Witam
Postanowiłam napisać, bo nie potrafię sobie sama poradzić.
Jestem mężatką od siedmiu lat, ma cudownego synka, który ma 5 lat, wszystko było by wspaniale gdyby nie to, że nie mogę mieć dzieci. Wiem, że może brzmi to troszkę dziwnie, ale tak jest.
Staramy się z mężem ponad dwa lata i ciągle nic. Chodzę do różnych lekarzy, każdy tylko każe się wyluzować, nie myśleć.... ale jak ?? kiedy nie można...
Jestem teraz na terapii wyciszającej bo mam bardzo nieregularne cykle, mam się uspokoić, nie denerwować. W styczniu będę miała z mężem badania. Lekarz chce sprawdzić czy nie jest to bezpłodność poporodowa
Tak bardzo chcę mieć drugie maleństwo, że stało się dla mnie to już obsesją... parę razy miałam urojoną ciąże, mdłości, zawroty głowy, nachodzi mi mleko w piersiach, a nawet czułam ruchy... zresztą do dzisiejszego dnia mam mdłości przed zbliżającym się okresem, ciągle mam nadzieję, że to właśnie dziś, w tym momencie będę w ciąży
Nie potrafię patrzeć na kobiety w ciąży, na malutkie dzieci... łzy same cisną się do oczu a serce rozrywa niesamowity ból, tak bardzo im tego zazdroszczę...
Ostatnio męża brata żona urodziła dzidziusia.... i to był powód żeby pokłócić się z moim mężem... bo on mi zarzucił, że nie cieszę się
a z czego tu się cieszyć ?? Z tego, ze prawdopodobnie ja już nigdy nie będę mogła czuć pod swoim sercem maleństwa, nie będę mogła przytulić do piersi... Zdaję sobie sprawę że nie powinnam tak myśleć, że to jest złe
Dziękuję Bogu, że mam już synka, że niektórzy w ogóle nie mogą mieć dzieci ale to mi nie wystarcza... chodzę do psychologa ale on mi nie pomaga
Może któraś z was przeżywa to samo co ja, może ktoś będzie w stanie mi pomóc, bo naprawdę bardzo mi ciężko... proszę, a wręcz błagam... co mam zrobić, żebym miała dzidziusia