Niedługo pewnie zrobią robo chłopa na to też pewnie będzie popyt. Clint Jones (twa ksywa kiepski skoczek z USA ) primo na same mangi i anime w Polsce czy nawet w USA jest ogromny popyt. Tak samo na lalki sztuczne poduszki za bagatela nawet 4000 zł też w Polsce jest duży popyt (wiem bo mój znajomy prowadzi sklep na bazie allegro gdzie coś allegro też sprzedaje) Sekundo nei zmuszaj ludzi nie narzucaj innym wiary w nieistniejącego Boga(śmeirc to koniec człowiek znika) a pros postu w temacie do zdradzaczy i zdradzonych.
Co do Japonii Japońskie media nie przestają milczeć na temat sekkusu shinai shokogun. Sformułowanie to można przetłumaczyć jako "syndrom celibatu". Pojawia się ono wobec młodych mieszkańców Kraju Wschodzącego Słońca, którzy coraz częściej rezygnują z jakichkolwiek kontaktów seksualnych. Powód? Japończycy mający na karku mniej niż czterdzieści lat nie chcą nawiązywać relacji damsko-męskich - i to nawet tych nieformalnych.
Nowa "moda" to nie tylko problem kulturowy, ale i społeczny. Japonia może pochwalić się jedną z najniższych wartości współczynnika urodzeń. Syndrom celibatu tylko pogarsza sprawę. Dodajmy, że 61 proc. tamtejszych kawalerów w wieku 18-34 lat to single. Podobnie sprawa ma się w przypadku pań. Bez mężczyzny u boku żyje niemal połowa młodych Japonek. 45 proc. z nich nie jest nawet zainteresowana jakąkolwiek formą kontaktu seksualnego.
Ai Aoyama to personalny doradca do spraw seksu i związków. Jej obecnym zajęciem jest leczenie rzeczonego syndromu. W swojej "klinice", która dawniej była miejscem, gdzie chętni mogli spełniać swoje seksfantazje (aczkolwiek bez odbywania faktycznych stosunków), gościła już niejedną osobę zrażoną do seksu.
W wywiadzie dla brytyjskiego "The Guardian" Ai Aoyama powiedziała, że najczęściej przychodzą do niej ludzie, którzy czują się wyrzutkami, ponieważ nie pragną standardowego modelu japońskiej rodziny, czyli pracującego męża i zajmującej się domem żony.
Aoyama podkreśla, że rozmowę z takimi osobami musi zacząć od przekonania ich, że nie muszą nikogo przepraszać za poglądy. To jednak dopiero początek. Wielu jej pacjentów przestało wierzyć w miłość i możliwość bycia szczęśliwym w intymnej relacji z drugą osobą.
- Uważają, że związki są dla nich zbyt trudne
To może częściowo tłumaczyć masową ucieczkę w zamienniki fizycznej miłości w postaci pornograficznych filmów i anime, a nawet... cyberkochanków. W ten sposób radzą sobie głównie mężczyźni, chociaż kobiety zaczynają ich powoli doganiać w statystykach.
Takie praktyki stosują głównie hikikomori (osoby, które boją się kontaktu ze światem zewnętrznym), otaku (na Zachodzie nazwalibyśmy ich geekami) i single po trzydziestce, którzy wciąż nie wyprowadzili się z domu rodzinnego. Tych ostatnich jest w Japonii ponad 13 milionów.
Problemem - zwłaszcza wśród mężczyzn - jest nie tylko nawiązanie kontaktu z płcią przeciwną. Często jest on o wiele głębszy i dotyczy zaburzeń na tle psychicznych.
Klientem Aoyamy był m.in. trzydziestolatek, który nigdy nie uprawiał seksu - ze względu na to, że bodźcem, który pobudzał go seksualnie, była gra wideo o walczących ze sobą robotach przypominających kobiety. Doradczyni wspomina, że mężczyzna ten nie był do końca świadomy tego, jak wygląda prawdziwe ciało osoby przeciwnej płci.
Nie tylko postęp technologiczny sprawia, że w Japonii ludzie nie chcą uprawiać seksu. Winne są także panujące tam zwyczaje i przyzwyczajenia, zwłaszcza te dotyczące pracy. Dla wielu młodych mieszkańców tego kraju posada i kariera są ważniejsze niż życie po wyjściu z pracy. Szczególnie ciężko jest kobietom, dla których pogodzenie roli matki i pracowniczki jest niezwykle trudne. Aż 70 proc. Japonek rezygnuje z pracy po urodzeniu pierwszego dziecka.
Najczęściej jednak przedstawiciele obu płci decydują się na życie bez partnera życiowego ze względu na wygodę. Przeważa wśród nich pogląd, że możliwe jest interesowanie się inną płcią bez konieczności uprawiania miłości fizycznej i co za tym idzie - zawiązywania relacji.
Japonia, która przez wiele lat była stawiana za przykład społeczeństwa przyszłości, pokazuje nam, że technologia i pogoń za ekonomicznym dobrobytem może dość szybko odbić się czkawką. Zarówno dla samej instytucji państwa, jak i na poziomie jednostek.
Coraz mniejsza liczba urodzeń, wybór między karierą a dziećmi i ucieczki w wirtualne światy, a co za tym idzie odosobnienie - to problemy, z którymi borykają się także Europejczycy. Co gorsza, przekonanie młodzieży do starania się na rzecz przyszłości państwa nigdy nie należało do najprostszych...
źródło interia.pl
Drugi artykuł
Chcą być traktowane poważnie i po partnersku. Dlatego mężów szukają za granicą.
Takich kobiet jak Taeko Mizuguchi japońskie władze bardzo nie lubią. W wieku 36 lat powinna mieć już co najmniej dwoje dzieci i aktywnie wspierać rozwój kraju poprzez szykowanie mężowi kanapek do pracy i obiadów po powrocie, tak by niczym poza pracą nie musiał się martwić. Taeko jak na razie jednak swojego obywatelskiego obowiązku wypełniać nie chce.
-Nie znalazłam odpowiedniego kandydata, a nie chciałam wiązać się z kimś nieodpowiednim - mówi spokojnie popijając zieloną herbatę. Jako kobieta samotna, ma czas na spotkania w kawiarniach i rozmowy. Gdyby miała męża i dzieci, musiałaby siedzieć w domu, więc wcale jej się do tego nie śpieszy.
- Jeżdżę dużo za granicę i wiem, że tam kobiety używają życia. Na męża i dzieci jeszcze przyjdzie czas. Na razie chcę się wyszumieć i zrealizować w pracy. Kobietą i matką będę później.
Taeko zapewnia, że podobnie myślą jej koleżanki i wiele innych japońskich kobiet. Czy to oznaka powszechnego buntu?
Siła wolności
Do niedawna życie przeciętnej japońskiej kobiety było proste. Po skończeniu szkoły średniej lub uniwersytetu młoda dziewczyna zatrudniała się w dobrej firmie jako oeru, czyli panienka do obsługi kserokopiarki i parzenia herbaty. W ciągu dwóch-trzech lat praktyki, spośród kolegów z pracy wybierała kandydata na męża i wychodziła za niego. Po ślubie porzucała pracę i przez resztę życia zajmowała się domem i wychowaniem dzieci.
Ale w połowie lat 90. nagle wszystko się zmieniło. Wraz z modą na miedziany kolor włosów do Japonii dotarła idea emancypacji.
- Oczywiście nie wzięło się to z powietrza - wyjaśnia Eisuke Sakakibara z uniwersytetu Keio. - Kryzys japońskiej gospodarki sprawił, że wiele kobiet musiało się usamodzielnić zanim zdążyły wyjść za mąż. Równocześnie rozwój mediów i internetu sprawił, że młodzi ludzie poznali i zaczęli naśladować zachodni styl życia. Można powiedzieć, że globalizacja wdarła się do naszych domów.
Zwolnione z pracy w dużych firmach oeru znalazły zajęcie w sektorze usług, który nie ucierpiał aż tak bardzo z powodu kryzysu i nigdy nie był aż tak zdominowany przez mężczyzn, jak sektor wytwórczy. Zmuszone do prawdziwej pracy i uwolnione od potrzeby walki o mężczyznę, zaczęły odkrywać własne ambicje i całymi garściami czerpać przyjemność z życia.
- Nagle odkryły, że same mogą decydować na co wydadzą swoje pieniądze, gdzie pójdą i co będą robić. Okazało się, że mogą się bawić bez poczucia winy i nie muszą wcześnie wracać do domu. Małżeństwo okazało się tylko ograniczeniem. Więc po co się żenić? - domyśla się Eisuke Sakakibara.
Mężczyźni do garów
Pytanie o sens małżeństwa stawia sobie coraz więcej kobiet. W 2003 r. liczba żyjących samotnie Japonek dorównała liczbie samotnych Amerykanek. Obecnie w Tokio już co druga 30-latka mieszka sama i prowadzi aktywne życie zawodowe. A zdarza się też, że samotnie mieszkają i panie w średnim wieku.
- Ja wcale nie zrezygnowałam z małżeństwa. Ale nie mam ochoty być służącą w swoim własnym domu - mówi 49-letnia architekt Nagako Motomiya. - Czytałam w gazecie, że przeciętny japoński mężczyzna poświęca na prace domowe do 10 minut dziennie, podczas gdy kobieta marnuje na nie co najmniej 2 godziny. Dopóki te proporcje się nie zmienią, mężczyźni będą musieli radzić sobie sami - dodaje jej koleżanka Miho Sugimori.
Władze martwią się, że te "wolnościowe zachcianki" kobiet źle wpływają na tempo przyrostu naturalnego. W Japonii jeszcze nigdy nie rodziło się tak mało dzieci - statystycznie na każdą kobietę przypada 1,29 dziecka (w 1980 r. - 2,05). Japońskie gazety już alarmują, że za kilkanaście lat nie będzie komu pracować i utrzymywać emeryt?w. Były premier Yoshiro Mori publicznie stwierdził nawet ze złością, że kobiety, które nie urodzą dziecka, powinny być pozbawione prawa do emerytury.
- Takie wypowiedzi z całą pewnością nie pomogą rozwiązać tego problemu. Świadczą tylko o arogancji mężczyzn i ich zaślepieniu na zmiany, jakie zachodzą w społeczeństwie - denerwuje się Nagako Motomiya.
W Europie mężczyźni traktują kobiety jak partnerki. W Japonii tego nie ma i dlatego wiele kobiet marzy o mężu-obcokrajowcu - mówi Eguchi Naoki, która z mężem-Polakiem od czterech lat mieszka w Warszawie.
Dlaczego zdecydowała się Pani wyjść za Polaka?
- Z miłości. Uważam, że polscy mężczyźni są najprzystojniejsi na świecie. Kiedy poznałam mojego przyszłego męża, zrobił na mnie ogromne wrażenie i po prostu zakochałam się. Jestem szczęśliwa i wiem, że nie czułabym tego gdybym wyszła za Japończyka.
Co odróżnia Polaka od Japończyka?
- Właściwie wszystko. Wygląd, kultura osobista, maniery. Polscy mężczyźni, przynajmniej ci, których znam, traktują kobiety jak partnerki. Mój mąż zawsze pyta mnie o zdanie przed podjęciem jakiejś trudnej decyzji, tak samo jak ja pytam jego. Dzielimy się obowiązkami domowymi i wcale się z tego powodu nie kłócimy. W Japonii to niemożliwe, żeby żona poprosiła męża o zmycie naczyń po kolacji.
Ale przecież w Polsce też zdarzają się mężowie, którzy nie lubią zmywać naczyń. Czy to na pewno kwestia narodowości?
Wiem, że polskie kobiety często narzekają, że są dyskryminowane i w pracy, i w domu. Ale ja się z czymś takim tutaj nie spotkałam. Uważam, że w porównaniu z japońskimi kobietami, Polki są w komfortowej sytuacji, bo mogą żyć tak jak chcą. U nas społeczeństwo jest tak zorganizowane, że kobieta nie ma wyboru. Studiuje i urządza się do pracy tylko po to, żeby znaleźć bogatego męża. Później zostaje gospodynią domową, spędza czas z dziećmi i na zakupach. Mąż tylko przynosi do domu pieniądze i zapewnia dostatnie życie, a w zamian oczekuje obsługi jak w hotelu: wypranych koszul, kanapek do pracy i od czasu do czasu seksu. Wielu japońskim kobietom taki układ się podoba, ale rośnie też grupa kobiet niezadowolonych z takiego życia. Ja właśnie do niej należę i dlatego mieszkam w Warszawie.
Wiele kobiet z biednych krajów azjatyckich, np. Wietnamki, marzy o mężu z Europy, bo ślub z takim mężczyzną oznacza olbrzymią różnicę w poziomie życia. Czy dla kobiet z bogatego kraju, jakim jest Japonia, to także ma znaczenie?
Myślę, że tak. W Japonii wszyscy wiedzą, że Amerykanie i Europejczycy są bogaci, mają duże domy i wielkie samochody. U nas wszystko jest małe. Nawet jak dużo zarabiasz, nie możesz kupić sobie domu z ogr?dkiem. Poza tym Japonia bardzo chciałaby wyglądać jak Ameryka - stawiamy takie same wieżowce, gramy w baseball, oglądamy tylko amerykańskie filmy. Mieszkać tam, gdzie to wszystko jest oryginalne, jest naprawdę cool.
Dla najmłodszego pokolenia japońskich kobiet kuszącą alternatywą wobec tradycyjnego modelu rodziny jest związek z cudzoziemcem. Wychowane na amerykańskich filmach i magazynach nastolatki dobrze wiedzą, że mężczyźni potrafią być czuli, opiekuńczy i pomocni w domu. Niestety w Japonii takich znaleźć się nie da. Yuko Miyazawa, 20-letnia studentka socjologii na Uniwersytecie Kioto, jest o tym głęboko przekonana.
- Nasi mężczyźni nie wiedzą, że powinni przepuszczać kobiety w drzwiach, obdarowywać je kwiatami, czy ustępować miejsca w zatłoczonym pociągu. Oczekiwałam tego od moich dotychczasowych narzeczonych, ale żaden z nich jakoś nie potrafił zrozumieć o co mi chodzi.
Śliczna buzia i pogodny charakter sprawiają, że Yuko nie narzeka na brak popularności wśród kolegów. Ale na razie z żadnym nie zamierza się wiązać na dłużej.
- Nie widzę dla siebie przyszłości w patriarchalnym społeczeństwie. Jeśli nic się nie zmieni, wyjadę za granicę i zostanę żoną jakiegoś miłego blondyna z niebieskimi oczami i szerokimi ramionami.
Nadzieja jest, bo od p?łtora roku Yuko pracuje dorywczo jako przewodniczka grup turystycznych. Trzy razy w tygodniu oprowadza zagranicznych turystów po zabytkach Kioto.
- Oni są zupełnie inni niż japońscy mężczyźni. Tacy uprzejmi dla kobiet - mówi Yuko. - Nawet dla mnie są mili, choć przecież wcale się nie znamy - dodaje z entuzjazmem.
O tym, że nie jest to opinia odosobniona świadczy popularność internetowych biur matrymonialnych. Na przykład serwis Transpacific Marriage Agency (www.tma-marriage.com) ma w swojej bazie danych ponad 2000 ofert japońskich kobiet szukających męża w USA. Co miesiąc 200 z nich leci za ocean na spotkanie z potencjalnym mężem.
- Sporo to kosztuje, ale cena jest tego warta. Nawet jeśli stwierdzisz, że kandydat ci nie pasuje, przez kilka dni jesteś traktowana jak królowa - twierdzi Taeko Mizuguchi, która też zarejestrowała się w jednej z takich agencji.
Według danych japońskiego ministerstwa zdrowia i opieki socjalnej, Japonki najczęściej wychodzą za mąż za Koreańczyków (2,235 przypadków w 2003 r.), Amerykanów (1529) i Brytyjczyków (890). Ale szansę ma każdy pan z obcym paszportem. Może potwierdzić to Dieter Hoche, niemiecki inżynier wysłany przez swoją firmę na 3-miesięczne szkolenie do Osaki.
źródło pogon.lt
Co do sztucznej inteligencji jak na transhumanistę i futurystę chyba nie jestem zbytnim optymistą ale twierdze iż za 50 lat na bank prawdziwa sztuczna inteligencja (strong AI) stanie się faktem, tak samo jak hodowla narządów (ona chyba 10 lat wcześniej) czy połączenie mózg komputer.