Witam Wszystkich!
Piszę po raz kolejny, ale w innym wątku, bo chyba tamten już niewiele ma wspólnego z tym, co dzieje się w moim życiu obecnie. Coś się wydarzyło, coś się zmieniło. Mam do Was kilka pytań. Czy można kochać za bardzo? Czy można uzależnić się od faceta? Jak się z tego uwolnić? Jak uwolnić się od zazdrości, bo idzie to za tym oczywiście? A może to tylko On próbuje mi wmówić, że przecież nic się nie stało, że nie mam prawa się o nic "czepiać", że to wszystko przeze mnie? A może opowiem od początku...
Nie umiem się odnaleźć. Mam narzeczonego, ślub za pół roku. A ja się dowiaduję, że znów mnie okłamał. I co najgorsze wiedział, że jestem przeciwna pewnej sytuacji i tak po prostu z premedytacją okłamał. A ja dowiedziałam się o tym od zupełnie obcych ludzi. Pytałam, a on dalej kłamał. Dopiero gdy powiedziałam, że wiem - przyznał się do wszystkiego. Przecież związek oparty na kłamstwie nie ma sensu? Małżeństwo... nie wiem czy potrafię zaufać, by zbudować rodzinę. Znamy się już długo i myślałam, że taka sytuacja nigdy się nie wydarzy. Co mam robić? Pomóżcie, bo czuję sie jak śmieć.. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłam.Chyba tym, że kochałam za bardzo.
On pracuje za granicą. Naprawdę ciężko jest ufać w takiej sytuacji. Kiedyś okłamał mnie po raz pierwszy. Chodziło o jego powrót do kraju. Naprawdę w to wierzyłam, bo za każdym razem mówił, że wraca, że już niedługo. Ale później się okazało, że jednak nie wraca... Długo mi zeszło zanim mu zaczęłam ufać w pełni na nowo. Ale zaufałam, może nie tak jak na samym początku. Usłyszałam od niego kiedyś słowa: "Gdyby ktoś był u Ciebie na kawie - więcej byś mnie nie zobaczyła". Tylko ja przez ten cały czas kiedy wyjechał praktycznie zamknęłam się w czterech ścianach. Była tylko uczelnia i dom. To wszystko. Nie zrobiłam nic złego, zawsze starałam się być - pomimo zmęczenia, swoich problemów, chciałam mu dać całe swoje zaangażowanie, czas (kiedy przyjeżdżał na chwilę). Widujemy się przez ok. tydzień co kilka miesięcy. A słowa: "To było kłamstwo dla Twojego dobra" są na miejscu? Jak można kłamać dla czyjegoś dobra? Tym bardziej, że kompletnie nie liczył się z moim zdaniem. Mówi, że szanuje... A czy szacunek wyraża się poprzez kłamstwo? Wydaje mi się, że nie... Jak mogę czuć się pewnie i bezpiecznie w takim związku? Skoro nie wiem czego mogę spodziewać się jutro? Kolejnego kłamstwa, które będzie też dla mojego dobra?
Źle się z tym czuję, gubię gdzieś poczucie własnej wartości. Kiedyś obiecywał mi miłość, wierność, szczerość, uczciwość. Więc gdzie to wszystko jest?
Nie wiem jak mam dalej postępować, gubię się coraz bardziej w swoim życiu. Nie mogę spać, jeść i najchętniej zapadłabym się pod ziemię. Byleby tylko nic nie czuć, nie myśleć. A to wraca jak bumerang.
Pomóżcie, proszę...