Moja historia? to nie tak, że facet zostawił mnie dla innej, nie tak, że mu się znudziłam i nie przestał mnie kochać, wciąż ma dla mnie uczucia, powód ? brak zrozumienia, porozumienia?nasilający w ciągu ostatnich tygodni, było bardzo dobrze przez parę dni, aż tu nagle pojawiał się konflikt, z mało ważnej, nieistotnej sprawy, kończący się kłótnią. Było coraz gorzej, nie wychodziły próby naprawy, gdy zerwał ze mną, po tygodniu poczułam, że tęsknota nie daje mi normalnie funkcjonować, związek ten był inny od poprzednich, mój mężczyzna to pierwszy w moim życiu facet, który o mnie dbał, rozumiał moje potrzeby, miał podobne poczucie humoru, wspaniale spędzaliśmy czas? kłótnie były zawsze, o bzdury.. ostatnio w jego życiu pojawiły się problemy zdrowotne bliskiej mu osoby, zrobił się strasznie nerwowy, nasze problemy zaczęły się pogłębiać, aż za którymś razem .. był koniec. Po tygodniu napisałam maila, z nadzieją, że tęsknota pozwoli nam wrócić, niestety .. odpisywał, ale jak zobaczył, że ja mam nadzieję, toprzestał, ja go nie naciskam, napisałam, że wciąż go kocham i że dajmy sobie czas, ale nie zamykajmy się na bycie razem? on nie chce.. twierdzi, że i tak się nie uda, bo kilka razy próbowaliśmy się porozumieć, niby to takie mądre i rozsądne z jego strony i wszyscy mi mówią, że skoro tak między nami było źle , to po co ? lepiej odczekać i otworzyć się na nowe, ? tylko, że ja mam za sobą kilka rozstań. Wcześniej życie potoczyło się dalej, teraz stanęło w miejscu ? dzwoniłam już do psychologa, muszę iść do lekarza, bo od tygodnia nie przespałam nocy, oczy mam szeroko otwarte, czuję ucisk w klatce piersiowej, nie mogę jeść, chciałabym go poczuć, ponieważ on zanim przestał odpisywać, oferował mi pomoc przy naprawie auta i coś tam jeszcze, mówił, że nadal mogę na niego liczyć, to ja natychmiast chce z tego skorzystać, żeby go zobaczyć, dotknąć, porozmawiać, nie chce go naciskać, niepokoić, być nachalną.. wiem jednak, że straciłam najważniejsza osobę w moim życiu i nie potrafię zrobić kolejnego kroku bez niej..
Czuję to samo = jestem w podobnej sytuacji tylko, że chodzi nie o chłopaka ale o męża. Było między nami wspaniale, ale moja matka jak trucizna zatruwała nasz związek, ja oczywiście tego nie widziałam, zawsze za nią obstawałam co męza na poczatku irytowało a później denerwowało, aż nie wytrzymał i odzedł. urodziło nam się dziecko i mimo to odszedł. Teraz po 2 miesiącach rozmawiamy, ale nie jest taki jak kiedys, nie chce wracać do mnie i dziecka. chyba jednak mnie tak bardzo nie kochał. A wdomu matka robi mi piekło, czepia się, mysli że ja dalej z nim jestem - co nie jest prawdą. bardzo chciałabym sie wyprowadzic, ale nie mam dokąd i nie poradze sobie sama z noworodkiem. Beznadziejna sytuacja. W glebi serca czekam na męża, jestem mu nawet wstanie wybaczyć to że nas zostawił zaraz po porodzie tylko żeby zabrał mnie z tego piekła bo oszaleję.
bardzo Ci współczuję angielka sytuacji, może mąż to przemyśli i wynajmiecie mieszkanie, aby wspólnie być, natomiast jeżeli chodzi Kaje, to ja jestem dopiero lub aż 3 tygodnie od rozstania/porzucenia, oszukana przez narzeczonego ( za kilka miesięcy ślub ), więc nie wiem jak Wam pomóc, bo sama niemiłosiernie cierpię. Mnie osobiście pomagają tabletki przepisane przez psychiatrę, a 10 listopada idę na spotkanie z psychologiem, sama nie dałabym rady, raz nawet wtargnęłam na swoje życie, połknęłam tabletki, ale moja mam po pożegnalnym telefonie ode mnie natychmiast wróciła do domu i nie połknęłam całości. Są takie dni, ze wolałabym umrzeć, ale zaraz przychodzi mi myśl, że na nim ( moim byłym ) nie zrobiłoby to wrażenia. Zostawiłabym Rodziców, kredyt. Ale ja już nie marzę, nie planuję. I tak z tego nic nie wychodziło. Myślałam, ze rok 2010 i 2011 będą przełomowe w moim życiu. A tu proszę będą dla mnie najgorsze. Trzymam się na oślep każdego dnia, rozpaczając bo byłym. Kochałam go całym sercem, a on mnie nie, choć tyle razy mi powtarzał, ze kocha. Teraz dla mnie to tylko puste, bez znaczenia słowa. Trzymajcie się Dziewczyny Cieplutko. Razem damy radę.
Angielka.. tak mi przykro, masz małe dziecko, które potrzebuje Ciepła obojga rodziców, a zwłaszcza matki spokojnej, wyciszonej i radosnej.. spróbuj może jeszcze porozmawiać z mężem, niech Was zabierze od matki, ja nie wierzę, że on nie tęskni do maleństwa i do Ciebie.. Twoja matka powinna zniknać z waszego życia, ona zniszczyła Ci rodzinę .. nie ma świadomości tego..
Carol ja idę do psychologa już jutro, nie zastanawiałam się za długo nad tą decyzją , idę prywatnie, choć z kasą będzie ciężko. Czuję się okropnie.. nie umiem złapać oddechu.. ręce mi się trzęsą , na oczy ledwo patrzę, nie mówiąc już o jedzeniu czegokolwiek.. co to za tabletki... mnie przydałyby się na sen, tylko, że ja prowadzę.. my nie planowalismy ślubu, ale oczywiście innej opcji nie brałam pod uwagę ..
musimy się wspierać, ja wiem z doświadczenia że forum pomaga , bardzo
Kaja w ciągu dnia biorę kilka tabletek Pramolanu, natomiast na noc biorę 1 tabletkę STILNOX, przepisze Ci lekarz pierwszego kontaktu. Mnie na razie pomagają, ale ogólnie to mam mega doła. A on żyję, świetnie się trzyma, imprezuje. Wszystko było mu na rękę, ze się rozstaliśmy. Ja bez niego nie umiem, nie potrafię żyć.
Bardzo dobry jest DEPRALIN ale tylko na receptę, po jakimś czasie znika napięcie i beznadzieja, mozna normalnie funkcjonować
Czuję to samo, jest fatalnie.. jestem niewyspana, rozbita, wpadam w płacz, trzęsą mi się ręce, schudłam... grunt usuwa mi się spod nóg...nie ma nic sensu
Wróciłam własnie od lekarza i zapisał mi ten sam lek Stilnox, tylko 10 tabletek, mówił, że podobno działa natychmiast, poza tym kazał brać magnez z wit B6, pogadał ze mną trochę, coś mi probował tłumaczyć, bo to mój taki lekarz od pieluch.. miły był, zawsze to dobre słowo. Wizytę u psycholga mam o 12 , nie wiem czy nie stchórzę... napisałam wczoraj do niego maila, co słychać, jak się czuje, co się wydarzyło.. krótko i zwięźle mi odpisał, wspominałam, że po tym jak w rozpaczy poprosiłam o to abysmy dali sobie na razie czas, a potem wrócili prezstał się odzywać, ale nie napisał nie.. nie wiem czy to dobrze, że robie sobie nadzieję, on jest bardzo dobry i może robi, to bo nie chce żebym cierpiała, chce mnie powoli od siebie odsunąć, oferują mi pomoc .... Na razie żyję nadzieją, piszę do niego , nie nachalnie, nie dzwonię i nie piszę sms, tylko maile... i modlę się.
Wiem, że on nie imprezuje, ma inne problemy i nimi zaprzątniętą głowę, nie wiem co bym zrobiła jak nagle on by poznał kogoś... gdyby rzucił się w wir zabaw (((
wspólczuję ci, to jest jeszcze smutniejsza historia od mojej, nagle wszystkie marzenia i plany się zawaliły, ktoś z kim planujesz życie, rodzinę, nie wiem czy w szale bym go nie utłukła na kwaśne jabłko , trzymaj się ..
Oj drogie Panie, przykro się to czyta, ale mam nadzieję, że nie znienawidzicie mężczyzn.
mogę wam napisać jako facet, że ja również cierpię, kobieta, z którą mam 4 letniego synka, kocham ją bardzo, dogadujemy się ale ona nie wie w którą stronę pójść. Po 4 latach zawieszenie ( nie mieliśmy ślubu, nie mieszkaliśmy razem to po części z mojej winy )
Poznała kogoś ( a ja zrozumiałem, że ją kocham, spóźniłem się trochę ), przedstawia mi go jako kolegę, kiedy na nich patrzyłem on przy niej zdystansowany w moim towarzystwie, ona kiedy próbowała gdzieś tam lekko położyć rękę na jego ramieniu, poczuła mój wzrok, spojrzała na mnie i od razu się do kolegi zdystansowała.
Boli strasznie, a szczególnie kiedy nasz synek zadaje pytania...
Dlatego Panie trzymajcie się, wszystko minie, ból też, postawcie sobie cele nie związane z partnerem jak już nie chce do was wrócić.
Mój cel to synek, niebawem już zamieszkam bardzo blisko niego i będę przy nim co dziennie i to mnie raduje -) oraz jak mi mówi, że mnie bardzo kocha.
Oj Macieju, dlaczego życie tak dziwnie się układa? jesteśmy za dobrzy - źle, za bardzo kochamy - źle, za bardzo wspieramy i pomagamy też źle, boję się wchodzić w jakieś nowe związki bo zakładam już na wstepie że skończy się to dla mnie źle i bedę znowu cierpieć, gdzie jest złoty srodek jak postepować aby być kochaną i kochać, aby być szanowaną i szanować, aby mieć oparcie i bezpieczeństwo? czy wszystko musi być z czasem tak bez sensu?
Myślę tak jak Maciej . Mam marzenie którego nigdy nie spełniłam ze względu na męża , kiedy o nim pomyśle to łapie się na tym ze jest mi na prawdę dobrze
Pozdrawia
a ja chciałabym tabletkę na zapomnienie, albo przeżyć hipnozę, zamknąć oczy, przestać myśleć i obudzić się jak nowo narodzona. Ale nic z tego. Trzeba stawić czoło temu nieszczęściu.
witam, moj maz odszdl odemie i corki a powod bo zobaczyl smsa ze ktos chcial sie ze mna spotkac,ale ja wogole nie chcialm tam pojsc bo mam meza i coreczke.a on zamiast o nas walczyc to wybral latwe rozwiazanie ... dlaczego nie potrafie tego zrozumiec
a jak długo go nie ma? czy mąż ma jakieś podstawy aby Ci nie ufać ? moze coś więcej napiszesz...
witam. ja nie moge zrozumiec pewnej rzeczy, dlaczego mezczyzna pokazuje zawsze jaki to on jest wazny. moj zostawil nas , mnie i coreczke , bo zobaczyl smsa , po uprzednim grzebaniu mi w torebce ze ktos zaproponowal mi spotkanie. na ktore ja wogoke nie zamierzalam isc. ja rozumie ze mogl sie zdenerwowac ze ktos podrywa jego kobiete ale odejsc....
podsatwy, jakie ...ze jestemladna kobieta i pracuje w gronie sumie mezczyzn. nigdy go nie zdradzilam. i nie rozumie jak mozna sie tak zachowac. ja rozumiem ze w malzenstwie bywa nieraz nie za dobrze, ale jak by kazdy patrzy na zgrzyty to nie bylo by zwiazkow
Po wizycie u psychologa, pani psycholog powiedziała, o wspominanej już tu żałobie po stracie (( u mnie jest ten problem, że to nie moje pierwsze rozstanie, ale pierwsza strata osoby, na którą mogłam zawsze liczyć, w każdej sytuacji życiowej, która się mną opiekowała - wześniej nie doświadczyłam takiej bliskości. Teraz zostałam sama.., zupełnie, z uczuciem tęskoty, pustki ... i bólu.
28kamilka ... a czy twój mąż nie ma przypadkiem problemu z zazdrością o Ciebie ? abstrakcja to co piszesz ... dlatego zapytałam cię, czy miał powód.. żeby posunąć się do takiego kroku.. Ci mężczyźni czasem, są nieodpowiedzialni, może kolega Maciej się wypowie co siedzi w głowie takiego ...
nie to żeby myslala, że masz coś wspólnego z taki zachowaniem, ale chodzi mi o to że z punktu widzenia faceta
19 2010-11-03 16:09:25 Ostatnio edytowany przez maciej123 (2010-11-03 16:14:03)
Więc tak, ja byłem bardzo zazdrosny, chorobliwie -) Moja " była" jest bardzo ładną blondynką, szczupła i atrakcyjna, przyciągała uwagę wielu mężczyzn.
Kiedy gdzieś wychodziła, ze znajomymi to zazdrość polegała na tym, że ktoś do niej będzie się zalecał a ona sobie nie poradzi z tym oraz że pozna lepszego niż ja. Więc wywołanie zazdrość, złości miało na celu ograniczenie jej wyjść, zaszufladkowanie, gdzie z perspektywy czasu wiem że to był może gwoźdź do trumny.
Jeżeli ktoś zareagował impulsywnie, olał sprawę to tym jednym smsem poczuł się jakby ktoś już go zdradzał dłużej. Poczuł się urażony i uciekł, to jest normalne albo to jest pretekst do tego aby uciec, bo już nie chciał być dłużej w związku.
Być może, osoba taka płci męskiej nie wytrzymała ciśnienia, to znaczy, nie usiadł, porozmawiał, tylko jak obrażony kot się wycofał i oczekuje, że na kolanach ktoś przyjdzie.
Co można zrobić ?
Z taką osobą, trzeba najlepiej dotrzeć poprzez jego kolegów, znajomych, ktoś musi mu powiedzieć z płci męskiej, że jego kobieta za nim tęskni, że z nikim się nie umawia, ktoś ją podrywał a ona olewała, bo kocha ciebie ect.
Być może było tak że jakiś mu kumpel nagadał głupot, że go kobieta zdradza itd. i jak to u facetów, jedna piwo, drugie, trzecie i sobie coś wmawiają.
Można jeszcze poprosić go o rozmowę w 4 oczy, wyjaśnienie sprawy np. facet który tego smsa wysłał może niech zadzwoni i wyjaśni sytuację mężowi. To bardzo odważne zagranie ale tak się ratuje związki odważnymi decyzjami.
Ja w sytuacji jakiej się znajduje, dopiero teraz widzę jak emocjonalnie dorosłem, a jeszcze mam wiele pracy przed sobą. Ale my facecie tej zazdrości chyba nie wyeliminujemy.
PS
Czego mi brakowało u kobiety to takiego zdania np. Kochanie wychodzę ze znajomymi, chcę spędzić czas, wrócę później jak możesz to przyjedź pod ten adres w nocy i mnie odbierzesz, jak nie to wezmę taksówkę -) czy coś w tym stylu -) // wtedy wilk syty i owca cała - facet czuje się ważny mniej zazdrosny. dostaje sygnał, ona idzie na imprezę ale wie, że ja po nią przyjadę.
mój chłopak czasem był strasznie zazdrosny i właśnie przypomniałam sobie, że obrażał się jak dziecko i nie odzywał, do mnie <foch>
jakbym siebie widział -) tylko mi przechodziło szybko ;-)
ale muszę ci powiedzieć, że najprawdopodobniej bardzo cię kochał albo bardzo mu zależało, faceci którzy nie zazdroszczą to tylko tak mówią i tłumią emocje w sobie albo są trochę pierdołami trochę -(
Wyleczyć się można, myślę z chorobliwej zazdrości.
wiesz Macieju, tak się składa, że jestem wysoką blondynką o niebieskich oczach, kochał mnie ... ((
dzieki
a mój mnie nie kochał i cała prawda
znowu mam doła, wczoraj wieczorem załapałam, spotkałam sie ze starym znajomym, który wie o mojej sytuacji, opowiadał mi co tam u niego, o pracy i rejsie na którym był ostatanio, o tym, że niedługo bedzie można pojeździć na nartach, przypomniały mi się nasze wypady na stok, jak mój ukochany uczył mnie jeździć i wakacje ostatnie...i plany na kolejne, tabletki na sen nie pomagają, spałam dwie godziny.. carol jak Ty się trzymasz?
mnie można nazwać automatem, wykonuje automatycznie polecenia służbowe, kompletnie się nie odzywam niepytana, gdzie zawsze było mnie pełno, korci mnie aby wejść na stronę fotka i go zobaczyć ( jest tam zalogowany ), ale resztki, dosłownie odłamki godności mnie powstrzymują, wzięłam teraz tabletkę pramolanu, zaczęła działać, więc w klatce piersiowej na razie mnie nie boli, co jeszcze rozpłakałam się przed 10 minutami, bo przyjechała koleżanka , która nie wiedziała o moim rozstaniu i zapytała się co tam u mojego narzeczonego, więc się poryczałam, mam mega dół, mieszkasz Kaja w Trójmieście?
Nie .. jestem z południa Polski, też dzwoniła do mnie najlepsza kumpela niedawno, buczalam jej do telefonu, szef mnie dziś opieprzył niesłusznie, ma chyba zły humor, czym też doprowadził mnie do łez, na szczęście ich nie widział .. ciekawa jestem jakby on zareagował jakbyś załozyła profil na tej fotce i wysłała mu pozdrowienia , ....taki, nie wiem może glupi pomysł przyszedł mi to głowy.. gdyby on zobaczył, że Ty chcesz kogoś poznać, że odżyłaś , nawet jesli tak nie jest...
ja do mojego nie pisałam od wczoraj i dziś dostałam od niego dwa maile, z informacją - tzn dokładnie dwa linki, do strony z ofertą pracy i sprzedaży samochodu i tyle po drugim mailu odpisałam coś na temat tego auta... nie pyta co u mnie, jak się czuję, nie interesuje się mną... nie dociera to do mnie
cały czas myślę, o tym co powiedziała mi psycholog, że przezywam stratę, z którą nie mogę sie pogodzić
zalogowałam się, podając nieprawdziwe dan, weszłam na jego profil, ma go od 2009, czyli w momencie jak się poznaliśmy, kiedyś pytałam go czy jest tam zalogowany, powiedział, ze kiedyś był, ale zapomniał hasła , o dziwo teraz sobie jakoś przypomniał, on przez cały czas podczas naszego związku był zalogowany i pisał, być może się spotykał, i to właśnie dzięki temu, ze zapomniał wykasować historię w necie, odkryłam ze ma swoje drugie życie z laskami na tej i na innych stronach, a deklarował mi w środę 13.10 miłość aż po grób, a wieczorem odkryłam jego podwójną tożsamość. to jest szok, teraz z perspektywy czasu widzę, ze on tylko czekał aż go przyłapię, to był pretekst, bo teraz kompletnie mnie olewa, już imprezuje z laskami, tak więc było mu to na rękę, tylko dlaczego ja tak cierpię. Zrobiłam sobie listę rzeczy za i przeciw, po stronie przeciw było 2 i pół raza więcej negatywów niż pozytywów, ale ja nadal go kocham. Miał być moim mężem, już wybraliśmy nawet imię dla naszego dziecka :-(Teraz jak słyszę podczas oglądania jakiegoś filmu słowa Kocham Cię albo uwielbiam Cię, to od razu przełączam, puste słowa, bez pokrycia. Zapraszam do Gdańska na kawę
"jakby on zareagował jakbyś załozyła profil na tej fotce i wysłała mu pozdrowienia , ....taki, nie wiem może glupi pomysł przyszedł mi to głowy.. gdyby on zobaczył, że Ty chcesz kogoś poznać, że odżyłaś , nawet jesli tak nie jest..."
to może i jest pomysł ale jak zrobi się go za szybko, to nic nie da, po 2 mc może wyglądałoby to wiarygodnie. Teraz co może wiarygodnie wyglądać to jest to, że aby spotkać się ze znajomymi, najlepiej płci przeciwnej, która nie jest w temacie, nie zna sprawy.
"a do mojego nie pisałam od wczoraj i dziś dostałam od niego dwa maile, z informacją - tzn dokładnie dwa linki, do strony z ofertą pracy i sprzedaży samochodu i tyle po drugim mailu odpisałam coś na temat tego auta... nie pyta co u mnie, jak się czuję, nie interesuje się mną... nie dociera to do mnie"
odcina się, bądź twarda, choćby nie wiem, co to on musi przyjść, on odszedł pierwszy to on musi wrócić luz chcieć zacząć rozmawiać
cały czas myślę, o tym co powiedziała mi psycholog, że przezywam stratę, z którą nie mogę sie pogodzić"
-co cię boli tak naprawdę ? Przeanalizuj swój ból, dlaczego z tą stratą się nie możesz pogodzić ? Czy boisz się samotności ?
Spójrz na to z innej strony - nie masz dzieci z nim, więc teoretycznie szansa jest bardzo duża, że już go nie zobaczysz nigdy. Mało tego, żeby się odciąć, zmienić wszystko, możesz zmienić miejsce zamieszkania, poszukać pracy gdzie indziej. Naprawdę to nie jest tragiczna sytuacja.
napisałam na tym profilu do niego, ze jest dla mnie nikim, bo przez cały czas mnie oszukiwał, te wyciszone ciągle noszone przy sobie telefony i kasowanie historii w kompie, nic mi nie odpisał tylko wciągnął mnie na czarną listę, czyli zablokował, więcej nie mogę do niego napisać
i się nie dziwie, stchórzył, co ma ci odpisać ? że to prawda, wiem, że to cię może boli ale popatrz w przyszłość, czy naprawdę chciałabyś mieć takiego kogoś ? Nawet nie zachował twarzy i cię nie przeprosił. Chociaż minimum przyzwoitości.
Zabrzmi to może nie zbyt pocieszająco ale będąc z nim dłużej mógłby ci jeszcze większą krzywdę wyrządzić -(
To strata bliskiej osoby, najbliższej i to nie w standardowym tego słowa znaczeniu, jesli chodzi o związek. Nie mam nikogo tak bliskiego.. siostrę,... ale mieszka bardzo daleko i mamy kontakt tylko telefoniczny, skype, sms. Nie jestem tak związana z rodzicami, nie interesują się tym co się stało, a moja najbliższa koleżanka - to koleżanka od kawy, plotek i takiego wspierania właśnie które mam od Was. Zawsze wiec żyłam bez takiej bliskiej osoby, zawsze ja wpierałam w związku , dawałam od siebie, więcej. Tym razem było inaczej. On to nie tylko chłopak, kochanek, ale ktoś kto pomógł mi w życiu odkryć wiele ważnych spraw, otworzył mi oczy na wiele rzeczy, pomógł mi rozwiązać wiele problemów w życiu ... to mój przyjaciel. Mam do siebie żal, że byłam niewystarczająco wyrozumiała, że coś zrobiłam źle, że może za mało się starałam. I jeszcze jedno .. do tej pory jak coś działo sie złego w moich związkach, to chciałam sie od nich uwlonić, myślałam, że chce być z kimś innym, też cierpiałam po rozstaniach, ale nie tak... teraz jest inaczej.... i dlatego to tak boli
Staram sie Macieju stosować do Twoich rad, bo sama mam świadomość tego, że muszę odrywać myśli, więc wracam do domu później niż zawsze, w tygodniu łatwo się jest spotkać ze znajomymi, gorzej przedstawia sie weekend, wtedy każdy ma czas dla partnera, ale chodzę do baru, byłam w kinie, na fitnesie. Nie pisałam do niego, ale czuję ulgę, że on w jakiś tam sposób, się odezwał, wiem że sypię sól na swe rany, ale wciąż mam nadzieję, nie jestem gotowa na to żeby się odciąć całkiem od niego, żeby raz na zawsze zerwać kontakt.
Moja nadzieja, pomimo tego że ją żywię jest złudna... zbyt dobrze go znam, to osoba stanowcza, rozsądna.. może jakbym pojechała i błagała i płakała, to by uległ, bo ma jeszcze dla mnie uczucia troszkę, ale to jego decyzja i on wie, że ja się na to nie godzę, napisałam mu, że chce abysmy byli razem, że kocham , że rozumiem, że chce być sam i tyle mogę zrobić na ten moment...
Widzisz w związkach czasami tak bywa, że jedna strona musi pilotować i dawać więcej niż druga. Ja też taki byłem i chyba to mnie też zgubiło na jakimś etapie -(
"może jakbym pojechała i błagała i płakała, to by uległ, bo ma jeszcze dla mnie uczucia troszkę, ale to jego decyzja i on wie, że ja się na to nie godzę, napisałam mu, że chce abysmy byli razem, że kocham , że rozumiem, że chce być sam i tyle mogę zrobić na ten moment..."
- nie ma sensy abyś błagała, jeżeli mówisz facetowi raz że go kochasz to on już to pamięta. Może on chce być sam, chce rzeczywiście przemyśleć, chcę abyś do niego może nie dzwoniła pisała ale z drugiej strony nie zabrania ci tego tak jakby zostawił ci furtkę, ja teraz to samo przerabiam z kobietą.
czy masz złudną nadzieję ? trzeba ją mieć, ja również mam jakąś nadzieję ale z dnia na dzień coraz bardziej tonuje to, uświadamiam sobie,że mam jakąś wartość i mam poczucie winy ale do pewnego momentu. Również mógłbym błagać i prosić kogoś o szanse, ale z drugiej strony wiem, jak bardzo się angażowałem, jak bardzo dbałem o drugą połówkę, pomimo nieporozumień, a przed wszystkim przyznałem się do błędu.
Jeżeli drugiej połówce to nie wystarcza to co mam jeszcze zrobić ? Co bym nie zrobił to nie pomoże, jak ktoś się uprze.
Tak samo ty, co masz zrobić ? Czy do niego napiszesz czy nie to może być taki sam efekt, czyli nijaki.
Piszesz, że byłaś niewystarczająco wyrozumiała, ja też taki byłem tak mi się wydawało ale z godzina na godzinę, z dnia na dzień dociera do mnie, że druga połówka też miała egoistyczne podejście w kilku kwestiach. więc ja nie mogę siebie obwiniać, że ja zły itd.
Zastanów się, może właśnie wmawiasz sobie coś ? i to cie nakręca i spadasz jeszcze niżej.
Mam wiele koleżanek, które borykają się z takimi problemami..ja po moim poprzednim zwiazku, który doszczętnie mnie wyniszczył zrozumiałam jedno - że gdy ktoś chce skończyć i ewidentnie się meczy, nie może stanąć nic na przeszkodzie..a błaganie o miłość jest niepoprawne..kiedyś też chciałam błagać o miłość i łudziłam się, że ktoś może mi ją dać..żyłam złudzeniem, że może pokocha mnie jak kiedyś, jak wcześniej..jednak to nierealne..nie da się powtórzyć historii uczuć..chciałybyście być z kimś wiedząc, że ta osoba jest z wami z litości a w rzeczywistości Was nie kocha? kochane, wiem jaki to ból..ale czas jest doktorem..
Kaja83 chcesz dalej czekać?
Lela godzę się z sytuacją, co nie znaczy, że nie odczuwam bólu, tęsknoty, wciąż o nim myślę i wspominam, pomimo tego, że dziś miałam zajęcia, spotkania, fitness , dopiero wróciłam .. to cały czas myślę, mam świeczki w oczach.. chciałabym przestać pisać do niego, mam nadzieję, że się powstrzymam, Maciej wspomniał, że on może zostawia mi furtkę, tak nie jest, on wciaż czuje się za mnie odpowiedzialny i służy pomocą ... jakby co... jednak to pisanie nie może trwać ... ja to wiem, a czeka mnie jeszcze z pewnością spotkanie, wiecie ciuchy, książki, itp. Muszę się na to przygotować ...
Przede wszystkim nie można trzymać ukochanej osoby na uwięzi i na siłe chcieć z nią być, znam jednak przypadki gdy pary wracają do siebie, rozstanie pomogło im wszystko zrozumieć i naprawić, ale wiem że nie mogę żyć nadzieją że tak będzie z nami, muszę zacząć wszystko układać sobie jakoś
"Maciej wspomniał, że on może zostawia mi furtkę, tak nie jest, on wciaż czuje się za mnie odpowiedzialny i służy pomocą ... jakby co... jednak to pisanie nie może trwać ... ja to wiem, a czeka mnie jeszcze z pewnością spotkanie, wiecie ciuchy, książki, itp. Muszę się na to przygotować ..."
czy nie boli cię to jeszcze bardziej - on wciaż czuje się za mnie odpowiedzialny i służy pomocą - ale z drugiej strony odszedł ? Czy nie lepiej jakby zostawił cię, odciął się ?
To samo ja przerabiam i czasami wolałbym usłyszeć, nawet jakąś obelgę w moim kierunku, coś co by mnie zniechęciło całkowicie, bo inaczej tak to można ciągnąć latami.
Przypomina mi się historia z młodzieńczych lat, jak dziewczyna mówi do chłopaka, nie będziemy razem, ale zostańmy przyjaciółmi -) Myślę, że tak się nie da.
Wydaję mi się, że jeżeli ktoś się decyduje na odejście, to doskonale zdaję sobie sprawę jak ta osoba cierpi, dbanie o nią, w jakiś pośredni sposób przypominanie się, przysparza jeszcze więcej bólu.
do Lela:
"chciałybyście być z kimś wiedząc, że ta osoba jest z wami z litości a w rzeczywistości Was nie kocha? kochane, wiem jaki to ból..ale czas jest doktorem.."
Bardzo mądrze napisane. Tylko co to jest miłość ? co to znaczy kochać i nie kochać ?
czy nie boli cię to jeszcze bardziej - on wciaż czuje się za mnie odpowiedzialny i służy pomocą - ale z drugiej strony odszedł ? Czy nie lepiej jakby zostawił cię, odciął się
własnie wczoraj dochodziłam się z kumpelą, co jest gorsze, ją kiedyś opuścił chłopak (pisałam jak to wyglądało w innym temacie, .. chyba " czy można zakochać się po 11 dniach .." )
z dnia na dzień, bez kontaktu, mówiła, ze to o wiele gorsze, jak nie można z tą osoba porozmawiać, wyjaśnić. Mnie kiedyś chłopak zdradził, sytuacja podobna do historii Carol, wtedy cierpiałam, ale złość, zaskoczenie, draństwo z jego strony pozwoliły mi się szybko ogarnać, nie było czasu na łzy, bo nie był tego wart, przynajmniej ja to tak wtedy przyjęłam..
jego zainteresowanie daj mi nadzieję, nie pisałam wczoraj i dziś rano miałam zapytanie na gg, czy coś sie stało?
nie odpisałam nic... z trudem
no stało się, świat się zawalił
wygląda na to,że chyba nie ma złotego środka. Zostawienie kogoś z dnia na dzień, bez kontaktu, bez wyjaśnienia to raczej oszołomstwo niż coś normalnego. Ja tu mam namyśli, raczej zamknięcie etapu rozmową, gdzie jedna strona świadomie deklaruje się na odejście i odcina. Myślę, że takie zachowanie, może jest brutalne, nie sprawiedliwe, ale patrząc do przodu, szybciej przestanie boleć.
"jego zainteresowanie daj mi nadzieję, nie pisałam wczoraj i dziś rano miałam zapytanie na gg, czy coś sie stało?
nie odpisałam nic... z trudem"
- przecież on wie, że cierpisz, pytania w jego stronę mogą oznaczać, że być może zaczyna coś do niego trafiać. Choć jest to trudne, czekaj, wierz mi, brak odpowiedzi, kontaktu z twojej strony może więcej pomóc niż kontakt.
Wiem, że chciałabyś ale czy coś to zmieni, to co mogłaś to już zrobiłaś.
No właśnie nic już zrobić nie mogę... błagać co najwyżej..
Najlepiej jest chyba wtedy gdy ludzie razem podejmują taką decyzję, wspólnie decydują się rozstać i zaczynają od nowa.
Nie wiem co będzie jutro, pojutrze, jak będzie wyglądał każdy kolejny mój dzień, momentami jestem przerażona, czuję się jak sierota, boję się, że znajomi zaczną działać mi na nerwy, bo już miałam taką sytuację dwa razy i że zamknę się w czterech ścianiach, staram się oderwać od niego myślami, ale cokolwiek bym nie robiła i gdziekolwiek bym nie była on jest ze mną
Witam
Jestem tutaj nowy lecz problem mam barzdo podobny. Nie dalej jak półtra roku temu rozpadło się małżeństwo moich rodziców a teraz przyszłe kolej na moje. Dwa tygonie po moim awansie w firmie, żona powiedzała mi że nie chce być już ze mna w zwiazku. Jesteśmy małżeństwem od czterech lat. Dostałem polecenia wyprowadzenia się i dowidzenia. Żadnego konkretnego powodu dlaczego po prostu "nie kocham cie" i tyle co do wyjaśnień. To mie strasznie zabolało i boli nadal. Mieszkam u kumpla i żyje nadzieją, że kiedyś ta decyzje zmieni lub przemyśli swoje postępowanie.
"Nadzieja matką glupich"
Nie można tego tak zostawić. Naprawdę nic nie przychodzi Ci do głowy? Żadna przyczyna? Nic nie podejrzewasz?
Musisz jakoś wyjaśnić sytuację. Trzymaj się.
cos sie dzieje ze mna niedobrego. Wszystko mnie denerwuje, kloce sie z Rodzicami, Rodzina. Nie chce tego, ale to silniejsze ode mnie. boje sie, ze wybuchne. Teraz jednoczesnie kocham i z calego serca nienawidze mojego bylego. Zycze mu jak najgorzej.
cos sie dzieje ze mna niedobrego. Wszystko mnie denerwuje, kloce sie z Rodzicami, Rodzina. Nie chce tego, ale to silniejsze ode mnie. boje sie, ze wybuchne. Teraz jednoczesnie kocham i z calego serca nienawidze mojego bylego. Zycze mu jak najgorzej.
carol79
Wiem ze trudno Ci sie opanowac - ale staraj sie. Przeciez Twoi najblizsi nie sa winni temu co Ciebie spotkalo...
Agresja to po prostu reakcja na bol, ktory zadal Ci eks. Czujesz sie obolala i chcesz odplacic albo jemu albo - w braku eks - swiatu pieknym za nadobne.
Nie ma w tym nic dziwnego. Raczej naturalna reakcja kogos, kto zostal skrzywdzony. le sama zdajesz sobie sprawe, ze robisz zle. Wiec rusz sie, wyjdz z domu, zacznij uprawiac sport (dobrze zrobi Ci wyzycie sie na jakims worku treningowym ).
A poza tym, moze zniszcz jakies rzeczy eks. Troche glupie zachowanie, wiem... Ale pomaga. Ja po wyprowadzce bylego wlasnymi rekoma rozwalilam nasze lozko, calkiem solidne, z sosnowego drewna.
W ciagu 15 minut zostaly z niego tylko polamane deski. A na materac zasadzilam sie z najwiekszym kuchennym nozem
Nie twierdze ze zachowalam sie zbyt dojrzale ale przynioslo mi to ulge - troche wscieklosci i nienawisci ze mnie wyparowalo. I wreszcie zaczelam byc milsza dla mojej Mamy, ktora mnie wspierala w tym czasie.
Sprobuj a moze i Tobie to pomoze
Powodzenia
dziękuję Nell, wszystkie rzeczy dotyczące eks wyrzuciłam, spaliłam, zaraz jak mnie skrzywdził, rzeczywiście nie chcę ranić moich bliskich, ale tak samo wychodzi. Widzę, ze moja Mama stara się mi pomóc, ale trochę sobie może wyobrazić jak ja to przeżywam. Codziennie mi sie śni mój eks. Zamiast spróbować się wyspać, to bardziej wstaję niewyspana. Nie rozumiem, to on mnie skrzywdził, to mnie oszukał, to całe zło mnie spotkało, ja jestem załamana, to ja mam depresję, a on............. żyję jak gdyby nic, cieszy się wolnym życiem, on jest jak kot, zawsze spada na 4 łapy. Jeżeli chodzi o sport czy wyjścia ze znajomymi, to ja po prostu nie mam ochoty, siły wychodzić z łózka. Wracam z pracy ( muszę chodzić, bo mam kredyt ) i od razu pakuję się do lózka, przerzucam programy w telewizji i płaczę. Za kilka dni mija miesiąc. Jak ja przeżyję Święta, Sylwester???? Przecież mieliśmy razem spędzić tak jak to było w roku ubiegłym. Nie mogę znieść ludzi szczęśliwych, uśmiechniętych.
witam,
jestem tu nowa, ale czytam od jakiegoś czasu Wasze historie. Nie mogę powiedzieć, że wiem , co czujecie do końca , ale miałam pewną namiastkę ( zapewne kiedyś opisze ją )takich wydarzeń.
Kiedy pierwszy raz przeczytałam historię m.in Kaji83 czy carol79, łzy same cisneły się do oczu.
Carol 79 wiem, że to pewnie żadne pocieszenie. Ale nie myśl w ten sposób, że to tylko Ty cierpisz, może teraz tak jest, ale pamiętaj , w zasadzie jestem pewna , że zło powraca. Teraz cierpisz Ty , a za jakiś czas on.
Co do " złego " traktowania najbliższych, to przepraszam , ze tak uważam, ale im więcej złych emocji wyrzucisz teraz tym lepiej. Czasem nawet kosztem bliskich. Wiem, rodzina, przyjaciele niczemu nie są winni. Ale to jest życie, to są emocje.
Jestem tez pewna, że jak się już podniesiesz nie będzie Tobie równych. A Święta i Sylwestra przeżyjesz. Pamiętaj , to my nadajemy "rangę" tym dniom. A każdy z tych "świątecznych " jest tak samo zwykły jak każdy inny.
ściskam Was.
dziękuję Nell, wszystkie rzeczy dotyczące eks wyrzuciłam, spaliłam, zaraz jak mnie skrzywdził, rzeczywiście nie chcę ranić moich bliskich, ale tak samo wychodzi. Widzę, ze moja Mama stara się mi pomóc, ale trochę sobie może wyobrazić jak ja to przeżywam. Codziennie mi sie śni mój eks. Zamiast spróbować się wyspać, to bardziej wstaję niewyspana. Nie rozumiem, to on mnie skrzywdził, to mnie oszukał, to całe zło mnie spotkało, ja jestem załamana, to ja mam depresję, a on............. żyję jak gdyby nic, cieszy się wolnym życiem, on jest jak kot, zawsze spada na 4 łapy. Jeżeli chodzi o sport czy wyjścia ze znajomymi, to ja po prostu nie mam ochoty, siły wychodzić z łózka. Wracam z pracy ( muszę chodzić, bo mam kredyt ) i od razu pakuję się do lózka, przerzucam programy w telewizji i płaczę. Za kilka dni mija miesiąc. Jak ja przeżyję Święta, Sylwester???? Przecież mieliśmy razem spędzić tak jak to było w roku ubiegłym. Nie mogę znieść ludzi szczęśliwych, uśmiechniętych.
Carol 79
Wspolczuje Ci bardzo - wiem ze boli i bedzie bolalo...
Ja wykopalam eks-narzeczonego prawie rok temu - wyprowadzil sie dzien przed Wigilia. Poltora dnia po tym, jak dowiedzialam sie ze mnie zdradzal.
Dlatego rozumiem calkowicie Twoj zal i obawy.
Mam nadzieje ze Ty dojdziesz troszke do siebie do Swiat i Sylwestra. Postaraj sie cos zorganizowac dla siebie w gronie przyjaciol. Na pewno Ci sie uda . Nie pozwol zeby byly popsul Ci najpiekniejszy okres w roku.
Juz i tak za duzo zla Ci wyrzadzil. Ja pomimo tego ze czulam sie jak zombie wyszlam z kolezankami do klubu na zabawe sylwestrowa. Caly czas mnie sciskalo ale dalam rade Ty tez dasz
Wiem ze nie masz ochoty na wyjscia z domu - ale zmus sie, chociazby od czasu do czasu. Brak towarzystwa sprawi tylko ze wciaz bedziesz myslala o eksie a to Ci absolutnie niepotrzebne. W glowie wciaz kotluja Ci sie pytania: dlaczego? z jakiego powodu on tak postapil? a moze ze mna cos nie tak? i inne tego typu bezsensowne mysli... Sama sie zadreczasz. TO NIE MA SENSU! Wyjdz miedzy ludzi; odwroc swoja uwage od przeszlosci; potancz w jakims klubie czy wybierz sie na jednodniowy wypad w jakies ladne miejsce pozwiedzac (byle nie sama-najlepiej w grupie dobrych znajomych)... Wychodz do ludzi bo przezuwanie przeszlosci w sobie, w samotnosci, w ciemnym domu zaprowadzi Cie tam gdzie ja zaciagnelam siebie - w depresji na kozetke lekarza, z recepta na prochy na nastepne pol roku.
Wiem, ze ciezko, rozumiem, naprawde. Ale nie pozwol jakiemus nic nie wartemu sku*** zabrac Ci kolejnych miesiecy zycia.
Eks to przeszlosc. Kropka.
Boli czy nie boli trzeba zyc dalej. A nawet jak sie nie chce zyc to trzeba sie zmusic. TY sama to musisz zrobic.
Nie mysl o eksie - mezczyzni to k***, co z oczu to z pamieci.
Kobietom jest ciezej po rozstaniu i zawsze bedzie.
Zadaj sobie pytanie: Czy warto az tak oplakiwac rozstanie z mezczyzna, ktory Cie tylko oszukiwal? Zdradzal czy licho go wie co tam jeszcze?
NIE WARTO!
Daj sobie czas na zalobe po zwiazku, jesli chcesz to placz (byle nie za duzo). Ale jesli tylko masz mozliwosc, nie siedz sama w domu. Postaraj sie dla siebie.
I ruszaj sie - chocby spacer polgodzinny kazdego dnia. Wiem ze pogoda nie za specjalna ale co tam
Trzymaj sie
Sciskam Cie mocno
Carol kochana, mam to samo, moja mama to najwięcej obrywa, niestety. Strasznie mnie denerwuje, chodzi za mną, mało z tego najlepiej chciałaby abym siedziała w domu, bo boi się, że jak gdzieś jadę sama, to że coś się stanie itd, jestem bardzo nieodobra dla niej //
A dziś miałam pierwszy dzieć bez płaczu... no chyba, że jeszcze się poryczę, ale może nie... godzę się z sytuacją, nie piszę do niego, nie wracam do zdjęć , sms, filmów. Spontanicznie podjęłam decyzję o wyjeździe do siostry, za granicę i to zaprzata moje mysli, robię zakupy, załatwiam coś ciągle, bo już za parę dni polecę, na urlop do innego kraju, w którym nie byłam. Odpocznę i zbiorę myśli, albo w ogólę się ich pozbędę, na ten czas, cieszę się na ten wyjazd, bo w pracy ciężko się skupić w domu smutno, weekend na siłę zapychany spotkaniami, jest ciężko ale wiem że muszę się zebrać. Dostałam maila od niego z pytanie kiedy i o której rzeczy ma mi oddać .. zabolało, bardzo, zakuło serce, odpisałam,żeby pochował do reklamówki, do piwnicy, bo nie mam teraz czasu, to sie dowiedziałam, że nic mu nie przeszkadza i zabiorę kiedy bede chciała, mam zamiar posłać przyjaciółkę, bardzo bym chciała go zobaczyć, bo tęsknię, ale wiem że wtedy się złamię i znowu wrócę do momentu w którym byłam kilka dni temu...nie ma siły stawić mu czoła
Kochane Graka, Nell, jak czytałam Wasze słowa wsparcia to od razu w płacz, zresztą to ostatnia moja taka reakcja. Nawet wczoraj jak jechałam do Babci pociągiem, to czytałam książkę pt; Nie zależy mu na Tobie ", to czytałam i płakałam na przemian. Jest mi cholernie ciężko. Oddałam całe swoje serce. Wczoraj przypomniały mi się początki. Spotkaliśmy się w poniedziałek. Trochę byłam rozczarowana spotkaniem, ale mówiłam, ze to było pierwsze. Drugie miało być w sobotę, pojechałam było dużo, dużo lepiej. I w niedziele mieliśmy się spotkać, ale było cholernie zimno, padał deszcz, jakoś nie miałam wielkiej ochoty na to spotkanie. Ale tak mnie prosił, błagał, tyle komplementów dawno nie słyszałam... i pojechałam. To był błąd, byłam długo sama i jak ktoś ( czyli on ) wykazał zainteresowanie moją osobą to od razu otworzyłam serce, dałam siebie całą na tacy. Nie mówię, czasami się kłóciliśmy, ale zawsze godziliśmy się. I kiedy go przyłapałam na oszukiwaniu mnie przez dłuższy czas, to myślałam, ze jak powiem odchodzę to będzie mnie błagał na kolanach abym została. Przecież w przyszłym roku miał być nasz ślub. Wszystko zarezerwowane. I co spakowałam się, wyprowadziłam się od niego, on tylko raz powiedział przepraszam, a jak zapytałam się dlaczego, bo się nudził na zwolnieniu lekarskim. Wiedział o tym, ze dla niego wszystko bym zrobiła. Wykorzystywał to, a ja głupia myślałam, że w ten sposób kocha mnie bardziej. A tu proszę od kiedy się wyprowadziłam zero sms, zero maili. Odciął sie od przeszłości. Czeka mnie jeszcze batalia z nim o zwrot moich pieniędzy, ale coś czuję, ze będzie ciężko odzyskać. Taka byłam głupia, naiwna, ze mu pożyczałam. Jego rodzice też staneli murem za nim, chociaż wcześniej byli wsciekli jak się dowiedzieli co zrobił. Ale wiadomo syn to syn. Ale to ja cierpię, wszyscy maja mnie dość. Bo jak tylko zaczynam o nim mówić to płaczę. Zresztą łzy same mi lecą po policzkach. Nie mogę zrozumieć, jak można było powiedzieć Kocham Cię w południe, a jak wieczorem odkryłam to świństwo to usłyszałam trudno, jeśli chcesz się wyprowadzić to twoja decyzja itp. Myślę, ze mu ulżyło, ze odeszłam. Teraz ma wielkie pole do popisu. Może legalnie obracać laski, jeżdzić na imprezy. Może jestem okropna, ale życzę mu, aby to całe zło, które mi wyrządził powróciło do niego. Ale wiadomo taki typ spada na 4 łapy. Nie umiem, nie potrafię tego zrozumieć co ja takiego zrobiłam. Mieliśmy takie plany co do wspólnej przyszłości.
Mówią , że na każdego mężczyznę przypada limit łez.
Pewnego dnia wieczorem uświadomisz sobie, że nie uroniłaś tego dnia ani jednej łzy.
Ponadto uważam , ze nie można zadręczać się myślami, że zrobiłam to czy tamto, a on tak postąpił.
Bo miłość to dawanie z siebie .
Tak, naturalne jest poświecenie w związku ( nie mylić z zatraceniem własnego JA).
Bo spójrzmy na to z innej perspektywy, będę zła, nie będę nic dawać z siebie , bo możemnie za kilka lat zostawi albo się rozstaniemy. Tak żyć nie można . To absurd.
Daję z siebie bo kocham, bo nie udaję.
Czytam Wasze historie i płaczę...
3 listopada zostawił mnie narzeczony. byliśmy razem dwa lata. nie był to łatwy związek, bo mamy takie same charaktery, obydwoje chcieliśmy dominować. przeżyliśmy razem wiele łez, krzyków i poszarpanych nerwów. jednak nigdy złość nie trwała dłużej niż kilka godzin. zawsze wracaliśmy w swoje ramiona, stęsknieni i przestraszeni, że prawie wszystko zepsuliśmy. mówił, że jakby mi się coś stało, to nie miałby po co żyć. że chcę być ze mną do końca życia. że chciałby się kiedyś przytulić do mojego brzucha, gdybym zaszła w ciąże. że (mimo kiepskiej sytuacji finansowej i młodego wieku) byłby najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem.
Mieszkaliśmy już razem, tylko że nie było nas dłużej na to stać, bo trochę się przeliczyliśmy z ceną za wynajem. dlatego wrócił do rodziców, a ja do kumpeli. teraz gdy się poprawiło szukaliśmy kawalerki. plan był taki żeby zarezerwować salę weselną i ustalić termin ślubu. goście policzeni. naprawdę tego właśnie chcieliśmy, mimo że świat odwracał się od nas. wiedzieliśmy że mamy siebie i nie możemy tego stracić.
nagle on pisze do mnie, że "nie układa się nam i powinniśmy zrobic sobię przerwę" . Wiem co znaczy przerwa, dlatego od razu wpadłam w panikę. byłam w pracy a łzy ciekły mi ciurkiem. nie mogłam zrozumieć CZEMU i jak w ogóle mógł to zrobić przez sms? później rozmawiałam z nim, powiedział, że nie wie czy mnie kocha...
Jak do cholery można nagle przestać kochać?? bez żadnego ostrzeżenia? nie jestem kobietą- bluszczem. zawsze dawałam mu wolną rękę. pozwalałam imprezować, pić ze znajomymi. byle bym o tym wiedziała. nie zasypywałam smsami, nie dzwoniłam. to, jak bardzo go kocham mówiłam osobiście i starałam się okazywać.
Nie wiem co i w którym momencie zrobiłam źle. gdzie popełniłam błąd? jaka powinnam być, żeby czuł to, co na początku?
teraz chodzę do pracy i widzę go tam. jest szczęsliwy, nie widać smutku. żartuje, śmieje się z kolegami. zmienił się, przedstawia sobą postawę "co to nie ja, jestem zajebisty!".
Boli mnie to. boli mnie kiedy uśmiecha się do innych, ale już nie do mnie. że traktuje mnie jak powietrzę. nie pamięta jak było między nami. A ja muszę grać. Nie mogę pokazać siebie jako cierpiętnicy roku. więc udaje, że wszystko jest ok. tak jak by to rozstanie nic mnie nie obchodziło. najgorsze jest to, że ta postawa nic nie daje. on nawet nie napisał ani razu co u mnie. nic, żadnego pytania, żadnej głupoty. po prostu nic.
Boję się że zacznę go błagać by wrócił. by znowu przytulił i pocałował. boję się że padnę przed nim na kolana i zacznę skomleć o jego miłość. a wtedy zostanę tylko ja i moje poniżenie.
mój Tato umarł 2,5 roku temu. Nie cierpiałam tak po jego śmierci, jak po tej utraconej miłości...
52 2010-11-14 18:59:02 Ostatnio edytowany przez graka (2010-11-14 19:02:44)
wiku$ a z tym ślubem to była jego inicjatywa? Czy to on sie oświadczył Tobie?
Może się "przestraszył " kwestii ślubu.
A ile ma lat i czy jesteś pewna , że nie ma kogoś innego?
btw carol79 , Kaja83 co tam u Was?
No właśnie co dalej.... Kocham go tak bardzo płaczę każdego dnia myśle o nim w każdej minucie godzinie a ja nie wiem czy on mnie kocha czy tylko byłam dla nie go chwilą. Nie widziałam go już 6miesięcy obecnie jest w Angli mieszka tam i pracuje dzwoni do mnie ale to już nie to samo chciałabym poczuć bicie jego serca,dotknoć,pocałować boję się,że już nie mogę.
Hej Graka. Po wyprowadzce od mojego byłego, po tym jak odkryłam jego podwójne życie, przeprowadziłam się do Rodziców. Na początku starali się mi pomóc,myśleli, ze dwa no może trzy dni popłaczę a potem będzie super. A mnie nie przechodziło i nie przechodzi, Tato zaczął się wkurzać, mama próbowała mnie pocieszać, ale zaczęłam im grać na nerwach, tato kłócił się przeze mnie z mamą. Więc wczoraj po miesięcznym pobycie u nich wyprowadziłam się do bloku gdzie rok temu wynajmowałam z koleżanką mieszkanie. Ona mieszka dalej, pokoje ma wynajęte, ale znalazła mi pokój u swojej koleżanki, która ma swoje, duże mieszkanie i mieszka sama, dosłownie piętro wyżej. Wczoraj po rozpakowaniu się poszłam na spacer, uwielbiałam tam mieszkać. Podczas spaceru miałam dwie myśli w głowie, pierwsza to, ze wróciłam na stare śmieci i poniosłam porażkę, a druga myśl, to czułam się jakby tego roku ( kiedy wyprowadziłam się do byłego ) nie było, ze zawsze mieszkałam na tym osiedlu. Rozpaczałam co będę robić w andrzejki ( to nasza była data bycia ze sobą i jego imieniny ), a wczoraj jak zeszłam do koleżanki to ona zaprosiła mnie na swoje i koleżanki urodziny. Zbytnio nie chcę widzieć wszystkich uśmiechniętych, mam ochotę się upić, rzadko pije, zawsze byłam kierowcą, to teraz mam ochotę się upić, pomimo perspektywy kaca następnego dnia. Boję się jeszcze mikołajek, świąt, bardzo sylwestra, moich urodzin w styczniu, jego urodzin i dnia w sierpniu gdzie mieliśmy się pobrać. Tego dnia boję się najbardziej, zwłaszcza, ze nasi wspólni znajomi tego dnia też mają ślub. Ale jest jeszcze troszeczkę czasu, zobaczymy czy coś mnie jeszcze czeka. Na razie, wpadłam w wir pracy, kiedy zostaję sama lub leci piosenka w radiu, nasza to jeszcze płaczę. Jeszcze rozpamiętuję jego i nasze wspólne życie, rezerwację na ślub. Mam nadzieję, zę u Was Kochane jest lepiej, dużżżżżo lepiej. Pozdrawiam
55 2010-11-15 13:58:22 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-11-15 13:59:44)
Mówią , że na każdego mężczyznę przypada limit łez.
Pewnego dnia wieczorem uświadomisz sobie, że nie uroniłaś tego dnia ani jednej łzy.Ponadto uważam , ze nie można zadręczać się myślami, że zrobiłam to czy tamto, a on tak postąpił.
Bo miłość to dawanie z siebie .
Tak, naturalne jest poświecenie w związku ( nie mylić z zatraceniem własnego JA).Bo spójrzmy na to z innej perspektywy, będę zła, nie będę nic dawać z siebie , bo możemnie za kilka lat zostawi albo się rozstaniemy. Tak żyć nie można . To absurd.
Daję z siebie bo kocham, bo nie udaję.
Zgadzam sie pod warunkiem, ze to samo rozumiemy pod haslem :poswiecenie jest naturalne w zwiazku
To bardzo niebezpieczne zdanie gdyz dopuszcza dowolna interpretacje.... nawet ta niebezpieczna dla zycia. Jestem zwolenniczka unikania takich romantyczno-depresyjnych zdan.
W zwiazku z poswieceniem, mam gleboko w sercu zdarzenie z mojego zycia
zylam sobie z przekonaniem ze lody pistacjowe sa najlepsze na swiecie a on ze czekoladowe.
Siostra przyniosla mi kiedys dwa wielkie pojemniki lodow... wlasnie pistacjowe i czekoladowe
Bardzo kochalam mojego mezczyzne wiec wyjadalam te lody czekoladowe zostawiajac mu te najlepsze na swiecie pistacjowe
i milo mi bylo patrzec jak on je zajada.
Jako ze pojemniki byly duze... jedlismy te lody przez dwa tygodnie
Dopiero potem okazalo sie ze:
Uwielbiam lody pistacjowe a on czekoladowe... wtedy nie wiedzielismy jeszcze o swoich gustach
On zostawial mi z milosci te najlepsze na swiecie czekoladowe.....
Zazdrość , używając słowa poświecenie nie miałam na myśli skrajności jakie niektóre kobiety wykonują. Miałam na myśli wzajemne poświecenie w sensie pozytywnym. Nie skojarzone z żadna udręką z żadną rezygnacją z siebie.
Jestem za posiadaniem własnej przestrzeni, własnego czasu , hobby itp nie obciążając się wzajemnie i nie uwieszając, bo nie tylko mężczyźni tego nie lubią, ale i kobiety także.
Carol79 tak jak pisałam wcześniej, mówią że na każdego mężczyznę przypada limit łez. Kiedyś go wyczerpiesz , nie zapłaczesz ani razu. A jeśli chodzi o święta itp , to my nadajemy moc tym dniom. Bo dzień świąteczny jest tak samo inny jak każdy. A sierpień jest jednak odległym terminem. Tego dnia pomyślisz pewnie ze tak to mógł być ten nasz dzień, ale myślę, że minie on szybko jak poprzedni. A teraz smuć się płacz ile wlezie, jeśli teraz tego wszystkiego nie wyrzucisz to będzie się ciągnąc za Tobą. A tak któregoś dnia coś pęknie w Tobie i zobaczysz swoje nowe JA.
Graka, a co rozumiesz przez "wzajemne poświęcenie w sensie pozytywnym"?
Może użyłam nieodpowiedniego słowa.
Miałam na myśli to, że z miłości chcę partnerowi swemu coś dać , nie że on mnie zmusza , nie że nakazuje, tylko ze ja chce zrobić coś (a partner może przecież odpłacać się tym samym).
Czytałam w książce Zasady Miłości (Richard Templar) , iż należy stawiać dobro partnera ponad swoje. Za pewne jest to szeroko pojmowana zasada. Bo przecież nie chodzi o to by drugiej osobie było cudownie a sobą pomiatać,ale by robić to mądrze i w zgodzie ze sobą.
I nie znaczy ze jak np trzy lata temu poszłam ze swym partnerem do kina na film na który on chciał, a ja w ogóle , i on mnie teraz zostawił to mam sobie myśleć: " byłam taka dobra a on zostawił". Tak byłam dobra bo kochałam. To przykład.
Pozwolisz, że się nie zgodzę.
Jedyną osobą, dla której poświęcę wszystko jest moje dziecko. I zrobię to z uśmiechem na ustach. Bez względu na konsekwencje
A w związku słowo "poświęcenie" leży dla mnie na półce obok "litości".
Dlaczego miałabyś stawiać dobro partnera ponad swoje? I czy sądzisz, że ktoś kto kocha chce, żeby ta druga osoba się dla niego poświęcała? A dlaczego?
Myślę,że ktoś kto kocha nie chce by się mu poświęcać. Myślałam o bardziej naturalnym zjawisku dawania z siebie wzajemnie.
61 2010-11-15 16:29:00 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2010-11-15 16:30:24)
Będę drążyć temat. Czyli co?
62 2010-11-15 16:52:23 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-11-15 19:05:07)
Myślę,że ktoś kto kocha nie chce by się mu poświęcać. Myślałam o bardziej naturalnym zjawisku dawania z siebie wzajemnie.
Mysle ze uzylas slowa POSWIECENIE zamiast slowa zyczliwosc.
Ludzie w zwiazku powinni byc dla siebie wzajemnie zyczliwi.
poswiecenie oznacza, ze poswiecasz cos dla czyjegos dobra, ze rezygnujesz ze swojego dobra na korzysc kogos kogo kochasz.. a czyn juz przez sama nazwe jest swiety wiec nie mozna go podwazyc.... masz wyzszy cel poswiecenia... poswiecenie dla milosci....
Dla milosci nie trzeba sie poswiecac
Poswiecenie dla partnera jest najmocniejszym okazaniem braku szacunku dla jego woli, jego upodoban i jego pragnien
Nie chcialabym zeby ktos poswiecal sie dla mnie chodzac na glupie dla niego filmy... wolalabym ludzka zyczliwosc i zaciekawienie moja osoba w stylu ! Lubisz takie filmy? Dlaczego? Co cie w nich interesuje? Ja nie lubie takich filmow ale chetnie obejrze je "twoimi oczami" a potem pokaze Ci to co ja lubie i co jest dla mnie wartosciowe w tym co ja lubie ogladac
wzajemna zyczliwosc zamiast poswiecenia.
Mysle ze to mialas na mysli ale uzylas potocznie uzywanego zwrotu... a ze potoczne nie znaczy ze normalne i zdrowe
Zazdrość masz rację. Zbyt pochopnie użyłam sformułowania poświęcenie. Tak można to nazwać życzliwością wynikającą z darzącego uczucia ( miłość, przyjaźń, itd).
Nie doszukiwałabym się w mojej wypowiedzi zatracania własnego JA przez poświęcenie. Daleko mi do tego.
Pozdrawiam
to on mi się oświadczył. on chciał tego wszystkiego. ja byłam przeciwniczką ślubów i jeśli dzieci to dopiero grubo po trzydziestce. nie ma nikogo. jego kolega powiedział mi, że "bardzo dobrze mu jako singlowi" i że cieszy się z tego że jest sam.
dziś kilkakrotnie podchodził do mnie pogadać. wolałabym nie pracować z nim w jednym miejscu, podejmuję już proby przniesienia na inny punkt. mam taką głupią nadzieję, że może jak nie będzie mnie widział na codzień napisze chociaż głupie "co słychać". jeśli nie- tym lepiej dla mnie. łatwiej zapomnę o wszystkim. to teraz jedyne wyjście, bo ból rozdziera mi serce kiedy widzę go obok i nię mogę (bo nie powinnam) powiedzieć jak bardzo go kocham
ja mam 22 lata a on 21. jednak mieszkaliśmy z moją mamą prawie rok. mówił do niej 'mamo' bo przecież wiedzieliśmy że nic nigdy się nie zmieni. to jest najgorsze- nie mieliśmy pojęcia co przyniesie następny dzień, ale jedno co wiedzieliśmy na pewno- to to że za wszelką cenę musimy dbać o tę miłość. nagle on przestał kochać. gdzie tu logika??
a co to znaczy dbac o milosc i jak wy to robiliscie?