Nie bede sie tutaj stawiac na piedestale. Przyznam, ze od czasu urodzenia dziecka nie poswiecam mezowi tyle czasu, ile bym chciala. Seks jest, ale nie taki, jak wczesniej i nie w takiej czestotliwosci. Zeby juz calkiem sie nie oddalic od siebie, czasem gdzies wyjdziemy- do restauracji, czy do znajomych, ale to baaaardzo rzadko. My mamy taka sytuacje, ze dzielimy z dzieckiem pokoj. Nie mamy drugiego, wiec teoretycznie czasu do spedzania razem jest wiecej. W praktyce jest inaczej. Nie mozemy sobie pozwolic na odpoczynek, bo zawsze jest dziecko. Nawet, gdy ktores z nas zachoruje. Maz ciezko pracuje na upragniony dom, wiec to nie tylko tak, ze to ja jestem zmeczona obowiazkami (mam pomoc tesciowej), ale moj maz praca i to on rowniez nie poswieca mi tyle uwagi, co wczesniej. Pretensji nie mam, bo wiem, ze praca fizyczna potrafi wykonczyc tak, ze nie w glowie potem nocne amory. Ostatnio jednak sie wspieramy, pocieszamy, ze przeciez nie zawsze tak bedzie, ze kiedys ten dom postawimy, a dziecko podrosnie i wtedy sobie odbijemy... Jak pisalam, mam pomoc tesciowej przy dziecku, ale mozecie mi wierzyc lub nie, moj Czarus to istny diabel. Potrafi wykonczyc wszystkich wokol. Ma 20 miesiecy, ale jest jak tajfun. Nie potrafi pomalu chodzic, tylko biega, przy czym bardzo czesto zdarzaja mu sie wypadki. Ostatni wczoraj, gdy poslizgnal sie i uderzyl buzia o podloge. Oczywiscie warga rozwalona, krew sie leje, maly ryczy, kilka chusteczek wypackanych krwia... No ale nie bylby soba, gdyby zaraz nie pobiegl do kuchni i nie wyciagnal z zamrazalnika szuflady z miesem... Wszystko, bach! Na podloge. Oczywiscie mama pozbiera. W czasie, gdy ja zbieram mieso, maly wchodzi na stol kuchenny i probuje zedrzec firanke z okna. Lapie malego kaskadera i bliska szalu stawiam na podlodze. Nastepnie moje dziecko biegnie do kuchenki gazowej i puszcza gaz, wlaczajac przy tym piekarnik. Ja za nim. Po drodze sciaga ubrania wiszace na kaloryferze w korytarzu. Pedzi do naszego pokoju i probuje wepchac palce do kontaktu. Wie, ze mama bedzie krzyczec, ale zrobi na zlosc specjalnie. Ma ucieche. Dostaje klapsa w dupsko, bo matka jednak anielskiej cierpliwosci nie ma... Co tam, pomasowal sie po dupci, nawet nie pisnal i...zaczelo sie otwieranie szafek...
Uwierzcie, tak mam codziennie. Niekiedy juz nawet nerwy mi puszczaja i placze. Dzis dziekuje losowi, ze mieszkam z tesciowa, bo sama bym sie wykonczyla. Nie przesadzam. Nikt nie chce zostac mi z dzieckiem dluzej niz 2 godziny. Wszyscy chwala, ze taki madry, ze taki fajny i ladniutki, ale bawic...? Jestem bliska zalamania, bo w tamtym roku udalo mi sie zostawic malego z babciami i pojsc troche pomoc mezowi w polu. Odetchnelam tam. W tym mi sie nie zanosi na taki luksus... Czuje sie troche uwiazana w domu i pomalu fiksuje. Ciagle czekam, az mojego niegrzecznego synka oswieci i przestanie tak bardzo szkudnowac...