Nie wiem jak to jest ale niektóre pary jak się rozstają to przynajmniej dla dobra dzieci zachowują jakieś poprawne stosunki już nie mówię żeby były dobre czy przyjacielskie ale chociaż formalne a nie tak jak u mnie gdzie w ogóle nie mam kontaktu z byłą ani dziećmi bo są przez nią tak negatywnie do mnie nastawione ale po kolei....
Rozstaliśmy się 1,5 roku temu nie będę opisywał teraz całego naszego burzliwego życia ale rozstaliśmy się to była jej decyzja. Wina za rozpad naszego małżeństwa leży gdzieś pośrodku dużo by tu opowiadać, ale stało się.
Od początku rozstania nie mogliśmy się dogadać tzn. ja chciałem się rozstać w zgodzie żeby dzieci jak najmniej to odczuły (mamy dwóch synów 13 i 15 lat), żeby czuli że cały czas mają ojca na którego mogą liczyć niestety z nią się nie dało robiła wszystko żeby dzieci się ode mnie odsunęły i jej się to udało.
Na początku było jeszcze jako tako dzieci były u mnie co weekend mieliśmy ze sobą stały kontakt. Sama zresztą jak nie mogła poradzić sobie z chłopakami to dzwoniła żebym pomógł, wtedy ja ingerowałem chciałem pomagać im jak tylko mogłem a potem to się odbijało i tak na moją niekorzyść.
Dzieci były manipulowane od początku jak widziała że mamy dobry ze sobą kontakt to musiała ingerować bo z dnia na dzień nagle dzieci nie odbierały tel. a jak już to nie chciały się spotykać.
Taka sytuacja trwała rok raz z dziećmi dobrze raz źle ale jakiś kontakt mieliśmy. Od początku roku wszystko się zmieniło starszy syn w ogóle nie chce utrzymywać ze mną kontaktu jakieś próby rozmowy zawsze kończyły się jego wyzwiskami w moim kierunku jak to mam dawać tylko kasę i spier... , a to że nowy partner mamy jest dużo lepszy ode mnie itp. bolało jak nie wiem nie raz płakałem po takich słowach.
Z młodszym synem było lepiej ostatnio nawet się ucieszyłem bo nasze stosunki się polepszyły i widywaliśmy się co weekend.
Zacząłem chodzić do psychologa żeby mi pomógł to poukładać i doradził co robić. Psycholożka sugerowała żeby się nie poddawać i jakoś starać się odbudować kontakt z dziećmi, też tak robię próbowałem i próbuje cały czas.
Ostatnio był dzień dziecka i chciałem zabrać gdzieś dzieciaki z żoną nie mam kontaktu więc nie próbowałem nawet dzwonić, ale jak już wspomniałem polepszył się kontakt z młodszym synem więc dzwoniłem do niego od kilku dni kilka razy na dzień i nie dobierał. Znowu zacząłem się zastanawiać co się stało.
Dopiero od znajomych dowiedziałem się że starszy syn miał wypadek jest w szpitalu i sytuacja nie jest ciekawa zamarłem po 5 dniach dowiaduje się od obcych ludzi, dlaczego żona nie zadzwoniła w takiej sytuacji powinienem o wszystkim wiedzieć przecież.
Zadzwoniłem do niej odebrała na pytanie co się dzieje stoickim ironicznym tonem powiedziała że nic i że nie informowała mnie bo syn sobie tego nie życzył i oczywiście nie powiedziała w którym szpitalu leży.
Okazało się też że młodszy syn jest u koleżanki żony pojechałem po niego bo chciałem żeby był u mnie, ale nie chciał jechać wieczorem zadzwonił syn ze szpitala i powiedział że mam go nie szukać i nie przyjeżdżać do szpitala słuchałem tego ze łzami w oczach.
Co ja mam zrobić nie mogę wysiedzieć na miejscu obdzwoniłem szpitale i nic nadal nie wiem nikt mi nic nie chce powiedzieć.
Dlaczego żona w takiej sytuacji jest taka zawzięta i egoistyczna dlaczego mnie odsuwa całkowicie dlaczego dzieci buntuje przeciwko mnie przecież ja chce dla nich jak najlepiej boli mnie to strasznie bo mam związane ręce wszystkie moje próby kontaktu są odrzucane a potem wysłuchuję że się dziećmi nie interesuje.
Naprawdę znam kilka par po rozwodzie i ich podziwiam różne były powody rozstania ale mimo wszystko jeśli chodzi o dzieci to potrafią się porozumieć nie tak jak u mnie.