mariola856 może i mogłam odpuścić. Ale raz, że czułam się już dobrze, chciałam gdzieś wyjść. W sylwestra w domu sama bym się zanudziła. A i nie znasz mojego eks to pies na baby. Sam by poszedł i pewnie panienkę poderwał.
Zresztą dziecko powinno być czymś co nas uszczęśliwiło, coś co połączyło ludzi. Co dało nam radość, szczęście, miłość. A nie przykrym obowiązkiem, który zabrał nam cała przyjemność życia. Wtedy to nie ma sensu. Dziecko jest a bynajmniej powinno być najważniejsze dla rodziców ale nigdy nie może być pępkiem świata. Dziecko to powinna być normalność, nowy członek rodziny, nowa osoba, ktoś komu trzeba poświecić czas, miłość ale nie ktoś kto wtargnął jak tornado i wywrócił całe życie do góry nogami.
Dziecko nie wybiera jaki ma ,,wejście'' do rodziny. To rodzice decydują. Jak dla mnie dzieci były normalnością czekał na nie przygotowany pokoik, urządzony, niania, zabawki, rodzina. Ale np co nawet bardzo dziwiło moją mamę. Kilka dni po narodzinach dzieci wróciłam do domu i zorganizowaliśmy przyjcie dla rodziny gdzie nasi najbliżsi poznali dziewczynki. Byli rodzice, dziadkowie, przyszli chrzestni i kilka innych osób. Najpierw przyszli rodzice zaprowadziłam ich do pokoju dzieci, zrobiłam prezentację pociech, wzięli je na ręce, popodziwiali. No i zaprosiłam wszystkich do stołu. A moja mama: a dzieci? A ja jej mówię spokojnie opiekunka jest tu obok, poza tym one śpią, nie przeszkadzajmy. Goście były w innym pokoju. Przyjecie było udane. Ja byłam szczęśliwa i zadowolona. Rok później było wesele u kuzynki. My byliśmy ale bez dzieci zostały z opiekunką. I też mam i inni się dziwili. Cóż dzieci by się umęczyły a ja z nimi. Pewnie zaraz musielibyśmy jechać do domu a tak to bawiliśmy się do białego rana a dzieciom nic się nie stało. A teraz przynajmniej mam im co opowiadać.
Ale uważam, że niektórzy za lekko i bez przemyślenia podchodzą do dzieci. Np przykład ostatni z moje rodziny. Brat cioteczny, skończył studia wrócił na gospodarkę. Miał dziewczynę z miasta ona te skończyła studia i załapała się do pracy. On jeździł do niej ona do niego. Na początku była sielanka. No ale w końcu zaliczyli wpadkę. Wzięli szybki cywilny, ale żaden to ślub tylko formalność. Zero gości, zero przyjęcia. Ale byli optymistami wesele miał być razem ze chrzcinami. Tylko, ze on to taki typowy rolnik. Miał robić remont, jak byłam w październiku to mi o remoncie opowiadał jak to niby ma dom remontować. Pomysł niezły szkoda tylko, ze sam pomysł. Byłam w Wielkanoc remontu nie widać. Mówi, że teraz to nie ma czasu bo w polu musi robić. Maj jest dziecko. Przychodzę w odwiedziny skromny pokoik na poddaszu, same stare meble po rodzicach, dywan kurzu, brudu ze dwa lata nie prany, ich wersalka się rozwala, łóżeczko takie jak z lumpeksu. Zero karuzeli, baldachimu, w łóżeczku jakieś książki gazety, gadżety. Bałagan, duszno. Oni mi z dumą prezentują dzidziusia. On bawi mówi jak o się angażuje. Teraz dzwoni moja mam opowiada mi była u nich ostatnio jego nawet nie ujrzysz w domu ciągle w polu, ona sama w ciasnym pokoju z dzieckiem cały dzień Ja bym tam chwili nie wytrzymała. W tym poiku ciasnym, brudnym, i ciągle z dzieckiem nie ja bym odpadła po 2 dniach. Moje córki u nich były i jedna mówi potem tak do drugiej ,,ty laska patrz i nie bierz przykładu, bo to jest przykład jak zpie... sobie życie do końca życia'' jedna mnie zagaduje mamo, jak ta dziewczyna w takim piekle wytrzymuje, może ja z stamtąd trzeba uwolnić?!- dodaje druga Ja studzę ten zapał i mówię im no cóż dziewczyny nie wolno się wtrącać to dorośli ludzie i chyba wiedzą co robią. Może ona jest szczęśliwa?! Moja córka mi na to: mamo no chyba kpisz?!!! Jak można być szczęśliwym po takim zmarnowaniu sobie życia. Szczerze to sama nie wierzyłam w swoje słowa.
Bo dziecko to jest taka ważna decyzja i trzeba ją 10 razy przemyśleć. I wszystko wziąć pod uwagę. Dziecku trzeba zapewnić dom, utrzymanie, trzeba wziąć pod uwagę, że może zachorować. Na dzieci powinni się decydować ludzie którzy są odpowiedzialni, są razem już jakiś czas i mają dobrą sytuację materialną.
Ale nie oszukujmy się po porodzie oprócz tego, ze mamy dziecko nic się nie zmienia. Jak ktoś lubi imprezować to nagle nie odwidzi mu się, jak ktoś lubi towarzystwo, swoją pracę to nagle dziecko wszystkiego nie zrekompensuje. Może przestać i czuć się cholernie nieszczęśliwy i mieć dziecko jak kamień u szyi. Albo może z niczego nie rezygnować, karierę robić, ze znajomymi wychodzić, dzieci wychowywać i być szczęśliwym spełnionym. To kwestia naszego charakteru, organizacji i kalkulacji.
Rodzic nie znaczy męczennik!