Mam 30 lat.Poznalam 2 lata temu francuza, 25 lat starszego.Poczatkowo układało się nam dobrze, mówił iż chce robić wszystko by kobieta była szczęśliwa, obsypywał mnie kwiatami, prezentami, wyjazdami, niespodziankami.Myslalam, ze bedzie to trwać wiecznie.Dodatkowo miesięcznie otrzymuje pieniądze, bo on nie chce bym pracowała.Mieszkamy na odległość i mogliby sie wydawać ze na odległość nie mozna terroryzować.
Otóż mieszka z mama, którą stawia zawsze na pierwszym miejscu.Mowi, ze nigdy nie wolno nic mowić przeciwko matce i nigdy matki krytykować nie wolno.Nawt jak razem spędzamy wakacje to mówi, ze co on tu robi jak mama jest sama.
Czuje sie kompletnie odtrącona, myśle ze w jego hierarchi jestem na ostatnim miejscu.Podam przykład sytuacji, ktore moim zdaniem nie są normalne:
-cokolwiek robimy jest to przerwane gdy mama dzwoni
-nie spędziliśmy moich urodzin razem, mimo ze wypytywałam o to od miesiąca, mówił ze nie moze zostawic mamy samej, po czym w moje urodziny poleciał na egzotyczna wycieczkę, prezentu nie dostałam
-zapytałam co z prezentem, który mi obiecał, powiedział ze mi nie kupi, bo nie zasluzylam
- mieliśmy lecieć w pewne miejsce, obiecał mi, po czym odmowil twierdząc ze nie ma pieniędzy dwa tygodnie pózniej polecial w inne miejsce beze mnie
- od roku nie dostaje prezentów,życzeń, ogólnie żadnego zainteresowania
-Wigilie spędziłam sama,
-ocenia moje wydatki
-mówi, ze obietnic nie trzeba dotrzymywać,bo wszystko zależy od okoliczności,
-twierdzi, ze prezenty, ktore mi daje, muszą sie podobać przede wszystkim jemu, moje zdanie jest drugorzędne.
-jeśli dyskusja nie idzie według jego myśli stosuje wybieg:" Jak Ty możesz tak do mnie mowić"
-używa często sformułowania: " nie masz nic do gadania"
Reasumując, jedyne co robi to ciągła krytyka, nie dotrzymuje słowa, siebie widzi na pierwszym miejscu,tylko on ma racje.
Czuje sie bardzo przygaszona, jedyne co mnie przy nim trzyma to pieniądze.Powiedzcie jak oceniacie jego zachowanie tak obiektywnie, moze to ja jestem przewrażliwiona.