Ciekawi mnie jak mężczyźni radzą sobie z rozstaniem.
Nie ważne czy zostali porzuceni czy to oni zostawili, zaznaczam, że chodzi o mężczyzn,którzy ciągle kochają swoje ex partnerki.
Jak faceci zachowują się z reguły ? Lub czego nie robią wręcz unikają ?
Może Wy kobietki macie takowe doświadczenia, ale może i są tutaj panowie ,którzy się wypowiedzą.
2 2014-11-21 12:45:08 Ostatnio edytowany przez Witcher (2014-11-21 12:46:01)
Mimo, że ja nie kocham swojej ex partnerki, bo dzięki temu forum zrozumiałem, że to wcale żadna miłość nie była to się wypowiem.
Jak mężczyźni radzą sobie z rozstaniem? Najlepszą odpowiedzią jest to forum. Masz tutaj facetów, którzy na 20 stronach wątku wylewają gorzkie żale, płacząc w poduszkę za swoją ex i zarzekając się jak to mocno jej nie kochają. Z drugiej strony masz facetów, którzy doskonale wszystko rozumieją, są silni, wiedzą czego chcą. Szybko "radzą" sobie z rozstaniem i idą dalej do przodu.
Więc na Twoje pytanie nie ma uniwersalnej odpowiedzi, co facet to inne podejście do rozstania.
Zresztą, tak samo jest z kobietami
Jak faceci zachowują się z reguły ? Lub czego nie robią wręcz unikają ?
To zależy od tego, jakie doświadczenie mają zebrane w życiu. Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć.
właśnie szukam odpowiedzi na Twoje pytanie i na 100 innych, jak sobie poradzić z rozstaniem,
mam 40 lat , jestem żonaty, i właśnie zakończyłem 5 letni "romans" z kobietą którą kocham.
Postanowiła "ratować" rodzinę i skończyć naszą znajomość.
A teraz odpowiedź na Twoje pytanie - umieram , kawałek po kawałku,
w domu muszę się usmiechać, muszę pracować, musze żyć, choć zupełnie nie widzę sensu .
zabrzmiało histerycznie, wiem,
właśnie szukam odpowiedzi na Twoje pytanie i na 100 innych, jak sobie poradzić z rozstaniem,
mam 40 lat , jestem żonaty, i właśnie zakończyłem 5 letni "romans" z kobietą którą kocham.
Postanowiła "ratować" rodzinę i skończyć naszą znajomość.
A teraz odpowiedź na Twoje pytanie - umieram , kawałek po kawałku,
w domu muszę się usmiechać, muszę pracować, musze żyć, choć zupełnie nie widzę sensu .
zabrzmiało histerycznie, wiem,
klina klinem....
właśnie szukam odpowiedzi na Twoje pytanie i na 100 innych, jak sobie poradzić z rozstaniem,
mam 40 lat , jestem żonaty, i właśnie zakończyłem 5 letni "romans" z kobietą którą kocham.
Postanowiła "ratować" rodzinę i skończyć naszą znajomość.
A teraz odpowiedź na Twoje pytanie - umieram , kawałek po kawałku,
w domu muszę się usmiechać, muszę pracować, musze żyć, choć zupełnie nie widzę sensu .
zabrzmiało histerycznie, wiem,
Z tego co piszesz wynika, że zakończyłeś niewłaściwy związek...
Co zrobiłeś przez te 5 lat?
Wierzę w połówki, których szukamy. Nie wierzę, że znajdujemy je po drodze. I stąd takie związki. Czy niewłaściwe? Nie wiem...
Układam czasem puzzle. I zdarzy się, że przyłożę dwa do siebie. NA finiszu okazuje się, że to nie ten element. Bardzo podobny, ale jednak nie ten...
mucha_w_rajtkach napisał/a:właśnie szukam odpowiedzi na Twoje pytanie i na 100 innych, jak sobie poradzić z rozstaniem,
mam 40 lat , jestem żonaty, i właśnie zakończyłem 5 letni "romans" z kobietą którą kocham.
Postanowiła "ratować" rodzinę i skończyć naszą znajomość.
A teraz odpowiedź na Twoje pytanie - umieram , kawałek po kawałku,
w domu muszę się usmiechać, muszę pracować, musze żyć, choć zupełnie nie widzę sensu .
zabrzmiało histerycznie, wiem,Z tego co piszesz wynika, że zakończyłeś niewłaściwy związek...
Też tak pomyślałam.. ale zapewne jest to sytuacja trudna między rodziną, a własnym serce.
"umieram , kawałek po kawałku, " - to co przezywa zdradzaczo utracie ukochanej kochanki jest 100x słabszym przezyciem od tego kiedy przezywa zdrade swojego partnera, czyli np. Twoja zona albo Ty jeśli zona by Cie zdradzila. Wiem to z autopcji no ale jak się nie ma porównania to wydaje się ze to jest ostateczna tragedia.
Umieranie kawalek po kawalkow - to dobre okreslenie.
Znam faceta, ktory byl bardzo silny, az do samej straty. Dopiero po tym zapadl sie taki stan obojetnosci na wszystko, na swoje zycie, na przyszlosc. Zaczal sie marnowac.
11 2014-11-21 20:23:17 Ostatnio edytowany przez NieZnamSiebie (2014-11-21 20:24:28)
Nie jestem facetem. Nie zostałam zdradzona. Zdradziłam. Co dalej? Rozstajemy się. On mnie już nie kocha ( nie dziwię się). A ja? Ja bardzo zmądrzałam, ' dorosłam'. Wiem że trywialnie to brzmi i nie na miejscu w tej chwili, ale wiem co przerobiłam i dokąd idę w życiu. Czas pokaże, że można mi zaufać, że mogę sobie zaufać.
Jak się czuję? Czuję, że rozpadam się na milion kawałków, czuję że chciałabym uciec gdzies i nie wrócić. Czuję tyle przeróżnych emocji, że nie zawsze potrafię sobie z nimi poradzić. Jednocześnie wiem, że muszę się trzymać pionu, bo jestem to Jemu dłużna, bo nie chcę dodawać zgryzot i utrudniać jeszcze bardziej. Zbyt wieje przeze mnie przeszedł, wystarczy. Muszę się trzymać dla dzieci, bo skoro wcześniej nie zastanawiałam się, że rozpieprzam rodzinę, skoro nie myślałam o wyrządzanej krzywdzie, teraz nie pora rozkleić się i gotować we własnym sosie. Przecież nikt inny, tylko ja jestem kowalem własnego losu. Kowalem cierpienia kilku osób. I bardzo, bardzo mi z tym źle.
Pomyśl o tym pod innym kątem. Dałaś komuś szansę na bycie kochanym. Ty nie byłaś tą ukochaną dla niego...
Popełniamy błędy. Krzywdzimy i jesteśmy krzywdzeni. Na nic nie ma usprawiedliwienia. Są tylko okoliczności...
DAŁAŚ INNYM SZANSĘ NA BYCIE KOCHANYMI...
Okoliczności.... Dla mądrego, oddanego i kochającego człowieka nie ma okoliczności.
I tak, oddaję mu szansę na normalne życie i mam nadzieję, że mimo krzywd, takiego zazna .
Zazna. Na pewno. Znajdzie Miłość, bo po przeżyciach z Tobą jego węch będzie wyostrzony...
15 2014-11-21 23:02:39 Ostatnio edytowany przez zodiac87 (2014-11-21 23:03:38)
Ciekawi mnie jak mężczyźni radzą sobie z rozstaniem.
Nie ważne czy zostali porzuceni czy to oni zostawili, zaznaczam, że chodzi o mężczyzn,którzy ciągle kochają swoje ex partnerki.
Jak faceci zachowują się z reguły ? Lub czego nie robią wręcz unikają ?
Może Wy kobietki macie takowe doświadczenia, ale może i są tutaj panowie ,którzy się wypowiedzą.
Zacznijmy od tego, że wg mnie i wg sytuacji, które miaełm okazje w życiu obserwować jak ktoś kogoś zostawia, bez znaczenia czy M czy K, to nie kocha drugiej osoby po rozstaniu . Oczywiście wyjątek to obiektywne okoliczności typu alko, przemoc itp wtefy mimo uczuć trzeba się ratować i po rozstaniu często jest cięzko.
Jak zostawiają - to pewnie tak jak kobiety, czują ulgę, mają wyrzuty sumienia, ale krótko i robią wszystko by się wybielić, nie chcą by wyglądało to tak, jakby to ich wina była. Często powtarzają rzeczy typu "nie pasujemy do siebie" "kocham, ale nie mogę z Tobą żyć".
Jak zostają zostawieni (jeżeli kochali kobietę) - to pewnie tak jak Kobiety zastanawiają się dlaczego, przecież było idealnie itp itd...
Mimo wszystko wierzę, że płeć w nie ma tu większego znaczenia. Liczy się charakter. Jedni/ne szybko dochodzą do siebie, drudzy sierpią lata.
Mnie rozwód z małżonką kosztował 3 lata ( żeby siebie zrozumieć, naprawić, dojrzeć) samotności, pierwszy rok kompletny wstręt do kobiet...:) i to ja byłem osobą, która zdradziła, a że karma wraca, to teraz zostałem porzucony po 2,5 roku. Zbieram sie i jestem bardziej dojrzały ale serce krwawi. Jestem uczuciowym i wrażliwym facetem i wcale się tego nie wstydzę. Czasem człowiek próbuje zrozumieć dlaczego, zbyt wchodząc w szczegóły i to go gubi. Najtrudniejsza jest akceptacja faktu, bo my jednak gdzieś chcemy ciągle o coś walczyć, nie poddawać się... Potem pozostaje pustka...
Analiza i próba zrozumienia "dlaczego" jest OK. Chociażby dla lekcji, wniosków i doświadczenia.
Z zaakceptowaniem faktu 100% zgoda.
Z karmą też. Chociaż po moim "zdarzeniu" stałem się mega racjonalistą, to jednak uważam że w tej karmie coś jest. Jednak być może jest to zbieg okoliczności
Życie jest proste. To co nas otacza je komplikuje.
zawszeusmiechnieta napisał/a:Ciekawi mnie jak mężczyźni radzą sobie z rozstaniem.
Nie ważne czy zostali porzuceni czy to oni zostawili, zaznaczam, że chodzi o mężczyzn,którzy ciągle kochają swoje ex partnerki.
Jak faceci zachowują się z reguły ? Lub czego nie robią wręcz unikają ?
Może Wy kobietki macie takowe doświadczenia, ale może i są tutaj panowie ,którzy się wypowiedzą.Zacznijmy od tego, że wg mnie i wg sytuacji, które miaełm okazje w życiu obserwować jak ktoś kogoś zostawia, bez znaczenia czy M czy K, to nie kocha drugiej osoby po rozstaniu . Oczywiście wyjątek to obiektywne okoliczności typu alko, przemoc itp wtefy mimo uczuć trzeba się ratować i po rozstaniu często jest cięzko.
Jak zostawiają - to pewnie tak jak kobiety, czują ulgę, mają wyrzuty sumienia, ale krótko i robią wszystko by się wybielić, nie chcą by wyglądało to tak, jakby to ich wina była. Często powtarzają rzeczy typu "nie pasujemy do siebie" "kocham, ale nie mogę z Tobą żyć".
Ja zostawilam kogos kogo kocham, nie czulam ulgi i nie z powodu jego problemow typu alkohol i przemoc. I nie usprawiedliwialam sie niczym - po prostu podjelam decyzje.
19 2014-11-21 23:44:21 Ostatnio edytowany przez zodiac87 (2014-11-21 23:54:51)
Więc co było powodem?
BTW - Niny, które spotkałem w swoim życiu (a nie było ich zbyt wiele - 3 pamietam)- zawsze były w jakiś sposób wyjątkowe i mnie intrygowały i jakoś zawsze mi się fizycznie podobały - ale to taki off top.
Bo zwiazek w nim wchodzil w droge moja. Najlepszym krokiem dla mnie bylo sie przeprowadzic. On nie mial odwagi powiedziec 'zostan' (albo znal odpowiedz moja) , a ja mialam za duze zamieszanie w zyciu zeby powiedziec 'jedz ze mna'.
Pierwsze rzeczy z mojej listy priorytetow musialy byc przed moimi uczuciami do niego.
Analiza i próba zrozumienia "dlaczego" jest OK. Chociażby dla lekcji, wniosków i doświadczenia.
Z zaakceptowaniem faktu 100% zgoda.
Z karmą też. Chociaż po moim "zdarzeniu" stałem się mega racjonalistą, to jednak uważam że w tej karmie coś jest. Jednak być może jest to zbieg okoliczności
Życie jest proste. To co nas otacza je komplikuje.
Zodiac87 ja upraszczam swoje życie bo doskonale wiem jak cieżko żyć z pogmatwaniem. Ponieważ wiem że jestem domorosłym filozofem i często sam zbyt dużo zgłębiam, to starqm się robić na odwrót i upraszczać. Niemniej jednak jeśli w grę wchodzą uczucia, a to one są moim przewodnikiem w życiu, to nie da rady...trzeba czasu na układanie klocków sercu i głowie
22 2014-11-21 23:56:16 Ostatnio edytowany przez zodiac87 (2014-11-21 23:58:06)
W realiach dzisiejszego świata. Wartości, potrzeb ludzi:
Kupuje to.
Wniosek: Jeżeli, w związku, nie da się by dwie strony zaspokoiły swoje potrzeby z pierwszych miejsc. Nie da się.
W realiach dzisiejszego świata. Wartości, potrzeb ludzi:
Kupuje to.
Wniosek: Jeżeli, w związku, nie da się by dwie strony zaspokoiły swoje potrzeby z pierwszych miejsc. Nie da się.
Dokladnie tak. Nie da sie. Gdyby np. ktos chcial miec dzieci - i to priorytet bez ktorego, jego zycie nie ma sensu , to zwiazek z kims kto nie chce dzieci nie ma sensu.
Po tym jak wyjechalam nie bylo zadnego kontaktu miedzy nami. To rozstanie bylo bardziej bolesne dla niego niz dla mnie. Z wielu powodow.
Ale dalo mu szanse zeby zrozumial czego chce i przestal udawac, ze jest inaczej.
24 2014-11-22 00:02:50 Ostatnio edytowany przez zodiac87 (2014-11-22 00:05:36)
Dochodzę to takich samych wniosków. Nie będziesz szczęśliwy - nie dasz szczęścia drugiej osobie...
Ale dalo mu szanse zeby zrozumial czego chce i przestal udawac, ze jest inaczej.
Skąd wiesz??
25 2014-11-22 00:09:13 Ostatnio edytowany przez NinaLafairy (2014-11-22 00:09:38)
Poniewaz cos sie wydarzylo w te lato, i jego przyjaciele skontaktowali sie ze mna i wszystko wyszlo co sie dzialo po moim wyjezdzie. I koniec koncow teraz mam z nim kontakt.
Poniewaz cos sie wydarzylo w te lato, i jego przyjaciele skontaktowali sie ze mna i wszystko wyszlo co sie dzialo po moim wyjezdzie. I koniec koncow teraz mam z nim kontakt.
Musiało to być coś znaczącego. Bo po swoim przykładzie wiem, że często zostawieni wmawiają sobie, że coś zrozumieli, że po tym wszsytkim wiedzą już czego chcą... Często oszukują samych siebie... Chcą się czuć silni. Chcą by ich tak postrzegano.
W porządku. Tak czy inaczej kupuje Twój punkt widzenia i wierze, że tak w wielu przypadkach jest.
Mimo wszystko, też na swoim przykładzie, wiem, że w dzisiejszych czasach często nadużywa się słowo "miłość", "Kocham Cię"... zdarza się (kończy to się zwykle rozstaniem) że pierwsza strona rzeczywiście kocha drugą jak jego mężczyznę/kobietę i jeżeli to słyszy - traktuje to własnie w ten sposób. Dla drugiej zaś strony, która wypowiada "kocham" okazuje się po jakimś czasie że kocha, ale jak brata, przyjaciela... i "kocha ale nie może z tą osobą być" - stad mój pierwszy wpis w tym temacie
Dla drugiej zaś strony, która wypowiada "kocham" okazuje się po jakimś czasie że kocha, ale jak brata, przyjaciela... i "kocha ale nie może z tą osobą być"
Bo wielu ludziom wydaje się, że odchodząc z tymi słowami na ustach robią to w sposób bardziej humanitarny i szlachetny niż gdyby powiedzieli, że to miłość typowo siostrzana/braterska.
A ja kiedyś to usłyszałam od mężczyzny i nie było to wcale takie straszne. Prawda bywa straszna chyba tylko wtedy kiedy utożsamiamy ją z konkretnym wynikiem, sama w sobie nigdy nie jest straszna.
Boli kłamstwo - zawsze.
Prawda, nawet ta trudna, wzrusza i oczyszcza. Nawet nie umiałam się wtedy zezłościć na tego człowieka, bo za co?
Strasznie sobie życie komplikujemy tym unikaniem prawdy za wszelka cenę i dorabianiem do tego ideologii. Zakładamy w ten sposób z góry słabość drugiego człowieka, nie doceniamy go, umniejszamy mu.
28 2014-11-22 00:37:28 Ostatnio edytowany przez NinaLafairy (2014-11-22 00:39:13)
NinaLafairy napisał/a:Poniewaz cos sie wydarzylo w te lato, i jego przyjaciele skontaktowali sie ze mna i wszystko wyszlo co sie dzialo po moim wyjezdzie. I koniec koncow teraz mam z nim kontakt.
Musiało to być coś znaczącego. Bo po swoim przykładzie wiem, że często zostawieni wmawiają sobie, że coś zrozumieli, że po tym wszsytkim wiedzą już czego chcą... Często oszukują samych siebie... Chcą się czuć silni. Chcą by ich tak postrzegano.
W porządku. Tak czy inaczej kupuje Twój punkt widzenia i wierze, że tak w wielu przypadkach jest.
Mimo wszystko, też na swoim przykładzie, wiem, że w dzisiejszych czasach często nadużywa się słowo "miłość", "Kocham Cię"... zdarza się (kończy to się zwykle rozstaniem) że pierwsza strona rzeczywiście kocha drugą jak jego mężczyznę/kobietę i jeżeli to słyszy - traktuje to własnie w ten sposób. Dla drugiej zaś strony, która wypowiada "kocham" okazuje się po jakimś czasie że kocha, ale jak brata, przyjaciela... i "kocha ale nie może z tą osobą być" - stad mój pierwszy wpis w tym temacie
On wczesniej oszukiwal siebie zdecydowanie - ja to widzialam, ale pozwalalam mu grac przed samym soba. Wiedzialam, ze on tak naprawde jest osoba, ktora potrzebuje uczuc i chce milosci. No, ale on sam musial dojsc do tego.
Mielismy ladne mile pozegnanie, nie bylo lez ani tulenia sto godzin. Zadnego dramatyzowania.
Mysle, ze sie przeliczyl w tym jak duzo jego fasada sztuczna wytrzyma.
A ja zylam sobie w nieswiadomosci , do dnia w ktorym jego kumple dwa lata pozniej zaczeli sie do mnie dobijac z zalami
29 2014-11-22 00:42:25 Ostatnio edytowany przez zodiac87 (2014-11-22 00:45:28)
Dla drugiej zaś strony, która wypowiada "kocham" okazuje się po jakimś czasie że kocha, ale jak brata, przyjaciela... i "kocha ale nie może z tą osobą być"
Bo wielu ludziom wydaje się, że odchodząc z tymi słowami na ustach robią to w sposób bardziej humanitarny i szlachetny niż gdyby powiedzieli, że to miłość typowo siostrzana/braterska.
A ja kiedyś to usłyszałam od mężczyzny i nie było to wcale takie straszne. Prawda bywa straszna chyba tylko wtedy kiedy utożsamiamy ją z konkretnym wynikiem, sama w sobie nigdy nie jest straszna.
Boli kłamstwo - zawsze.
Prawda, nawet ta trudna, wzrusza i oczyszcza. Nawet nie umiałam się wtedy zezłościć na tego człowieka, bo za co?Strasznie sobie życie komplikujemy tym unikaniem prawdy za wszelka cenę i dorabianiem do tego ideologii. Zakładamy w ten sposób z góry słabość drugiego człowieka, nie doceniamy go, umniejszamy mu.
True.
Jednak by dojść do powyższego trzeba jednak mieć bagaż doświaczeń. Ja go wtedy nie miałem.
Mnie taka prawda zabolała, ale w perspektywie oczyściła.
Bagaż, po przegryzieniu którego, jesteś pewna, że wiesz, że nawet jak będziesz sama - ogarniesz. Będziesz się czuć komfortowo i będziesz iść na przód i cieszyć się życiem. O byciu "szczęśliwym" nie piszę bo dla mnie to utopia jak komunizm
Jednak by dojść do powyższego trzeba jednak mieć bagaż doświaczeń. Ja go wtedy nie miałem.
Tzn., że kiedyś na odchodne wystrzeliłeś z tym banałem o kochaniu, ale i niemocy?
31 2014-11-22 00:51:14 Ostatnio edytowany przez zodiac87 (2014-11-22 00:52:22)
Jednak by dojść do powyższego trzeba jednak mieć bagaż doświaczeń. Ja go wtedy nie miałem.
Tzn., że kiedyś na odchodne wystrzeliłeś z tym banałem o kochaniu, ale i niemocy?
To mi to powiedziano całkiem nie tak dawno. Rok temu. Wtedy zabolało mnie to. Poczułem się oszukany. Po pól roku separacji - jej powrót na pół roku ("zrozumiała że tylko mnie chce"). Nie wytrzymała samotności - tylko dlatego wróciła.
Aktualnie rozwód. Moja decyzja (pomogłem jej) Bardzo spokojnie. Wręcz komfortowo.
Nie chcę się kochać z siostrą!
32 2014-11-22 00:55:31 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2014-11-22 01:06:08)
Wiem, rzuciłam okiem na Twój wątek
Z tymi powrotami z samotności to tak jest, max pół roku zwykle trwa "sielanka". Najgorzej jak ktoś po tym pół roku tzw. odłączania trupa od respiratora dalej zachodzi w głowę "Co źle zrobiłem", kiedy były pobite gary od początku drugiego podejścia.
Ja tez po podobnym tekście nie dałam rady się przemóc do bliskości z tamtym facetem, wykastrował mnie nim a potem pretensje, że nie było wielkiego zrywu i nie wykorzystana druga "szansa" ..jak we mnie wszystko zdechło
EDIT: Musze przyznać, że ja kiedyś tez się zdobyłam na taka szczerość w stosunku do kogoś - ZA WCZEŚNIE i zabiłam tym cokolwiek kiełkowało w tamtej osobie.
Od tamtej pory wiem, że to jest tekst totalny knockout Jeśli idzie w użycie to trzeba być pewnym, że z zamiarem sajonara na 100%, bo odkręcić coś takiego potem z czyjejś podświadomości jest prawie niemożliwe.
33 2014-11-22 01:06:06 Ostatnio edytowany przez zodiac87 (2014-11-22 01:09:19)
Zryw miałem raz. Na początku z nią. Na tę chwilę, nie jestem w stanie wyobrazić sobie ponownie czegoś takiego, ale i nie szukam tego.
Pisałem o bagażu. Ten nauczył mnie wiele. Porzadku w życiu, przede wszystkim, świadomości, że do końca życia będę żył z sobą i ze mną ma mi być dobrze.
Niby banał.
Od tamtej pory wiem, że to jest tekst totalny knockout Jeśli idzie w użycie to trzeba być pewnym, że z zamiarem sajonara na 100%, bo odkręcić coś takiego potem z czyjejś podświadomości jest prawie niemożliwe.
Czuje że moja, jeszcze żona, na 100% nie będzie nigdy niczego pewna. Taka wiedza jednak też pcha mnie do przodu.
On wczesniej oszukiwal siebie zdecydowanie - ja to widzialam, ale pozwalalam mu grac przed samym soba. Wiedzialam, ze on tak naprawde jest osoba, ktora potrzebuje uczuc i chce milosci. No, ale on sam musial dojsc do tego.
Mielismy ladne mile pozegnanie, nie bylo lez ani tulenia sto godzin. Zadnego dramatyzowania.
Mysle, ze sie przeliczyl w tym jak duzo jego fasada sztuczna wytrzyma.
A ja zylam sobie w nieswiadomosci , do dnia w ktorym jego kumple dwa lata pozniej zaczeli sie do mnie dobijac z zalami
Grać kogoś kimś sie nie jest. 90% osób to robi Niektórym się udaje. Zależy czy wystarcza to co zostaje atrakcyjnego i realnego po jakimś czasie wspólnego życia. Tylko, jednak, niektórym.
Czuje że moja, jeszcze żona, na 100% nie będzie nigdy niczego pewna. Taka wiedza jednak też pcha mnie do przodu.
To jest ten "typ" osobowości. Jeśli ktoś wraca z braku laku to jest dzieciuchem i nieprędko dojrzeje.
Za to osoba, która została odrzucona 2 razy pod rząd jest skutecznie zahartowana na powtórki z rozrywki, o ile oczywiście w międzyczasie nie wtłucze sobie do głowy, że "straciła miłość".
Czuje że moja, jeszcze żona, na 100% nie będzie nigdy niczego pewna. Taka wiedza jednak też pcha mnie do przodu.
To jest ten "typ" osobowości. Jeśli ktoś wraca z braku laku to jest dzieciuchem i nieprędko dojrzeje.
Za to osoba, która została odrzucona 2 razy pod rząd jest skutecznie zahartowana na powtórki z rozrywki, o ile oczywiście w międzyczasie nie wtłucze sobie do głowy, że "straciła miłość".
"straciła miłość" - no cóż, jesteś Kobietą Nawet o tym nie pomyślałem.
Wiem, że związek może mnie w życiu jeszcze spotkać
Elle. Z drugiej strony z nią się rozliczyłem w 100% sam przed sobą - tego mi brakowało i trzymało w dokach startowych. Niczego w życiu nie można być pewnym, także nie mam żalu DZIŚ, o to do niej, że wiele razy w przeciągu ostatnich 6 miesięcy mówiła, że nie jest pewna. Bardziej do siebie, że nie wyszedłem z inicjatywą rozpoczęcia nowego etapu wcześniej.
Zrobiliśmy sobie chata
NinaLafairy napisał/a:On wczesniej oszukiwal siebie zdecydowanie - ja to widzialam, ale pozwalalam mu grac przed samym soba. Wiedzialam, ze on tak naprawde jest osoba, ktora potrzebuje uczuc i chce milosci. No, ale on sam musial dojsc do tego.
Mielismy ladne mile pozegnanie, nie bylo lez ani tulenia sto godzin. Zadnego dramatyzowania.
Mysle, ze sie przeliczyl w tym jak duzo jego fasada sztuczna wytrzyma.
A ja zylam sobie w nieswiadomosci , do dnia w ktorym jego kumple dwa lata pozniej zaczeli sie do mnie dobijac z zalamiGrać kogoś kimś sie nie jest. 90% osób to robi Niektórym się udaje. Zależy czy wystarcza to co zostaje atrakcyjnego i realnego po jakimś czasie wspólnego życia. Tylko, jednak, niektórym.
Wiele osob tak robi, ale nie w taki stopniu jak on. On nie udawal dla mnie, czy dla znajomych tylko dla siebie. Co bylo za ta maska - widzialam, ale nie mowilam ze wiem i nie zachowywalam sie jakgdybym wiedziala, bo i po co?
To jego wybor
Nigdy nie byłam wielką fanką jej twórczości, ale ostatnio jadąc samochodem słuchając tego kawałka w radio http://www.dailymotion.com/video/x14oa9t_madonna-the-power-of-good-bye-official-video_lifestyle
poczułam dziwna kluchę w gardle..
39 2014-11-22 02:17:56 Ostatnio edytowany przez zodiac87 (2014-11-22 02:32:19)
Nigdy nie byłam wielką fanką jej twórczości, ale ostatnio jadąc samochodem słuchając tego kawałka w radio http://www.dailymotion.com/video/x14oa9t_madonna-the-power-of-good-bye-official-video_lifestyle
poczułam dziwna kluchę w gardle..
To ja dam to:
https://www.youtube.com/watch?v=K703vlIgens
Jakiś czas temu to nawet pasowało do mojej sytuacji
Gus Gus zawsze u mnie w aucie mile widziany . Dwa razy w ciągu ostantich 2 lat byłem na ich live w PL i na żywo są najlepsi.
A to już wspomnienie. https://www.youtube.com/watch?v=QB0ordd2nOI
Było okropne rok temu. Powoli zaczyna być miłe. Też 2 koncerty live w PL pierwszy jak jeszcze nie byliśmy razem. Razem z nią. Pierwszy kosztował mnie połowe mojej ówczesnej wypłaty. Warto było.
To coś na dobitkę.. https://www.youtube.com/watch?v=Mw7ab63hjds
Zawsze mnie ten kawałek rozkłada na łopatki, nie wiem o co w tym chodzi..Ma coś z wibracji muzyki, która kojarzy mi się ze śmiercią samobójczą.
Także coś wesołego
Dla drugiej zaś strony, która wypowiada "kocham" okazuje się po jakimś czasie że kocha, ale jak brata, przyjaciela... i "kocha ale nie może z tą osobą być"
Bo wielu ludziom wydaje się, że odchodząc z tymi słowami na ustach robią to w sposób bardziej humanitarny i szlachetny niż gdyby powiedzieli, że to miłość typowo siostrzana/braterska.
A ja kiedyś to usłyszałam od mężczyzny i nie było to wcale takie straszne. Prawda bywa straszna chyba tylko wtedy kiedy utożsamiamy ją z konkretnym wynikiem, sama w sobie nigdy nie jest straszna.
Boli kłamstwo - zawsze.
Prawda, nawet ta trudna, wzrusza i oczyszcza. Nawet nie umiałam się wtedy zezłościć na tego człowieka, bo za co?Strasznie sobie życie komplikujemy tym unikaniem prawdy za wszelka cenę i dorabianiem do tego ideologii. Zakładamy w ten sposób z góry słabość drugiego człowieka, nie doceniamy go, umniejszamy mu.
Dokładnie Elle88. Prawda, nawet ta bardzo bolesna, oczyszcza. Bo to powoduje, że czujemy jednak szacunek od drugiej strony i wyrażamy go mówiąc prawdę. Musiałem kiedys powiedzieć osobie bardzo przykrą prawdę, choć wiedziałem, że poczatkowo będzie czuła się poniżona. Była moją bliską przyjaciółką. Po tej rozmowie minął rok bez jakigokolwiek kontaktu. Teraz nasza przyjaźń jest znów na tym samym, jak nie na lepszym poziomie.
Hmm jak przezywałem rozstanie ? Odpowiedź prosta : smutek , żal ,wściekłość ,nienawiść