Ciekawy temat, naszły mnie refleksje przy jego czytaniu na swój temat. Raczej pozytywne.
Mam 21 lat-prawiczek. I też wyrażam opinię że generalnie nie ma w tym nic pozytywnego a tym bardziej atrakcyjnego dla potencjalnej dziewczyny, jak to wyraził inny użytkownik forum.
Ale rozchodzi się też o zależność prawiczek= niedojrzały emocjonalnie w kontaktach z kobietami.
A uważam że jest ze mną chyba wręcz odwrotnie.
Zdążyłem być trzy razy poważnie odrzucony, łączyło się to dla z nieszczęśliwą miłością. Zauważyłem jednak że zmieniam się. W liceum byłem szalenie nieśmiały. W drugim przypadku zakochałem się głównie z powodu osobowości dziewczyny, chrześcijanki, pozornie dobrej dla ludzi. Byłem idealistą mocnym, małe znaczenie dla mnie miał wygląd. Gdy mnie odrzuciła za punkt honoru uznałem aby zachowywać się cały czas dla niej najlepiej jak potrafię, a przy tym miejscami było mocno romantyczny i choć ostatecznie przyniosło to skutek, to za późno. Myślę że wtedy z różnych powodów pragnąłem głównie uczucia, przytulania się, troski, wspominanego w temacie "chodzenia za rączki" itd.
Gdy kolejny raz spotkałem dziewczynę o którą uznałem że chcę walczyć, na co innego już patrzyłem. Strasznie mnie pociągała seksualnie, ale wiadomo wygląd to nie wszystko. Nie była jakimś chodzącym aniołem, ale była normalna, ani to szmata jakaś, ani święta. Była inteligenta, więc można było coś zagadać, była też przede wszystkim życiowa, i miała za sobą długi związek (wtedy pomyślałem, to już też będzie bardziej realistyczne podejście miała do życia i będzie bardziej krytycznie oceniała partnerów). Generalnie taka jak trzeba, jaką wtedy chciałem, dziewczynę z którą mógłbym całą noc się bawić, i taką z którą przejdę po starówce, z którą obejrzę sobie film przy winie, i taką z którą będziemy razem się wspierać w jakimś planach. Zupełnie inne podejście.
Myślę więc że nie jestem jakimś niedojrzałym emocjonalnie prawiczkiem.
Zastanawiałem się też jak by to wyglądało w potencjalnym związku. Wiem że gdy jestem zakochany, mam tendecje do totalnego ulegania dziewczynie, więc czy byłyby codziennie rano wierszyki? Raczej na to bym nie wpadł A też jestem zasadniczy bo gdy dziewczyna o którą się starałem w jakiś sposób wkurzała to reagowałem gniewem. Potem starałem się załatwić problem na moje możliwości, bo jestem o tym przekonany, mój gniew był całkowicie słuszny.
Myślę więc że "motylki w brzuchu" nie zdominowałyby mnie mimo wszystko, za dużo mam w sobie dumy .
A seksualnie, mimo że mnie to trochę stresuję z wiekiem, to wyobrażam sobie że gdybym miał partnerkę którą kocham, z którą mam pierwszy, to dałbym z siebie 110% żeby jej było dobrze, jak bym za szybko doszedł, to bym całą noc minetę robił, i chociaż tego się wyuczył, i w ogółe bym raczej dużo pytał co jej sprawia przyjemność, bo zdaję się że to nic złego.
No i na koniec, też czego najbardziej bym pragnął po za takimi oczywistościami, jak bycie w miarę atrakcyjnym i porządnym z charakteru, to inteligencja dziewczyny i jej osobowość. Uwielbiam, godzinami dyskutuje i rozmyślam o setkach spraw, o historii, o zbrodniach w dziejach, o religii, o filozofii, o matematyce, o polityce i społeczeństwie, kocham sport i dużo mu poświęcam, o kulturze i w tym kontekście "istocię człowieczeństwa". To wszystko mnie strasznie nakręca, to moja pasja, mój sens życia. Chciałbym bardzo aby dziewczyna choć trochę przejawiała jakąś pasję życiową.
Małgorzatka wydaje się być dziewczyną dla mnie .