Ja i Włoch... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 9 ]

Temat: Ja i Włoch...

Kobietki, jestem w bardzo ciężkiej sytuacji. Nie potrafię tkwić dalej w relacji na odległość. To mnie niszczy od środka. No, ale od początku...
Poznaliśmy się w lutym - i od razu "big love" - zakochałam się w nim po uszy. Od tamtej pory - spotykaliśmy się co miesiąc - na tydzień czasu. Częściej nie dało rady - ze względu na ograniczenia, wynikające z odległości (dwa różne kraje Polska-Włochy) oraz zobowiązania jakie mieliśmy w swoim kraju (on - własny biznes we Włoszech, ja - firma w Polsce + wymagające studia). Wówczas taki stan rzeczy mi odpowiadał, byłam "świeżo" po rozstaniu z moim narzeczonym (dzięki Bogu - tylko narzeczonym, bo ślub był planowany na marzec), z którym spędziłam 5 lat swojego życia. Z każdym kolejnym spotkaniem co raz bardziej się w sobie zakochiwaliśmy - to było takie nierealne. Starałam się robić wszystko, żeby jak najmniej się angażować - a z drugiej strony robiłam wszystko, żeby spędzać z NIM każdą wolną chwilę. I tak czas leciłał - a my raz w jednym, raz w drugim kraju. Aż doszłam do wniosku, że tak dalej się nie da... I postawiłam mu sprawę jasno - że ja tak dalej nie dam rady na odległość i jak to on sobie wyobraża. Dostałam odpowiedź, że "jakoś to będzie" i nie ma co myśleć o przyszłości. Oczywiście zapewniał, że jestem dla niego wyjątkowa i bardzo mu na mnie zależy. Tylko za słowami nie idą żadne czyny. Za tydzień - dwa mamy znowu się spotkać we Włoszech, a potem w listopadzie spędzić 3 tygodniowy urlop gdzieś poza Polską i Włochami. Tylko ja tak dalej nie mogę... Czuję, że nie ma w nim chęci co do zmiany obecnego stanu rzeczy. Jest mu tak dobrze. A ja ... Ja po prostu nie chce marnować kolejnych lat - na coś, czego tak naprawdę NIE MA, na coś co bez jego inicjatywy się nie uda. Jest mi strasznie ciężko - bo kocham go. Ale w głębi serca czuję, że muszę to zakończyć, aby uniknąć kolejnego rozczarowania. Życie mnie nauczyło, że niczego nie zrobi się na siłę.
Najgorsze w tym wszystkim jest to - że on nie chce pozwolić mi odejść...
Dziewczyny - jestem w beznadziejnej sytuacji sad

BTW. On ma 30 lat, ja 24.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Ja i Włoch...

Dlaczego z góry oczekujesz że to on ma zmienić swoje życie do góry nogami, zmienić wszystko i mieszkać w Polsce? Czy Ty myślałaś o zmianach które możesz i chcesz wnieść? Nie oczekuj że on przeorganizuje wszystko, a Ty będziesz czekać na gotowe.
Poza tym wszystko jest świeże, więc za wcześnie o myśleniu o totalnych przeprowadzkach itd. Najpierw trzeba się sprawdzić i być pewnym. No chyba że nikt nie chce w to brnąć...

Zastanów się co TY chcesz zmienić dla dobra tego związku.

3

Odp: Ja i Włoch...

Czasem trudno wyrokować co by było gdyby.

Kiedyś też byłam w podobnej sytuacji, tylko, że ja dokonałam chyba złego wyboru, dziś tego nie żałuje, ale...
Mój narzeczony nazywał się Niko, mieszkał w Mediolanie, dokładnie w Seveso.
Gdy go poznałam miałam 26 lat, on 35. Był kawalerem, ale wtedy nie wiedziałam jak silne związki łączą matkę i syna w Italii. Byłam w tym związku ponad 5 lat i przynajmniej o 4 za długo. W ogóle mam pecha zawsze moje sympatie były gdzieś daleko. Włosi to bardzo fajni ludzie, mężczyźni przystojni i szarmanccy, ale... no właśnie, jest ale... Nie wiem jaki jest Twój, ale mój nie zrobił nic bez wiedzy mamusi. Doprowadzało mnie to do szału i przez to wszystko się skończyło, a on do dziś jest kawalerem i mieszka z mamusią. Przejrzałam na oczy dopiero gdy pojechałam do niego na dłużej, bo w ogóle miałam zamiar się tam przeprowadzić. On nigdy nie zdecydował się zamieszkać w Polsce.
Było super mieć chłopaka Włocha, moje koleżanki piszczały z zazdrości.
Ten związek tylko "wpędził mnie w lata". Po 30 gorzej znaleźć miłość, ale udało mi się.

Radzę Ci pojechać tam i poznać jego rodzinę. Nie przesądzaj sprawy zbyt pochopnie.

4

Odp: Ja i Włoch...

Ja dla niego zrobiłam dużo. Chodzę na prywatne lekcję języka włoskiego, po to, aby móc porozumieć się z nim w jego rodzinnym języku. Nie oczekuje od niego, że przeprowadzi się do Polski. Przez okres wakacyjny to ja do niego latałam, bo on musiał pilnować biznesu we Włoszech.
Po prostu na sytuacja mnie męczy, gdy go nie widzę to chodzę bardzo przygnębiona. Od kilku dni codziennie płacze, bo widzę, że nie mamy żadnego wyjścia z tej sytuacji. Naprawdę jest mi źle...

5

Odp: Ja i Włoch...

Macie wyjście i nie narzekaj tyle.

Co poza lekcjami włoskiego zrobiłaś dla związku, oraz oprócz latania do niego (no ale on też latał do cb, więc jesteście kwita)?

Męczy Cię ta sytuacja, ale moim zdaniem nie oczekuj na tym etapie jakiś poważnych deklaracji. Zobaczcie jak wszystko się toczy, jak wam się układa (około pół roku jesteście razem, tak?). Czy ty widzisz waszą przyszłość gdybyś wyeliminowała czynnik odległości? Jeśli go kochasz, widzisz przyszłość to nie ma nic innego jak wprowadzanie partnera w poważną rozmowę.

Pomyśl na spokojnie, jakie by były opcje dla was- kto mógłby bardziej przeorganizować swoje życie, kto byłby w stanie się przeprowadzić, i gdzie. Jak on reaguje na pomysł jego przeprowadzki do Cb, Twojej do niego? Czy on np. Cię zachęca do przeprowadzenia się? Czy ma jakąś realną wizję jak ty masz kontynuować swoje życie zawodowe? Chodzi mi o realne wizje tego wszystkiego, a nie idealizowanie, odwlekanie wszystkiego w niebyt. Macie przed sobą długi urop- wykorzystaj go, rozmawiajcie, rozmawiajcie, rozmawiajcie. Jesli na prawdę nie chcesz tracisz czasu, myślisz co zrobić z całym związkiem to ten urlop powinien Ci zdecydowanie pomóc.

Ps. Nie postępuj pochopnie. Musisz być pewna i zawsze być w pewny sposób zabezpieczona finansowo itd. Nie bądź od niego zależna. Południowcy tacy są, że mają big love, a potem szybko się kończy.

6

Odp: Ja i Włoch...

moze to zabrzmi glupio bo wtedy obie osoby sie poswieca, ale moze lepiej wyjechac na stale razem gdzies gdzie mowi sie np po angielsku? wtedy jedno nie bedzie poszkodowane bardziej niz drugie no a angielski pewnie jako tako znacie. jak nic innego nie wypali a odpowiada ci taki interes to zaproponuj mu to

7

Odp: Ja i Włoch...

Tu przeciez nie chodzi tylko o kezyk. Ona pracuje i studiuje a on ma swoj biznes. To przeorganizowanie swojego zycia. Jezyk mysle jest na drugim miejscu lub dalej.

8

Odp: Ja i Włoch...

jezyk to tylko sugestia z mojej strony, bo po co ma nas dodatkowo nikt nie rozumiec? mysle ze takie przeorganizowanie zycia wystarczajaco niszczy, demotywuje, nie trzeba dorzucac, pod gorke sobie robic, ale nic nie narzucam.

z jezykiem czy nie, wydaje mi sie to dobry pomysl, bo nie mozesz miec do niego pretensji o to ze nie porzucil wszystkiego i nie wyprowadzi sie do ciebie, tak samo jak on nie moze do ciebie miec o to. rowniez go nie przekonasz, bo jak?

natomiast jesli sie nie podoba (a pewnie sie nie podoba) to moze skoncz wpierw studia, zebys nie byla taka stratna (chociaz czy duzo one dadzą zagranicą (np we Włoszech) to juz nie wiem). wtedy (jesli bedziecie ciagle razem, czego Wam zycze) rozmysl Twoj wyjazd do Włoch.

a wlasnie, nie mialem na mysli zeby od razu rzucac wszystkiego i wyjechac z nim gdzies na zawsze. lepiej pobyc ze soba dluzej. czy to nie jest tak w zwiazkach na odleglosc, ze im dluzej sie czeka na spotkanie, tym bardziej idealizujemy te spotkania i partnera? moze zaczniesz zalowac po kilku latach mieszkania razem.

Radze skonczyc te studia i zyc dalej tak jak zyjesz. lepszego sposobu nie wyczarujesz. powodzenia

Posty [ 9 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024