywiście można "walczyć" z tym, na dłuższą metę to bez sensu
można dać upust iluzji kontroli życia, jednak to spłyca, powoduje wyjałowienie (np. seksualności przeplatanej namiętnością/intymnością, zaangażowania), tej namiętności tutaj opisywanej, to co maniek szuka w związku a co jego żona sądzi że ma i ją to satysfakcjonuje (jak pisze jej jest dobrze, Ona lubi)
a można się, przełamać i puścić "kontrolę",  wtedy jest się sobą, prawdziwym, targanym namiętnościami, itd itp

nie wiem od czego to zależy, szukam odpowiedzi big_smile
częściowo od kultury, od wychowania, od modelu rodziny w jakiej się wychowywaliśmy, od tego czym partner nas omami, albo czym omamiamy się sami

ja żyje nadzieją, ze to też związane jest z emocjonalnym rozwojem, sądzę też że takie poszukiwania można spokojnie w jednym związku rozpocząć i zakończyć sukcesem
cała zabawa w chęci szukania/poznawania wink

74

Odp: Jak żyć bez namiętności..???

Amethis, jakims pesymizmem zalatuje od Ciebie. Czy Ty wszystko musisz tak komplikowac i rozkminiac? wink
Czy jestes zdolny tak po prostu poddac sie swoim emocjom,  pozwolic im plynac, bez rozkladania ich na czynniki pierwsze i szukania odpowiedzi?

75 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-11-23 09:48:00)

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
adiaphora napisał/a:

Amethis, jakims pesymizmem zalatuje od Ciebie. Czy Ty wszystko musisz tak komplikowac i rozkminiac? wink
Czy jestes zdolny tak po prostu poddac sie swoim emocjom,  pozwolic im plynac, bez rozkladania ich na czynniki pierwsze i szukania odpowiedzi?

w swoim życiu specjalizacje miałem z poddawania się własnym emocjom big_smile, umiem wink potrafim wink zdolna bestia ze mnie sad była

moja droga to też, uświadomienie tych destrukcyjnych i tych rozwijających aspektów mej emocjonalności
dzięki temu wiele emocji, czy też mechanizmów się rozpłynęło, rozpływa

ja się cieszę, chce mi się chcieć

każdego dnia życie mnie zaskakuje smile coraz bardziej jeśli nie mocno już, czuję się z tym bezpiecznie smile
nie ma nic za darmo!!!

a czy pesymizmem wieje że człowiek jak czegoś nie rozumie, to stara się to zrozumieć, nie sądzę wink

z tych wszystkich sztuk "lewitowania" to ja realizm najbardziej ulubiałem sobie

76

Odp: Jak żyć bez namiętności..???

aha, znaczy, prawda Cie wyzwoli?  wink
A co wtedy, jak ten realizm to szara, smutna rzeczywistosc?

77 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-11-23 10:56:05)

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
adiaphora napisał/a:

aha, znaczy, prawda Cie wyzwoli?  wink
A co wtedy, jak ten realizm to szara, smutna rzeczywistosc?

w pewnym sensie tak,
kwestia co pod tym "wyzwoli" się ukrywa, albo co się za tym skrywa wink nie mam problemu z tym że to pobrzmiewa jakimś kościółkowym dogmatem, bo nie traktuje tego jako wiary, tylko jako zderzenie z życiem
a do kościółka mi dalej niż bliżej wink jednak czemu nie korzystać z "narzędzi" które są sprawdzone, kwestia umiejętności ich obsługi

nawet w kontekście tego wątku, śmiało skojarzenia mogę uruchomić

jeśli na drodze do intymności, do spełnionej miłości, namiętności
stoi lęk przed wyzwoleniem, a za tym są nie przyjemne, szare, smutne doznania o sobie, smutny obraz egzystowania w związku

to ja dziś wolę się z tym zderzyć, niż udawać zadowolonego lub męczyć się z niespełnieniem

dzięki temu zderzeniu, wiem co poprawiać, co zmieniać

więc dostaje "wolność" z którą mogę robić co mi się podoba, zmieniam swoją rzeczywistość

15 lat życia zmarnowałem, na poszukiwanie szczęścia, a może więcej
studia 2 kierunki, trochę świata obejrzałem, wykreowałem się na nie wiadomo co, a to było ciągle szare i długie, jak papier do dupy
tak to był smutny czas

dziś jestem zadowolonym świadomym własnych słabości, i nie tylko człekiem
i jest mi z tym dobrze, i nie tylko mnie wink

zawsze byłem i będę egoistą, przecież tak naprawdę chcemy dobrze dla siebie, nawet jak komuś z rodziny się pomaga to w konsekwencji żeby "ciężarem dla nas nie był"
kwestia czy ktoś się od tej pomocy uzależnia, i czy jest to pomoc tak naprawdę czy stawianie przeszkód

zdrowy jestem, mam pracę, wstaje rano z chęcią do życia, mimo że urobiony, ciesze z tego ze decyduje o swoim życiu świadomie

pogoń za ... mnie zgubiła, za dobrem urojonym, nie potrafiłem sam na sam czasu spędzić ze sobą,
dziś to mam

pesymizm, buuuu, a co to qrwa jest big_smile

78 Ostatnio edytowany przez maniek212 (2016-11-23 11:16:26)

Odp: Jak żyć bez namiętności..???

Oki - człowiek nie jest istotą doskonałą. Ślub i rota przysięgi..?? heheheh - nie rozśmieszajcie mnie. Człowiek przysięga, jest pewien, przypuszcza, ma wielką nadzieję, widzi zę nie wszystko doskonałe, ale wszystko da się poukładać, dopasować dotrzeć.... Gdybyśmy wszystko o wszystkich wiedzieli, ślubów byłoby bardzo mało.
Związek to cały czas jakieś emocje - pozytywne,negatywne, to ścieranie się charakterów, przyzwyczajeń i światopoglądów i wszystkiego co nas różni i nie zdołało już na wstępie nas rozdzielić lub łączy do końca życia.

Najważniejsze by odnaleźć się w tym wszystkim i stworzyć związek, w którym da się oddychać dla dwojga. Gdy do tego jeszcze dojdzie motyl w brzuchu, to człowiekowi nic więcej już do szczęścia nie trzeba. Dobrze wiemy, że życie nie jest łatwe, a na jego poziom wpływ setki czynników, które u każdego z nas mogą mieć zupełnie inne znaczenie.

W nawiązaniu do wypowiedzi adiaphory ,to teraz pokrótce skąd u mnie ta zmiana.

adiaphora napisał/a:

Jeszcze pół roku temu pisał, że jego żona jest typem bracza, który nic od siebie nie daje i prosił, żeby go zastrzelić, bo ma dość życia z takim beznamiętnym typem od ktorego wszystko się odbija i do którego nie można dotrzeć.

Jeszcze pół roku temu i nawet kilka tygodni temu , był przeświadczony, że problemem jest tylko żona i to ona bez namiętności idzie z nim do łóżka. Bo Maniek widział tylko rozwiązanie w zmianie postawy żony. Gdy jednak po analizie faktów i podpowiedzi innych zaczął szukać problemu u siebie wyszukał coś, co może być przyczyną takiego stanu rzeczy.

Poczytajcie cytat z pewnego artykułu.

"Warto jednak dodać, że niektóre osoby, które żyją w ciągłym napięciu i niepokoju, mogą też odczuwać zwiększoną potrzebę bliskości z partnerem/partnerką i mieć większą ochotę na seks.
Warto również dodać, że osoby cierpiące na zaburzenia nerwicowe są bardzo skoncentrowane na sobie i dolegliwościach płynących z własnego ciała. Egocentryzm ten nie sprzyja dobremu współżyciu. Osoba z nerwicą może mieć nadmierne oczekiwania wobec partnera i reagować agresywnością na niezaspokojenie własnych potrzeb."

Czy to nie zmienia znacząco perspektywy z jaką można w chwili obecnej spojrzeć na istniejący problem. Od dawnych lat miałem możliwość przebywania w środowisku, w którym ładnie ujęte - niepokój i napięcie było chlebem powszednim. Najpierw dzieciństwo, potem praca zawodowa. Nigdy nie brałem pod uwagę, że sytuacje stresowe mogą mieć wpływ na podwyższenie libido. Zawsze myślałem, że jest odwrotnie - stąd teżmoje wielkie zdziwienie gdy doczytałem się o tym po raz pierwszy na tym forum. To zaintrygowało mnie do dalszych poszukiwań i drążenia tematu. teraz już wiecie, skąd ta zmiana.

adiaphora napisał/a:

A teraz wychodzi, że te jego jak najbardziej normalne oczekiwania było próbą przeprogramowania żony na swój model, że robił źle, bo oczekiwał ludzkich odruchów od kobiety, którą kocha.

Właśnie to robił przeświadczony, że to ona jest problemem, a on nie. Nie miał świadomości, ze problem może wynikać z niego samego i jego "zaburzeń" - o których myślał, że są tylko i wyłącznie wysokim temperamantem, do którego żona nie może się dostosować.

adiaphora napisał/a:

Zaraz maniek dojdzie do wniosku, że ona w ogóle nie musi nic mu dawać ani się starać. Po prostu jest bo jest. Stoi, siedzi, leży, oddycha... A on nie ma prawa mieć zadnych oczekiwań w związku. Będzie chciała, to go przytuli, będzie chciała to go pocałuje, będzie chciała to się z nim poseksi.
Dziwne trochę.

Niestety tak nie będzie. Maniek miał rozmowę z żoną i w końcu po wielu latach staneliśmy razem z problemem oko w oko. Teraz zupełnie inaczej patrzymy na to co było wcześniej. Ja mam świadomość, że nie do końca miałem rację, oczekując od żony zrównania do mojego poziomu potrzeb twierdząc, że nie ma w niej namiętności. Oczywiście nie zamierzam sam się odstawić do lamusa i czekać łaskawie na to co spadnie mi z "pańskiego stołu" wink ale wiem, że nie mogę dusić, bo mam czegoś za mało i byle jak, tylko mam tego na prawdę wiele, a chciałbym jeszcze więcej z racji tego, że gdzieś mam delikatnie walnięty soft, który wymaga wgrania nowych sterowników.
Może jeszcze jakiś specjalista w tym wszystkim okaże się dla mnie pomocny, gdybym jednak sam tego nie był w stanie ogarnąć.

Summa summarum - idzie ku lepszemu. Nie zamierzam totalnie poddać się dobrej woli małżonki i oczekiwać jej chęci lub nie. Potrafię sobie teraz wyjaśnić, że to niekoniecznie brak namiętności z jej strony jest przyczyną mojej frustracji, a moje nadmierne oczekiwania wobec niej i agresywność na niezaspokojenie własnych potrzeb.

PS. Też przez jakiś czas miałem odczucie, że poległem w walce o siebie. Zrezygnowałem ze wszystkiego o co walczyłem na tym polu jako facet i mąż. Teraz jednak myślę, że chyba walczyłem nie na tym froncie co trzeba i nie z tym kim trzeba.
Być może za chwile pojawią się głosy, które stwierdzą, że z racji wojny której nie mogłem wygrać, znalazłem wytłumaczenie swojej przegranej zrzucając wszystko na swoje barki i przyjmując winę na siebie. Uwierzcie mi broniłem się przed tym bardzo - lecz nigdy nie brałem pod uwagę, że rozwiązanie może być właśnie takie i że tak bardzo może się zmienić perspektywa z jakiej teraz patrzę na ten problem. Nie wiem nawet czy trafiłem z tą diagnozą tak na 100%, ale czuję, że tak właśnie jest, bo zbyt wiele faktów z mojego życia i sposobów postępowania pokrywa się z tym co faktycznie definiuje ten problem.

79 Ostatnio edytowany przez adiafora (2016-11-23 11:22:03)

Odp: Jak żyć bez namiętności..???

mowisz Amethis? Ok, wierze Ci smile
W sumie to nie tak, ze mam Cie za pesymiste, przeciwnie, wydajesz sie byc tutaj najbardziej zrelaksowanym i pozytywnie nastawionym do wszystkich i wszystkiego czlowiekiem, luz blues and rock'n'roll big_smile  podziwiam i zazdraszczam wink Tylko czasem tak jakby pobrzmiewa jakies smutne echo z tego, co piszesz. Ale byc moze tak mi sie tylko wydaje. W koncu sam najlepiej wiesz, jak Ci tam jest w tym realizmie smile

maniek, no to bardzo mnie to cieszy, ze  pojawilo sie swiatelko w tunelu i ze nie jest to pociag a Ty nie lezysz zrezygnowany na torach big_smile

80 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-11-23 11:38:42)

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
adiaphora napisał/a:

wydajesz sie byc tutaj najbardziej zrelaksowanym i pozytywnie nastawionym do wszystkich i wszystkiego czlowiekiem, luz blues and rock'n'roll big_smile

mówisz?? big_smile wypada podziękować

adiaphora napisał/a:

Tylko czasem tak jakby pobrzmiewa jakies smutne echo z tego, co piszesz. Ale byc moze tak mi sie tylko wydaje. W koncu sam najlepiej wiesz, jak Ci tam jest w tym realizmie smile

a to są chyba momenty 100 odbioru rzeczywistości, a ja tylko dążę nie chce osiągać "doktoratu na swój temat" bo kiedy przyjdzie żyć wink

Maniek, konkretnie krótko

zaakceptuj to jaki byłeś, szybciej zmiany przyjdą wink

fajne to zrobiłeś, przybierając formę bezpiecznego komentatora big_smile czyżby lęk wink

jak myślisz skąd ten niepokój, uważasz że żona nie może mieć podobnie??

zwiększone potrzeby seksualne, przecież to normalne że organizm musi odreagować, nie bezpieczne dla intymności związku(seksu) kierunek instrumentalny seks, a za tym brak spelnienia, rozczarowania, oczekiwania
nie zauważyłeś że im większy stres, tym większe zapotrzebowanie na odreagowanie, i ewentualne dół braku spełnienia, agresja smile instynkt zwierzaka
myk w tym że te wiele czynników nie powinno mieć wpływu na to najważniejsze big_smile

tu bym się zastanowił, czemu kobiety do nerwusów ciągnie wink

oddziel zaangażowanie w związek, od totalnej poddania się żonie, bo się role odwrócą smile i dupa zbita, wpadniesz z deszczu pod rynnę

rozmowa ale nie beblanie, słuchanie a nie słyszenie

wszystko co ma żyć, i chce się rozwijać, potrzebuje tylko aby mu nie przeszkadzać smile

jeśli będziesz w stanie jakieś chore jazdy dostrzec u siebie, idz do jakiejś poradni zdrowia psychicznego,
takie czasy przepracowanie, nerwy, terminy, nie spełnione oczekiwania, dzieciństwo smile nie domknięte
nie doszukuj się sam jakiegoś zaburzenia, znajdziesz każde w sobie big_smile

81

Odp: Jak żyć bez namiętności..???

Amethis - tu nie chodzi o doszukiwanie się w sobie "jakiegoś" zaburzenia - bo tak jak mówisz - mogę znaleźć ich dziesiątki dopasowując ich symptomy do mojego zachowania lub warunków w jakich przyszło mi żyć i stał bym, się stałym klientem poradni psychiatrycznej....  big_smile big_smile big_smile
Bardziej chodziło mi o to, że mam świadomość iż jakoweś posiadam. Wcześniej nie brałem tego pod uwagę. Byłem przekonany, że to już historia, która mnie nie dotyczy i nie ma żadnego znaczenia dla teraźniejszości. Teraz okazało się, że jednak może nie jest tak do końca i człowiek jednak nosi w sobie jakieś "demony" z dawnych lat.
Najważniejsze jest to, że pojawiła się świadomość o fakcie ich istnienia i co najważniejsze, zmiana sposobu myślenia i postrzegania rzeczywistości i nie obarczania innych za to, co jest problemem..... moim problemem.

Amethis napisał/a:

oddziel zaangażowanie w związek, od totalnej poddania się żonie, bo się role odwrócą smile i dupa zbita, wpadniesz z deszczu pod rynnę

Nie wchodzi w rachubę, nie mój styl. Razem należymy do grona choleryków z mocnymi charakterami. O tym wiemy bardzo dobrze i nie to było - ani też jest, problemem. Życie to nie tylko seks i na innych płaszczyznach pomimo tarcia, i to aż iskry się sypały, dochodziło prawie zawsze do konsensusu. Żona też ma ze mną 7 światów.... big_smile big_smile big_smile
Jak mówiłem jesteśmy po rozmowie. Nigdzie tam nie padło, że od teraz przechodzę do defensywy i czekam łaskawie na to, co mi Pani da. Dotarło tylko do mnie, że nie zawsze musi dać bo jest mało namiętna, tylko że ja zbyt wiele chcę, bo mnie nosi z różnych względów, z którymi nie potrafię sobie poradzić inaczej jak tylko w ten sposób.

82 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-11-23 12:07:21)

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
maniek212 napisał/a:

Dotarło tylko do mnie, że nie zawsze musi dać bo jest mało namiętna, tylko że ja zbyt wiele chcę, bo mnie nosi z różnych względów, z którymi nie potrafię sobie poradzić inaczej jak tylko w ten sposób.

no oby ta wiedza, miała konsekwencje w oddziaływaniu na Ciebie

dotrze jeszcze do Ciebie, że Jej braki to w dużym stopniu "wypadkowa" też, Twojej "nieporadności"
to jest dobry moment aby przestać obwiniać drugą stronę wink

ja swoje dzieci uczę, że nie zawsze te "cukierki" dla nich big_smile i nie zawsze są dostępne big_smile i najlepiej za własne nie cudze smile

83

Odp: Jak żyć bez namiętności..???

Maniek dobrze ,że w końcu ta rozmowa była.Teraz musisz zobaczyć czy ona da Ci to ciepło czy tylko ty będziesz czekać i się hamować.
Zrozumienie jej podejścia to jedno a brak uczuć w Twoją stronę drugie. Mogłaby zmniejszyć  czas pracy, pocałować czy przytulić w ciągu dnia ,żebyś zobaczył w jej oczach uczucie  bo albo to taki typ nie tyle nie namiętny co chłodny emocjonalnie albo jest przemęczona i Twoje darzenie do seksu ją irytuje.Tu nie o to chodzi byś się biczował i powtarzał "moja bardzo wielka wina" tylko musicie znaleźć wypośrodkowanie między brakiem emocji a tylko seksem.Zobaczysz co z tego wyjdzie.

84 Ostatnio edytowany przez maniek212 (2016-11-23 12:29:32)

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
Amethis napisał/a:

no oby ta wiedza, miała konsekwencje w oddziaływaniu na Ciebie

Oby tak było, ale nie wiem czy sam wiedza wystarczy... może sie okazać, że będzie pomocny jakiś "fachowiec" wink

Amethis napisał/a:

dotrze jeszcze do Ciebie, że Jej braki to w dużym stopniu "wypadkowa" też, Twojej "nieporadności"
to jest dobry moment aby przestać obwiniać drugą stronę wink

Amethis - zaraz odniosę wrażenie, że nie czytałeś ze zrozumieniem moich wypocin.... wink Czy nie jest logiczne, że skoro człowiek dawał ciała, przez tyle lat, to musiało to odnieść negatywny wpływ na drugą stronę???? , a co za tym idzie i jej sposób postępowania, zachowania i zaangażowania w tej materii.... jak to ładnie ująłeś "jej braki"...

Ale dzięki za podpowiedź - odpowiadam - już dotarło big_smile big_smile big_smile

anicorek87 napisał/a:

Tu nie o to chodzi byś się biczował i powtarzał "moja bardzo wielka wina" tylko musicie znaleźć wypośrodkowanie między brakiem emocji a tylko seksem.Zobaczysz co z tego wyjdzie.

Nie zamierzam. Ta wiedza pomoże chyba nam wzajemnie. Ja mam zamiar odpuścić z obarczaniem jej winą za to jak było, a ona rozumie, że moje zachowanie, nie wynikało tylko z "seksualnego" podejścia do życia i osiągnięcia przez nią wymaganego przez mnie wyższego levelu.

Myślę, że uda nam się - jak to piszesz - wypośrodkować, lecz nie pomiędzy brakiem emocji, bo one zawsze były, tylko wypośrodkować pomiędzy jej, a moimi potrzebami. Wypośrodkować tak, aby żadne z nas nie miało na tej płaszczyźnie presji, tylko robiło to z przyjemnością i pozytywną energią.....

85 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-11-23 12:51:49)

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
maniek212 napisał/a:

jak to ładnie ująłeś "jej braki"...

ująłeś to wcześniej już

maniek212 napisał/a:

Dotarło tylko do mnie, że nie zawsze musi dać bo jest mało namiętna

wystarczy że dotrze do Ciebie że nie zawsze musi!!!, reszta jest zbędna

a tego bym się obawiał, podumaj nad tym

maniek212 napisał/a:

Ta wiedza pomoże chyba nam wzajemnie. Ja mam zamiar odpuścić z obarczaniem jej winą za to jak było, a ona rozumie, że moje zachowanie, nie wynikało tylko z "seksualnego" podejścia do życia i osiągnięcia przez nią wymaganego przez mnie wyższego levelu.

mówi się,
że wiara czyni cuda
mówi się,
że wiara to wiedza wink
mówi się też,
wiara bez uczynków jest "martwa"

sorry za około coś nalot
kumaty jesteś, wyciągniesz coś z tego

powodzenia w działaniu po nowemu

zresztą już dostałeś wcześniej w innej formie "oczekiwanie odmiennych efektów na podstawie tych samych działań" big_smile

86 Ostatnio edytowany przez maniek212 (2016-11-23 13:29:56)

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
Amethis napisał/a:

wystarczy że dotrze do Ciebie że nie zawsze musi!!!, reszta jest zbędna
a tego bym się obawiał, podumaj nad tym

Poszedłbym dalej - za rok może będę rozwodnikiem i to nie ze swojej winy.
Tak faktycznie nic w życiu nie jest pewne. Jak we wszystkim, i tu jest ryzyko, że sytuacja może się zmienić. Jak się zmieni będę się martwił.... jak na razie możemy sobie tylko spekulować, a na spekulacjach nie zamierzam budować przyszłości. Nie jestem zwolennikiem analiz strategicznych przeprowadzanych nie na faktach tylko przypuszczeniach... wink

Amethis napisał/a:

powodzenia w działaniu po nowemu

Dzięki big_smile - zawsze mówię, że Cuiusvis hominis est erraret, nullius nisi insipientis in errore perseverare. Zobaczymy, czy obrałem dobrą drogą....za jakiś czas.

87

Odp: Jak żyć bez namiętności..???

Summa summarum - idzie ku lepszemu. Nie zamierzam totalnie poddać się dobrej woli małżonki i oczekiwać jej chęci lub nie. Potrafię sobie teraz wyjaśnić, że to niekoniecznie brak namiętności z jej strony jest przyczyną mojej frustracji, a moje nadmierne oczekiwania wobec niej i agresywność na niezaspokojenie własnych potrzeb.

PS. Też przez jakiś czas miałem odczucie, że poległem w walce o siebie. Zrezygnowałem ze wszystkiego o co walczyłem na tym polu jako facet i mąż. Teraz jednak myślę, że chyba walczyłem nie na tym froncie co trzeba i nie z tym kim trzeba.

Dla mnie to jest mega pozytywne i w ogóle fajnie, że ktoś może dotrzeć do takiego poziomu rozumienia swojej relacji, siebie i drugiej osoby. Albo nawet mieć ochotę próbować zagłębiać się w przyczyny i skutki. Przywraca mi to wiarę w ludzi.

BTW: zauważyłeś, że często piszesz o "walce"? Tu z kimś walczysz, tam ktoś walczy, tu ofensywa, tam defensywa. Hm.

88

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
Monoceros napisał/a:

BTW: zauważyłeś, że często piszesz o "walce"? Tu z kimś walczysz, tam ktoś walczy, tu ofensywa, tam defensywa. Hm.

Taki ze mnie "mały fighter" wink wink  big_smile big_smile, ale ogólnie, to tylko kwestia terminologii, a nie prowadzenia działań stricte zaczepno-obronnych big_smile i przekształcenia życia w pole bitwy.

89 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-11-24 09:37:29)

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
maniek212 napisał/a:

ale ogólnie, to tylko kwestia terminologii, a nie prowadzenia działań stricte zaczepno-obronnych big_smile i przekształcenia życia w pole bitwy.

czy tak do końca?

terminologia, w tym ujęciu to dla mnie część komunikacji
niezręczna terminologia, nawet jeśli intencje dobre, to podwaliny pod zachowania i reakcje "zaczepno-obronne"

a to już nie "przekształcenie życia", tylko realne "pole bitwy" wink

strategie walk są różne, otwarta-wręcz, strategiczna, na przeczekanie, na wyniszczenie, wciąganie w zasadzkę, nawet poddanie może być formą walki big_smile

open your mind smile

bez tego to może się tylko wydawać, a już opisywałeś co Ci się wydawało big_smile

90

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
Amethis napisał/a:

terminologia, w tym ujęciu to dla mnie część komunikacji

Oczywiście, ale nie ma sensu w każdym przypadku rozbijać shit-u na atomy, bo w pewnej chwili można się zagubić w istocie problemu, który jest rozbijany. Zaczeliśmy od namiętności, a już drążymy terminologię w kontekście życia jako pola bitwy.
Jakby usiąść i rozkminiać, to tak jak pisałeś wcześniej - "nie doszukuj się zaburzenia, każde znajdziesz w sobie" - analogicznie, nie doszukuj się problemu gdy go nie ma, bo zawsze go znajdziesz dopasowując fakty, do rzeczywistości jaką chciałbyś widzieć.

Amethis napisał/a:

niezręczna terminologia, nawet jeśli intencje dobre, to podwaliny pod zachowania i reakcje "zaczepno-obronne"

Zgadzam się z Tobą, o ile celem drugiej strony jest tylko doszukiwanie się takich zachowań, a nie odczytanie prawdziwych intencji, tego który jej użył.
Jak widać moją intencją jest naprawa relacji małżeńskich, a użycie "niezręcznej terminologii"  stały się podwaliną pod zachowania i reakcje "zaczepno-obronne" big_smile big_smile dzięki czemu od kilku dobrych postów rozbijamy shit na atomy, a rozmowa, która powinna iść w kierunku analizy faktów przybiera filozoficzny charakter..... wink

91 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-11-24 11:41:13)

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
maniek212 napisał/a:
Amethis napisał/a:

terminologia, w tym ujęciu to dla mnie część komunikacji

Oczywiście, ale nie ma sensu w każdym przypadku rozbijać shit-u na atomy, bo w pewnej chwili można się zagubić w istocie problemu, który jest rozbijany. Zaczeliśmy od namiętności, a już drążymy terminologię w kontekście życia jako pola bitwy.
Jakby usiąść i rozkminiać, to tak jak pisałeś wcześniej - "nie doszukuj się zaburzenia, każde znajdziesz w sobie" - analogicznie, nie doszukuj się problemu gdy go nie ma, bo zawsze go znajdziesz dopasowując fakty, do rzeczywistości jaką chciałbyś widzieć.

Amethis napisał/a:

niezręczna terminologia, nawet jeśli intencje dobre, to podwaliny pod zachowania i reakcje "zaczepno-obronne"

Zgadzam się z Tobą, o ile celem drugiej strony jest tylko doszukiwanie się takich zachowań, a nie odczytanie prawdziwych intencji, tego który jej użył.
Jak widać moją intencją jest naprawa relacji małżeńskich, a użycie "niezręcznej terminologii"  stały się podwaliną pod zachowania i reakcje "zaczepno-obronne" big_smile big_smile dzięki czemu od kilku dobrych postów rozbijamy shit na atomy, a rozmowa, która powinna iść w kierunku analizy faktów przybiera filozoficzny charakter..... wink

big_smile

to czy to widać, jaką jest intencją, może partnerka potrzebować, zobaczyć
ja mogę jedynie analizować na postawie tego co piszesz, i jak piszesz big_smile, więc nawiązuje do Twoich wypowiedzi, kontekst często mówi wiele

są teorie żeby coś naprawić, to trzeba wpierw rozłożyć na części pierwsze, następnie złożyć ponownie
dotknąć każdy element składowy, wymienić, naprawić

analizowanie faktów na bieżąco, zawsze do "źródła" prowadzi, i wtedy ma sens

bo samo analizowanie, to dla zabawy można, tylko czy sens głębszy jest

to nie filozofia, to jest działanie :d

co do faktów, to nawet w telewizji jest skrzywiony przekaz, kwestia punktu obserwacji smile
tak naprawdę, to ja tylko staram się podkręcić Ci "śrubkę" wink

92

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
Amethis napisał/a:

tak naprawdę, to ja tylko staram się podkręcić Ci "śrubkę" wink

Doceniam big_smile big_smile sam ją też sobie podkręcam. Musimy uważać żeby się gwint nie zerwał... wink big_smile

Amethis napisał/a:

są teorie żeby coś naprawić, to trzeba wpierw rozłożyć na części pierwsze, następnie złożyć ponownie
dotknąć każdy element składowy, wymienić, naprawić

czasami nie ma sensu rozbierać całego samochodu, aby naprawić w nim przebite koło big_smile big_smile

Amethis napisał/a:

co do faktów, to nawet w telewizji jest skrzywiony przekaz

Mówiąc o faktach nie ma co wspominać o telewizji.Jedno z drugim, nie ma i nie miało nigdy nic wspólnego.

Amethis napisał/a:

analizowanie faktów na bieżąco, zawsze do "źródła" prowadzi

Nie zawsze - możesz popełnić złą analizę. Zła interpretacja faktów nie poprowadzi Cię do "źródła", a da tylko błędny wynik. Takie ryzyko trzeba wziąć także pod uwagę.

93

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
maniek212 napisał/a:
Amethis napisał/a:

analizowanie faktów na bieżąco, zawsze do "źródła" prowadzi

Nie zawsze - możesz popełnić złą analizę. Zła interpretacja faktów nie poprowadzi Cię do "źródła", a da tylko błędny wynik. Takie ryzyko trzeba wziąć także pod uwagę.

ja z tych upartych smile psychopatycznych smile

dlatego głębsze robi się ze specjalistą big_smile

94

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
Amethis napisał/a:

dlatego głębsze robi się ze specjalistą big_smile

Łoj, ja bym tam uważał na tych "specjalistów". Specjalista to też tylko człowiek...... wink

95

Odp: Jak żyć bez namiętności..???
maniek212 napisał/a:
Amethis napisał/a:

dlatego głębsze robi się ze specjalistą big_smile

Łoj, ja bym tam uważał na tych "specjalistów". Specjalista to też tylko człowiek...... wink

lepszy rydz niż nic big_smile

Posty [ 66 do 95 z 95 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SEKS, SEKSUALNOŚĆ, PSYCHOLOGIA » Jak żyć bez namiętności..???

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024