Witam. Poniekąd piszę tu też, zeby się wyżalić. Możecie krytykować, doradzać może coś to da. Zacznę od tego, że miałam przyjaciół. Grupkę przyjaciół. Było nas 5. Było dopóki chodziliśmy do szkoły. Teraz po skończeniu kontakty się pourywały. I doszło do tego, ze najzwyczajniej w świecie zostałam sama. Nie mam nawet komu się wyżalić, wypłakać ani nawet pochwalić się nową pracą czy innymi rzeczami. Miałam chłopaka do grudnia od tamtej pory nie miałam nikogo. Nie układa mi się z chłopakami. Nie szukam nikogo na siłę, bo wiem że nie byłam gotowa. Ale pojawiło się kilku fajnych, gadaliśmy kilka spotkać i nagle kontakt się urywał bez słowa wyjaśnienia po prostu mnie olewali. Nie wiem czemu. Przyjaciele? Z jedną przyjaciółką mam kontakt jako taki. Inna zaprzyjaźniła się z moim byłym (który mnie bardzo zranił) i poniekąd sama trochę ograniczylam rozmowy. A inne spotykają się co weekend, ale nikt nie zaproponuje mi żebym przyjechała, żebyśmy coś porobili. Dowiaduje się po fakcie. Miałam już kilku sytuacji, ze walczyłam aż nad to o drugiego człowieka i zawsze to ja cierpiałam. Dlatego teraz nie umiem juz napisać pierwsza z propozycją spotkania, bo kilka razu jeszcze niedawno proponowałam spotkanie to coś im wypadło i powiedzieli, ze w następnym tygodniu się spotkamy niestety nic, milczenie do tej pory trwa. Nie jestem bardzo rozrywkowa osobą, czasem wolę zwykłą posiadówkę w gronie najbliższych zamiast klub, czasem wolę spacery i trochę samotności. Teraz się zastanawiam co zrobiłam nie tak w życiu, ze lubię tak mnie odrzucają. Za 2 tyg mam wesele a ja nawet nie mam z kim na nie iść. Chłopak, który miał ze mną isć jeszcze wczoraj mówił 'idę, idę" dziś już było "przepraszam, nie mogę" bez słowa wyjaśnienia. Nie jestem osobą arogancką, wręcz przeciwnie mam dobre serce, staram się nie krzywdzić ludzi, bo wiem że to byłoby dla nich bolące. Jestem miła osobą, trochę nieśmiałą, ale jak zaczynam gadać to czasem ciężko mi przestać...
Może trochę to wszystko skomplikowane, ale może ktoś pomoże spojrzeć mi na to wszystko z innej perspektywy. Może ja to inaczej postrzegam. Ale kto był by szczęśliwy nie mając żadnej osoby, na której może polegać i wypłakać się gdy jest bardzo źle