Witam jestm z chłopakiem od 4 miesiecy jednak dostrzegam rzeczy ktore bardzo mi nie odpowiadaja, nie widze go w roli głowy rodziny co za tym idzie pracuje w call center jest po studiach informatycznych na nic sam nie zarobił, wszystko dali rodzice dziadkowie. Nie zarabia duzo co za tym idzie, nie widze zeby utrzymal nas dwojga czasem jakas premia wpadnie i na prawde sa to duze pieniadze ale rzadko, do pracy fizycznej nie pojdzie bo nie po to sie uczyl. Ja studiuje pracuje i jakos daje rade.. Nie wiem czy moge wiazac z Nim przyszlosc
Jeżeli pracuje, nawet w callcenter, no nie jest aż tak niezaradny jak go określasz.
Znam masę facetów, którzy są utrzymywani przez swoje kobiety, nie pracują latami.
Może ta praca to jakiś tam start dla niego. A ile ma lat? Mówisz, że wszystko dali mu rodzice i dziadkowie. Może mają go "jednego" i tak go finansują.
daj mu szanse ślubu zaraz nie musicie brać czas pokaże w takim czasie na pewno go dobrze nie poznałaś, jeżeli widzisz szanse na poważne uczucie poczekaj, jak nie daj chłopakowi spokój
Nie wiem czy moge wiazac z Nim przyszlosc
Jeśli chcesz być "utrzymanką" to nie bardzo. Wtedy musisz bardziej bogatego szukać.
5 2014-11-28 11:27:20 Ostatnio edytowany przez Dolly85 (2014-11-28 12:37:46)
Pracę ma, studia również.. nie rozumiem gdzie tu ta niezaradność...może najpierw się skup na tym czy jesteś w stanie go szczerze pokochać a potem myśl o przyszłości i o tym ile zarabia.. I pamiętaj że dziś pracę się ma, a jutro może jej nie być, albo może być lepsza.
6 2014-11-28 12:10:12 Ostatnio edytowany przez Mały_Książe (2014-11-28 12:11:10)
Kolejna materialistka szukająca księcia z bajki (czytaj sponsora) . Świat schodzi na psy.
Proponuje poszukać jakiegoś zramolałego emeryta z wysoką emeryturą i słabiutkim sercem. Dobry spadek zapewni Ci właściwe utrzymanie, którego oczekujesz...
A tak na marginesie, czemu to chłopak ma Cię utrzymywać?
7 2014-11-28 12:19:05 Ostatnio edytowany przez Wątłusz_Pierwszy (2014-11-28 12:20:05)
Przecież pracuje. Call center to często pierwsza praca - na start. Studiuje. Na pewno później będzie szukał zajęcia w lepszym miejscu. Co ma robić? Siedzieć na tyłku i marudzić? Pracuje gdzie pracuje, przynajmniej coś robi.
Piszesz, że na nic sam nie zarobił. Na co miał zarobić sam skoro jest pracującym w call center studentem?
nie widze zeby utrzymal nas dwojga
Rozumiem, ze Ty nie masz zamiaru chodzić do pracy tylko siedzieć w domu na utrzymaniu faceta? Niezły plan.
do pracy fizycznej nie pojdzie bo nie po to sie uczyl
Tak powiedział czy to tylko Twoje domysły?
Sam kiedyś myślałem, że nie pójdę do takiej pracy ale mocno się zdziwiłem jak życie mnie do tego zmusiło. Okazało się, że było to świetne doświadczenie i fajna chociaż dosyć ciężka praca
No nieladnie tak przegonic Pania Autorke . Swoja droga podpisuje sie pod wypowiedziami poprzedniczek i poprzednikow.
a czy on w międzyczasie nie szuka czegoś bardziej ambitnego? Może to tylko praca na start. Ile macie lat? Jak długo tam pracuje?
Nie jest na studiach tylko po studiach a to różnica. Nie szuka, wczesniej pracował czasem dorywczo i to tylko krótki okres. A poszedł do pracy bo poprostu w domu juz nie chcieli go utrzymywać wiec poszedł do pierwszej lepszej o ktorej kolega wspomniał coś pomógl wysłał cv i tak zostało. Nie szuka czegos innego, bo tam sie nieorobi a cokolwiek zarobi.
Ja 21 On 25 nie jest jedynakiem ma duzo rodziny z zagranicy ktorzy mu pomagaja
póki nie zmusza go sytuacja i w utrzymaniu pomaga rodzina to nie będzie mu się spieszyć do zmian. Porozmawiaj z nim jak widzi swoją przyszłość, dlaczego nie szuka pracy w swoim zawodzie. Wtedy się dowiesz, czy jest wygodny czy jednak stać go na coś więcej.
póki nie zmusza go sytuacja i w utrzymaniu pomaga rodzina to nie będzie mu się spieszyć do zmian. Porozmawiaj z nim jak widzi swoją przyszłość, dlaczego nie szuka pracy w swoim zawodzie. Wtedy się dowiesz, czy jest wygodny czy jednak stać go na coś więcej.
onazagubiona, już Ty porozmawiałaś ze swoim i widzisz skutek:)
Takie egzaminowanie każdego faceta tylko rozwściecza.
pitagoras słuszna uwaga
Ale to, że ja ze swoim mam jak mam nie znaczy, ze wszyscy faceci są tacy sami, a przynajmniej taką mam nadzieje.
pitagoras słuszna uwaga
Ale to, że ja ze swoim mam jak mam nie znaczy, ze wszyscy faceci są tacy sami, a przynajmniej taką mam nadzieje.
Masz jak masz, bo nie umiesz normalnie gadać, tylko go wkurzasz.
Każdy, absolutnie każdy facet w wieku 18-40 lat, zapytany przez swoją kobietę o ''plany na przyszłość'' uzna to za próbę wymuszenia jakichś deklaracji oraz totalną krytykę wszystkiego co robi.
czyli rozumiem, że o tym jak chcieliby żeby wyglądało ich życie myślą dopiero po 40-tce. Do tego czasu będąc w związku partnerzy czytają sobie w myślach i w ten sposób podejmowane są wspólne decyzje.
czyli rozumiem, że o tym jak chcieliby żeby wyglądało ich życie myślą dopiero po 40-tce. Do tego czasu będąc w związku partnerzy czytają sobie w myślach i w ten sposób podejmowane są wspólne decyzje.
To co facet chce, a do czego się przyznaje to dwie różne rzeczy.
A Twoje zachowanie to jest - z punktu widzenia faceta- OSACZANIE i przed tym każdy się broni.
Zobacz co piszesz- dogmatycznie wychodzisz z założenia, że decyzje mają być ''wspólne''.Na jakiej podstawie? Bo Ty tak chcesz i tak ma być.Tyle, ze w sytuacji gdy chłopak sobie pracuje tam gdzie chce, zarabiając tyle ile chce, przyjmując pomoc od kogo chce, mieszkając gdzie chce, to - za przeproszeniem- to jego sprawy, jego życie i jego decyzje, a nie żadne wspólne.
Jak będzie chciał ''wspólnych decyzji'' to nie bój żaby- sam przyjdzie i poprosi o konsultacje.
W zupełnosci się z Tobą zgadzam pitagoras Owszem, taka rozmowa jest potrzebna jednak nie może Ona wywołać skutku osaczania. Moze skoro jesteś facetem piszesz jak 100 % facet to podpowiedz mi jak to według Cb wygląda ? czy naprawde zyje sobie bo mu tak wygodnie poprostu ? ja nie ingeruje w jego prace, ale moglby sie bardziej postarac o cos lepszego moze podpowiedz mi jak do tego skolonic ale nie osaczac ?:P
W zupełnosci się z Tobą zgadzam pitagoras
Owszem, taka rozmowa jest potrzebna jednak nie może Ona wywołać skutku osaczania. Moze skoro jesteś facetem piszesz jak 100 % facet to podpowiedz mi jak to według Cb wygląda ? czy naprawde zyje sobie bo mu tak wygodnie poprostu ? ja nie ingeruje w jego prace, ale moglby sie bardziej postarac o cos lepszego moze podpowiedz mi jak do tego skolonic ale nie osaczac ?:P
A może dałabyś sobie spokój.. Relacja dwojga dorosłych ludzi nie polega na wychowaniu i nawijaniu makaronu na uszy. On ma takie życie i jeśli Ci się nie podoba (a wcześnie, pragmatycznie Ci się nie podoba), to poszukaj sobie faceta skrojonego na Twoją miarę.
Poza tym, jakbyś była w nim zakochana, to byś niczego poza nim nie widziała, a tak...
To jest dorosły facet, na pewno wie czego chce, a Ty nie możesz próbować go ustawić do swojej wizji i kazać mu się zmienić, bo Ty królewna tak chcesz. Im więcej będziesz chciała przemeblować jego życie, tym on bardziej nie będzie Cię chciał i będzie Cię unikał.
Powodzenia. Jeszcze potrzebujesz dużo zrozumieć.
Takie pytanie mi się nasunęło czy Ty po prostu chcesz go nakłonić/namówić, aby więcej zarabiał, bo uważasz, że za mało zarabia ? o.O
Nie wiem, ale jakby mnie kobieta próbowała nakłonić do zmiany "pracy", bo coś tam to by mnie ... co ona ma do tego ile i gdzie zarabiam ? Szukać i faktycznie można, ale to nie jest tak chcę mieć lepszą pracę i już. Czasami to długo się przedłuża, a my żyjemy w takim kraju, że niestety każda praca musi cieszyć. No, ale też ogólnie zależy jak ktoś podchodzi do życia. Dla mnie to wygląda, że wymagasz od niego czegoś więcej to jak zmienianie kogoś na siłę ( nawet jeśli chodzi o pracę ).
moze podpowiedz mi jak do tego skolonic
1.zacznij zarabiać więcej od niego
2.bujnij się raz, drugi na piwo z dzianym kolegą
pitagoras - No otóż to. Tylko jak dla mnie na każdego to inaczej działa. Jeden chce pokazać, że potrafi więcej, a drugi powie "widać wiedziałem leci tylko na kasę" - a próbowanie wywrzeć na kimś presji też dobrze nie robi. Ciekawi mnie tylko jaki ten gość jest czy taki fajtłapa czy twardo stąpający po ziemi.
Wyglada na fajtłape ale czy Nim do końca jest nie mam pojecia..
24 2014-11-28 19:07:29 Ostatnio edytowany przez Jozefina (2014-11-28 19:09:34)
Olenka to dopiero cztery miesiace. Baw sie dobrze i obserwuj. Fajtlapa to jedna rzecz. A zupelnie czym innym jest lenistwo i wygodnictwo. Fajtlapa z regoly sie stara tylko mu nie wychodzi. To co ty opisujesz to bardziej wyglada na fakt, ze facet ma wszystko podane pod nos o nic nie musi sie starac i jest mu z tym dobrze.
Jak Ci nie odpowiada, to po co z nim jestes?
Jest mlody nie dawno po szkolach pierwsza paraca a ty jzu chchesz niewiadomo ile ma kasy zarabiac i jaka prace wykonywac nie kazdy chche prace fizyczna wykonywac nawet za wieksza kwote to normalne, CHcesz takiego facte nie wiem znajdz sobie gornika a tak powaznei zostaw go jak ci przeszkadza bo wazen ze ktos pracuje. Jak by nie mial i nie szukalto wtedy by bylo zle.
Witam jestm z chłopakiem od 4 miesiecy jednak dostrzegam rzeczy ktore bardzo mi nie odpowiadaja, nie widze go w roli głowy rodziny co za tym idzie pracuje w call center jest po studiach informatycznych
na nic sam nie zarobił, wszystko dali rodzice dziadkowie. Nie zarabia duzo co za tym idzie, nie widze zeby utrzymal nas dwojga czasem jakas premia wpadnie i na prawde sa to duze pieniadze ale rzadko, do pracy fizycznej nie pojdzie bo nie po to sie uczyl. Ja studiuje pracuje i jakos daje rade.. Nie wiem czy moge wiazac z Nim przyszlosc
jestes z chlopakiem od 4 miesiecy i juz myslisz o waszej wspolnej przyszlosci?to ze pracuje w Call Center to jakis problem?znasz takie przyslowie "zadna praca nie hanbi" ? utrzymac was? aha czyli ty bedziesz lezala i pachniala ksiezniczko a on bedzie pracowal?
"DO PRACY FIZYCZNEJ NIE POJDZIE BO NIE PO TO SIE UCZYL" .... oj moga droga nie znasz zycia widze.
Wiesz, ja Cię nawet rozumiem, bo po informatyce stosunkowo łatwo znaleźć pracę w zawodzie, więc zwyczajnie dziwiłoby mnie, że go satysfakcjonuje call center. Tyle że... on ma prawo tam pracować. Poza tym jesteście ze sobą 4 miesiące tylko, a Ty pod pozorem walki o lepszą wspólną przyszłość chcesz decydować o jego życiu zawodowym. Z jakiej racji?
A ja rozumiem autorkę. Przecież po studiach informatycznych spokojnie można znaleźć dobrą pracę. Rzeczywiście z opisu autorki wygląda na takiego fajtłatpę, więc w sumie się nie dziwię...
Jest tylko jedno pytanie: może on po prostu tych studiów nie lubił i dlatego nie szukał pracy w zawodzie?
A ja rozumiem autorkę. Przecież po studiach informatycznych spokojnie można znaleźć dobrą pracę. Rzeczywiście z opisu autorki wygląda na takiego fajtłatpę, więc w sumie się nie dziwię...
Jest tylko jedno pytanie: może on po prostu tych studiów nie lubił i dlatego nie szukał pracy w zawodzie?
Spokojnie znaleźć pracę, a gdzie? Bo teraz to co trzeci informatyk, a 80% przeciętnych więc wcale takiego popytu nie ma. Informatyka teraz jak socjologia czy psychologia - "specjalistów" jak mrówków.
Autorko, Ty się zajmij sobą i swoim życiem, a nie ledwie chłopaka poznałas, a już sie martwisz o "wspólną przyszłość". A jaką masz gwarancję, że on w ogóle Cię chce w tej przyszłości?
Autorko... pozostaje ci tylko sie cieszyć - jakby był zaradny i miał świetną pracę, to by cię nie chciał...
;P
A dajesz chociaż dupy? Czy byś chciała kasę za darmo i usidlić barana nic w zamian poza postawą roszczeniową nie mając do zaoferowania? Nie mówię tu o uczuciu, bliskości, wsparciu, bo widać, że to wykracza poza Twoje pojęcie 'rodziny'.
Ale wszyscy nasiedli na dziewczyne i pisza o jej interesownosci. Fakt to dopiero cztery mc, ale dobrze ze zastanawia sie juz teraz. Ide o zaklad, ze gdyby zalozyla ten temat po roku trwania zwiazku to wszyscy zarzucajacy jej teraz interesownosc kazali by zostawic faceta skoro nie mysli o przyszlosci, a po dwoch latach albo slubie padlo by chaslo widzialy galy co braly i trzeba bylo zastanawiac sie wczesniej.
Jozefina, nie do końca. Ja np. absolutnie jestem przeciwna, żeby autorka namawiała faceta do zmiany pracy, bo uważam, że to jego sprawa, ALE jednocześnie sama, gdybym np. skończyła studia, dobrze zarabiała, to nie związałabym się z kimś, kto jest niezaradny w tym sensie, że odpowiada mu praca w CC i nie zamierza nic z tym robić. Dlaczego? Bo już w tym momencie zarabiam dużo więcej, mimo że nie mam wielkiego doświadczenia ani tytułu przed nazwiskiem. I nie, nie chodzi mi o to, że facet ma mnie utrzymywać albo że wstydziłabym się, że mniej zarabia czy cokolwiek. Po prostu - wymarzyłam sobie jakiś tam standard życia (nie jako główny cel w życiu, ale jeden z wielu) i to osiągnę, niezależnie od faceta, natomiast jednocześnie nie chcę sytuacji, w której to ja zarabiam właśnie na wszystko, bo facetowi wystarczy 1600 zł. A nie popieram autorki dlatego, że uważam, że ten facet ma prawo być innego zdania i chcieć sobie zarabiać dokładnie tyle. Ja bym się po prostu nie związała na całe życie z kimś takim, szukałabym kogoś, dla kogo również rozwój zawodowy jest ważny, a nie znajdowała kogoś innego i próbowała go zmieniać - bo równie dobrze on mógłby chcieć zmienić mnie.
Jozefina, nie do końca. Ja np. absolutnie jestem przeciwna, żeby autorka namawiała faceta do zmiany pracy, bo uważam, że to jego sprawa, ALE jednocześnie sama, gdybym np. skończyła studia, dobrze zarabiała, to nie związałabym się z kimś, kto jest niezaradny w tym sensie, że odpowiada mu praca w CC i nie zamierza nic z tym robić. Dlaczego? Bo już w tym momencie zarabiam dużo więcej, mimo że nie mam wielkiego doświadczenia ani tytułu przed nazwiskiem. I nie, nie chodzi mi o to, że facet ma mnie utrzymywać albo że wstydziłabym się, że mniej zarabia czy cokolwiek. Po prostu - wymarzyłam sobie jakiś tam standard życia (nie jako główny cel w życiu, ale jeden z wielu) i to osiągnę, niezależnie od faceta, natomiast jednocześnie nie chcę sytuacji, w której to ja zarabiam właśnie na wszystko, bo facetowi wystarczy 1600 zł. A nie popieram autorki dlatego, że uważam, że ten facet ma prawo być innego zdania i chcieć sobie zarabiać dokładnie tyle. Ja bym się po prostu nie związała na całe życie z kimś takim, szukałabym kogoś, dla kogo również rozwój zawodowy jest ważny, a nie znajdowała kogoś innego i próbowała go zmieniać - bo równie dobrze on mógłby chcieć zmienić mnie.
Z tego co przeczytałem to można rzec, że jesteś materilaistką. Tak, jak najbardziej jestem przekonany. Masz 22 lata i wiele zarabiasz. Nie masz studiów, bla bla. Można powiedzieć, że po prostu może być brzydki, gruby, łysy, mieć tatułaże i wogóle chamidło ale za to ma kasę, to warto być z nim.
To jak ja bym podszedł do tego tak, Jestem Prezesem a ona jak ma średnie, pracuje w biurze i choć zarabia nawet 2500 netto, to dla mnie szkoda na nią czasu. Postawiłbym sobie poprzeczkę, ona ma zarabiać przynajmniej miesięcznie 15000 zł minimum aby mi dorównać. Nie ważne, mogłaby być brzydka jak noc, gruba ale zarabia. Wiesz, olałbym taką, wolałbym zwykłą prostą dziewczynę nawet zarabiającą najnizszą krajową, która mi się podoba, mogę z nią się posimiać i najważniejsze idąc z nią do łużka sprawi mi to przyjemność a nie z musu, kasy patrząc na potwora.
Dziękuje Józefina za odpowiedz i zgadza sie jesli teraz wiele rzeczy mi nie odpowiada to sie to nie zmieni..
Hahahah.
"Można powiedzieć, że po prostu może być brzydki, gruby, łysy, mieć tatułaże i wogóle chamidło ale za to ma kasę, to warto być z nim".
Po pierwsze musiałby umieć pisać poprawnie. Po drugie fakt, wygląd nie ma dla mnie znaczenia. Po trzecie, nie musi mnie utrzymywać, tyle że ja też nie chcę utrzymywać w najmniejszym stopniu jego. Po czwarte, musi być wykształcony.
Co do zarobków. Sytuacja czysto hipotetyczna. Powiedzmy, kilka lat później. On zarabia 1000 zł i nie zamierza zmieniać pracy, bo mu odpowiada. Ja zarabiam 10000 złotych i staram się nadal rozwijać, awansować itd. I teraz np. wyjazd na wakacje: chcę wyjechać zagranicę na dłużej. I co? Mam jechać sama? Czy mam płacić całe życie za jego wakacje, bo jemu pasuje taka praca? A może w ogóle mamy nie jechać?
Powtarzam, nie chodzi mi o to, że on ma mnie utrzymywać, ale ja też nie chcę utrzymywać jego. Jak jemu odpowiada życie za 1000 zł, to proszę. Mi nie musi odpowiadać, ale to nie może oznaczać, że ja w związku będę dokładać do jego wydatków, bo jemu się nie chce ogarnąć i szukać lepiej płatnej pracy. Wniosek? Musi zarabiać tyle, żeby nie przeszkadzała mu całkowita rozdzielność majątkowa. Jeśli będzie zarabiał więcej, ja nadal życzę sobie osobnych finansów w związku. Więc właściwie nie chodzi o to, ile zarabia, tylko o to, żeby zarabiał tyle, żebyśmy mogli mieć kompletnie oddzielne finanse i żeby to nie wpływało na nasz związek.
Poza tym wybacz, ale z Twojego posta aż bije po oczach to, że patrzysz tylko i wyłącznie na wygląd. A to jest coś, na co akurat ludzie nie mają wpływu. Za to mają wpływ na to, co robią ze swoim życiem. Więc zdecydowanie wolę zaradnego, ogarniętego, niż modela.
38 2014-11-29 18:59:39 Ostatnio edytowany przez thepass (2014-11-29 19:03:06)
Ajlin (hah, pamiętam Twój żart primaaprilisowy i to z tego) wygląd dla Ciebie nie ma znaczenia? Tak 100% pewność i brak hipokryzji, samooszukiwania się? Co sie pod tym kryje? Nie ma znaczenia, ale kiedy? Gdy dopiero zauroczy osobowością? To przeciez najpierw komus trzeba dać 'szansę'.
Why? Skąd to sie bierze? Sama wyglądasz dobrze, czy tak średnio na jeża? Bo w taką hot 10/10 to nie uwierzę. Nie w internetach.
A moze to dlatego ze nie chcesz miec dzieci? I wtedy nie myslisz jak inne panienki - zeby dzieci byly ladne to musze miec wymuskanego
Co do informatyki... jakby miał studia skonczone to by znalazł pracę. Badzmy powazni. To wlasnie ich potrzeba najwiecej. it, serwery, programowanie, modelling. Jakie on te studia skonczyl?
Po kursach graficznych mozna isc do agencji reklamowej i juz jest 2k+ kasiory na start praktycznie. Do call center biorą kogo popadnie, byle miał głos i sie nie zacinał, choc i tu dadzą szansę na "dojście".
39 2014-11-29 19:59:45 Ostatnio edytowany przez Eileen (2014-11-29 20:09:50)
Thepass, nie wiem, czy w 100%, może i nie, natomiast jeszcze nie spotkałam takiej osoby, której wygląd przekreśliłby moje zainteresowanie. Miałam jedno takie zawahanie - kiedy padło mi na głowę w związku z jednym chłopakiem, którego znałam od kilku lat z projektu internetowego. Zaczął się okres, kiedy musieliśmy dużo razem pracować, praktycznie całe dnie przegadane, zdjęcia nie widziałam, potem spotkanie (czysto koleżeńskie, u wspólnego znajomego) i bach. Muszę przyznać, obiektywnie rzecz biorąc, że - pierwszy raz w życiu - ten wygląd zaczął mi przeszkadzać i zaczęłam w ogóle się nad wyglądem zastanawiać (wcześniej nigdy mi się to nie zdarzało, serio, facet fajny i wystarczało). Tyle że poprzeszkadzało mi to parę dni, przetrawiłam, przyzwyczaiłam się i przestało mieć to dla mnie znaczenie, mimo że nadal umieściłabym go pewnie w 5 najmniej atrakcyjnych moich znajomych (a w 10-tce to już na pewno ). No i co? No i nic, pałam uczuciem.
Sama wyglądasz dobrze, czy tak średnio na jeża? Bo w taką hot 10/10 to nie uwierzę. Nie w internetach.
Nie lubię tego pytania w internecie - połowa wypowiedź uzna za fałszywą skromność, połowa za narcyzm, muszę sobie chyba jakiś odpowiedni tekst przygotować, żeby przekazać to, co chcę. W skrócie - 10/10 sobie na pewno nie dam. Jestem za niska (ok 1,61 xd), blond (naturalne -.-) włosy do pasa, twarz normalną, nic wybitnego ani złego, (za) duże cycki, dość duży tyłek, szczuplutką talię. Co to dało? Nic, i tak nie wiesz, jak wyglądam. xD A jeśli chodzi bardziej o opinię - to jest bardziej typ, który się podoba facetom albo przynajmniej zazwyczaj zwraca ich uwagę w pierwszej chwili, w sensie dziewczyny raczej uznają mnie za "normalną/zwykłą", facetom się z reguły podobam (w sensie wyglądu, nie twierdzę, że każdy dla mnie traci głowę). Nie spotkałam się z tym, żeby kogoś mój wygląd odrzucał (a może się nie przyznawali
), ale i obiektywnie patrząc - wg mojego gustu - mam też ładniejsze od siebie koleżanki. W skali 1-10 ocenić siebie nie umiem. oO
Edytowałam to 3 razy i dalej mi się nie podoba ten opis. Jakaś taka pusta wyszłam.
Nie ma znaczenia, ale kiedy? Gdy dopiero zauroczy osobowością? To przeciez najpierw komus trzeba dać 'szansę'.
Why? Skąd to sie bierze?
Ciężko mi to wytłumaczyć. Ja jestem inna, tzn. inaczej do tego podchodzę, nie ma dawania szans i specjalnego spotykania się randkowego, bo ktoś może okazać się materiałem na chłopaka. Dlatego np. nigdy nie umawiałam się z chłopakiem poznanym na imprezie czy z jakąkolwiek niemal obcą osobą w celach nastawionych na późniejsze randkowanie, bo zwyczajnie mi się nie chce, nie szukam, wolę wyskoczyć ze znajomymi gdzieś. U mnie jest najpierw tak, że się zauroczę, a dopiero potem mam ochotę na takie spotkania - więc najczęściej przechodzę do randek już z jakiegoś poziomu znajomości. Z kimśtam, kto nawet wygląda jak apollo, a prawie wcale go nie znam, nie mam ochoty spędzać czasu. Więc owszem, najpierw zauroczenie osobowością podczas typowo koleżeńskich spotkań (bez znaczenia, czy w gronie znajomych, czy sami, nadal to nie randka i dawanie szansy - jak myślę o nim tylko w kategorii znajomego, to mnie wygląd nie obchodzi), a potem - kiedy zaczyna mi zależeć - ten wygląd już przestaje mieć znaczenie i w sensie związku.
Co do informatyki... jakby miał studia skonczone to by znalazł pracę. Badzmy powazni. To wlasnie ich potrzeba najwiecej. it, serwery, programowanie, modelling. Jakie on te studia skonczyl?
Dokładnie, na informatyce to i na 3. roku większość w zawodzie pracuje, jeśli tylko chce. Jeśli on rzeczywiście jest informatykiem i pracuje w CC, oznacza to dla mnie zero ambicji i większych planów. Co nie zmienia faktu, że jeśli chce tak żyć - jego prawo, nie powinno mu się narzucać zmian.
Ja na twoim miejscu dałabym sobie spokój. Skoro związek wypala się na wstępie to nie ma sensu dalej tego ciągnąć. Daj szansę sobie i jemu na szczęście u boku innego partnera.Być może pesymistycznie do tego podchodzę...ehh
41 2014-11-29 23:44:59 Ostatnio edytowany przez arleta.b1 (2014-11-29 23:47:34)
Ja na twoim miejscu dałabym sobie spokój. Skoro związek wypala się na wstępie to nie ma sensu dalej tego ciągnąć. Daj szansę sobie i jemu na szczęście u boku innego partnera.Być może pesymistycznie do tego podchodzę...ehh
I to jest podsumowanie tematu. Ja napisałabym dokładnie to samo! Poza tym widać na pierwszy rzut oka, że autorce chodzi przede wszystkim o kasę! Więc niech szuka gdzie indziej, a chłopakowi niech da szansę poznać dziewczynę która go naprawdę pokocha!
Jozefina, nie do końca. Ja np. absolutnie jestem przeciwna, żeby autorka namawiała faceta do zmiany pracy, bo uważam, że to jego sprawa, ALE jednocześnie sama, gdybym np. skończyła studia, dobrze zarabiała, to nie związałabym się z kimś, kto jest niezaradny w tym sensie, że odpowiada mu praca w CC i nie zamierza nic z tym robić. Dlaczego? Bo już w tym momencie zarabiam dużo więcej, mimo że nie mam wielkiego doświadczenia ani tytułu przed nazwiskiem. I nie, nie chodzi mi o to, że facet ma mnie utrzymywać albo że wstydziłabym się, że mniej zarabia czy cokolwiek. Po prostu - wymarzyłam sobie jakiś tam standard życia (nie jako główny cel w życiu, ale jeden z wielu) i to osiągnę, niezależnie od faceta, natomiast jednocześnie nie chcę sytuacji, w której to ja zarabiam właśnie na wszystko, bo facetowi wystarczy 1600 zł. A nie popieram autorki dlatego, że uważam, że ten facet ma prawo być innego zdania i chcieć sobie zarabiać dokładnie tyle. Ja bym się po prostu nie związała na całe życie z kimś takim, szukałabym kogoś, dla kogo również rozwój zawodowy jest ważny, a nie znajdowała kogoś innego i próbowała go zmieniać - bo równie dobrze on mógłby chcieć zmienić mnie.
I widac tu przyklad ze jednak ludziom na kasie zalerzy i dobieraja sie wzgledem pozycji zwodowej i zarobkow. BO co facet mneij nie moze zarabiac bo ktos zobie jakis poziom ubzdural dwa tysieace czy wiecej. Teraz nie jest latwo o prace wiec kazda jest dobra lepsza za najnizssaza krajowa niz wogole ale widac co niektorzy mysla inaczej.
I pytanie do ciebie tez wypytujesz sie od razu na spotkaniach pierwszych gdzie pracuje i ile zarabia facet z ktorym poszlas na randke ?, co by bylo jak bybyl naprawde idelany dla ciebie pasowali byscie do siebi ebylo by ci z nim dobrze ale zarabialby mniej to co zrezygnowalka bys z takiej osoby i zwiazku ?.
A co by bylo gdyby facet zarabial w miare dobrze a firma by padla i stracil prace co nei utzrymywlabys go ? a jak by nasteona praca byla mniej platan a z wiekiem trudniej o prace tez bys go rzucila ? przeciez to co jest na poczatku zwiazku gdy spotykasz osobe ktora malo zarabia czy ta co duzo to ich role w pozniejszym zyciu moga sie odwrocic.
Oczywiście, że gdyby firma padła, straciłby pracę, miał wypadek itd., to bym go utrzymywała, ale to są przejściowe kłopoty. Gdyby miał wypadek uniemożliwiający mu pracę do końca życia, również bym utrzymywała bez problemu.
Nie, nie pytam na pierwszej randce, ile zarabia. W tym momencie, zakładając, że mowa o moim rówieśniku, to on nawet może nie pracować, jeśli studiuje i utrzymują go rodzice. Jego sprawa. Natomiast jeśli np. nie studiuje, nie pracuje i nie zamierza pracować, bo woli np. ciągnąć kasę od rodziców, to tak, z takim nie chciałabym być.
Nie, nie zrezygnowałabym z osoby, która zarabia mniej, ja nie mam sztywno określonej cyferki, ile ma przynosić do domu. Chciałabym, żeby zarabiał tyle, żeby wystarczyło mu na siebie. Bo chcę mieć całkowicie oddzielne finanse w związku, koniec, kropka, mam do tego prawo. I jeżeli mu będzie odpowiadała taka sytuacja przy zarabianiu np. 1600 zł, to dobrze, pod warunkiem, że naprawdę mu to będzie odpowiadać, a nie że jakieś uwagi, komentarze czy próby ograniczania moich sposobów/pomysłów na wydawanie tego. Jeżeli przy dużej dysproporcji zarobków jemu naprawdę wystarczy 1600 zł - nie ma problemu.
Więc generalnie sprowadza się wszystko do tego, że chcę osobnych finansów, całkowitej rozdzielności majątkowej, a ile on zarabia, to jego sprawa, jeśli mu to odpowiada. I nie uważam tego za jakieś bezduszne/materialistyczne. Dlaczego? Bo jeśli mam mieć mniej, to wolę po prostu mniej pracować.
44 2014-12-01 22:37:39 Ostatnio edytowany przez mar3 (2014-12-01 22:38:05)
Ale widzisz to co powiedzialas wczesniej w tamten sposob mozna bylo tak to odniesc wrazenie niestety, teraz widac ze inaczej mowisz wiec tamto co wczesniej nie powinno byc tak napisane bo robi z ciebie calkiem inna osobe tak jask by to dwie rozne osoby pisaly. A jezeli byla bys w stanie go utrzymywac to czemu nie zyc wspolnie za wspolna kase. Mozesz wymagac rozdzielenia jak piszwesz ale zapewne po slubie zmienisz zdanie i bedzie wspolne konto na oplaty i zycie a jakies swoje widzimisie bys sobie kupowala z innej czesci swojej wyplaty. Chodz jak tak piszesz to jestes na tyle dobra ze mimo ze on by zarabial i np. mu brakowalo to kupilabys mu jakies ubranie np. ? czy sie myle.
Ech, to nie chodzi o to, że absolutnie nigdy w życiu nie dałabym mu ani grosza. Pewnie, że czasem można. Wspólne konto? Może być na zasadzie, że oboje co miesiąc przelewamy jakąś sumę na wspólne wydatki - bo wiadomo, że np. nie będziemy dzielić półek w lodówce ani rozliczać się co do grosza z obiadów.
Na osobnych finansach zależy mi, bo nie chcę, żeby w jakimkolwiek stopniu mieszał się do tego, co robię ze swoimi pieniędzmi. Nie chcę też mieć poczucia, że mam faceta, którego muszę utrzymywać, bo akurat to dla mnie odziera go trochę z męskości. Co do tego pierwszego - zarabiam dużo, ale również dużo wydaję. I zdecydowanie nie zgadzam się kiedykolwiek usłyszeć, że po co mi np. nowy telefon, skoro mogłam za to kupić coś tam do domu, bo się zepsuło. To odpada, moje pieniądze, ja wydaję, jak wydam za dużo, to mogę jeść chleb z masłem, ale to dalej moja decyzja. A co do takich psujących się rzeczy to właśnie może być wspólne konto, na które oboje wpłacamy podobną kwotę - niezależnie od zarobków, zużywamy wszystko mniej więcej tak samo.
I tak, jakby mu nagle brakowało, to kupiłabym mu co tam trzeba i to bez łaski. Byle nie okazało się, że to brakuje mu ciągle co miesiąc, bo wtedy to oznacza, że jednak on na siebie nie jest w stanie zarobić. A jednak utrzymanie jednej osoby nie powinno być zadaniem ponad siły. Skoro ja mogę utrzymać siebie, to on siebie też może.
Widze ze teraz troche madrzej piszesz , wiesz jezeli jest w stanie siebei utzrymac to nei powinno byc prozblemow ale jezeli chodzi o dodatkowe wydatki zeby cos kupic do wspolnego domu to moze byc dla niego problemem zeby kupic np, lodowke pralke czy tv albo oplacac polowe czynszu wynajmowanego mieszkania. I wtedy labo sie decydujesz mieszkac w mieszkaniu o mniejszym standardzie albo placisz wiecej
. Wiesz dalej odnosze wrazenie po tym jak piszesz ze ta twpaj kasa sie liczy tyllko i zeby je nie wydac na kogos za bardzo hehe. Wiesz niektorym co zarabiaja wiecej nie przeszkadza ze wiecej wkladaja niz partner u ciebie mam watpliwosci. A co do tego czy by ci mial bronic cos kupowac za wlasna kase nie biore tego pod uwage przyjmuje ze nie blo by z tym problemu poprostu od taki normalny facet.
Niezaradny życiowo, to był mój pierwszy chłopak, licealna miłość. Rok starszy ode mnie ( ale szkołę średnią skończyliśmy razem, bo był w technikum), byliśmy ze sobą półtora roku, z tym, że on przez ten czas nie kwapił się do żadnej pracy, chociaż zawód miał- technik hotelarstwa, no ale do hotelu nie pójdzie, bo trzeba w weekendy i święta pracować, poza tym mało płacą, kolega chciał mu załatwić pracę w pizzerni, to też nie, bo ma za wysokie wykształcenie, ze mnie się śmiał, że po ogólniku poszłam do pracy w fabryce ( w międzyczasie studiowałam zaocznie), on by nie poszedł, bo ma a jakże, za wysokie wykształcenie. Zazwyczaj ja musiałam za wszystko płacić. Ja tam bym się wtedy cieszyła, jakby on i 500zł zarabiał, byle nie był takim leniem. No ale mamusia i tatuś, tak rozpieścili swojego jedynaka, że chyba nawet do 22 roku życia go utrzymywali. Wiem, bo nawet jak zerwaliśmy, to miało się dużo wspólnych znajomych. Ale w jego życiu jakiś [przełom nastąpił, bo wyjechał za granicę. Chyba nawet teraz ma dziecko, więc może się zmienił.
48 2014-12-01 23:15:43 Ostatnio edytowany przez mar3 (2014-12-01 23:16:05)
No i to jest osoba nie nawet niezaradna tylko leniwa i majaca wysokie mniemanie o sobie bo co od razu musze duzo zarabiac i nie pojde do byle jakiej pracy bo wyksztalcenie a ludzie nie z takim wyksztalceniem zasuwaja w zwyklych marketach.
"Nie widzę, żeby utrzymał nas dwojga"... i wszystko jasne. Kolejna utrzymanka myślała, że będzie ją ktoś sponsorował. Sama pójdź do roboty i zarób. Każdy powinien zarabiać na siebie. Do czego zmierza ten świat, że kobiety oceniają faceta tylko przez pryzmat kasy. Źle, że ktoś mało zarabia, źle że mieszka z rodzicami, źle że nie ma samochodu. A wy dziewczyny tego pokroju co sobą prezentujecie ? Gdybyście były zaradne, to by wam nie przeszkadzało że ktoś nie zarabia 4 czy 5 tysięcy. Od razu szukajcie fagasa z kasą, który was wykorzysta i porzuci.
Widze ze teraz troche madrzej piszesz
, wiesz jezeli jest w stanie siebei utzrymac to nei powinno byc prozblemow ale jezeli chodzi o dodatkowe wydatki zeby cos kupic do wspolnego domu to moze byc dla niego problemem zeby kupic np, lodowke pralke czy tv albo oplacac polowe czynszu wynajmowanego mieszkania. I wtedy labo sie decydujesz mieszkac w mieszkaniu o mniejszym standardzie albo placisz wiecej
. Wiesz dalej odnosze wrazenie po tym jak piszesz ze ta twpaj kasa sie liczy tyllko i zeby je nie wydac na kogos za bardzo hehe. Wiesz niektorym co zarabiaja wiecej nie przeszkadza ze wiecej wkladaja niz partner u ciebie mam watpliwosci. A co do tego czy by ci mial bronic cos kupowac za wlasna kase nie biore tego pod uwage przyjmuje ze nie blo by z tym problemu poprostu od taki normalny facet.
Hm. To tak - z tym czynszem to bym się zastanowiła, bo to mi bardziej podpada pod takie dokładne utrzymywanie kogoś. Jeśli chodzi o własny dom/mieszkanie, to nie byłoby problemu z tym, że on mieszka u mnie czy że ja kupiłam lodówkę czy coś tam, ALE jeśli te rzeczy byłyby moje. Czyli rozstajemy się, ja mam złamane serce, ale nie portfel.
Nie chodzi mi o niewydawanie kasy, chociaż fakt, jakoś tak mam większe opory przed wydawaniem na faceta (oczywiście mówiąc o sytuacji nagminnej). Wbrew pozorom jednak nie mam problemu z wydawaniem na innych, może dlatego, że to zawsze ja o tym decyduję i nikt nie rości sobie prawa do decydowania o moich pieniądzach. W tym sensie, że np. bez problemu kupowałam wszystko zawsze młodszej kuzynce, robiłam to z przyjemnością, raz ją nawet na wakacje zabrałam, i - chociaż po moich postach może to tak nie wyglądać - naprawdę nie okazuję jakiejś łaski czy coś, ale to mi pasuje, bo to dalej ja o tym decyduję. Z partnerem najbardziej przeszkadzałoby mi to, że np. przy wspólnych finansach musiałabym przedyskutowywać z nim pewne rzeczy, a to mi nie odpowiada.
"A co do tego czy by ci mial bronic cos kupowac za wlasna kase nie biore tego pod uwage przyjmuje ze nie blo by z tym problemu poprostu od taki normalny facet."
A co do tego to się zastanawiam. Załóżmy, 10 lat później, mamy sobie oddzielne finanse, on zarabia 2000 zł, a ja 10000 zł. Ja sobie lekko wywaliłam nagle kilka tysięcy na cokolwiek, co nie jest mi konieczne potrzebne, a się okazuje "chwilę później", że on potrzebuje na coś. Nie wiem, po prostu mam wrażenie, że niewiele osób nie zaczęłoby mi w pewnym momencie wypominać rozrzutności czy czegoś. Albo jakbyśmy stwierdzili, że trzeba uzbierać na coś, jemu zależy na tym czymś bardziej niż mi, odkładamy razem na to jakąś sumę co miesiąc - nie sądzę, że nie miałby w pewnym momencie dość, że ja sobie pozostałą kasę rozwalam na bzdury, jak można by to coś szybciej kupić. Dlatego właśnie napisałam o podobnych zarobkach, nei dlatego, że chcę faceta wykorzystać, tylko dlatego, że wtedy wiele jakichś spięć czy dyskusji kompletnie by odpadło.
No i sprawa zupełnie inaczej wygląda, jeśli to byłby facet opisany przez autorkę wątku, czyli "jestem informatykiem, mogę zacząć >>karierę<< w zawodzie, ale mi się nie chce i pracuję w call center" - w takim wypadku nie dałabym ani złotówki. Okej, może żyć jak chce, ale skoro robi to z własnej woli, to ponosi wszystkie konsekwencje tej decyzji - on, a nie ja.
51 2014-12-07 18:35:18 Ostatnio edytowany przez mar3 (2014-12-07 18:36:14)
Ale tu wychodzi ze znowu nie liczy sie czlowiek tylko od razu czyjes zadania wobec niego. Rozumiem ze jak by mial mozliwosc zmian pracy na swoj zawod a nie chcial co bybylo dziwne ale jezeli ciezko znalezc poprostu ta prace to lepsze jest co kolwiek nie jego wina tez ze rynek pracy jest ciezki. Ja ci powiem od siebie kiedys bylem z dziewczyna kotra miala wyzsze wyksztalcenie praciwala w markecie na pol etatu i ciezko bylo jej znalesc prace bo liczy sie u pracodawciw doswiadczenie a skad ktos je ma dostac jak niktr szansy nie daje. i pare lat szukala i co mialem w tym czasie nie dokladac sie wiecej czy ja zostawic bo nie ma lepszej pracy. Co innego gdyby nie szukala to by bylo zle.
A co do ciebie nie mowie tu o jakis wielkich roznicach w zarobkach jak dalas przyklad hehe chodz kazdemu by sie moglo zdarzyc powiedziec ze masz kase mozna cis juz kupic a musimy zbierac na to tez tak moze byc. Ale nie powinno sie dobierac osob do zwiazku pod wzgledem zarobkow tylko zeby bylo nam z kims dobrze. Wiesz ze mozesz poznac faceta bedzie zarabial podobnie a po dwich latach np. mniej niz ty i tak do konca zycia nie wazne z jakich wzgledow czy chorobowych czy innych. A mozesz miec odwrotnie spotkasz super faceta a bedzie bezrobotny lub slaba prace bedzie mial a po kilku latach moze byc jakims kierownikiem czy cos.
Jednak troche widac ze ta kasa u ciebie robi problem mimo checi itp. jak piszesz
U mnie na uczelni masa osób pracuje w zawodzie już na 3. roku. Na poprzedniej uczelni - tak samo. Nie wierzę więc w informatyka, który nie może pracować w zawodzie. Trochę samozaparcia i chęci - takiej zaradności właśnie. Nie wiem, dla mnie umiejętność znalezienia pracy jest właśnie jednym z "dowodów" na bycie zaradnym.
Ale nie powinno sie dobierac osob do zwiazku pod wzgledem zarobkow tylko zeby bylo nam z kims dobrze. Wiesz ze mozesz poznac faceta bedzie zarabial podobnie a po dwich latach np. mniej niz ty i tak do konca zycia nie wazne z jakich wzgledow czy chorobowych czy innych. A mozesz miec odwrotnie spotkasz super faceta a bedzie bezrobotny lub slaba prace bedzie mial a po kilku latach moze byc jakims kierownikiem czy cos.
Okej, to nie pod względem zarobków, zresztą wyjaśniłam to wyżej, tylko pod kątem tego, żeby utrzymywał sam siebie. To chyba nie jest dziwne wymaganie? Zwłaszcza patrząc po tym, że wiele kobiet chce zostać w domu, by facet je utrzymywał. Ja chcę tylko, żeby utrzymywał sam siebie.
Co do zarabiania/utraty pracy - pisałam wyżej, że w tymczasowych problemach nie miałabym żadnych oporów przed utrzymywaniem go w całości. Jeżeli byłby to wynik choroby/wypadku, to i do końca życia mogę, bo to są sprawy niezależne od niego i nie wpływają w żaden sposób na moją ocenę faceta. Wszystkie pozostałe powody, przez które długi czas nie byłby w stanie się utrzymać, uważam za niezaradność i coś, co zależy wyłącznie od niego. Dodam, że mieszkam w dużym mieście, więc nie są to wymagania z kosmosu - naprawdę, jeśli ktoś chce tę pracę mieć, to będzie miał. I dlatego właśnie nie zamierzam się dokładać, bo utrzymanie leży w jego możliwościach - dlaczego mam pracować za nas dwoje? Czym się niby różnię od niego?
z tego co napisałaś to leń i leser ja bym takiego nie chciała.
znałam takich i raczej z wiekiem to nie mija. Uciekaj!!!
Lenie nie pracuja a rynek praccy nie jest latwy a i mozliwe ze skonczyl taka szkole a jednak go za bardzo praca taka nie onteresuje kto wie o co mu chodzi.
A ja mam labe do 15 codziennie moja żona od rana mnie zastępuje córka do szkoły a ja się budzę jak się wyśpię.Co prawda potem ja pracuje i taki układ mi się podoba.