Woytek - byliśmy ze sobą rok, przez ten czas wiele się wydarzyło - śmierć jego babci, następnie mamy - miała raka, pomagałam jej gdy chorowała, po śmierci odsunął się ode mnie, wcześniej nigdy nie usłyszałam, że mnie kocha. Odsunął się ode mnie, nie odbierał tel, nie chciał się spotkać, a mnie to bolało, rozstaliśmy się, wspólnie podjęliśmy tą decyzję. On ciągle pisał jaka ważna jestem i że kiedyś zrozumie i naprawimy to. Nie chciałam kontaktu,ale on pisał, zablokowałam wszystko, gg, maila itd, zmieniłam nr tel. On był z kimś, ja przez jakiś czas też. Po 7 miesiącach znalazł mnie, tzn.moje biuro i przyjechał by prosić o szansę. Mówil, że chce, że wie, że chce być ze mną dłuuuugo, że szuka mieszkania, bo chce mieć mnie obok siebie, że w końcu to zrozumiał. Tamtą dziewczynę olał, a ja dałam mu szansę. Było wspaniale - przez 3 tygodnie.. Bo on stwierdził,że się zagubił i nie wie co robić, ze nie wie co czuje,że chyba za szybko przeszedł z związku w inny związek. Nie miałam już mocy, ten człowiek nie rozumie co to uczucie ;/ odeszłam od niego, bo nie chcę być zabawką. Twierdzi, że nie umie być sam, że chciałby mnie obok, ale jednocześnie nie umie się określić, nie wie co czuje, nie umie powiedzieć 'kocham' - nie miał wzorca, w domu jego ojciec nie okazywał tego mamie ani jemu, psycholog mu powiedział, że tego można się nauczyć, ale faktycznie może mieć problem z okazywaniem uczuc. I miał. Nie mowił, a pokazywał. Ja nie zmuszałam by powiedział 'kocham', ale jak stwierdził,że NIE WIE czego chce, czy chce ze mną być czy nie to już był koniec dla mnie. Bo jak długo można znosić takie huśtawki? Ja wiem, że świat mu runął gdy jego mama odeszła, ale ja byłam ciągle przy nim, gdy było dobrze i źle. A właśnie przy największych problemach można stwierdzić co się czuje do danej osoby. A on nadal nie wie, 2 raz zrobił to samo.
Ja nie miałam siły, po prostu odpuściłam.
A teraz znów się odezwał.. On nie rozumie, że ja nie chcę kontaktu i nie będę jego koleżanką...