Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Strony 1 2 3 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 2,855 ]

Temat: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witajcie. Mam na imię Piotr. Tak w skrócie, ja mam 40 lat,moją żona 35. Małżeństwem jesteśmy 14 lat.Mamy 2 synów 7 i 13 lat. Pewnie moja historia jest jedną z wielu które tu są opisywane, z tą jedną różnicą, że moja żona odeszła do kochanka i zostawiła dzieci. A to robi różnicę. Teraz coraz częściej mam wrażenie, że odsuwa się także od nich, widzę jak ona się nimi interesuje. W nosie ma czy są głodne, czy najedzone. Czy mają wyprane, posprzątane. Dziś kończą się u nas ferie, przez te dwa tygodnie nigdzie ich nie zabrała, nic im nie kupiła, żeby załagodzić w nich ten ból rozstania. :-(. O zdradzie mojej żony w 100% dowiedziałem się w ostatnie mikołajki, super prezent :-(. Wcześniej widziałem różne sygnały, tak z 1,5 miesiąca to trwało, zanim odkryłem prawdę.Jak wszystko wyszło na jaw, to huśtawka nastrojów i sytuacji w domu. Rodzina, znajomi, jej koleżanki mówiły Piotrek daj spokój, bo święta, bo dzieci, będzie ok. Dziś wiem, że trzeba było tego nie słuchać. Końcówka roku dała mi tak popalić, że nie życzę tego nikomu. Jej wyznania, gdy została przyparta do muru, gdy widziałem film z monitoringu z jej udziałem, że facet nie jest jej obojętny, że musi sobie poukładać w głowie. A ja głupi we wszystko wierzyłem :-(. Kochałem (kocham ) ją nad życie, bo tak naprawdę, ciągle wierzę, że to jest wartościowa osoba, tylko zagubiła się w tym wszystkim :-(. W każdym razie, jej zapewnienia, że będzie o nas walczyć trwały z przerwami po kilka dni. 4 stycznia ostatecznie się przekonałem, jak ta walka wygląda w jej mniemaniu, drugi telefon do kontaktów z tym g...m, schowany przede mną :-(. Kazałem jej się wyprowadzić z domu i wytłumaczyć dzieciom dlaczego to robi. Nie miała odwagi porozmawiać ze starszym synem. Sam musiałem mu powiedzieć. Teraz w skrócie napiszę dla kogo ona poświęciła dotychczasowe, życie. Facet po 50, goły i bosy jak święty turecki. Rozwiedziony po ponad 20 latach małżeństwa, z jego winy. Zdradzał żonę na lewo i prawo, bił ją. To są informacje od jego byłej żony, bo ją odszukałem i z nią rozmawiałem. Będąc z nią w związku, po 10 latach zrobił dziecko innej kobiecie. Ogólnie ma opinię babiarza i człowieka nie godnego zaufania. Nie ma mieszkania, kasy, urody, wiedzy, żadnych zasad moralnych. Potrafił chodzić u siebie w pracy i chwalić się kolegom, że rozwalił małżeństwo. Jakiś czas temu był parę miesięcy z inną kobietą. Kiedy się rozstali, przychodził do sklepu, gdzie pracuje moja żona i opowiadał pracującym tam dziewczynom jaka to zła kobieta z niej była, jaki sex z nim uprawiała i co ona mu nie robiła. Po prostu ręce opadają na głupotę mojej kochanej żony, że potrafiła się zakochać w kimś takim i ciągle mu wierzy, a żadne moje ani jej koleżanek i rodziny argumenty do niej nie docierają. Ten człowiek ma nic dobrego, co mógłby ofiarować mojej żonie, no może oprócz tego, że potrafi manipulować kobietami, ma dar uwodzenia :-(. Znali się wcześniej z moją żoną z 5 lat i teraz nagle się w niej zakochał, nie wiem czy mam płakać czy śmiać się z tego. Ok wracam do sedna 4 stycznia, żona wyprowadziła się do niego, a raczej sąsiadki jego kolegi, u którego mieszkał. Po 3 dniach skruszona wróciła. Płakała, przepraszała, pytała czy ją przyjmę, a ja cały szczęśliwy, że przejrzała na oczy ją przyjąłem. Sielanka trwała 1,5 tygodnia :-(. 19 stycznia wyprowadziła się znów, jutro będzie 2 tygodnie jak z nim mieszka w wynajętym przez nią mieszkaniu. Owszem on za nie zapłacił, ale pieniędzmi córki, które mu przysłała z zagranicy :-(. Na tą chwilę, żona odsunęła się od wszystkich osób, które jeszcze miesiąc temu były dla niej ważne, rodziców, babci, brata, bratowej, koleżanek, nie wspominając o mnie. W tej chwili ja jestem jej największym wrogiem, usłyszałem, że tak naprawdę ona mnie nigdy nie kochała. A drugie dziecko to nie owoc naszej miłości tylko jej zachciewajka, bo chciała mieć drugie dziecko, szok, po prostu szok jak się coś takiego słyszy. Do chłopców przyjeżdża prawie codziennie, ale to są wizyty po średnio 2 godziny. Nawet wtedy kiedy ma wolny dzień to nie trwają dłużej :-( Sam jestem zły, że tak mało czasu im poświęca, mówię jej, że jak będzie tak dalej robić, to oni ją znienawidzą. Wiem, że kasy w tej chwili nie ma, więc sam kupuję prezenty, i chowam przed chłopcami, żeby jej dać jak przyjedzie, żeby mogła im dać, że to niby od niej. Głupi jestem wiem, ale tak bardzo ją kocham, że nie chcę żeby dzieci się od nie odwróciły, bo wtedy naprawdę straci wszystko. Ciągle mam nadzieję, że się ocknie i zacznie myśleć logicznie, ale z dnia na dzień kiedy nie ma jej przy mnie staje się mi coraz bardziej obojętna. Boję się tego dnia w którym obudzę się rano i powiem sobie dość, to koniec i złożę pozew o rozwód. Tak naprawdę sam nie wiem co mam robić dalej. Poczekać, aż przejrzy na oczy i zrozumie co i dla kogo poświęca, czy dać sobie spokój i pozwolić, żeby marnowała sobie życie na własne życzenie. :-( Pozdrawiam. Piotr.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Pozwoliłam sobie na kilka słów do Ciebie w wątku Astrala.
Rozłożę ponownie na części pierwsze Twój wpis. Jedno wiem: nie czekaj na nią. Nie odwołuj się do jej rozsądku, żeby wróciła do Ciebie. Ona... Kocha sama siebie. Jeśli coś więcej o was napiszesz będziemy mieli wyraźniejszy obraz waszego życia.

Zapewniam Cie jednak, ze tu przejdziesz burzę mózgów. To forum mnie samej pozwoliło spojrzeć na siebie z innej strony.
Co z dziećmi? co wiedzą? Jak ona tłumaczy im swoje odejście?

3

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Daj jej stłuc sobie dupsko. Dobrze jej to zrobi.

I w żadnym wypadku nie przyjmuj jej z powrotem. To już nie jest kobieta, w której się zakochałeś.

4

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Mi się wydaje, że prędzej czy później zrozumie w co się wpakowała i wróci z płaczem i błaganiem żebyś ją przyjął, ale to ten jej nowy chłop musi jej w końcu zacząć uprzykrzać życie a nie mamić jaka jest cudowna. Teraz jest u nich sielanka bo krótko razem mieszkają, ale w końcu zacznie doskwierać brak pieniędzy, zaczną się kłótnie, pewnie przemoc, aż zacznie ją zdradzać tacy ludzie się nie zmieniają. Myślę, że on dobrze zakręcił Twoją żoną. Może jak rzeczywiście straci wszystko ( łącznie z miłością dzieci) przejrzy na oczy...

5

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Starszy syn wie wszystko, ja z nim musiałem rozmawiać o tym co jego mama zrobiła. Młodszy nie rozumie za bardzo co się dzieje, chociaz dociera powoli do niego, że coś jest nie tak, bo mama zawsze wracała z pracy i już była cały czas, a teraz wychodzi i już jej wieczorem nie ma. Wczoraj powiedział do babci, że chciałby żeby było jak dawniej, żeby mama była znowu w domu. Dobrze, że nie powiedział tego do mnie, bo pewnie nie umiałbym łez powstrzymać. Ja cały czas zabiegam o to, żeby żona była u dzieci codziennie, żeby miała co im dać jak przyjedzie do nich, tak aby choć troche złagodzić im ból po odejściu ich kochanej mamy.

6

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Starszy syn wie wszystko, ja z nim musiałem rozmawiać o tym co jego mama zrobiła. Młodszy nie rozumie za bardzo co się dzieje, chociaz dociera powoli do niego, że coś jest nie tak, bo mama zawsze wracała z pracy i już była cały czas, a teraz wychodzi i już jej wieczorem nie ma. Wczoraj powiedział do babci, że chciałby żeby było jak dawniej, żeby mama była znowu w domu. Dobrze, że nie powiedział tego do mnie, bo pewnie nie umiałbym łez powstrzymać. Ja cały czas zabiegam o to, żeby żona była u dzieci codziennie, żeby miała co im dać jak przyjedzie do nich, tak aby choć troche złagodzić im ból po odejściu ich kochanej mamy.

Piotrze.... Podstawowy błąd: dlaczego kupujesz miłośc dzieci dla niej? Ja wiem, ze to mama, ale na miłość boską nie rób tak! Boże... Tak bardzo szkoda mi tego młodszego dziecka...

7

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

ta kobieta na ciebie nie zasluguje. nie czekaj na nią, pokaż że masz już dość i zacznij powolutku żyć swoim życiem. żyj dla dzieci zajmij sie nimi i pomysl o rozwodzie z jej winy skoro ona tak pogrywa.

nie tlumacz że ją tak kochasz ze chcesz zebyscie byli razem, po co Ci ktos taki? po co Ci taka osoba w twoim życiu? przejrzyj na oczy, weź sie w garść i żyj bez niej!

8

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Tak. To prawda. Nie czekaj na nią. Gdyby była przez Ciebie torturowana psychicznie całymi latami, podjęłabym sie jej obrony. Tak nie było, prawda?

9

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Wiesz, tak to jest - żeby uzdrowić ciało, czasomi trzeba coś odciąć, amputować.
Wasza rodzina choruje.
Tą chorobę wniosła zona.
Dopóki nie odetniesz się od niej, choroba nie zniknie.

Najwiekszy problem to psychika dzieci.
Nie właczaj je w Twoje żale do zony, w rozgrywki itd. - to jest ich matka,będę ją kochały.
Z drugiej strony, trzeba im  jasno powiedzieć, ze to co robi matka nie jest dobre do naśladowania, że to złe.

Nastepna sprawa - pragmatyka...
- Finanse - facet groszem nie śmierdzi, więc za chwilę potrzebna bedzie kasa na wspólne balowanie.
Pamietaj, że małzeństwo to również wspólny biznes - wspólnota majątkowa.
Co żona może wynieść z domu ?
- czy macie wspólne konto, wspólne oszczędności ?
- pamiętaj o tym, ze zona może wziąć pożyczki.

Najlepiej przeprowadź rozdzielność majątkową oraz popytaj w banku co  trzeba i gdzie zgłosić żeby pożyczki zony nie obciążały Ciebie.

Dzieci
- skoro żona żyje sobie, to wystąp o alimenty na dzieci,
- wystąp do sądu o zabezpieczenie miejsca przebywania dzieci w miejscu zameldowania.
Niestety, dzieci często stają się kartą przetargową i kwestią finansową dla zamroczonych rodziców.
Dlatego, porwania dzieci do miejsca zamieszkania drugiego rodzica zdarzają się, bo są opłacalne.
Co najśmieszniejsze takie porwania - nie są porwaniami ponieważ dokonuje je osoba która ma pełnię praw opieki nad dzieckiem, dlatego ma prawo "porwać".
Zabezpiecz się przed tym.

No i ....myślisz, ze jest co ratować ?
A może żeby coś uratować, trzeba to najpierw skończyć ?
Może wniosek o rozwód z winy żony, otrzeźwi ją ?
Masz dowody, nie pokazuj ich żonie ale skonsultuj z prawnikiem, a nstepnie zabezpiecz w miejscu do którego żona nie ma dostępu.

Zadbaj o siebie a następnie o dzieci.
Musisz być silny dla nich !

10

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie ma nic - tylko, albo AŻ dar uwodzenia. Jeśli wpadła w jego sidła to bedzie ciężko to odwrócić. On nią manipuluje- wyćwiczył się na innych kobietach i wie jak to robić. Z boku patrząc to zero, ake zmanipulowanej kobiecie wydaje się księciem z bajki, miłością jej życia.
Ja bym Ci radziła - wlacz o nią jego bronią. Czegoś jej w waszym związku brakowało, że na niego poleciała- czułych słów, przytulania, mówienia jak bardzo ją kochasz, że jest najpiękniejszą kobietą na świecie - to są zwykle metody stosowane przez takich typków jak nowa "miłość" Twojej żony.

11

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze daruj sobie swoją jeszcze żonę. Co to za matka co zostawia dzieci i na nic zapieprza do kochanka, co to za żona która zostawia męża.
Ja już żyję ładnych parę lat i wierz mi, że tak zimnej i wyrachowanej egoistki to ze świczką szukać.
Wiesz, ja matka zostawia dzieci to nie jest matka, to jest ......., .
Nie będę używał epitetów pod jej adresem bo pojadę na maxa i mogę zostać zbanowany.
Ale wracajac do tematu, to ja nie powiem Tobie co masz zrobić.
Powiem Ci co ja bym zrobił.
Złożyłbym papiery rozwodowe z jednoczesnym pozbawieniem praw opiekuńczych nad dziećmi, oraz przysądzenie alimentów.
Ponadto zbieraj dowody jej zdrady.
Życzę powodzenia.

12

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ja bym nie była taka ostra w osądach. Piotrze, zbieraj dowody zdrady, żeby mieć ewentualne dowody, ale ja bym w tym przypadku tak łatwo nie odpuściła.

13

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

No jasne jak cale stado mezczyz porzuca zony i jednoczesnie dzieci, bo wszyscy przeciez wiedza ze matka i dzieci to jak bliznieta syjamskie, to jest to sama natura. Dodatkowo placa ochlapy na dzieci albo wcale.
Ot spoleczne przyzwolenie w pelnej krasie.

14

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrek, ty naprawde chcesz toto z powrotem?!
Jesli wroci,bedziesz w stanie sie z nia calowac, wiedzac co miala w miedzyczasie w ustach?

15 Ostatnio edytowany przez LUSILJU (2015-02-01 21:08:52)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Starszy syn wie wszystko, ja z nim musiałem rozmawiać o tym co jego mama zrobiła. Młodszy nie rozumie za bardzo co się dzieje, chociaz dociera powoli do niego, że coś jest nie tak, bo mama zawsze wracała z pracy i już była cały czas, a teraz wychodzi i już jej wieczorem nie ma. Wczoraj powiedział do babci, że chciałby żeby było jak dawniej, żeby mama była znowu w domu. Dobrze, że nie powiedział tego do mnie, bo pewnie nie umiałbym łez powstrzymać. Ja cały czas zabiegam o to, żeby żona była u dzieci codziennie, żeby miała co im dać jak przyjedzie do nich, tak aby choć troche złagodzić im ból po odejściu ich kochanej mamy.

wiesz co masz robic??NIC
niech sie dzieje co chce a ty nic nie robisz,zajmujesz sie soba,dziecmi,domem ,praca,twoja zona wyqrwi sie wyqrwi i wroci,bez obaw,jesli facet jest tym czym napisales to raczej sprawa kilku tygodni,najwyzej miesiecy......
jesli bedziesz ja jeszce wtedy chcial to ja bedziesz mial spowrotem,nie szarp sie tak,szkoda twojego zdrowia,gwarantuje ci ze przylezie ze skrucha w pysku......ty decyzje juz podjales chcesz ja spowrotem....no to poczekaj....cierpliwie... to jest twoje zycie i twoje wybory ,masz prawo ja przyjac ,masz prawo wyrzucic.....

16

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
zbyt.zaradny napisał/a:

Piotrek, ty naprawde chcesz toto z powrotem?!
Jesli wroci,bedziesz w stanie sie z nia calowac, wiedzac co miala w miedzyczasie w ustach?

Piotrze, zakładam, że byłes dobrym mężem. Nie uczknąłeś rąbka tajemnicy waszego dotychczasowego życia. Czy Ty naprawdę chcesz ją z powrotem?

Tę powyższą wypowiedź popieram. Doszedłbys do tego przy pierwszym kontakcie cielesnym.
Byłam zdradzona bardzo dawno temu i trwałam w tym bagnie lata swietlne : dla dobra dzieci. Teraz wiem, ze powody były zgoła inne. Ale tamten dotyk. Ohyda... Zrobiłam sobie tylko krzywdę. A dzieciom przy okazji. Chyba to ja z tego wszystkiego jestem bardziej brudna jak były. Jezu, az mnie mrozi, gdy sobie o tym pomyslę. Zwykłym tchórzem byłam...

17

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Katharsis69 napisał/a:

No jasne jak cale stado mezczyz porzuca zony i jednoczesnie dzieci, bo wszyscy przeciez wiedza ze matka i dzieci to jak bliznieta syjamskie, to jest to sama natura. Dodatkowo placa ochlapy na dzieci albo wcale.
Ot spoleczne przyzwolenie w pelnej krasie.

A czy nie ma stada żon która porzuca dzieci i męża http://emotikona.pl/emotikony/pic/zdziwko.gif.
Katharsi ogarnij się, bo na maksajedziesz po bandzie.
Czyli co, to kobety są te piękne, uczciwe, wierna a ich męźczyźni to łajdaki i zdrajcy.

18

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Metryke przypudruj troche koloru nie zaszkodzi tongue

Ja nie widze stada zon zostawiajacych mezow wraz przychowkiem.

Ojciec ktory zostawia dzieci jest ojcem?

I nie ma podstaw zeby odbierac jej prawa rodzicielskie, takze spokojnie.

19

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Starszy syn wie wszystko, ja z nim musiałem rozmawiać o tym co jego mama zrobiła. Młodszy nie rozumie za bardzo co się dzieje, chociaz dociera powoli do niego, że coś jest nie tak, bo mama zawsze wracała z pracy i już była cały czas, a teraz wychodzi i już jej wieczorem nie ma. Wczoraj powiedział do babci, że chciałby żeby było jak dawniej, żeby mama była znowu w domu. Dobrze, że nie powiedział tego do mnie, bo pewnie nie umiałbym łez powstrzymać. Ja cały czas zabiegam o to, żeby żona była u dzieci codziennie, żeby miała co im dać jak przyjedzie do nich, tak aby choć troche złagodzić im ból po odejściu ich kochanej mamy.

co, powiedziałeś synowi?
walczysz o żonę dla dzieci? dla siebie? dziećmi?

ona zrobiła, co zrobiła...
ty rób, co OJCIEC ma do zrobienia
dlaczego zabiegasz, żeby była codziennie u dzieci?
myślisz, że w razie, jak wróci to wszystko da się zatuszować, wytłumaczyć ?
jak długo zamieszasz ...udawać
mleko się rozlało,
zacznij dopuszczać rzeczywistość do głosu ...

20

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrek proponuje Ci Piotrze abyś zasosował kilka rad z podwóka choć jakoś specjalnie nie wierzę w cuda.

ps. jak żyje nie daję wiary w to, że kobiety mogą być aż tak głupie!

21

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Poczekać, aż przejrzy na oczy i zrozumie co i dla kogo poświęca, czy dać sobie spokój i pozwolić, żeby marnowała sobie życie na własne życzenie. :-( Pozdrawiam. Piotr.

Mam nadzieję, Piotrze, że zdajesz sobie sprawę z tego obie opcje, które zawierają te pytania prowadzą do jednego wniosku:
Twoje pozwolenie, by w tym trwała, czy oczekiwanie na cud "przejrzenia na oczy"  nie zmienią faktu, że ta kobieta, którą jeszcze zwiesz żoną spaliła za sobą wszystkie mosty do Ciebie?
Czas niezwłocznie wystąpić o rozwód z orzeczeniem jej winy i ograniczenie praw rodzicielskich.
Dowody same pchają Ci się do rąk, więc nie masz na co czekać.
Jako partnerka, nie powinna już nigdy gościć w Twoim życiu.
Niewykluczone jednak, że przejrzy na oczy, jako matka.
Do tego potrzebuje jednak dobrej lekcji, którą będzie właśnie ograniczenie praw do dzieci.

22

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Witaj Piotrze, widzę że masz już swoje miejsce na tym forum smile Masz też już sporo wpisów a czy pojaśniało już w Twej głowie?
Dobrej nocy!

23

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Sponiewierana napisał/a:

Tak. To prawda. Nie czekaj na nią. Gdyby była przez Ciebie torturowana psychicznie całymi latami, podjęłabym sie jej obrony. Tak nie było, prawda?

Oczywiście, że tak nie było. Nasza historia zaczęła sie bardzo banalnie. Poznaliśmy sie w pracy, zaiskrzyło między nami. Ona zostawiła dla mnie swojego ówczesnego chlopaka. Po pół roku ślub, bo zaszła w ciążę. Nie dlatego, że dziecko, ale dlatego, że naprawdę bardzo się kochaliśmy. Do dziś pamiętam jej obawy o to czy nam wyjdzie wspólne życie, bo jak to ona mówiła, Ty masz skończone studia a ja po zwykłej zawodówce jestem. Tłumaczyłem jej wtedy, że nie ukończona szkoła, ale to co się ma w głowie i w sercu, świadczy jakim jest się człowiekiem. Po 3 latach kupilismy własne mieszkanie, żona wtedy jeszcze była na urlopie wychowawczm, który wykorzystała w całości. Uznaliśmy, że pierwsze lata życia dziecko powinno byc z matką jak najdłużej. Strasznie się cieszyła z naszego mieszkania, mówiła, że zawsze mazyla, żeby mieć własny kąt. Pod sześciu latch, za jej namową uznaliśmy, że to pora na drugie dziecko, zaszła w ciążę, ale niestety bardzo szybko poroniła :-(. Próbowaliśmy dalej i w 2007 roku, też z pewnymi problemami, o miesiąc za szybko urodził się nasz drugi kochany synek. Tym razem też żona spędziła z nim cały urlop. W 2010 roku wróciła do obecnej pracy, którą ku mojemu nieszczęściu sam jej załatwiłem, bo tam poznała tego patałacha :-( Wszystko było ok do października minionego roku. My naprawdę bardzo sie kochaliśmy, tworzyliśmy szczęsliwą rodzinę. Nasze dzieci zawsze uśmiechnięte, szczęśliwie. Nic im w domu nie brakowało, komputer, konsola, własny tv w pokoju z satelita, pies, kot, królik. Naprawde nie jedno dziecko by pozazdrościło. Luz w wychowaniu, brak jakiś bardzo sztywnych zasad typu spanie o 20 itp. Wydawało mi się, że udało mi sie stworzyć coś, o czym zawsze marzyłem, a czego w sumie sam w dzieciństwie nie miałem, czyli dom bez awantur, kłótni, pijaństwa, z kochającymi sie rodzicami :-) My tak naprawdę z moją żoną bardzo, żadko się kłóciliśmy, a jeśli już, to nasze gniewanie trwało góra jeden dzień :-). Co do okazywania uczuć jasne, że po tylu latach małżeństwa nie było już ono tak wylewne jak na początku, nie zmienia to jednak faktu, że moja żona doskonale wiedziała i wie nadal, ze jest najważniejszą kobietą w moim życiu. Mowiłem jej o tym, dawałem jej to odczuć na różne sposoby. Doskonale wie, że tak jak była dla mnie piękna i atrakcyjna 14 lat temu, tak jest nadal. I chociaż przez tyle lat miałem mnóstwo okazji żeby ja zdradzić, bo jeździłem po całej Polsce w delegacje, na szkolenia, bankiety w porządnych hotelach, to nigdy mi nawet do głowy nie przyszgło żeby zrobić coś takiego, mimo tego, że o moim skoku w bok pewnie by się nawet nigdy nie dowiedziała. Jestem stary facet, po studiach, więc w sumie chyba nie głupi, a naprawdę nie wiem co mam robić. Kocham ją bardzo i serce mi sie ściska z żalu jak widzę w jaki sposób ona sobie powoli ruinuje życie. Straciła rodzinę, znajomych, koleżanki z pracy się od niej odwróciły. Niedawno jej własnd szefowa mówiła, że jak sie nie ogarnie, to będzie musiała ją zwolnić :-( Nikt z rodziny nie chce z nią już rozmawiać, jedynaą osobą, z którą może jeszcze w miarę normalnie rozmawiać jestem ja. I pomimo tego, że w swoim mózgu uroiła sobie, że jestem jej największym wrogiem, że zraniła mnie tak bardzo myślą, mową i uczynkiem, to doskonale wie, że jeśli będzie jej się działa jakakolwiek krzywda, to ja jedyny, jej w tym momencie pomogę. Sam się sobie dziwię, jak mogę ją tak bardzo jeszcze kochać po tym wszystkim co ona zrobiła. Kiedyś rozmawialiśmy niedawno i powiedziała mi, że gdybym to ja ja zdradził, to ona by mi tego nie wybaczyła :-(

24

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Sponiewierana napisał/a:
zbyt.zaradny napisał/a:

Piotrek, ty naprawde chcesz toto z powrotem?!
Jesli wroci,bedziesz w stanie sie z nia calowac, wiedzac co miala w miedzyczasie w ustach?

Piotrze, zakładam, że byłes dobrym mężem. Nie uczknąłeś rąbka tajemnicy waszego dotychczasowego życia. Czy Ty naprawdę chcesz ją z powrotem?

Tę powyższą wypowiedź popieram. Doszedłbys do tego przy pierwszym kontakcie cielesnym.
Byłam zdradzona bardzo dawno temu i trwałam w tym bagnie lata swietlne : dla dobra dzieci. Teraz wiem, ze powody były zgoła inne. Ale tamten dotyk. Ohyda... Zrobiłam sobie tylko krzywdę. A dzieciom przy okazji. Chyba to ja z tego wszystkiego jestem bardziej brudna jak były. Jezu, az mnie mrozi, gdy sobie o tym pomyslę. Zwykłym tchórzem byłam...

Wiecie co może to wyda wam się dziwne, może głupie, ale teraz kiedy ona przyjeżdża do dzieci, i w domu jest normalna atmosfera, nie kłocimy się, to jesli ja do niej podejdę, usiądę obok, a ona mi pozwoli się do siebie przytulić, pobawić sie jej włosami, pogłaskać po twarzy czy szyi, da sie pocałować w policzek, czoło czy kark. To ogarnia mnie taki błogi spokój, nie myślę o tym co się teraz dzieje, nie myśle z kim i gdzie ona teraz jest, po prostu chcę żeby te chwile trwały jak najdłużej. Nie czuję żadnego wstrętu, nie odpycha mnie od niej, wręcz przeciwnie. Dziwi mnie tylko, że raz mi pozwala na te pieszczoty a innym razem mnie odpycha. Sam nie wiem co o tym sadzic :-(

25

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Wiecie co może to wyda wam się dziwne, może głupie, ale teraz kiedy ona przyjeżdża do dzieci, i w domu jest normalna atmosfera, nie kłocimy się, to jesli ja do niej podejdę, usiądę obok, a ona mi pozwoli się do siebie przytulić, pobawić sie jej włosami, pogłaskać po twarzy czy szyi, da sie pocałować w policzek, czoło czy kark. To ogarnia mnie taki błogi spokój, nie myślę o tym co się teraz dzieje, nie myśle z kim i gdzie ona teraz jest, po prostu chcę żeby te chwile trwały jak najdłużej. Nie czuję żadnego wstrętu, nie odpycha mnie od niej, wręcz przeciwnie. Dziwi mnie tylko, że raz mi pozwala na te pieszczoty a innym razem mnie odpycha. Sam nie wiem co o tym sadzic :-(

chyba, jesteś chory...

26

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Ja cały czas mam nadzieję, że ona ocknie się z tego złego snu i do nas wróci. Znam ją, wiem, że nie jest złą kobietą, ma dobre serce i kocha nasze dzieci. Mówiłem jej, że nie wierzę, że ona już do mnie nic nie czuje i, że jak to powiedziała w naszym małżeństwie nie było nigdy miłości. Ja widzę jak jej trudno wychodzi to odpychanie mnie od siebie. Ona ma jedną podstawową wadę, jest zbyt uległa na wpływ innych ludzi i ten człowiek perfidnie to wykorzystał na początku, a teraz nią manipuluje jak chce i ona mu we wszystko wierzy, zamiast wierzyć mi, gdzie ja jej nigdy nie okłamałem i nie miałem przed nią nic do ukrycia. Ona twierdzi, że dopóki sama się nie sparzy, to się nie przekona, jakinz niego typek. Twierdzi, że on z miłości do niej się zmienił, że dobrze ją traktuje i nic złego się nie dzieje. A ja wiem, że tacy ludzie się nie zmieniają. Ona jest ślepa na fakt, że facet ma założoną blokadę na ekranie swojego telefonu, więc jak by chciała go sprawdzić to nie ma jak. Ten człowiek był już zakochany we wszystkich jej koleżankach, łacznie z jej bratową do której wypisywał miłosne smsy z rok temu, tylko żadna z tamtych kobiet nie dała się mu omotać, a moja kochana żona owszem :(

27

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
in_ka napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Wiecie co może to wyda wam się dziwne, może głupie, ale teraz kiedy ona przyjeżdża do dzieci, i w domu jest normalna atmosfera, nie kłocimy się, to jesli ja do niej podejdę, usiądę obok, a ona mi pozwoli się do siebie przytulić, pobawić sie jej włosami, pogłaskać po twarzy czy szyi, da sie pocałować w policzek, czoło czy kark. To ogarnia mnie taki błogi spokój, nie myślę o tym co się teraz dzieje, nie myśle z kim i gdzie ona teraz jest, po prostu chcę żeby te chwile trwały jak najdłużej. Nie czuję żadnego wstrętu, nie odpycha mnie od niej, wręcz przeciwnie. Dziwi mnie tylko, że raz mi pozwala na te pieszczoty a innym razem mnie odpycha. Sam nie wiem co o tym sadzic :-(

chyba, jesteś chory...

No chyba, też uważam, że to nie jest normalne. Ale to silniejsze odemnie. Ten kontakt z nią daje mi wiarę, że nie wszystko jest już stracone. sad

28 Ostatnio edytowany przez renesans (2015-02-02 01:52:31)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
in_ka napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Wiecie co może to wyda wam się dziwne, może głupie, ale teraz kiedy ona przyjeżdża do dzieci, i w domu jest normalna atmosfera, nie kłocimy się, to jesli ja do niej podejdę, usiądę obok, a ona mi pozwoli się do siebie przytulić, pobawić sie jej włosami, pogłaskać po twarzy czy szyi, da sie pocałować w policzek, czoło czy kark. To ogarnia mnie taki błogi spokój, nie myślę o tym co się teraz dzieje, nie myśle z kim i gdzie ona teraz jest, po prostu chcę żeby te chwile trwały jak najdłużej. Nie czuję żadnego wstrętu, nie odpycha mnie od niej, wręcz przeciwnie. Dziwi mnie tylko, że raz mi pozwala na te pieszczoty a innym razem mnie odpycha. Sam nie wiem co o tym sadzic :-(

chyba, jesteś chory...

Podtrzymuję!
Chyba że dążysz do tego żeby orzeczono jej niepoczytalność.



Czyli żyjecie w trójkącie?

Piotr przyjmij, pana pod dach i niech wszyscy będą szczęśliwi...

Chodźmy spać...
Tego dziś nie rozwiążemy, pora odpocząć.

29

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

witam wszystkich, jestem nowa smile i witam Ciebie, Piotrze.
Twoim zadaniem jest teraz chronić dzieci. Żona jest dorosła, odpowiada za siebie. Poza tym - marsz do psychologa. Teraz się trzymasz, ale jeśli ona jeszcze jakiś czas będzie Cię tak wozić pod dywanem, Twoja siła może się nieoczekiwanie skończyć, nie można do tego dopuścić. Nie jesteś chory. Jesteś w pierwszej fazie rozstania - czyli w szoku. Twój organizm wykorzystuje swoje mechanizmy obronne - nie dopuszczasz teraz do swojej sfery rozumowej, że to koniec, nie bierzesz tego pod uwagę, przyznaj się. Przychodzi żona, udajesz sam przed sobą, że jest okej, jak jej nie ma, w stuporze czekasz następnego spotkania. Nie mi rozsądzać, osądzać, lżyć małżonkę. Jesteśmy tylko ludźmi i popełniamy błędy. Rodzina jest najważniejszą rzeczą w życiu człowieka i należy o nią walczyć. Ale potrzebujesz pomocy, ja wiem, że ciężko jest się do tego samemu przed sobą przyznać, jak się jest facetem, ale idź do dobrego psychoterapeuty. Pomoże to i Tobie i dzieciom, zobaczysz. Z całego serca życzę Ci, żeby laska się opamiętała, ale najwyraźniej musi dostać po dupie, żeby docenić to, co ma. Może wyjdzie z tego mądrzejsza. Jednak musisz brać pod uwagę, że zapuści brodę i wraz z podstarzałym kochankiem dołączy do cyrku. Pozdrawiam

30

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
renesans napisał/a:
in_ka napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Wiecie co może to wyda wam się dziwne, może głupie, ale teraz kiedy ona przyjeżdża do dzieci, i w domu jest normalna atmosfera, nie kłocimy się, to jesli ja do niej podejdę, usiądę obok, a ona mi pozwoli się do siebie przytulić, pobawić sie jej włosami, pogłaskać po twarzy czy szyi, da sie pocałować w policzek, czoło czy kark. To ogarnia mnie taki błogi spokój, nie myślę o tym co się teraz dzieje, nie myśle z kim i gdzie ona teraz jest, po prostu chcę żeby te chwile trwały jak najdłużej. Nie czuję żadnego wstrętu, nie odpycha mnie od niej, wręcz przeciwnie. Dziwi mnie tylko, że raz mi pozwala na te pieszczoty a innym razem mnie odpycha. Sam nie wiem co o tym sadzic :-(

chyba, jesteś chory...

Podtrzymuję!
Chyba że dążysz do tego żeby orzeczono jej niepoczytalność.



Czyli żyjecie w trójkącie?

Piotr przyjmij, pana pod dach i niech wszyscy będą szczęśliwi...

Chodźmy spać...
Tego dziś nie rozwiążemy, pora odpocząć.

To nie chodzi o żadne trójkąty, chodzi o to, żebym miał motywację do dalszej walki o moją żonę, a ta bliskość jest mi do tego niezbędna. Nie wiem, może podświadomie czuję, że dzięki temu ona nie zapomni tej bliskości jaka między nami była jeszcze całkiem niedawno, nie zapomni mojego dotyku i w końcu się ocknie z tego w czym się teraz znajduje. sad

31

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Chodzi o to, że jeśli tak faktycznie będzie, bardzo możliwe, że przeżyjesz załamanie nerwowe, jak to do Ciebie dotrze. Nie chcesz chyba, żeby dzieci na to patrzyły, a więc potrzebujesz mieć do kogo wtedy zadzwonić i dobrze będzie, jeśli nie będzie to osoba emocjonalnie zaangażowana w Twoją sprawę, a ponadto profesjonalny "pomagacz".

32

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
panibaronowa napisał/a:

witam wszystkich, jestem nowa smile i witam Ciebie, Piotrze.
Twoim zadaniem jest teraz chronić dzieci. Żona jest dorosła, odpowiada za siebie. Poza tym - marsz do psychologa. Teraz się trzymasz, ale jeśli ona jeszcze jakiś czas będzie Cię tak wozić pod dywanem, Twoja siła może się nieoczekiwanie skończyć, nie można do tego dopuścić. Nie jesteś chory. Jesteś w pierwszej fazie rozstania - czyli w szoku. Twój organizm wykorzystuje swoje mechanizmy obronne - nie dopuszczasz teraz do swojej sfery rozumowej, że to koniec, nie bierzesz tego pod uwagę, przyznaj się. Przychodzi żona, udajesz sam przed sobą, że jest okej, jak jej nie ma, w stuporze czekasz następnego spotkania. Nie mi rozsądzać, osądzać, lżyć małżonkę. Jesteśmy tylko ludźmi i popełniamy błędy. Rodzina jest najważniejszą rzeczą w życiu człowieka i należy o nią walczyć. Ale potrzebujesz pomocy, ja wiem, że ciężko jest się do tego samemu przed sobą przyznać, jak się jest facetem, ale idź do dobrego psychoterapeuty. Pomoże to i Tobie i dzieciom, zobaczysz. Z całego serca życzę Ci, żeby laska się opamiętała, ale najwyraźniej musi dostać po dupie, żeby docenić to, co ma. Może wyjdzie z tego mądrzejsza. Jednak musisz brać pod uwagę, że zapuści brodę i wraz z podstarzałym kochankiem dołączy do cyrku. Pozdrawiam

Byłem już na jednej wizycie u psychologa. W sumie nie za wiele mi dała. Bardziej chyba chodziło mi o opinię osoby z zewnątrz, która nas nie zna, a która spotyka się z takimi sytuacjami na codzień. Potwierdzil
to co mowią mi znajomi i jej kolezanki, zebym sobie odpuscil i nie robil nic na sile. Roznie mi to wychodzi, chociaz w porownaniu z tym co bylo na poczatku to faktycznie troche odpuscilem
b

33

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

terapia to jest proces, uwierz mi, przyda Ci się. Zrób to dla swoich dzieci. Wiem, co mówię, może kiedyś opiszę swoją historię. Bo moim zdaniem to nie koniec telenoweli - jeśli prawdą jest, że gościu jej nic nie da, to jak czar pryśnie, zjawi się z walizeczką.

Chyba, że masz na tyle jaja, żeby ją olać, bo tylko na to zasługuje na razie. W wizycie u psychologa nie chodzi o to, żeby wyraził swoją opinię, tylko o to, żeby pomógł Ci znaleźć odpowiedzi na pytania, które nawet nie wiesz, że należy zadać.

34

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Przestałem do niej dzwonić, pisać smsy, jak ostatnie dwa razy była w domu, to starałem sie ja traktować jak powietrze. Dzis, a racze wczoraj sie do niej odezwalem, bo miala byc w niedziele u dzieci, sama im to obiecala zreszta, bo nie bylo jej w sobote. Wtedy wytlumaczyla to tym, ze ja zabieram chlopcow na basen, a ona zle sie czuje, wiec na pewno przyjedzie w niedziele. No i oczywiscie nie przyjechala, zadzwonila tylko i rozmawiala ze starszym synem. Jak jej zapytal, dlaczego do nich nie przyjechala, to odpowiedziala mu, ze jej sie nie oplacalo, bo na 18 musi isc do pracy. Myslalem, ze szlag mnie trafi jak sym mi to powiedzial. Jak mozna powiedziec kochanemu dziecku, ktore czeka na matke, ze jej sie nie oplacalo do niego przyjechac :-( Dodam tylko, ze ona teraz mieszka jakies 5 przystankow komunikacji miejskiej od nas, a ten jej kasanowa ma jakiegos gruchota, ktorym mogl ja przywiezc :-( Nie wytrzymalem tego i napisalem jej co ja mysle na temat jej postepowania z dziecmi.

35

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Bleh, współczuję. Psycholog pomoże Ci poradzić sobie z emocjami, ze złością, ale specjalista, który naprawdę jest Ci potrzebny, to prawnik. Jestem na bieżąco, więc możliwy scenariusz jest taki, że będziesz zajmował się dziećmi, a jej płacił alimenty. Bo skoro Ty masz studia, a ona zawodówkę, to mniemam, że jest dysproporcja w zarobkach.

Powiem Ci tylko, że też słyszałam takie teksty, tylko że moje dziekco jest na tyle małe, że nie wiedziało, że czeka na Tatę. Teraz już jedyną osobą, która na coś czeka, jest on, na pozew. Doszłam do wniosku, że mnie można ranić, ale dziecka nie. Tylko że ja chodzę do psychologa.

Na pocieszenie powiem Ci jedną rzecz, wszystko jest stanem przejściowym. Minie. Woda płynie pod mostem, będzie lepiej, nie dziś, nie jutro, ale będzie.

36

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Tak wogóle to witaj PaniBaronowa :-) Ja sobie zdaje sprawe, ze bez dluzszej terapii moze sie nie obyc.  Na razie sam staram sie uporac ze swoim stresem i nerwami. Zawsze bylem opanowany i dobrze sobie radzilem w sytuacjach stresowych. Ogolnie jestem pozytywnie nastawiony do źycia, naleze do tych osob, ktore widza zawsze, ze szklanka jest do polowy pelna a nie pusta. W naszym malzenstwie to zawsze ja bylem tym, ktory mowil, nie martw sie jakos to bedzie, a zona raczej sceptycznie do wszystkiego podchodzila :-(

37

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Nie odmawiaj pomocy bliskich osób, może dzieci do Dziadków i po męsku się odstresować z kumplami, schlać się w sensie smile
Po prostu dbaj o siebie. Ja miałam taki wstydliwy problem, czasem mnie nachodziło, żeby powiedzieć, co myślę, z reguły to były smsy w środku nocy na 4 strony a4 wink a potem się wstydziłam oczywiście. numer do ojca mojego dziecka zdeponowałam u przyjaciółki i go skasowałam. Może też spróbuj.

Poza tym jak jesteś optymistą, to masz szansę wyjść z tego obronną ręką. Ale tak sobie myślę, że skoro tu trafiłeś, to umiesz prosić o pomoc. Telenowela dopiero się zaczyna, moja trwała pół roku. Bez ceregieli przygotuj się na walkę w sądzie, przysięgam Ci, nie ma co okazywać miłosierdzia, bo na pewno będzie brzydko, jeśli do tego dojdzie.
Oraz jeśli chcesz, żeby wróciła, to przynajmniej jej dawaj do zrozumienia, że ją olewasz. że kogoś masz. Bo jesteś taki dostępny, taki wymemłany małż, zmień fryzurę, kup sobie nowe ciuchy, idź na siłkę, na randkę. Żona stwierdzi, że nie jesteś może w sumie taki kapeć.

38

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
panibaronowa napisał/a:

Nie odmawiaj pomocy bliskich osób, może dzieci do Dziadków i po męsku się odstresować z kumplami, schlać się w sensie smile
Po prostu dbaj o siebie. Ja miałam taki wstydliwy problem, czasem mnie nachodziło, żeby powiedzieć, co myślę, z reguły to były smsy w środku nocy na 4 strony a4 wink a potem się wstydziłam oczywiście. numer do ojca mojego dziecka zdeponowałam u przyjaciółki i go skasowałam. Może też spróbuj.

Poza tym jak jesteś optymistą, to masz szansę wyjść z tego obronną ręką. Ale tak sobie myślę, że skoro tu trafiłeś, to umiesz prosić o pomoc. Telenowela dopiero się zaczyna, moja trwała pół roku. Bez ceregieli przygotuj się na walkę w sądzie, przysięgam Ci, nie ma co okazywać miłosierdzia, bo na pewno będzie brzydko, jeśli do tego dojdzie.
Oraz jeśli chcesz, żeby wróciła, to przynajmniej jej dawaj do zrozumienia, że ją olewasz. że kogoś masz. Bo jesteś taki dostępny, taki wymemłany małż, zmień fryzurę, kup sobie nowe ciuchy, idź na siłkę, na randkę. Żona stwierdzi, że nie jesteś może w sumie taki kapeć.

Tak też właśnie robię, może oprócz tego uchlewania się z kumplami, bo za alkoholem raczej nie przepadam, jak już to jakieś piwko ewentualnie na lepszy sen :-D. Co do reszty propozycji, to część już realizuję. Założyłem sobie konta na kilku portalach randkowych i już po tygodniu byłem na pierwszej kawie. Żona o wszystkim wie, bo ją uświdomiłem, że wiecznie na nią nie będę czekał i, że mogę sobie szybciej ułożyć życie bez niej niż ona to sobie wyobraża. Proszę mnie tylko nie krytykować, że teraz ja będę się bawił ewentualnymi uczuciami innych kobiet do mnie, bo nie to jest moją intencją. Każda z kobiet, z którymi utrzymuje tam kontakt wie o mojej sytuacji i wie, że ja jak narazie nie szukam miłości, bo jeszcze ją mam w stosunku do żony. Co najwyżej szukam nowych znajomości i przyjaźni. A czy się z tego coś urodzi jeśli u mnie się jednak wszystko zakończy rozwodem to czas pokaże. W każdym razie nie zamierzam siedzieć w kącie ze spuszczoną głową, użalając się nad sobą i czekając co mi los przyniesie :-) Muszę wam jeszcze napisać parę słow o mojej kochanej żonie. Otóż ona pochodzi z niepełnej rodziny. Jej rodzice rozeszli się kiedy była mala, nie wiele pamięta z tamtego okresu. Razem z młodszym bratem byli wychowywani tylko przez matkę i babcię. Tloczono im do glow, ze ich ojciec byl strasznym potworem, ze sie nad matka znecal i oni w to wierzyli. Kontaktu z ojcem nie mieli, bo wyjechal do innego miasta a potem za granice, zreszta utrudniano mu ten kontakt. Kiedyś opowiadała mi, ze jak była mała to strasznie jej ojca brakowało. Jak jeździła do swoich kuzynek, to strasznie im zazdrościła, że mają w domu mame i tate, a ona ma tylko matke. Siadała na kolanach u wujka i wyobrażała sobie, że siedzi u ojca na kolanach. Przypomniałem jej to teraz i powiedziałem, że skoro sama zna ból dziecka, które wychowuje się z jednym rodzicem, to dlaczego ten sam los chce zgotować własnym dzieciom. Nic to nie dało jej do myślenia. 4 lata temu za moją namową odnalazła ojca, mieszka za granicą. Krotko po rozwodzie ożenił sie z inną kobietą i są już razem ze sobą ponad 20 lat, a jej matka do tej pory sobie życia nie ułożyła, jest sama jak palec. Kiedy pierwszy raz pojechaliśmy do niego w odwiedziny, kiedy usiadła wzruszona na jego kolanach, mowię wam ten widok był bezcenny. Utrzymujemy z teściem od tamtej pory cały czas kontakt, czasem my jedziemy do niego, ale częściej to on przyjeżdża do nas. Ostatni raz byli tydzień przed jej powtórna wyprowadzką, przyznała mu się do tego co zrobiła, on jej tłumaczył, co może stracić, nic to nie dało, teraz nawet od niego telefonu nie odbiera, od tego wymazonego ojca. Ja po prostu tego nie potrafię pojąć jak moźna się wycofać ze wszystkich wartości jakie sie do tej pory w swoim życiu miało. Przecież miłość sprawia, że ludzie stają sie lepsi a nie gorsi :-(

39 Ostatnio edytowany przez Po przejściach 48 (2015-02-02 07:14:26)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Za dużo jej nie uświadamiaj że działasz na portalach randkowych i chodzisz na randki, gdyż ona może to wykorzystać przeciwko Tobie gdy będziesz chciał uzyskać rozwód wyłącznie z jej winy. Takie rzeczy lepiej ukrywaj i jej nie mów o tym.

40

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Po przejściach 48 napisał/a:

Za dużo jej nie uświadamiaj że działasz na portalach randkowych i chodzisz na randki, gdyż ona może to wykorzystać przeciwko Tobie gdy będziesz chciał uzyskać rozwód wyłącznie z jej winy. Takie rzeczy lepiej ukrywaj i jej nie mów o tym.

Ale ja to zacząłem robić dopiero po jej wyprowadzce z domu, mówiłem jej o tym, żeby zagrać jej na nosie, na jej emocjach, żeby wiedziała, że tak naprawdę to ona ma więcej do stracenia niż ja. Zresztą na tą kawę to ja zostałem zaproszony, a nie ja zapraszałem. W razie czego sąd będzie mógł wszystko sprawdzić. A dzieci w czasie tego spotkania były u jej matki więc widziała ile mnie nie było.

41

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

To nie chodzi o żadne trójkąty, chodzi o to, żebym miał motywację do dalszej walki o moją żonę, a ta bliskość jest mi do tego niezbędna. Nie wiem, może podświadomie czuję, że dzięki temu ona nie zapomni tej bliskości jaka między nami była jeszcze całkiem niedawno, nie zapomni mojego dotyku i w końcu się ocknie z tego w czym się teraz znajduje. sad

Piotrze o jakiej bliskości z żoną ty piszesz? Żona zdradza ciebie - wyprowadziła się z domu, ma w nosie ciebie i dzieci, a ty walczysz o bliskość? Ty wypierasz to co ona tobie robi. Jesteś w szoku. Ona ciebie nie chce-wybrała kochanka, nie obchodzą ja twoje uczucia, to egoistka myśląca tylko o sobie... Przeczytaj może watek kroteczki na otrzeźwienie http://www.netkobiety.pl/t77606.html

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Po przejściach 48 napisał/a:

Za dużo jej nie uświadamiaj że działasz na portalach randkowych i chodzisz na randki, gdyż ona może to wykorzystać przeciwko Tobie gdy będziesz chciał uzyskać rozwód wyłącznie z jej winy. Takie rzeczy lepiej ukrywaj i jej nie mów o tym.

Ale ja to zacząłem robić dopiero po jej wyprowadzce z domu, mówiłem jej o tym, żeby zagrać jej na nosie, na jej emocjach, żeby wiedziała, że tak naprawdę to ona ma więcej do stracenia niż ja. Zresztą na tą kawę to ja zostałem zaproszony, a nie ja zapraszałem. W razie czego sąd będzie mógł wszystko sprawdzić. A dzieci w czasie tego spotkania były u jej matki więc widziała ile mnie nie było.

Obojętnie, ale o tym wie i to może wykorzystać przeciwko Tobie, a wtedy to ja nie wiem czy wina będzie tylko jej. Zastanów się nad tym i nie uzewnętrzniaj swoich emocji.

43

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Po przejściach 48 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Po przejściach 48 napisał/a:

Za dużo jej nie uświadamiaj że działasz na portalach randkowych i chodzisz na randki, gdyż ona może to wykorzystać przeciwko Tobie gdy będziesz chciał uzyskać rozwód wyłącznie z jej winy. Takie rzeczy lepiej ukrywaj i jej nie mów o tym.

Ale ja to zacząłem robić dopiero po jej wyprowadzce z domu, mówiłem jej o tym, żeby zagrać jej na nosie, na jej emocjach, żeby wiedziała, że tak naprawdę to ona ma więcej do stracenia niż ja. Zresztą na tą kawę to ja zostałem zaproszony, a nie ja zapraszałem. W razie czego sąd będzie mógł wszystko sprawdzić. A dzieci w czasie tego spotkania były u jej matki więc widziała ile mnie nie było.

Obojętnie, ale o tym wie i to może wykorzystać przeciwko Tobie, a wtedy to ja nie wiem czy wina będzie tylko jej. Zastanów się nad tym i nie uzewnętrzniaj swoich emocji.

Fakt, może i masz rację. Od tej pory moje życie, moja sprawa a dla niej jedna wielka tajemnica. Dzięki za zwrócenie uwagi i dobrą podpowiedź.

44

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotrze, jak to możliwe jest? Cierpisz, bo ona odeszła i stać ciebie emocjonalnie na randkowanie na portalach? Nie... Nie mam nic przeciwko temu, jeśli Tobie to pomaga, ale ja.... Mój ból po odejściu ukochanej osoby nie pozwoliłby mi nawet spojrzec na kogos innego.

45

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Po przejściach 48 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Po przejściach 48 napisał/a:

Za dużo jej nie uświadamiaj że działasz na portalach randkowych i chodzisz na randki, gdyż ona może to wykorzystać przeciwko Tobie gdy będziesz chciał uzyskać rozwód wyłącznie z jej winy. Takie rzeczy lepiej ukrywaj i jej nie mów o tym.

Ale ja to zacząłem robić dopiero po jej wyprowadzce z domu, mówiłem jej o tym, żeby zagrać jej na nosie, na jej emocjach, żeby wiedziała, że tak naprawdę to ona ma więcej do stracenia niż ja. Zresztą na tą kawę to ja zostałem zaproszony, a nie ja zapraszałem. W razie czego sąd będzie mógł wszystko sprawdzić. A dzieci w czasie tego spotkania były u jej matki więc widziała ile mnie nie było.

Obojętnie, ale o tym wie i to może wykorzystać przeciwko Tobie, a wtedy to ja nie wiem czy wina będzie tylko jej. Zastanów się nad tym i nie uzewnętrzniaj swoich emocji.

Piotrze jestem podobnego zdania. Nie znasz dalszych zamiarów żony. Jeśli dojdzie do rozwodu ona może wymyślić teorie ze już umawiałeś sie na randki " ukradkiem " podczas małżeństwa. Nie wytrzymała tego psychicznie i dlatego sie wyprowadziła. A teraz juz po tak krotkim czasie po jej wyprowadzce robisz to oficjalnie . Wiem ze Twoje intencje są inne. Nie szukasz nowej miłości ale chcesz aby ona "otrzeźwiała " chcesz wzbudzić jej zazdrość ale nie tędy droga.....

46

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Boże... Nigdy nie przestanę czuc przerażenia w oczach, gdy mowa o walce. Na rozstaju dróg. Choc sama tego doświadczyłam. U mnie było szarpanie i nadal trwa, ale na szczęście bez rozwodu.

47

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Sponiewierana napisał/a:

Piotrze, jak to możliwe jest? Cierpisz, bo ona odeszła i stać ciebie emocjonalnie na randkowanie na portalach? Nie... Nie mam nic przeciwko temu, jeśli Tobie to pomaga, ale ja.... Mój ból po odejściu ukochanej osoby nie pozwoliłby mi nawet spojrzec na kogos innego.

Słuchaj trudno nazwać obecne moje postępowanie randkowaniem. To raczej poznawanie nowych osób, a że to są kobiety to inna sprawa. Przecież z facetami pisał nie będę ;-). Moje obecne randkowanie, to jedna, dwie, czasem trzy wiadomości dziennie. To wszystko. Tak jak pisałem, nie szukam miłości, bo na razie ciągle ją mam do mojej żony. Ale nie jestem też typem samotnika, do normalnego funkcjonowania potrzebuję kontaktów z innymi ludźmi, a w tym momencie szczególnie tego potrzebuję.

48

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Sponiewierana napisał/a:

Piotrze, jak to możliwe jest? Cierpisz, bo ona odeszła i stać ciebie emocjonalnie na randkowanie na portalach? Nie... Nie mam nic przeciwko temu, jeśli Tobie to pomaga, ale ja.... Mój ból po odejściu ukochanej osoby nie pozwoliłby mi nawet spojrzec na kogos innego.

Też nie rozumiem postępowania twojego Piotrze. To nie fer byłoby wobec tej kobiety z którą spotykałbyś się. Moim zdaniem to głupie by było , gdybyś chciał wzbudzić w żonie zazdrość mając kogoś. Szanuj siebie i inne kobiety.
Daj sobie czas na "przeżycie żałoby", straty, żalu, zaakceptowania tego że jesteś sam z dziećmi.
Skupiaj się na życiu codziennym z dziećmi i podejmij decyzję albo o separacji albo o rozwodzie. Twoja żona właściwie porzuciła dzieci, zadbaj o alimenty na nie i orzeczenie w przypadku rozwodu o jej  winie i o ustanowieniu twojej opieki nad dziećmi. To ona wybrała życie z kochankiem. Nie wyszukuj usprawiedliwienia tego co zrobiła. To ona taką decyzję podjęła. Ale ani nie utrudniaj jej kontaktu z dziećmi, ani nie zabiegaj o niego. Ona sama ma chcieć spotykać się z nimi...   A ty powoli układaj sobie życie na nowo z kimś innym dopiero po tym, jak przez  to przejdziesz.

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Sponiewierana napisał/a:

Piotrze, jak to możliwe jest? Cierpisz, bo ona odeszła i stać ciebie emocjonalnie na randkowanie na portalach? Nie... Nie mam nic przeciwko temu, jeśli Tobie to pomaga, ale ja.... Mój ból po odejściu ukochanej osoby nie pozwoliłby mi nawet spojrzec na kogos innego.

Słuchaj trudno nazwać obecne moje postępowanie randkowaniem. To raczej poznawanie nowych osób, a że to są kobiety to inna sprawa. Przecież z facetami pisał nie będę ;-). Moje obecne randkowanie, to jedna, dwie, czasem trzy wiadomości dziennie. To wszystko. Tak jak pisałem, nie szukam miłości, bo na razie ciągle ją mam do mojej żony. Ale nie jestem też typem samotnika, do normalnego funkcjonowania potrzebuję kontaktów z innymi ludźmi, a w tym momencie szczególnie tego potrzebuję.

Na ten czas walki o żonę lub z żoną odpuść sobie takie pisanie na tych portalach, bo to może a nawet na pewno obróci się przeciw Tobie a tego nie chcesz, prawda?

50

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Iwona40 napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

To nie chodzi o żadne trójkąty, chodzi o to, żebym miał motywację do dalszej walki o moją żonę, a ta bliskość jest mi do tego niezbędna. Nie wiem, może podświadomie czuję, że dzięki temu ona nie zapomni tej bliskości jaka między nami była jeszcze całkiem niedawno, nie zapomni mojego dotyku i w końcu się ocknie z tego w czym się teraz znajduje. sad

Piotrze o jakiej bliskości z żoną ty piszesz? Żona zdradza ciebie - wyprowadziła się z domu, ma w nosie ciebie i dzieci, a ty walczysz o bliskość? Ty wypierasz to co ona tobie robi. Jesteś w szoku. Ona ciebie nie chce-wybrała kochanka, nie obchodzą ja twoje uczucia, to egoistka myśląca tylko o sobie... Przeczytaj może watek kroteczki na otrzeźwienie http://www.netkobiety.pl/t77606.html

To, że ona jest egoistką to ja doskonale wiem, nie tylko w tej sprawie, ale w wielu innych też. Sam jej to nie raz uświadamiałem, jeszcze zanim doszło do zdrady. :-(. Co do tego, że staram się do niej zbliżyć, szukam kontaktu fizycznego poprzez przytulenie, potrzymanie za ręce, pocałowanie w policzek, to sam się sobie dziwię, że to robię. Nie umiem tego racjonalnie wytłumaczyć, że pomimo tego, iż wiem, że ona teraz jest z kimś innym, że na tą chwilę ja i moje uczucia są dla niej nieważne, to mnie do niej ciągle ciągnie i naprawdę kiedy jestem blisko niej, to czuję wielką ulgę, a w mojej głowie pojawia się pustka, nie myślę wcale o tym co ona zrobiła. Nie wiem, może to jest coś ze mną nie tak. Sam gdybym patrzył na to z boku, na kogoś innego, pewnie bym nie rozumiał, jak po tym wszystkim, można jeszcze chcieć się przytulić do takiej osoby jak moja żona. Mam nadzieję, że mi to w końcu przejdzie, bo mam też wrażenie, że jej się to podoba czasami, że mimo wszystko jej nie odtrąciłem, że ciągle mi zależy. Ale może mi się tylko tak wydaje.

51

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

a w jaki sposób chcesz ja ratować?

52

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Cześć Piotr
Moment wykrycia zdrady, to nie jest czas na blaganie, zebranie!, negocjacji
To moment stawiania ultimatum! Wręcz na ostrzu noża...

Nie jesteś pierwszy ani ostatni...
Po pierwsze lekarz psychiatra. Nie bój się tego słowa - nie jesteś wariatem, ale tylko on dobierze Tobie leki abyś mógł w miarę normalnie funkcjonować.

No cóż, współczuję Tobie, ale musisz się ogarnąć. Dla siebie i dla swoich dzieci!
I to jak najszybciej...
One potrzebują ojca, ale nie rozryczanego, porzebujacego pomocy tylko silnego, pewnego siebie mężyzny
Takiego, który im da poczucie bezpieczeństwa...

Jeśli jest jakaś szansa, to musisz doprowadzić do sytuacji, że ona będzie w sytuacji utraty wszystkiego..
Domu, rodziny, dzieci i Ciebie...
Tylko wstrząs silniejszy od haju na jakim teraz jest, może ją otrzeźwic.
Ale gwarancji nie masz żadnych...
Dlatego piszę, że musisz być na tyle silny, aby jej pozwolić wrócić, ale również na to aby wykopać ją za drzwi...

Zabezpiecz oszczędności, wszystko co jest wartościowe..
Ona do tego nie prawa mieć dostępu...
Jeżeli macie wspólne konto, zlikwiduj je..
Załóż inny, do którego będziesz miał dostęp wyłącznie Ty..
Odcinasz ją całkowicie od Twoich pieniędzy...
Dlaczego tak?
Bo nawet nie zdajesz sobie sprawy, do czego ona może być zdolna.
Jeśli ten jej posuwacz jest taki jak go opisałeś, ona jest gotowa okraść własne dzieci!
Jest jak narkomanka na głodzie...

Przestań do cholery się nad nią litować, bo to nie tylko Ty zapłacisz za swoje miękkie serce, ale również zapłacą dzieci.
Jak będziesz musiał spłacać długi jakich ona narobi, aby tylko ta jej bajka trwała i mogła być z kochankiem...

Natychmiast do bardzo dobrego adwokata aby ocenić swoją sytuację pod kątem rozwodu z jej winy i szansy na opiekę nad dziećmi.
Bierz najlepszego na jakiego Ciebie stać! Najlepiej takiego, który na takich sprawach zjadł zęby!
Boisz się?
Absolutnie nie wolno się bać niczego...
Jeśli chcesz wygrać, musisz być wobec niej bezwzględny!
Masz temat dociagnac do końca.. Tylko jej bezwarunkowa kapitulacja - przyznaję się do winy, zgadza się na orzeczenie jej winy, rozdzielczość majątkowa i korzystny dla Ciebie podział majątku
Nawet jeśli będziesz chciał jej dać szansę udowodnienia, że pozwalając jej wrócić nie zrobiłeś błędu!
Plus zanim pozwolisz jej się do siebie zbliżyć, komplet wyników badań na wszelkie choroby typu WZW, HPV, HIV i inne temu podobne...
Wszystkie wyniki na papierze...

Piotr
Tutaj nie ma miejsca na żadną litość
Zdrajcy uznają tylko argument siły. Każda chwila słabości zostanie wykorzystana przeciwko Tobie. Już zresztą o tym się boleśnie przekonałeś

Jednak moim zdaniem, byłeś wyłącznie rezerwowym..
Pani cały czas skanowala jajnikami teren, aż trafiła.
Jeśli nawet nie, to wróci lecz nadal będzie szukać.
Jak trafi, spusci ciebie jak wodę w toalecie..

Moim zdaniem, jednym słowem, trzeba spierdalac...
Zrobić analizę, dlaczego Ciebie wybrała na męża, wyciągnąć z tego wnioski, aby od jej podobnych trzymać się z daleka i żyć do przodu...

Trzymaj się Jszcze i dla Ciebie zaświeci Słońce!
Ale jak to mówił Ferdek Kiepski, twardym trza być, nie mietkim wink

LEKARZ, PRAWNIK I POZEW!

53 Ostatnio edytowany przez Glosator (2015-02-02 11:38:08)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Ja cały czas mam nadzieję, że ona ocknie się z tego złego snu i do nas wróci. Znam ją, wiem, że nie jest złą kobietą, ma dobre serce i kocha nasze dzieci.

Wiesz, dosyć - przeczytałem większość Twoich wpisów i mam dosyć. Albo z Ciebie jest totalny pantofel, albo jesteś potwierdzeniem tezy, że kobiety nie zostawiają tylko mężczyzn z jajami, za to zostawiają takich, co są dobrzy, czuli ale przeraźliwie głupi.
Więc zacznę od więc i od początku. DOBRA KOBIETA NIGDY NIE ZOSTAWI DZIECI - to pierwsza sprawa, która jak czytałem, to mnie aż mdliło. Ona nie jest w żadnym śnie - ma faceta, który daje jej coś, czego nie dostawała od Ciebie i jest to dla niej tak ważne, że odsunęła się od własnych dzieci.
Druga sprawa - przestań manipulować dzieciakami. One i tak mają już cyrk - przestań dzieciom cokolwiek tłumaczyć. Że wróci czy nie wróci - zajmij się dziećmi, spraw, by ta resztka dzieciństwa nie skończyła się dla nich całkiem źle. Możesz dzieciom dać jeszcze sporo szczęścia.
Trzecia sprawa - uwierz, że ona Cię z tym 50-latkiem tak jak są razem obgaduje i idę o zakład, że mówi o Tobie tak: "Dobry z niego człowiek, ale taka życiowa dupa - mogę z nim robić co chcę". I tak jest. Ciągle powtarzam - nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody. Ty zamiast zbierać dowody jej niewierności, pokazać i zebrać dowody, że porzuciła Ciebie i dzieci - zamiast wystąpić natychmiast o rozwód z orzeczeniem jej winy i doprowadzić ją do tego, by zaczęła zarabiać na siebie by spłacać alimenty - Ty się do niej łasisz, do sprawcy nieszczęscia Twojej rodziny i żebrzesz o uczucia? Rany julek! Toś ty głupi niemiłosiernie.
Słuchaj uważnie - ten typ kobiety, jak się nie kłóci - to znaczy, że jej nie zależy
Nie kłócą się tylko ludzie w związkach martwych. Pierwszym sygnałem, że związek umiera - to brak kłótni. To sobie mocno wbij do głowy
Czwarta sprawa - randki. Strasznie szybko do nich lecisz. Nie jesteś gotowy do żadnego związku i już podrywasz panny. Musisz najpierw załatwić swoje sprawy, bo nie będziesz uczciwy do innych kobiet. To, że im opowiadasz, pierdu pierdu - nie ma znaczenia. Kobiety bywają ślepe i zwykle nas nie słuchają - same sobie dopowiadają, łapiesz je na żałość, bo kobiety chcą opiekować się takim porzuconym, biednym śliniącym się tatusiem z dwoma synkami. Potem przekonają się, że masz niepozałatwiany sprawy, że jeszcze łkasz za niewierną cudzołożną żoną porzucającą męża i dzieci dla wielkiego ku...tasa. Ale ja sobie z tego co piszesz widzę, czemu ona to zrobiła.
Otóż jesteś niestety "taki dobry człowiek" - najgorszy typ faceta. Tak kocha romantycznie sukę, co porzuciła swoje młode. Wybacz, mocne słowa, ale ja chcę CI na łeb wylać kubeł zimnej wody i już tu nie zaglądać.



Piotr74 napisał/a:

Mówiłem jej, że nie wierzę, że ona już do mnie nic nie czuje i, że jak to powiedziała w naszym małżeństwie nie było nigdy miłości.

A ja bym jej wierzył. Chociaż z tego co pisze głupia jest, to jednak ma przebłyski szczerości. Tak, ona Cię nie kochała. I ona zapewne niewiele czuje. To co czuje jest na tyle silne, ze jej instynkt macierzyński znika. Chyba, że coś ukrywasz i do czegoś się nie przyznajesz.
Tak - nie dopuszczasz do siebie faktu, że ona Cię nie kochała. Wiele kobiet jest z facetami, które nie kochają. Są z nimi bo "dobre chłopy z nich są" - dadzą pieniądze, czasami przelecą, przytulą, zapłacą za edukację. Potem z czasem dochodzą do wniosku, że trzeba jednak mieć dziecko, bo to scala mocniej. Więc zachodzą w ciążę, dzieci nie za bardzo kochaja, bo dzieci nie są dla nich celem samym w sobie, radością życia, tym co scala kochających ludzi, ale są środkiem do celu. By faceta tak mocniej związać - bo jak dziecko jest, to przestaje myśleć, jest jeszcze bardziej naiwny i durny, daje się wykorzystywać. Czasami w kobiecie może jeszcze obudzić się instynkt macierzyński. A czasami on obumiera, jak kobieta widzi, ze dziecko jednak ogranicza i odbiera szereg możliwości - jakie daje jej kolorowe życie.
Tak - pomyśl przez chwilę, ze są matki, co topią swoje dzieci, po urodzeniu duszą - zgadnij, czy wszystkie kobiety są idealne? Otóż nie - jest wiele kobiet psychopatek niedojrzałych, ze zdeformowaną osobowością, egocentryczek, kobiet niezdolnych do miłości, etc. I Ty na taką trafiłeś. Czekajac na nią, czekasz jak na kata. Zamiast zacząć myśleć. Powiedzieć sobie uczciwie - to nie ta kobieta była, czas posprzątać, zadbać o dzieci i potem zrozumieć, czemu taką wybrałem, by następnej takiej unikać jak ognia.
W moim przekonaniu jesteś analfabetą jeśli chodzi o związki. Nie rozumiesz podstawowych rzeczy - więc się ucz. I wybij sobie z głowy, że ona wróci. Ja Ci powiem szczerze, ze jak wystąpisz o alimenty, to nawet jest szansa, że wróci - by ich nie płacić i pukać się na lewo i prawo.
Zrozum - kobieta porzucająca swoje dzieci, stawiająca je niżej niż mąż, kochanek, praca - jest popieprzona.
Koniec kropka.

Nie chce mi się komentować jej usprawiedliwiania, jaka biedna jest, jak daje się manipulować, no żałość mnie bierze. Ty nawet nie widzisz, jak żałosny jesteś. Niech dotrze do Ciebie wreszcie, że mój równolatek, traktujący kobiety jak maszyny do orgazmów, nie szanujący żadnej, w tym także twojej, by było to jasne - kawał chama - jest dla niej ukochanym jej mężczyzną. A to oznacza, że ona takiego chama, takiego samca bez zasad, obszczymurka i egoistę - POTRZEBOWAŁA! I POTRZEBUJE - bardziej, niż Ciebie i własne dzieci. Więc Twoje opisy, są nic nie warte bo pokazują, że nie znałeś w ogóle swojej żony. Powiem więcej - Ty opisujesz dwie kobiety - jedną, w którą Ty wierzysz i której nie znasz ale nam ją tu opisujesz, i drugą, której ty nie znasz, ale jest prawdziwą Twoją żoną.
Wiesz komu wierzę? Jej - i faktom, czyli temu co realne a nie urojone w Twojej głowie.

Znam ten sort kobiet, które porzucają mężów dla kochanków i zapominają o macierzyńskim instynkcie oraz potrzebie swoich dzieci. Znam. Mój kolega popełnił przez taką samobójstwo. Opowiem Ci jego historię - żona wyjechała do pracy w Niemczech, pozostawiwszy tu męża z dziećmi. Pieniądze przesyłała, pisała maile, smsy. Nagle się to skończyło. On wariował, szukał ją przez MSZ, policję, bo podejrzewał, że coś jej się stało. Jakże się zdziwił, jak w końcu zadzwoniła, prosząc by jej wybaczył, ale zakochała się i zostaje w Niemczech. Mówiła: "Dla dzieci będzie lepiej, jak będą z Tobą" Facet miał opad szczeny, pomagałem mu zrozumieć. Udało się. Ale ona po roku wróciła - jakby nigdy nic. On wrócił z pracy, opiekunki nie było, dzieci patrzyły jak ich matka robi obiad. Na początku zdębiał, potem zapomniał, bo się cieszył jak Ty - że zmądrzała, że przejrzała na oczy, że znowu są razem, nie kłócą się, i jest dobrze. Ja wtedy powiedziałem, ze jest dureń i że nic z tego nie będzie. Obraził się, kontakt się zerwał i... zadzwonił do mnie po 3 miesiącach, że ona znowu do Niemiec bez słowa pojechała. Tamten chciał by wróciła i .... wróciła. On nie wytrzymał - wbił się samochodem na czołówkę z tirem.
Dzieci pojechały do matki.


Przytoczyłem tę historię, bo widzę w niej Twoją przyszłość. Są toksyczne kobiety - kobiety-wampiry, i właśnie taka trafiła na Ciebie.
Nie kocha Cię i naprawdę Cię nigdy nie kochała. Mówi CI prawdę, bo w niej jeszcze tkwi współczucie. Resztki sumienia może...
A nie ma gorszej rzeczy jak kobieta, którą facet kocha, zaczyna go żałować i współczuć - nie ma bardziej upokarzającego uczucia. To tak, jakby baba Ci nasikała do kawy. Ty wypijesz, bo tam jest cząstka Twojej ukochanej - a nie widzisz, że to upokorzenie.
Niestety to się dla Ciebie źle skończy - za jakiś czas, jak ona zobaczy, że nadal za nią wyjesz, może odebrać Ci dzieci. Mimo, że nie będzie ich kochać, ale dzięki nim będzie mogła Cię doić i Tobą sterować. Nawet nie wiesz, że nie składając pozwu o rozwód z jej winy, nie zbierając dowodów i świadków wystawiasz siebie i swoje dzieci na zagrożenie, że trafią do związku Twojej żony, i nie będą kochane.
Dzieci sobie poradzą - kiedyś zrozumieją swoją sytuację. Będą Ciebie kochały, jeśli przestaniesz nimi manipulować. Nie tłumacz dzieciakom cały czas, bzdur. Nie rób tego co robisz. Dajesz prezenty od siebie. Mama nic nie dała? To mówisz, ze mama nic nie daje. Nie przychodzi, bo ma inne sprawy? Mówisz im prawdę. Okłamując, sprawisz, że kiedyś Cię za to znienawidzą. Bo poznają prawdę.
Przed cierpieniem ich nie ochronisz. Niestety nie potrafiąc samemu się wziąć w garść - pogarszasz sytuację. A powinieneś być oparciem dla dzieci.

I wiesz, napisałem to raz. Bo mogę się założyć, że niewiele z tego co napisałem przyjmiesz. Wiesz, ja czytałem co piszesz i mnie przeraża to ślepe i durne uczucie do kobiety, która gardzi tobą i dziećmi. Nie dziwię się, że okłamujesz siebie. No jesteś wciąż w szoku - bo wierzyłeś, że ona Cię kocha, a tak naprawdę ona Cię wykorzystywała. Pamiętam, jak ja sam nie mogłem uwierzyć w to, że moja mnie nie kochała. Tak samo ją tłumaczyłem. To efekt szoku i naszej głupoty. Otrząśnij się. Bo jak się spóźnisz, to ona wróci (i dalej będzie Tobą gardzić udając, że jej z Tobą dobrze)  albo odbierze Ci dzieci, gdy odkryje, że odrzucając je - wystawia sobie najgorszą z możliwych opinii. By więc zatkać ludziom gęby, weźmie i zabierze Ci dzieci i przekręci wszystko. Ty stracisz dzieci.

Jeśli wiec dalej będziesz tu się użalać, zaliczać panienki na serwisach randkowych biorąc je na litość i oczekując seksu oraz współczucia (co za żałość do kwadratu!) zamiast walczyć o wywalenie jej z życia na amen, załatwienia prawnej strony dobra dzieci i siebie samego, jeśli nie zadbasz o złożenie pozwu do sądu o alimenty to znaczy, ze rzeczywiście jesteś dupa nie facet i żona słusznie Cię zamieniła na pierwszego lepszego ch...a we wsi, albo jesteś zwykłym prowokatorem, który napisał taką badziew, bo potrzebuje ludzkiej litości, by się poczuć lepiej.

I to było wszystko w temacie.

54

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Glosator napisał/a:
Piotr74 napisał/a:

Ja cały czas mam nadzieję, że ona ocknie się z tego złego snu i do nas wróci. Znam ją, wiem, że nie jest złą kobietą, ma dobre serce i kocha nasze dzieci.

Wiesz, dosyć - przeczytałem większość Twoich wpisów i mam dosyć. Albo z Ciebie jest totalny pantofel, albo jesteś potwierdzeniem tezy, że kobiety nie zostawiają tylko mężczyzn z jajami, za to zostawiają takich, co są dobrzy, czuli ale przeraźliwie głupi.
Więc zacznę od więc i od początku. DOBRA KOBIETA NIGDY NIE ZOSTAWI DZIECI - to pierwsza sprawa, która jak czytałem, to mnie aż mdliło. Ona nie jest w żadnym śnie - ma faceta, który daje jej coś, czego nie dostawała od Ciebie i jest to dla niej tak ważne, że odsunęła się od własnych dzieci.
Druga sprawa - przestań manipulować dzieciakami. One i tak mają już cyrk - przestań dzieciom cokolwiek tłumaczyć. Że wróci czy nie wróci - zajmij się dziećmi, spraw, by ta resztka dzieciństwa nie skończyła się dla nich całkiem źle. Możesz dzieciom dać jeszcze sporo szczęścia.
Trzecia sprawa - uwierz, że ona Cię z tym 50-latkiem tak jak są razem obgaduje i idę o zakład, że mówi o Tobie tak: "Dobry z niego człowiek, ale taka życiowa dupa - mogę z nim robić co chcę". I tak jest. Ciągle powtarzam - nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody. Ty zamiast zbierać dowody jej niewierności, pokazać i zebrać dowody, że porzuciła Ciebie i dzieci - zamiast wystąpić natychmiast o rozwód z orzeczeniem jej winy i doprowadzić ją do tego, by zaczęła zarabiać na siebie by spłacać alimenty - Ty się do niej łasisz, do sprawcy nieszczęscia Twojej rodziny i żebrzesz o uczucia? Rany julek! Toś ty głupi niemiłosiernie.
Słuchaj uważnie - ten typ kobiety, jak się nie kłóci - to znaczy, że jej nie zależy
Nie kłócą się tylko ludzie w związkach martwych. Pierwszym sygnałem, że związek umiera - to brak kłótni. To sobie mocno wbij do głowy
Czwarta sprawa - randki. Strasznie szybko do nich lecisz. Nie jesteś gotowy do żadnego związku i już podrywasz panny. Musisz najpierw załatwić swoje sprawy, bo nie będziesz uczciwy do innych kobiet. To, że im opowiadasz, pierdu pierdu - nie ma znaczenia. Kobiety bywają ślepe i zwykle nas nie słuchają - same sobie dopowiadają, łapiesz je na żałość, bo kobiety chcą opiekować się takim porzuconym, biednym śliniącym się tatusiem z dwoma synkami. Potem przekonają się, że masz niepozałatwiany sprawy, że jeszcze łkasz za niewierną cudzołożną żoną porzucającą męża i dzieci dla wielkiego ku...tasa. Ale ja sobie z tego co piszesz widzę, czemu ona to zrobiła.
Otóż jesteś niestety "taki dobry człowiek" - najgorszy typ faceta. Tak kocha romantycznie sukę, co porzuciła swoje młode. Wybacz, mocne słowa, ale ja chcę CI na łeb wylać kubeł zimnej wody i już tu nie zaglądać.



Piotr74 napisał/a:

Mówiłem jej, że nie wierzę, że ona już do mnie nic nie czuje i, że jak to powiedziała w naszym małżeństwie nie było nigdy miłości.

A ja bym jej wierzył. Chociaż z tego co pisze głupia jest, to jednak ma przebłyski szczerości. Tak, ona Cię nie kochała. I ona zapewne niewiele czuje. To co czuje jest na tyle silne, ze jej instynkt macierzyński znika. Chyba, że coś ukrywasz i do czegoś się nie przyznajesz.
Tak - nie dopuszczasz do siebie faktu, że ona Cię nie kochała. Wiele kobiet jest z facetami, które nie kochają. Są z nimi bo "dobre chłopy z nich są" - dadzą pieniądze, czasami przelecą, przytulą, zapłacą za edukację. Potem z czasem dochodzą do wniosku, że trzeba jednak mieć dziecko, bo to scala mocniej. Więc zachodzą w ciążę, dzieci nie za bardzo kochaja, bo dzieci nie są dla nich celem samym w sobie, radością życia, tym co scala kochających ludzi, ale są środkiem do celu. By faceta tak mocniej związać - bo jak dziecko jest, to przestaje myśleć, jest jeszcze bardziej naiwny i durny, daje się wykorzystywać. Czasami w kobiecie może jeszcze obudzić się instynkt macierzyński. A czasami on obumiera, jak kobieta widzi, ze dziecko jednak ogranicza i odbiera szereg możliwości - jakie daje jej kolorowe życie.
Tak - pomyśl przez chwilę, ze są matki, co tobią swoje dzieci, po urodzeniu duszą - zgadnij, czy wszystkie kobiety są idealne? Otóż nie - jest wiele kobiet psychopatek niedojrzałych, ze zdeformowaną osobowością, egocentryczek, kobiet niezdolnych do miłości, etc. I Ty na taką trafiłeś. Czekajac na nią, czekasz jak na kata. Zamiast zacząć myśleć. Powiedzieć sobie uczciwie - to nie ta kobieta była, czas posprzątać, zadbać o dzieci i potem zrozumieć, czemu taką wybrałem, by następnej takiej unikać jak ognia.
W moim przekonaniu jesteś analfabetą jeśli chodzi o związki. Nie rozumiesz podstawowych rzeczy - więc się ucz. I wybij sobie z głowy, że ona wróci. Ja Ci powiem szczerze, ze jak wystąpisz o alimnety, to nawe jest szansa, że wróci - by ich nie płacić i pukać się na lewo i prawo.
Zrozum - kobieta porzucająca swoje dzieci, stawiająca je niżej niż mąż, kochanek, praca - jest popieprzona.
Koniec kropka.
Nie chce mi sie komentować jej usprawiedliwiania, jaka biedna jest, jak daje się manipulować, no żałość mnie bierze. Ty nawet nie widzisz, jak żałosny jesteś. Niech dotrze do Ciebie wreszcie, że mój równolatek, traktujący kobiety jak maszyny do orgazmów, nie szanujący żadnej, w tym także twojej, by było to jasne - kawał chama - jest dla niej ukochanym jej mężczyzną. A to oznacza, że ona takiego chama, takiego samca bez zasad, obszczymurka i egoistę - POTRZEBOWAŁA! I POTRZEBUJE - bardziej, niż Ciebie i własne dzieci. Więc Twoje opisy, są nic nie warte bo pokazują, że nie znałeś w ogóle swojej żony. Powiem więcej - Ty opisujesz dwie kobiety - jedną, w którą Ty wierzysz i której nie znasz ale nam ją tu opisujesz, i drugą, której ty nie znasz, ale jest prawdziwą Twoją żoną.
Wiesz komu wierzę? Jej - i faktom, czyli temu co realne a nie urojone w Twojej głowie.
Znam ten sort kobiet, które porzucają mężów dla kochanków i zapominają o macierzyńskim instynkcie oraz potrzebie swoich dzieci. Znam. Mój kolega popełnił przez taką samobójstwo. Opowiem Ci jego historię - żona wyjechała do pracy w Niemczech, pozostawiwszy tu męża z dziećmi. Pieniądze przesyłała, pisała maile, smsy. Nagle się to skończyło. On wariował, szukał ją przez MSZ, policję, bo podejrzewał, że coś jej się stało. Jakże się zdziwił, jak w końcu zadzwoniła, prosząc by mu wybaczył, ale zakochała się i zostaje w Niemczech. Mówiła: "Dla dzieci będzie lepiej, jak będą z Tobą" Facet miał opad szczeny, pomagałem mu zrozumieć. Udało się. Ale ona po roku wróciła - jakby nigdy nic. On wrócił z pracy, opiekunki nie było, dzieci patrzyły jak ich matka robi obiad. Na początku zdębiał, potem zapomniał, bo się cieszył jak Ty - że zmądrzała, że przejrzała na oczy, że znowu są razem, nie kłócą się, i jest dobrze. Ja wtedy powiedziałem, ze jest dureń i że nic z tego nie będzie. Obraził się, kontakt się zerwał i... zadzwonił do mnie po 3 miesiącach, że ona znowu do Niemiec bez słowa pojechała. Tamten chciał by wróciła i .... wróciła. On nie wytrzymał - wbił się samochodem na czołówkę z tirem. Dzieci pojechały do matki.
Przytoczyłem tę historię, bo widzę w niej Twoją przyszłość. Są toksyczne kobiety - kobiety-wampiry, i właśnie taka trafiła na Ciebie.
Nie kocha Cię i naprawdę Cię nigdy nie kochała. Mówi CI prawdę, bo w niej jeszcze tkwi współczucie.
A nie ma gorszej rzeczy jak kobieta, którą facet kocha, zaczyna go żałować i współczuć - nie ma bardziej upokarzającego uczucia. To tak, jakby baba Ci nasikała do kawy. Ty wypijesz, bo tam jest cząstka Twojej ukochanej - a nie widzisz, że to upokorzenie.
Niestety to się dla Ciebie źle skończy - za jakiś czas, jak ona zobaczy, że nadal za nią wyjesz, może odebrać Ci dzieci. Mimo, że nie będzie ich kochać, ale dzięki nim będzie mogła Cię doić i Tobą sterować. Nawet nie wiesz, że nie składając pozwu o rozwód z jej winy, nie zbierając dowodów i świadków wystawiasz siebie i swoje dzieci na zagrożenie, że trafią do związku Twojej żony, i nie będą kochane.
Dzieci sobie poradzą - kiedyś zrozumieją swoją sytuację. Będą Ciebie kochały, jeśli przestaniesz nimi manipulować. Nie tłumacz dzieciakom cały czas, bzdur. Nie rób tego co robisz. Dajesz prezenty od siebie. Mama nic nie dała? To mówisz, ze mama nic nie daje. Nie przychodzi, bo ma inne sprawy? Mówisz im prawdę. Okłamując, sprawisz, że kiedyś Cię za to znienawidzą. Bo poznają prawdę.
Przed cierpieniem ich nie ochronisz. Niestety nie potrafiąc samemu się wziąć w garść - pogarszasz sytuację. A powinieneś być oparciem dla dzieci.

I wiesz, napisałem to raz. Bo mogę się założyć, że niewiele z tego co napisałem przyjmiesz. Wiesz, ja czytałem co piszesz i mnie przeraża to ślepe i durne uczucie do kobiety, która gardzi tobą i dziećmi. Nie dziwię się, że okłamujesz siebie. No jesteś wciąż w szoku - bo wierzyłeś, że ona Cię kocha, a tak naprawdę ona Cię wykorzystywała. Pamiętam, jak ja sam nie mogłem uwierzyć w to, że moja mnie nie kochała. Tak samo ją tłumaczyłem. To efekt szoku i naszej głupoty. Otrząśnij się. Bo jak się spóźnisz, to ona wróci (i dalej bedzie Tobą gardzić udając, że jej z Tobą dobrze)  albo odbierze Ci dzieci, gdy odkryje, że odrzucając je - wystawia sobie najgorszą z możliwych opinii. By wieć zatkać ludziom gęby, weźmie i zabierze Ci dzieci i przekręci wszystko. Ty stracisz dzieci.

Jeśli wiec dalej będziesz tu się użalać, zaliczać panienki na serwisach randkowych biorąc je na litość i oczekując seksu oraz współczucia (co za żałość do kwadratu!) zamiast walczyć o wywalenie jej z życia na amen, załatwienia prawnej strony dobra dzieci i siebie samego, jeśli nie zadbasz o złożenie pozwu do sądu o alimenty to znaczy, ze rzeczywiście jesteś dupa nie facet i żona słusznie Cię zamieniła na pierwszego lepszego ch...a we wsi, albo jesteś zwykłym prowokatorem, który napisał taką badziew, bo potrzebuje ludzkiej litości, by się poczuć lepiej.

I to było wszystko w temacie.

Wiesz co dzięki, tego mi chyba było trzeba. Jutro idę do adwokata.

55

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

No właśnie - takie decyzje u mężczyzn lubię. Cieszę sie, że się zrozumieliśmy smile
Trzymam kciuki i jak już wszystko zrozumiesz, uporządkujesz napisz :-)
I jeszcze jedno - Nie wplątuj w to dzieci. Chroń je a to się zwróci w przyszłości. Nie używaj dzieci do walki.
Powiedz raz prawdę- że zostaliście razem sami i mama wybrała inne życie i że musicie sobie teraz radzić sami
I do tego już więcej nie wracaj - przelej swoje uczucia na synów. Daj im wzorzec prawdziwego mężczyzny, walczącego z przeciwnościami, z dumą, z mądrością. Daj im wzór bycia mężczyzną. Zabieraj ich na wyprawy, chodźcie razem do kina, znajdźcie swoją pasję. Będzie ciężko, ale dasz radę. Kocha swoje dzieci. Dzieci nie manipulowane, wszystko zapamiętują i same dokonują wyborów. Niech Twoi bliscy, pomogą Ci - ale teraz skup się na swoich sprawach. A będzie dobrze smile
Powodzenia

PS: Randki sobie na razie odłuż - widzisz, po takiej traumie, musisz zaleczyć rany. Jak już przestaniesz myśleć o byłej, jak będziesz się nudzić wieczorami, to wtedy zacznij randkować. Bo inaczej będziesz kaleczył niewinne kobiety. A tym nie poprawisz sobie samooceny, a kac będzie bolesny. Poświęć czas na to, by zrozumieć - czemu wybrałeś taką złą kobietę i co zrobić, by kolejny wybór też nie był zły.
3m się.

56

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Glosator napisał/a:

No właśnie - takie decyzje u mężczyzn lubię. Cieszę sie, że się zrozumieliśmy smile
Trzymam kciuki i jak już wszystko zrozumiesz, uporządkujesz napisz :-)
I jeszcze jedno - Nie wplątuj w to dzieci. Chroń je a to się zwróci w przyszłości. Nie używaj dzieci do walki.
Powiedz raz prawdę- że zostaliście razem sami i mama wybrała inne życie i że musicie sobie teraz radzić sami
I do tego już więcej nie wracaj - przelej swoje uczucia na synów. Daj im wzorzec prawdziwego mężczyzny, walczącego z przeciwnościami, z dumą, z mądrością. Daj im wzór bycia mężczyzną. Zabieraj ich na wyprawy, chodźcie razem do kina, znajdźcie swoją pasję. Będzie ciężko, ale dasz radę. Kocha swoje dzieci. Dzieci nie manipulowane, wszystko zapamiętują i same dokonują wyborów. Niech Twoi bliscy, pomogą Ci - ale teraz skup się na swoich sprawach. A będzie dobrze smile
Powodzenia

PS: Randki sobie na razie odłuż - widzisz, po takiej traumie, musisz zaleczyć rany. Jak już przestaniesz myśleć o byłej, jak będziesz się nudzić wieczorami, to wtedy zacznij randkować. Bo inaczej będziesz kaleczył niewinne kobiety. A tym nie poprawisz sobie samooceny, a kac będzie bolesny. Poświęć czas na to, by zrozumieć - czemu wybrałeś taką złą kobietę i co zrobić, by kolejny wybór też nie był zły.
3m się.

Ja dziećmi absolutnie nie manipuluję, no może oprócz tych prezentów, które ja kupiłem, a które niby przywiozła wielce kochająca je mama. Z tym już skończyłem, jak chce się wykazać niech robi to sama. Starszemu synowi tłumaczyłem, co się teraz w naszym życiu dzieje, zwracałem mu uwagę, że to co robi jego matka jest złe, ale wcale nie oznacza to tego, że ich nie kocha. A co do randek, tak jak pisałem, ja nie szukam tam miłości, nie biorę nikogo na litość i instynkt opiekuńczy. Po prostu poznaję nowych ludzi i tyle. Z nikim się nie umawiam, nikogo nie zapraszam na kawę. Może trochę w tym jest mojej próżności, chęci sprawdzenia, czy ja mogę się jeszcze spodobać jakiejś kobiecie, i powiem tylko tyle, że moje oczekiwania przerosły rzeczywistość. Teraz wiem, że jak załatwię moje sprawy do końca, zapomnę o tym wszystkim co mnie spotkało, to na pewno poznam taką kobietę, która zasłuży na uczucie jakim ją obdarzę :-) I już, to tyle.

57

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:
Glosator napisał/a:

No właśnie - takie decyzje u mężczyzn lubię. Cieszę sie, że się zrozumieliśmy smile
Trzymam kciuki i jak już wszystko zrozumiesz, uporządkujesz napisz :-)
I jeszcze jedno - Nie wplątuj w to dzieci. Chroń je a to się zwróci w przyszłości. Nie używaj dzieci do walki.
Powiedz raz prawdę- że zostaliście razem sami i mama wybrała inne życie i że musicie sobie teraz radzić sami
I do tego już więcej nie wracaj - przelej swoje uczucia na synów. Daj im wzorzec prawdziwego mężczyzny, walczącego z przeciwnościami, z dumą, z mądrością. Daj im wzór bycia mężczyzną. Zabieraj ich na wyprawy, chodźcie razem do kina, znajdźcie swoją pasję. Będzie ciężko, ale dasz radę. Kocha swoje dzieci. Dzieci nie manipulowane, wszystko zapamiętują i same dokonują wyborów. Niech Twoi bliscy, pomogą Ci - ale teraz skup się na swoich sprawach. A będzie dobrze smile
Powodzenia

PS: Randki sobie na razie odłuż - widzisz, po takiej traumie, musisz zaleczyć rany. Jak już przestaniesz myśleć o byłej, jak będziesz się nudzić wieczorami, to wtedy zacznij randkować. Bo inaczej będziesz kaleczył niewinne kobiety. A tym nie poprawisz sobie samooceny, a kac będzie bolesny. Poświęć czas na to, by zrozumieć - czemu wybrałeś taką złą kobietę i co zrobić, by kolejny wybór też nie był zły.
3m się.

Ja dziećmi absolutnie nie manipuluję, no może oprócz tych prezentów, które ja kupiłem, a które niby przywiozła wielce kochająca je mama. Z tym już skończyłem, jak chce się wykazać niech robi to sama. Starszemu synowi tłumaczyłem, co się teraz w naszym życiu dzieje, zwracałem mu uwagę, że to co robi jego matka jest złe, ale wcale nie oznacza to tego, że ich nie kocha. A co do randek, tak jak pisałem, ja nie szukam tam miłości, nie biorę nikogo na litość i instynkt opiekuńczy. Po prostu poznaję nowych ludzi i tyle. Z nikim się nie umawiam, nikogo nie zapraszam na kawę. Może trochę w tym jest mojej próżności, chęci sprawdzenia, czy ja mogę się jeszcze spodobać jakiejś kobiecie, i powiem tylko tyle, że moje oczekiwania przerosły rzeczywistość. Teraz wiem, że jak załatwię moje sprawy do końca, zapomnę o tym wszystkim co mnie spotkało, to na pewno poznam taką kobietę, która zasłuży na uczucie jakim ją obdarzę :-) I już, to tyle.

Chyba źle napisałem, rzeczywistość przerosła moje oczekiwania :-)

58 Ostatnio edytowany przez Glosator (2015-02-02 12:14:26)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Ja dziećmi absolutnie nie manipuluję, no może oprócz tych prezentów, które ja kupiłem, a które niby przywiozła wielce kochająca je mama. Z tym już skończyłem, jak chce się wykazać niech robi to sama. Starszemu synowi tłumaczyłem, co się teraz w naszym życiu dzieje, zwracałem mu uwagę, że to co robi jego matka jest złe, ale wcale nie oznacza to tego, że ich nie kocha.

Słuchaj - sam tego nie rozumiesz a dziecku tłumaczysz! Właśnie o tym mówiłem - nie jesteś od oceny. Nie oceniaj. Mów o faktach, mów o uczuciach, nie tłumacz matki, niech sama się tłumaczy. Ona wcale nie musi ich kochać - znowu opowiadasz bzdury. Jeśli ona ich będzie kochać, to będzie o nich zabiegać. Na razie nie kocha ich, ale nie ma co o tym z dziećmi rozmawiać. Koncentruj dzieci na życiu, obowiązkach, że jak mamy nie ma to muszą być dzielni. Po prostu nie wciągaj dzieci w te sytuację. Raczej ich z niej wyciagaj. Będziesz miał coraz silniejszą pokusę ustawiania im w głowie wszystkiego - powstrzymaj się. One muszą to sobie same ustawić, matce same muszą zadać pytania. A potem one same muszą Ciebie zapytać.


Piotr74 napisał/a:

A co do randek, tak jak pisałem, ja nie szukam tam miłości, nie biorę nikogo na litość i instynkt opiekuńczy. Po prostu poznaję nowych ludzi i tyle. Z nikim się nie umawiam, nikogo nie zapraszam na kawę. Może trochę w tym jest mojej próżności, chęci sprawdzenia, czy ja mogę się jeszcze spodobać jakiejś kobiecie, i powiem tylko tyle, że moje oczekiwania przerosły rzeczywistość.

No właśnie - ale tam są kobiety, szukające faceta, wiec nawet kiedy Ty nie szukasz, nie masz świadomości, że one szukają. A w każdej normalnej kobiecie jest ten instynkt, który powoduje, że one litując się nad Tobą, tak samo jak litują się nad pieskiem, szczeniaczkiem, kotkiem zostawionym przy drodze, będą mieć nadzieję. Nawet jak Ty będziesz im mówił, że chcesz tylko kawy, boś samotny. Weź się chłopie w garść.  Będziesz miał na to czas. Ja wiem, ze teraz masz wątpliwości, ale zapewniam Cię, że od kobitek wszelkiej maści nie będziesz się mógł opędzić - jeśli załatwisz sobie sprawę z byłą raz na zawsze i będzie się trzymała od Ciebie z daleka, jak dzieci same z czasem zrozumieją, że mają być z Tobą solidarne i razem, bo to razem Was matka porzuciła. I to synowie zaczną Cię wyrzucać na randki, widząc, jak im dużo poświecasz. Będziesz wybierał w babeczkach jak w ulęgałkach, bo dojrzejesz, pokażesz, żeś twardy a nie cipa, żeś mądry, żeś ojciec pełną gębą, że jesteś mężczyzna, że sobie poradziłeś sam, że umiesz prać i nosa dziecku wytrzeć, i wychowujesz synów a nie latasz po babach. I zadbaj o siebie, zacznij życie od nowa, zmień styl ubierania się, po prostu poczuj jak cudownie jest żyć! I jak ciągle powtarzam - poczekaj, nie spiesz się. Najpierw wszystko musisz zrozumieć, wyleczyć by później znowu nie zranic przypadkiem, czy nie władować się z deszczu pod rynnę.
Towarzysko to się udzielaj w realu. Idź z kolegami na piwo, obdzwoń kolegów z pracy - wyjedź z synami gdzieś do ciepłych krajów.
Zacznij chłopie żyć! I się rozwiedź tak na zawsze z wysokimi alimentami od żony - by ją kosztowało, by nie zrobiła innym dzieciom takiej tragedii.
By pamiętała. I powiedz sobie - nigdy baby nie przyjmę!
Nigdy!



Piotr74 napisał/a:

Teraz wiem, że jak załatwię moje sprawy do końca, zapomnę o tym wszystkim co mnie spotkało, to na pewno poznam taką kobietę, która zasłuży na uczucie jakim ją obdarzę :-) I już, to tyle. Chyba źle napisałem, rzeczywistość przerosła moje oczekiwania :-)

Zapamiętaj moje słowa - Kiedyś, będziesz miał wspaniałą nową żonę. Będzie piękna, kochająca, może będzie miała jeszcze swoje dziecko, może będzie to Wasze. Będziecie szczęśliwi, radośni, synowie będą dumni z ojca - sami będą szukać kobiety innej niż ich matka. Sami będą takimi jak ich nowy ojciec, odmieniony, dojrzalszy, przyjaciel, kumpel... Będziesz miał dom, spokojny, pełen miłości, radiości i spokoju. Będziesz się kłócił ze swoją nową żoną i zrozumiesz, że tak się w związku mówi to co boli, co jest ważne. Ale tylko tak będzie, im szybciej posprzątasz po starym związku i wypędzisz z głowy tę chorą miłość do latawicy. Im dłużej będziesz zwlekał, im więcej będzie się użalał, im dłużej będziesz marnował czas i środki, tym później to sie zdarzy i tym trudniej będzie Ci to poskładać. Nie zwlekaj, przestań już tu tłumaczyć - wiesz już co robić, do dzieła. Gdzieś kobieta Twojego życia szuka Ciebie. Ominie Cię, jak będziesz zainteresowany teraz innymi, albo gdy będziesz miał deprechę i zastanawiał się co zrobić z byłą! Weź wbij jej w swoim sercu taki symboliczny kołek za to co zrobiła Tobie i dzieciom i wylecz potem te rany. Szybko, bo ona w każdej chwili może wpaść na świetny pomysł, czy jej "długi penis" nie powinien być dofinansowany z Twoich alimentów wobec niej. Bo ja mam obawy, czy już nie jesteś spóźniony. Ona coś za łagodna jest w stosunku do Ciebie. Bo to nie miłość na pewno, ale wyrachowanie.
Więc nie pitol już, tylko działaj. :-)

59

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Wiesz co dzięki, tego mi chyba było trzeba. Jutro idę do adwokata.

o matko - jest, nadzieja ...

60

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Pani sobie wzięła cipkowatego faceta, który dawał się obracać jak chciała.
Możesz mi wierzyć, to nie pierwsza jej taka akcja.

Urabiala Ciebie od początku stopniowo ale systematycznie.
Doszło do tego, że że po każdej kłótni przepraszaleś ją, że w ogóle żyjesz.
Potem zajebisty seks i kolejna draka, Twoje przeprosiny, foch i znów zajebisty seks...
Po prostu byłeś przez nią tresowany....
Mylę się?

Zapamiętaj to sobie :
Kobiety wyłącznie rozmawiają i szanują wyłącznie mężczyzn.
Może żyć z facetem którego nie kocha pod warunkiem, że traktuje go jak mężczyznę, ale nigdy nie będzie z facetem, którym gardzi!

Ty w jej oczach mężczyzną nie jesteś I wszystko wskazuje na to,że nigdy nie byłeś Gdyby było inaczej, nie zrobiła by Tobie takiego numeru pod tytułem : Spierdalaj!

Ona ma Ciebie teraz głęboko w dupie!
Dla niej możesz nawet umrzeć - nie zrobi to na niej większego wrażenia!
Może zrobić, gdy sprawdzi wysokość Twojej polisy ubezpieczeniowej na życie smile

Spodziewaj się jednego
Do momentu, aż będzie pewną, będziesz trzymany w rezerwie i przez jakiś czas premedytacją będzie wysyłała sprzeczne sygnały. Co już zresztą miało miejsce.
Będzie cyrk pod tytułem wracam - odchodzę
Zna Ciebie doskonale, więc wie jak uderzyć
Jesteś jedyną osobą w tym układzie,, która musi stanowczo wybić z głowy tą zabawę
Tak jak napisałem Tobie w swoim poście.
Przygotować się do uderzenia tak, że gdy już to nastąpi, ma się pod nią ziemia zapaść..
Ma odczuć, że straciła wszystko!
Dociagasz temat do końca!


Najwyższa pora panie Piotrze zdjąć spódniczkę, ubrać spodnie i pokazać lafiryndzie że się mocno co do Ciebie pomyliła

Jesteś bowiem MĘŻCZYZNĄ.
Można Ciebie sobie nie kochać ale musi Ciebie szanować.
I numer pod tytułem Spierdalaj nie ujdzie jej na sucho...
Mężczyzna zawsze wystawia słony rachunek kobiecie, która go potraktowała jak śmiecia


Głowa do góry!

Ciebie obowiązuje zasada : co masz zrobić jutro, masz zrobić dzisiaj, Bierz bardzo dobrego, sprawdzonego adwokata. Dopóki jej się wydaje, że ona ma kontrolę, będzie miodzio. Ale zobaczysz co się będzie działo jak jej tej kontroli pozbawisz.
To co zamierzasz zrobić, to tajemnica wyłącznie Twoja i Twojego adwokata.
Na nią ma to spaść niczym grom z jasnego nieba!

61

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Po twoich postach widac ze jestes wspanialym czlowiekiem..ta milosc do zony po tym co robi jest niesamowita szkoda tylko ze druga strona nie potrafi tego docenic..wazne ze jestes dla tych dzieci i napewno kiedy zrozumia jaka ich matka jest to tobie beda wdzieczni ze maja tak kochanego ojca:)
Zycze wszystkiego dobrego pozdrawiam

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Piotr, ja się nie dziwię, że jesteś zaślepiony miłością i nadzieją że ona wróci, ale musisz przestać o tym w ten sposób myśleć i zająć się przede wszystkim dziećmi, aby zminimalizować im to rozstanie, oraz przygotowywać się do ostatecznej rozgrywki z żoną. Ona musi doznać wstrząsu. To, że weźmiesz z nią rozwód, wcale nie przekreśli tego, że jeśli kiedyś może będziesz chciał być z nią, to stanie się niemożliwe. Ona musi stracić wszystko inaczej nie otrzeźwieje.

63

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Dziękuję wam wszystkim za miłe słowa, a szczególnie za zimny prysznic jaki wylaliście na moją otumanioną głowę. Powoli dostrzegam, że to co uważałem za dobre, wcale takim nie było. Przydało mi się tych kilka twardych i rzeczowych słów, aby dotarło do mnie w końcu co się ze mną teraz dzieje. Postaram się podejść do tego z większym dystansem i mniej emocjonalnie a bardziej rzeczowo. Jeszcze raz dzięki wam wszystkim :-)

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?
Piotr74 napisał/a:

Dziękuję wam wszystkim za miłe słowa, a szczególnie za zimny prysznic jaki wylaliście na moją otumanioną głowę. Powoli dostrzegam, że to co uważałem za dobre, wcale takim nie było. Przydało mi się tych kilka twardych i rzeczowych słów, aby dotarło do mnie w końcu co się ze mną teraz dzieje. Postaram się podejść do tego z większym dystansem i mniej emocjonalnie a bardziej rzeczowo. Jeszcze raz dzięki wam wszystkim :-)

Zaczynasz mądrze mówić, tylko żeby to się przeistoczyło w czyny i żebyś znów nie zmiękł.

65

Odp: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

noooo, glosator dobrze Ci powiedział, jakby to było face to face to jeszcze dostałbyś trzy prawilne plaskacze na otrzeźwienie pewnie wink napisz, jak Ci idzie - i przygotuj się z rozgarniętym prawnikiem na jatkę. Mówię z autopsji i szczerze popieram słowa o zabezpieczeniu wsysttkiego, co wartościowe, pomyśl o zmianie zamków w domu, spakuj ją - niech zabierze wszystkie swoje rzeczy, będzie to miało znaczenie w sądzie - jak ma stare łachy w szafie, to może mówić, że zamieszkiwała. Ja, wiedząc to, co teraz wiem o ludzkiej podłości, nie liczyłabym na klasę mojego byłego męża o której mnie tak zapewniał, jak oddalał się z narzeczoną przyjaciela.

Nie zgadzam się tylko z opiniami o randkach, dzięki nim odwrócisz swoją uwagę od tego, co złe, przecież nie szukasz kandydatki na mamusię, spędzaj miło czas, należy Ci się.

Posty [ 1 do 65 z 2,855 ]

Strony 1 2 3 44 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024