Witam chciałam sie waas poradzić tzn co sądzicie czy dobrze sie stało , chodzi o to tydzien temu zerwał ze mną a byłam z nim w 6,5 letnim związku oddawałam wszystko co miałam , poświęcałam sie , zawsze byłam na skinienie palca , Kocham go do dzisiaj , tylko zawsze było tak że wszystko inne było ważniejsze czułam sie na szarym końcu dwa lata temu oświadczył mi sie a ja czułam że nie chce sie godzic ale sie zgodziłam od tamtego momentu dostałam lęków dziennych z niewiadomych przyczyn , ale nie kojarzyłam tego z tym , zaczelismy remontować mieszkanie , ale on robił wszystko by to zwolnic jak najbardziej i remont trwał dwa lata , kiedy wszystko gotowe było nie chciał sie przeprowadzac bo nawet mówił że ma daleko do pracy że jutro nie może szukał wymówek kiedy jednak tam bylismy ja jechałam zawsze pierwsza i ze wszystkim sama sobie radzilam a on przyjezdzal o 22,23 i szedl spac ciagle czulam sie na boku bolało mnie to , bo wszystkie inne rzeczy były ważniejsze a głównie praca ciagle , do tego jest jedynakiem i ma 29 lat a mama dalej mu robi bułki kanappki do pracy śniadania kolacje obiady , koszule prasuje , nawet jak do mieszkania przyjechal to z rzeczami od mamy :shock: bylo mi przykro i staralam sie wytlumaczyc i z nim rozmawiac a on twierdzil ze ja go najchetniej zamkne w klatce i bede nim rządzić , nie raz na mnie krzyczał i przeklinał , we wściekłości rzucił czyms , albo w coś uderzył jak autem jechalismy to z piskiem opon a ja latałam jak szmata w tym samochodzie , mimio to moja miłość mnie zaślepiła i dalej byłam koło niego oddawalam mu wszystko bo wierzyłam że bedzie dobrze , ciagle co zwracałam na coś uwage on kłotnie wszczynał i tak było ciągle praktycznie, tydzień temu zerwał ze mna przy kolejnej kłótni a ja z nim staralam sie rozmawiac ze nawet nie zaczelismy nie sprobowalismy , ale on twardo ze nie zaczelam go prosic blagac a on na koncu powiedzial mi ze mam wypier.... z jego życia, na drugi dzien przyszedl i mnie przeprosil a ja jeszczeraz na spokojnie z nim rozmawialam prosilam ze go kocham , że tyle przeszlismy a on że nie zaczał wrzeszczec i ja jakoś zemdlałam nie pamietam co sie stało ocuciło mnie to że trzaskał mnie po buzi , a ppotem dostałam silnego ataku drgawek że slowa nie umiałam powiedziec , a on mnie wzioł z podłogi w przedpokoju przeniósł do dużego pokoju potem na kanape i mówi nic ci nie bedzie kiedys miałaś też drgawki i nic ci nie było i mnie zostawił poszedl.
przez te dni teraz nie umiem dojść do siebie zaczełam sie obwiniac sama o to wszystko, ale teraz ten ból we mnie jest tak silny ze poświeciłam sie temu człowiekowi cała a on mi mowi ze dawno o tym myslal i mnie zostawił , kiedys jechalismy przy kwiaciarni i mowie mu zatrzymaj sie mam ochote na tulipana albo na coś a przed kwiaciarnia wisiały dwa wience pogrzebowe a on do mnie który wybierasz , potem żartował sobie że głupi żart , zapomniałam dodać ze wcześniej dwa miesiace temu zabrał mi pierścionek zareczynowy bo mi powiedzial skoro masz lęki przez to ja ci to zabieram.
Prosze napiszcie bo jestem w rozsypce totalnej , boje sie że sie nie zbiore
Dziekuje i pozdrawiam wszystkich :roll: