Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » RELIGIA - DUCHOWE POSZUKIWANIA » Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 36 ]

1

Temat: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

?Nie potrzebuję niczyjej litości!? ?Wsadź sobie w tyłek, swoje współczucie!?

Ile razy zdarzyło nam się słyszeć takie odpowiedzi na wyciągniętą z pomocą dłoń?

Wiara nakazuje nam dzielenie się z bliźnimi. Nie tylko w religie chrześcijańską jest wpisana empatia względem innych. O współbraci i siostry zaleca dbać większość wyznań.

Ludzie nie zawsze potrafią brać to, co chcemy im zaoferować. Próbujemy pomóc materialnie, a obdarowani wybrzydzaj. Staramy się wesprzeć duchowo, odrzucają nasze jakże oczywiste prawdy.
Deklarują potrzebę pomocy, ale gdy ją otrzymują, to kręcą nosem.

Czy zastanawialiście się kiedyś nad ?podaniem? wsparcia, które się oferuje? Motywami, powodującymi zryw dobroczynności?

Jest takie fajne powiedzenie: ?Lepsza dobra dorada, niż licha pomoc?.

Ale czy umiemy radzić? Czy nasze rady kierują się jakimiś prawdami i postawą wobec przekonań oraz wiary, i czy są tym, czego wspomagany oczekuje?

Jezus, nauczając, niejednokrotnie litował się nad ludem. Dostrzegał schorowanych, odrzuconych i zagubionych. Jego litość wywodziła się z ufności. Wszystko, co czynił robił na chwałę Ojca, a nie dla własnej satysfakcji czy sławy.

Litość ? synonimy to: wspaniałomyślność, wyrozumiałość, dobroć, zmiłowanie, miłosierdzie, człowieczeństwo, łaskawość, humanitarność i wiele innych, w których znajdziemy współczucie.

Czym jest współczucie, bo na nim chciałabym oprzeć dyskusję.

Otóż, w polskim słowniku nie występuje słowo ?współrozumieć?.

Przez wieki naszej kultury nie zaistniała potrzeba na rozumienie drugiej osoby. Za to jest potrzeba czucia tego, co innych trapi. Język polski nakazuje czuć!

Współczując, stawiamy się w sytuacji czującego. Wysyłamy mu sygnał, że wiemy, co go trapi. Byliśmy w jego położeniu lub potrafimy sobie je wyobrazić.
Widzimy się w sytuacji  innej osoby, bo: nakazuje nam to wiara, chcemy komuś pomóc, dzięki jałmużnemu wsparci poczujemy się lepsi.

Pytanie na dziś: czy to my, pomagający, mamy poczuć się lepiej, czy obdarowani naszym wsparciem bogatsi? Jeżeli obdarowani, to w imię jakich idei?
A może bogactwo darowywania tkwi w skromności i czynieniu go na inną chwałę, niż nasza?

Jak to jest z tą pomocą? Pomagamy sobie, żeby się dowartościować? Pomagamy innym, żeby byli nam wdzięczni? Wreszcie, czy pracujemy na własne punkty u Stwórcy, któremu nieobojętny jest los wszystkich, nawet tych doświadczonych życiowo i mniej zaradnych dzieci?

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Kleoma (2015-07-19 23:38:57)

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Jest takie słowo ''empatia".
Zdarza mi się wyobrażać sobie co może czuć człowiek, którego widzę przed sobą lub czytam jego słowa gdy pisze lub mówi, że jest mu źle. Ale to tylko wyobrażenia, nigdy tak do końca nie da się czuć tego co ta osoba czuje bo każdy ma inny próg wytrzymałości. To co dla innych jest tragedią dla mnie może być jedynie niewielkim dyskomfortem i odwrotnie.
Czasem pomagam. Mniej lub więcej.
Dlaczego? Nie wiem. Tak mi jakoś weszło w krew od dzieciństwa gdy na antenie telewizyjnej była propagowana akcja "Niewidzialna ręka". Lubiłam odbijać te "łapki", zostawiać kartki z nią.

Moje pomaganie nie ma nic wspólnego z wiarą chociaż dobrze mi jest znany tekst z Ewangelii "cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".

3

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Nigdy nie zastanawiałam się nad tym dlaczego.Jakoś tak samo z siebie.
Ale temat dobry,nieraz zastanawiałam się czy to ma sens, jeśli chodzi o forum.Znamy strzępki z życia piszących osób i próbujemy im pomóc wedle własnych doświadczeń i "widzimisię", bo przecież nie jesteśmy psychologami/lekarzami itp. Z jednej strony to chwalebne, ale z drugiej - czy czasami taka pomoc nie wychodzi komuś bardziej na złe, niż na dobre? Poza tym łatwo napisać, a rzeczywistość wcale nie musi być taka oczywista jak przedstawia zainteresowany.To wcale nie jest takie proste.

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Empatia i tolerancja to dwa terminy nadużywane w ostatnim czasie przez co wytworzyła się spora grupa pasożytów-beneficjentów ludzkiej dobroci. Osobiście uważam, że pomagać należy ale z głową a nie sercem bo to właśnie na emocjach żerują ci, którzy najbardziej korzystają z tej dobroci a najmniej im się należy.
Sensownym dla mnie jest przelanie pieniędzy na konto(sprawdzone vide Kajtek) osoby potrzebującej bądź fundacji, która prowadzi daną sprawę a nie dawanie jałmużny żebrzącym mętom tylko po to, żeby mieli dalej za co chlać po śmietnikach.

5

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
Kleoma napisał/a:

Jest takie słowo ''empatia".
Zdarza mi się wyobrażać sobie co może czuć człowiek, którego widzę przed sobą lub czytam jego słowa gdy pisze lub mówi, że jest mu źle. Ale to tylko wyobrażenia, nigdy tak do końca nie da się czuć tego co ta osoba czuje bo każdy ma inny próg wytrzymałości. To co dla innych jest tragedią dla mnie może być jedynie niewielkim dyskomfortem i odwrotnie.

Właśnie. Różne sytuacje, dotykają w innym stopniu, bo ludzie są różni. Nie sposób wejść w czyjąś skórę, można sobie jedynie próbować wyobrazić. Ludzie często nadużywają stwierdzenia "wiem, co czujesz".

Kleoma napisał/a:

Czasem pomagam. Mniej lub więcej.
Dlaczego? Nie wiem. Tak mi jakoś weszło w krew od dzieciństwa gdy na antenie telewizyjnej była propagowana akcja "Niewidzialna ręka". Lubiłam odbijać te "łapki", zostawiać kartki z nią.

Moje pomaganie nie ma nic wspólnego z wiarą chociaż dobrze mi jest znany tekst z Ewangelii "cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".

Skoro nie pomagasz ze względu na wiarę, to co Tobą powoduje? Współczucie dla innych?

zbytdelikatna napisał/a:

Nigdy nie zastanawiałam się nad tym dlaczego.Jakoś tak samo z siebie.
Ale temat dobry,nieraz zastanawiałam się czy to ma sens, jeśli chodzi o forum.Znamy strzępki z życia piszących osób i próbujemy im pomóc wedle własnych doświadczeń i "widzimisię", bo przecież nie jesteśmy psychologami/lekarzami itp. Z jednej strony to chwalebne, ale z drugiej - czy czasami taka pomoc nie wychodzi komuś bardziej na złe, niż na dobre? Poza tym łatwo napisać, a rzeczywistość wcale nie musi być taka oczywista jak przedstawia zainteresowany.To wcale nie jest takie proste.

Jeżeli chodzi o forum, to wydaje mi się, że często inne spojrzenie użytkowników na dany problem już jest wsparciem. Trudno racjonalnie ocenić sytuacje, kiedy się w niej tkwi. Inne, nierzadko odmienne zdania pokazują alternatywy.

Full Body Workout napisał/a:

Empatia i tolerancja to dwa terminy nadużywane w ostatnim czasie przez co wytworzyła się spora grupa pasożytów-beneficjentów ludzkiej dobroci. Osobiście uważam, że pomagać należy ale z głową a nie sercem bo to właśnie na emocjach żerują ci, którzy najbardziej korzystają z tej dobroci a najmniej im się należy.
Sensownym dla mnie jest przelanie pieniędzy na konto(sprawdzone vide Kajtek) osoby potrzebującej bądź fundacji, która prowadzi daną sprawę a nie dawanie jałmużny żebrzącym mętom tylko po to, żeby mieli dalej za co chlać po śmietnikach.

Nadużywanie, wykorzystywanie czyjejś dobroci, to bardzo niefajna cecha. Może być nawet przyczyną tego, że naciągnięty darczyńca odwróci się w przyszłości od naprawdę potrzebujących.
Wydaje mi się, że jeżeli schowa się własne ego w kieszeń, to wykorzystanie jest mniej bolesne. Pomagając dla pomocy samej w sobie, a nie dla konkretnego człowieka, podziwu, czy sławy, trudno o urażoną dumę.

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
ewka3 napisał/a:

Pomagając dla pomocy samej w sobie, a nie dla konkretnego człowieka, podziwu, czy sławy, trudno o urażoną dumę.

Tylko, że "Pomagając dla pomocy samej w sobie" jest niczym innym jak polepszaniem sobie samemu dobrego samopoczucia poprzez pozbycie się odpowiedzialności za swoje czyny. Nie oceniam ale dla mnie to zaprzeczenie pomocy, która powinna być celowa a nie "ideowa".

7

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
Full Body Workout napisał/a:
ewka3 napisał/a:

Pomagając dla pomocy samej w sobie, a nie dla konkretnego człowieka, podziwu, czy sławy, trudno o urażoną dumę.

Tylko, że "Pomagając dla pomocy samej w sobie" jest niczym innym jak polepszaniem sobie samemu dobrego samopoczucia poprzez pozbycie się odpowiedzialności za swoje czyny. Nie oceniam ale dla mnie to zaprzeczenie pomocy, która powinna być celowa a nie "ideowa".

Jeżeli pomagamy w imię wyższych celów (patrz cytat Kleoma), bo tak nam nakazuje wiara, to również zrzucamy z siebie odpowiedzialność za odbiór tej pomocy. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Nie wszyscy pomagają dla polepszenia sobie samopoczucia. Pomoc może wynikać z różnych powodów.
Na chwałę Pana. Dla, wspomnianego przez Ciebie, samopoczucia. Żeby inni podziwiali. Aby poprawić sytuacje tych, którzy mają trudniej. Motywów może być naprawdę mnóstwo.

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
ewka3 napisał/a:

Aby poprawić sytuacje tych, którzy mają trudniej.

O tym właśnie piszę. Dając jałmużnę na ulicy jaką masz gwarancję, że osoba przez Ciebie obdarowana spożytkuje pomoc zgodnie z Twoimi przypuszczeniami?. A co jeśli spożytkuje to w inny sposób i w wyniku tego ucierpi ktoś trzeci?. Kto wg Ciebie będzie współwinny takiemu zdarzeniu?
Dlatego stoję na straży poglądu, że bardziej owocnym jest wspierać tych, którzy zawodowo zajmują się pomaganiem innym, mają wiedzę i doświadczenie, których ani Ty ani ja nie mam. Odruchy serca to na pewno pozytywne zachowania ale nie koniecznie najmądrzejsze.

9

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Full Body Workout, umiejętność rozsądnego pomagania, to bardzo przydatna cecha.

W wierze, nie chodzi o analizę, ale o gest. Jeżeli wspomagamy w imię Boga, a nie swoje własne i informujemy o tym obdarowując, to obdarowany zastanawia się, jak potężny jest, Bóg, w którego wiara powoduje bezinteresowną pomoc.

Przyczyny pomagania bywają różne, jak już wspomniała, problem w tym, że pomoc może szkodzić. Trudno rozróżnić, kiedy to się dzieje, ale pomoc sama w sobie nie jest zła, jeżeli nie przemawiają za nią jakieś ukryte motywy.

Temat jest bardzo trudny. Tak naprawdę nie zawsze potrafimy pomagać, jednak próbować warto zawsze.

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
ewka3 napisał/a:

W wierze, nie chodzi o analizę, ale o gest.

Bezrefleksyjność jest niebezpieczna.

ewka3 napisał/a:

Jeżeli wspomagamy w imię Boga

Ja jeśli już pomagam to dlatego, że mnie tak wychowano. Religia jest elementem ambiwalentnym dla mnie w takich okolicznościach.

11

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
ewka3 napisał/a:

Czym jest współczucie, bo na nim chciałabym oprzeć dyskusję.

Bez wzgledu na religie, wspolczucie jest naturalna cecha u ludzi, wyprzedzajaca nawet swiadomosc i zmysl wzroku i wylaczenie go wymaga ogromnego wysilku. Czlowiek szlachetny znajduje radosc w pomaganiu slabszym i ludziom w potrzebie, w powodowaniu ich wzrostu i przysparzaniu im dobrobytu. Dlatego mozny opiekuje sie biednymi, dorosly dzieckiem, zdrowy chorym. Jezeli czlowiek jest szlachetny, jego bezinteresowna pomoc nie sprawi, ze bedzie myslal o tym ktorym pomaga zle, ale stana sie mu oni jeszcze bardziej bliscy.
Zreszta, wspolczucie i bycie otwartym na potrzeby innych, nie tylko zapewnia wewnetrzny spokoj i uszlachetnia charakter. Zadowala wreszcie Milosiernego i pozwala kupic za bezcen szczescie wieczne.

12

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Współczucie jest ważnym  elementem duchowego  rozwoju samego siebie. Jednak współczucie bez mądrości nie spełnia swojego zadania. Musi zaistnieć równowaga między  współczuciem, a mądrością.
Dobry przykład  pojawił się  w telewizyjnej reklamie, kiedy ktoś z rodziny przygarnia psa w czasie burzy, a następnego dnia wszyscy w namiocie mają pchły. Buddyjska opowieść o znalezionej kobrze, która zagryza potem swojego wybawiciela, jest  bardziej drastyczna. Jeśli potrafimy komuś mądrze pomóc, to zadowolone są obydwie strony, zarówno  ta, która pomaga  jak i  ta, której się pomaga.
Rzecz polega, by znaleźć odpowiedni sposób, żeby kogoś uszczęśliwić. Jeśli  nie uda nam się znaleźć sposobu na mądre pomaganie albo kierujemy się tylko odruchem serca, nasze współczucie  nie  na wiele się przyda.

13 Ostatnio edytowany przez Paweło (2015-07-20 16:31:24)

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Ale duchowość nie musi wiązać się z religią. Osoby propagujące sceptycyzm religijny, przyznające się do agnostycyzmu, ateizmu, bezwyznaniowości, są często oceniane jako osoby mało uduchowione. Kojarzone są z obrazem człowieka, który zamiast uczuć i wartości duchowych ceni "mędrca szkiełko i oko". Być może niejednokrotnie nie jest to obraz przekłamany, lecz nie może to być zasadą oceniania ludzi. Są przecież także osoby wierzące, które poza kwestiami religijnymi mają bardzo rozumowe podejście do świata. W tym tekście chciałbym pokazać, że świat bez bogów, religijnych nakazów moralnych, bez wiary w moce nadprzyrodzone, też może być ciekawy i pełen wartości duchowych.

Po pierwsze często używa się argumentu, że osoby, które nie wyznają żadnej religii są pozbawione "kompasu moralnego". Jest to bardzo ciekawa figura retoryczna. Kompas wręczany dziecku wraz z opowieściami o kaźniach, prześladowaniach, niewolnictwie i czarno-białym postrzeganiu świata (patrz Biblia), to nic innego jak tylko straszak. Niczym się nie różni od ludowej nauki "nie idź sam do lasu, bo cię strzyga porwie". Nauka ta mówi "przestrzegaj nakazów i zakazów, a nic ci się nie stanie". Ten tzw. kompas uczy ludzi w prosty sposób jak postępować, by nie stała im się krzywda. Nie uczy ich podejmować wyborów moralnych, nie uczy ich zgłębiać natury swoich wyborów. Nie uczy ich także za te wybory ponosić odpowiedzialności. Osoba niewierząca ponosi w pełni odpowiedzialność za swoje uczynki. Swój kodeks moralny musi budować w oparciu o poznanie swojej natury i natury innych ludzi, o obserwację otaczającej rzeczywistości. Nikt nie obiecuje, że dana decyzja będzie dobra. Trochę to przypomina filozofię egzystencjalizmu, jednak moim zdaniem nie musi doprowadzać do depresji. Ateista buduje swoją moralność w oparciu o bezwarunkowy szacunek wobec innych istot. Czy nie jest to przykład głębszej moralności, a za razem duchowości niż przestrzeganie wyuczonych schematów?

Po drugie zarzuca się ateistom pełne zaufanie wobec świata nauki. Rzeczywiście, zbyt wiele osób zakłada nieomylność nauki. Jest to błędna postawa, ponieważ nauka samoczynnie, regularnie udowadnia, że się myli. Na tym właśnie polega jej rozwój. Powstają nowe teorie, które lepiej opisują rzeczywistość - bazują na wcześniejszych modelach lub je obalają. Jednak osoba, która wierzy w naukę, wcale nie musi od razu negować zjawisk, które póki co określamy jako paranormalne. Nie namawiam nikogo do wiary w feng shui, czy telepatię. Chodzi mi o pewną pokorę - być może przyszłe odkrycia naukowe, rozwój wiedzy i technologii, pozwolą nam zrozumieć wiele tajemniczych zjawisk. Osoba o poglądzie scjentystycznym nie może zakładać, że co nie zostało udowodnione, po prostu nie istnieje. To nielogiczne rozumowanie. Poprawne wygląda następująco: to co zostało udowodnione - istnieje. Mogą istnieć zjawiska, których natury jeszcze po prostu nie znamy i póki co jawią nam się jako zbiegi okoliczności, zdarzenia losowe, niedeterministyczne.

Zmierzam do tego, że racjonalista również może rozwijać się duchowo. Dla przykładu zastanówmy się nad kwestią medytacji. Kojarzy się ona z New Age, fascynacją kulturą Wschodu, jednak na pewno nie z racjonalistycznym podejściem do świata. Jednak racjonalizm nie musi się całkowicie wykluczać z mistycyzmem i metafizyką. Nie chodzi mi oczywiście o jakieś duchowe uniesienia polegające na kontaktach z istotami nadprzyrodzonymi. Chodzi o głębokie przeżycia duchowe związane ze zgłębianiem swojej tożsamości, poznaniu samego siebie. Medytacja połączona z jogą, dietą i przyjemną, łagodną muzyką w tle, może też służyć relaksowi, rozprężeniu. Podczas medytacji możemy doznać oświecenia - zrozumieć jakiś problem, znaleźć odpowiedź na nurtujące pytanie. Człowiek zrelaksowany, "odcięty" od przyziemnych problemów może swobodniej myśleć. Oświecenie przychodzące podczas medytacji nie musi być wcale dane przez kosmiczne siły, czy duchy. Przecież to nie kłóci się z naukową wizją świata.

Można śmiało połączyć głęboką duchowość, poznanie samego siebie i rzeczywistości, zgłębienie natury świata i procesów w nim zachodzących z nieteistycznym światopoglądem. Przykładem może być taoizm, czy buddyzm, w największym zaś stopniu - buddyzm zen. Wyznawcy tej odmiany buddyzmu twierdzą, że jest to pierwotna forma nauk Buddy, który odkrył drogę ku oświeceniu. Pozostałe formy buddyzmu wprowadzają całe panteony bóstw i innych niepotrzebnych religijnych elementów, które zakłócają czysty przekaz. Zen pokazuje jak połączyć duchowość z racjonalizmem, niereligijność z głęboką moralnością. Szkoda, że nurt ten jest wciąż tak mało popularny poza Azją, a szczególnie w Polsce.

Moim zdaniem budowanie świata w oparciu o antytezy - świat duchowy i świat racjonalistyczny - jest błędne. Jestem przeciwny religijności, ponieważ moim zdaniem więcej z niej szkód niż pożytku. Nie zmienia to jednak faktu, że cenię zadumę, refleksję, metafizykę. Odrzucając religię bardzo wielu ludzi popada w przykry schemat i rutynę życiową, sprowadzającą się do bezideowego konsumpcjonizmu i materializmu. Tak nie musi być. Odrzucenie wiary nie musi powodować odrzucenia moralności i duchowości. Poza religią też są wartości - poznanie siebie i natury rzeczy, bezwarunkowy szacunek, współczucie, miłość bliźniego. Trzeba ich tylko poszukać.

14

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Witam.
Pytasz i jednocześnie sobie odpowiadasz.

ewka3 napisał/a:

Pytanie na dziś: czy to my, pomagający, mamy poczuć się lepiej, czy obdarowani naszym wsparciem bogatsi? Jeżeli obdarowani, to w imię jakich idei?

Powinno być "Pytanie na dziś: czy to my, pomagający, mamy poczuć się lepiej, czy obdarowani naszym wsparciem --są-- bogatsi?


Polecam film "Surferka z charakterem"- 73 minuta filmu. Tam jest odpowiedź na twoje pytanie. Wyjaśnienie
czym jest współodczuwanie, a czym jest niesienie pomocy.


A moja odpowiedź jest taka. Jeżeli podchodzisz do tematu że 'obdarowujesz' kogoś, pomagając mu. To lepiej
zajmij się czymś innym.

15

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
ewka3 napisał/a:

Nadużywanie, wykorzystywanie czyjejś dobroci, to bardzo niefajna cecha. Może być nawet przyczyną tego, że naciągnięty darczyńca odwróci się w przyszłości od naprawdę potrzebujących.
Wydaje mi się, że jeżeli schowa się własne ego w kieszeń, to wykorzystanie jest mniej bolesne. Pomagając dla pomocy samej w sobie, a nie dla konkretnego człowieka, podziwu, czy sławy, trudno o urażoną dumę.

Jeżeli u podłoża dobroczynności nie leży jedynie chęć nakarmienia swojego ego lub stworzenia relacji opartej na tzw.długu wdzięczności, to "nadużyty" osobnik zmienia co najwyżej beneficjenta swojej pomocy, a nie zaprzestaje jej całkowicie. Generalnie pomagając innym nie powinniśmy mieć żadnych oczekiwań.

Musze przyznać, że ja swoim osobistym naciągaczom jestem akurat szalenie wdzięczna za lekcje, których mi udzielili. Dzięki tym przykrym doświadczeniom,nauczyłam się zdecydowanie lepiej gospodarować swoim czasem, energią i zasobami smile Dziś jeżeli pomagam, to już nie swoim kosztem, czyli bez specjalnego "poświęcania się". Wreszcie potrafię zachować równowagę. Chyba byłabym skłonna zaryzykować tezę, że wspomniani wcześniej "naciągacze" pomogli mi swoją postawą nabrać szacunku do samej siebie i stawiania jasnych granic. Jest to o tyle ważne, że w "niezdrowym" pomaganiu dość łatwo przekroczyć granicę za którą bierze się już odpowiedzialność za cudze życie, a nie o to przecież chodzi.

16

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
lewiatan napisał/a:

Witam.
Pytasz i jednocześnie sobie odpowiadasz.

ewka3 napisał/a:

Pytanie na dziś: czy to my, pomagający, mamy poczuć się lepiej, czy obdarowani naszym wsparciem bogatsi? Jeżeli obdarowani, to w imię jakich idei?

Powinno być "Pytanie na dziś: czy to my, pomagający, mamy poczuć się lepiej, czy obdarowani naszym wsparciem --są-- bogatsi?

Z czasownikiem "są" pytanie zmieniłoby sens i stwierdzało, że dzięki naszemu wsparciu, już stali się bogatsi.

lewiatan napisał/a:

Polecam film "Surferka z charakterem"- 73 minuta filmu. Tam jest odpowiedź na twoje pytanie. Wyjaśnienie
czym jest współodczuwanie, a czym jest niesienie pomocy.


A moja odpowiedź jest taka. Jeżeli podchodzisz do tematu że 'obdarowujesz' kogoś, pomagając mu. To lepiej
zajmij się czymś innym.

Dziękuję za rady. Przemyślę obie.

Volver napisał/a:
ewka3 napisał/a:

Nadużywanie, wykorzystywanie czyjejś dobroci, to bardzo niefajna cecha. Może być nawet przyczyną tego, że naciągnięty darczyńca odwróci się w przyszłości od naprawdę potrzebujących.
Wydaje mi się, że jeżeli schowa się własne ego w kieszeń, to wykorzystanie jest mniej bolesne. Pomagając dla pomocy samej w sobie, a nie dla konkretnego człowieka, podziwu, czy sławy, trudno o urażoną dumę.

Jeżeli u podłoża dobroczynności nie leży jedynie chęć nakarmienia swojego ego lub stworzenia relacji opartej na tzw.długu wdzięczności, to "nadużyty" osobnik zmienia co najwyżej beneficjenta swojej pomocy, a nie zaprzestaje jej całkowicie. Generalnie pomagając innym nie powinniśmy mieć żadnych oczekiwań.

Właśnie. Oczekiwania odbierają sens pomocy, z nimi nie jest już bezinteresowna.

Volver napisał/a:

Musze przyznać, że ja swoim osobistym naciągaczom jestem akurat szalenie wdzięczna za lekcje, których mi udzielili. Dzięki tym przykrym doświadczeniom,nauczyłam się zdecydowanie lepiej gospodarować swoim czasem, energią i zasobami smile Dziś jeżeli pomagam, to już nie swoim kosztem, czyli bez specjalnego "poświęcania się". Wreszcie potrafię zachować równowagę. Chyba byłabym skłonna zaryzykować tezę, że wspomniani wcześniej "naciągacze" pomogli mi swoją postawą nabrać szacunku do samej siebie i stawiania jasnych granic. Jest to o tyle ważne, że w "niezdrowym" pomaganiu dość łatwo przekroczyć granicę za którą bierze się już odpowiedzialność za cudze życie, a nie o to przecież chodzi.

Ciekawe spostrzeżenie. Wyciąganie wniosków i uczenie się na własnych błędach, to właściwe podejście. Chyba zrobię laurkę z podziękowaniami i wręczę ją "moim" naciągaczom. W końcu też mnie czegoś nauczyli;)

17 Ostatnio edytowany przez lewiatan (2015-07-20 22:48:09)

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
ewka3 napisał/a:

Z czasownikiem "są" pytanie zmieniłoby sens i stwierdzało, że dzięki naszemu wsparciu, już stali się bogatsi.

Stwierdzenie, ze znakiem zapytania?

Volver, ma całkowitą rację. I zdrowe, podejście do tematu. Wie co pisze.

18

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
ewka3 napisał/a:

Czym jest współczucie, bo na nim chciałabym oprzeć dyskusję.

Wg mnie spółczucie i empatia to "umiejętność" zrozumienia innej osoby, przyjęcia jej perspektywy i współodczuwania emocji, które przeżywa.
Naukowcy twierdzą, ze tę "umiejętność" zawdzięczamy neuronom lustrzanym - komórkom nerwowym znajdującym się w płacie czołowym naszego mózgu. Czasami w ogóle nie potrzebujemy bodżców zmysłowych aby pobudić neurony lustrzane, wystarczy, że wyobrazimy sobie sytuację, aby współodczuwać. Przeważnie jest to mechanizm intuicyjny i przed-refleksyjny.

W świetle powyższego współczucie jest formą budowania relacji społecznych. Być może empatia była jedną z podstaw tworzenia się wspólnot i społeczności. Może ;-) Ale z pewnością dzisiaj właśnie za sprawą neuronów lustrzanych posiadamy "umiejętność" odczytywania emocji i odczuć innych osób i MOŻEMY odpowiednio/adekwatnie na nie REAGOWAĆ

Myślę, że ludzi mózg w procesie ewolucji tak przy okazji stworzył "program pomocy bliźniemu". Pierwotnie mogło działać to mniej więcej tak, że człowiek zyskiwał większe szanse na przetrwanie, gdy miał automatyczny, natychmiastowy i bezpośredni dostęp do cudzych intencji i odczuć i mógł intuicyjnie zbudować sobie wiedzę o drugim człowieku: co robi i co czuje.
Ale w pewnym momencie ewolucji człowieka neurony lustrzane oprócz zwiększenia szans na przeżycie mogły stać się narzędziem do budowania relacji.

Jednak samo niesienie pomocy to już w przeciwieństwie do współ-czucia i współ-odczuwania działanie bardziej świadome, przeważnie nie-automatyczne (chociaż może być intuicyjne) i wyuczone. Kiedy dorastamy, nasz kompas, który jest formą moralnej postawy jest niemal ukształtowany przez nasze otoczenie i środowisko, w którym wzrastamy. Zatem i nasze okazywanie współczucia i postępowanie wobec innych ludzi jest w dużej mierze wynikiem wychowania i uwarunkowań społecznych. Czasami te uwarunkowania to wiara i religia.
Pozdrawiam.

19

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
Przyszłość napisał/a:
ewka3 napisał/a:

Czym jest współczucie, bo na nim chciałabym oprzeć dyskusję.

Wg mnie spółczucie i empatia to "umiejętność" zrozumienia innej osoby, przyjęcia jej perspektywy i współodczuwania emocji, które przeżywa.
Naukowcy twierdzą, ze tę "umiejętność" zawdzięczamy neuronom lustrzanym - komórkom nerwowym znajdującym się w płacie czołowym naszego mózgu. Czasami w ogóle nie potrzebujemy bodżców zmysłowych aby pobudić neurony lustrzane, wystarczy, że wyobrazimy sobie sytuację, aby współodczuwać. Przeważnie jest to mechanizm intuicyjny i przed-refleksyjny.

W świetle powyższego współczucie jest formą budowania relacji społecznych. Być może empatia była jedną z podstaw tworzenia się wspólnot i społeczności. Może ;-) Ale z pewnością dzisiaj właśnie za sprawą neuronów lustrzanych posiadamy "umiejętność" odczytywania emocji i odczuć innych osób i MOŻEMY odpowiednio/adekwatnie na nie REAGOWAĆ

Myślę, że ludzi mózg w procesie ewolucji tak przy okazji stworzył "program pomocy bliźniemu". Pierwotnie mogło działać to mniej więcej tak, że człowiek zyskiwał większe szanse na przetrwanie, gdy miał automatyczny, natychmiastowy i bezpośredni dostęp do cudzych intencji i odczuć i mógł intuicyjnie zbudować sobie wiedzę o drugim człowieku: co robi i co czuje.
Ale w pewnym momencie ewolucji człowieka neurony lustrzane oprócz zwiększenia szans na przeżycie mogły stać się narzędziem do budowania relacji.

Jednak samo niesienie pomocy to już w przeciwieństwie do współ-czucia i współ-odczuwania działanie bardziej świadome, przeważnie nie-automatyczne (chociaż może być intuicyjne) i wyuczone. Kiedy dorastamy, nasz kompas, który jest formą moralnej postawy jest niemal ukształtowany przez nasze otoczenie i środowisko, w którym wzrastamy. Zatem i nasze okazywanie współczucia i postępowanie wobec innych ludzi jest w dużej mierze wynikiem wychowania i uwarunkowań społecznych. Czasami te uwarunkowania to wiara i religia.
Pozdrawiam.

Mysle ze tutaj nalezalo by rozdzielic kilka rzeczy,

Po pierwsze mozna odczuwac emocje innych ludzi czy nawet plynace ze "spoleczenstwa" (niektorzy tak maja) ale to nie oznacza ze jest to przyjemna wlasciwosc. Odczuwanie cudzych negatywnych emocji wcale nie jest przyjemne. Po drugie mozna na zasadzie doswiadczenia i kojarzenia wplywu na nas roznych negatywnych dzialan "wyobrazic" sobie ze taki wplyw moga miec nasze dzialania na innych i potem metoda "wyobrazania" sobie taki wplyw przewidywac z godnie z przyslowiem "nie czyn drugiemu co tobie nie mile". To taka rada dla tych, ktorzy empatii nie wyssali z mlekiem matki ale maja rozum i wyobraznie. Po trzecie czasami nie nalezy laczyc empatii, wspolodczuwania z rozwiazywaniem problemow za innych. Dobre slowo, wsparcie emocjonalne czy uczuciowe jest potrzebne, jednak czesto sie zdarza ze taki czlowiek, ktoremu udzielamy wsparcia lepiej zeby jednak do swojego rozwiazania doszedl sam. Dobra rada, madrosc moga byc tu bardziej wskazane. Czasami potrzeba swiadomie powstrzymac sie od dzialania.

Niestety czasami spotyka sie osobowosci psychopatyczne, egoistyczne i zlosliwe. Te pierwsze nie licza sie ze skutkami swoich dzialan (z definicji), te drugie licza sie ale patrza glownie na siebie, te trzecie buduja swoj swiat emocji na dokuczaniu innym, poprzez zle komentarze, utrudnienia. Ze swojego doswiadczenia wydaje mi sie ze osob nie posiadajacych znaczacej domieszki powyzszych trzech cech, jest dosc malo, nawet ponizej 20%.

20

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Dla mnie nadziwniejsze jest umieszczenie tematu w tym dziale. To ludzie niewierzacy nie maja glebszych przezyc? Sa bezdusznymi robotami? Z autopsji wiem ze jest dokladnie na odwrot. Utrata wiary skutkuje otwarciem na caly swiat, na cierpienie wszystkich istot.
Od miesiaca przezywam "Portret podwojny" Grzebalkowskiej. Co by nie powiedziec - Zdzislaw Beksinski, ateista, zostal zabity przez wierzacego, wychowanego w pelnej,tradycyjnej patrialchalnej rodzinie chlopaka. Jakim trzeba byc potworem by kilkanascie razy ugodzic nozem (uprzednio zapobiegliwie wzietym z domu) starego, bezbronnego czlowieka? Czlowieka ktoremu rodzina zawdzieczala dobrobyt - radze poszukac u zrodel.
Gigant sztuki(co nie znaczy ze ja go za takiego uwazam, ale taka jest opinia swiata artystycznego) zabity przez polglowka?

21

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Nie jestem wierzaca wiec nie bede tego rozpatrywac w sensie religijnym.

Ja rozumiem uczucia innych ludzi, rozumiem ich powody i wchodze w ich buty. Przez to malo kiedy wspolczuje w sensie litosci. Malo kto chce pomocy i odpowiedzi, chca tylko litosci i pieszczenia sie z nimi. A na to nie mam czasu.

22

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
femte napisał/a:

Dla mnie nadziwniejsze jest umieszczenie tematu w tym dziale. To ludzie niewierzacy nie maja glebszych przezyc?

Człowiek bez względu na wyznawaną wiarę bądź jej brak, jest zdolny do wyższych uczuć i przeżyć.

Dział dotyczy nie tylko duchowości w kontekście religijnym. Jego tytuł wskazuje na taki kierunek, ale opis rozszerza zagadnienia.

"Dyskusje na temat religii, psychologii religii, filozofii i etyki w odniesieniu do różnych dziedzin życia. Rozmyślania, kontemplacja, medytacja, modlitwa. Rozmowy o duchowych wędrówkach i poszukiwaniach oraz związanych z tym rozterkach i odkryciach."

Zawężanie działu do wypowiedzi jedynie wierzących w znacznym stopniu zubożałoby dyskusje. Warto poznać opinie wszystkich stron.

23

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Zawinila tutaj terminlogia. Jezyk z bezwladnosci uzywa terminu "duchowy" na wyzsze przezycia wewnetrzne. Termin powstal gdy wierzono ze umysl jest dzielem jakiegos "ducha" lub "duszy". I te ludzkie, wyzsze stany swiadomosci utozsamiano z jakims niematerialnym, "pozaswiatowym" czynnikiem.
Obecnie wiadomo ze ludzka swiadomosc nie ma zadnej skladowej niematerialnej. Gdyby tak bylo to ta "dusza" musiala by byc odporna na czynniki chemiczno/fizyczne - nie ma czegos takiego.
Wiec zostalo bledne okreslenie na wyzsze czynnosci nerwowe. Ja nawet nie wiem, jak je inaczej nazwac. Do tych czynnosci zaliczyla bym m.in procesy tworcze - dlatego podalam przyklad Beksinskiego. Ktory niewatpliwie mial bardzo skomplikowane i bogate wnetrze.
Oczywiscie ten przyklad niczego nie dowodzi, to jest tzw, dowod anegdotyczny.
Tym niemniej zdolnosc do tworzenia nowych jakosci nie jest w zaden sposob powiazany z wiara.
Innym przykladem sa np.ekstazy religijne. Mozliwe w tej chwili do wywolania w laboratorium. Dla mnie wprowadzanie sie w taki stan dobrowolnie to jak masturbacja. To znaczy obejetne moralnie tak jak masturbacja, ale nie widze powodu zeby sie tym chwalic. Wystarczy poczytac mistykow (a zwlaszcza mistyczki) - wysublimowany seksualizm.
Co do empatii -proponuje znalezc termin "neurony lustrzane" chocby w wiki. Podaje dla porzadku, bo nikt jeszcze o tym nie wspomnial, choc mam nadzieje ze wielu  bralo pod uwage.

24

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
femte napisał/a:

Co do empatii -proponuje znalezc termin "neurony lustrzane" chocby w wiki. Podaje dla porzadku, bo nikt jeszcze o tym nie wspomnial, choc mam nadzieje ze wielu  bralo pod uwage.

Jak to nikt? A Przyszłosć?

Przyszłość napisał/a:

Myślę, że ludzi mózg w procesie ewolucji tak przy okazji stworzył "program pomocy bliźniemu". Pierwotnie mogło działać to mniej więcej tak, że człowiek zyskiwał większe szanse na przetrwanie, gdy miał automatyczny, natychmiastowy i bezpośredni dostęp do cudzych intencji i odczuć i mógł intuicyjnie zbudować sobie wiedzę o drugim człowieku: co robi i co czuje.
Ale w pewnym momencie ewolucji człowieka neurony lustrzane oprócz zwiększenia szans na przeżycie mogły stać się narzędziem do budowania relacji.

25

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Przepraszam, nie doczytalam.

26

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Spotkałam się z określeniem neuronów lustrzanych nazwą ?komórki miłości bliźniego?.

Ciekawostką jest, że zostały odkryte zupełnie przypadkowo przez Giacomo Rizzolatti, kierownika Neurobiologii Uniwersytetu w Parmie. Badał on reakcję kory mózgowej małpy i zachowanie neutronów przy chwytaniu orzeszka. Gdy po orzeszka sięgnął człowiek, neurony zwierzęcia zareagowały tak samo, co według badaczy wskazuje, że małpa przeżywa cudzy ruch jak własny.

Problem w tym, że małpa z wcześniejszych doświadczeń znała już ten ruch, więc nie trudno go było poczuć emocjonalnie. Czy gdyby nigdy nie brała orzeszka zareagowałby tak samo?
Inny przykład. Gdy myślimy lub opowiadamy sobie o smacznej potrawie, nasze ślinianki pracują i mówi się, że na samą myśl cieknie nam ślinka. Czy będzie nam ciekła, jeżeli nigdy nie widzieliśmy, nie próbowaliśmy, ani nie znamy składników potrawy?

27

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Wydzielanie sliny jako wyzsza czynnosc? Przeciez to prosty odruch, mozna go wywolac drazniac nerw, albo zablokowac przecinajac ten nerw.

28 Ostatnio edytowany przez Olinka (2015-07-23 12:21:20)

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
ewka3 napisał/a:

Spotkałam się z określeniem neuronów lustrzanych nazwą ?komórki miłości bliźniego?.

Ciekawostką jest, że zostały odkryte zupełnie przypadkowo przez Giacomo Rizzolatti, kierownika Neurobiologii Uniwersytetu w Parmie. Badał on reakcję kory mózgowej małpy i zachowanie neutronów przy chwytaniu orzeszka. Gdy po orzeszka sięgnął człowiek, neurony zwierzęcia zareagowały tak samo, co według badaczy wskazuje, że małpa przeżywa cudzy ruch jak własny.

Problem w tym, że małpa z wcześniejszych doświadczeń znała już ten ruch, więc nie trudno go było poczuć emocjonalnie. Czy gdyby nigdy nie brała orzeszka zareagowałby tak samo?
Inny przykład. Gdy myślimy lub opowiadamy sobie o smacznej potrawie, nasze ślinianki pracują i mówi się, że na samą myśl cieknie nam ślinka. Czy będzie nam ciekła, jeżeli nigdy nie widzieliśmy, nie próbowaliśmy, ani nie znamy składników potrawy?

A może jednak zdać się na autorytety w tej dziedzinie [niedozwolony link]

29

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Moze i tak byc, ale dzisiaj czytalam o zespole Aspergera i wlasnie roli neuronow lustrzanych. Niestety nie linkowalam, potrzebne mi ze wzgledu na znajomego.Wiec na pewne wyjasnienie trzeba poczekac.
Nie chce mi sie juz teraz szukac, jestem w stalym stresie, jutro znowu potyczka z urzednikami.

30

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
femte napisał/a:

Wydzielanie sliny jako wyzsza czynnosc? Przeciez to prosty odruch, mozna go wywolac drazniac nerw, albo zablokowac przecinajac ten nerw.

Nie chodzi o sam odruch wydzielania śliny, ale bodźce go wywołujące. Przykład może nieestetyczny, jednak łatwy do wyobrażenia.
A ziewanie? Wszyscy wiemy, że jest zaraźliwe. Czy widząc ziewającą osobę i powtarzając czynność, robimy to dlatego, że czujemy to samo, co ta osoba?
Taniec - jest zaraźliwy. Obserwujemy dobrze bawiących się ludzi i sami podrywamy się do pląsów.
Zrywy pomocy przedświątecznej. Fantastyczny przykład. Pomagamy, bo widzimy radość na twarzach obdarowanych i chcemy też być przyczyną ich radości.

Do człowieka przemawia obraz. Głodne, zaniedbane dziecko. Jeżeli dziecko, to bezbronne i bezradne, każdemu mięknie serce.

Jakiś czas temu na FB krążył artykuł, którego autor zagłębił się w sytuacje dzieci na rękach żebrzących matek. Wyjaśnił, dlaczego te dzieci ciągle śpią. Są nafaszerowane środkami odurzającymi, nierzadko heroiną. Ani matka, ani dziecko nie korzystają z pomocy ludzi zapełniających puszki. Matka służy za automat do monet w intratnym interesie, a dziecko jest tylko narzędziem. Niestety szybko "psującym się", bo na środkach, które mu są podawane nie ma szans na długie i lepsze życie. Autor facebookowego postu uwrażliwiał, żeby nie dokładać się do puszek żebrzących o śmierć dzieci.

Pomagać trzeba. Bezinteresownie, bo się poczuło zryw, bo inni mają gorzej, w imię wiary, na chwałę Boga. Jak zwał, tak zwał. Jednak warto pamiętać, że nie każda pomoc trafia do tych, którym ją ofiarowujemy.

Rumpel, jest taka stara, internetowa prawda, że jak ktoś chce sobie wygooglać, to sobie wygoogla, a nie będzie pytał na forum.
Tak się składa, że rozprawy pana Jerzego Vetulani poczytuję i bardzo cenię.
Forum jak sama nazwa wskazuje jest miejscem do dyskusji. Odsyłanie ludzi do źródeł jest cokolwiek niegrzeczne i godzi w idę wymiany poglądów. Jeśli czytasz teksty, do których nas odsyłasz, to skreśl proszę parę słów własnego spostrzeżenia. Chętnie podyskutuję, inni prawdopodobnie też. Tym bardziej, że pan Vetulani opisuje sporo ciekawych wniosków, które nie zostały tu poruszone.

31 Ostatnio edytowany przez Rumpelstiltskin (2015-07-22 20:52:57)

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
ewka3 napisał/a:

Rumpel, jest taka stara, internetowa prawda, że jak ktoś chce sobie wygooglać, to sobie wygoogla, a nie będzie pytał na forum.
Tak się składa, że rozprawy pana Jerzego Vetulani poczytuję i bardzo cenię.
Forum jak sama nazwa wskazuje jest miejscem do dyskusji. Odsyłanie ludzi do źródeł jest cokolwiek niegrzeczne i godzi w idę wymiany poglądów. Jeśli czytasz teksty, do których nas odsyłasz, to skreśl proszę parę słów własnego spostrzeżenia. Chętnie podyskutuję, inni prawdopodobnie też. Tym bardziej, że pan Vetulani opisuje sporo ciekawych wniosków, które nie zostały tu poruszone.

Moje wnioski? Ależ proszę Cię bardzo.
Ogólny zanik więzi społecznych skutkuje zanikiem empatii. Przecież to naturalna konsekwencja. Czyż nie?
Przecież to naturalne że singielka nastawiona na "korzystanie z życia" nie poczuje jak można kochać drugiego człowieka. Nie odczuła czym jest instynkt macierzyński i będzie uważać za idiotkę matkę która jest gotowa poświęcić wszystko, nawet własne życie, kiedy życie jej dziecka jest w jakiś sposób zagrożone.
Obecnie ludzie wchodzą tylko w namiastki relacji. Jaka relacja takie współodczuwanie. Czego się spodziewasz po ludziach, którzy na wiadomość na facebooku o śmierci kogoś bliskiego klikają "lubię to"?

32 Ostatnio edytowany przez Volver (2015-07-22 21:46:37)

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
Rumpelstiltskin napisał/a:
ewka3 napisał/a:

Rumpel, jest taka stara, internetowa prawda, że jak ktoś chce sobie wygooglać, to sobie wygoogla, a nie będzie pytał na forum.
Tak się składa, że rozprawy pana Jerzego Vetulani poczytuję i bardzo cenię.
Forum jak sama nazwa wskazuje jest miejscem do dyskusji. Odsyłanie ludzi do źródeł jest cokolwiek niegrzeczne i godzi w idę wymiany poglądów. Jeśli czytasz teksty, do których nas odsyłasz, to skreśl proszę parę słów własnego spostrzeżenia. Chętnie podyskutuję, inni prawdopodobnie też. Tym bardziej, że pan Vetulani opisuje sporo ciekawych wniosków, które nie zostały tu poruszone.

Moje wnioski? Ależ proszę Cię bardzo.
Ogólny zanik więzi społecznych skutkuje zanikiem empatii. Przecież to naturalna konsekwencja. Czyż nie?
Przecież to naturalne że singielka nastawiona na "korzystanie z życia" nie poczuje jak można kochać drugiego człowieka. Nie odczuła czym jest instynkt macierzyński i będzie uważać za idiotkę matkę która jest gotowa poświęcić wszystko, nawet własne życie, kiedy życie jej dziecka jest w jakiś sposób zagrożone.
Obecnie ludzie wchodzą tylko w namiastki relacji. Jaka relacja takie współodczuwanie.

Nie wiem Rumpelku, ale... chyba nie mogę się Z Tobą zgodzić... Jestem sama, korzystam z tej "samotności" i cieszę się nią na maksa. Nie sądzę jednak, aby ten mój aktualny stan cywilno -emocjonalny wink , pozbawiał mnie możliwości zrozumienia postępowania i priorytetów mojej "dzieciatej" siostry. Aktualnie żyje w innym świecie, ale doskonale rozumiem jej wybory. Ba... byłabym bardzo zawiedziona gdyby siostra posiadając  dziecko miała inny system wartości...

33

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Taaaaa...
Co rusz pojawiają się nowe teorie i różnorakie hipotezy, nowoczesne poglądy wraz z potwierdzającymi je badaniami. Pojawiają się po to, aby następnie zostać podważone przez inne badania, teorie, hipotezy i poglądy :-)
Zawsze można je przywołać lub się na nie powołać.

Czy dzięki neuronom lustrzanym możemy nie tyle odczytywać co wnioskować o stanie emocjonalnym i intencjach drugiej osoby?
Czy neurony lustrzane pozwalają nam funkcjonować społecznie?
Na razie takie poglądy znajdują odzwierciedlenie w nauce.
Chcąc iść dalej w tej chwili pewnie trzeba byłoby porzucić teorię wpływu neuronów lustrzanych na nasze zachowania empatyczne i skupić się na teorii umysłu (ToM), która - w dużym uproszczeniu - mówi o przypisywaniu innym osobom stanów umysłowych podobnych do naszych w celu przewidywania ich zachowań, co wpływa na nasze stosunki interpersonalne i zachowania społeczne. Obawiam się jednak, że zbyt mocno rozwodniłoby to dyskusję wokół współczucia :-)

Ja wierzę w to, że przez lata ewolucji ludzki mózg rozwijał,się społecznie i dlatego dzisiaj jesteśmy wyposażeni w zdolność empatii i rozumienia innych, ale niejednoraką u wszystkich. Prof. Baron-Cohen wyróżnia np. sześć stopni empatii i przyznaje, że jej poziom nie jest cechą niezmienną i często zależy od okoliczności zewnętrznych oraz odnotowuje erozję empatii u ludzi różnych kultur. Wygląda tez na to, że żyjemy w takich czasach, że "lepiej" się żyje osobom, których poziom empatii nie jest zbyt wygórowany.

34

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
Volver napisał/a:

Nie wiem Rumpelku, ale... chyba nie mogę się Z Tobą zgodzić... Jestem sama, korzystam z tej "samotności" i cieszę się nią na maksa. Nie sądzę jednak, aby ten mój aktualny stan cywilno -emocjonalny wink , pozbawiał mnie możliwości zrozumienia postępowania i priorytetów mojej "dzieciatej" siostry. Aktualnie żyje w innym świecie, ale doskonale rozumiem jej wybory. Ba... byłabym bardzo zawiedziona gdyby siostra posiadając  dziecko miała inny system wartości...

Masz rodzeństwo więc empatia jest u Ciebie cechą nabytą. Oczywiście nabywanie takich cech ułatwiających późniejsze relacje nie odbywa się z automatu, tylko dlatego że ktoś wychował się w wielodzietnej rodzinie. Można być egoistą mając rodzeństwo, lecz egoiści z wielodzietnych rodzin to wyjątek od reguły, tak jak altruiści wśród jedynaków, którzy są bardzo rzadkim zjawiskiem. Nie jest to wina jedynaków że altruizm, który wymaga przecież empatii, jest wśród nich rzadkością. Nie mieli warunków niezbędnych do tego by te cechy kształtowały się u nich od najmłodszych lat. Są z reguły tak zwanymi biorcami i najczęściej wchodzą w relacje z dawcami a zwiazek przypomina bardziej relację dziecko-rodzic niż zwiazek partnerski.
Jednak nigdy nie jest tak że coś jest dane raz na zawsze i nie można tego zmienić. Jeśli spotyka się dwoje rozumnych ludzi, którzy uświadamiają sobie toksyczność relacji w takim kształcie, a połączyło ich coś więcej niż to że zapełniali swoje deficyty w taki sposób aby ich relacja przypominała sytuację z dzieciństwa, to są w stanie zmienić to w relację partnerską. Trzeba tylko być cierpliwym, dać sobie czas, zrozumieć co było nie tak i w jaki sposób to zmienić.

35

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Współczucie... zdarza się usłyszeć wsadź je sobie w D, bo samo współczucie nic nie znaczy. No dobra, współczuję Ci, taka/-i jesteś biedna/-y, tylko co z tego? Złamałaś nogę, współczuję. Tylko znowu - co z tego.

Nic nikomu po współczuciu, jeśli za tym współczuciem nic nie idzie. Koleżanka złamała nogę? To może w ramach tego współczucia zrób jej zakupy, albo odkurz mieszkanie? Okaż pomoc, nie tylko współczucie. Ludzie uważają, że współczują, by móc myśleć o sobie dobrze: och jaki jestem empatyczny.

36

Odp: Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...
Full Body Workout napisał/a:

bardziej owocnym jest wspierać tych, którzy zawodowo zajmują się pomaganiem innym, mają wiedzę i doświadczenie, których ani Ty ani ja nie mam. Odruchy serca to na pewno pozytywne zachowania ale nie koniecznie najmądrzejsze.

Czytałam kiedyś fantastyczny wywiad z Ochojską. Oprócz tego, że powiedziała, że aby pomagać innym trzeba mieć twardą dupę, podała też przykład jak bardzo wycwanili się biedni ludzie, jak nabierają naiwnych turystów. Oni nie proszą już o pieniądze, bo wiedzą, że ludzie kasy nie lubią dawać. Zamiast tego sprzedają im łzawą historyjkę o tym, jak wspaniale odmieniłoby się ich życie, gdyby mogli sobie kupić sobie stragan, czy tam specjalny wózek, by móc handlować, zarabiać własne pieniądze itp. Jednym słowem, proszą nie o rybę, a o wędkę. Ludzie ujęci takim podejściem, tym, że oto nie żebrzą, ale chcą zarabiać, kupują im ten wózek, krowę, czy co tam trzeba. A "biedacy" potem sprzedają ten wózek/krowę na targu i w ten sposób robią forsę. Ot, taka przedsiębiorczość.

Taka fundacja jak PAH ma za zadanie wybadać sytuację i sprawić, by pieniądze/dobra trafiły do ludzi autentycznie potrzebujących.

Ochojska mówiła też, że nie należy dawać żebrakom na ulicy, bo w ten sposób tylko utrzymuje się ich w biedzie. 2 zł nie zmieni ich życia na lepsze, a dającemu kupuje spokój sumienia. Ona zaleca, jeśli np żebrze dziecko, zadzwonić np do lokalnego MOPSu i powiedzieć im o sytuacji - jednym słowem znaleźć właściwych ludzi, którzy mogą ofiarować długoterminową pomoc, a nie doraźne 2zł. Prawdziwa pomoc, to nie dawania drobniaków na odczepnego - to zaangażowanie, czas. Chęć, by do tego MOPSu dzwonić po kilka razy i monitorować sytuację, zainteresowanie sprawą.

Posty [ 36 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » RELIGIA - DUCHOWE POSZUKIWANIA » Współczuć każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024