Cześć. Jestem tu nowa. Chciałabym się podzielić z wami moja historią która trwała 2 lata i myślę że kilka dni temu zakończyła się już na dobre. Ostrzegam ze będzie to bardzo długa historia bo chciałabym jeszcze raz przypomnieć sobie wszystko od początku i przelać To co czułam 2 lata temu i co czuje dziś.
Dokładnie 2 lata + miesiąc temu poznałam przez kolegę chłopaka. Chłopak jak chłopak nie zrobił na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia. Okazało się ze od września będzie chodził do mojej szkoły (3 liceum). Wieczór spędziliśmy w gronie moich znajomych których również wtedy poznał. Zamieniłam z nim parę zdań, resztę wieczoru spędziłam bawiąc się z koleżankami. Juz w tedy wiedziałam że mu się spodobałam. Pod koniec wymienił się ze wszystkimi numerami. Od prowadził mnie i moje koleżanki w stronę domu przyjaciółki u której nocowalam. Nie zdążyłam położyć się do łóżka kiedy dostałam smsa ze bardzo się cieszy ze mnie spotkał. Od tamtej pory pisał do mnie codziennie, traktowałam go jako zwykłego kolegę jednak z czasem zaczęły mnie męczyć codzienne wiadomości od niego potrafił pisać 24 godziny na dobę. Przestałam odpisywać w szkole unikałam go i tłumaczyła ze nie mam telefonu po prostu coś z myślałam. Jak mi się nudziło to znowu odpisywałam i tak przez dobre 2 miesiące. W listopadzie robiłam osiemnastkę, głupio by było go nie zaprosić.
No i w dzień osiemnastki tańczyłam z nim pierwszy raz, byłam trochę pijana i myślałam że coś zaczynam do niego czuć. Ale następnego ranka wiedziałam że to wina alkoholu. Po kilku dniach napisał do mojej przyjaciółki ze ma dosyć ze go olewam ze mu bardzo zależy na mnie. Najpierw uprzedzial go ze nie jeden chlopak staral sie o mnie na marne i jezeli mu sie uda to będzie mistrzem. Ona mi o wszystkim powiedziała. W tedy postanowiłam napisać ze lepiej żeby powiedział mi i tym co czuje a nie moim koleżanka i tak się stało. Napisał ze nie ma nic do stracenia, że bardzo mu się podobam, uwielbia ze mną pisać, spotykać się, że jestem dla niego najładniejsza itp. Byłam w szoku. Zapytał się czy możemy się spotkać. Spotkaliśmy się 1 grudnia. Taka niby randka. Było fajnie rozmawialiśmy nawet położył rękę na mojej nodze. Mnie to trochę oodstraszylo i znowu troszkę się wycofałam. Bałam się chyba że nie będę potrafiła odezwałem nic jego uczuć. Jednak następnego dnia poczułam coś dziwnego. Coś czego nigdy wcześniej nie czułam. Zaczęłam za nim tęsknić do takiego stopnia ze nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Spotkaliśmy się 7 grudnia. Zabrał mnie do kina. Pozniej poprosiłam by zawiózł mnie do znajomych pod taki club. Stanęliśmy na parkingu i powiedział ze tak szybko mnie nie wypuści. Złapał mnie za rękę i zapytał czy usiade mu na kolanach. Usiadłam. Położyłam głowę na jego ramieniu. Czułam się jak nigdy wcześniej. Tak bezpiecznie. Wtedy pierwszy raz całowałam się z chłopakiem. Tak mając 18 lat. Całowalismy się 2 godziny. Wróciłam do domu i nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Czułam ze pierwszy raz w życiu się zakochałam.
Od tamtej pory do końca 3 lo byliśmy nie rozdzielni. Każdego dnia w chodziliśmy razem do szkoły i wychodzilismy. Po szkole spędziliśmy czas u niego zazwyczaj 2 godziny po szkole bo mieliśmy dużo nauki. Możecie się domyślać ze również pierwszy raz był z nim. Od tej chwili wiedzieliśmy o sobie wszystko nie było tematów tabu ani żadnego wstydu. Byliśmy jak jedna osoba. Mimo że się widzieliśmy codziennie w szkole to każdego wieczoru zasypialismy rozmawiając na Skype. No i przyszły wakacje. On jest chłopakiem który ma wiele pasji co spowodowało ze każdego dnia oddawał się swoim zajęcia w obawie ze na studiach nie będzie miał już tyle czasu. Zaczął mnie zaniedbywać. Czułam się odrzucona jednak starałam się go zrozumieć. Na studiach zamieszkalismy razem. Na początku bylo cudownie, 0 kłótni. Do czasu. Poznał nowych znajomych zaczął mnie oszukiwać. Chciała wychodzić beze mnie mimo że razem też nigdy nie wychodzilismy. Zaczęły się kłótnie. Na sile próbował wzbudzać we mnie zazdrosc, sprawiało mu to przyjemność. Stał się zupełnie inny. Był arogancki, potrafił powiedzieć coś czego żadna dziewczyna nie powinna usłyszeć od swojego chłopaka. Wracaliśmy na weekendy do rodzinnych domów. Nie pisał nie dzwonił. Nawet głupiego dobranoc. Co wcześniej było nie do pomyślenia. To on zawsze dzwonił pytał jak się czuje. A tu nagle z tygodnia na tydzień coraz mniej zainteresowania. Co nakrecalo błędne koło. Czyli kłótnie o to ze juz mu na mnie nie zależy. Az w końcu nie wytrzymałam. Powiedziałam dosyć. On nie próbował walczyć. Zgodził się na rozstanie.
Minął tydzień ja chciałam porozmawiać on twardo stał przy swoim ze to nie ma sensu. Zaczął bawić się moimi uczuciami. Powiedział ze możemy spotykać się na zasadach przyjaciół z korzyściami. Co mnie bardzo zabolało. Chłopak który tak bardzo kochał nagle mówi ze możemy się spotkać od czasu do czasu zaspokoić potrzeby seksualne. Powiedziałam nie i urwała kontakt. Zaczęłam żyć własnym życiem poznałam wiele nowych ludzi, on po miesiącu zaczął szukać ze mną kontaktu. Przez miesiąc dzwonił i pisał ja nie miałam zamiaru odpowiadać jego wiadomości.
Az pewnego dnia szłam od koleżanki do domu. Usłyszałam ze zatrzymuje się za mną auto. To był on. Poczułam się jak pierwszego dnia gdy go poznałam. Był taki sam. Juz nie czułam do niego żalu. Rozmawialiśmy tego dnia 4 godziny. Był inny. Znowu taki jak wtedy gdy się poznaliśmy. Powiedział ze tęsknił ze wariowal z zazdrości o mnie. Ze poczuł ze to chyba prawdziwa miłość. Ja mu powiedziałam ze nie widzę już sensu, że ja juz odchorowalam rozstanie i jest mj dobrze, ze jesli wrocimy do siebie to za kiesiac bedzie to samo. On jednak zapewnial ze zrobi wszystki żeby tak nie bylo. Odnowilismy kontakt. Zaczęliśmy się spotykac. Znów robił dla mnie wszystko. Przyjeżdżał każdego dnia. Dbał o mnie. Dzwonił i pisał nieustannie. Postanowiliśmy spróbować. 3 miesiące było cudownie. Ostatni tydzień z tych 3 miesięcy był troszkę gorszy. Było kilka kłótni. On stwierdził że to nie ma sensu, że to koniec, że nie pasuje my do siebie. Ze on chyba nie dojrzał i teraz jest pewny ze nie chce mieć dziewczyny bo zauważył ze dwa miesiące zależy mu a później opada ta chęć bycia z kimś dochodzi do wniosku ze woli być sam. Ze nie chce juz krzywdzić dziewczyn. Ze czy to będę ją czy inna, żadnej nie będzie potrafił dać tego na co dziewczyna zasługuje od chłopaka. Ze on już taki ma charakter ze nie ma potrzeby spotkania się z dziewczyną, przytulania. Byłam w szoku. Powtórka z rozrywki. Znowu płacz, bezsenne noce, brak apetytu.
Tak właśnie wyglądała moja wielka miłość. Mamy dopiero po 20 lat. Myślicie że on mnie kocha jednak nie dojrzał do tak poważnego związku jak ja bym tego oczekiwała. Myślicie że za parę lat zateskni za mną. Ja w głębi serca czuje ze on mnie kocha jednak nie dorósł do tego. Widzę jak mimo wszystko na mnie patrzy. Jak nadal o mnie dba. I wiem ze zrobi dla mnie wszystko. Ze pomści kogoś kto zrobi mi krzywdę. Wiem też ze tęskni za mną. Dodał ze chciałby być ze mną ale za bardzo mnie krzywdzi bo każde z nas od związku oczekuje czegoś innego. Ja go tak bardzo kocham. Myślicie że kiedyś przyjdzie taki czas ze zateskni za ta pierwsza miłością. Ze doceni ze dla niego zrobiłabym wszystko. Ze to on był moim pierwszym chłopakiem a ja nigdy nie zrobiłam nic co mogłoby go za boleć.