Witam wszystkich,
tych co kole w oczy niepoprawna pisownia przepraszam:( napisanie czegoś w złosci/rozterce nie pomaga:(
na wstępie opisze moja sytuacje i z czym sie zmagam.
Bylem w związku z miłością mojego życia, trawało to ponad 7 lat, z małą przerwą. Był to związek strasznie burzliwy kłotnie, zakazy, smiech, miłość i tak to się przeplatało. Jakiś czas dawny temu około 4lata zaczeło sie psuć między nami, ona i ja zaczeliśmy sie dusić sobą, brakowało rozmów, ona zaczela szukać odskoczni w towarzystwie innych i znalazła. Ja walczyłem o nią jak lew bo bałem sie że możemy juz nie być razem a ją kochałem. Zaczeły sie rowniez jak to zawsze lawinowo kolejne problemy, brak pieniędzy i życie stało się inne niz wcześniej ale zawsze udawało sie wyjść na prostą. Siostra mojej kobiety mieszka w Niemczech i załatwiła wyjazd tuż przed św Bożego Narodzenia by sobie dorobić na remoncie mieszkania, bez chwili wachania podjeliśmy tą propozycje, pojechałem ze szwagrem i swoim staruszkiem podbijac świat fakt tylko na miesiąc. W trakcie mej nieobecnośći postanowiła odżyć i sie pobawić, zaczeły sie dyskoteki, towarzystwo mężczyzn ,alkohol ogólnie zabawa. Po paru dniach juz nawet nie pamietam czy w sms czy przy rozmowie oświadczyła mi ze nie chce mnie znac i ze to koniec, świat zawalil mi sie pod nogami. Walczylem jakiś czas ostro o nią, nie było rezultatów popadłem w delikatny alkoholizmy tak mi sie wydaje, ciągłe zadreczanie, obawy, stres z normalnego człowieka stałem sie wrakiem. Po jakimś czasie chyba po 3-4 miesiącach może w 65% doszedłem do siebie a tu telefon, odebrałem wiedząc że to ona, zaczeła przepraszać mnie że mnie zgnoiła i czy jest szansa na spotkania i rozmowe, dziś tego żałuję najbardziej, tej decyzji że pojechałem ja wysłuchać. Okazało się że jest w ciąży trzymalem kciuki i modliłem sie że to moje dziecko, okazało się ze nie była w ciąży ze swoim wykładowcą w dodatku Anglikiem z tym z którym mnie zdradzała, wywalił ją z domu- dosłownie, przyznała sie do zdrady!!! i się zaczeło płakałem jak male dziecko że ktoś mogł tak skrzywdzić moja miłość, zaczeły sie tel, smsy, spotkania, wszyscy byli przeciwni temu co robie, rodzina i przyjaciele ale jakoś nie dochodziło to do mnie, wierzyłem ze możemy być szcześliwi, ona tego bardzo chciała i ja tez chyba. Urodziła sie dziewczynka masakra jak piękna... (płacz) dobra pisze dalej płacząc:( było w miare ok miłość chyba powróciła lecz dzis wiem że nie:( Byłem/Jestem zazdrosna osobą na wiele nie pozwalałem jej, bałem sie powtórki z rozrywki, po jakimś czasie postawiłem swoje warunki - zakaz spotykania i widywania się z biologicznym ojcem który i tak miał wszystko w dupie czego nie mogę zrozumieć jak można odpuścic swoje dziecko:( udało sie to jakoś poskleja do kupy wyrok sądu o alimenty, odebranie praw rodzicielskich i życie stało sie życiem! Żyliśmy jak normalna rodzina, Ja ona i moje oczko w głowie malutka dziewczynka moja córusia - mówię wam cud dziecinka, inteligentna i przesliczna. Kocham ja ponad wszystko, zostałem jej tatą:) Rodzice moi zaakceptowali ten fakt jak i przyjaciele tylko że dzis wiem że nie do kmońca! bali się lub nie chcieli mieszać widząc moje szcześćie. Cały ten okres życia czyli ponad juz 3 lata od kąd jestesmy na nowo razem chyba anie razu nie powiedzialem jej że jej wybaczam to co zrobiła, żyliśmy razem kochaliśmy sie i jakos to było, lecz w glowie caly czas pojawiala sie myśl ta czarna- ZDRADZONY. Uprzedzalem moja partnerke ze nie może mi tego zrobić raz jeszcze, że zabije mnie jak popełni ten błąd raz jeszcze, USPOKAJAŁA mnie mówiąc że nie ma zamiaru i że mnie za bardzo kocha że nigdy juz tego nie zrobi. ehhhhh płacz, jak go powstrzymać:( nie ma chwili by nie płakać/cierpieć:( dobra jade dalej- tworzyliśmy normalna rodzine i jak to w kazdej sa wzloty i upadki i tak było unas. Wiedziała i żyła z tym że nie wybaczyłem, wypominałem jej to ale w ostanim czasie mniej, pojawiły sie w głowie mysli ze może po oswiadczynach ktore zaplanowałem na te swieta cos sie zmieni że zycie wróci na normalny tor. Wiele razy powtarzała że niby mnie kocha ja raz wierzyłem raz nie coś siedziało mi w glowie że moze być inaczej. Dokładnie tydziń temu pamietam jak dziś, była noc ja juz spałem po lekkiej chorobie z moja córeczka w łożku przyszła ona zagorzały fan portali społecznosciowych typu fb i nk i inne nazw nie znam, pocałowala mnie w policzek i mówi ze idzie zapalic papierosa z kolega wogole nieszkodliwym dla nikogo, usnąłem! Lecz po chwili sie obudziłem zamroczony snem patrze wszystkie swiatła pozapalane i poszedlem sprawdzić czy juz jest, jej nadal nie było. Ubrałem sie a było juz po 24 grubo, wyszedłem a jaj nie było przed domem, zaczełem dzwonić bo sie przestraszylem ale nie odbierala, strasznie zdenerwowany nie wiedziałem co sie stało! Wydzwaniałem stojąc na ulicy ale nie odbierała, nagle patrze idzie z oddali, pytam jej co sie stało, czemu nie odbiera, bałem sie o Ciebie mowiłem, powiedziła ze poszła odprowadzic kolege i sie przeszła. Nie uwierzyłem jej, zadreczalem się całą noc co sie stało. Powiedziła tylko ze nie zdradza i ze jest wszystko ok, czegoś sie bała tak mi sie wydaja. Rano na drugi dzień odwiedziła ja przyjaciólka której nie znosze bo ma bardzo złu wpływ na nią, poszły razem na spacer z córeczka, postanowiłem nie wiem czmu sprawdzić co sie dzieje i sprawdziłem konto facebooka i sie załamałem:( płaczzzzzzz:( okłamała mnie spotykała sie z jakims kolesiem niby tylko pogadać ale nie wierze bo jakby powiedziała prawde gdzie była może bym wtedy uwierzył. Pisząc z nim pisała mu że juz mnie NIE KOCHA i że jest zauroczona jego osoba. Uwierzcie czytając to koszmary powróciły, serce zakuło, ogólne rozdarcie i wielki wstręt do nie i siebie, długo nie myśląc spakowalem swoje rzeczy i uciekłem, zostawilem otwarta rozmowe by wiedziła dlaczego to zrobiłem i ze wiem o wszystkim. ŻYĆ MI SIE NIE CHCE, TWIERDZI ŻE NIC ZŁEGO NIE ZROBILA, ŻE JUZ MNIE NIE KOCHA, ŻE JESTEM PODŁYM DRANIEM, ŻE BRAKOWAŁO JEJ CIEPŁA I WOGÓLE.
Czemu mnie to znów spotkało? czemu można być tak egoistycznie nastawionym do życia? Mamy przecież córeczkę? NIe moge życ bez nich!!! Tam gdzie mieszkam to jest mała spoleczność, malutka miescinka, jak zyć wiedząc ze jest blisko mnie, nie moge tego pojąc jak sobie poradzic z tym
Jestem bardzo mocno związany emocjonalnie i duchowo z naszym (bo tak wszystkim mówie) dzieckiem
próbowałem jak zawsze pogadać, zapytać czemu? odpowiedziała że za to jak ja traktowałem, ze jednak moglo to byc przyzwyczajenie i że raczej nie było miłośći
z Córa moge sie widywac ale czy jest to rozwiązanie, ona tez cierpi widze chodz ma dopiero zaledwie 3 latka,
Siedze mysle, płacze wykanczam sie totalnie, mysli najgorsze przechodza przez głowe. Nie mam z kim pogadać wszyscy przyjaciele ci najbardziej bliscy wyemigrowali za chlebem, z tymi co teraz rozmawiam i sie zwierzam mówią ze wiedzieli że tak bedzie, że bede przez nia nieszcześliwy.
Nie wiem czy mam jeszcze siły walczyć o nia i czy jest sens, przecież nie bede jej kazal mnie kochać
CO Z DZIECKIEM KTÓRE KOCHAM NAD ŻYCIE ALE WIEM ZE MOJA OBECNOŚCIA MOGE ZASZKODZIĆ?????????????????????????
prosze o porade, nawet te najgorsze w moim imieniu