Napisać w skrócie wszystko co mam do powiedzenia jest ciężko ale spróbuję
Nie potrzebuję pocieszenia , potrzebowałam go trzy lata temu dopiero teraz mam potrzebę opisania mojego związku, może dlatego, że czuję jego koniec , czuję że
dłużej już nie chcę i nie mogę być z moim " mężem".
Dlaczego cudzysłów - bo ślubu nie mamy ale znamy się od 16 lat. Gdybym chciała podsumować mój związek to napisałabym,że nie był zły. Były plusy i minusy ale
chyba tych minusów jest więcej.
Zacznę od tego co zmieniło całkowicie mój pogląd na niego.
Pięć lat temu mój mąż odnalazł na pewnym portalu społecznościowym swoją koleżankę z czasów dzieciństwa - dokładnie znali się jak mieli po 12 lat, później ich
drogi się rozeszły. Ona wyszła za mąż on się ożenił. W międzyczasie rozwiódł się z żoną , były jeszcze inne kobiety aż pojawiłam się JA. I tak sobie żyliśmy z
różnymi przeżyciami po drodze za dużo by opisywać. Ale działo się.
W każdym razie mój mąż i i jego koleżanka utrzymywali kontakt na odległość - do czasu .
Trzy lata temu zaczęli się spotykać. I tutaj muszę wstrącić: mieszkam 70 km od dużego miasta z którego się wyprowadziłam zostawiając uroki mieszkania w bloku i zamieniłam je na " sielankę" na wsi.
Mój mąż pracował z dala od domu i wynajął mieszkanie wspólnie z kolegami z pracy ,żeby nie tracić czasu na dojazdy. I to był błąd a z drugiej strony myślę sobie ,że wymówka ale to teraz tak myślę , wtedy nie przeszkadzało mi to i do głowy mi nie przyszło, że nasz związek może ucierpieć.
Wracając do tematu koleżanki . W tym właśnie czasie nawiązali oni bliższy kontakt. Do tego stopnia, że ona przyjeżdżała do niego, nocowała, przebywała . Nie wiem czy on do niej również jeździł ale raczej nie bo koleżanka mieszkała z mężem. Uwili sobie gniazdko . W owym mieszkaniu przebywało jeszcze czterech facetów . I do tego wszystkiego ,wtedy jeszcze nie świadoma niczego przyjeżdzałam w odwiedziny - JA.
Trwało to wszystko prawie rok czasu. Przez ten właśnie czas ja zaczęłam odczuwać różne symptomy zdrady ale jeszcze byłam uspokajana,że nic się nie dzieje. Brak seksu zwalał na zmęczenie i na to,że koledzy za ścianą. Rzadsze powroty do domu na natłok pracy. Brak kontaktu na brak czasu itp.
Ale ja czułam, wiedziałam, że coś jest nie tak.
Opowiadał o koleżance a ja nie chciałam słuchać - i żałuję. Był coraz dalej ja rzadziej też do niego przyjeżdżałam nie dlatego,że nie chciałam on nie chciał. Teraz już wiem dlaczego – bo ona tam była.
Bardzo żałuję ,że jak mi intuicja podpowiadała - jedź ,zobacz co tam się dzieje ja ją gasiłam i tłumaczyłam sama sobie,że trzeba mieć zaufanie, nie można tak wpadać bez zapowiedzi nawet do własnego faceta i to też był błąd , powinnam była jechać , nakryć ich na wspólnym mieszkaniu , wykrzyczeć się i wytargać kochanicę za włosy.
Słyszałam tylko,że mam paranoję, urojenia, nie ufam,sprawdzam, podejrzewam a on bidulek nic złego nie robi.
Kochanica w tym czasie rozwiodła się z mężem i miała w planach rozpocząć nowe, lepsze życie z moim.
To co mój jej opowiedział o nas to ja mogę sobie tylko wyobrazić . Musiało być grubo skoro ona zdecydowała się na rozwód.
Jak się dowiedziałam? : standard - telefon i komunikator z ich godzinnymi !!!! rozmowami powiedziały mi prawdę.
Przyznałam ,że czytałam -teraz bym się nie przyznała , chciałam usłyszeć prawdę myślałam,że będzie ze mną szczery bo przecież tyle czasu się znamy. Nic z tego.
Nie dość,że przez rok byłam karmiona kłamstwem to jeszcze jak sprawa się rypła nie zasłużyłam na prawdę.
Dalej była jego wyprowadzka do kochanicy jej małżonek wyprowadził się do drugiego mieszkania - posiadali dwa. ona została i przyjęła mojego z otwartymi ramionami. Czekała na ten moment i się doczekała.
Było im przez jakiś dobrze i pięknie się żyło ale mój kapnął się,że zrobił błąd,że wszystkie kobiety są takie same niczym się nie różnią. Motyle odleciały zaczęło się normalne życie.
I co było robić ? Trzeba wrócić do mnie . Ja uradowana, że żadna baba mi męża odbijać nie będzie przyjełam go z powrotem. I to też był błąd.
Gdybym mogła cofnąć się w czasie z wiedzą jaką dziś posiadam nie napisałabym do niego żadnego maila, nie wywalałabym swoich żali jakie miałam do niego zamknęłabym gębę i siedziała cicho. A ja wylałam setki słów do niego, przywracałam wspomnienia, obietnice, plany i zrobiłam jeszcze wiele rzeczy,żeby on chciał mnie nadal kochać,żeby kochanica poszła precz i żebym to tylko ja się liczyła. Myślałam,że tak trzeba,że
jest rodzina i musi istnieć za wszelką cenę.
W każdym razie ja ze swojej strony włożyłam dużo pracy i starań,żeby związek odbudować.
Widziałam też jego starania ale były one poprzeplatane buntem przeciwko braku wolności . Tak jak ja bym go ograniczała ale jest to nie możliwe dlatego,że on zawsze robił to na co aktualnie miał ochotę. Wierzyłam w słowa,że tamta była pomyłką ,że on nie wie co mu strzeliło do głowy. Że tylko ja się liczę ,że takiego właśnie życia ze mną chce.
Trochę zaprzecza sam sobie. Już nie wierzę w cudowną odmianę.
Dlaczego? Bo ludzie się nie zmieniają mogą zmienić swoje zachowanie bo tak akurat pasuje ale zawsze będą tacy sami.
Może ja mam złe wyobrażenie o tym jak on powinien się zachować, może mi sie tylko wydaje,że po zdradzie to on powinien się starać, powinien obchodzic się ze mną delikatnie,żeby nie urazić , bardziej zwracać uwagę na to co mówi akceptować i czasem zacisnąć zęby tak jak zrobiłam to ja. Ale może się mylę. Chyba dostaję od niego za mało.
Może to tylko ja powinnam być grzeczniejsza, żeby znowu sobie nie poszedł.
Z tym,że ja już z tego wyrosłam. Znudziło mi się rozumienie i przymykanie oka.
Mnie też olśniło - wyszło mi ,że zaczęłam traktować go jak matka a nie partnerka, za dużo gadałam za mało się starałam jak to się mówi wina leży po obu stronach. I to prawda, zobaczyłam co robiłam źle , strzeliłam poprawkę i co ? i nic.
Jak jest teraz?
Nie pasuje mi ,że pije za dużo, nie wraca do domu bo pije. Zawsze pił . Nie zwraca uwagi na to co mówię o co proszę liczy się tylko jego dobre samopoczucie - mówię tu o alkoholu. Nie przeprasza - dopiero jak się upomnę.
W kwietniu pojechał odwiedzić kochanicę - nie wiem po co? Pewnie po to,żeby się przekonać czy ona nadal go zechce -nie zechciała . Wiem o tym bo już słucham mojej intuicji i od kochanicy, on się nie przyznał. Zamknęłam się nie drążyłam tematu.
W maju zniknął na dwa tygodnie tak po prostu nie powiedział gdzie był . Nie pytam bo po co i tak nie powie.
Przez ostatnie dwa miesiące średnio co dwa tygodnie nie wraca do domu bo pije. Jak już wspomniałam zawsze pił odkąd go znam i zawsze mi to przeszkadzało ale nie mogę z człowieka zrobić niewolnika.
Uważa,że krzywdy mi żadnej nie robi - mi już się nie chce na ten temat z nim gadać bo nie widzę sensu.
I tu jest pies pogrzebany. Nie mogę zrozumieć jego zachowania.
Otrzymał ode mnie wszystko czego chciał. Widziałam jak chce mnie. Czekałam co będzie dalej z tym,że nie wykombinowałam sobie co zrobię jak to mi nie będzie pasowało.
Jestem przeciwko nadmiernemu chlaniu ale nie zmienię tego. On to wie. I nic.
No i nie wiem czy w dobrym miejscu założałam temat.
Bo zdarda była ale pozostał inny problem. Może to ma związek. Sama już nie wiem.