Witam,
mam pytanie skierowane w szczególności do rodziców nastolatków i osób, które miały podobne problemy.
Nasza 14 letnia córka jest bardzo wrażliwym i nieśmiałym dzieckiem. Od września br mamy problem z autoagresją córki, tnie się po rekach i udach. Córka po pierwszym cięciu nam o tym powiedziała.... było bardzo trudno. Bardzo. Teraz wszyscy chodzimy na terapię rodzinną, córka dodatkowo miała psychologa jeden na jeden.
I zaczyna się nasz dylemat. Jesteśmy zdeterminowani pomóc córce i całej rodzinie. Ale pomimo opieki psychologów córka tnie się coraz bardziej. Zaczęła to ukrywać, i w sumie nie czuję zmiany = poprawy. To taki meczący taniec, krok do przodu i dwa w tył, potem znów drgnięcie i znów do tyłu....emocje córy są masakryczne. Psycholog córki po diagnozie stwierdziła, że nic złego nie widzi - niska samoocena, lęki ale to norma dla tego wieku. Zaleciła terapię do końca roku szkolnego.
Ale córka tnie się coraz głębiej, mówi o samobójstwie, pisze opowiadania na ten temat, słucha Emo, wpada w stany odrętwienia i panicznego strachu! To jest nic takiego?
Nie bardzo wiemy co już mamy robić. Na terapii rodzinnej trudno przegadać plan działania, typu czy czytać jej smsy, FB, czy sprawdzać ciało.... a nam jako rodzicom brakuje konkretnych rozwiązań na tu i teraz!
Męczy nas ale nie mając już pomysłów zwiększyliśmy kontrolę -sprawdzam też córki całe ciało, konfiskuję wszystko co ostre, etc, co chwile wchodzimy do jej pokoju, więcej razem siedzimy.... nawet boimy się wyjść sami wieczorem. To wszystko wpływa też na młodsze dzieci.
Córka poprosiła ostatnio o zmianę jej psychologa. Sama znalazła nowa osobę - ja w tym upatruję jakieś światełko, bo jak sama znalazła to moze dojście samodzielne do pomocy ją wzmocni? Bo na razie wszystko dostaje i ma rodziców na każde wezwanie. Nowa pani zaczyna spotkania dopiero za tydzień.
Dajcie proszę znać, jeśli mieliście podobne problemy. pozdrawiam!