Beyondblackie napisał/a:lilly25 napisał/a:Beyondblackie napisał/a:Kobieta, która decyduje się od początku na wychowywanie dziecka w nieoptymalnych warunkach, bez ojca, gdzie sama będzie zasuwać w pracy na jego byt (co oczywiście nigdy nie będzie tak efektowne jak dwóch pracujących rodziców) jest egoistyczna i mało zainteresowana dobrem dziecka. Taka jest prawda.
Bywaja takie panny ktore zarabiaja miesiecznie nawet nie tyle samo co wiecej niz przecietna para z Polski po zsumowaniu wyplat.
I co z tego? Nawet najzamożniejsza panna nie da dziecku wzorca mężczyzny. Już nie pisząc o tym, że jak mały podrośnie, to będzie chciał naturalnie znać tatusia. Do prawidłowego rozwoju dziecka optymalnym jest posiadanie obojga rodziców. Ktoś, kto od początku odmawia dziecku pełnej rodziny, jest porąbanym egoistą.
a ja uważam, że piszesz bzdury albo nie znasz życia
każdy rozwodnik/rozwódka, są dla ciebie źli, bo wybrali nieodpowiednio
samotna matka jest zła, bo zdecydowała się na dziecko z nieodpowiednim facetem albo w ogóle zdecydowała się na dziecko
itd.itp.
świat nie jest czarny ani biały
ja byłam z mężem pół życia, mamy dwoje dzieci, nasze małżeństwo się wypaliło i po x latach wyszło dopiero niedopasowanie pomiędzy nami, zawsze uważaliśmy się i byliśmy oceniani jako para idealna
znam samotną matkę, która nigdy nie była w długotrwałym związku, dziecko ma ze zwykłej wpadki z "kumplem", zawsze była skupiona na rozwoju, pracy i osiągnięciu wysokiego statusu społecznego
jest świetną matką, zapewnia dziecko wszystko, ma dla niego masę czasu, jest kapitalną babką 40+, pochodzi z rodziny wielopokoleniowej a młody ma stały kontakt z dziadkiem, wujkami (jej braćmi) i innymi świetnymi, męskimi wzorcami
powiem więcej, młody ma znacznie lepsze wzorce, niż mój syn, który ma ojca ale ten, niestety od kilku lat żyje na tzw "fali" kryzysu wieku średniego i wzorcem jest raczej marniutkim, czy jest dobrą partią? związał się z 10 lat młodszą podwładną i nie bardzo poznaję człowieka ale z drugiej strony, ona zapewne widzi go zupełnie inaczej niż ja, prawda?
jestem ja, 38lat, po długim małżeństwie, z nastolatkami na stanie, samodzielna, wolna od exa, problemów z tym związanych, stabilna emocjonalnie i materialnie, byłam szczęśliwa ale zwyczajnie mi nie wyszło
i cała masa normalnych życiowych przypadków, które nie mają wiele wspólnego z patologią o jakiej zwykle piszesz
po drugiej stronie barykady, dam przykład dwóch kawalerów facetów w podobnym wieku
pierwszy (młodszy)- świetny, samodzielny, stabilny emocjonalnie, finansowo gość o wysokim statusie społecznym, ciągle w biznesach związanych z jego pasją, sporo wyjeżdżający, zwiedzający świat, po 2 związkach 3letnich i całej masie jednorazowych skoków
drugi (starszy)- samodzielny, pracujący, cichy, bez większych pasji, bez związków na stanie, czysta karta, kompletnie bez doświadczenia
kto oceni, kto z nas będzie okej a kto nie, kto bardziej nadaje się do relacji a kto nie?