Nie wiem czy dobrze umieściłam ten temat.
Wczoraj zostałam poinformowana przez moją mamę, że mój cioteczny brat powiesił się w szopie. Policja przyjechała i stwierdziła, że nie potrzebna jest tutaj interwencja prokuratury i ciało zostało od razu zabrane do kostnicy. Chłopak miał zaledwie 21 lat.
Powiedzcie mi czemu ludzie robią takie rzeczy jakie maja tego powody??
Żal chłopaka ,bo miał całe życie przed sobą.:( Nie wiem dlaczego ludzie to robią.Wydaje mi się ,że jakis problem ich przerósł i dlatego.
Mam kolegę,który chciał się powiesić,ale niestety linka nie wytrzymała.Odratowano go.Powód żona go zdradzała i byli w trakcie rozwodu.
Opowiada o swojej sytuacji nie wstydząc się tego,co zrobił.Gdy go zapytałam dlaczego,co nim kierowało odparł: że wszystko stało się beznadziejne i nie myśli się o niczym,że komuś wyrządzi się krzywde,że ktoś bedzie cierpiał...
" (...) niestety linka nie wytrzymała (...)" NIESTETY?!
Mam a raczej miałam w rodzinie kuzynke która się powiesiła w wieku 19 lat, bo zerwal z nią chłopak. w sumie był niezwyklej urody to zapewne by sobie znalazła innego szybko...no ale on nie dość że z nią zerwał po 4 latach żwiązku i zrobił to przez kolegów to jeszcze jej na maila wysyłał fotki z nowa dziewczyną jacy to oni nie są szczęśliwi...
hmm chore;/
Trudno jest odpowiedzieć za kogoś dlaczego to zrobił,bo prawdę zna tylko osoba która targnęła się na własne życie.Już wcześniej w innym poście opisałam przypadek mojego kolegi który właśnie mając 21 lat też się powiesił i do tej pory nie wiadomo dlaczego,bo był szczęśliwy-a może tylko nam zadającym to pytanie"dlaczego" tak się wydaje.Często samobójcy potrafią się maskować,są też osobami które kryją w sobie wszystkie problemy które narastają z czasem ,to jak bomba zegarowa która w końcu wybucha.
Wczesajka masz rację.Żle sformułowałam to słowo niestety.Nie miałam tego do końca na myśli.Dobrze,ze tak sie stało i ta linka nie wytrzymała.Bo chłopak żyje i sobie radzi. A to słowo NIESTETY to było słowo mojego kolegi,gdy rozmawiając ze mną opowiadał mi o tym........
ok. rozumiem.
Mój brat miał przed sobą jeszcze kupę życia.
Dostał się na studia dzienne w Warszawie jednak po 2 tygodniach z nich zrezygnował. Był zawsze taki skryty próbował żądzic swoim rodzeństwem (bo ojciec umarł na raka) jednak ci się nie dali. Całe rodzeństwo (miał ich 5-cioro) przeciwstawiało się jemu. On się zamknął w pokoju i rozmawiał tylko z matką.
Z każdą śmiercią bliskiej osoby nie możemy sobie poradzić.....a szczegolnie ze śmiercią samobójczą.Moja rodzina przezywała taką tragedię kilka lat temu,do tej pory nie znaleźliśmy odpowiedzi na pytanie -dlaczego?
Na początku jest szok,niedowierzanie......później przychodzi ten ból,pustka i pytania dlaczego wybrał taka drogę....niestety na te pytania nie znajdziemy odpowiedzi.
Ja często myślę co musi czuć człowiek który decyduje się na taki krok?czy nie ma w nim cząstki nadziei?czy wszystko już nie ma sensu?
10 2009-04-02 08:58:11 Ostatnio edytowany przez yvette (2009-04-02 08:58:53)
Każde samobójstwo jest konsekwencją sytuacji, w której nasze problemy przerastają umiejętność i siłę radzenia sobie z nimi. Bardzo często samobójcy wydaje się, że nie ma żadnego wyjścia, rozwiązania, przyszłości. Decyzja o zakończeniu swojego życia i cierpienie z tym związane są mają często wiele złożonych przyczyn i osobom z otoczenia samobójcy jest bardzo trudno to wszystko zrozumieć.
Najczęstszą przyczyną targnięcia się na własne życie jest depresja. A depresja (mówię tutaj o poważnej chorobie, a nie o modzie na nazywanie swojego kiepskiego nastroju czy parszywego miesiąca "depresją") może mieć tyle przyczyn, ilu jest ludzi nią dotkniętych. Czasami jest bardzo trudno zorientować się, że bliskiej osobie cokolwiek dolega, ponieważ największe cierpienie pozostaje w jej głowie. Mamy niestety tak, że prędzej zwracamy uwagę na zachowania agresywne wobec otoczenia niż na autoagresję. Naszą uwagę przyciągnie człowiek agresywny wobec reszty, ale możemy mieć problem z wychwyceniem, że z tym spokojnym, niewesołym ostatnio kolegą z działu/roku dzieje się coś niepokojącego.
Moja przyjaciółka podjęła próbę samobójczą (o mały włos udaną) w rok po śmierci swojej mamy. Miała wtedy 19 lat. Do całego bagażu negatywnych doświadczeń dołożyło się też rozstanie z chłopakiem, z którym planowali wspólne mieszkanie. W domu, w którym ojciec i brat byli zbyt zamknięci w sobie, żeby ją wesprzeć, miała tylko tego swojego chłopaka i dlatego jego odejście dosłownie ją zniszczyło.
Zresztą nieważne, jak wspaniałych ludzi mamy wokół siebie, prawdziwe jest to stare powiedzenie, że człowiek rodzi się i umiera sam. Niezależnie od tego, jaką śmierć wybiera.
Dzisiaj mam pogrzeb brata i jest mi bardzo smutno
Sylwia to bardzo trudny dzień,uczestnictwo w ostatniej drodze bliskiej osoby.
Trzymaj się dzielnie,żadne słowa tu nie pomogą musisz sama uporać się na swój własny sposób ze stratą brata.
Mój chłópak tez popełnil samobójstwo w ten sposób... bardzo za nim tensknie i nie rozumię czemu to zrobił bardzo go kochałam a jednak nie potrafiłam pomuc mu w zaden sposób.........
Powod?wydaje mi sie ,ze ten,kto poczyni ten krok uwaza iz nie ma juz dla niego zadnej nadziei na nic..czesto tez,jest to chyba impuls.
Nie wiem czy dobrze umieściłam ten temat.
Wczoraj zostałam poinformowana przez moją mamę, że mój cioteczny brat powiesił się w szopie. Policja przyjechała i stwierdziła, że nie potrzebna jest tutaj interwencja prokuratury i ciało zostało od razu zabrane do kostnicy. Chłopak miał zaledwie 21 lat.
Powiedzcie mi czemu ludzie robią takie rzeczy jakie maja tego powody??
Jaki powod?
Wytlumaczenie chlopak zabral ze soba.
Do takiego kroku trzeba odwagi i potrzebna jest chwila.
Chlopak pewnie mial wielki problem,z ktorym sobie nie radzil.A nasze spoleczenstwo,rodzina nie ma czasu poswiecac czasu ludziom z problemami.
A moze dowiedzial sie o diagnozie ,a moze mial jakies zmiany psychiczne?
Teraz to tylko mozna gdybac i obwiniac i pytac -dlaczego...
Mój znajomy powiesił się przez dziewczynę, która nie chciała się z nim więcej spotykać. Zostawił po sobie wiersze i otwarte Pismo Święte na łóżku. Kiedy zmarł, cała społeczność naszego miasta walczyła o pogrzeb dla niego taki, jaki daje się każdej innej osobie, która zmarła z przyczyn innych niż samobójstwo. Ksiądz się złamał, gdy pod Kościołem zebrało się kilka tysięcy osób.
Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że mój cioteczny brat chciał się otruć proszkami przez tą samą dziewczynę jakiś rok później.. Ale na szczęście udało się go odratować.. Niestety ciągle spotyka się z tą dziewczyną
To przykre, że jesteśmy tak bezradni nawet w sytuacjach, kiedy można coś zrobić
Moje kondolencje.Moja ukochana babcia też tak odebrała sobie życie, było mi szczególnie smutno gdyż odeszła nagle, i dowiedziałem się tego jako pierwszy od mojego dziadka przez telefon. Myślę że zrobiła to bo była chora, nie potrafiła poradzić sobie z życiem, myślę że to główna przyczyna nie tylko u mojej babci. Myślę że nie raz możemy zapobiec takim tragedią. Po prostu być przy tej osobie.Po śmierci babci bardzo często myślałem że mogłem temu zapobiec
problemem samobojstw najczesciej jest, zbyt wiele problemow ktore spadaja w krotkim czasie na osobe, ktora nie daje sobie z tym rady. tzw system ich polchania. znalem tez osobe ktora popelnila samobojstwo czasami sie nie dziwie tym osobom gdyz to jest ich sposob na poradzenie sobie z zyciem, szkoda ze innego nie znalezli i nie mieli bliskich osob ktore daly im wsparcie bo moze by sie to nie stalo...
ludzie, ktorzy popelniaja samobojstwo nie radza sobie z zyciem i jego problemami, czasem czuja sie samotni, badz odrzuceni
mój dobry znajomy kilka lat temu popełnij samobójstwo, właśnie w ten sposób...
Jak to było u niego?
Miał ogromne problemy w domu, ojciec pił i sytuacja była bardzo nieciekawa... nie radził sobie w szkole, wszystko robiłna popis, to był jego sposób na jakąś obronę przed światem...
Nigdy nie zwierzał się ze swoich problemów, nie ujawniał ich.
Raz gdy po pijaku zwierzyłsię koleżance, ta bardzo, bardzo pijana mu powiedziała żeby się powiesił, co on zrobił...
A o wszystkich problemach dowiadujemy się jak jest za późno..
Do dziś zadaję sobie pytanie, jak to możliwe i szczerze mówiąc, wciąż mam tylko wrazenie ze wyjechal.
Niestety ludzie nie potrafią sobie radzić z problemami, boją się życia. Wybierają najprostszą drogę ucieczki, jaką jest śmierć. Która nie daje żadnej już szansy na zmianę.
Bardzo współczuję, rozumiem jaki to ból..
wiesz jak kazdy CI mowi ze mu sie poszczescilo , ze jak fajna ma robote, dziewczyne ze ogolnie wszystko jest na plus a takiej osobie czasami nawet znalezienie pracy za 5zl jest ciezkie, gdzie rzeczy mu nie wychodza ktore innym przychodza z latwoscia to naprawde potrafi zdolowac i nie dziwie sie.
ja sam omalo nie umarlem pare razy i stosunek do zycia nie mam najlepszy. z reszta sam nie mam wielu rzeczych z ktorych moglbym sie naprawde bardzo cieszyc, rozumiem osoby o ktorych opisywaliscie i mozecie sie latwo domyslec dlaczego
Verten- jest takie powiedzenie- nigdy nie jest tak źle- by nie mogło być gorzej.Jeżeli nie mamy dużych sukcesow- nauczmy się cieszyć drobnymi.Zastanawiałam się kiedyś - czy samobójstwo to przejaw odwagi czy tchórzostwa? Nie umiałam sobie odpowiedzieć- jednak jedno wiem- widocznie taka osoba decydująca sie na ten drastyczny krok- nie widzi przed sobą nadzei .... a przecież to ona umiera ostatnia.
No własnie Danusiu co się dzieje z takimi ludźmi że ta nadzieja która trzyma nas przy życiu w trudnych momentach umiera...przecież nie ma sytuacji bez wyjścia,zawsze można w jakiś sposób zaradzić problemom.
Po tragedii jaka nas spotkała często,bardzo często zstanawialam się,jak to jest kiedy osoba decyduje się na tak drastyczny krok.
Czy tak na prawdę nie ma już w niej tej malutkiej iskierki,która utrzymałaby ja przy życiu..........
Mój znajomy tez sie powiesił miał jakieś 18 lat. Chłopak super wesoły wszyscy go lubieli. Dosłownie dusza towarzystwa... Powiesił się w nocy. Wieczorem tego dnia przyszedł do mojej kuzynki mieszkającej po sąsiedzku razem ze swoim mężem. Był u nich z bratem. Wszyscy się świetnie bawili żartowali. Pożegnał się z nimi. A w nocy okazalo się że się powiesił nie zdążyli go odratować.
Inny przypadek, że tak się wyrażę świeży- matka mojej znajomej, kobieta naprwade wierząca, co niedziela w kościele była. Miała dwie córki w tym jedna niepełnosprawną, mąż zmarł dwa lata temu. Ona opiekowała się córką tą niepełnosprawną, kiedy druga córka wyszła zrobić coś w gospodarstwie powiedziała jej tylko tyle, cytuje: "Aniu uważaj na siebie". Dziewczyna wróciła i znalazła matkę wiszącą w ganku. Zostawiła niepełnosprawna córkę pod opieką młodej mającej przed sobą życie dziewczyny... tylko że ta dziewczyna juz nie będzie miała normalnego życia bo jej siostra wymaga ciągłej opieki..
Przykłady można by mnożyć... znam takich jeszcze wiele...
W tych dwóch przypadkach na śmierci tych osób ucierpiało wiele innych... co kierowało tymi osobami... nasuwa sie myśl która poddała Yvette że depresja, no i tak o ile w drugim przypadku można by się ku temu przychylić o tyle w pierwszym nie bardzo...
Z tego co słyszałam to w pierwszym przypadku była to śmierć spowodowana tym że nauczycielka historii uwzieła się na ucznia( znam jeszcze jeden przypadek powieszenia się z tego powodu) i nie chciała go przepuścić do następnej klasy chociaż chłopak naprawde się uczył.W drugim przypadku wg mnie depresja.
Zgadzam się rónież z twierdzeniem Danusi. Wiesz Danusia mi sie wydaje że samobójstwo to chyba raczej przejaw tchórzostwa w końcu łatwiej jest umrzeć niż żyć i walczyć. Ale to tylko taka refleksja. Nie oceniam tych ludzi bo o zmarłym się mówi albo dobrze albo wcale.
Uwaga dla oliwki. Droga oliwko uważaj na kolege bo jest takie powiedzenie że kto raz założy sznurek na szyje to nigdy go nie zdejmie co oznacza że prawdopodobnie przy kolejnych problemach kolega znowu spróbuje.
A teraz jeszcze taka jedna opowieść. Piszę o niej na końcu ponieważ nie jest o powieszeniu. Znam faceta którego żona skoczyła do Wisły- utopiła się oczywiście. Nie było by to takie szokujące gdyby nie to że zabrała ze sobą dziecko- kobieta było w zaawansowanej ciąży. Powód tak radykalnego kroku- facet dawał jej że tak się wyrażę w du...! Ale teraz popatrzcie cóż było winne to biedne dziecko??? nic. Można się zastanawiać czy nie było innego wyjścia, wg mnie napewno było ale kobieta wybrała jednak śmierc dla siebie i swojego nienarodzonego dziecka...
Ehh.. Niektóre historie są tak przykre, że człowiekowi nie chce się wierzyć, że działy się naprawdę...
Tak jak było w przypadku pary młodej, która brała ślub w tym samym dniu co moja siostra. Podczas wesela, przed północą, ojciec pana młodego powiesił się w schowku, na klatce wódki... I teraz pytanie- jaki był powód, że zrobił to w najszczęśliwszym dniu swojego dziecka? Do końca nie wiadomo co się wydarzyło w jego życiu, że zrobił taki krok.. Podobno miał problemy finansowe...:(
Kiedyś słyszałam w jakimś programie, że osoby, które nie noszą medalików i krzyży na łańcuszkach, są bardziej podatne na działanie zła.. Dlatego też częściej popełniają samobójstwa.. Ile w tym prawdy, nie wiem..
co do tych medalików i krzyżyków to myslę że to kwestia wiary a nie kwestia zła. Gdyby to była kwestia zła to równie dobrze wyznawcy Allacha mogli by powiedzieć w ten sam sposób o swoich symbolach.
Jedno pozostaje nie wyjaśnione co tak naprawe kieruje tymi ludźmi którzy się wieszają robiąc krzywdę właśnie najbliżyszym tak jak w tym przypadku w którym opisałaś Ansja. Jakim trzeba być czlowiekiem żeby sprawić dziecku taki prezent w dniu który powinien być najpiękniejszym dniem w życiu człowieka...
Osoby, które noszą medaliki z założenia są bardziej religijne, a więc mają wiarę, która pomaga im w życiu, wierzą że Bóg im pomoże w każdej sytuacji. A to, że dzieje sie źle w ich życiu to próba, którą muszą przejść.
Zastanawiam się czy można mówić o kimś jakim jest człowiekiem, że popełnił samobójstwo w dniu ślubu swojego dziecka i w ogóle jakim był człowiekiem, że to zrobił. Trzeba pamiętać, że samobójcy to ludzie, którzy mają problem ze swoją psychiką i taki człowiek nie myśli o tym jak zareaguje rodzina, tylko chce po prostu odejść.
czesto ludzie po prostu sa zamknieci na innych, uwazaja, ze sami sobie najlepiej poradza. gdy ktos wyciaga reke - odrzucaja ja i nawykaja do tego odrzucania. problem tymczasem rosnie, rosnie i rosnie do olbrzymich rozmiarów. nadal nie chca pomocy, mimo iz czuja, ze jest potrzebna. i wtedy utwierdzaja sami siebie o powadze swojego 'nieszczescia' - które czesto jest prostym do rozwiazania problemem, gdyby tylko przyjely pomocne dlonie. wtedy widza tylko jedno wyjscie.
czytalam ostatnio taka ksiazke wlasnie o samobójstwach. i co ciekawe - tylko malutki procent samobójców stanowia ludzie bardzo zalamani, bez perspektyw, ubodzy duchowo i materialnie, upakarzani, bici. jednym slowem - z naprawde ciezkim zyciem. pozostale procenty dziela sie na nastolatków z dobrych domów (co mnie rozbawilo, i zalamalo - jednoczesnie), które maja za przeproszeniem niezle napaprane pod deklem i w papierach, bo na za duzo im sie pozwala, a ludzi, którzy mogliby poradzic sobie z problemem, z mala pomoca drugiego czlowieka, lecz tego nie chca.
wsród portretów potencjalnych samobójsców sa tez tacy, którzy maja tak mylny system wartosci, ze decyduja sie na taki krok, bo maja klopoty finansowe, firma upada...a oni stryczek na szyje i adios amigos. ta wlasnie kategoria rozwala mnie na lopatki.
A jaka to była książka? Bo ja znam inny podział.
Godessa, takich spraw nie wolno upraszczać i sprowadzać do takich kategorii. Również jestem ciekawa, co to była za książka, bo w żadnej fachowej literaturze nie spotkałam się z czymś podobnym, a dodam, że podczas studiów (psychologia) miałam w rękach wiele podręczników akademickich.
Samobójcy, nawet niedoszli to nie są ludzie, którzy mają "napaprane pod deklem". Nie mogę się zgodzić z takim podejściem, bo ono właśnie kształtuje podejście społeczeństwa do spraw typu psycholog/psychiatra/szukanie pomocy w kryzysowej sytuacji. Nie ma okoliczności, które upoważniają do podjęcia próby samobójczej i takich, które są czyimś "kaprysem", nie jesteśmy tutaj Bogiem, żeby rozstrzygać.
Każdy człowiek ma inną konstrukcję psychiczną i odporność na stres. To, co jednego wykończy psychicznie, dla drugiego będzie tylko drobnym "kamykiem na drodze". Decyzja o szukaniu fachowej pomocy dla wielu cierpiących osób jest bardzo trudna, między innymi, gdy znają opinie takie jak Twoje. Nie minimalizuj niczyich problemów. Nawet nastolatek z dobrego domu może być emocjonalnie pozbawiony czegoś bardzo ważnego, bez czego staje się emocjonalnie podatny na wszelkie kłopoty.
Na forum zaglądają także osoby z problemami, być może zbierające już leki w szufladzie. Więc warto zastanowić się dwa razy, zanim się ich oceni.
Ja jako osoba wierzaca uwazam ze samobojstwo-obojetnie pod jakakolwiek postacia to własnie działanie zła-cos zawładneło umysłem człowieka -pojawia sie obsesyjna mysl o smierci -oddalenie od Boga od wartości powoduje ze jestesmy słabsi ,pojawia sie ten impuls i juz jedna decyzja i nie ma człowieka .
Niedaleko mnie była taka rodzina -on pił duzo i miał zwidy -cos mu kazało to zrobic-powiesił sie w jakims budynku gospodarczym na podwórzu .Kilka lat pózniej ta kobieta wdowa wyszła drugi raz za mąz i ten drugi tez sie powiesił w budynku obok i dlaczego?Gdzie była przyczyna ?Chyba w tym przypadku alkohol-osoby pijace maja słaba psychike i tak tez jest z osobami bardzo wrazliwymi ,zamknietymi w sobie ,niesmiałymi .Wiem tylko tyle jeszcze ze sambojca raczej nigdy nie mówi ze idzie ze soba skończyc ...robi to po cichu tak aby nikt go nie powstrzymał
Mój kolega zrobił to w wieku 19 lat..
I nikt nie wie co go skłoniło do takiego czynu. Oczywiście, są rozmaite domysły, ale tylko on wie- dlaczego?
Nie potrafię dać sobie z tym rady..
Minął rok, a ja nie umiem mowić o nim w czasie przeszłym.
Są tacy którzy straszą, że popełnią samobójstwo. Mąż mojej przyjaciółki straszył ją, że się powiesi i kłócili się przy mnie
- Ja to zaraz zrobie - Krzyczał
- Nie proszę nie rób tego - Błagała go żona. Ja się wtrąciłam bo już nie mogłam patrzeć na tą jego pijacką mordę i stwierdziłam tak:
- Dobrze chodź jeszcze ci sznurek dam - Zamilkł, nie wiedział co powiedzieć. Według mnie do tego trzeba mieć odwage, ten co straszy i gada że się zabije wcale tego nie zrobi bo gdyby tego tak naprawdę chciał poszedłby i zrobił nie mówiąc nic nikomu.
Tacy nie myślą o tym jak bardzo skrzywdzą bliskich. Pojawiają się myśli
a kto przyjdzie na mój pogrzeb chyba nikt
nie jestem nikomu potrzebna
starzy to nawet nie zauważą że mnie już nie ma
już nie będzie tak bolało
zakończe swoje cierpienie
wiem coś o tym bo przechodziłam to, chciałam umrzeć ale nie miałam odwagi odebrać sobie życia.
ehh tak czytam to wszystko i przypomniałam sobie ze ja tez byłam bliska tego zeby sie powiesic..
to było w 2005 roku... koniec roku szkolengo... nauczycielka z matmy postwaiła mi 1 na koniec roku... bałam sie powiedziec mamie...choc ona juz wiedziła jak sie okazało....dla mnie to było cos strasznego - wstyd zal ze nie będe miała prawdziwych wakacji i strach co będzie jak nie zdam tej poprawki??
Jakos taks ie złozyło ze w tym samym czasie cos mi z facetem nie poszło... i wogóle w domu sytuacja była bardzo kiepska...
Byłam załamana....wyszłam z psem na spacer...najpierw długo płakałam....10000mysli na minute siedziałam na kaminiu i płakałam jak dziecko... wysłałam smsa do mojej najlepszej kolezanki cos w stylu " zeganj dziekuje za wszystko niech Bóg mnie prowadzi módl sie za mnie" wyłączyłam telefon...kolezanka sie przestraszyła pobiegła do mnie do domu ale mama powiedziała ze wyszłamz psem wiec szybko przeanalizowała gdzie mogłam pójsc... - wiedziała bo to było nasze ulubione miejsce...
biegła zapłakana... a ja ze smycza na szyji dalej płakałam i szukałam odpowiedniego miejsce...przybiegła zaczeła mnie szarpac krzyczec...w zyciu jej takiej nie widziałam!
uderzyła mnie... i obie siedziałysmy na tym kamieniu i płakałysmy....krzyczała bardzo krzyczała...
obiecałam jej ze juz nigdy nie będe próbowac - ona obiecała ze nikomu nie powie o tym co sie wydarzyło....i ze mi pomoze w nauce do poprawki
No i tak się to skonczyło. Poprawke zdałam bez problemu...a wakacje były jednymi z najlepszych w zyciu. Od tamtego czasu nie miałam az takich cięzkich momentów zeby myslec o smierci...
Dzisiaj powiesił się znajomy mojego qzyna..
Stracił pracę, zostawiła go żona.
On zostawił dzieci..
Zastanawiam się czasem, dlaczego dla niektórych ludzi samobójstywo wydaje się jedynym wyjściem:(..
Cześć jestem tu nowa
Tzn czytałam często wasze posty może zaczne od mojej histori:
Nigdy w życiu nie myslałam o smierci zawsze starałam się szukać rozwiązania z kazdej sytuacji( zawsze uważałam że jest wyjście)
w wieku 25 lat wyszłam za mąż. Mój mąż: czarodziej!!! mielismy problemy ale jak sie kocha to wydaj sie że to wszystko kiedys minie, ze bedzie dobrze!! Mąż naduzywał alkoholu ale zawsze mówił mi że to kontroluje. W 2007 roku pojawiło sie nasze dziecko oczekiwane wymarzone utęsknione cieszylismy się jak głupki!!! Niestety dziecko nic nie zmienilonałóg przerósł nasza miłość!!
Ja obwiniałam jego za to że pije ,ze znika na noce, że nie moge na niego liczyć on natomiast obwiniał mnie za to ze pije!!!
W naszym życiu robiłam wszystko abysmy byli "normalna rodziną"!!!
w lutym 2009 roku pokłóciłam sie z mężem oczywiście o alkohol wyjechałam na 40minut zawieśc rodziców na osiemnastkę gdy wróciłam znalazłam męża wiszacego w budynku gospodarczym - rozpoczęłam reanimacje , pogotowie, straz wszyscy pomagali niestety nie uratowaliśmy GO.
Dlaczego....przeciez ja go kochałam chiałam jego dobra naszego - rodzina !!!
Zostałam z 15miesięcznym synem, mieszkam u tesciów którzy obwiniaja mnie za śmierc syna ukochanego idealnego!!!
Zyć się nie chce!!!
Ale żyje ponieważ mam synka tak podobnego do męża!!!
Mój znajomy tez sie powiesił miał jakieś 18 lat. Chłopak super wesoły wszyscy go lubieli. Dosłownie dusza towarzystwa... Powiesił się w nocy. Wieczorem tego dnia przyszedł do mojej kuzynki mieszkającej po sąsiedzku razem ze swoim mężem. Był u nich z bratem. Wszyscy się świetnie bawili żartowali. Pożegnał się z nimi. A w nocy okazalo się że się powiesił nie zdążyli go odratować.
Inny przypadek, że tak się wyrażę świeży- matka mojej znajomej, kobieta naprwade wierząca, co niedziela w kościele była. Miała dwie córki w tym jedna niepełnosprawną, mąż zmarł dwa lata temu. Ona opiekowała się córką tą niepełnosprawną, kiedy druga córka wyszła zrobić coś w gospodarstwie powiedziała jej tylko tyle, cytuje: "Aniu uważaj na siebie". Dziewczyna wróciła i znalazła matkę wiszącą w ganku. Zostawiła niepełnosprawna córkę pod opieką młodej mającej przed sobą życie dziewczyny... tylko że ta dziewczyna juz nie będzie miała normalnego życia bo jej siostra wymaga ciągłej opieki...
Ojej. Straszne. BOze. Jak mozna zostawic niepelnosprawne dziecko? Mam nadzieje ze jakos sobie radza.::::::::
Czesć
Tak wracając do tematu to mój synek jest normalny kochany dobry czuły wspaniały
Kocham go nad życie ale tęsknie za męże jaki był taki był ale zawsze go kochałam i bede kochać
Pozdrawiam
Ale ciągle zadaję sobie pytanie dlaczego???
Ewelina,
przeczytałam Twoje posty i ogromnie Ci współczuję.
Pewnie teraz jedynym powodem, dla którego wstajesz z łóżka jest Twój synek.
I podziwiam, że mimo nałogu męża wciąż mówisz, że go kochasz.
Dobrze, że jest to forum.
Pozdrawiam.
Kocham to mało powidziane wiem że stojąc obok i patrząc na to wszystko powiedziałabym KObieto co ty jeszcze szukasz przy tym facecie ale miłośc naprawde jest silna!!! Ona pachała mnie do walki o rodzinę!!!
Obecnie tak jak mówisz wstaje codziennie z łózka i zyje dla synka poniewaz chciałabym aby wiedział że jest kochany i nigdy go nikt inny nie zostawi!!!
Mam nadzieje że mi się to uda i kiedys mój synek powie dziekuje mamo a nawet nie musi mówic ale bede widziała że jest dobry dla swojej rodziny!!!
Jest mi trudno jak cholera zasypiam z myslą dlaczego i dlaczego tak mało robiła aby było lepiej. Każdy do okoła mówi "nie wiń sie to nie twoja wina" ale to tak się nie da zawsze bedziemy sie obwiniać zwłaszcza kiedy naprawde kocha sie te druga stronę!!!
A co ludzi którzy to robią lub chcą to zrobić nie wiem dlaczego oni nie myslą o bliskich im osobach które cierpia i nie potrafia sie pogodzić z takim bbiegiem spraw!!!
Tchórze czy naprawde odwazni ludzie - nie wiem!!! To trudne pytanie i w kazdym przypadku jest to inna srajność!!! Nie ma odpowiedzi dlaczego!!!??? I nigdy nie bedzie!!!
Jesli macie w otoczeniu ludzi z takimi słabościmi rozmawiajcie z nimi że nie warto życie dzisiaj jest złe ale jutro moze być cudowne !!!
Dla mnie życie jest złe ponieważ zostawił mnie mąż w okrutny sposó ale gdy otwieram oczy i widze koło siebie naszego cudownego synka - to jednak uważam że wato żyć dla słowa "kocham cie mamo" chociaż jeszcze go nie usłyszałam ale czekam - czekam synku mój ukochany!!!
Pozdrawiam ewelina
Piszecie że nie do końca rozumiecie motywów jakimi kieruje się samobójca, że zawsze jest jakaś nadzieja, że zawsze może być gorzej, jak można w ten sposób zostawić bliskie nam osoby... Odpowiedź jest bardzo skomplikowana. Sama jestem po nieudanej próbie samobójczej. Wiem jakie to uczucie, to nie dzieje się nagle. Aby podjąć TĄ decyzję potrzeba wiele czasu, taka osoba cierpi bardzo długo, próbuje odnaleźć to światełko w tunelu, próbuje uwierzyć że może być lepiej, ale szara rzeczywistość czasami przytłacza, za bardzo. Dokładnie pamiętam gdy wyjmowałam 45 tabletek z opakowania, jak płakałam, nie bałam się, cieszyłam się że to koniec, prosiłam aby Bóg mi wybaczył i zakończył moje cierpienia tu. To nie jest prosta decyzja, w pewnym momencie to jedyna decyzja jaką można podjąć. Zdrowemu człowiekowi trudno to pojąć ale należy zrozumieć że problem dzieje się wewnątrz, w głowie, to jest ogromny bój, gorszy niż fizyczny bo nie można się go tak łatwo pozbyć, nie można się go pozbyć samemu. Samobójca zawsze się maskuje, zawsze. Mogłam się uśmiechać, mogłam się cieszyć, ale i tak co wieczór płakałam, załamywałam się coraz to bardziej, czasami tak bardzo nienawidziłam tego życia... Zwykłe załamanie, depresja po pewnym czasem przerodziło się w zupełny brak wiary w lepsze jutro, zaczęłam ranić sama siebie, nie czułam bólu, sprawiało mi przyjemność, ulgę robienie sobie krzywdy. Czasami popadałam w taką beznadziejność że płakałam, uderzałam głową w ścianę, cięłam się żyletkami, uderzałam się twardymi narzędziami... To się może wydać śmieszne. Ale nie jest. najgorsze że mimo tylu objawów, moi rodzice nie zauważyli nic dziwnego. Pamiętam gdy tata raz zobaczył mnie w takim stanie i nakrzyczał na mnie że głupieję i takie tam... to był ogromny cios, dużo gorszy niż ta cięta rana... Taki człowiek tłumi w sobie emocje, bo wie że normalne osoby z jego otoczenia tego nie zrozumieją, tylko prawdziwy oddany człowiek, przyjaciel jest w stanie uratować taką osobę... Do tej pory płaczę gdy to piszę. Rozumiem każdego samobójcę. Zaraz po odratowaniu byłam wściekła na Boga, na wszystkich za to że znowu TU jestem. Personel medyczny wcale mi nie pomagał, to wstrętni ludzie, nierozumiejący, znieczuleni na potrzeby innych, dogryzali mi cały czas, wpędzając mnie w jeszcze gorszy nastrój. Praktycznie cały czas próbowałam mówić, zwracać się do Boga o pomoc, o cokolwiek, bo ja nie wiem co mam robić... Rodzice do tej pory nie rozumieją dlaczego to zrobiłam, to wciąż bolesne. Gdy im próbowałam wytłumaczyć, nie chcieli rozmawiać. Gdy mówiłam o depresji, tata powiedział żebym przestała wymyślać bzdury, i że się próbuję tylko głupio wytłumaczyć. Pamiętam jak się go pytałam co się ze mną stało gdy straciłam przytomność po zażyciu tabletek, kto mnie zabrał do szpitala i takie tam. DO tej pory się nie dowiedziałam! Zapytał się mnie tylko "CO mi odpierdoliło aby to zrobić?"... Nigdy nie spróbuję im już tego wytłumaczyć bo i tak nie zrozumieją... Ale boli mnie gdy czasem ktoś mówi że samobójca to kretyn i takie tam. Nie życzę nikomu, nikomu aby kiedykolwiek poczuł to co samobójca czuje długo przed podjęciem TEJ decyzji, i to co czuje po podjęciu jej... Możecie mnie nazywać wariatką, nie takie rzeczy słyszałam w szpitalu z ust pielęgniarek.
Ja też nie cierpię gdy ktoś wyzywa samobójców, ludzie nawet nie próbują tego zrozumieć.
By posunąć się do czegoś takiego musi być powód. Jesteśmy różni- co dla jednego jest błahostką dla drugiego może stać się przerastającym go problemem.
Czasem gdy przyglądam się ludziom widzę jak bardzo brak rozmowy. a przecież czasem wystarczy się wygadać, wiedzieć, że ktoś nas wysłucha.
Dokładnie, ale mało osób to rozumie. Ja myślę że nie czasem ale zawsze rozmowa by wystarczyła, oczywiście nie taka aby odklepać, ale szczera, prawdziwa, z osobą której ufamy, która nas nie wyśmieje, która zrozumie... Problemem jest to że nie zawsze jest się komu wygadać. A to najgorsze, bo wówczas pozostajemy sami z problemami... Brakuje mi takiej osoby.
http://www.poradnikmedyczny.pl/mod/arch … jstwo.html
bardzo wam współczuję... mój mąz, jak sie napije i cos jest nie tak tez mówi, że pójdzie sie powiesić...
mama wtedy chodzi za nim ... ale mysle że jak będzie to chciał zrobić to zrobi że nikt nawet nie bedzie wiedziałkiedy co i jak...
bardzo sie boje że kiedys tak sie stanie....
chociaż jak z nim rozmawiam to on mówi że tylko tak sobie gada by ich wkurzyc i mnie też...
z drugiej strony jak sie nachleje(a jest alkoholikiem) to pod wpływem alkoholu może stac sie wszystko.... jak myslicie...
To już inna sytuacja, moim zdaniem bardziej niebezpieczna i ciężka do opanowania. . . Gdy jest pod wpływem alkoholu nie myśli już rozsądnie, wszystko może mu strzelić do głowy, być może nawet nie ma jakiś dużych problemów (chociaż to wie tylko on) ale jako osoba pijana staje się bardziej odważny, wtedy niemożliwe staje się możliwe... Myślę że najpierw powinien rzucić ten nałóg, wiem to trudne, wręcz nie możliwe do zrobienia(przerabiałam to z moją mamą) dopóki sam nie przyzna że ma problem, dopóki sam nie stwierdzi że to psuje mu życie... On naprawdę nie ma problemów? Może tylko ukrywa? Może nie wie jak o nich powiedzieć...?
W mojej miejscowości już parę osób popełniło samobójstwo pod wpływem alkoholu, większość miała prawdziwe problemy, byli zbyt słabi by zrobić to na trzeźwo, alkohol im pomagał, stali się odważni i zrobili to. Pamiętam jednego, nie znałam tego mężczyzny. Była niedziela, siedział na przeciwko mnie tak dziwnie się patrzył, od razu przykuł moje spojrzenie, miał taki smutny wzrok, siedział ze spuszczoną głową bawił się palcami. Wieczorem dowiedziałam się że parę godzin po mszy, upił się i się powiesił. Ponoć miał problemy z żoną, kłócili się dość często. Pamiętam jak wtedy każdy mówił że był głupi, że taki powód to nie powód. Ale to musiało w nim narastać. Nie piszę tego aby Cię straszyć, tak tylko mi się przypomniało.
A wiecie co mnie denerwuje spotkałam się kiedyś z takim zdaniem że jeżeli ktoś chce popełnić samobójstwo np, poprzez połknięcie tabletek to jedyne co możemy dla tego kogoś zrobić to pójść do apteki i kupić je aby ulżyć temu komuś w cierpieniu. Spytałam dziewczyny która to mówiła czy poszłaby po sznur gdyby jej przyjaciel chciał się powiesić, powiedziała spokojnie "tak, bo przecież on jest dorosły i sam wie co jest dla niego najlepsze". Byłam w szoku, była zła, masakra, jaka znieczulica.
On naprawdę nie ma problemów? Może tylko ukrywa? Może nie wie jak o nich powiedzieć...?
ca.
często z nim o tym rozmawiam... może to, że chciałby mieć duuuużo kasy.... ale sytuacje finansowa mamy całkiem dobrą..... on ma problem z niską samooceną, ma żal do ojca o to co było, oraz o to, że nikt go nie doceniał ,tylko jego brata.... może to to ... nawet jak ja mu mówie miłe słowa , jak go chwalę, albo mówie mu komplementy, widać że mi nie wierzy ... nie jest przekonany że mówie prawdę...
jak wypije to ja jestem jego wrogiem nr 1, i ma pretensje do całego świata... i jak ktos go zaczepia a wręcz trzyma czy krzyczy to mówi ,,, zaraz pójde sie powiesze, bo mam was dosyc'''
wiem że może sie tak skończyc ale ja jego nie upilnuje choćby nie wiem co.... mam nadzieje i proszę Pana Bga by tak sie nie stało....
Też mam nadzieję że będzie OK. Piszesz niska samoocena, żal do ojca... to go może faktycznie męczyć.
Ja wiem jedno takich sygnałów nie można lekceważyć.Jak pisałam wczesniej moja rodzina przeżyła taką tragedię powiesił się najmłodszy brat mojego męża.
Czesto powtarzał że życie nie ma sensu,że lepiej byłoby dla wszystkich żeby Go nie było......była wczesniej taka jedna sytuacja,posprzeczał się ze szwagrem i wyszedł trzaskając drzwiami mówiąc" spotkamy się na moim pogrzebie".....
Mąż nie zlekceważył tych słów i poszedł za nim do Jego domu,siedział i płakał a w łazience miał przygotowaną pętlę,kto wie co byłoby gdyby za Nim nie poszedł,zabrał Go do nas, nocował u nas wczesniej wyrzucając to wszystko z siebie...
Minęły dwa lata,problemy się nawarstwiły i właśnie uśpił całkowicie naszą czujność,bo po tym incydencie byliśmy już bardzo czujni,no ale nie mogliśmy pilnować Go na każdym kroku,był dorosłym mężczyzną.
Była Wielkanoc całą rodzinką spotkaliśmy się u ich siostry,był taki inny,nic nie wypił i ten jego wzrok,ogarniał takim pustym wzrokiem wszystkich,nie śmiał się, nie żartował jak to miał zwyczaj robić ale myśleliśmy że to przez kłopoty sercowe,wplatał się w trudny związek....Po powrocie do domu zrobił to.....w rocznicę śmierci teściowe,mieszkał sam po smierci rodziców.
Zawsze miał żal że rodzice go opuścili,był późnym dzieckiem wychuchanym,wydmuchanym bardzo zżytym z rodzicami.....
Ja też dzisiaj dowiedziałam się od mojej siostry,że syn Jej koleżanki- znałam te rodzinę - mający 21 lat - powiesił się nie mogąc sobie poradzić z depresją, w którą wpadł .Każda śmierć jest przykra- a tymbardziej gdy zadaje ją sobie młody człowiek.Zastanawiałam się na tym,czy śmierć samobójcza to objaw odwagi czy tchórzostwa.Jednak po głębszym zastanowieniu - stwierdzam,że nie jest prosta i jednoznaczna odpowiedź na takie pytanie.Jedno jest pewne- rodzina= przykładem tego jest np.Atinka - ciągle nie może sobie poradzić z tym faktem.Kochana Atinko- choćby pilnować dzień i noc- nie da rady zapobiec temu- co nieuniknione.
Wiem Kochana Danusiu że nie byliśmy w stanie nic zrobić,predzej czy później doszloby do tego. Ponoć sa ludzie ktorzy próbują po kilka razy aż osiągną swój cel,aż nikt ich nie znajdzie,nie odratuje......
Nie ja jeszcze nie mogę się z tym pogodzić,fakt czas zatarł troszeczkę te rany ale jak najdą myśli tak jak dzisiaj...Wiadomo życie toczy się dalej,sa zwykle codzienne sprawy ktore zaprzątają nasza głowę ale ciągle gdzies to we mnie siedzi.
Większość ludzi jak dowiedziała się o tym fakcie nie chciała uwierzyć kto jak kto ale On....zawsze uśmiechnięty,wesoły do tego przystojny jak cholera....teraz wiem że to była tylko maska....
Czy to tchórzostwo czy odwaga,nie wiem z jednej strony odwaga odebrać sobie życie nie wierząc w lepsze jutro a z drugiej strony tchórzostwo odciąc się raz na zawsze od problemów.....
Tak..........a żywi pozostają z piętnem i żalem.To jest najbardziej przykre.
nie ma na to reguły czy noszą medaliki i krzyże czy nie, programy naciągają i robią sensacje z byle czego aby mieć oglądalność, czysty marketing, ale to co powiedziałaś wcześniej daje do myślenia...
sory za ten komentarz, on miał być do 1 strony, nie zwróciłem uwagi że sa 3 hehe
annika80, chyba wszyscy tutaj trzymamy za Was kciuki, za Ciebie i Twojego męża.
Staram się dość regularnie odwiedzać to forum i doskonale teraz widzę jak powszechny to problem.
Kobieta, ja służę pomocą. Jeśli nie masz osoby, której mogłabyś się wygadać- przecież też po to tu jesteśmy.
Żeby wspierać się nawzajem.
Czy można stwierdzić że śmierć samobójcza jest objawem odwagi czy strachu? Nie sądzę... To bardzo trudna decyzja, mija wiele czasu zanim ktoś ją podejmie... Gdy już podejmiesz tą decyzję nie czujesz ani strachu przed zrobieniem tego, ani odwagi... to jest jak ostatnia deska ratunku, która ma Cię ocalić od tego świata, tych ludzi, tych problemów, tej samotności... to jest wówczas jedyna nadzieja, jedyne światełko, nie martwisz się co będzie potem, co będzie gdy zobaczy Cię rodzina, jak bardzo twoje dzieci i inni członkowie rodziny będą cierpieć, nie martwisz się ich bólem bo sama jesteś pełna tego bólu, tam już nie ma miejsca na żaden inny... Myślę że tym wszystkim ludziom zabrakło PRAWDZIWYCH przyjaciół, zrozumienia w rodzinie...
Dziękuję Nika1112, właśnie dla tego wylądowałam na tym forum... Szukałam miejsca gdzie w razie kłopotów będę mogła coś napisać, i myślę że je znalazłam:)
56 2009-08-10 10:25:40 Ostatnio edytowany przez Bożena (2009-08-10 16:16:25)
Od pewnego czasu wchodze na te formu codzienne i czytam - szukam odpowiedzi???
Odpowiedzi dlaczego mój mąż mnie zostawił - mnie i naszego syna!!
Kobieto - piszesz iż samobójca tak naprawde potrzebuje osoby którj może sie wygadać - gdy ja widziałam że jest problem ( i z alkoholem i ze soba samym) mój mąż odpowiadał krótko to ty masz problem!!!
gdy chiałam podjąć rozmowe na temt jego alkohlozmu i jego osoby zbywał mnie i uciekał od rozmowy!!!
mój mąż był alkoholikiem chociaż sam w to nie wierzył - " kochanie ja to kontroluje" - nie kontrolował. Myslałam że robie wszystko dla mojej małej rodzinki. Praca dom wszystko prawie idealnie tylko ten alkohol!!! Mąż nigdy nie mówił że się powiesi mówił natomiast że usunie się z tego swiata i bede miała spokój!!! Ale ja nie chciałam tego spokoju Ja chciałam męża kochajacego trzeźwego na którego moge liczyć!!!
Gdy sie kłóciliśmy słowa raniły i mnie i napewno jego niestety nie myslałam że mój mąż może popełnic samobójstwo!!!
kocham Go i zawsze bede Go kochała. zreszta zawsze tak był to że reagowałam na jego pijanstwo to nie z tego ze było mi źle tylko aby mu pomóc!! Bo gdyby naprawde było źle to poprostu spakowałabym się i odeszła a Ja chciałam miec rodzine normalna rodzinę!!!
Mój mąż popełnił samobójstwo w piatek 13 pod wpływem alkoholu, po kłótni ze mną!!! Nie uratowałam Go!!!
Zostałam sama z dzieckiem i z wielkimi wyrzutami sumienia że zrobiłam za mało abysmy byli rodziną!!!!
Obecnie jestem pod opieka psychologa, przyjaciół - wszyscy dookoła mówią dziewczyno ale ty jestes silna tak sobie radzisz - nie radze mysle w każdym miejscu jak on to zrobiła dlaczego go nie uratowałam przecież po nim nie byłow widać że on nie chce zyć!!! Tak kochał naszego syna !!! Miał go nauczyc łowic ryby grac w piłke golić się - a teraz nie ma go!!! syn jest za mały aby zdawał sobie sprawę że nie ma ojaca!!! Sle przyjdzie czas że sie spyta a gdzie mój tata co ja mam mu wtedy odpowiedzieć????
Mój mąż był alkoholikiem - alkohol dodaje odwagi ponieważ wiem na 100% iz gdyby był trzeźwy to nigdy by tego nie zrobił. Gdy był trzeźwy był wspaniałym mężem ojce - był idealny nie uwiezycie ale tak było dlaczego alkohol powoduje że człowiek ma wtedy dwa oblicza - nie wie!!!
Codziennie gdy jestem na cmentarzu pytam sie dlaczego dlaczego skoro naprawde nasze problemy wydawały sie błahe!!!
Wkoncu może gdybym ja sie nie pojawiła w jego zyciu on by żył!!!
Tak mi przykro gdy to pisze łzy mi nachodza do oczów i juz sama nie wiem ile jeszcze rozmów musze przejść aby zaczą zyć
annika80 twoja historia jest bardzo podobna do mojej z jednym małym wyjatkiem twój mąż żyje a mój juz jest aniołem!!!
trudno mi powiedziec co masz robić ponieważ wiem że taki człowiek nie chce pomocy!!! ja chyba tylko nie moge sobie darować że na siłe nie zmusiałam mego męża do odwyku!!!! ponieważ wiem że gdyby był trzeźwy napewno by tego nie zrobił!!! Kochał życie i było to dużym zaskoczeniem dla całego naszego środowiska!!!
ewelinagrucha................................................................................................................................zamarłam.....................................................................................................................poprostu zamurowało mnie................................................................................................chce go skieować na komisje roziązywania problemów alkoholowych, ale nikt nie będzie świadkeim.......boja sie że on własnie wtedy może sobie cos zrobic .......................ze wstydu przed ludźmi................ja wiem że wsszyscy wiedza o jego alkoholiźmie ale on nie dopuszcza do siebie tak8iej mysli, nie chce wierzyc w to że wszyscy i tak wiedzą..............................co robić, co robić???????????????????
mysle, że prędzej czy później to zrobie, ale tez sie boje bo na jego rodzine nie moge liczyc mimo, że w kółko powtarzają że cos z tym tzeba zrobic>>>
58 2009-08-10 14:15:59 Ostatnio edytowany przez Bożena (2009-08-10 16:17:03)
annika80 wiem że trudno jest takiego człowieka zaciągnąć na leczenie poniewaz jest wtedy u niego wszystko na "nie"
Nie umiem ci doradzić jak masz to zrobić, jak go zmusić nie wiem. mi mąz groził kiedy mówiłam że siłą zaciągne go na leczenie!!!
Chodze do psychologa i on mówił mi że nie udałoby mi sie go zaciągnąc do lekarza ponieważ on nie chciał a alkohol sprawiał że był bardzo agresywny i tak jak już wcześniej niektóre osoby pisał alkohol dodaje odwagi wtedy człowiek nie mysli o rodzinie która teskni za tym człowiekiem ponieważ On był ważny w naszym zyciu!!!
Zyje obecnie dla syna mam 29 lat i boje sie otworzyć i zamknąć oczy każdego dnia!!!
Szukam odpowiedzi ale wszędzie pustka??????????
Trzymaj sie dziewczyno mi obecnie tez jest bardzo cięzko ale musze duzymi krokami iśc na przód dla małej iskierki w moim życiu!!!
Przecież kiedyś musi na niebie pojawić się słońce
A moja iskierka zaczeła samodzielnie siusiać na nocniczek takie małe drobnostki ale pojawia się usmiech na twarzy
Pozdrawiam was kochani
Nie pisz posta pod postem. Używaj opcji EDYTUJ
Bożena
ewelinagrucha myślę że zrobiłaś bardzo wiele i nie możesz się winić, to przede wszystkim. Macie wspaniałego synka to jest teraz najważniejsze, ten mały szkrab. Owszem pisałam o tym że potrzebna bliska osoba, ale absolutnie nie miałam na myśli że jeżeli już ktoś To zrobi to winni są jego bliscy, a myślę że tak to zrozumiałaś. Jeśli faktycznie tak to zrozumiałaś, to przepraszam. Pisałam to na podstawie własnych doświadczeń, mi brakowało takiej osoby... Te przypadki które tu opisujecie to jeszcze inna kategoria, ponieważ obaj Panowie lubili/lubią alkohol a to niestety nie pomaga w rozwiązaniu problemów. Tak wiele przyczyn samobójstw jak i samych samobójców, nie można wszystkich wrzucić do jednego worka... CO do "annika80" to będziesz miała spory problem z mężem, póki on sam nie przyzna że ma problem (a sama wiem że to baaardzo trudne). Każdą próbę pomocy może odbierać jako atak. Ale mam nadzieję że się uda.
Ewelinagrucha, ciężka sytuacja, ale wg mnie nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia, że za mało zrobiłaś.
Jeśli ktoś postanowi, że się zabije, nie upilnujesz go. Tak myślę.
Mój kolega też popełnił samobójstwo 13, w piątek. I choć nie jestem przesądna 13 jest dla mnie pechowy z tego powodu..
jestem z wami wszystkim i mam nadzieje że kiedyś naprawde zaswieci słońce i w moim zyciu i w waszym
Pozdrawiam
Ja też mam taką nadzieję i 3mam kciuki.
Dziękuje dziewczyny. Wiem, że on tak to odbiera... opadam z sił.... rz sie podnoszę... dlaczego niektórzy maja tak trudne i skomplikowane zycie???????????
wystarczy w siebie uwierzyć, rozejrzeć się... nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile jest wokól ciebie ludzi, gotowych ci pomóc... tylko tej pomocy poszukaj
3maj się annika80. mam nadzieję, że jesteś na tyle silna i uda ci się wpłynąć na męża aby zaczął się leczyć...
Mój ojciec był alkoholikiem, chociaż zmarł jak miałam 6 lat na zawał i niewiele pamiętam to wiem z opowiadań mamy i rodzeństwa jak mama prosiła go o to aby skończył z alkoholem, poszedł się leczyć...
Nic to nie dało, tylko kłótnie gdy mama o tym mu wspominała...
Po jakimś czasie nie było już o kogo walczyć ;((((
Tak samo było z moim ojcem chrzestnym(bratem taty) pożegnaliśmy go w wiosnę br. zostawił dwójkę dzieci i żonę...
Ciocia, czyli jego żona też nie wygrała... z nałogiem wója:(
alkohol niszczy człowieka, nie zdaje sobie sprawy z tego ten, który nigdy nie miał do czynienia z takim przypadkiem...
;(((