Witam pisze tu ponieważ nie radzę sobie juz z tym wszystkim,kolejny raz dowiedziałam sie że mąż mniej zdradził. Wcześniej zdradę mu wybaczylam,wybaczylam bo bardzo do kochałam. Jestesmy 13 lat po ślubie mamy córkę 12 lat. Teraz postanowilam że odejdę ze podam się o rozwód że go zniszczę. Tak mnie poniżył zdeptał moja godność, obiecywał że już nigdy nie zdradzi że nie oszuka zapewniał że mnie kocha że zawsze będziemy razem że nie pozwoli aby nasze dziecko cierpialo.Dwa lata minęło i znów to samo nie umiem sobie z tym poradzić nie wiem jak mam dalej zyc. Mam dowody zdrady maile i ludzi od których sie dowiwdzialam o kolejnej jego zdradzie a takze list w ktorym przyznaje się do wczesniejszej zdrady prosząc o wybaczenie.
Witam pisze tu ponieważ nie radzę sobie juz z tym wszystkim,kolejny raz dowiedziałam sie że mąż mniej zdradził. Wcześniej zdradę mu wybaczylam,wybaczylam bo bardzo do kochałam. Jestesmy 13 lat po ślubie mamy córkę 12 lat. Teraz postanowilam że odejdę ze podam się o rozwód że go zniszczę. Tak mnie poniżył zdeptał moja godność, obiecywał że już nigdy nie zdradzi że nie oszuka zapewniał że mnie kocha że zawsze będziemy razem że nie pozwoli aby nasze dziecko cierpialo.Dwa lata minęło i znów to samo nie umiem sobie z tym poradzić nie wiem jak mam dalej zyc. Mam dowody zdrady maile i ludzi od których sie dowiwdzialam o kolejnej jego zdradzie a takze list w ktorym przyznaje się do wczesniejszej zdrady prosząc o wybaczenie.
Rozwód owszem, ale po cholerę Ci ta wojna z nim ? Najbardziej na niej ucierpi córka. Mogłaś się z nim rozstać już po pierwszej zdradzie. Zaryzykowałaś i przegrałaś. Nigdy nie ma gwarancji, że ktoś nie oszuka Cię drugi raz, trzeci...
3 2018-01-30 13:09:11 Ostatnio edytowany przez Olinka (2018-01-30 16:21:58)
Zniszcz go, tzn ja bym tak zrobiła. Nienawiść i chęć zemsty jest oczywista, może nie zawsze zdrowa, ale przynajmniej dodaje siły. Żeby nie myśleć i nie zamęczać się trzeba znaleźć sobie jakiś cel, zniszczenie takiego [wulgaryzm] to bardzo dobry cel. Oczywiście to jest moje zdanie i to, że ja bym tak zrobiła i się dobrze z tym czuła nie znaczy, że Autorka też, decyzja zależy tylko od niej.
A on już wie, że Ty wiesz?
Zniszcz go, tzn ja bym tak zrobiła. Nienawiść i chęć zemsty jest oczywista, może nie zawsze zdrowa, ale przynajmniej dodaje siły. Żeby nie myśleć i nie zamęczać się trzeba znaleźć sobie jakiś cel, zniszczenie takiego [wulgaryzm] to bardzo dobry cel. Oczywiście to jest moje zdanie i to, że ja bym tak zrobiła i się dobrze z tym czuła nie znaczy, że Autorka też, decyzja zależy tylko od niej.
A on już wie, że Ty wiesz?
Nienawiść wiedzie ku Ciemnej Stronie Mocy
Nienawiść wiedzie ku Ciemnej Stronie Mocy
Która bardzo często wygrywa w tym smutnym, jak..... (wstaw według uznania) świecie.
A tak serio, to ja mam tak, że nienawiść daje mi możliwość zdystansowania się-z czasem, łatwiej przejść od nienawiści do obojętności wobec kogoś kto Cię skrzywdził, niż od miłości do obojętności. A żeby walczyć np w sytuacji zdrady o siebie, o dalsze życie, trzeba być bardzo zdystansowanym wobec zdradzacza, przede wszystkim po to, żeby nie nabierać się (znowu) na jego ciepłe słówka i nic nie znaczące obietnice.
Jak żyć? Najlepiej spokojnie i bez wszczynania wojny. Nie przypominam sobie konfliktu, na którym nie ucierpiałyby dwie strony. Ilość ofiar jeszcze rośnie, jak się wciągnie w to osoby trzecie - tu chodzi o córkę.
Wyrzuć z siebie wszystkie negatywne emocje (sposobów jest wiele) i zacznij przygotowywać się do rozwodu. Z głową. Emocje są naturalne, ale przejściowe i są, niestety, złym doradcą.
Zniszcz go, tzn ja bym tak zrobiła. Nienawiść i chęć zemsty jest oczywista, może nie zawsze zdrowa, ale przynajmniej dodaje siły. Żeby nie myśleć i nie zamęczać się trzeba znaleźć sobie jakiś cel, zniszczenie takiego [wulgaryzm] to bardzo dobry cel. Oczywiście to jest moje zdanie i to, że ja bym tak zrobiła i się dobrze z tym czuła nie znaczy, że Autorka też, decyzja zależy tylko od niej.
@Nirvanko, przeszedł mnie dreszcz. Grozy.
Nienawiść ostatecznie uderza w tego, kto ją pielęgnuje.
Jak żyć? Najlepiej spokojnie i bez wszczynania wojny. Nie przypominam sobie konfliktu, na którym nie ucierpiałyby dwie strony. Ilość ofiar jeszcze rośnie, jak się wciągnie w to osoby trzecie - tu chodzi o córkę.
Wyrzuć z siebie wszystkie negatywne emocje (sposobów jest wiele) i zacznij przygotowywać się do rozwodu. Z głową. Emocje są naturalne, ale przejściowe i są, niestety, złym doradcą.
Nirvanka87 napisał/a:Zniszcz go, tzn ja bym tak zrobiła. Nienawiść i chęć zemsty jest oczywista, może nie zawsze zdrowa, ale przynajmniej dodaje siły. Żeby nie myśleć i nie zamęczać się trzeba znaleźć sobie jakiś cel, zniszczenie takiego [wulgaryzm] to bardzo dobry cel. Oczywiście to jest moje zdanie i to, że ja bym tak zrobiła i się dobrze z tym czuła nie znaczy, że Autorka też, decyzja zależy tylko od niej.
@Nirvanko, przeszedł mnie dreszcz. Grozy.
Nienawiść ostatecznie uderza w tego, kto ją pielęgnuje.
Ja napisałam co mi pomaga, nie każdemu musi pomagać to samo. Tak jak pisałam mi łatwiej przejść od nienawiści do obojętności, niż od miłości do obojętności. Finalnie wiadomo, że wolę być obojętna, ale też uważam i zawsze uważałam, że za krzywdy i winy musi być kara. Świadomość tego, ze ktoś kto nas skrzywdził został ukarany jest bardzo pomocna w poradzeniu sobie ze swoimi emocjami.
Ja napisałam co mi pomaga, nie każdemu musi pomagać to samo. Tak jak pisałam mi łatwiej przejść od nienawiści do obojętności, niż od miłości do obojętności. Finalnie wiadomo, że wolę być obojętna, aleteż uważam i zawsze uważałam, że za krzywdy i winy musi być kara. Świadomość tego, ze ktoś kto nas skrzywdził został ukarany jest bardzo pomocna w poradzeniu sobie ze swoimi emocjami.
Najczęściej piszemy na forum z własnej perspektywy, to oczywiste.
@Nirvanko, ja myślę, że to droga do nikąd ostatecznie.
Nie czujesz się z tym SAMA źle, że zadajesz ból drugiemu człowiekowi wymierzając mu " karę" ? Ja bym tego nie udźwignęła w swoim sumieniu.
Moja rada dla autorki - przepracować solidnie zdradę i utratę dotychczasowego życia, odciąć się od przeszłości przeprowadzając z głową rozwód i zacząć nowe życie. Na to lepiej poświęcić energię, a nie "bawić się" w kary i zemsty.
Autorko zdecydowanie odejdz i zobacz jak potoczą się sprawy.Jeśli nie będzie wyjścia.Wyjaw dowody i niech będzie z orzekaniem o winie.Nie wiem, czy macie jakieś dobra majątkowe.Jeśli tak, to wyjścia nie ma.Z dwojgu osób jedna wyjdzie jako przegraniec.
10 2018-01-30 13:51:52 Ostatnio edytowany przez Nirvanka87 (2018-01-30 13:52:40)
Nie pomyśleliśmy jeszcze o jednym, zapomniałam o tym napisać. Kwestia rozwodu, rozumiem, że nie chce się być z osobą, która nas zdradziła, ale musisz Autorko pamiętać, że żona też dziedziczy. Więc, jak Twój mąż w przyszłości po rozwodzie z Tobą ożeni się z inną kobietą, a potem umrze (każdy kiedyś umrze) to ona zgarnie część dóbr, które należą się Waszemu dziecku.
Nie pomyśleliśmy jeszcze o jednym, zapomniałam o tym napisać. Kwestia rozwodu, rozumiem, że nie chce się być z osobą, która nas zdradziła, ale musisz Autorko pamiętać, że żona też dziedziczy. Więc, jak Twój mąż w przyszłości po rozwodzie z Tobą ożeni się z inną kobietą, a potem umrze (każdy kiedyś umrze) to ona zgarnie część dóbr, które należą się Waszemu dziecku.
To może jak spadek jest tak ważny, to niech od razu wsypie mu cyjanek do herbaty? Zemsta nie musi koniecznie być czymś dla nas destruktywnym, może nawet nam pomóc i dać poczucie satysfakcji. Tak zapewne większą wartością jest wybaczyć, ale zemścić się jest znacznie zabawniej. Tylko w granicach rozsądku, a nie "zniszczyć" go, bo to jednak wciąż ojciec twojego dziecka. A lepiej dla niego mieć ojca żywego i niemieszkającego pod mostem.
Choć nienawiść jest podobno najczystszym z uczuć, to zemsta daje ulgę tylko pozorną i na chwilę. Wybaczamy nie dla sprawcy, ale dla siebie samych - żeby złe emocje nie zjadały nas od środka.
Jeśli ktoś kogoś tak nienawidzi za zdradę, że chciałby zniszczyć, zwłaszcza ojca swojego dziecka, to miłości tam nie było- tylko urażona duma..
Tak sobie czytam i nie wierzę ... Wszyscy tacy dobrzy, wspaniałomyślni ... hmmm ... Mam wrażenie, że to kreacja na potrzeby FK. Bo przecież w rzeczywistości spotykamy raczej tylko lub w większości ludzi chcących zemsty itp.
I tak sobie myślę ... skąd tyle rozwodów, zdrad, kłamstw itp.
Tak sobie czytam i nie wierzę ... Wszyscy tacy dobrzy, wspaniałomyślni ... hmmm ... Mam wrażenie, że to kreacja na potrzeby FK. Bo przecież w rzeczywistości spotykamy raczej tylko lub w większości ludzi chcących zemsty itp.
I tak sobie myślę ... skąd tyle rozwodów, zdrad, kłamstw itp.
Wiesz, Lou, na początku wszyscy reagują emocjonalnie, to normalne- ale oprócz tego jesteśmy ( wszyscy?) obdarzeni jakąś autorefleksją na temat życia, świata, innych. .. I nie ma to mic wspólnego z kreacją na potrzeby forum, zwłaszcza ANONIMOWEGO..
Dlatego całe szczęście ilość zemst jest mniejsza niż zdrad..
Zemsta jeszcze nikomu w niczym nie pomogła.
Pamiętaj, że macie wspólne dziecko.
Zemsta jeszcze nikomu w niczym nie pomogła.
Pamiętaj, że macie wspólne dziecko.
Przepraszam, ale skąd takie uogólnienia "nikomu ...w niczym" ...hmmm
18 2018-01-30 18:34:34 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-01-30 18:34:52)
Cyngli napisał/a:Zemsta jeszcze nikomu w niczym nie pomogła.
Pamiętaj, że macie wspólne dziecko.Przepraszam, ale skąd takie uogólnienia "nikomu ...w niczym" ...hmmm
Proszę.
Z doświadczeń własnych i innych osób.
Zemsta daje chwilową ulgę i satysfakcję. A potem jest gwałtowny zjazd.
Lou71.71 napisał/a:Cyngli napisał/a:Zemsta jeszcze nikomu w niczym nie pomogła.
Pamiętaj, że macie wspólne dziecko.Przepraszam, ale skąd takie uogólnienia "nikomu ...w niczym" ...hmmm
Proszę.
Z doświadczeń własnych i innych osób.
Zemsta daje chwilową ulgę i satysfakcję. A potem jest gwałtowny zjazd.
Ale może komuś potrzebna właśnie ta ulga ...
Poza tym zemsta zemście nie równa.
A jeżeli piszesz z własnego doświadczenia, to podziel się jak się mściłaś ...
Bo ja nigdy ....
Ale miałabym wielką ochotę, tylko nie pozwalają mi na to zasady
20 2018-01-30 18:39:18 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-01-30 18:40:23)
Cyngli napisał/a:Lou71.71 napisał/a:Przepraszam, ale skąd takie uogólnienia "nikomu ...w niczym" ...hmmm
Proszę.
Z doświadczeń własnych i innych osób.
Zemsta daje chwilową ulgę i satysfakcję. A potem jest gwałtowny zjazd.Ale może komuś potrzebna właśnie ta ulga ...
Poza tym zemsta zemście nie równa.
A jeżeli piszesz z własnego doświadczenia, to podziel się jak się mściłaś ...
Bo ja nigdy ....
Ale miałabym wielką ochotę, tylko nie pozwalają mi na to zasady
Nigdy się nie mściłam, ale obserwowałam osoby, które próbowały mścić się na mnie. Zawsze kończyło się to źle dla nich. Karma wraca.
Większą ulgę odczuwasz odcinając się od toksycznej osoby/sytuacji. W przypadku Autorki - rozwód i podział majątku.
Nirvanka87 napisał/a:Nie pomyśleliśmy jeszcze o jednym, zapomniałam o tym napisać. Kwestia rozwodu, rozumiem, że nie chce się być z osobą, która nas zdradziła, ale musisz Autorko pamiętać, że żona też dziedziczy. Więc, jak Twój mąż w przyszłości po rozwodzie z Tobą ożeni się z inną kobietą, a potem umrze (każdy kiedyś umrze) to ona zgarnie część dóbr, które należą się Waszemu dziecku.
To może jak spadek jest tak ważny, to niech od razu wsypie mu cyjanek do herbaty? Zemsta nie musi koniecznie być czymś dla nas destruktywnym, może nawet nam pomóc i dać poczucie satysfakcji. Tak zapewne większą wartością jest wybaczyć, ale zemścić się jest znacznie zabawniej. Tylko w granicach rozsądku, a nie "zniszczyć" go, bo to jednak wciąż ojciec twojego dziecka. A lepiej dla niego mieć ojca żywego i niemieszkającego pod mostem.
Ja nie mówię w kontekście zrobienia mu krzywdy i to ostatecznej, tylko właśnie w kontekście zabezpieczenia na przyszłość dziecka. Jakaś kobita finalnie dostanie część tego co należy się dziecku. Taka jest moja opinia.
Co do zemsty- dla mnie jest ona pomocna i tak jak pisałam wcześniej to są moje uczucia i emocje, każdy ma prawo do swoich własnych.
Nienawiść wiedzie ku Ciemnej Stronie Mocy
Sprawiedliwość wiedzie ku Jasnej Stronie Mocy Mąż będzie mądrzejszy następnym razem. To jest w zgodzie z najwyższym dobrem.
Nie zakażecie facetowi ożenić się drugi raz. Nie ma takiej mocy prawnej.
Myślicie o stronie materialnej, a nie o tym, jak się będzie czuło dziecko widząc przepychanki między rodzicami.
Zabezpieczenie interesów własnego dziecka nie jest zemstą przecież. Prawo to reguluje. I to w taki sposób, że ani wiarołomny małżonek, ani jego ewentualna przyszła żona czy dzieci nie zostają bez środków do życia. Więc o to, się nie ma co martwić..Więc nie o to chyba chodziło z tą zemstą..
Brrrr... Zaczyna się robić jak w brazylijskim tasiemcu..:):).
Mam nadzieję dziewczyny, że sprawy jeszcze u Was świeże i dlatego tek myślicie..
Jak napisała Lady Loka- ex może mieć jeszcze i 5 dzieci i żony w przyszłości..
Ale może masz na myśli obecny majątek, mieszkanie..itd. - to weź dobrego prawnika Lou, i nie nazywajmy tego zemsta i niszczeniem..
Bez emocji załatw sprawy- doczytałam że masz nietypową ciężką sytuację mieszkając z Exem.. Szkoda na niego nerwów..
Nie zakażecie facetowi ożenić się drugi raz. Nie ma takiej mocy prawnej.
Teoretycznie nie, ale po rozwodzie z jego winy, bez znacznego majątku i z wysokimi alimentami zasądzonymi przez sąd będzie, jakby to delikatnie powiedzieć, mniej atrakcyjny dla potencjalnych kandydatek
Myślicie o stronie materialnej, a nie o tym, jak się będzie czuło dziecko widząc przepychanki między rodzicami.
Tu nie chodzi o przepychanki, ale o zaprowadzenie sprawiedliwości. Myślisz, że jak autorka będzie się z facetem po dwóch stratach pieścić to on nieba dziecku przychyli? Wręcz przeciwnie - będzie grał na tej nudzie do bólu, a potraktowany ostro będzie stał prosto
Sprawiedliwości? Trzeba było odejść po pierwszej zdradzie.
Ja bym się nie pieściła. Po prostu chciałabym rozwodu z jego winy, równego podziału majątku, jeżeli dziecko zostaje ze mną, to odpowiednich do potrzeb alimentów. Ale to nie jest zemsta, tylko właśnie sprawiedliwość.
Więc zupełnie nie wiem co autorka ma na myśli pisząc o zemście.
owszem dzieci dziedziczą, ale żona też. Żona nie może dostać mniej niż 1/4 spadku. Oczywiście trzeba wszystko przeliczy zaleznie od ilości dzieci. więc sorry, ale dlaczego przykładowo moje dziecko miałoby być okradane przez jakąś obcą babę?
Tak wiem, jestem okropna, myślę egoistycznie, każdy ma prawo do szczęścia i takie tam bla bla bla. Rodzice powinni myśleć własnie o szczęściu dzieci, a jeżeli (w tym przypadku) facetowi oczy zarosły pi**ą, to matka ma prawo i obowiązek walczyć o szczęście dziecka kosztem potrzeb ojca, który jak widać ma inne priorytety.
Mimo wszystko polecam wziąć dobrego prawnika, a nie podsycać w sobie ogień zemsty..czy zniszczenia.. a najlepiej się dogadać i zadbać by ojciec pozostał w dobrych kontaktach z dziećmi..
Nie wiadomo, jak się w życiu poukłada..
I to nie USA, gdzie współmałżonka można puścić w skarpetkach..
Spoko. Ale w takim razie niech autorka też nigdy więcej ponownie za mąż nie wychodzi. Bo wtedy współmałżonek będzie dziedziczył, a nie dziecko.
W większośvi przypadków ojciec umiera kiedy dziecko ma koło 30-40 lat. Więc nie wiem czy jest sens teraz mówić o dziedziczeniu.
30 2018-01-30 22:00:42 Ostatnio edytowany przez Bland44 (2018-01-30 22:03:23)
Lou71.71 napisał/a:Cyngli napisał/a:Proszę.
Z doświadczeń własnych i innych osób.
Zemsta daje chwilową ulgę i satysfakcję. A potem jest gwałtowny zjazd.Ale może komuś potrzebna właśnie ta ulga ...
Poza tym zemsta zemście nie równa.
A jeżeli piszesz z własnego doświadczenia, to podziel się jak się mściłaś ...
Bo ja nigdy ....
Ale miałabym wielką ochotę, tylko nie pozwalają mi na to zasadyNigdy się nie mściłam, ale obserwowałam osoby, które próbowały mścić się na mnie. Zawsze kończyło się to źle dla nich. Karma wraca.
Większą ulgę odczuwasz odcinając się od toksycznej osoby/sytuacji. W przypadku Autorki - rozwód i podział majątku.
Jedno nie wyklucza drugiego ...
Ja chętnie popatrzyłabym na kogoś kto mnie krzywdził, żeby też został skrzywdzony ...
Lady Loka napisał/a:Nie zakażecie facetowi ożenić się drugi raz. Nie ma takiej mocy prawnej.
Teoretycznie nie, ale po rozwodzie z jego winy, bez znacznego majątku i z wysokimi alimentami zasądzonymi przez sąd będzie, jakby to delikatnie powiedzieć, mniej atrakcyjny dla potencjalnych kandydatek
Lady Loka napisał/a:Myślicie o stronie materialnej, a nie o tym, jak się będzie czuło dziecko widząc przepychanki między rodzicami.
Tu nie chodzi o przepychanki, ale o zaprowadzenie sprawiedliwości. Myślisz, że jak autorka będzie się z facetem po dwóch stratach pieścić to on nieba dziecku przychyli? Wręcz przeciwnie - będzie grał na tej nudzie do bólu, a potraktowany ostro będzie stał prosto
Wysokość alimentów (wbrew pozorom) nie zależy od tego czy mamy dobrego pełnomocnika. W sumie od wielu czynników, ale najbardziej od sędziego, zresztą jak i wszystkie kwestie.
Cyngli napisał/a:Lou71.71 napisał/a:Ale może komuś potrzebna właśnie ta ulga ...
Poza tym zemsta zemście nie równa.
A jeżeli piszesz z własnego doświadczenia, to podziel się jak się mściłaś ...
Bo ja nigdy ....
Ale miałabym wielką ochotę, tylko nie pozwalają mi na to zasadyNigdy się nie mściłam, ale obserwowałam osoby, które próbowały mścić się na mnie. Zawsze kończyło się to źle dla nich. Karma wraca.
Większą ulgę odczuwasz odcinając się od toksycznej osoby/sytuacji. W przypadku Autorki - rozwód i podział majątku.
Jedno nie wyklucz drugiego ...
Ja chętnie popatrzyłabym na kogoś kto mnie krzywdził, żeby też został skrzywdzony ...
A mnie nigdy nie cieszy krzywda innych. Nawet jeśli wcześniej mnie skrzywdzili.
Wilczyński napisał/a:Nienawiść wiedzie ku Ciemnej Stronie Mocy
Sprawiedliwość wiedzie ku Jasnej Stronie Mocy Mąż będzie mądrzejszy następnym razem. To jest w zgodzie z najwyższym dobrem.
Nie lubię Gwiezdnych Wojen
Ja nie mówię w kontekście zrobienia mu krzywdy i to ostatecznej, tylko właśnie w kontekście zabezpieczenia na przyszłość dziecka. Jakaś kobita finalnie dostanie część tego co należy się dziecku. Taka jest moja opinia.
Dziecko nie jest początkiem i końcem świata - to raz, a dwa - nikt tu nikomu niczego nie odbiera, dziecko przecież dostanie należną mu część, będzie ona tylko (ewentualnie, bo przecież nie wiemy jak w przyszłości ułoży się życie ojca) nieco mniejsza. Nie zapominajmy zresztą, że poza dziedziczeniem z mocy ustawy istnieje coś takiego jak dziedziczenie testamentowe, więc nawet jeśli obecny mąż autorki nigdy się nie ożeni, może część pieniędzy zapisać jakiejś osobie trzeciej, ale może też ożenić się i wszystko zapisać dzieciom. W zachowki i te sprawy już tutaj nie wnikam, chodzi mi wyłącznie o to, że w każdej z zaistniałych sytuacji istnieją rozwiązania, które mogą Autorkę zaskoczyć.
Ja chętnie popatrzyłabym na kogoś kto mnie krzywdził, żeby też został skrzywdzony ...
Współczuję. Żyć z tak zatrutym umysłem musi być ciężko. Słowa pisane są suche, dlatego dopowiem, że nie ma w tym ironii.
Nirvanka87 napisał/a:Ja nie mówię w kontekście zrobienia mu krzywdy i to ostatecznej, tylko właśnie w kontekście zabezpieczenia na przyszłość dziecka. Jakaś kobita finalnie dostanie część tego co należy się dziecku. Taka jest moja opinia.
Dziecko nie jest początkiem i końcem świata - to raz, a dwa - nikt tu nikomu niczego nie odbiera, dziecko przecież dostanie należną mu część, będzie ona tylko (ewentualnie, bo przecież nie wiemy jak w przyszłości ułoży się życie ojca) nieco mniejsza. Nie zapominajmy zresztą, że poza dziedziczeniem z mocy ustawy istnieje coś takiego jak dziedziczenie testamentowe, więc nawet jeśli obecny mąż autorki nigdy się nie ożeni, może część pieniędzy zapisać jakiejś osobie trzeciej, ale może też ożenić się i wszystko zapisać dzieciom. W zachowki i te sprawy już tutaj nie wnikam, chodzi mi wyłącznie o to, że w każdej z zaistniałych sytuacji istnieją rozwiązania, które mogą Autorkę zaskoczyć.
Lou71.71 napisał/a:Ja chętnie popatrzyłabym na kogoś kto mnie krzywdził, żeby też został skrzywdzony ...
Współczuję. Żyć z tak zatrutym umysłem musi być ciężko. Słowa pisane są suche, dlatego dopowiem, że nie ma w tym ironii.
Mów za siebie. Nie wiesz, czy słowa są suche (???) czy mokre (???)
Twoje współczucie jest sarkastyczne. Chcesz obrażać ... nie wiesz co ktoś inny myśli i jaki ma umysł
Olinka napisał/a:Nirvanka87 napisał/a:Ja nie mówię w kontekście zrobienia mu krzywdy i to ostatecznej, tylko właśnie w kontekście zabezpieczenia na przyszłość dziecka. Jakaś kobita finalnie dostanie część tego co należy się dziecku. Taka jest moja opinia.
Dziecko nie jest początkiem i końcem świata - to raz, a dwa - nikt tu nikomu niczego nie odbiera, dziecko przecież dostanie należną mu część, będzie ona tylko (ewentualnie, bo przecież nie wiemy jak w przyszłości ułoży się życie ojca) nieco mniejsza. Nie zapominajmy zresztą, że poza dziedziczeniem z mocy ustawy istnieje coś takiego jak dziedziczenie testamentowe, więc nawet jeśli obecny mąż autorki nigdy się nie ożeni, może część pieniędzy zapisać jakiejś osobie trzeciej, ale może też ożenić się i wszystko zapisać dzieciom. W zachowki i te sprawy już tutaj nie wnikam, chodzi mi wyłącznie o to, że w każdej z zaistniałych sytuacji istnieją rozwiązania, które mogą Autorkę zaskoczyć.
Lou71.71 napisał/a:Ja chętnie popatrzyłabym na kogoś kto mnie krzywdził, żeby też został skrzywdzony ...
Współczuję. Żyć z tak zatrutym umysłem musi być ciężko. Słowa pisane są suche, dlatego dopowiem, że nie ma w tym ironii.
Mów za siebie. Nie wiesz, czy słowa są suche (???) czy mokre (???)
Twoje współczucie jest sarkastyczne. Chcesz obrażać ... nie wiesz co ktoś inny myśli i jaki ma umysł
Niepotrzebnie się obrażasz. Olinka ma rację. Nie jest łatwo żyć z wewnętrzną zgryzotą i zacietrzewieniem. Też współczuję takim osobom. Bez złośliwości.
Cyngli,
Adwokat Olinki ... Skąd wiesz kto ma rację? Ktoś cię upoważnił do wydawania osądów kto ma rację ...
Wypadałoby powiedzieć "uważam tak jak Olinka" - proste ?
Po prostu bronię się, nie zauważyłaś ...hmmm
Mów za siebie. Nie wiesz, czy słowa są suche (???) czy mokre (???)
Twoje współczucie jest sarkastyczne. Chcesz obrażać ... nie wiesz co ktoś inny myśli i jaki ma umysł
Słowa są suche, bo nie widzisz mimiki twarzy, nie słyszysz tonu głosu, nie masz wglądu w wiele innych sygnałów, jakie wysyła rozmówca, z którym siedzisz twarzą w twarz. Ponadto miałam na myśli moje słowa, nie Twoje, a obawiając się nadinterpretacji - jak się zresztą okazuje słusznie - od razu zaznaczyłam, że nie jest to ironia. Jesteś wyraźnie przewrażliwiona, nie miałam na celu Cię obrazić. Po prostu wiem, że chęć zemsty zwykle wynika z traumatycznych przeżyć.
Cyngli,
Adwokat Olinki ... Skąd wiesz kto ma rację? Ktoś cię upoważnił do wydawania osądów kto ma rację ...
Wypadałoby powiedzieć "uważam tak jak Olinka" - proste ?
Po prostu bronię się, nie zauważyłaś ...hmmm
Jesteś pełna złości, co widać nawet po tym poście.
Wyluzuj. To forum publiczne.
40 2018-01-31 11:49:23 Ostatnio edytowany przez Agnieszkal36 (2018-01-31 11:50:23)
Zniszcz go, tzn ja bym tak zrobiła. Nienawiść i chęć zemsty jest oczywista, może nie zawsze zdrowa, ale przynajmniej dodaje siły. Żeby nie myśleć i nie zamęczać się trzeba znaleźć sobie jakiś cel, zniszczenie takiego [wulgaryzm] to bardzo dobry cel. Oczywiście to jest moje zdanie i to, że ja bym tak zrobiła i się dobrze z tym czuła nie znaczy, że Autorka też, decyzja zależy tylko od niej.
A on już wie, że Ty wiesz?
Że chcę rozwodu jeszcze nie wie.Ale wie że wiem że znów mnie zdradził.
Nirvanka87 napisał/a:Zniszcz go, tzn ja bym tak zrobiła. Nienawiść i chęć zemsty jest oczywista, może nie zawsze zdrowa, ale przynajmniej dodaje siły. Żeby nie myśleć i nie zamęczać się trzeba znaleźć sobie jakiś cel, zniszczenie takiego [wulgaryzm] to bardzo dobry cel. Oczywiście to jest moje zdanie i to, że ja bym tak zrobiła i się dobrze z tym czuła nie znaczy, że Autorka też, decyzja zależy tylko od niej.
A on już wie, że Ty wiesz?
Że chcę rozwodu jeszcze nie wie.Ale wie że wiem że znów mnie zdradził.
i jak zareagował?
***************************
przepraszam za wulgaryzm, który tak naprawdę jest spolszczonym zaimkiem w języku łacińskim, ale fakt nie powinnam
42 2018-01-31 11:53:35 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-01-31 11:53:54)
Nirvanka87 napisał/a:Zniszcz go, tzn ja bym tak zrobiła. Nienawiść i chęć zemsty jest oczywista, może nie zawsze zdrowa, ale przynajmniej dodaje siły. Żeby nie myśleć i nie zamęczać się trzeba znaleźć sobie jakiś cel, zniszczenie takiego [wulgaryzm] to bardzo dobry cel. Oczywiście to jest moje zdanie i to, że ja bym tak zrobiła i się dobrze z tym czuła nie znaczy, że Autorka też, decyzja zależy tylko od niej.
A on już wie, że Ty wiesz?
Że chcę rozwodu jeszcze nie wie.Ale wie że wiem że znów mnie zdradził.
Wiesz, wydaje mi się, że tę złość i siłę, którą masz teraz w sobie i chcesz wykorzystać mszcząc się na mężu, lepiej byłoby wykorzystać inaczej. Na przykład układając sobie życie od nowa jak najszybciej. Najlepiej mężowi dokopiesz kompletnie go olewając. Ja na Twoim miejscu nie pokazałabym, jak bardzo mnie ta zdrada dotknęła, nie dałabym mu tej satysfakcji.
Czytam i trochę przeraża mnie ta dyskusja. Jestem w podobnej sytuacji, po 26 latach związku mąż zadurzył się w 20 lat młodszej kobiecie i odchodzi. Wiele mi odebrał, miłość, poczucie bezpieczeństwa, życie, które troskliwie planowałam i budowałem, wymarzoną przyszłość, teraz w świetle sporu o finanse cierpię nie tylko ja, ale traktowana jak zakładniczka córka...była rozpacz, jest złość... ale to, czego nie może mi odebrać, to moje zasady i to, kim jestem i że ze spokojem patrzę w lustro. Nie planuję więc zemsty mimo rad i podszeptów ze wszystkich stron, dążę nadal do ugody finansowej... bo jeśli pozwoliłabym się sprowadzić do poziomu ostrej walki, czułabym, że przestaję żyć w zgodzie z sobą. I po nieco ponad miesiącu mogę powiedzieć, że wygrywam. Nie walkę z mężem, nie powrót do znanego życia, ale walkę o siebie i córkę. Zaczęłam jeść, śpię lepiej i pomalutku staję mocno na własnych nogach. Tego tez Wam życzę... ale widzę, że to, co u mnie działa, to przestawienie się z optyki koncentracji na nim (co zrobił, jak odpowiem etc) na skupienie na zadbaniu o siebie i dziecko. Za każdym razem, kiedy dopada mnie o coś żal albo złość, mówię sobie, że to już nie mój problem. Zajęło chwilę, ale... pomału, z dnia na dzień, jest lepiej i coraz częściej przychodzą przebłyski siły, radości, apetytu... i wiem, że to moja droga do nowego, innego, ale może nawet lepszego życia...
Agnieszkal36 napisał/a:Nirvanka87 napisał/a:Zniszcz go, tzn ja bym tak zrobiła. Nienawiść i chęć zemsty jest oczywista, może nie zawsze zdrowa, ale przynajmniej dodaje siły. Żeby nie myśleć i nie zamęczać się trzeba znaleźć sobie jakiś cel, zniszczenie takiego [wulgaryzm] to bardzo dobry cel. Oczywiście to jest moje zdanie i to, że ja bym tak zrobiła i się dobrze z tym czuła nie znaczy, że Autorka też, decyzja zależy tylko od niej.
A on już wie, że Ty wiesz?
Że chcę rozwodu jeszcze nie wie.Ale wie że wiem że znów mnie zdradził.
i jak zareagował?
***************************
przepraszam za wulgaryzm, który tak naprawdę jest spolszczonym zaimkiem w języku łacińskim, ale fakt nie powinnam
Powiedział tylko że nie czuje sie winny.
Czytam i trochę przeraża mnie ta dyskusja. Jestem w podobnej sytuacji, po 26 latach związku mąż zadurzył się w 20 lat młodszej kobiecie i odchodzi. Wiele mi odebrał, miłość, poczucie bezpieczeństwa, życie, które troskliwie planowałam i budowałem, wymarzoną przyszłość, teraz w świetle sporu o finanse cierpię nie tylko ja, ale traktowana jak zakładniczka córka...była rozpacz, jest złość... ale to, czego nie może mi odebrać, to moje zasady i to, kim jestem i że ze spokojem patrzę w lustro. Nie kiplanuję więc zemsty mimo rad i podszeptów ze wszystkich stron, dążę nadal do ugody finansowej... bo jeśli pozwoliłabym się sprowadzić do poziomu ostrej walki, czułabym, że przestaję żyć w zgodzie z sobą. I po nieco ponad miesiącu mogę powiedzieć, że wygrywam. Nie walkę z mężem, nie powrót do znanego życia, ale walkę o siebie i córkę. Zaczęłam jeść, śpię lepiej i pomalutku staję mocno na własnych nogach. Tego tez Wam życzę... ale widzę, że to, co u mnie działa, to przestawienie się z optyki koncentracji na nim (co zrobił, jak odpowiem etc) na skupienie na zadbaniu o siebie i dziecko. Za każdym razem, kiedy dopada mnie o coś żal albo złość, mówię sobie, że to już nie mój problem. Zajęło chwilę, ale... pomału, z dnia na dzień, jest lepiej i coraz częściej przychodzą przebłyski siły, radości, apetytu... i wiem, że to moja droga do nowego, innego, ale może nawet lepszego życia...
Gratuluje postawy ,wiary w siebie i swoje mozliwosci. Patrzac trzezwym umysłem powiedzialam sobie ze nie będę sie mscic ,jestem obojętna wobec niego. To go bardziej zaboli. Wiem że będzie jeszcze pięknie tylko trzeba wyłożyć wygodne buty bo do przejścia mamy całe życie.
Czytam i trochę przeraża mnie ta dyskusja. Jestem w podobnej sytuacji, po 26 latach związku mąż zadurzył się w 20 lat młodszej kobiecie i odchodzi. Wiele mi odebrał, miłość, poczucie bezpieczeństwa, życie, które troskliwie planowałam i budowałem, wymarzoną przyszłość, teraz w świetle sporu o finanse cierpię nie tylko ja, ale traktowana jak zakładniczka córka...była rozpacz, jest złość... ale to, czego nie może mi odebrać, to moje zasady i to, kim jestem i że ze spokojem patrzę w lustro. Nie planuję więc zemsty mimo rad i podszeptów ze wszystkich stron, dążę nadal do ugody finansowej... bo jeśli pozwoliłabym się sprowadzić do poziomu ostrej walki, czułabym, że przestaję żyć w zgodzie z sobą. I po nieco ponad miesiącu mogę powiedzieć, że wygrywam. Nie walkę z mężem, nie powrót do znanego życia, ale walkę o siebie i córkę. Zaczęłam jeść, śpię lepiej i pomalutku staję mocno na własnych nogach. Tego tez Wam życzę... ale widzę, że to, co u mnie działa, to przestawienie się z optyki koncentracji na nim (co zrobił, jak odpowiem etc) na skupienie na zadbaniu o siebie i dziecko. Za każdym razem, kiedy dopada mnie o coś żal albo złość, mówię sobie, że to już nie mój problem. Zajęło chwilę, ale... pomału, z dnia na dzień, jest lepiej i coraz częściej przychodzą przebłyski siły, radości, apetytu... i wiem, że to moja droga do nowego, innego, ale może nawet lepszego życia...
Brawo
Więc jednak się da ...
Agnieszko, zmień forum. Idź na czerwone Tam są ludzie dorośli, po przejściach. Tam znajdziesz rady i pomoc, zamiast przepychanek słownych od osób czysto teoretyzujących i bardziej skupionych na erystyce i kreowaniu swojego wizerunku niż na twoim problemie. Trzymaj się dziewczyno. I zapraszam na zetke.
Nie planuję więc zemsty mimo rad i podszeptów ze wszystkich stron, dążę nadal do ugody finansowej... bo jeśli pozwoliłabym się sprowadzić do poziomu ostrej walki, czułabym, że przestaję żyć w zgodzie z sobą. I po nieco ponad miesiącu mogę powiedzieć, że wygrywam. Nie walkę z mężem, nie powrót do znanego życia, ale walkę o siebie i córkę.
HerbacianaMagio , to bardzo mądra postawa. Dziewczyny, takie podejście do tematu wcale nie jest rzadkością.
Kiedy ja się rozwodziłam w podobnych okolicznościach jak @HerbacianaMagia, mnie też otoczenie namawiało do zemsty i zniszczenia niewiernego małżonka. Na szczęście ROZUM wygrał z EMOCJAMI. Ja też je miałam, były bardzo silne, trudne i negatywne. Udało mi się je przepracować poprzez wsparcie ze strony rodziny i przyjaciół, a także wirtualne rozmowy na tym forum. Osobiście współczuję ludziom, którzy mają potrzebę zemsty i walki.
Tam znajdziesz rady i pomoc, zamiast przepychanek słownych od osób czysto teoretyzujących i bardziej skupionych na erystyce i kreowaniu swojego wizerunku niż na twoim problemie.
To już drugi raz kiedy czytam coś takiego i nie bardzo rozumiem o co chodzi z tym kreowaniem swojego wizerunku. Na ANONIMOWYM forum? A czemu niby taki wizerunek miałby służyć?
Po prostu I see niektórzy zatrzymują się na pewnym etapie w swoim pokrzywdzeniu, i nie wierzą, że można iść dalej..
To jak ktoś chce sobie w tym pokrzywdzeniu i zemście tkwić, to niech sobie idzie, na czerwone czy niebieskie forum
Ale jeśli to ma świadczyć o dorosłości, to nie chcę tak dorastać... Ale co kto woli..
owszem dzieci dziedziczą, ale żona też. Żona nie może dostać mniej niż 1/4 spadku. Oczywiście trzeba wszystko przeliczy zaleznie od ilości dzieci. więc sorry, ale dlaczego przykładowo moje dziecko miałoby być okradane przez jakąś obcą babę?
Wybacz, ale mącisz kobiecie w głowie. Byłe żony nie dziedziczą po byłych mężach. Jeżeli mąż nie wykaże dobrej woli, to dziecko oprócz alimentów nie otrzyma nic więcej.
Podział majątku po rozwodzie dotyczy tylko małżonków, dziecko nie jest stroną. Owszem, kiedyś może odziedziczyć jakiś spadek po ojcu (jesli będzie co dziedziczyć), lub w ostateczności walczyć o zachowek, pod warunkiem, że ojciec nie przepisze za życia swojego majątku na kolejną żonę i ich wspólne dzieci.
Jedyną "zemstą" może być zdystansowanie się do zdrajcy, szybki rozwód i bycie szczęśliwą, a i to niekoniecznie musi wzruszyć byłego męża, jeśli ma on ex żonę w głębokim poważaniu.
Jedyne o co może zawalczyć żona, to o rozwód z orzeczeniem winy męża i dodatkowo alimenty na siebie, co nie jest ani łatwe, ani oczywiste.
Agnieszkao, współczuję Ci syutacji w jakiej się znalazłaś, ale chyba nie masz wątpliwości co zrobić w przypadku kolejnej zdrady męża i braku jakikolwiek wyrzutów sumienia z jego strony.
Nirvanka87 napisał/a:owszem dzieci dziedziczą, ale żona też. Żona nie może dostać mniej niż 1/4 spadku. Oczywiście trzeba wszystko przeliczy zaleznie od ilości dzieci. więc sorry, ale dlaczego przykładowo moje dziecko miałoby być okradane przez jakąś obcą babę?
Wybacz, ale mącisz kobiecie w głowie. Byłe żony nie dziedziczą po byłych mężach. Jeżeli mąż nie wykaże dobrej woli, to dziecko oprócz alimentów nie otrzyma nic więcej.
Podział majątku po rozwodzie dotyczy tylko małżonków, dziecko nie jest stroną. Owszem, kiedyś może odziedziczyć jakiś spadek po ojcu (jesli będzie co dziedziczyć), lub w ostateczności walczyć o zachowek, pod warunkiem, że ojciec nie przepisze za życia swojego majątku na kolejną żonę i ich wspólne dzieci.
Jedyną "zemstą" może być zdystansowanie się do zdrajcy, szybki rozwód i bycie szczęśliwą, a i to niekoniecznie musi wzruszyć byłego męża, jeśli ma on ex żonę w głębokim poważaniu.
Jedyne o co może zawalczyć żona, to o rozwód z orzeczeniem winy męża i dodatkowo alimenty na siebie, co nie jest ani łatwe, ani oczywiste.Agnieszkao, współczuję Ci syutacji w jakiej się znalazłaś, ale chyba nie masz wątpliwości co zrobić w przypadku kolejnej zdrady męża i braku jakikolwiek wyrzutów sumienia z jego strony.
napisałam, ze żona, a nie że była żona. to przecież oczywiste, ze byli małżonkowie nie dziedziczą. Zresztą, jeżeli przepisałby na nową żonę i dzieci, to dziecko z poprzedniego związku też ma prawo do dziedziczenia, chyba, że ojciec w testamencie je wydziedziczy, co jest trudne, bo nie można ot tak sobie wydziedziczyć, musi być powód, a powodem na pewno nie jest to, ze miał je i jego matkę w dupie.
Pierwsza zdrada w związku jest takim momentem, ze albo trzeba przewrocic wszystko do gory nogami, i zaczac wszystko od nowa, ale wnikajac w przyczyny i rozpracowujac na czynniki pierwsze albo sie rozstac. Ty, autorko, chyba nie zrobilas ani jednego ani drugiego, tylko po prostu uwierzylas w obietnice, ze juz nigdy wiecej, i to sie wlasnie zemscilo. Mąz cie nie szanowal i nie szanuje i nastapila powtorka z rozrywki.
Chec zemsty (i niszczenia kogos, kto nas skrzywdzil) jest bardzo ludzkim odruchem, ale zgadzam sie, ze to tylko etap, na ktorym nie warto konczyc swej drogi w relacji. Wybaczenie (co oczywiscie nie jest jednoznaczne z powrotem do siebie) pomaga przede wszystkim osobie skrzywdzonej.
napisałam, ze żona, a nie że była żona. to przecież oczywiste, ze byli małżonkowie nie dziedziczą. Z
Tylko o jakim dziedziczeniu piszesz, jeśli pan mąż żyje i ma się dobrze? W czasie rozwodu dokonuje się podziału majątku i tyle. Dziedziczyć można po śmierci.
54 2018-02-04 21:05:21 Ostatnio edytowany przez BelleDeNuit (2018-02-04 21:06:06)
Odejdź od niego, walcz o to by córka mieszkała z Tobą by rozwód był z jego winy, ale go nie niszcz. Jestem świadoma jak bardzo boli zdrada i jak wielkie i bolesne to upokorzenie dla nas. Niszczy nie tylko nasze wartości, ale wiarę samą w siebie. On Ci obiecał, że zrobi wszystko by nie cierpiała córka, będzie cierpieć po Waszym rozwodzie, ale tylko Ty możesz zmniejszyć jej cierpienie - jesteś wściekła, a wściekła i zdradzona kobieta jest gotowa na wiele w zemście, ale pomyśl o córce - o tym, że to ona będzie na to patrzeć, że stanie się pionkiem (nawet nieświadomym) w Twojej zemście. A zemsta nie sprawi, że poczujesz się lepiej. Kiedy się zemścisz nie poczujesz już nic poza pustką. Żadnego spełnienia, żadnej satysfakcji ani ulgi.
Pierwsza zdrada w związku jest takim momentem, ze albo trzeba przewrocic wszystko do gory nogami, i zaczac wszystko od nowa, ale wnikajac w przyczyny i rozpracowujac na czynniki pierwsze albo sie rozstac. Ty, autorko, chyba nie zrobilas ani jednego ani drugiego, tylko po prostu uwierzylas w obietnice, ze juz nigdy wiecej, i to sie wlasnie zemscilo. Mąz cie nie szanowal i nie szanuje i nastapila powtorka z rozrywki.
Chec zemsty (i niszczenia kogos, kto nas skrzywdzil) jest bardzo ludzkim odruchem, ale zgadzam sie, ze to tylko etap, na ktorym nie warto konczyc swej drogi w relacji. Wybaczenie (co oczywiscie nie jest jednoznaczne z powrotem do siebie) pomaga przede wszystkim osobie skrzywdzonej.
To nie jest tak jak myslisz ze po pierwszej zdradzie nic nie zrobilam, chcialam rozwodu nawet kazalam sie mężowi wyprowadzic z domu co uczynil. Ale w trakcie przygotowania pozwu przez moja Pania.mecenas okazało sie że mąż miał operację a później to juz było tylko gorzej chemia ciągle jazdy do szpitala w trakcie jak brał chemię bylam caly czas z nim zapomniałam co mi.zrobił bo było mi.go tak.żal jak widzialam co ta chemia z nim zrobi.Po trzech kursach chemi pozwoliłam mu wrócić do domku, widziałam jak cierpi. Ale nie sądziłam że jak mu sie trochę polepszy wytnie znów taki numer. Jestem po dwóch spotkaniach z Panią mecenas i jestem załamana gdyz powiedziala mi że są znikome szanse na rozwod gdyż mój mąż jest chory. Jestem normalnie załamana.
Benita72 napisał/a:Pierwsza zdrada w związku jest takim momentem, ze albo trzeba przewrocic wszystko do gory nogami, i zaczac wszystko od nowa, ale wnikajac w przyczyny i rozpracowujac na czynniki pierwsze albo sie rozstac. Ty, autorko, chyba nie zrobilas ani jednego ani drugiego, tylko po prostu uwierzylas w obietnice, ze juz nigdy wiecej, i to sie wlasnie zemscilo. Mąz cie nie szanowal i nie szanuje i nastapila powtorka z rozrywki.
Chec zemsty (i niszczenia kogos, kto nas skrzywdzil) jest bardzo ludzkim odruchem, ale zgadzam sie, ze to tylko etap, na ktorym nie warto konczyc swej drogi w relacji. Wybaczenie (co oczywiscie nie jest jednoznaczne z powrotem do siebie) pomaga przede wszystkim osobie skrzywdzonej.
To nie jest tak jak myslisz ze po pierwszej zdradzie nic nie zrobilam, chcialam rozwodu nawet kazalam sie mężowi wyprowadzic z domu co uczynil. Ale w trakcie przygotowania pozwu przez moja Pania.mecenas okazało sie że mąż miał operację a później to juz było tylko gorzej chemia ciągle jazdy do szpitala w trakcie jak brał chemię bylam caly czas z nim zapomniałam co mi.zrobił bo było mi.go tak.żal jak widzialam co ta chemia z nim zrobi.Po trzech kursach chemi pozwoliłam mu wrócić do domku, widziałam jak cierpi. Ale nie sądziłam że jak mu sie trochę polepszy wytnie znów taki numer. Jestem po dwóch spotkaniach z Panią mecenas i jestem załamana gdyz powiedziala mi że są znikome szanse na rozwod gdyż mój mąż jest chory. Jestem normalnie załamana.
Benita miała raczej na myśli to, że analizuje się wtedy zwiazek "do kości" a nie składanie papierów o rozwód czy wyrzucanie z domu..Wtedy jest szansa, niestety nie gwarancja..
Jestem po dwóch spotkaniach z Panią mecenas i jestem załamana gdyz powiedziala mi że są znikome szanse na rozwod gdyż mój mąż jest chory. Jestem normalnie załamana.
Co to za głupoty? Jest chory, może wszystko robić i niby jesteś przywiązana do Niego sznurkiem? Zdradził tzn. że ma się całkiem nieźle, bo chyba osoby w poważnym stanie nie mają na to sił. Znajdź lepszego adwokata.
Agnieszkal36 napisał/a:Jestem po dwóch spotkaniach z Panią mecenas i jestem załamana gdyz powiedziala mi że są znikome szanse na rozwod gdyż mój mąż jest chory. Jestem normalnie załamana.
Co to za głupoty? Jest chory, może wszystko robić i niby jesteś przywiązana do Niego sznurkiem? Zdradził tzn. że ma się całkiem nieźle, bo chyba osoby w poważnym stanie nie mają na to sił. Znajdź lepszego adwokata.
dokładnie, bzdura na resorach, żeby ciupciać na boku to był zdrowiusieńki, ale żeby sie rozwieść, to taki chory. może jest i chory, ale niech się nim zajmuje kochanka. Adwokat lipny.
59 2018-02-05 16:41:26 Ostatnio edytowany przez Bland44 (2018-02-05 16:44:26)
Benita72 napisał/a:Pierwsza zdrada w związku jest takim momentem, ze albo trzeba przewrocic wszystko do gory nogami, i zaczac wszystko od nowa, ale wnikajac w przyczyny i rozpracowujac na czynniki pierwsze albo sie rozstac. Ty, autorko, chyba nie zrobilas ani jednego ani drugiego, tylko po prostu uwierzylas w obietnice, ze juz nigdy wiecej, i to sie wlasnie zemscilo. Mąz cie nie szanowal i nie szanuje i nastapila powtorka z rozrywki.
Chec zemsty (i niszczenia kogos, kto nas skrzywdzil) jest bardzo ludzkim odruchem, ale zgadzam sie, ze to tylko etap, na ktorym nie warto konczyc swej drogi w relacji. Wybaczenie (co oczywiscie nie jest jednoznaczne z powrotem do siebie) pomaga przede wszystkim osobie skrzywdzonej.
To nie jest tak jak myslisz ze po pierwszej zdradzie nic nie zrobilam, chcialam rozwodu nawet kazalam sie mężowi wyprowadzic z domu co uczynil. Ale w trakcie przygotowania pozwu przez moja Pania.mecenas okazało sie że mąż miał operację a później to juz było tylko gorzej chemia ciągle jazdy do szpitala w trakcie jak brał chemię bylam caly czas z nim zapomniałam co mi.zrobił bo było mi.go tak.żal jak widzialam co ta chemia z nim zrobi.Po trzech kursach chemi pozwoliłam mu wrócić do domku, widziałam jak cierpi. Ale nie sądziłam że jak mu sie trochę polepszy wytnie znów taki numer. Jestem po dwóch spotkaniach z Panią mecenas i jestem załamana gdyz powiedziala mi że są znikome szanse na rozwod gdyż mój mąż jest chory. Jestem normalnie załamana.
Aga,
Wiem o czym mówisz, rozumiem cię. Przykro mi z powodu takiej sytuacji.
Aby otrzymać rozwód, obojętne z czyjej winy potrzeba zgody obu stron. A choroba, w dodatku ciężka nie sprzyja temu.
A niektóre rady na forum są od czapy. Rób tak jak uważasz i nie obwiniaj się za to co będzie i jak się sprawy potoczą.
Agnieszkal36 napisał/a:Benita72 napisał/a:Pierwsza zdrada w związku jest takim momentem, ze albo trzeba przewrocic wszystko do gory nogami, i zaczac wszystko od nowa, ale wnikajac w przyczyny i rozpracowujac na czynniki pierwsze albo sie rozstac. Ty, autorko, chyba nie zrobilas ani jednego ani drugiego, tylko po prostu uwierzylas w obietnice, ze juz nigdy wiecej, i to sie wlasnie zemscilo. Mąz cie nie szanowal i nie szanuje i nastapila powtorka z rozrywki.
Chec zemsty (i niszczenia kogos, kto nas skrzywdzil) jest bardzo ludzkim odruchem, ale zgadzam sie, ze to tylko etap, na ktorym nie warto konczyc swej drogi w relacji. Wybaczenie (co oczywiscie nie jest jednoznaczne z powrotem do siebie) pomaga przede wszystkim osobie skrzywdzonej.
To nie jest tak jak myslisz ze po pierwszej zdradzie nic nie zrobilam, chcialam rozwodu nawet kazalam sie mężowi wyprowadzic z domu co uczynil. Ale w trakcie przygotowania pozwu przez moja Pania.mecenas okazało sie że mąż miał operację a później to juz było tylko gorzej chemia ciągle jazdy do szpitala w trakcie jak brał chemię bylam caly czas z nim zapomniałam co mi.zrobił bo było mi.go tak.żal jak widzialam co ta chemia z nim zrobi.Po trzech kursach chemi pozwoliłam mu wrócić do domku, widziałam jak cierpi. Ale nie sądziłam że jak mu sie trochę polepszy wytnie znów taki numer. Jestem po dwóch spotkaniach z Panią mecenas i jestem załamana gdyz powiedziala mi że są znikome szanse na rozwod gdyż mój mąż jest chory. Jestem normalnie załamana.
Aga,
Wiem o czym mówisz, rozumiem cię. Przykro mi z powodu takiej sytuacji.
Aby otrzymać rozwód, obojętne z czyjej winy potrzeba zgody obu stron. A choroba, w dodatku ciężka nie sprzyja temu.
A niektóre rady na forum są od czapy. Rób tak jak uważasz i nie obwiniaj się za to co będzie i jak się sprawy potoczą.
Dziekuje za wyrozumiałość i dobre słowo. Zastanawiam.sie tylko.skad w.niektórych tyle jadu.
Tak macie racje moja Pani mecenas jest.do.d....y.
Benita miała raczej na myśli to, że analizuje się wtedy zwiazek "do kości" a nie składanie papierów o rozwód czy wyrzucanie z domu..Wtedy jest szansa, niestety nie gwarancja..
Dokladnie to wlasnie mialam na mysli - wazna jest tez postawa zdradzacza po odkryciu zdrady. Wazne sa rozmowy - co doprowadzilo do takiej sytuacji, itd.
Agnieszka, w kim tu widzisz jad, bo ja jakos nie zauwazylam? raczej wiekszosc chce ci pomoc.
Agnieszka, w kim tu widzisz jad, bo ja jakos nie zauwazylam?
Agnieszka jest w SILNYCH EMOCJACH w chwili obecnej, a te, jak wiadomo, są jak mgła dla kierowcy. W realu często zaburzają odbiór rzeczywistości, a na forum - odbiór słowa pisanego.
Niemniej jednak jesteś we właściwym miejscu, autorko. Pisanie na forum pomaga wyładować złość i uporządkować myśli. Potraktuj to jako radę, nie złośliwość.
Agnieszko, zmień forum. Idź na czerwone Tam są ludzie dorośli, po przejściach. Tam znajdziesz rady i pomoc, zamiast przepychanek słownych od osób czysto teoretyzujących i bardziej skupionych na erystyce i kreowaniu swojego wizerunku niż na twoim problemie. Trzymaj się dziewczyno. I zapraszam na zetke.
co to jest czerwone? i Zetka?