Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 19 ]

1

Temat: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.

Napisać w skrócie wszystko co mam do powiedzenia jest ciężko ale spróbuję
Nie potrzebuję pocieszenia , potrzebowałam go trzy lata temu dopiero teraz mam potrzebę opisania mojego związku, może dlatego, że czuję jego koniec , czuję że
dłużej już nie chcę i nie mogę być z moim  "  mężem".

Dlaczego cudzysłów  - bo ślubu nie mamy ale znamy się od 16 lat. Gdybym chciała podsumować mój związek to napisałabym,że nie był zły. Były plusy i minusy ale 
chyba tych minusów jest więcej.
Zacznę od tego co zmieniło całkowicie mój pogląd na niego.
Pięć lat temu mój mąż odnalazł na pewnym portalu społecznościowym swoją koleżankę z czasów dzieciństwa - dokładnie znali się jak mieli po 12 lat, później ich 
drogi się rozeszły. Ona wyszła za mąż on się ożenił. W międzyczasie rozwiódł się z żoną , były jeszcze inne kobiety aż pojawiłam się JA. I tak sobie żyliśmy z 
różnymi przeżyciami po drodze za dużo by opisywać. Ale działo się.
W każdym razie mój mąż i i jego koleżanka utrzymywali kontakt na odległość - do czasu .
Trzy lata temu zaczęli się spotykać. I tutaj muszę wstrącić: mieszkam 70 km od dużego miasta z którego się wyprowadziłam zostawiając uroki mieszkania w bloku i  zamieniłam je na "  sielankę"   na wsi.
Mój mąż pracował z dala od domu i  wynajął mieszkanie wspólnie z kolegami z pracy ,żeby nie tracić czasu na dojazdy. I to był błąd a z drugiej strony myślę sobie ,że wymówka  ale to teraz tak myślę , wtedy nie przeszkadzało mi to  i do głowy mi nie przyszło, że nasz związek może ucierpieć.
Wracając do tematu koleżanki . W tym właśnie czasie nawiązali oni bliższy kontakt. Do tego stopnia, że ona przyjeżdżała do niego, nocowała, przebywała . Nie  wiem czy on do niej również jeździł ale raczej nie bo koleżanka mieszkała z mężem. Uwili sobie gniazdko . W owym mieszkaniu przebywało jeszcze czterech  facetów . I do tego wszystkiego ,wtedy jeszcze  nie świadoma niczego przyjeżdzałam w odwiedziny - JA.
Trwało to wszystko prawie rok czasu. Przez ten właśnie czas ja zaczęłam odczuwać różne symptomy zdrady ale jeszcze byłam uspokajana,że nic się nie dzieje. Brak  seksu zwalał na zmęczenie i na to,że koledzy za ścianą. Rzadsze  powroty do domu na natłok pracy. Brak kontaktu na brak czasu itp.
Ale ja czułam, wiedziałam, że coś jest nie tak.
Opowiadał o koleżance a ja nie chciałam słuchać - i żałuję. Był coraz dalej ja rzadziej też do niego przyjeżdżałam nie dlatego,że nie chciałam on nie chciał. Teraz już wiem dlaczego – bo ona tam była.
Bardzo  żałuję ,że jak mi intuicja podpowiadała - jedź ,zobacz co tam się dzieje ja ją gasiłam i tłumaczyłam sama sobie,że trzeba mieć zaufanie, nie można tak wpadać bez  zapowiedzi nawet do własnego faceta i to też był błąd , powinnam była jechać , nakryć ich na wspólnym mieszkaniu , wykrzyczeć się i wytargać kochanicę za włosy. 
Słyszałam tylko,że mam paranoję, urojenia, nie ufam,sprawdzam, podejrzewam a on bidulek nic złego nie robi.
Kochanica w tym czasie rozwiodła się z mężem i miała w planach rozpocząć nowe, lepsze życie z moim.
To co mój jej opowiedział o nas to ja mogę sobie tylko wyobrazić . Musiało być grubo skoro ona zdecydowała się na rozwód.

Jak się dowiedziałam? : standard - telefon i komunikator z ich godzinnymi !!!! rozmowami powiedziały mi prawdę.
Przyznałam ,że czytałam -teraz bym się nie przyznała , chciałam usłyszeć prawdę myślałam,że będzie ze mną szczery bo przecież tyle czasu się znamy. Nic z tego.
Nie dość,że przez rok byłam karmiona kłamstwem to jeszcze jak sprawa się rypła nie zasłużyłam na prawdę.
Dalej była jego wyprowadzka do kochanicy jej małżonek wyprowadził się do drugiego mieszkania - posiadali dwa. ona została i przyjęła mojego z otwartymi  ramionami. Czekała na ten moment i się doczekała.
Było im przez jakiś dobrze i pięknie się żyło ale mój kapnął się,że zrobił błąd,że wszystkie kobiety są takie same niczym się nie różnią. Motyle odleciały zaczęło się normalne  życie.

I co było robić ? Trzeba wrócić do mnie . Ja uradowana, że żadna baba mi męża odbijać nie będzie przyjełam go z powrotem. I to też był błąd.
Gdybym mogła cofnąć się w czasie z wiedzą jaką dziś posiadam nie napisałabym do niego żadnego maila, nie wywalałabym swoich żali jakie miałam do niego  zamknęłabym gębę i siedziała cicho. A ja wylałam setki słów do niego, przywracałam wspomnienia, obietnice, plany i zrobiłam jeszcze wiele rzeczy,żeby on chciał  mnie nadal kochać,żeby kochanica poszła precz i żebym to tylko ja się liczyła. Myślałam,że tak trzeba,że 
jest rodzina i musi istnieć za wszelką cenę.
W każdym razie ja ze swojej strony włożyłam dużo pracy i starań,żeby związek odbudować.
Widziałam też jego starania ale były one poprzeplatane buntem przeciwko braku  wolności . Tak jak ja bym go ograniczała ale jest to nie możliwe dlatego,że on zawsze  robił to na co aktualnie miał ochotę. Wierzyłam w słowa,że tamta była pomyłką ,że on nie wie co mu strzeliło do głowy. Że tylko ja się liczę ,że takiego właśnie  życia ze mną chce.
Trochę  zaprzecza sam sobie. Już nie wierzę w cudowną odmianę.
Dlaczego? Bo ludzie się nie zmieniają mogą zmienić swoje zachowanie bo tak akurat pasuje ale zawsze będą tacy sami.
Może ja mam złe wyobrażenie o tym jak on powinien się zachować, może mi sie tylko wydaje,że po zdradzie to on powinien się starać, powinien obchodzic się ze  mną delikatnie,żeby nie urazić , bardziej zwracać uwagę na to co mówi akceptować i czasem zacisnąć zęby tak jak zrobiłam to ja. Ale może się mylę. Chyba dostaję od niego za mało.
Może to tylko ja powinnam być grzeczniejsza, żeby znowu sobie nie poszedł.
Z tym,że ja już z tego wyrosłam. Znudziło mi się rozumienie i przymykanie oka.
Mnie też olśniło - wyszło mi ,że zaczęłam traktować go jak matka a nie partnerka, za dużo gadałam za mało się starałam jak to się mówi wina leży po obu  stronach. I to prawda, zobaczyłam co robiłam źle , strzeliłam poprawkę i co ? i nic.

Jak jest teraz?
Nie pasuje mi ,że pije za dużo, nie wraca do domu bo pije. Zawsze pił . Nie zwraca uwagi na to co mówię o co proszę liczy się tylko jego dobre samopoczucie -  mówię tu o alkoholu. Nie przeprasza - dopiero jak się upomnę.
W kwietniu pojechał odwiedzić kochanicę - nie wiem po co? Pewnie po to,żeby się przekonać czy  ona nadal go zechce -nie zechciała . Wiem o tym bo już słucham mojej intuicji i od kochanicy, on się nie przyznał.  Zamknęłam się nie drążyłam tematu.
W maju zniknął na dwa tygodnie tak po prostu nie powiedział gdzie był . Nie pytam bo po co i tak nie powie.
Przez ostatnie dwa miesiące średnio co dwa tygodnie nie wraca do domu bo pije. Jak już wspomniałam zawsze pił odkąd go znam i zawsze mi to przeszkadzało ale nie mogę z człowieka zrobić niewolnika.
Uważa,że krzywdy mi żadnej nie robi - mi już się nie chce na ten temat z nim gadać bo nie widzę sensu.

I tu jest pies pogrzebany. Nie mogę zrozumieć jego zachowania.

Otrzymał ode mnie wszystko czego chciał. Widziałam jak chce mnie. Czekałam co będzie dalej z tym,że nie wykombinowałam sobie co zrobię jak to mi nie będzie pasowało.
Jestem przeciwko nadmiernemu chlaniu ale nie zmienię tego. On to wie. I nic.


No i nie wiem czy w dobrym miejscu założałam temat.  smile
Bo zdarda była ale pozostał inny problem. Może to ma związek. Sama już nie wiem.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.
rojka napisał/a:

Napisać w skrócie wszystko co mam do powiedzenia jest ciężko ale spróbuję
Nie potrzebuję pocieszenia , potrzebowałam go trzy lata temu dopiero teraz mam potrzebę opisania mojego związku, może dlatego, że czuję jego koniec , czuję że
dłużej już nie chcę i nie mogę być z moim  "  mężem".

Dlaczego cudzysłów  - bo ślubu nie mamy ale znamy się od 16 lat. Gdybym chciała podsumować mój związek to napisałabym,że nie był zły. Były plusy i minusy ale 
chyba tych minusów jest więcej.
Zacznę od tego co zmieniło całkowicie mój pogląd na niego.
Pięć lat temu mój mąż odnalazł na pewnym portalu społecznościowym swoją koleżankę z czasów dzieciństwa - dokładnie znali się jak mieli po 12 lat, później ich 
drogi się rozeszły. Ona wyszła za mąż on się ożenił. W międzyczasie rozwiódł się z żoną , były jeszcze inne kobiety aż pojawiłam się JA. I tak sobie żyliśmy z 
różnymi przeżyciami po drodze za dużo by opisywać. Ale działo się.
W każdym razie mój mąż i i jego koleżanka utrzymywali kontakt na odległość - do czasu .
Trzy lata temu zaczęli się spotykać. I tutaj muszę wstrącić: mieszkam 70 km od dużego miasta z którego się wyprowadziłam zostawiając uroki mieszkania w bloku i  zamieniłam je na "  sielankę"   na wsi.
Mój mąż pracował z dala od domu i  wynajął mieszkanie wspólnie z kolegami z pracy ,żeby nie tracić czasu na dojazdy. I to był błąd a z drugiej strony myślę sobie ,że wymówka  ale to teraz tak myślę , wtedy nie przeszkadzało mi to  i do głowy mi nie przyszło, że nasz związek może ucierpieć.
Wracając do tematu koleżanki . W tym właśnie czasie nawiązali oni bliższy kontakt. Do tego stopnia, że ona przyjeżdżała do niego, nocowała, przebywała . Nie  wiem czy on do niej również jeździł ale raczej nie bo koleżanka mieszkała z mężem. Uwili sobie gniazdko . W owym mieszkaniu przebywało jeszcze czterech  facetów . I do tego wszystkiego ,wtedy jeszcze  nie świadoma niczego przyjeżdzałam w odwiedziny - JA.
Trwało to wszystko prawie rok czasu. Przez ten właśnie czas ja zaczęłam odczuwać różne symptomy zdrady ale jeszcze byłam uspokajana,że nic się nie dzieje. Brak  seksu zwalał na zmęczenie i na to,że koledzy za ścianą. Rzadsze  powroty do domu na natłok pracy. Brak kontaktu na brak czasu itp.
Ale ja czułam, wiedziałam, że coś jest nie tak.
Opowiadał o koleżance a ja nie chciałam słuchać - i żałuję. Był coraz dalej ja rzadziej też do niego przyjeżdżałam nie dlatego,że nie chciałam on nie chciał. Teraz już wiem dlaczego – bo ona tam była.
Bardzo  żałuję ,że jak mi intuicja podpowiadała - jedź ,zobacz co tam się dzieje ja ją gasiłam i tłumaczyłam sama sobie,że trzeba mieć zaufanie, nie można tak wpadać bez  zapowiedzi nawet do własnego faceta i to też był błąd , powinnam była jechać , nakryć ich na wspólnym mieszkaniu , wykrzyczeć się i wytargać kochanicę za włosy. 
Słyszałam tylko,że mam paranoję, urojenia, nie ufam,sprawdzam, podejrzewam a on bidulek nic złego nie robi.
Kochanica w tym czasie rozwiodła się z mężem i miała w planach rozpocząć nowe, lepsze życie z moim.
To co mój jej opowiedział o nas to ja mogę sobie tylko wyobrazić . Musiało być grubo skoro ona zdecydowała się na rozwód.

Jak się dowiedziałam? : standard - telefon i komunikator z ich godzinnymi !!!! rozmowami powiedziały mi prawdę.
Przyznałam ,że czytałam -teraz bym się nie przyznała , chciałam usłyszeć prawdę myślałam,że będzie ze mną szczery bo przecież tyle czasu się znamy. Nic z tego.
Nie dość,że przez rok byłam karmiona kłamstwem to jeszcze jak sprawa się rypła nie zasłużyłam na prawdę.
Dalej była jego wyprowadzka do kochanicy jej małżonek wyprowadził się do drugiego mieszkania - posiadali dwa. ona została i przyjęła mojego z otwartymi  ramionami. Czekała na ten moment i się doczekała.
Było im przez jakiś dobrze i pięknie się żyło ale mój kapnął się,że zrobił błąd,że wszystkie kobiety są takie same niczym się nie różnią. Motyle odleciały zaczęło się normalne  życie.

I co było robić ? Trzeba wrócić do mnie . Ja uradowana, że żadna baba mi męża odbijać nie będzie przyjełam go z powrotem. I to też był błąd.
Gdybym mogła cofnąć się w czasie z wiedzą jaką dziś posiadam nie napisałabym do niego żadnego maila, nie wywalałabym swoich żali jakie miałam do niego  zamknęłabym gębę i siedziała cicho. A ja wylałam setki słów do niego, przywracałam wspomnienia, obietnice, plany i zrobiłam jeszcze wiele rzeczy,żeby on chciał  mnie nadal kochać,żeby kochanica poszła precz i żebym to tylko ja się liczyła. Myślałam,że tak trzeba,że 
jest rodzina i musi istnieć za wszelką cenę.
W każdym razie ja ze swojej strony włożyłam dużo pracy i starań,żeby związek odbudować.
Widziałam też jego starania ale były one poprzeplatane buntem przeciwko braku  wolności . Tak jak ja bym go ograniczała ale jest to nie możliwe dlatego,że on zawsze  robił to na co aktualnie miał ochotę. Wierzyłam w słowa,że tamta była pomyłką ,że on nie wie co mu strzeliło do głowy. Że tylko ja się liczę ,że takiego właśnie  życia ze mną chce.
Trochę  zaprzecza sam sobie. Już nie wierzę w cudowną odmianę.
Dlaczego? Bo ludzie się nie zmieniają mogą zmienić swoje zachowanie bo tak akurat pasuje ale zawsze będą tacy sami.
Może ja mam złe wyobrażenie o tym jak on powinien się zachować, może mi sie tylko wydaje,że po zdradzie to on powinien się starać, powinien obchodzic się ze  mną delikatnie,żeby nie urazić , bardziej zwracać uwagę na to co mówi akceptować i czasem zacisnąć zęby tak jak zrobiłam to ja. Ale może się mylę. Chyba dostaję od niego za mało.
Może to tylko ja powinnam być grzeczniejsza, żeby znowu sobie nie poszedł.
Z tym,że ja już z tego wyrosłam. Znudziło mi się rozumienie i przymykanie oka.
Mnie też olśniło - wyszło mi ,że zaczęłam traktować go jak matka a nie partnerka, za dużo gadałam za mało się starałam jak to się mówi wina leży po obu  stronach. I to prawda, zobaczyłam co robiłam źle , strzeliłam poprawkę i co ? i nic.

Jak jest teraz?
Nie pasuje mi ,że pije za dużo, nie wraca do domu bo pije. Zawsze pił . Nie zwraca uwagi na to co mówię o co proszę liczy się tylko jego dobre samopoczucie -  mówię tu o alkoholu. Nie przeprasza - dopiero jak się upomnę.
W kwietniu pojechał odwiedzić kochanicę - nie wiem po co? Pewnie po to,żeby się przekonać czy  ona nadal go zechce -nie zechciała . Wiem o tym bo już słucham mojej intuicji i od kochanicy, on się nie przyznał.  Zamknęłam się nie drążyłam tematu.
W maju zniknął na dwa tygodnie tak po prostu nie powiedział gdzie był . Nie pytam bo po co i tak nie powie.
Przez ostatnie dwa miesiące średnio co dwa tygodnie nie wraca do domu bo pije. Jak już wspomniałam zawsze pił odkąd go znam i zawsze mi to przeszkadzało ale nie mogę z człowieka zrobić niewolnika.
Uważa,że krzywdy mi żadnej nie robi - mi już się nie chce na ten temat z nim gadać bo nie widzę sensu.

I tu jest pies pogrzebany. Nie mogę zrozumieć jego zachowania.

Otrzymał ode mnie wszystko czego chciał. Widziałam jak chce mnie. Czekałam co będzie dalej z tym,że nie wykombinowałam sobie co zrobię jak to mi nie będzie pasowało.
Jestem przeciwko nadmiernemu chlaniu ale nie zmienię tego. On to wie. I nic.


No i nie wiem czy w dobrym miejscu założałam temat.  smile
Bo zdarda była ale pozostał inny problem. Może to ma związek. Sama już nie wiem.

przecież to jest wciąż zdrada Ciebie
zdradzał z laską, zdradza z alkoholem

jesteś na przegranej pozycji w jego, systemie wartości

co tu dużo, dumać,

smutne=życie

3

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.

Rojka, jesteś młodą kobietą, która może zacząć żyć tak jak sama chce..
Poświeciłaś 16 lat facetowi, który tego nie docenia, akceptowałaś rzeczy, których większość kobiet nie tolerowałaby nawet przez minutę i na "końcu" zostałaś sama z poczuciem, że zmarnowałaś kupę czasu..
Nie wiem czy macie dzieci, jakie są Wasze wspólne finanse, ale myślę, że czas zacząć nowa drogę, w której to Ty i Twoje potrzeby staną się ważne..

4 Ostatnio edytowany przez rojka (2015-08-05 10:52:42)

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.

Tak własnie myślałam,że to nadal zdrada i jego system wartości nie uwględnia mnie na piedestale. Tak mamy córkę , 14 lat. I są jeszcze jej potrzeby. Jej szkoła .

5

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.
rojka napisał/a:

I tu jest pies pogrzebany. Nie mogę zrozumieć jego zachowania.

Otrzymał ode mnie wszystko czego chciał.

Nie musisz rozumieć jego zachowania. On go prawdopodobnie też nie rozumie. A już jak Ty się czujesz z tym co on robi zwisa mu kalafiorem.
Być może byłoby lepiej, gdyby NIE dostawał wszystkiego co chce, gdyby też musiał się starać. A może nie.
Pewne jest, że taki związek Ci nie odpowiada, a pan nie rokuje. Czy boisz się samotności aż tak bardzo, że wolisz żyć w ciągłym napięciu i niepewności przerywanymi rezygnacją? Tak ma wyglądać Twoje życie w perspektywie najbliższych lat? Tym bardziej, że masz jeszcze szanse poznać sensownego faceta?

6

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.
Czarna Kotka napisał/a:
rojka napisał/a:

I tu jest pies pogrzebany. Nie mogę zrozumieć jego zachowania.

Otrzymał ode mnie wszystko czego chciał.

Czy boisz się samotności aż tak bardzo, że wolisz żyć w ciągłym napięciu i niepewności przerywanymi rezygnacją? Tak ma wyglądać Twoje życie w perspektywie najbliższych lat?

Tak otrzymał bo liczyłam na to,że ja otrzymam z zamian to samo. Błąd.
Samotności się nie boję . Umiem poradzic sobie sama. I właśnie o to chodzi,że ja ma dość tych huśtawek emocjonalnych. Juz mi to bokiem wychodzi.

Tu gdzie mieszkam mam pracę, boję się zmian. Już kiedyś zmieniałam musiałam przywyknąć. Zmieniłam życie mojego dziecka, też musiała przywyknąć.

7

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.
rojka napisał/a:
Czarna Kotka napisał/a:
rojka napisał/a:

I tu jest pies pogrzebany. Nie mogę zrozumieć jego zachowania.

Otrzymał ode mnie wszystko czego chciał.

Czy boisz się samotności aż tak bardzo, że wolisz żyć w ciągłym napięciu i niepewności przerywanymi rezygnacją? Tak ma wyglądać Twoje życie w perspektywie najbliższych lat?

Tak otrzymał bo liczyłam na to,że ja otrzymam z zamian to samo. Błąd.
Samotności się nie boję . Umiem poradzic sobie sama. I właśnie o to chodzi,że ja ma dość tych huśtawek emocjonalnych. Juz mi to bokiem wychodzi.

Tu gdzie mieszkam mam pracę, boję się zmian. Już kiedyś zmieniałam musiałam przywyknąć. Zmieniłam życie mojego dziecka, też musiała przywyknąć.

ważne żeby w tych zmianach, nie skupiać się na energii jakiej trzeba do nich, tylko działać

a przecież i tak to co pisze chyba jest dowodem że jest samotna
więc boisz się tego co masz, i nie chcesz tego zmienić ?? na własne w sumie życzenie to sobie serwujesz

8

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.
takata napisał/a:

Rojka, jesteś młodą kobietą, która może zacząć żyć tak jak sama chce..
Poświeciłaś 16 lat facetowi, który tego nie docenia, akceptowałaś rzeczy, których większość kobiet nie tolerowałaby nawet przez minutę i na "końcu" zostałaś sama z poczuciem, że zmarnowałaś kupę czasu..

Tak jak ciężko było mi pogodzić się że słowo "zdrada" dotyczy mnie.
Ciężko jest mi przyjąć do wiadomości, że on ma mnie w dupie. Łudziłam się,że tak nie jest, że te wszystkie słowa do mnie wypowiadane zamienią się w końcu w czyn, że udowdni, pokaże , że w końcu będę najważniejsza.
Ale jak napisałaś na końcu zostałam sama z poczuciem,że nie potrzebnie czekałam.

9 Ostatnio edytowany przez rojka (2015-09-06 07:34:03)

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.

Dopiszę jeszcze zakończenie: Nas już nie ma. Nie jesteśmy razem.
To prawda,że każdy musi dojść do pewnych wniosków sam,musi przyjść ten moment kiedy widomo,ze zrobiło się już wszystko i nic więcej się nie da zrobić.

U mnie ten moment przyszedł kiedy po raz kolejny usłyszałam "jak Ci się nie podoba to wypad". A nie podobało mi się to,że jechał samochodem pijany i to,że miał coś załatwić a nie załatwił,obiecał a słowa nie dotrzymał bo akurat tego dnia ważniejsze było co ON chce.
No to wypad i już. Nawet bez żalu jakby trochę z ulgą. Tak po prostu.
Koniec.

10

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.

Rojka to nie prawda że jesteś na straconej pozycji, a wręcz przeciwnie. W przeciwieństwie do byłego partnera masz zdolność do autorefleksji,  i  choć to boli to potrafisz zmienić swoje życie,  aby tobie i córce było jak najlpeiej. On tego nie potrafi, widac ze całe życie ucieka, jak nie w alkohol to w nowe związki szukając czegoś,  pewnie sam nie wie czego. Ty masz to w sobie, mądrość empatie. Zobacz nawet ta kochanka juz go nie chce. A że się rozwiodla to nie wiadomo jak było w jej malzenstwie, a nie musiało to być tylko i wyłącznie dla twojego eks i jego ,,cudownej osoby,,.
Dobrze zrobiłaś podejmując decyzję o rozstaniu. Córka pewnie sama dojdzie do tego wniosku w przyszłości.

11

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.

Mariola, ja wcale nie czuję ,że jestem na straconej pozycji. Kiedyś owszem tak się czułam,tak biedna sierota ,co ja bez niego zrobię ? Tak myślałam. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego bo przecież to nie tak miało być.
Teraz już nie. Ja już miałam serdecznie dość zwracania uwagi na kogoś nie dostając tego samego tylko ciągłe oczekiwania mnie lepszej. Już lepsza nie potrafiłam być .

12 Ostatnio edytowany przez emde (2015-09-06 08:55:54)

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.
rojka napisał/a:

No to wypad i już. Nawet bez żalu jakby trochę z ulgą. Tak po prostu.
Koniec.


Ja doznałem podobnego olśnienia kiedy mój syn przyjechał do mnie na weekend po trzech miesiącach rozłąki.
Bardzo szybko zdałem sobie sprawę, że jedyną istotą na świecie którą kocham to nie jest ta śliczna pinda, tylko moje dziecko.
Nie wiem na ile jest w tym kompensacji mojego uczucia do niej a ile nie do końca uświadomionej wcześniej w pełni mojej miłości do mojego dziecka.
Może jakiś dobry psycholog mi to wyjaśni smile

13

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.
emde napisał/a:

Nie wiem na ile jest w tym kompensacji mojego uczucia do niej a ile nie do końca uświadomionej wcześniej w pełni mojej miłości do mojego dziecka.
Może jakiś dobry psycholog mi to wyjaśni smile

To drugie. U mnie bylo podobnie, choc moj ex zawsze zajmowal sie dziecmi ale odnosilo sie wrazenie,ze robi to z obowiazku. Odkad nie jestesmy razem jego relacja z dziecmi ulegla calkowitej transformacji-udziela sie z serca widac,ze teskni, ma wiecej cerpliwosci, robi dla  nich wszystko co w jego mocy-jest naprawde super tata. U Ciebie ,mysle, jest podobnie. Opadla uwaga skupiona na bylej i wreszcie "zauwazyles" sercem dziecko  wink

14 Ostatnio edytowany przez grinta (2015-09-06 09:00:35)

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.
rojka napisał/a:

Mariola, ja wcale nie czuję ,że jestem na straconej pozycji. Kiedyś owszem tak się czułam,tak biedna sierota ,co ja bez niego zrobię ? Tak myślałam. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego bo przecież to nie tak miało być.
Teraz już nie. Ja już miałam serdecznie dość zwracania uwagi na kogoś nie dostając tego samego tylko ciągłe oczekiwania mnie lepszej. Już lepsza nie potrafiłam być .

Kiedy bedziesz gotowa poczujesz to, dotkniesz calkowicie dna i nie bedziesz moga doczekac sie chwili by byc bez niego. I zrobisz takze to dla dobra dziecka bo nie uczysz jej ,ze masz prawo walczyc o siebie skazujac nieswiadomie corke na popelnianie takich samych bledow w przyszlosci. Pomysl o tym.

15

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.

Nie rozumiem nad czym ja mam jeszcze myślec?  Napisałam w czasie przeszłym.

16

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.
emde napisał/a:

Nie wiem na ile jest w tym kompensacji mojego uczucia do niej a ile nie do końca uświadomionej wcześniej w pełni mojej miłości do mojego dziecka.
Może jakiś dobry psycholog mi to wyjaśni smile

Ja psychologiem nie jestem smile ale wydaje mi się, że najpierw skupiamy/ skupialiśmy się na naszych związkach a dzieci były obok i dopiero jak zakończony zostanie związek jak już wszystkie uczucia , ustabilizują się  dopiero wtedy miłość do naszych dzieci może być pełniejsza.
Tak jakby dzieci to nie dotyczyło, co jest oczywiście nie prawdą. Dzieci dużo widzą i dużo wiedzą.

17 Ostatnio edytowany przez grinta (2015-09-06 10:31:12)

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.
rojka napisał/a:

Nie rozumiem nad czym ja mam jeszcze myślec?  Napisałam w czasie przeszłym.


No wlasnie smile wiec dzialaj kobieto!

18 Ostatnio edytowany przez emde (2015-09-06 10:59:40)

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.
rojka napisał/a:
emde napisał/a:

Nie wiem na ile jest w tym kompensacji mojego uczucia do niej a ile nie do końca uświadomionej wcześniej w pełni mojej miłości do mojego dziecka.
Może jakiś dobry psycholog mi to wyjaśni smile

Tak jakby dzieci to nie dotyczyło, co jest oczywiście nie prawdą. Dzieci dużo widzą i dużo wiedzą.

Wiem.
On ma dopiero osiem lat.
Ale te mądre, dojrzałe, odważne pytania, na które wielu dorosłych by się nie zdobyło?
I te nieporadne intrygi mające na celu odbudowanie rodziny?
Naprawdę go kocham.

19

Odp: Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.

Dzieci nie są tak zespute jak dorosli i potrafią powiedzieć wprost. I właśnie to w dzieciństwie jest najpiękniejsze nie trzeba dobierać słów jak sie mówi , uważać żeby nie urazić bo skąd niby mają wiedzieć ,że innych to razi. A później to już jest coraz gorzej, słyszą : uważaj co mówisz....... i dochodzimy do tego,że słyszymy jako dorosli : nie mów tak do mnie smile

Posty [ 19 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nie wszystko jeszcze umiem zrozumieć.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024