Witam serdecznie wszystkie Panie.
Kto jak kto, ale tylko kobieta może mi w tym temacie pomóc...
Byłem ze swoją cudowna kobieta przez 5 pieknych lat, bywało lepiej gorzej ale razem przetrwaliśmy już wiele, kilka miesięcy temu się zaręczyliśmy to było coś czego bardzo oboje pragnęliśmy, mieliśmy już w planach ślub itd, staraliśmy się o bobaska...
i wszystko było wporządku aż tu któregoś dnia wróciłem z pracy, przyszedlem do pokoju polozylem sie przy niej, Ona wstała siadła w koncie pokoju na fotelu i powiedziała, że ze mną zrywa....
Przez te wszystkie lata była pewna tego że chce się ze mną ożenić i mieć rodzine z dnia na dzień wszystko się zmieniło... Nie dostałem zadnego uzasadnienia, pobawiłem się w domorosłego detektywa... Pare dni przed rozstaniem poznała faceta...
Umowilem sie zeby pogadac o tym, powiedziała że jak go zobaczyła wszystko jej się poprzestawiało . . . i że chce z nim być a on z nią...
Chciała być ze mną fer i zerwała ze mną... ;/
Gość jest żonaty ponoć w trakcie rozwodu z dzieckiem, na dobrym stanowisku, ma 2 mieszkania, pare samochodów.... a ja w porownaniu do niego tylko ją ;( - miałem. Nie jest z tych co leci na kase i takie rzeczy bo już nie raz wyśmiewała takich ludzi...
Co mam robić drogie koleżanki... wszystko zmieniło się bez niczego w oka mgnieniu... ja ją naprawde bardzo kocham, i pragnę z nia być z całego serca... niedlugo mieliśmy obchodzić rocznice 6lat ;(
Proszę pomóżcie dajcie jakąś rade... Może to zwykłe zauroczenie wiem tak czasem bywa ale żeby wszystko pewne przekreslić pod jakimś impulsem nie znając kogoś... Wiem jedno... Zniosę wiele ale jeśli między nimi dojdzie do "bliższego" kontaktu to chyba sobie tego nie daruje... BŁAGAM POMOCY !
edit : dodam jeszcze że uważa że jest szczęśliwa i boli ją to że mnie rani, i że wiele dla niej znaczę... 2 dni przed tym mówiła że mnie kocha rozmawialiśmy o ślubie, kochaliśmy się długo i namiętnie....