Wiem, że to moja wina.
Historia zaczyna się tak, że zostało u mnie wykryte CIN1, które potem się trochę cofnęło i lekarka powiedziała, że wygląda to lepiej. Oczywiście panikowałam i przeżyłam ogromny stres, gdy się o tym dowiedziałam. To był nowy temat dla mnie, ale przetrząsnęłam cały internet. Testy potwierdziły HPV 16. Jest to onkogenny wirus i to on spowodował złe wyniki cytologii. W sumie wykryto też typ 84, ale on nic złego nie powoduje, z tego, co przeczytałam.
Niedługo będę robić cytologię i wierzę, że zmiany cofną się w przeciągu roku.
Ale pozostał temat wirusa. On ciągle na pewno we mnie siedzi i dzisiejsza medycyna nie jest w stanie stwierdzić, czy ten wirus kiedykolwiek opuści moje ciało, czy będzie się po wsze czasy we mnie tlił.
Mam 30 lat. Nie mam męża ani stałego partnera. Chciałabym założyć rodzinę. Jest to dla mnie ważne, i właśnie szukam kogoś. Nie jestem w stanie stwierdzić, który mój chlopak zaraził mnie HPV (miałam ich 4), a i fakt jest taki, ze facetom nie robi się na to badań. Większość z nich nigdy nie zgadnie, czy ma tego wirusa, czy nie. Niestety jest on bardzo powszechny. Jakieś 80% ludzi kiedyś go złapało, ale większość potrafiła sobie z nim poradzić i nigdy się o nim nie dowiedzieli.
To tyle tutułem wstępu.
Zaczęłam spotykać się z pewnym facetem. Bardzo się sobie spodobaliśmy. On niesamowicie na mnie działa, a prawie nikt mi się nie podoba. Od większości facetów mnie wręcz odrzuca. Dużo czasu spędzaliśmy razem przez ostatnie 2 miesiące, dobrze się dogadywaliśmy, rozwinęło się we mnie uczucie, jemu też zależało. Bardzo powoli, zaczęliśmy rozwijać intymność, pocałunki, przytulenie. Ja cały czas miałam na uwadze moje HPV, czułam się jak ktoś dotknięty trądem, ale naczytałam się w internecie, że inne dziewczyny jak powiedziały o tym partnerom, to ich to jakoś nie ruszyło i zaakceptowali ten fakt. Także ze względu na to, że to bardzo popularny wirus i organizm najczęściej sobie z nim radzi.
Bardzo się jednak bałam mu powiedzieć. Nie wiedziałam czy do końca mogę mu zaufac (a jak komuś powie?), to było paranoiczne, bo ostatnio spotkałam się z epizodami niewyobrażalnego plotkarskiego chamstwa i widziałam jak dosłownie wszystko może być rozpowiedziane. Wiadomo, wyjdę na dziwkę, puszczalską, która roznosi choroby. Załowałam, ze zrobiłam ten test na HPV. Bo ja wiedziałam i musiałam o tym powiedzieć, a większość ludzi nie wie i nic nie musi nikomu mówić... a roznoszą ten wirus...
Kiedy byłam na testach zresztą, bo przebadałam się na wszystko (270 zł pakiet), pielęgniarki patrzyły na mnie z góry (nie wiem, może myślały że prostytutka, bo kto to się tak bada). Zapytałam więc wprost, czy dużo Polaków przychodzi się przebadać, odpowiedz NIE - nie zdziwiła mnie. W Polsce nikt się nie bada na choroby takie.... a każdy zdrowy! "przecież bym wiedział gdyby coś było nie tak" - ile razy to słyszałam. "Wszystko tam w porządku". "tak, badałem się w pracy, na wszystko, tak HIV i te sprawy, mamy to w pakiecie" - wierzyłam moim chłopakom na słowo. A do tego złapałam i chlamydie, którą przeleczyłam antybiotykiem.
To za dużo na jedną osobę, prawda? Jak ja teraz wyglądam? Jak prostytutka. Jak ktoś brudny.
I pewnej nocy doszło do "czegoś więcej", tzn jego penis dotknął mojej waginy, ale zapytałam czy ma gumki i nie miał, więc nie pozwoliłam na nic. Spiełam się wtedy strasznie, bo miałam przecież powiedzieć, miało do tego nie dojść, ale dałam sie ponieśc chwili krótko... lecz to wyznanie nie było w stanie przejść mi przez gardło. Przeżywałam wewnętrzne piekło.
Najgorsze jest to, że on zapytał mnie czy coś mam, a ja powiedziałam że nic! Jestem straszną osobą. Pogardzam sobą bardzo. Tak się przeraziłam gdy wtedy zapytał, a miałam odpowiedzieć natychmiast że automatycznie zaprzeczyłam!
Postanowiłam że muszę mu jak najszybciej powiedzieć, więc powiedziałam mu dziś.
Zjechał mnie oczywiście z góry do dołu, nazwał kłamcą, osobą niegodną zaufania, powiedział że musi iść do lekarza i się przebadać, że piecze go penis, bo go zaraziłam, i on się zastanawiał dlaczego go piecze, że musi codziennie go obserwować, że to jest na pewno w ślinie i się całowaliśmy, więc będzie teraz codziennie musiał sprawdzać czy mu jakieś syfy i brodawki nie wyskoczą w ustach i w gardle, że dostanie przeze mnie raka, i w ogóle zmywa się. Wyszedł.
Cała się trzęsę do tej pory. Przepraszałam, próbowałam jeszcze potem pisać do niego i podesłałam mu parę artykułów tłumaczących to... i że nie dostanie żadnych brodawek, bo to nie ten typ wirusa. Ze rak penisa jest bardzo rzadki, że rak zagraża bardziej kobietom. Że wątpię, że tak szybko to złapał, bo nie uprawialiśmy seksu. Tak wiem że nie trzeba penetracji, ale chyba chodzi o te typy "kłykcinowe" gdzie jest kontakt z zakażoną skórą, a nie o mój malutki fragment szyjki macicy zainfekowany - ona jest głęboko... a nie u wejscia do pochwy. Może się mylę. Zrobiłam wielki błąd.
On sam miał kilkanaście partnerek i cięzko mi uwierzyc, że sam nie ma w sobie DNA wirusa, tylko oczywiście o tym nie wie. On mowi, że badał się na HPV i nie ma, ale ja czytałam że mężczyzn nie bada się na obecność HPV, więc sama nie wiem, pewnie lekarz sprawdził wizualnie czy nie ma jakichś kłykcin. Ale nie ma sprawdzonych tych 37 typów wirusa, które sprawdzone mam ja.
Czuję się podle, domyślam się, że tu też zostanę zjechana, powiedzcie mi czy któraś miała może swoją historię z HPV... czuję się jak śmieć, jak składowisko odpadów, skażona biologicznie, brudna, zeszmacona, odrażająca, od której należy się odsuwać, co ja sobie w ogóle myślałam zbliżając się do normalnego zdrowego faceta...
On mi napisał, że musi się oczyścić dla swojej przyszłej żony, jeśli będzie miał jakąkolwiek.
Do tej pory on wspominał nieśmiało o żonie w kontekście mnie, robił aluzje, zależało mu.
Ale teraz pewnie szoruje się pod prysznicem i wiem, że nie spał dziś i że cały czas o tym myśli, jak on to powiedział, wariuje w pokoju i odchodzi od zmysłów.
A było mi to tak ciężko powiedzieć, bo takiej właśnie reakcji się obawiałam.
W kontekście tego co usłyszałam od niego, bardzo ciężko mi uwierzyć w te historie z forów teraz, że partnerzy dziewczyn zaakceptowali to, że ona ma HPV.