On się nie zmieni - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » On się nie zmieni

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 23 ]

Temat: On się nie zmieni

Zdecydowałam się w końcu opisac Wam moją historię o miłości. Która właśnie się skończyła, pozostało jeszcze chwilowe wspólne mieszkanie gdyż ja szukam mieszkania.

Ta historiA ma złe zakończenie, z jednego powodu... Ano takiego, że gdy kobieta kochac zaczyna to jej mózg odbiera:) i dłuuugo nie wraca. Czasami nie wraca nigdy. I jak to kobieta potrafi wierzyć całe życie że On się zmieni.


Nadmienie w skórcie o czym będzie ta historia żeby każdy mógł zdecydować czy chce w się w nią zanurzyć czy też nie. Rozstaliśmy się w skrócie przez:
nie dośc dobre moje gotowanie,lub nie gotowanie wcale, nie dosc dobre moje sprzątanie. To tyle:) O związku z DDa który miał dyfunkcyjnego Ojca, i o tym jak ze strachu (chyba) przed samotnością dałam się w to wszystko wciągnąć, i jak ciągle wierzyłam że on: ZMIENI SIĘ NA TAKIEGO JAKIEGO GO POZNAŁAM, TO NIEMOZLIWE ŻEBY ON , TAKI CUDNY I WRAŻLIWY JAK Z CZASÓW KIEDY SIE POZNAWALIŚMY)OKRES ZAKOCHANIA) TAK SIĘ ZACHOWYWAŁ! COŚ MUSIAŁO SIE STAĆ! JA GO OCHRONIE PRZED NIM SAMYM!

Takie tłumaczenie jak wyżej towarzyszyło mi przez prawie 3 lata wspólnego życia.

Więc zaczynam.

Wszystko zaczeło się prawie 3 lata temu. Poznaliśmy się , zakochaliśmy. On był wtedy bo związku, o którym mówił  że :
Bardzo ją kochał, łączyło ich dużo seksu, bardzo bardzo dużo. Ale Ona lubiła imprezowac, nie gotowała, mieszkali razem przez miesiac, choć byli parą z duuużo dłużej. Poza imprezowaniem lubiła malowac paznokcie, on wracał do domu a ona tam koleżankom maluje te pazury. Lubiła sobie przyjarac trawkę.

No zła była. Po rozstaniu cierpiał ale się cieszył ze z nią nie jest. Ale płakał z 3  miesiace dzien w dzień.

Pomyślałam sobie .  Super facet. Wrażliwy, poturbowany, szkoda mi Go.

Po uniesieniach, ochach i achach, przeprowadziłam sie do jego miasta.
Wynajeliśmy razem kawalerkę. I WTEDY SIĘ ZACZĘŁO PRAWDZIWE POZNAWANIE.

Rok nie mogłam znaleźć stałej, dobrej pracy. Zawsze miałam jakieś zajęcia, 9 miesiecy byłam opiekunką osoby niepełnosprawnej, ale za niską pensję.

Mieliśmy podział. Pół na pół. stancja na pół jedzenie na pół. Raz w miesiacu zabrakło mi jakiejś stówki do rachunków, maksymalnie 150 zł. Kazałam mu wszystko zapisywać, aby nie czuł się poszkodowany, umówiliśmy się ze dostanę dobrą pracę to mu oddam.  Po roku wyszło 2000 zł. Czyli mniej wiecej by się zgadzało.

Ale ciągle chodził posępny i wypominał mi że nie mam tak dobrej pracy jak on<zarabiał 2200 ja ledwo 1200.
oKAZAŁO SIĘ ZE ZAWSZE WIDZIAŁ WINĘ W KAZDYM CZŁOWIEKU ALE NIE W SOBIE. NIGDY- W SOBIE. ON BYŁ ZAWSZE : IDEALNY, ZARADNY, UCZCIWY, NIE KŁAMIĄCY. Jakże mu wierzyłam w tę propagandę.

Wtedy coś mi zaczęło nie grac z tym co o sobie mówi a ze stanem faktycznym:
Kiedy się wprowadząłam ja zapłaciłam za stancję i za kaucję bo on nie miał. Jak jeszcze razem nie mieszkaliśmy to pożyczyłam mu na mandat za fotoradar 200 zł , bo nie miał kasy.
Powiedziałam mu wtedy: Zobacz, Tobie mając 2200 na rekę brakuje do ostatniego, to jak mi kobiecie ma nei braknać mając 1200?
Nie zrozumiał.
ALE JA TEŻ NIE.
Mało tego. Zabrał mnie na wycieczkę do Warszawy. Za złe zaparkowanie na starówce, zabrali nam samochód (!), więc mandat był i zapłata za holowanie, no jakies nie wiem 500 zł, bo się  zlitowali.

Ja, jako że miał dobry humor i nie chciałam go psuć, powiedziałam że zapłace ten mandat, żeby dopisał do listy. Zrobił to bez mrugniecia okiem. Trochę mnie to wtedy zraziło, ale na krótką chwileczkę....
NO JAK JA MOGŁAM?? Płacić za Jego mandat??? Bez komentarza.

Mój nazwijmy Go- ropuszek- miał co jakiś czas cykliczne, nazwałam to " loty". było dobrze dobrze, po czym nagle przestawał sie odzywać, albo był złośliwy, albo czepialski. Był też DDA. Przestudiowałam całą charakterystykę DDa. Zrozumiała, chciałam pomóc, chciałam iść z nim na terapię. Sam zwierzął sie ze ma problemy ze sobą. Naprawde mi zalezało na JEgo , ropuszka, szczęściu. Naprawdę naprawdę bardzo.

Podczas mieszkania razem na stancji, dogadzałam mu kulinarnie, bo wiem ze tak trzeba.
HE?
Skąd wiem , nie wiem, tak jakoś mam. Gotowała ledwo żywa sniadania obiady kolacje. Do pracy po proacy w trakcie pracy w weekendy i w święta. Wychwalał mamie jak to ja dobrze gotują jakie dobre zrobiłam racuszki itd.

Kolejna niepokojąca lampka zapaliła mi się kiedy(znowu ją zgasiłam) zrobiłam mu pierogi własnej roboty, z tym że później je mu usmażyłam , bo coś mi się ubzdurało że on woli odsmażane. Patrzę: JE.
Super, doceni mnie. Yhym...
Zjadł dwa. Bo on woli z wody... mówię kurde. No moja wina. Chociaz ja bym doceniła za sam fakt .
(A kiedyś ksiądz na kazaniu mówił: jak mysłicie że przed ślubem , jak ty zmyjesz naczynia czy ugotujesz, to on to doceni... to się nei trudź, nie doceni). Pomysłalam sobie wtedy eee tam. Przesadza. Trzeba sie  doceniać w każdej małej rzeczy. To nic trudnego. Okazało się ze to kamień którego Ropuszek nie mógł udżwignać- docenienie.

2 wojna domowa po zamieszkaniu razem odbyła się dośc szybko i skończyła interewncją jego (bardzo fajnej) mamy, jako ze ja gotuję obiad raz na dwa dni, a nei codziennie. Jak on tego nie mógł zrozumieć...
W końcu i ja zaczęłam wątpić... Bo co za propblem ugotowac codziennie... No był problem. lubię gotowac , ale raz na dwa dni:)
Jego matka się dowiedziała i mu mówi: dziecko , ja też gotowałam Ci razz na dwa dni, a jak miałeś coś inengo czasami na 2 dzień, to dlatego że wszystko wyjedliście z braćmi!

Zrozumiał ale oczy aż przetarł ze zdumienia jak tak mogło być skoro on nie pamięta. nie przeprosił i dalej nosem kręcił . Ale juz to olałam.

Jego mama była ciepłą osobą. jego ojsciec to koles z typu : morda w kubeł i do garów, a jeśłi nie tak to kwitował żonę, która cały dzień robiłą pyzy z miesem własnoęcznie , że on "lepiej by zjadł na dworcu"...
NIGDY, ALE TO NIGDY, ani były ani jego bracia, nie zareagowali w obronie matki. Nawet jak ją rok temu przez rok zdradzał, bali sie tylko zeby się nie napił.
Rozmawiałam, tłumaczyłam, że jej trzeba pomóc, stanąć w jej obronie. Nic. Mówił tylkjo WIEM.
No zrozumiałam, ja Matka Polka przyszła cierpienica, musze takie rzeczy ROZUMIEĆ.

Dostałam dobrą pracę. On kupił kawalerkę. Spłaciłam cały dług.
Bez mandatu. postawiłam się wtedy. Miał skwaszoną minę ale zaakceptował.
Praca baaardzo absorbująca, jedna firma.

Zrobiił parapetówkę, nie pytajac mnei o zdanie w momencie kiedy miałam na nastepny dzień do pracy na godzinę 4, o 5 pobudka, ja chora, a on z bratem 2 godzina a jeszcze pije. Wyprosiłam ich i powiedziałam gdzie są najbliszczę puby. Obraza NO BO JAK? Jego mieszkanie jego parapetówka....

W końcu zaczęło sie na całego : maja c nową pracę myslalam ze naturalnym bedzie że ja sprzątam i on sprzata, ja gotuje i on gotuje.

Okaząło się że: ja nie gotuję zawsze. A gotowałam zawsze kiedy n pracował. Jak miał wolne zostawiałam mu pole do popisu. Marudzenie że bez sensu, że ja nie gotuje itd. MÓWIĘ okej. Faceci tacy sa, trzeba ich nauczyć. Ugotowałam, też źle bo: bo on woli kapustę kiszoną od słodkiej. kupiłam kiszoną to już nie miał ochoty, bo nie było surówki a obiad bez surówki to nie obiad. Mówie OKEJ moja wina.
Zrobiłam mu ziemniaki puree z kiełbaskami i cebulką : on takich rzeczy nie je...
Tak było caaały czas.

Miał tzm loty dietetyczne. Przez miesiac pakował na siłce po 3 godziiny i jadł sam twaróg, banany i odżywki, po czym rzucał sie na schabowe i żeberka jak wilk. To akurat było śmieszne. Tylko że nie wiedziałam jak gotuje obiad czy akurat jest na diecie czy nie. W dzień z kiełbaskami akurat był... Już był. Do rana. A ja nie wiedziałam....
Po nockach w pracy nastawiałam budzik na 8 żeby mu ugotowac kolanka i golonkę do 12, żeby mia l co jeśc i nie mówił ze nei gotuje.
Jak miał wolne nie gotowałam. On ugotował kilka razy. potem odsądzał od czci i wiary że co ma za dziewczyne i sobie znajdzie jakas co lubi gotować...

Przez ostatni miesiac był na wolnym(zmiana pracy), nie ugotował ani razu. Teraz odkąd sie rozstalismy a ja szukam mieszkania przynosi sobie obiad ze stołówki.

Co do sprżatania. Także uznałam że sprzątamy razem. i owszem sprzatał bo musiał, bo wiedział ze jak mam 3 nocki pod rząd to ja nie bedę z jezorem na wierzchu ganiać a on ma wolne. ale wypominał.

Zrobiłam grafik sprzatania. Raz ja raz on bez względu na wszystko . Przez dwa tygodnie notowałam co zrobiłam i o której godzinie( czasami go wkurzało ze siedze na kompie mimo ze juz wszystko miałam zrobione) a jemu zostawiłam garnek do umycia<specjalnie>. Jego Ojciec zrobił Jego mamie awanture ze po pierogach na swieta zostało trochę mąki i w ogóle  jest SYF, co nie było prawdą bo zawsze czysciutko. Ale zawsze docinki: łożko niepościelone, wygrzac to ty sie potrafisz ale pościelić już nie". Jego mama na moje pytania czemu nie reaguje powiedziała ze to i tak bez sensu.

Co do grafiku, na 14 dni ja sprzątałam swoje, on swoje tylko 2 razy. Pokazuje, mówię zobacz... I tak wygląda Twoja PRAWDA o mnie, robisz ze mnei brudasa, nie gotujacą, nie pracującą itd. a to wszystko NIEPRAWDA.
Od tamtego czasu zaczęłam patrzęc na niego jak na osobe która pewnych rzeczy nie widzi, a raczej widzi ale nei odbiera. On zawsze postępował okej, komuś się noiga powineła,np żle umył podłoge, to już był brudas.

Doszły mnie słuchy że Jego była otworzyła zakład kosmetyczny swietnie prosperujacy... Mówię: Ta alkoholiczka ćpunka i nie nadajaca sie do pracy?

Przypomniał mi sie jeszcze jeden incydent:
Mówi mi przez telefon:
Moja była była na dyskotece!
Po porodzie!
Mówiię no i co?
No jak to co??
Po porodzie??
Na balety??
Przy dziecku siedzieć się powinno. Powiedziałem mojej mamie i potwierdziła ze nieładnie sie zachowała Była.
Pytzm Jego matki: naprawde pani tak uwaza? Że to nieładnie??
A ona no tak. że by w zyciu nie zostawiła małego dziecka babci i poszła na dyskoteke.
A ja mówie ( bo jak się później dowiedziałam) że to było pępkowe, była na dyskotece z własnym mężem i ze znajomymi....

Wtedy opadła kurtyna...

Bo to wszystko co on mówił o Niej, pewnie w jakimś stopniu prawdą było, może sobie przyjarała, może sobie wypiła piwko, malowała paznokcie. Ale on to wszytko WYOLBRZYMIŁ... chciał zeby zrobiła kurs dla ksiegowej.               
Powiedziałam mu wtedy, że jest bardzo mądrą dziewczyną ze go nie posłuchała, tylko ze swojego hobby uczyniła zarobek...
Wiedziałam już ze jak my sie rozstaniemy, to w oczach Jego będę: brudasem, nie potrafiąca gotowac i ogarnąć się dziewczyną, której pewnie nie kochał.(tak mówił o swojej byłej, zrywali i wracali do siebie bo on miał huśtawkę nastrojów i raz kochał raz nie, podobnie ze mną zresztą).

Aktualnie szukam stancji i się wynosze.

Dziewczyny. Prośze Was, Dużo tu historii mojego pokroju że wyszły za mąż i jest gorzej.
Nie zawierajcie związków w małżeńskich w przypływie zakochania. Odczekajcie. Aż opadną emocje i spadną różowe okulary.
I pamietajcie: On się już nie zmieni:) Tak uwazam.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: On się nie zmieni

No cóż,szukał idealnej kucharki,sprzątaczki praczki i Bóg wie jeszcze czego.

3 Ostatnio edytowany przez Mariusz3145 (2016-02-28 15:02:36)

Odp: On się nie zmieni

Cóż  można napisać.Bez terapii nie uda sie go zmienić  sam byłem w związku  z kobietą  z DDA  im więcej dawałem od siebie  tym bardziej mnie nie szanowała .Im bardziej  chciałem żeby czuła sie dowartościowana , kwiaty  , komplementy  , propozycje i zaproszenia do seksu   tym bardziej  się oddalała ode mnie. W pewnym momencie  usłyszałem ze przecież mogę sobie wziąć bo ona nie wzbrania   również  zgasiłem lampkę .Ale nie potrwało  to jednak długo porzuciła  gdy wyszły na jaw jej kłamstwa  i manipulacje. Też starałem się gotować  sam lub wspólnie  wydawało mi sie że jest  szczęsliwa .Pózniej dotarło do mnie że jest DDA  coś tam o tym wspomniała  tylko  kiedyś  ale za bardzo nie zwróciłem na to uwagi . W  ostatniej rozmowie powiedziałem że wiem co to DDA i  żeby dała sobie pomóc że zawsze  trzeba próbować i co  olała mnie  i odezwała sie po miesiącu , ale chyba po to żeby sprawdzić   czy jestem  jeszcze zainteresowany . W moim wątku  dobrzy ludzie  z tego forum   nakreślili mi  drogę  która  powinienem iść skoro osoba  z którą byłem  nie  była  fair  wobec mnie , a nawet wobec siebie też nie . Trudno sie łudzić  że DDA  coś zrozumieja   że  bedą potrafily kochać . Zaakceptuj  to  że  niestety nie dotrzesz  do niego , a terapia  to nie  3 spotkania z psychologiem  tylko  ciezka  praca nad sobą .Moja była  Pani stwierdziła ze nie warto i zyje  dalej iluzja  że jak zmieni partnera to  bedzie jej lepiej .Ja szczerze w to watpie ale zyczej jej jak najlepiej .Odciołem sie i chociaż mi  czasami jest bardzo ciężko  staram sie mysleć o sobie .Probowałem  dwa  razy  i to  nauczylo mnie  że nawet jak oddam za kogos takiego życie  to i tak  tego nie doceni  , smutne to ale prawdziwe . Wiec radzę Ci  odetnij sie od  toksycznego   faceta   i zacznij  mysleć o sobie jak to powiedziała Oliwia  zaburzenie  dużego  kalibru  bez    decyzji  o  pojściu na terapie  nawet nie masz sie co łudzić  ze  przyszłości  bedzie dobrze i wspaniale ...

Odp: On się nie zmieni

Hahaha jak czytałam o tym sprzątaniu, gotowaniu i "okropnej byłej", to aż mi stawał przed oczami mój były big_smile Również uważał, że jak on więcej zarabia, to sprzątanie i gotowanie to tylko moja działka, bo przecież moja praca nie może być męcząca, skoro zarabiam mniej. Nie mogłam również gorzej się czuć. Jeśli jeden dzień nie było obiadu, to już zaczynały się pretensje, że nie gotuję w ogóle i jestem brudasem (u mnie w domu przy kilku osobach sprzątało się raz na tydzień, jedynie naczynia zmywając i wynosząc śmieci na bieżąco, co do tej pory uważam za wystarczający stopień czystości). On gotował raz na rok, a jeśli z łaską zmył naczynia, to później miałam gderanie przez tydzień minimum, że on wszystko musi w domu robić wink Też robiłam spis co i kiedy robię, ale dla niego nie był to żaden dowód. Przy tym wszystkim potrafił rozpływać się nad koleżanką, która mu POWIEDZIAŁA, że swojemu facetowi gotuje codziennie.

Później się rozstaliśmy i się wyprowadziłam, ale spotykaliśmy się dalej, więc miałam wgląd w mieszkanie. Zabrakło baby w domu, więc sprzątać nie było komu (z gotowaniem się jakoś ogarnął). Doprowadzał mieszkanie do stanu syfu, po czym płacił naszej wspólnej znajomej, aby do niego przychodziła i sprzątała. Kibla ani razu nie tknął. Czasami sama będąc w gościach mu ten kibel myłam, bo aż niedobrze się robiło. Takim właśnie byłam brudasem.

Co do byłych, to słyszałam historie o dwóch, bo z nimi był dłużej niż kilka miesięcy:
Była 1: Sprowadziła się z małej miejscowości do wielkiego miasta, odbiła jej szajba, tylko imprezowała, dużo piła, w końcu go zdradziła. Sucz jedna.
Była 2: Nie sprzątała, nie gotowała, on sam musiał wszystko robić biedaczek. Leń jakich mało. No i go w końcu zdradziła.
Była 3 (czyli ja, dowiedziałam się od wspólnych znajomych): Nie sprzątałam, nie gotowałam, on sam musiał wszystko robić biedaczek. Leń jakich mało. No i w końcu go zdradziłam big_smile (nigdy!)

I tak PS: Teraz ma kolejną, mieszka z nim od kilku miesięcy. Raz moja znajoma u nich była, podobno jest wręcz sterylnie (dziewczę nie pracuje, siedzi w domu i widocznie wzięło sobie do serca pierdoły opowiadane przez swojego księcia, a moją ropuchę). Co zrobił w pewnym momencie mój były? Zaczął biadolić, że ona nie sprząta, nie gotuje i musi sam wszystko robić big_smile Dla smaczku dodam, że to ta sama osoba, którą się zachwycał pod koniec pierwszego akapitu.

5

Odp: On się nie zmieni

Dzięki za odpowiedż serdeczne:)

Mariusz no to samo miałam. im więcej mu dawałam tym bardziej mi się to później odbijało.
rozmawiałam z psychologiem, i powiedział ze DDa plus ojciec który dał złe wzroce trasktowania kobiety, to przemocowiec<przemoc psychiczna>.

Kiedyś łudziłam się że to ja go źle oceniam, że on jest naprawde dobry<może dalej tak myślę>, tylko że ojciec Go źle ukierunkował.

Dzisiaj kazał mi zapłacić za to że jeszcze u niego mieszkam jak za pokój na stancji. Przyznam że liczyłam ze skasuje mnie tylko za opłaty...
No ale cóż. Dla świetego spokoju i żeby mnie nie wyrzucił to mu dałam, bo powiedział że mnie za drzwi wyrzuci. A ja mam psa i aktualnie zapalnie oskrzeli w środkowej fazie.

Wiecie jak trudno myślec źle o kimś z kim było się przez 3 lata??
To jakieś nienormalne... Tak się traktować. Nie mówię żeby sobie z dziubków spijac, ale szacunek...

Była Narzeczona też się uśmiałam jak czytałam Twój post.
Bo mi si eprzypomniało jak jego mama kiedyś mówiła że jej kolezanka w moim wieku piecze takie ciasta że szoook.
JAK MU SIĘ OCZY ZAŚWIECIŁY, JAKBY GOŁĄ BABE ZOBACZYŁ.
Mówię mu w styczniu na jego urodziny, że upiekę tort ładny tęczowy. A on na to:
Okej ale ja chce dietetyczny.
Aż mi się tyłek w fotel zapadł.
Mówię jaki? Z marchewki i z pietruszką?
A on no że bez cukru/
TORT BEZ CUKRU!
akurat w ten dzień JUŻ na diecie był.
No dajcie spokój...
No i ja znowu głupia myslalam ze doceni ze ja,,, że tort,, że tęczowy... że brokatowa posypka,,,
TA.

6 Ostatnio edytowany przez madoja (2016-02-29 11:30:43)

Odp: On się nie zmieni

Robiliście błąd, że tak bardzo dzieliliście wszystko na "jego" i "Twoje". Dla mnie akurat to obce, bo z mężem, nawet przed ślubem gdy mieszkaliśmy razem, wszystko (także pieniądze) było "wspólne". Myślę że tak jest lepiej. Przy kolejnym związku weź to pod uwagę, zamiast zapisywać co jest czyje.

7 Ostatnio edytowany przez kasajka (2016-02-29 12:26:10)

Odp: On się nie zmieni

madoja.
To On miał z tym problem a nie ja. O lubił się ze wszystkiego rozliczać.
Kiedys mi dał 5 zł na toalete nad morzem, oddałam mu 3 zł, to sie pytal co ze złotówką?
Jak Jego rodzice byli u mnie to mi kazał sie dołożyć do ich benzyzny za to ze zwiedzali moją miejscowośc.
Przecież Oni zwiedzali a ja ich tylko oprowadzałam gdzie co jest. Czemu mam za to płacić?
Kazał mi się dołozyc jak kupił meble do raty, bo na nich śpię.
ITD ITP
Gdzie widzisz moją winę?

8

Odp: On się nie zmieni

Ty też traktowałaś jego sprawy jako tylko jego:

kasajka napisał/a:

NO JAK JA MOGŁAM?? Płacić za Jego mandat??? Bez komentarza.

Jeśli od dawna byliście parą i pojechaliście gdzieś razem, to odpowiedzialność za mandat moim zdaniem jest wspólna.

9 Ostatnio edytowany przez kasajka (2016-02-29 16:53:06)

Odp: On się nie zmieni

Ale ja miałam zapłacić cały.
I Sorry, ale on miał duuzo mandatów za szybką jazdę, że później się bal jeżdzić po Polsce.

10

Odp: On się nie zmieni

Ale i tak nie zapłaciłaś.
Zresztą... Mi chodzi o to, że sama rozgraniczasz "Twoje" i "jego". Nie tylko on tak robił.

11

Odp: On się nie zmieni

Cóż,wypada tylko kasować...za zrobienie zakupów(stracony czas,a czas to pieniądz),gotowanie miski,podanie pod nosek,zrobienie prania,prasowanie,sprzątanie.O innych "usługach" nie wspomnę tongue żart oczywiście.No ale jak to skwitować?

Nie wiem jaki jest u Ciebie Kasajka cennik w mieście,bo u mnie to jakieś 20-25zł/h big_smile tongue

Wystaw któregoś dnia rachunek.Zobaczymy jak zareaguje big_smile

12 Ostatnio edytowany przez kasajka (2016-02-29 18:10:31)

Odp: On się nie zmieni
majkaszpilka napisał/a:

Cóż,wypada tylko kasować...za zrobienie zakupów(stracony czas,a czas to pieniądz),gotowanie miski,podanie pod nosek,zrobienie prania,prasowanie,sprzątanie.O innych "usługach" nie wspomnę tongue żart oczywiście.No ale jak to skwitować?

Nie wiem jaki jest u Ciebie Kasajka cennik w mieście,bo u mnie to jakieś 20-25zł/h big_smile tongue

Wystaw któregoś dnia rachunek.Zobaczymy jak zareaguje big_smile

Hehe Maja
No to byłby pomysł, który by do Niego przemówił:d
Ale podane musiało być!
Bo obiad nei nałożony to obiad jakby nie zrobiony!

Kolezanko Madojo.
Ja swojego nie liczyłam. Ja liczyłam co Jego i mu oddawałam bo sam tego wymagał. W Jego domu tak było rodzinnym bo braci miał. Tak powiedział i tak się nauczył. To grałam w to.
Więc zanim się bedziesz wymądrzała jak masz super w związku i jak fajnie, to zrozum, że czasami KTOŚ chce pieniedzy nawet za wizyte w kiblu!
<publicznym, i bynajmniej nie jest to wcbabcia, tylko własny facet co złotówki żałuje!>

13

Odp: On się nie zmieni

No to mówię właśnie Kasajka,podstaw pod nosek,tak elegancko jak w pięciogwiazdkowej restauracji,a potem ...yeb rachunek.
Dolicz sobie kilka groszy napiwku,bo skąpiec się zapewne nie domyśli tongue
I ekstra kasę,za przyrządzanie Hrabiemu posiłków,na ustaloną godzinę big_smile

A poważnie,to powiem Ci,że dla mnie to jest niezrozumiałe,mocno pokręcone.

A tego mandatu,to już nawet z wielkim wysiłkiem nie potrafię zrozumieć.
I nie chodzi o goownianie 250złotych,tylko o fakt.
To on był kierowcą, a skoro nie zna przepisów ruchu drogowego i parkuje w miejscu do tego nie przeznaczonym, niech buli...proste,jak budowa cepa.
Może,się kiedyś nauczy,że po czyiś plecach ślizgać się nie należy.
A Ty nie bądź taka naiwniaczka,bo Cię pijawka wyssie do ostatniej kropli krwi...i reszty monety tongue smile

14

Odp: On się nie zmieni
majkaszpilka napisał/a:

No to mówię właśnie Kasajka,podstaw pod nosek,tak elegancko jak w pięciogwiazdkowej restauracji,a potem ...yeb rachunek.
Dolicz sobie kilka groszy napiwku,bo skąpiec się zapewne nie domyśli :P
I ekstra kasę,za przyrządzanie Hrabiemu posiłków,na ustaloną godzinę :D

A poważnie,to powiem Ci,że dla mnie to jest niezrozumiałe,mocno pokręcone.

A tego mandatu,to już nawet z wielkim wysiłkiem nie potrafię zrozumieć.
I nie chodzi o goownianie 250złotych,tylko o fakt.
To on był kierowcą, a skoro nie zna przepisów ruchu drogowego i parkuje w miejscu do tego nie przeznaczonym, niech buli...proste,jak budowa cepa.
Może,się kiedyś nauczy,że po czyiś plecach ślizgać się nie należy.
A Ty nie bądź taka naiwniaczka,bo Cię pijawka wyssie do ostatniej kropli krwi...i reszty monety :P :)

Maja 15 się wyprowadzam.
Myslalm w sumei ze mnei skasuje tylko za opłaty ale mi "wynajął " spanie.
A jak nie to napisał" za drzwi".
To barrrdzo boli. Nie wiem czy wiecie jak bardzo. Ktoś był dla Ciebie i Ty dla niego przez 3 lata...Dobre chwile i złe chwile, dużo razem przeżytego, dużo też fajnych bardzo wspomnień...
Czuję się jakby mi ktoś dał w twarz takim tekstem...
że On, uśmiechniety do mnie z naszych zdjęć... Niedawno jeszcze przytulający, żartujący, mówi mi, te słowa... "za drzwi".
Rozstawałam sie dwa razy w zyciu, ten 3. ale nigdy mi tak nikt nie powiedział. Nigdy. Nawet nic tak nieprzyjemnego. Nie moge przeżyć że ten mój były już, ale jednak kiedyś był Mój, mi powiedział w ten sposób.
Ja bym tak nei mogła, mimo iż mam charakter. Ale nie tak.. 3 lata... nie tak.

15

Odp: On się nie zmieni

Trudno,przeżyjesz...przełknęłaś... to i wyrzygasz.
Przynajmniej wiesz,co to za człowiek i jaką "wielką miłością"Ciebie darzył.

Pociesz się,że człowiek z takim podejściem jak on,będzie miał wielki problem w nawiązaniu zdrowej relacji.

16 Ostatnio edytowany przez Roxann (2016-02-29 19:58:12)

Odp: On się nie zmieni

Przeczytałam Twoją historię i aż mnie zmroziło. To nie był związek, tylko układ 2 lokatorów z podzielonymi obowiązkami i kosztami, którzy ot sobie razem żyją i "udają" parę.
W każdym związku jest tak, że ktoś zarabia mniej, ale chyba liczy się partnerstwo i wyrozumiałość? On, jak wcześniej ktoś zauważył potrzebował praczki, sprzątaczki, kucharki, co jeszcze dołoży do rachunków po połowie i będzie miał z kimś gdzieś wyjść a i w nocy nie będzie sam. Toksyk! Ciesz się kobieto, że od niego odchodzisz.
Chciałabym napisać, że takie zachowania są 'normalne', ale chyba tylko w szkole, kiedy się jeszcze nie zarabia i ma się tyle co rodzice dają (a często niewiele) i trzeba sobie jakoś radzić. W sumie te 3 tys. na 2 osoby na miesiąc to też niewiele, ale można przeżyć.
Przyznam szczerze, że kiedyś też byłam w takim "układzie" właśnie w czasie szkoły i rozwiązaliśmy to tak, że stancja, media wiadomo po połowie. A ogólnie, jeden tydzień mojego sprzątania, raz jego, raz ja robię kolację raz on..w domyśle też robimy wtedy zakupy - i jeśli on nie chce przepłacać, niech zdobi coś po swojej kieszeni. Oczywiście nie był to stały podział i się zmieniało w czasie - wiadomo raz ja raz on później wracał i wtedy bez sensu bym czekała na niego aż zrobi mi kolekcję wink W weekendy wiadomo, że ja wolałam gotować., Wtedy mi wystarczyło by wyniósł śmieci albo skoczył do sklepu jak czegoś zabarkowało. Sprzątać też sama wolałam, przynajmniej jeśli chodziło o kurze i szafki, bo poodkurzać w tygodniu i on mógł. Fajna to była szkoła życia.
W ostatnim związku miałam tak, że podzieliliśmy się obowiązkami (tak mogłam sprzątać, prać, gotować i wolałam, bo też sama trzymam dietę i wiem co gdzie jest), jednak do jego "obowiązków" należało bezwzględnie wynoszenie śmieci i często zakupy. Jak raz, dwa na tydzień coś ugotował i poodkurzał to fajnie. Ale to już jakoś naturalnie się ułożyło, bez sztucznych podziałów. No ale też nie wyszło ;(

17

Odp: On się nie zmieni

Roxanne.
Myślalam ze wszyscy tak się dzielą po połowie. Że to normalne. My nie mieliśmy wspólnych pieniedzy bo uważał ze każdy powinien mieć swoje. I jak brakło to różnice musiałam zwracać, bo by się zapłakał i jeszcze ze mną rozstał jako z tą która sobie nie radzi.

Co do wychodzenia to my nie wychodzilismy nigdzie. Jak już to tylko w walentynki i na urlopie i do jego rodziców na ciasto, bo on nie miał znajomych wcale. Ani jednego. Nikt go nigdzie nie zapraszął i siedzielismy tak w tym domu. Ja sie sprowadziłam z daleka to i kolezanek nie miałam i nie było gdzie poznać. Bałabym się zreszta wyjsc na dyskoteke bo by mi jeszcze powiedział ze jestem jak była i szlajam.
Od 3 lat nie byłam na dyskotece, a mam ledwo co 32 lata. Jeszcze bym sobie pochodziła.

A ja go zawsze usprawiedliwiałam bardzo że on DDa, że go zła kobieta rzuciła, że taty nienawidzi trzeba mu pomóc nauczyć kochać itd itp.
Dopiero po 3 latach zauważyłam siebie.
Że też mam swoje uczucia i nie musze być etatową pracownicą praczką i sprzątaczką. JEśli czegoś wymaga sie od kogoś to powinno się tego samego wymagać od siebie. Teraz zamierzam się tego trzymać. Koniec z wykorzystywaniem ze nie miałam czasu usiąśc na spokojnie przed kompem bo się bałam że mi powie że coś nie zrobione.
No jak stara żona.

18

Odp: On się nie zmieni

Widzisz  Kasajka tez bym usprawiedliwiał  ze DDA  ale mądrzy ludzie wybili mi to z głowy ,  napisali ciekawą rzecz  ze  można pomagać jak  ktoś jest  fair bo związek tez  polega na pewnych  kompromisach  czy poświeceniach .Wyszło  by na to ze  ja zainwestowałbym  kolejne miesiące  , a ktoś Ci powie że tego nie chciał , dawałeś to brałam .Ja rozumiem  że pomoc  powinna być  bezinteresowna  ale czasami człowiek  z ulicy  cos  doceni  a nie partner dla którego  by zrobiło sie wiele . Także szkoda  czasu   na pewnych osobników  może to bolesne i ciężkie doświadczenie  ale jest po coś. Dobrze  że masz dystans do tego i potrafisz  sie z tego śmiać  wszystkiego  u mnie tak łatwo nie jest  ale osiągam następne  etapy smile

19 Ostatnio edytowany przez Roxann (2016-03-01 08:49:03)

Odp: On się nie zmieni

kasajka, smutno się czyta, to co piszesz. Najważniejsze jednak, że przejrzałaś na oczy i zauważyłaś siebie. smile

Btw jak następnym razem będziesz w Wawie, to zabiorę Cię na dyskotekę, za "spanie" nie będziesz musiała płacić, a jeszcze dobre jedzenie Ci zrobię za free, mandatu też nie przewiduję big_smile
co by nawyki jakie zdobyłaś przez te 3 lata nie weszły Ci w krew i żebyś przypadkiem nie myślała, że to "normalne" wink

20

Odp: On się nie zmieni

Często zdarza się że ludzie nie potrafią rozpoznać drugiej osoby dlatego nigdy nie należy mieszkać razem tylko naprzód spotykać się po koleżeńsku przez kilka miesięcy. Najczęściej w tym okresie da się zauważyć że poznana osoba nie nadaje się do niczego.

21

Odp: On się nie zmieni

Mariusz
Tak to prawda już Go nie kocham. ale Go szanuję ze względu na to że mam w swojej głowie obraz tego że w gruncie rzeczy na pewno nie jest zły. Ale dlatego boli jego zachowanie, typu :wystawie cię za drzwi".
To jakby matka powiedziała że nie kocha własnego dziecka. Dziwne uczucie.

Wiesz Mariusz piszesz że Ty sobie nie radzisz tak jak ja...
Ale ja sobie do niedawna tez nie radziłam, uwierz.
Do momentu kiedy jakiś wewnętrzny głos wewnątrz mnie zapytał: Ty chcesz mieć z nim dziecko??
Nie wyobrażam sobie. No nie wyopbrażam.
Przecież On by mnie zjadł za moją nieidealność jego zdaniem....

Zadaj sobie pytanie: Czy chciałbyś miał z tamtą dziecko?
Wyobrażasz sobie jak Wasze dziecko wy się rozwijało? Jakie wzroce byście jej dali?
Bo dobrze wiemy, że nasze związki byłyby niestabilne. Nie ma nic gorszego. Bylibyśmy zawsze nei dośc dobrzy na bycie rodzicami i i partnerami, nie dość dobrzy jak NASI DDaowcy .

To mi jakoś zmroziło krew w żyłach. Że jedyne co byśmy przezywali w tym związku to żal że podjęliśmy taką decyzję bo kochamy... A cóż to miłość? TO nie wszystko. To tylko podstawa.
Tak, tylko.
Oglądałam jakoś tak wpadło dużo jakiś program ów społęcznych, o dzieciach, o psach , o robalach nawet hehe.
I dzisiaj aż się popłakałam, że człowiek na w sobie tak wielkie pokłady dobra i ciepła i miłości, tak wiele może przekaząc innym stworzeniom(choćby wziąć psa ze schroniska na spacer)...
Tak wiele. A wiecie czemu nie robi NIC?
Bo jeżeli kocha niewłaściwą osobę, która nie potrafi się odwdzięczyć choćby szacunkiem za oddanie, to jest się ZAMROŻONYM. Nie da się myśleć o niczym innym , jest się zamknietym tylko w świecie własnych uczuć i myśleniu jak zabiegać o uczucia innego człowieka... Na ciągłym kombinowaniu jak być kochanym.... Co tu jeszcze zrobić zeby wyżebrać choć trochę...

Od dziś mam też nowa definicję miłości , do jakiej doszłam.
Otóż jeżeli kochamy właściwą osobę, to miłośc do niej opromienia wszystko co jest wokół. Mnoży się. Nie zostaje egoistycznie i hermetycznie zamknieta. Chcemy stawac się wtedy lepsi i wyjść z tym biednym psem ze schroniska co 2 tygodnie nigdzie nie był<becze>.

I to jest Miłość!
I tak się objawia Miłość!
A nie siedzeniem i pchaniem pod dupe kolejnemu facetowi poduszki i kapci na stopy!

Roxanne

Uśmiałam się jak nie wiem na to co napisałaś:)
Jeny mam nadzieję że mi to nie weszło w krew. Chyba musże iśc na terapię:)

Mr Spock
Patrzę na te słowa i patrzę:
"nie nadaje się do niczego"...
Kurde, to niemożliwe. Ni ema takich osób co się do niczego nie nadają. Uważałam do tej pory że każdemu można coś powiedziec i ta osoba w imię prawdy i samorozwoju choć trochę zaaplikuje z naszych próśb, ale nei da sie jednak nauczyć kogoś szacunku.
Tego się nauczyłam. Że  związek z mężczyzną to ciągłe mocowanie się kto jest na górze a kto na dole.
Ja byłam zagrożeniem dla Niego, bo ja się go nie słuchałam.
Wiele razy mi mówił ze jestem pyskata i się nie słucham...
ZAWSZE to zbywałam żartem bo myślalam ze on żartuje. Ale chyba nie żartował.
Ale do tej pory nie wiem po co miałam się go słuchać. On nie musiał. On mnie musiał jedynie wysłuchać.

22 Ostatnio edytowany przez Roxann (2016-03-01 22:43:46)

Odp: On się nie zmieni
kasajka napisał/a:

Roxanne

Uśmiałam się jak nie wiem na to co napisałaś:)
Jeny mam nadzieję że mi to nie weszło w krew. Chyba musże iśc na terapię:)

Taki też był mój zamysł, cieszę się że spowodował, że się uśmiałaś smile
Śmiech to są chyba najbardziej pozytywne, szczere emocje smile

Choć w sumie..wszystko do zrobienia big_smile

23 Ostatnio edytowany przez Mariusz3145 (2016-03-02 15:34:39)

Odp: On się nie zmieni

Kasajka
Co do dziecka  to była w ciąży  ale  usunęła było to dosyć  dawno  i  wtedy bardzo było toksycznie wiec   zgodziłem się na jej w sumie decyzje widocznie też   tak miało być .
Co do wychowania tego  dziecka  myślę  że nie było by najgorzej ale tego się nie przewidzi być może to by nas połączyło  i paradoksalnie  dało jej poczucie bezpieczeństwa  którego  wymagała kiedyś ode mnie , uważam że ma duzo cech pozytywnych, ale moglo by być też tak  żeby  wystawiła mi rzeczy i płaciłbym  alimenty.

Ostatnie  dwa lata przed  rozstaniem nie było za bardzo toksyczne  ale były  liczne manipulacje i kłamstwa a kłótnie rzadko , gdyby to nie wyszło  dalej  bym żył w nieświadomości , że jestem poniżany i nieszanowany,  zdaje sobie sprawę  że może kochałem za bardzo  ale kierowałem się też tym żeby szanować że  ona miała swoją wolność a nie tym co ja chce . Dostosowywałem się do sytuacji  jaką ona  chciała  a że cenie sobie święty spokój  przystawałem na to  i nie miałem  pojęcia  że to był sposób kontrolowania związku.
A sytuację  z wyrzucaniem z domu  też miałem kiedyś  parę ładnych lat temu  wiec  mieliśmy podobnie.

Jak widać jeśli kochamy na zabój i jest nierównowaga  nie czeka nas nic dobrego , wzbudzamy  pogardę i jesteśmy nieszanowani , większość przypadków  na  forum  własnie wydaje sie potwierdzać tą regułę  .Jeśli mamy  jakieś słabości  czy gorszy czas i potrzebujemy wsparcia a jak jest go za mało  to zabiegamy , łagodzimy sytuacje i żebrany o uczucie , prosimy możne o więcej i  tak własnie się dzieje  . Wiec jak widać  z  licznych przykładów  trzeba wyznaczać  granice i nie pozwalać  za dużo  bo inaczej sie to skończy jak w naszym przypadku .

Tak czy siak  wnioski z tej porażki trzeba  przyjąć mocno do siebie  by w nowym  lepszym  życiu   nie  popełniać  tych błędów

Posty [ 23 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » On się nie zmieni

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024