Pomóżcie mi jakoś to przetrwać.
W poprzednim wątku pisałam o swoim chłopaku, o tym że nigdy nie czułam się przez niego kochana, pożądana. Dziś wszystko się skończyło, zakończyłam to chore bagno w jakim tkwiłam. Dowiedziałam się, że idzie na spotkanie ze znajomymi, na którym będzie też jego wielka niespełniona miłość. Powiedział, że nie chce mnie z nimi poznać, że nie chce mnie zabrać, bo nie chce ranić tamtej drugiej. W ogóle nie chce, żeby oni wiedzieli o mnie. Gdy to zrozumiałam, po prostu sobie poszłam, odepchnęłam go na ulicy i poszłam - cała roztrzęsiona i "zagotowana" w środku... Zrozumiałam wreszcie, ze ja nigdy się naprawdę nie liczyłam i nie liczę, tamta zawsze będzie jego wielką miłością, a ciągnie się to już za nim od dobrych paru lat... Nie odzywam się do niego, nie odbieram, nie odpisuję, nie chcę go znać. Przekreślił wszystko, a ja czuję się niedoceniona, poniżona, bo byłam tylko poczekalnią, kołem zapasowym... Ile razy już wybaczałam, ile razy się łudziłam, zabiegałam o miłość, czułość, bliskość... Sama siebie poniżyłam i teraz nie mogę spojrzeć w lustro... A on idzie w sobotę na imprezę, znów latać za tamtą jak pies za suką... Nigdy nie byłam jego miłością i przestałam się w końcu łudzić, że będę, bo byłam tylko tą drugą, DRUGA=POPYCHADŁO. Tyle razy mama mówiła mi, żebym go zostawiła, a ja jej nie słuchałam, tyle razy to ja go przepraszałam, za swoje "fochy" podczas gdy wszystko było jak najbardziej uzasadnione i to ja miałam rację... A on? Jego gierki, przekręty, kłamstwa, sekrety... Pewnie gdybym go nie przycisnęła, to nawet nie powiedziałby mi o tej imprezie, na którą się wybiera, ale moja intuicja mnie nie zawiodła, jak zawsze... Powinnam bardziej ufać sobie, swojej intuicji, bo ona zawsze dobrze mi podpowiada... Już raz dałam mu szansę, po tym jak szukał sobie innej w internecie, tym razem nie wybaczę, nie mogę, nie potrafię, nie chcę...
Jak szybko zapomnieć, jak nie analizować, jak się oderwać i mieć go gdzieś?
Proszę wesprzyjcie mnie jakoś...