Heja.
Mam taką sprawę, jesteśmy z M w okresie oczekiwania na rozprawę rozwodowa.
Mieszkanie w nowym budownictwie, mieszkamy w nim 5 lat.
Wg znajomych wysoki standard.
Od momentu jak się maż wyprowadziła mieszkanie mi się posypało. Dosłownie.
Najpierw elektryka, siadły prawie wszystkie lampy, żarówki wymieniam średnio 2-3 w miesiącu, powoli tracę cierpliwość.
Nic to myślę i kupuje nowe żarówki i wsadzam, ale to chyba nie jest normalne.
Prysznic, siedzę w wannie któregoś dnia i co ukręciłam słuchawkę, zabawnie jak choler2a, bo wanna cała zabudowana, pomysłu na wymianę brak bo to nie uszczelka a ukręcenie, trzeba by odciąć i zarobić i zamontować słuchawkę.
Wiec szukam hydraulika bo ma brygadę budowlaną zwyczajnie pieniędzy nie mam.
Idę z suszarką z praniem, potknęłam się i suszarką wyrąbałam kawałek szafy, wzięłam klej przykleiłam, widać.
A wczoraj tylko się nie śmiejcie, wyrwałam drzwi w łazience z zawiasu. Jakim cudem będąc sama w domu to zrobiłam nie wiem.
Ostatnio wywaliłam tak korki że nie mogłam ich sama ogarnąć.
Myłam lodówkę, z zamrażarki wyjęłam gnaty i je na indukcje położyłam, potem włączyłam indukcje i sruuuu wywaliło korki, indukcja nie działała jakiś error, prądu nie ma, noc się zbliża, dzieci głodne, dzwonie do M. po 1,5 godzinie wrócił prąd.