witajcie ponownie Drogie Panie
Postanowiłam dodać ten wątek ,ponieważ nie zauważyłam go nigdzie indziej.... Chciałabym poznać wasze opinie na temat związków z żołnierzami. Przyznam, że nie jest to moja ulubiona grupa zawodowa , ale los chciał, że na mej drodze stanął jej "przedstawiciel"
Mój ukochany jest starszym oficerem SP...w dodatku "sztabowcem" a to ku memu niezadowoleniu wiąże się z ciągłymi wyjazdami, konferencjami, poligonami...etc. Rzadko się widujemy..., ale wspólne chwile chyba warte są ciagłego usychania z tęsknoty nie mam prawa marudzic, bo wkoncu widzialy galy, co braly...i poza tym ostatnio sama , odradzilam ukochanemu porzucenie sluzby- wiem, ile to dla niego znaczy...choc sam temu zaprzecza nie mam serca pozbawiac Go tego ,na co tyle czasu pracowal... i nie powiem...mimo calej mej niecheci jestem z niego strasznie dumna zburzyl wszystkie stereotypy , ktore inni kladli mi do glowy. Mimo staran nie potrafilam oprzec sie jego cieplu , wsparciu (ktore dal mi w najgorszych chwilach mego zycia), milosci i... eh. Ja poprostu chcialabym częściej widywać te jego błekitne oczy i zasypiać w jego ramionach )))
a wy panie...jak sobie radzicie z rozstaniami wynikajacymi z pracy Waszych panów...?
Miałam chłopaka żołnierza pracuje w Marynarce Wojennej.Pamiętam zadko sie widywaliśmy,raz w miesiącu.I to nas oddaliło od siebie to znaczy jego oddaliło bo mnie zostawił dla innej.Też teskniłam ale były telefony wiec codziennie gadalisy i jakos to było.Ale to nawet fajnie tak potesknic. Ważna jest miłosc jesli darzycie sie miłoscią to wszystko sie uda.Takie związki maja szanse przetrwac. Mi akurat z takim sie nie udalo,to był niedojrzały emocjonalnie facet szukający przygód,tak mi sie teraz wydaje.
zawsze marzyl mi sie chlopak-zolnierz.. nie wiem dlaczego, heh
Bo za mundurem panny sznurem asiulka090
Ja sobie z jego wyjazdami wcale nie radzę. Zawsze ryczę jak bóbr, a on albo się na mnie złości, bo przecież dobrze wiem, że przyjedzie i pojedzie i powinnam się przyzwyczaić, albo się ze mnie śmieje. Ja mam przeważnie tak, że kilka dni po jego wyjeździe chodzę rozbita, później mi przechodzi i mniej więcej około 2 tyg po wyjeździe dopada mnie od nowa i mu wtedy smarkam do słuchawki jak dzwoni. Czyli nie radzę sobie w ogóle, za mnie robi to czas
eh...w sumie widzialy galy , co braly . Ja nigdy sie nie skarze....nie pokazuje, ze mi zle - ale teskno nam obojgu jedyne ,co powtarzam mu to to, ze boje sie gdy lata (wtedy tel. milczy pol dnia...a ja po ostatnich zdarzeniach poprostu zamieram...) * dobrze ,ze nie jest marynarzem. ))
Jestem świeżutko po rozstaniu z żołnierzem zawodowym....nasza znajomość trwała 7 m-cy.....czułam się szczęśliwa....zawsze pociągali mnie "mundurowi" sama pracuję w służbach mundurowych, ale w innej branży.....było cudownie nic nie zapowiadało.....tego przeszywającego serce rozstania, kiedy usłyszałam głos w słuchawce, że to już koniec....że się jeszcze nie odblokował po ostatnim rozstaniu i nic nie może mi dać więcej z siebie i nie chce mnie ranić....do ostatniego dnia wydzwaniał martwił się, i w niedziele rano stwierdził, że to już koniec nic z tego nie rozumiem, od tamtej pory minęło 4 dni, a ja umieram z bólu i nie umiem sobie m-ca znaleźć.....zakochałam się w jego pracy, tym, że do mnie przyjeżdżał w weekendy, kiedy nie miał służby, zasypiałam w jego ramionach szczęśliwa.....spokojna....był o wiele wyższy ode mnie....mogłam się schować w jego ramionach....lubiłam kiedy opowiadał o pracy.....i kiedy widziałam go w mundurze......byłam oddaną kobietą....wydawało mi się, że takiej potrzebował.....ale chyba za bardzo się starałam.......chodzi mi po głowie jeszcze jedna myśl....na naszej klasie....gdy się wygłupialiśmy....wśród osób, które przeglądały mój profil zauważył panią oficer ze swojej jednostki...trochę mnie to zakłuło, ale on to zbagatelizował....żartował tylko, że koledzy mówili mu że się jej podoba.......i po tygodniu od tego zdarzenia nie jesteśmy już razem......mówił przez telefon, że odchodzi bo narazie chce być sam.....muszę się gdzieś wypisać bo mi głowę rozsadzi....pocieszcie jakoś....
bardzo ci wsółczuje wiem co to znaczy bardzo dobrze kiedy facet którego tak bardzo kochasz zostawia Cie, z zupełnie błahego powodu że niby chce byc sam, to niemozliwe przykro mi ale napewno za tym kryje sie inna kobieta tylko nie chciał Ci powiedziec prawdy bo nie chciał Cie jeszcze bardziej ranic.
Wiem co czujesz, to jest takie uczucie no nie da sie opisac takie potworne, cierpienie, ciągłe wspominanie tych pieknych chwil. Ja mam za sobą rozstanie z "mundurowym" było strasznie cieżko nieżyłam dosłownie. Teraz znowu musze zapomniec o kolejnym,beznadziejne uczucie i brak nadziei na poznanie kogos nowego ale przeciez napewno ktoś sie zjawi.
Irlandka bedzie cieżko niestety ale dasz sobie rade, wiadomo szybko złamane serce sie nie uleczy ale zobaczysz jeszcze twoje cierpienie zostanie Ci wynagrodzone. Przechodzisz teraz bardzo trudne chwile ja zreszta tez za pieknie nie mam ale bedzie dobrze,. oj płakac mi sie chce, przypomniałam sobie to uczucie kiedy facet wtedy tez przez tel. mnie rzucił to był szok, niedowierzanie bo nic tego niezapowiadało. Trzymaj sie .Buźka
Bardzo Ci dziękuję za te słowa....co ja poradzę, że mundur kojarzy mi się z męskością, odpowiedzialnością i siłą psychiczną....najwidoczniej pod jego mundurem nie było tego, najgorsze, że wspominam same dobre chwile tego związku.....bo złych nie było.....czułam się przy nim kobieca....nawet nie wiesz jak się zmieniłam.....pozdrawiam i jeszcze raz dzięki.
Ahhh...mnie jakos nigdy nie pociagali mundurowi...ale moj kochany tez czesto wyjezdza i go nie ma, a ja tak tesknie...wiecie co jest najgorsze? To, ze noce sa takie samotne Ja jestem taki maly pieszczoszek i uwielbiam sie wtulac w mojego misia...a tu go nie ma. Niom, ale za to jak przyjedzie mnie wytula i wycaluje. DOstalam od niego ksywke "kleszczyk" za to, ze tak mocno sie go trzymam jak spimy haha
Też zawsze miałam słabosc do mundurowych, ta ich siła męskośc i wogóle ehh.
Dzięęęki...
faktycznie mundur kojarzy sie kobietom z meskoscia, sila , odwaga i bezpieczenstwem.... wielu panom dodaje uroku.... niestety to czesto tylko "opakowanie" wprawdzie sama wybieram sie na kurs oficerski (obecnie studiuje lotnictwo) ,ale mezczyzni - wojskowi nie budza mojej sympatii. Mojemu M uszy czasem wiedna od moich opinii , komentarzy i zlosliwych uwag na temat jego grupy zawodowej i tak Go podziwiam....bo pomimo wszystko potrafi byc normalnym facetem i smiac sie z siebie. Oczywiscie ma pewne zapedy pt."zachowania rzadzace" ,ktore mnie czasem irytuja...., ale powoli uczy sie ,ze na pewne rzeczy nie moze sobie pozwolic . Dodam moze jeszcze ,ze z racji wykonywanego zawodu nie zyskal na starcie milosci mego tatusia - gdyz ten od razu zaszufladkowal Go do proznej grupy zabawowych oficerow czychajacych na cnote mlodych i naiwnych dziewczyn
Wspolczuje paniom, ktore zostaly zranione przez panow z WP , ale to nie profesja a raczej charakter decyduja o tym , jakim ON jest czlowiekiem... Bedzie dobrze Moje Panie ;*
Piękne jest to co mówisz:czarna22. Podziwiam Twoją postawę. Ale podoba mi się to:) Mi to od zawsze podobali się mundurowi:) Ale wizja tego, że mogłabym mieć kogoś kto ciągle wyjeżdża i wyjeżdża to same wiecie..... Na szczęście u mnie w szkole dużo takich więc może mi trochę przejdzie:) he he
Ja jestem z żołnierzem choć wiele lat mówiłam że nigdy nie będe z wojskowym a tu prosze stuknęły trzy latka!!! Życie z takim facetem jest ciężkie bo i charakter ma ciężki, mój facet jest obecnie na misji w Bośni i jest mi cholernie ciężko ale coraz bardziej mam wrażenie że to wszystko sie rozpada. Już jedną misję przeżyłam czekałam rok czasu czekając aż wróci z Syrii i dotrwałam bez żadnej zdrady bez patrzenia na innych facetów...kocham go strasznie ale już teraz jedna pani oficer mnie zdenerwowala bo twierdzil ze nie ma tam zadnych ladnych młodych kobiet a tu prosze na NK obejzala go Pani X Zwana dalej pani oficer i napisala wejdz na skypa...on wypiera sie ze jej nie zna ze raz ja widzial na stołówce i to wszystko oczywiście w to nie wierzę ale kocham go. Oczywiście pierwsze co weszlam na jego skypa by z ową pania oficer porozmawiac tzn nagadać!!!! Pani oficer od razu usunęła swoja Nk. Życie kobiety żołnierza jest okropne jesteśmy narażone na wieczne wyjazdy, misje, szkolenia itp ale nie tylko takze na zdrady...ciężko jest wytrzymac te wyjazdy bo facet potzebny jest tez na miejscu! A jeżeli chodzi o misje to i mózgi siadaja im mojemu siada i robi sie prawdziwym "trepem"...a ja go kocham!!!
...niestety znaczna czesc wojskowych i innych sluzbistow ma zawyzone mniemanie o swojej osobie. sadza ,ze mundurowi zadna sie nie oprze... osobiscie nie cierpie dziewczyn typu "spacerowiczki" , ktore robia ogromne ilosci kilometrow pod jednostka byleby tylko jakis "żabiak" do nich zagadal, zabral na dyskoteke...i... khm... i zdarza sie tak ,ze czasem pan z ciastkarni jest bardziej meski od nie jednego wojaka osobiscie przez za meskiego uwazam faceta, ktory ma swoje zdanie, potrafi cos pomajsterkowac SZANUJE kobiete i daje poczucie bezpieczenstwa...
Czesc dziewczyny!Ja tez byłam rok czasu z zołnierzem,na poczatku broniłam sie przed ta znajomoscia,jakos nie ciagneło mnie do mundurowych,jadnak tak sie starał,ze uległam,okres z którym z nim byłam był cudowny czułam sie przy nim przeszczesliwa,czułam sie przy nim prawdziwa kobieta,był ode mnie o 8 lat starszy,dawał mi poczucie bezpieczenstwa,lubiłam jak opowiadał o swojej pracy...zwiazek,ktory zapowiadał sie powznie bezsensownie sie zakonczył Cierpiałam i nadal cierpie.Od momentu kiedy sie rozstalismy nie potrafie otworzyc sie na nowy zwiazek,a mineło juz sporo czasu odkad nie jestesmy razem.
Ja z moim exem znalismy sie 7 lat, caly czas sie w sobie kochalismy, po jakims czasie zaczelismy byc razem. I rozstalismy sie wlasnie zaraz PO tym, jak postanowil byc zolniezem. Uwazam ze wojsko wypiera ludzi z emocji. Staja sie jak maszyny. Nie podoba mi sie to.
A jesli chodzi o sam mundur, to wrecz go nienawidze. Pamietam jak na pierwszej przepustce poszlam go zobaczyc i przytulilam sie do niego i pachnial jak.. nic. Jak brud, jak chemia. Nieprzyjemny material. I lysa glowa.
Az mi sie cos robi w srodku jak o tym znowu mysle.
18 2012-08-09 11:16:27 Ostatnio edytowany przez aggy (2012-08-09 11:17:16)
moj maz zrezygnowal dla mnie i dla naszej rodziny z kariery zawodowego zolnierza w stopniu majora. odszedl do pracy za biurkiem, do codziennego przesiadywania w jednym miejscu i widzialam jak bardzo ciezko mu bylo na poczatku. na szczescie ma wszystko to co chcial ma kochana kobiete, za pare dni urodzi mu sie dzieciatko i widze, ze krawat i siedzenie za biurkiem przestaly mu przeszkadzac. staly sie wrecz na reke i choc czasem lubi sobie powspominac stare czasy to juz nie chcialby wrocic do tego co bylo. Moj maz nie jest Polakiem i na wlasnej skorze przezyl wojne w swoim kraju wiec jego sluzba to nie byly tylko poligony czy jakies misje pokojowe. Potem po wojnie byl moment spokoju a potem znow niebezpieczna praca. Nigdy nie umialabym stworzyc wspolnego domu z kims, kto jest daleko. Wspolczuje kazdej zonie zolnierza.
____________________________________________________
Wieczne Miasto BG
Ach dziewczyny. Wiecie o czym piszecie. Mój mąż tak samo wysoki, wysportowany, przystojny. Od dziecka marzył o OSŻW a on gdy cokolwiek zaczynał zawsze kończył. Gdy już się dostał wyprali z niego emocje, uczucia i sumienie. Potem nagle rzucił wszystko. Teraz nic poza jego dzieckiem go nie obchodzi(opisałam sprawę jaśniej w innym temacie). Jest świetnym ojcem ale nie mężem. Nie popełniajcie naszych błędów. Żołnierz nigdy nie będzie dobrym mężem, prędzej czy później się o tym przekonacie.
Ach dziewczyny. Wiecie o czym piszecie. Mój mąż tak samo wysoki, wysportowany, przystojny. Od dziecka marzył o OSŻW a on gdy cokolwiek zaczynał zawsze kończył. Gdy już się dostał wyprali z niego emocje, uczucia i sumienie. Potem nagle rzucił wszystko. Teraz nic poza jego dzieckiem go nie obchodzi(opisałam sprawę jaśniej w innym temacie). Jest świetnym ojcem ale nie mężem. Nie popełniajcie naszych błędów. Żołnierz nigdy nie będzie dobrym mężem, prędzej czy później się o tym przekonacie.
tak oczywiscie czytalam twoje posty i nie rozumiem czemu swoja gorycza sprowadzasz wszystkich do jednego worka? Moj maz na wlasnej skorze przezyl wojne, zgineli mu rodzice, pierwsza zona z dzieckiem i po tym wszystkim dal sobie rade. Podniosl sie, nie jest wyzuty z uczuc. Jest fantastycznym czlowiekiem choc z trudnym charakterem i przyzwyczajeniami. Jest mi przykro Magdzia ze tak sprawy potoczyly sie z Twoim facetem ale to nie znaczy, ze moj czy inny taki bedzie. Moj ojciec jest po szkole wojskowej i tez dosc dlugo byl mundurowym. Jest czulym i kochanym ojcem i mezem i bzdury gada ten, ktory mowi, ze kazdy jest taki sam. Nie bronie ale potwierdzam, ze normalne przypadki istnieja.
_____________________________________________________
Wieczne Miasto BG
Wojsko potrafi wypaczyć...to fakt. Ja też jakoś zawsze stałam za tym, że nie potrafią być dobrymi mężami... ehh ale ten mundur zawsze miałam do tego jakąś słabość
Wszystko zależy od człowieka... Można spotkać wartościowego żołnierza a można i cywila surw***na Patrzymy na CZYNY a nie słowa...i mundur
Ach dziewczyny. Wiecie o czym piszecie. Mój mąż tak samo wysoki, wysportowany, przystojny. Od dziecka marzył o OSŻW a on gdy cokolwiek zaczynał zawsze kończył. Gdy już się dostał wyprali z niego emocje, uczucia i sumienie. Potem nagle rzucił wszystko. Teraz nic poza jego dzieckiem go nie obchodzi(opisałam sprawę jaśniej w innym temacie). Jest świetnym ojcem ale nie mężem. Nie popełniajcie naszych błędów. Żołnierz nigdy nie będzie dobrym mężem, prędzej czy później się o tym przekonacie.
Jak mógł marzyć o OSŻW, skoro pierwsze Oddziały Specjalne Żandarmerii Wojskowej sformowano w 2004 roku? Obecnie te same oddziały albo już zostały zlikwidowane, albo są restrukturyzowane (dość mocno z tego co wiem). Coś się to kupy nie trzyma, a widzę jakąś złość na mundurowych....
Znam wielu fantastycznych ludzi, którzy wiele lat spędzili w wojsku (nie tylko w polskim). Nie ładowałbym wszystkich do jednego worka...
Dołączam do grona żon żołnierzy. Mój małżonek był na 2 misjach, pierwszą zaliczył jeszcze za czasów naszego narzeczeństwa, a drugą w ubiegłym roku. Po ślubie jesteśmy już 7 lat i mamy dwójkę dzieci. Ten drugi jego wyjazd był dla niego bardziej męczący, bo był z dala nie tylko ode mnie, ale i od dzieci. Mi natomiast było obie misje ciężko przeżyć, choć przy dwójce dzieci przynajmniej nie miałam czasu, żeby non stop oglądać tv i wszystkie wiadomości. Jednak wszystko wszystkim, mam kochanego męża, jak również jest on kochającym ojcem. Nie mogę mu zarzucić, żeby misje czy samo wojsko go zmieniło! Choć prawda jest też taka że jak już w ogóle poznałam swojego męża, to on już był w wojsku i nie bardzo wiem, jaki był przed. Ale nie zamieniłabym swojego męża, na żadnego innego faceta!
magdzia napisał/a:Ach dziewczyny. Wiecie o czym piszecie. Mój mąż tak samo wysoki, wysportowany, przystojny. Od dziecka marzył o OSŻW a on gdy cokolwiek zaczynał zawsze kończył. Gdy już się dostał wyprali z niego emocje, uczucia i sumienie. Potem nagle rzucił wszystko. Teraz nic poza jego dzieckiem go nie obchodzi(opisałam sprawę jaśniej w innym temacie). Jest świetnym ojcem ale nie mężem. Nie popełniajcie naszych błędów. Żołnierz nigdy nie będzie dobrym mężem, prędzej czy później się o tym przekonacie.
Jak mógł marzyć o OSŻW, skoro pierwsze Oddziały Specjalne Żandarmerii Wojskowej sformowano w 2004 roku? Obecnie te same oddziały albo już zostały zlikwidowane, albo są restrukturyzowane (dość mocno z tego co wiem). Coś się to kupy nie trzyma, a widzę jakąś złość na mundurowych....
Znam wielu fantastycznych ludzi, którzy wiele lat spędzili w wojsku (nie tylko w polskim). Nie ładowałbym wszystkich do jednego worka...
O jej. Poprostu się na tym nie znam no. Od dziecka znaczy poprostu tyle co BARDZO DŁUGO i faktycznie nie powinnam przywoływać konkretów(skoro się nie znam prawda?). Poprostu zawsze chciał być żołnierzem i zawsze chciał pracować wśród najlepszych. A z tego co mi dawno dawno temu opowiadał(teraz to ze mną nie rozmawia) Żandarmeria to nie wojsko. Służba w Żandarmerii ma charakter bardziej "policyjny", ale podobno unitarka praktycznie się nie różni.
Ja mam mężczyznę żołnierza zawodowego !;)
O jest cudownie kochany o troskliwy ..no ale na poligonie niestety ..:/ jeszcze 3 tygodnie i znów razem , ale do tego czasu czekają mnie samotne noce..:(
Mój żołnierz należy do spokojny i poukładanych mężczyzn jestem z nim już 4 lata może nie długo się zaręczymy i nie widzę żeby się zmieniał.
Jedyne co mnie wkurza to jego wyjazdy ...i to że nie lubi tam jeździć i przed wyjazdem zawsze jest strasznie smutny i zawsze się tak do mnie tuli...i widzę w jego oczach że jest mu źle , że wolał by zostać tu ze mną . On strasznie przeżywa to jak ja sobie tu sama dam biedna radę hehe bez niego .;) , no ale te jego wyjazdy często są ok wiadomo że rozłąka robi swoje zbliża ludzi itd..i wiem że warto czekać ten miesiąc żeby się znów wtulić w jego silne ramiona
ja niestety jestem przypadkiem kiedy związek z żołnierzem nie wyszedł. Nie kategoryzuje ale wiele się od niego nasłuchałam jak żołnierze zdradzają swoje kobiety, narzeczone i żony. Za mundurem panny sznurem i oni na tym bazują, każdy podbój jest dla nich ważny. U mnie sytuacja była taka, że niby starał się o miejsce w jednostce w pobliżu mojego miejsca zamieszkania ale bardzo opornie bo tam mieszkał sobie z koleżankami bo tak było niby taniej ale z jedną się bardziej związał...
Po swoim przykładzie mogę odradzić, poza tym jestem zrażona do żołnierzy po słuchaniu jego opowieści i oceniając jego zachowanie ale każdy dokonuje swoich wyborów pozdrawiam i powodzenia
Cześć,
Jestem żoną żołnierza od ponad 4 lat. Wcześniej mieszkaliśmy ze sobą przed ślubem więc tak naprawdę ślub to była dla nas formalność. Wiem jak ciężko jest znosić rozłąki ale nie dramatyzujcie - taką mają pracę. Każda z nas musi się z tym liczyć że szkolenia, poligony to ich praca, choć czasem mogą się z nich wymigać (np. L4).
Wielu z nich (tak jak mój mąż) mogą być kochającymi i wiernymi. Wiem bo mój mąż nie przepada za alkoholem - za dużo miał go w domu, dlatego stara się unikać takiego towarzystwa. Mieliśmy okazję dostać mieszkanie na osiedlu wojskowym ale nie zdecydowaliśmy się - bo po pierwsze koledzy z pracy często mieliby okazję żeby wyciągnąć męża na piwko a po drugie w takim miejscu to osiedle że każde z nas miało by problem z dojazdem do pracy.
Na dobre nam to wyszło a zamiast mieszkania z WAMu to dostajemy dodatek mieszkaniowy i możemy wynajmować mieszkanie gdzie nam się podoba.
Po urodzeniu dziecka wróciłam do pracy a dziecko do żłobka. Ale ciężko było pogodzić to wszystko kiedy mąż wyjechał na poligon. Doszło do tego że zrezygnowałam z pracy i utrzymujemy się z wojskowej pensji.
Dobrze się złożyło bo dzieci w żłobku ciągle chorują i ciągle któreś z nas musiało być na L4. Tak to ja zajmuje się domem a mąż praca. Czasem jest mi ciężko ale dobro dziecka jest ważniejsze niż kasa. Całe szczęście mam ogromne wsparcie w mężu który bardzo mi pomaga.
W obecnej sytuacji jestem znów sama (nie licząc mojego małego mężczyzny ). Mąż dostał się na szkołę podoficerską jakieś 500km od nas więc widujemy się w weekendy (co tydzień lub 2). Zepsuło nam to wakacje bo wykupiliśmy sobie 10 dni wczasów nad morzem a po 3 mąż dostał telefon że ma się stawić natychmiast na jednostce. Dylemat bo z jednej strony kasy nam nie zwrócą a z drugiej szkoda żeby przez nas zrezygnował ze szkoły. W efekcie zostałam sama z dzieckiem na wakacjach a mąż wrócił było mi przykro bo miały to być nasze pierwsze rodzinne wakacje ale taka okazja ze szkółką mogła by mu się już nie przytrafić.
Teraz już mija 3 miesiąc kiedy jest na szkole. Jakoś mi leci i nie narzekam. Nauczyłam się żyć bez niego w końcu to tylko pół roku rozłaki a potem wszytko wróci do normy.
Piszecie tu o tym że boicie się zdrad... owszem bardzo często się to zdarza zwłaszcza kiedy są daleko od dziewczyn czy żon ale wina leży po obu stronach. Może warto zastanowić się dlaczego to robią? Kolega mojego męża ma żonę i dwójkę dzieci. Zdarzyło się że chodził na imprezy, ściągał na szybko w łazience obrączkę żeby się nie wydało ze jest żonaty i imprezował z dziewczynami bo wychodzi z założenia że zdrada powyżej 100km to nie zdrada tylko "chwilowe spuszczenie z krzyża". Przy czym dodam że nie bardzo mu się z żoną układa i juz raz myślał o rozwodzie...
Dlatego wydaje mi się że problemy w domu i małżeństwie skłaniają facetów do zdrady.
Głównym problemem żołnierzy jest też alkohol. Nie lodźcie się że jeżeli wasz facet pije i imprezuje przed ślubem to później się to zmieni - może być jeszcze gorzej. Znam takich którzy nawet jednego dnia nie wytrzymają żeby się czegoś mocniejszego nie napić. A okazji na szkoleniach czy poligonach mają wiele... Zaczynając wspólne życie z taką osobą podejmujecie ogromne ryzyko...
Jeszcze chciałam poruszyć temat wyjazdów na misję. Przeżyłam to bo przed zakończeniem kontraktu mąż musiał pojechać bo bał się że jeżeli tego nie zrobi nie podpiszą z nim następnego. To było przed naszym ślubem. Było mi ciężko przez pierwszy tydzień od kiedy wyjechał. Ale dzwonił codziennie, niemal codziennie był na skype wiec byliśmy w ciągłym kontakcie poza tym miałam pracę, zapisałam się na prawo jazdy więc szybko mi zleciał ten czas. Po jego powrocie na który też czekałam z utęsknieniem wyjechaliśmy na dłuższy urlop i dzięki temu mógł się wyciszyć i przystosować się na nowo do życia w naszym kraju. Misja nie wpłynęła na niego jakoś szczególnie na jego psychikę więc bardzo szybko doszedł do siebie. Teraz mając okazję do kolejnego wyjazdów do afganu stara się z nich wymigiwać bo mając już swoją kochającą rodzinę nie jest dla faceta łatwo zostawić to wszystko na tak długo. Wiem jak ciężko znoszą to jego koledzy którzy zostawiają żony z 2 czy 3 dzieci ale niejednokrotnie oni jadą tam dla kasy żeby mieć w końcu dla swojej rodziny własny kąt... Poza tym wiem też jak ich zony ciężko to znoszą bo mają wszystko na swojej głowie. Nie zazdroszczę i życzę wszystkim znajdującym się w takiej sytuacji dużo wytrwałości i sił. Bo pogodzenie codziennych obowiązków ze stresem czy z mężem wszystko ok jest naprawdę ciężkie. I ciągłe czekanie na ten tylko 3 minutowy telefon...
Podsumowując mam jedną radę - nie traktujcie żołnierzy jak pijaków i zdrajców. Tacy się mogą zdarzyć i wśród prawników, lekarzy czy innych grup społecznych. Wszystko zależy od charakteru i osobowości danego człowieka.
A życie z żołnierzem wcale nie różni się od innych. To tylko ich praca po której wracają do domu i normalnie żyją. A ich wyjazdy są chwilowe i są dla nich koniecznością wynikającą z wykonywanego zawodu. Zresztą jak się trafi 2x do roku jakiś poligon to chyba nie jest jakaś tragedia? Gorzej jest przed wyjazdem na misję bo wtedy poligony i szkolenia są dłuższe i częstsze. Głowa do góry i nie dramatyzujcie
Witam wszystkie forumowiczki, mieszkam w irlandii i spotykalam sie niedawno jakies klka miesiecy temu z podoficerem -irlandczykiem, facet byl swietny we wszystkich sferach i nawet jak na zolnierza byl spokojny ale bardzo zdystansowany emocjonalnie,mialam wrazenie jakby dzielil go jakis mor sztywnosci .nie okazywal wladzy to ja w sumie mu mowilam co ma robic jak byslimy sami. niestety jakis czas temu oglosil mi ze wyjezdza na misje do syrii wiec sie rozstalismy - z tego wzgledu ze nie znalismy sie zbyt dlugo aby dojsc do wniosku ze mozemy to kontynuowac na odleglosc przez nastepne 9 miesiecy,potem przez chwile pisalismy do siebie ale kontakt sie urwal, ostatnim razem jak pisalismy to on stwierdzil ze chcialby sie ze mna spotkac jak wroci ale zdaje sobie sprawe ze bardzo duzo moze sie zmienic w zyciu. mam lekki dylemat bo niedawno poznalam jednego chlopaka okazalo sie ze jest tez zolnierzem i nogi mi sie ugiely jak mi powiedzial ze stacjonuje w tej samej jednostce co ten podoficer wczesniej zanim wyjechal na misje, (jak mi powiedzial nazwe tego miejsca), i od razu tamten zaczal mi sie przypominac, ten nowy jest sympatyczny, troche niesmialy i tez ma jakis ten specyficzny emocjonalny dystans -moze to jest normalne wsrod ludzi pracujacych w tym zawpdzie? nie wiem, z tym nowym juz przezylam kilkudniowe rozstania typu na cale 3, 4 dni bez zadnego kontaktu bo musial jechac ze swoja jednostka na poligon czy jakies szkolenia,wiec nie bylo tak zle, w sumie to rozstnie wychodzi na pozytywne na kilka dni inna sprawa sa osoby zamezne tez, wtedy nie ma sie wyboru i trzeba czekac, jak jest swierza sprawa o latwiej jest odpusciczwiazek, jak jestes zona zolnierza to wiesz na co sie zgadzasz, zolnierz to zawod w ktorym z gory wiadomo ze beda wyjazdy, misje, delegacje itp, tak samo jak pilot ktory moze zniknac na kilka dni z zycia, czlowieka nie ocenia sie tez po zawodzie ktory wykonuje, pozdrawiam cieplo,
Witam
Jestem żoną żołnierza. Mój niedługo wyjeżdża na szkółkę podoficerską. Wiem, że jest to konieczne żeby utrzymał się w pracy ale ja mam milion obaw. Mąż niestety nie jest osobą zupełnie godną zaufania. Nie będę wdawać się w szczegóły co dokladnie na to wpłynęło. Tak czy siak on niedługo wyjedzie a ja boję się, że wtedy wydarzy się coś złego. Nie wiem co się dzieje na takich szkółkach, jak wygląda tam życie, daleko od domu gdzie można robić co dusza zapragnie a żona i tak się nie dowie. Boję się że mąż popłynie i po prostu znajdzie sobie tam kogos, na raz albo na dłużej. Wiadomo jak jest poza domem,wystarczy troche swobody, alkoholu i tyle... Nie wiem jak sobie z tym poradzić, kocham go ale wiem,że w pełni ufać nie mogę... Czy mąż której z Was przeszedł taką szkółkę i wie jak to tam wygląda? Pozdrawiam
doradźcie:
syt. następująca od jakiegoś czasu byłam sama bo nie mogłam nikogo poznać, zawsze broniłam się przed związkami na odległość twierdząc że w ten sposób nie można zbudować jakiekolwiek relacji. I poznałam żołnierza na poczatku podeszłam do tego tematu jak do chwilowej facynacji, w sensie ze pomyślałam sobie a czemu nie przez chwilę aż poczułam wszystko wiecie o czym mówię? W tej chwili jest w jednostce oddalonej o 140 km więc mimo, ze nie widujemy się na tyg. weekendy mogliśmy spędzać razem, jednak nawet to ze wyjeżdżał w nd przygnębiało mnie. Wiecie w nd smutek (dlaczego?), w pon myśl dam radę, we wt - zaraz się skończy, w śr. - teknię, w czw - jutro pt, w pt - to dziś. Czy ze mną wszystko dobrze? Dodam że nie mam 20 lat ;( teraz okazało się że będzie przeniesiony na jednostkę 400 km ode mnie nie wiem co robić, naprawdę nie wiem czy uważacie że to jest do przebrnięcia ? wykańcza mnie to psychicznie, cierpię jak nigdy dotąd, mimo że mam świetną pracę, pasje, hobby znajomych chudnę, chodzę smutna
powiedzcie czy doświadczacie czegoś podobnego ?
Jestem świeżutko po rozstaniu z żołnierzem zawodowym....nasza znajomość trwała 7 m-cy.....czułam się szczęśliwa....zawsze pociągali mnie "mundurowi" sama pracuję w służbach mundurowych, ale w innej branży.....było cudownie nic nie zapowiadało.....tego przeszywającego serce rozstania, kiedy usłyszałam głos w słuchawce, że to już koniec....że się jeszcze nie odblokował po ostatnim rozstaniu i nic nie może mi dać więcej z siebie i nie chce mnie ranić....do ostatniego dnia wydzwaniał martwił się, i w niedziele rano stwierdził, że to już koniec nic z tego nie rozumiem, od tamtej pory minęło 4 dni, a ja umieram z bólu i nie umiem sobie m-ca znaleźć.....zakochałam się w jego pracy, tym, że do mnie przyjeżdżał w weekendy, kiedy nie miał służby, zasypiałam w jego ramionach szczęśliwa.....spokojna....był o wiele wyższy ode mnie....mogłam się schować w jego ramionach....lubiłam kiedy opowiadał o pracy.....i kiedy widziałam go w mundurze......byłam oddaną kobietą....wydawało mi się, że takiej potrzebował.....ale chyba za bardzo się starałam.......chodzi mi po głowie jeszcze jedna myśl....na naszej klasie....gdy się wygłupialiśmy....wśród osób, które przeglądały mój profil zauważył panią oficer ze swojej jednostki...trochę mnie to zakłuło, ale on to zbagatelizował....żartował tylko, że koledzy mówili mu że się jej podoba.......i po tygodniu od tego zdarzenia nie jesteśmy już razem......mówił przez telefon, że odchodzi bo narazie chce być sam.....muszę się gdzieś wypisać bo mi głowę rozsadzi....pocieszcie jakoś....
Ja to usłyszałam po 3 latach znajomości i 2 latach małżeństwa .... luzzzzzzzzz....tylko odszedł do 15 lat starszej .... Bierz nogi za pas i uciekaj kiedy jeszcze masz sprawę niezagmatwaną
Zona i córka wojskowego ....
Cześć,
Jestem żoną żołnierza od ponad 4 lat. Wcześniej mieszkaliśmy ze sobą przed ślubem więc tak naprawdę ślub to była dla nas formalność. Wiem jak ciężko jest znosić rozłąki ale nie dramatyzujcie - taką mają pracę. Każda z nas musi się z tym liczyć że szkolenia, poligony to ich praca, choć czasem mogą się z nich wymigać (np. L4).
Wielu z nich (tak jak mój mąż) mogą być kochającymi i wiernymi. Wiem bo mój mąż nie przepada za alkoholem - za dużo miał go w domu, dlatego stara się unikać takiego towarzystwa. Mieliśmy okazję dostać mieszkanie na osiedlu wojskowym ale nie zdecydowaliśmy się - bo po pierwsze koledzy z pracy często mieliby okazję żeby wyciągnąć męża na piwko a po drugie w takim miejscu to osiedle że każde z nas miało by problem z dojazdem do pracy.
Na dobre nam to wyszło a zamiast mieszkania z WAMu to dostajemy dodatek mieszkaniowy i możemy wynajmować mieszkanie gdzie nam się podoba.
Po urodzeniu dziecka wróciłam do pracy a dziecko do żłobka. Ale ciężko było pogodzić to wszystko kiedy mąż wyjechał na poligon. Doszło do tego że zrezygnowałam z pracy i utrzymujemy się z wojskowej pensji.
Dobrze się złożyło bo dzieci w żłobku ciągle chorują i ciągle któreś z nas musiało być na L4. Tak to ja zajmuje się domem a mąż praca. Czasem jest mi ciężko ale dobro dziecka jest ważniejsze niż kasa. Całe szczęście mam ogromne wsparcie w mężu który bardzo mi pomaga.
W obecnej sytuacji jestem znów sama (nie licząc mojego małego mężczyzny ). Mąż dostał się na szkołę podoficerską jakieś 500km od nas więc widujemy się w weekendy (co tydzień lub 2). Zepsuło nam to wakacje bo wykupiliśmy sobie 10 dni wczasów nad morzem a po 3 mąż dostał telefon że ma się stawić natychmiast na jednostce. Dylemat bo z jednej strony kasy nam nie zwrócą a z drugiej szkoda żeby przez nas zrezygnował ze szkoły. W efekcie zostałam sama z dzieckiem na wakacjach a mąż wrócił było mi przykro bo miały to być nasze pierwsze rodzinne wakacje ale taka okazja ze szkółką mogła by mu się już nie przytrafić.
Teraz już mija 3 miesiąc kiedy jest na szkole. Jakoś mi leci i nie narzekam. Nauczyłam się żyć bez niego w końcu to tylko pół roku rozłaki a potem wszytko wróci do normy.Piszecie tu o tym że boicie się zdrad... owszem bardzo często się to zdarza zwłaszcza kiedy są daleko od dziewczyn czy żon ale wina leży po obu stronach. Może warto zastanowić się dlaczego to robią? Kolega mojego męża ma żonę i dwójkę dzieci. Zdarzyło się że chodził na imprezy, ściągał na szybko w łazience obrączkę żeby się nie wydało ze jest żonaty i imprezował z dziewczynami bo wychodzi z założenia że zdrada powyżej 100km to nie zdrada tylko "chwilowe spuszczenie z krzyża". Przy czym dodam że nie bardzo mu się z żoną układa i juz raz myślał o rozwodzie...
Dlatego wydaje mi się że problemy w domu i małżeństwie skłaniają facetów do zdrady.Głównym problemem żołnierzy jest też alkohol. Nie lodźcie się że jeżeli wasz facet pije i imprezuje przed ślubem to później się to zmieni - może być jeszcze gorzej. Znam takich którzy nawet jednego dnia nie wytrzymają żeby się czegoś mocniejszego nie napić. A okazji na szkoleniach czy poligonach mają wiele... Zaczynając wspólne życie z taką osobą podejmujecie ogromne ryzyko...
Jeszcze chciałam poruszyć temat wyjazdów na misję. Przeżyłam to bo przed zakończeniem kontraktu mąż musiał pojechać bo bał się że jeżeli tego nie zrobi nie podpiszą z nim następnego. To było przed naszym ślubem. Było mi ciężko przez pierwszy tydzień od kiedy wyjechał. Ale dzwonił codziennie, niemal codziennie był na skype wiec byliśmy w ciągłym kontakcie poza tym miałam pracę, zapisałam się na prawo jazdy więc szybko mi zleciał ten czas. Po jego powrocie na który też czekałam z utęsknieniem wyjechaliśmy na dłuższy urlop i dzięki temu mógł się wyciszyć i przystosować się na nowo do życia w naszym kraju. Misja nie wpłynęła na niego jakoś szczególnie na jego psychikę więc bardzo szybko doszedł do siebie. Teraz mając okazję do kolejnego wyjazdów do afganu stara się z nich wymigiwać bo mając już swoją kochającą rodzinę nie jest dla faceta łatwo zostawić to wszystko na tak długo. Wiem jak ciężko znoszą to jego koledzy którzy zostawiają żony z 2 czy 3 dzieci ale niejednokrotnie oni jadą tam dla kasy żeby mieć w końcu dla swojej rodziny własny kąt... Poza tym wiem też jak ich zony ciężko to znoszą bo mają wszystko na swojej głowie. Nie zazdroszczę i życzę wszystkim znajdującym się w takiej sytuacji dużo wytrwałości i sił. Bo pogodzenie codziennych obowiązków ze stresem czy z mężem wszystko ok jest naprawdę ciężkie. I ciągłe czekanie na ten tylko 3 minutowy telefon...
Podsumowując mam jedną radę - nie traktujcie żołnierzy jak pijaków i zdrajców. Tacy się mogą zdarzyć i wśród prawników, lekarzy czy innych grup społecznych. Wszystko zależy od charakteru i osobowości danego człowieka.
A życie z żołnierzem wcale nie różni się od innych. To tylko ich praca po której wracają do domu i normalnie żyją. A ich wyjazdy są chwilowe i są dla nich koniecznością wynikającą z wykonywanego zawodu. Zresztą jak się trafi 2x do roku jakiś poligon to chyba nie jest jakaś tragedia? Gorzej jest przed wyjazdem na misję bo wtedy poligony i szkolenia są dłuższe i częstsze. Głowa do góry i nie dramatyzujcie
Sorry ale trep to trep .
Mój ojciec zdradzał ( trep), mój maż zdradzał ( trep) , koledzy męża zdradzają ( trepy )... albo mam wyjątkowego pecha albo Ty wyjątkowe szczęście.
Zgadzam się TREP TO TREP. I nie ucieknie od tego. Byłam z żołnierzem 1,5 roku. Cud, miód i płynące mleko. Tylko, że jego poligony i służbowe wyjazdy okazały się wyjazdami do żony. Oczywiście nie miałam o niej pojęcia. 1,5 roku zmarnowane. Dzisiejsi żołnierze nie wyznają zasady Bóg, honor, ojczyzna, chociaż lubią sobie poprawić nią PR. Ehhh...
Zgadzam się TREP TO TREP. I nie ucieknie od tego. Byłam z żołnierzem 1,5 roku. Cud, miód i płynące mleko. Tylko, że jego poligony i służbowe wyjazdy okazały się wyjazdami do żony. Oczywiście nie miałam o niej pojęcia. 1,5 roku zmarnowane. Dzisiejsi żołnierze nie wyznają zasady Bóg, honor, ojczyzna, chociaż lubią sobie poprawić nią PR. Ehhh...
Jak się przez całe życie wykonuje rozkazy zamiast myśleć to ciężko od nich wymagać inteligencji za dużej . Zaraz mnie zlinczują tu - nie mówię o wszystkich ale o 98 %
Ale wy głupoty piszecie. Jak facet chce zdradzić to zdradzi,bez względu na to czy jest żołnierzem czy nie. W mojej poprzedniej pracy miałam około 20 facetów, tylko jeden nie zdradzal żony. Nie byli to wojskowi . W mojej obecnej pracy facetów jest 60. Zdecydowana większość zdradza zony a żaden z nich nie jest wojskowym. Więc co to w ogóle za zasadą, że żołnierz zdradza? Niestety mamy takie czasy jakie mamy i ludzie się zdradzają, bez względu na wykonywany zawód.
Ale wy głupoty piszecie. Jak facet chce zdradzić to zdradzi,bez względu na to czy jest żołnierzem czy nie. W mojej poprzedniej pracy miałam około 20 facetów, tylko jeden nie zdradzal żony. Nie byli to wojskowi . W mojej obecnej pracy facetów jest 60. Zdecydowana większość zdradza zony a żaden z nich nie jest wojskowym. Więc co to w ogóle za zasadą, że żołnierz zdradza? Niestety mamy takie czasy jakie mamy i ludzie się zdradzają, bez względu na wykonywany zawód.
Głupotą nie można nazywać doświadczenia .
Więc informatycy też zdradzają, bo takie mam doświadczenie. Glupota
Ale wy głupoty piszecie. Jak facet chce zdradzić to zdradzi,bez względu na to czy jest żołnierzem czy nie. W mojej poprzedniej pracy miałam około 20 facetów, tylko jeden nie zdradzal żony. Nie byli to wojskowi . W mojej obecnej pracy facetów jest 60. Zdecydowana większość zdradza zony a żaden z nich nie jest wojskowym. Więc co to w ogóle za zasadą, że żołnierz zdradza? Niestety mamy takie czasy jakie mamy i ludzie się zdradzają, bez względu na wykonywany zawód.
Co to za zawód? Jakoś trudno mi w to uwierzyć, aby tyle ludzi zdradzało...
samotnax4 napisał/a:Ale wy głupoty piszecie. Jak facet chce zdradzić to zdradzi,bez względu na to czy jest żołnierzem czy nie. W mojej poprzedniej pracy miałam około 20 facetów, tylko jeden nie zdradzal żony. Nie byli to wojskowi . W mojej obecnej pracy facetów jest 60. Zdecydowana większość zdradza zony a żaden z nich nie jest wojskowym. Więc co to w ogóle za zasadą, że żołnierz zdradza? Niestety mamy takie czasy jakie mamy i ludzie się zdradzają, bez względu na wykonywany zawód.
Co to za zawód? Jakoś trudno mi w to uwierzyć, aby tyle ludzi zdradzało...
. Niestety tak jest. A są to zawody uważane za typowo męskie, chociaż ja je wykonuje:)
Nie możesz konkretnie powiedzieć?
Nie ma co generalizować że wszyscy wojskowi zdradzają. Owszem zdarzają się przypadki, może nawet częściej niż w innych zawodach, ale nie ma co zwalać winy na specyfikę służby, to zależy tylko i wyłącznie od charakteru danego człowieka.
Ja zawsze uważałam że nie można generalizować ale po latach zgodzę się że żołnierze to specyficzna grupa ludzi, potocznie nazywana "trepami".
Dlaczego właśnie tak? Ja nie wiem.
Co do wojskowych,hmm po 20 latach mam inny obraz niż przed...
Nie wiem jaki jest Twój kawaler autorko, ja swego kochałam i może na tym zakończę...
Nie ma co generalizować że wszyscy wojskowi zdradzają. Owszem zdarzają się przypadki, może nawet częściej niż w innych zawodach, ale nie ma co zwalać winy na specyfikę służby, to zależy tylko i wyłącznie od charakteru danego człowieka.
Masz rację i na to wychodzi, że Panowie trafiający do wojska to nie takie złoto jak Panie myślą .
Mam 25 lat służby w MSW, też jestem oficerem starszym, pracuję w sztabie i wbrew opiniom kilku z Was nie jest, aż tak źle.
Żony nie zdradzam - podobnie czyni większość z moich kolegów. Nie dotyczy to jednak wielomiesięcznych kursów gdzie "dużo się dzieje", a dotyczy przede wszystkim niestety płci pięknej.
Tzw. trepowstwo zaniknęło wraz z zanikiem służby zasadniczej.
leo67 w pełni się z Tobą zgadzam
46 2015-10-18 14:35:28 Ostatnio edytowany przez Nektarynka53 (2015-10-18 14:35:52)
Mam 25 lat służby w MSW, też jestem oficerem starszym, pracuję w sztabie i wbrew opiniom kilku z Was nie jest, aż tak źle.
Żony nie zdradzam - podobnie czyni większość z moich kolegów. Nie dotyczy to jednak wielomiesięcznych kursów gdzie "dużo się dzieje", a dotyczy przede wszystkim niestety płci pięknej.
Tzw. trepowstwo zaniknęło wraz z zanikiem służby zasadniczej.
No cóż ja mając część rodziny w wojsku napiszę jedno - jak dla mnie szału nie ma. Chyba zależy kto i co wymaga od potencjalnego partnera . Ale oczywiście w każdym zawodzie znajdą się osoby godne uwagi, ale wojsko to dziwne miejsce gdzie występują skrajności częściej niż gdzie indziej. Hmm...
Nektarynka53 owszem zgodzę się, że to specyficzne środowisko. Jednak kobiety, które wiążą się z wojskowymi często tego nie rozumieją. Widzą to co chcą widzieć a później płacz, że on nie jest taki jakiego sobie wyobrażały. Życie to sztuka wyborów i każdy powinien wybierać to co najlepsze dla niego samego
Nektarynka53 owszem zgodzę się, że to specyficzne środowisko. Jednak kobiety, które wiążą się z wojskowymi często tego nie rozumieją. Widzą to co chcą widzieć a później płacz, że on nie jest taki jakiego sobie wyobrażały. Życie to sztuka wyborów i każdy powinien wybierać to co najlepsze dla niego samego
Dokładnie jest tak jak piszesz. Mi osobiście żołnierz kompletnie z powodu zawodu oraz usposobienia nie pasowałby na partnera na całe życie. Przy czym dla innej kobiety (np. silnej introwertyczki, mocno zapracowanej) byłby wręcz idealnym wyborem .