elfiona napisał/a:Raz, że nie jesteś ideałem atrakcyjności, a dwa, że na pewno te wydarzenia z przeszłości w jakiś sposób na Ciebie wpłynęły... niestety, raczej negatywnie. Może po prostu nie czujesz się kobietą, nie jesteś pewna swojej kobiecości? Po drugie, naprawdę warto zadbać o siebie!
karmelowa_truskawka napisał/a:Co do ubioru to jeżeli masz obfitsze kształty to skup się na tym, co dzięki nim zyskujesz - bardzo kobiecą sylwetkę smile Fałdki można ukryć a wyeksponować to, co będzie przyciągać męski wzrok i sprawiać, że staniesz się obiektem seksualnym (w pozytywnym tego słowa znaczeniu oczywiście).
No tak, stereotypy! To, że jestem dużą kobietą nie znaczy, że jestem zaniedbana! Mam kobiecą figurę, z zaznaczoną talią i wszystkim innym, co trzeba, tylko w dużym rozmiarze. Nie mam żadnych wiszących fałdek, ani niczego takiego. Po prostu jestem duża, grubokoścista i tego już nie zmienię. Zaakceptowałam to, wiem, że to jest część mnie, chociaż gdy nie patrzę w lustro, czuję się zwykłą, raczej małą kobietką Potrafię dobrze dobrać strój, mam swój własny styl. Często gdy gadamy z koleżankami o szmatkach, one mówią, że widziały w sklepie jakiś ciuch i "to było takie twoje (= moje) , no wiesz, w twoim stylu". Jeśli chodzi o makijaż, to maluję się tak, jak mi się podoba, przy czym uwydatniam zalety mojej twarzy i ukrywam wady. O włosy, gdy mam je uczesane np. w kok, często dostaję pytania od koleżanek, kto mnie czesał i czy mam jakąś znajomą fryzjerkę. Dwa - trzy razy w tygodniu ćwiczę (fitness), różne zabiegi kosmetyczne, a przede wszystkim mydło z wodą mi nieobce. Także to nie jest wina zaniedbania, ani kompleksów związanych z wymiarami! Gimnazjum było 10 lat temu. Od tego czasu zmieniła mi się sylwetka (obejrzyjcie sobie Wasze zdjęcia z czasu, gdy miałyście 13 lat i z teraz, różnica na pewno będzie!), poza tym już sobie z tym poradziłam, aktualnie jestem na etapie przebaczenia (oczywiście w mojej głowie) tym chłopakom i tyle.
karmelowa_truskawka napisał/a:Wydaje mi się, że w Twoim przypadku należałoby popracować zarówno nad wyglądem jak i nad postawą.
Po drugie -> pokochaj siebie. Ale tak na maksa. Nie wstydź się bycia sobą w towarzystwie, ale uwaga, staraj się pokazywać tą prawdziwą siebie a nie jakąś rolę, w którą możesz wchodzić.
Coś podobnego usłyszałam od tego faceta na imprezie Przy czym on powiedział mi, że jestem bardzo naturalna i żebym tego nie zmieniała. Myślę, że wyrosłam już z tego nastoletniego udawania kogoś, kim nie jestem. Teraz właśnie chcę być tylko lepszą wersją siebie
karmelowa_truskawka napisał/a:Postaraj o sobie myśleć jak o obiekcie seksualnym. Pozwól sobie na flirt. Staraj się stać się szczęśliwą. Tylko nie pisz, że nie możesz bo nie masz faceta -> patrz punkt o zmianie systemu wartości. Naucz się być szczęśliwa teraz a zaraz będziesz przyciągać ludzi.
Spróbuj zaobserwować jak się poruszasz, Twoje gesty, mimika mogą albo przyciągać albo odrzucać.
Flirt? Tego się w moim wydaniu trochę obawiam... Szczęśliwa, w takim codziennym znaczeniu tego słowa jestem. Potrafię ucieszyć się z tego, że np. mój kot wskoczył mi na kolana, albo, że świeci słońce i kwitnie wszystko wokół, z tym nie mam problemów. Mój smutek jest zawsze głęboko schowany. Może jest coś na rzeczy z tymi gestami i mimiką, którą mam raczej żywą (jeśli z kimś rozmawiam, oczywiście).
karmelowa_truskawka napisał/a:Jak Ty uważasz, dlaczego nie zwracasz uwagi facetów. Na pewno masz jakieś podejrzenia. Napisz o tym a być może będziemy w stanie Tobie pomóc, nikt nie wyśmieje smile.
Myślę, że właśnie nie mam "tego czegoś", tego tajemniczego pierwiastka. Może straciłam go już wtedy, gdy tak źle mnie traktowali w gimnazjum - to są moje przypuszczenia. Chciałabym "to coś" odzyskać...
Dziękuję za tę odpowiedź, widać, że jesteś bardzo ciepłą i życzliwą osobą, truskawko
bags napisał/a:Bardziej bym się skłaniał ku temu - bez urazy oczywiście SzaraMelancholia - że zasklepiłaś się w kokonie epitetów i podsumowań odnośnie Twojej figury/osobowości i boisz sie wychylić poza "ramy" tego potłuczonego świata widzianego oczyma otoczenia.
Przydałoby Ci się popracować nieco nad asertywnością w tym wzgledzie i nauczyć się walczyć o siebie i swoje "jestestwo" w codziennym życiu. Ba, nawet tej asertywności okraszonej brutalnie w słowach. To jest jak kompleks i do zwalczenia
Gimnazjum już dawno za mną, myślę, że poradziłam sobie z tym, przede wszystkim dlatego, że w kolejnych szkołach spotkałam ludzi, którzy traktowali mnie normalnie. I to było dla mnie potwierdzeniem, że to "koledzy" mieli problem, nie ja.
Walki o swoje faktycznie powinnam się nauczyć. Zauważyłam, że często stawiam się na drugim miejscu, a gdy próbuję być na tym pierwszym i nie ustępować, właśnie walczyć o swoje, zostaję zawsze, niezależnie od otoczenia, skrytykowana. Raz bardziej, a raz mniej. Może tu tkwi problem? Jak mam z tym walczyć?
bags napisał/a:A teraz przejdźmy do meritum sprawy, brutalnie ale nie bierz tego SzaraMelancholio bezpośrednio do siebie:
Jeżeli ktoś się swoich niedociagniec/niedoskonalosci wstydzi i uwaza się za gorszego, to rzeczywiscie uzywa okreslenia PRZYZNAĆ SIĘ (do padaczki, etc). Jesli zas swoja niedoskonalosc uwaza za integralna czesc siebie - to nie ma sie do czego PRZYZNAWAĆ. (...)
A to co slysza do okola na swoj temat, wziac przefiltrowac i przyjac do siebie tylko to, co wedle wlasnego uznania im odpowiada i zostanie odpowiednio przez nie skorygowane.
Więc właśnie ja się nie mam do czego przyznawać. To, ze nie przystaję do wymiarów kreowanych przez współczesny świat, przez media, to nie jest nic złego, po prostu każdy z nas jest trochę inny, nie ma jednego, idealnego modelu piękna dla wszystkich
Przykre rzeczy, które słyszałam / słyszę filtruję sobie właśnie i nie biorę ich do siebie.
NinaLafairy napisał/a:Nie lubię tego wyglądania ładniej niż zwykle, zachowania ładniejszego niż zwykle żeby z kim się związać.
Ja też nie. Dlatego staram się zawsze wyglądać dobrze (staram się to kluczowe słowo - gorszy dzień zdarza się każdemu ) i gdy np. wiem, że szykuje się impreza, na której będą faceci, to ubieram się normalnie, tak, jak zawsze. Nie chciałabym, żeby jakiś (jeśli już zechciałby się ze mną umówić) po kilku randkach nie poznał mnie na ulicy, bo tam byłam wystrojona, a teraz nie. Nie lubię sztuczności i udawania, bo w końcu prawda i tak wychodzi na jaw
enya napisał/a:Musisz zyskać świadomość siebie, poznać siebie i zaakceptować, polubić taką jaka jesteś. Gdy to nastąpi to już nie będziesz pytać nas czy też innych osób jaka jesteś i co powinnaś zmienić. Nie możesz też próbować całe życie do kogoś się dostosować aby w końcu się Tobą zainteresował. Musisz być szczera sama ze sobą, prawdziwa, autentyczna w relacjach i tylko jeśli ktoś pokocha Ciebie taką jaką jesteś naprawdę to możesz uznać, że znalzalaś miłość.
Obecnie gdybyś poznała chłopaka to on np. gadałby Ci, że powinnaś zmienić to czy tamto w sobie. Mówiłby Ci, że coś tam robisz źle i musisz się zmieniać. A Ty to wszystko brałabyś za pewnik i zmieniałabyś się dla kogoś zatracając w tym siebie próbując zasłużyć sobie na czyjąś miłość, uwagę. Ty obecnie nie wiesz jaka jesteś, jaka powinnaś być. Co gorsze Ty uważasz, że powinnaś być jakaś tam, zamiast być po prostu sobą. Póki co jesteś zbyt podatna na wpływy innych, nie masz pewności co do tego co robisz dobrze i jaka jesteś dlatego możesz łatwo zostać zmaniplowana. Owszem czasem musimy "dostać po dupie" aby się czegoś nauczyć. Dojrzewanie zazwyczaj nie jest przyjemną sprawą.
Wiem o tym. Wasze rady oczywiście filtruję i gdy pytam Was, jaka mam być, to nie dlatego, żeby zmieniać się wedle Waszych rad jak chorągiewka na wietrze, tylko, żeby poznać Wasz punkt widzenia. Jeśli okazałoby się, że faktycznie, to może być przyczyną problemu, wtedy stosuję się do rad. Mam rozum i używam go
enya napisał/a:Otoczenie Twoje również może wyczuwać Twoją desperację, czy "nieporadność" choćby poprzez to, że pytasz się znajomych jaka jesteś, jak jesteś postrzegana itp. To zdradza Twój brak pewności siebie. Zbytnia otwartość, poufałość w stosunku do niewłaściwych osób rodzi często lekceważenie.
Nie pytam znajomych o siebie! Zapytałam tylko jeden raz, jednego faceta i nic więcej. Nie szukam potwierdzenia swojej wartości w słowach innych.
enya napisał/a:Kolejna sprawa musisz nauczyć się być szczęśliwa sama. Jest mnóstwo rzeczy, spraw w Twoim zyciu, które z pewnością mogą Cię uszczęśliwiać. Uczucie szczęścia to właściwe myślenie o sobie i swoim życiu. To nie jest tak, że to tylko facet może Cię uszczęśliwić, bądź całe Twoje szczęście w życiu zalezy tylko od faceta, od bycia z facetem. Nucz się być szczęśliwa sama ze sobą, a z pewnością szybko spotkasz świetnego faceta w swoim życiu. Zresztą tylko jako szczęśliwa osoba możesz wejśc w zdrową relację z facetem i wnieśc coś szczególnego w tą relację. Nie możesz swojego poczucia wartości, braku kompleksów, szczęścia uzależnaić od faceta to musi wynikać z Ciebie.
Pisałam już, że związek i mężczyzna nie są dla mnie ani celem, ani gwarantem szczęśliwego życia. Potrafię czuć się dobrze sama ze sobą. Wczoraj uszczęśliwił mnie długi spacer, samotny oczywiście. I nie mam z tym problemów, żeby np. iść sama do kina, na spacer, do kawiarni. Dla mnie to jest normalne
enya napisał/a:Możliwe, że nie jesteś gotowa aby z kimś być. Jeszcze nie, co nie oznacza, że wcale.
A czy nastolatki (bo wtedy zazwyczaj rodzą się pierwsze miłości i związki) są gotowe? Czy one są gotowe bardziej, niż ja? Dlaczego miałabym czekać wieczność na to, aby z kimś być?
enya napisał/a:Może warto pójść na jakąś terapię nastawioną na poznanie siebie, budowanie poczucia wartości itp. Taka inwestycja w siebie i swój samorozwój emocjonalny itp.
Zastanawiałam się nad tym, ale odkryłam to forum i postanowiłam dać sobie jeszcze jedną szansę. Jeśli Wasze rady nic nie dadzą, pójdę na terapię.
NinaLafairy napisał/a:Jeśli ktoś żyje całe życie bez pomysłu na siebie to nagle nie spadnie mu z nieba boska kreatywność.
I takie rady właśnie tak wykorzystuje jak koleżanka wykorzystała.
Jeśli ktoś jakiś już jest, to taki jest właśnie. Czasem to szara mysz, czasem dzika kotka.
Tak się składa, że ja akurat jestem bardzo kreatywna. Wszystkie moje pasje polegają na wytwarzaniu różnych przedmiotów, powoływaniu do życia tego, co podyktuje mi wyobraźnia. Mam mój własny, niepowtarzalny styl, niezależny od sezonowych trendów. Szarą myszką nie jestem na pewno, oj nie
takijedenfacet820 napisał/a:1) Jakie masz możliwości spotkania kogoś atrakcyjnego opodobnych zainteresowaniach jak Twoje?
Raczej nikłe, bo moje zainteresowania są typowo babskie. Lubię czytać, więc swego czasu spędzałam wiele godzin w bibliotekach, czytelniach (w sumie miało to też związek ze studiowaniem), ale tam nikogo nie poznałam.
takijedenfacet820 napisał/a:Czy możesz komuś opowiedizieć o swoich problemach gdy wpadasz w pańkę, czy ktoś może Ci doradzić? Czasami pomaga jeśli zobaczysz sytuację z innej perspektywy, usłyszysz opinię kogoś doświadczonego.
Jeśli masz wizję tego, do czego zmierzasz, podjęcie właściwej decyzji jest łatwiejsze, nie jesteś w próżni. Tam, gdzie chcesz dotrzeć prowadzi ograniczona liczba dróg. Jesteś skupiona i zaczynasz dostrzegać okazje jakie pojawiają się w Twoim życiu.
Poza tym , to zwiększa pewność siebie. Jeśli nadal martwisz się wyborami z przeszłości to szczerze radzę skupić się na tym co masz, co możesz zrobić w danej chwili i jakie masz możliwości do wyboru, wyciągnąć wnioski z porażek(to trudne, ale bardzo istotne) i kierowć się wizją siebie przy podejmowaniu kolejnych decyzji. Jakikolwiek krok w danym kierunku jest lepszy niż żaden.
Tak, wiem, że nie ma co się oglądać na przeszłość, bo jej się już zmienić nie da. Staram się analizować to, jakie mam możliwości teraz i co dają mi poszczególne wybory, ale życie często jest niespodzianką i nie da się przewidzieć wszystkiego. To, co miało być korzystne nagle okazuje się złym wyborem i stąd mój strach. Takie poważne życiowe decyzje są często nie do odwołania, dlatego czuję, że potrzebuję czyjegoś wsparcia. Nie tyle rad, ile świadomości, że ktoś przy mnie jest i będzie nawet, jeśli moja decyzja okaże się potem zła.
takijedenfacet820 napisał/a:Czy jesteś taka wobec ludzi, których znasz? Denerwujesz się w obecności facetów? Chyba nie aż tak. Jeśli masz jakąś osobę, która może wyrazić szczerą aż do bólu opinię o Tobie? Myślę, że to by wskazało co powinnaś zmienić aby mieć lepsze relacje z facetami lub ogólnie z ludźmi.
Nie denerwuję się w obecności facetów. Myślę, że tamten mężczyzna na imprezie mówił szczerze. Nie znałam go wcześniej i już go raczej nie spotkam, więc myślę, że obojętne było mu to, co o nim pomyślę. Z relacjami z ludźmi w ogóle nie mam problemów
takijedenfacet820 napisał/a:Tak, należy Ci się słowna reprymenda za ukrywanie tak ważnej informacji.
Oceniasz swój wygląd na chyba 3+, prawda? Ale zapomniałaś dodać co jest 1 a co 6.
Nie ukrywałam tej informacji. To się działo dawno temu i już mnie to nie boli. Nie oglądam się na przeszłość i nie pielęgnuję w sobie przykrych wspomnień.
Tak, jak pisałam wyżej, nie jestem żadnym brudnym, zaniedbanym grubasem ze stereotypu, tylko dziewczyną większych rozmiarów, o "kobiecych kształtach", tzw. plus size.
Napisałam też, że jestem przeciętna = zwykła, nie wyróżniająca się jakoś szczególnie urodą. 1 to dla mnie brzydka dziewczyna. 6 - ślicznotka. Tę skalę można było sobie dopowiedzieć samemu.