Wydaje mi się, że faceci w wieku około 40 lat, po rozwodzie, są wyposzczeni seksualnie i tego im brakuje. Do prostytutki nie pójdą, więc umawiają się z coraz to nowymi kobietami. Im samym wydaje się, że szukają partnerki, ale w rzeczywistości szukają seksu i jednego od drugiego nie są w stanie odróżnić. Brak seksu zniekształca optykę, postrzeganie życia, osób. Coś jakby prowadzić dysputy filozoficzne z osobą, której cholernie chce się jeść... Jak dostanie seks, to różowe okulary spadają z nosa i wtedy dopiero można zobaczyć jaki jest facet. Może fajny, a może niefajny...
Piegowata76 napisał/a:P.S. On nie pytał, czy się spotykam, tylko czy się spotykałam po rozwodzie, a gdy dowiedział się, że był ktoś, kto mi się podobał i z kim widziałam się dwa razy (potem się okazało, że ma żonę i nie zalezy mu na relacji), zapytał, czy były między nami jakieś pocałunki i pieszczoty. No, hallo, z tego to ja chyba nikomu nie muszę się spowiadać. To moja sprawa i tamtego faceta.
I to niestety trochę źle świadczy o twoim nowym "zalotniku", bo co go obchodzi czy się całowałaś, czy poszłaś do łóżka, czy tylko siedziałaś na kolanach komuś, albo że poszłaś do łóżka, a potem on odszedł, albo że nie poszłaś do łóżka ale i tak było cudownie. Trochę to odstręczające, że zamiast się skupić na Tobie, za chwilę grzebie w twojej przeszłości.
Piegowata'76 napisał/a:Sądziłam zawsze, że to jest oczywiste, że skoro czegoś odmawiam, to odmawiam w tej danej chwili, a nie definitywnie na zawsze. Sądziłam, że to jest oczywiste, że skoro nie protestuję przeciwko przedłużeniu spaceru, chętnie rozmawiam, jestem uśmiechnięta i w dobrym humorze, nie okazuję chłodu, ale wręcz przeciwnie, to jestem nastawiona pozytywnie.
Na zdrowy rozsądek masz rację.
Jest Jasiu i Agatka, jedno w jednym rogu piaskownicy, drugie w drugim rogu. Spoglądają na siebie nieśmiało robiąc babki z foremek, raz jedno raz drugie. Potem Jasiu się nieco zbliży w stronę Agatki. Agatka patrzy na Jasia i też się przysunęła. Potem znowu Jasiu, a Agatka jeszcze bliżej. No to Jasiu kolejny krok... a Agatka krok wstecz... Ups! Co się stało? Co Jasiu źle zrobił? I co ma Jasiu zrobić? Czekać chyba... aż Agatka się oswoi i znowu przyjdzie. Ale czy Jasiu chce czekać?
Poza tym, gdy na końcu padło pytanie, czy się jeszcze zobaczymy, wyraźnie odpowiedziałam, że chętnie. Na drugi dzień dostałam SMS z pytaniem, jak wrażenia po spotkaniu. Odpisałam, że w sumie sympatyczne (przecież nie rozwinę w sms-ie całej obszernej wypowiedzi) - i zapadła cisza. Uznałam: no, trudno.
A teraz, po dwóch miesiącach zetknął nas ponownie zbieg okoliczności. Skoro, do licha, znowu się z nim umówiłam, to chyba o czymś świadczy.
A czego byś chciała? Bo jeśli go poznać, to może powinnaś dać temu wyraźnie wyraz? Czego TY oczekujesz? Bo jeśli on seksu, a Ty stałego partnera, z którym pójdziesz do łóżka dopiero jak go zaakceptujesz duchowo, to może być ciężko.
Czyli zamiast:
On: Zobaczymy się jeszcze?
Ona: Chętnie...
On: Jak po spotkaniu?
Ona: W sumie sympatycznie...
On: Pocałujemy się?
Ona: W policzek... w czółko może...
lepiej tak
On: Zobaczymy się jeszcze?
Ona: Pewnie! Cudownie było...
On: Jak po spotkaniu?
Ona: Świetnie się czuję. Nie mogę się doczekać następnego...
On: Pocałujemy się?
Ona: Chciałabym, ale jeszcze nie teraz. Musisz mi dać czas. Podbasz mi się.
Facetowi łopatologicznie, z przerysowaniem emocji, zamiast "sympatycznie" może lepiej pisać "świetnie, przecudownie"... zamiast "raczej nie" pisać "tak, ale nie teraz".
Piegowata'76 napisał/a:Zasmuciło mnie to wszystko. Czuję się totalnie nieporadna i nieprzystająca do rzeczywistości. Tak mi się życie ułożyło, że nie mam treningu w nawiązywaniu relacji.
Pocieszę Cię -- można się uczyć empatii. Cokolwiek robisz możesz myśleć, co by było gdybyś Ty była na miejscu osoby, z którą masz interakcję. Z tego punktu widzenia sama oceń co robisz. Np. było tak, że on pytał czy było fajnie na spotkaniu, a Ty odpisujesz "w sumie...". To teraz na odwrót -- Ty pytasz jak było an spotkaniu, a otrzymujesz napis "w sumie...".
Jestem przez to wszystko osobą zdystansowaną i nieufną, przez wiele lat w ogóle nie wchodziłam w żadne relacje. Mąż był pierwszym, którego odważyłam się wpuścić do swojego świata, jednak okazał się fatalnym wyborem.
Może zamiast dokładnie sprawdzać, czy ktoś Cię nie skrzywdzi mieć po prostu "twardy tyłek" i być gotowym na porażkę. Innymi słowy -- czy lepiej być karateką, który ćwiczy tak bardzo, aby nigdy nie upaść, tak ćwiczy, aby nikt go nie powalił na ziemię, czy może lepiej być karateką, który po prostu umie upadać i nic mu się nie dzieje od tych upadków i szybko na nowo staje do walki?
Piegowata'76 napisał/a:... Na zaproponowanie spotkania wprost zarakło mi odwagi.
A na wyrażenie, że jesteś chętna do spotkania? Ważne są jasne sygnały -- tego chcę, tego nie chcę. Jak zaproponować spacer, a nie spalić się? NIE pytać. Oznajmiać -- "na spacerze było cudownie, powtórzyłabym to kiedyś". Albo -- "Poszłabym na spacer, więc jeśli Ty też, to daj znać." W każðym przypadku nie musi odpowiadać... co najwyżej zamilknie.